zdjęcie pochodzi ze strony: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Stolperstein_Stuttgart,_Neckarstra%C3%9Fe_172,_David_und_Regina_Horowitz.jpg
„Równie poruszająca była śmierć pana Horowitza, uchodźcy przez Zbąszyń, który od wielu lat mieszkał w Niemczech i wrócił do Mielca wraz z urodzoną w Niemczech córką. Horowitz był inteligentnym i postępowym mężczyzną w średnim wieku, pochodzącym z rodziny rabinicznej. Z siwą brodą, przystrzyżoną na niemiecki sposób, szedł na egzekucję, a za nim cicho szła jego elegancka córka, wówczas dwudziestokilkuletnia. Zgodnie z ówczesną modą nosiła białą rękawiczkę na lewej dłoni, drugą trzymając w tej samej dłoni. Gdy Niemcy zastrzelili jej ojca, zwróciła się do nich i poprosiła, żeby zastrzelili także ją. Z dużej odległości Niemiec strzelił jej w klatkę piersiową. Zanim umarła, podziękowała mu i w teatralnym geście rzuciła mu swoją zakrwawioną białą rękawiczkę”.1
Wszystko zaczęło się od tego fragmentu przeczytanego
przeze mnie w książce Marka Verstandiga I rest my case.
Chciałam poznać imiona osób o których wspomina Mark. Chciałam dopisać te imiona, nazwiska do listy ofiar, którą tworzę.
Ilu było w Mielcu zbąszyńskich uchodźców? Wiedziałam o dwóch rodzinach: Geminderów i Weidlingów. Przeszukałam Spis Żydów z 1940 roku. Znalazłam innych wysiedleńców: wysiedloną z Berlina Sarę Honig, wysiedlonych z Niemiec Arona Chaima Goldberga, Israela Pomeranza i jego żonę Esterę, Chaima Judę Padawera i jego żonę Reizlę Itę, Markusa Schreibera. Na pewno było ich więcej, tylko zabrakło w Spisie stoswnego zapisu. Osób wysiedlonych z innych miejsc (np. Tarnobrzega, Krakowa, Kalisza, Ulanowa itd) było w Mielcu w czasie wojny sporo.
W marcu 1938 roku polski Sejm uchwalił ustawę pozbawiającą polskich Żydów mieszkających w Niemczech polskiego obywatelstwa. Konsekwencją tego był tzw. Polenaktion. 26 października 1938 roku R. Heydrich wydał zarządzenie na mocy, którego wszyscy polscy Żydzi zostali z Niemiec wydaleni. Wydalono 17 tysięcy polskich Żydów. 8 tysięcy przetransportowano do Zbąszynia, gdzie utworzono dla nich obóz przejściowy. Mogli ze sobą zabrać 10 marek i trochę odzieży.
W piątek 27 października 1938 roku policja zapukała do drzwi wybranych osób i rodzin. Ludzie byli zabierani z łóżek, a potem kierowani na najbliższy komisariat, a po wylegitymowaniu prowadzono ich do punktu zbiorczego ( były to dworce, hale sportowe, stadiony, sale koncertowe). Wyjeżdżali pociągami osobowymi w kierunku granicy polsko-niemieckiej. Jeśli ktoś zabrał ze sobą więcej gotówki niż wspomniane już 10 marek, był surowo karany. Wiele osób zostało odseparowanych od swoich rodzin – żon, mężów, dzieci, bliższych i dalszych krewnych, którym udało się pozostać w Niemczech, albo w momencie akcji przebywali poza miejscem zamieszkania.
Losy emigracyjne większości polskich Żydów w Niemczech wyglądały podobnie – emigracja zarobkowa miała być tymczasowa, ale z biegiem czasu przekształciła się w stały pobyt. W Berlinie mieszkało ogółem 43,8 tys. Żydów nie posiadających niemieckiego obywatelstwa, w tym 17,4 tys. z obywatelstwem polskim (na podstawie ustawy z 20 stycznia 1920 r. polskie obywatelstwo przysługiwało osobom, które urodziły się w jednym z trzech zaborów: pruskim, austriackim i rosyjskim). Byli w tej grupie ludzie dysponujący znaczącym majątkiem (dorobili się go jeszcze w Polsce, bądź już na miejscu), ale najwięcej było osób biednych. Byli to drobni przedsiębiorcy (rzemieślnicy i kupcy) i robotnicy (zatrudnieni głównie w górnictwie czy przemyśle).
W oczach znacznej części Żydów niemieckich uchodzili za Ostjuden, traktowano ich z wyższością i lekceważeniem, pomimo tego, że podejmowali wysiłki asymilacyjne.
Dlaczego polskie władze podjęły kontrowersyjną ustawę? Od 1933 roku sytuacja Żydów w Niemczech znacznie się pogorszyła. Polski rząd obawiał się fali uchodzców, pozbawiając polskich Żydów mieszkających w Niemczech obywatelstwa, mówiąc kolokwialnie chciał pozbyć sie kłopotu.
W myśl tej ustawy pozbawiony obywatelstwa mógł być ten, kto:
- działał za granicą na szkodę Państwa Polskiego lub;
- przebywając nieprzerwanie za granicą co najmniej przez lat 5 po powstaniu Państwa Polskiego, utracił łączność z państwowością polską lub;
- przebywając za granicą, nie powrócił do Polski w oznaczonym terminie na wezwanie urzędu zagranicznego Rzeczpospolitej Polski.
Co z naszymi Horowitzami?
Zaczęłam zatem poszukiwać na listach dostępnych w Internecie (Bundesarchive, IPN) wydalonych z Niemiec Żydów o nazwisku Horowitz. Nie trafiłam na nikogo urodzonego w Mielcu. W Spisie Żydów sporządzonym przez Judenrat, znalazłam kilka rodzin o tym nazwisku, ale bez adnotacji „wysiedleni z Niemiec”. Przeglądnęłam więc podania o wydanie dowodów osobistych (zachowało się kilkaset takich podań, które znajdują się w zbiorach Muzeum Historii Regionalnej w Mielcu). Znalazłam Reginę Horowitz urodzoną w Monachium. Byłam pewna, że to dobry trop. Krótkie poszukiwania i miałam potwierdzenie, że Regina Horowitz urodzona 20 stycznia 1906 roku (co zgadzało się z danymi z podania o wydanie dowodu osobistego) została w 1938 roku wydalona z Niemiec.
zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Historii Regionalnej w MielcuReginę, jej
tatę Dawida (urodzonego 20 lipca 1874 roku), brata Jakuba (urodzonego 6 czerwca
1908 roku) i mamę Chanę (urodzoną 22 listopada 1877 roku) znalazłam w Spisie
Żydów. W 1940 roku mieszkali w Mielcu przy ulicy Mickiewicza.
Byłam pewna, że znalazłam Horowitzów o których pisał Verstandig. Stanisław Wanatowicz przysłał mi informację o tym, że Dawid mieszkał przed wojną w Stuttgarcie, a przed jego domem położono tzw. stolpersteiny2.
„Stolpersteine” w języku niemieckim oznacza „kamienie, o które się potykamy”. Można je nazwać pomnikami dla ofiar nazizmu. Są wmurowane w chodnik przed domem, który był ostatnim miejscem zamieszkania ofiar. Betonowe kostki o wymiarach 10 na 10 cm są pokryte mosiężną płytką, na której wyryte jest imię, nazwisko, data urodzin i śmierci oraz jej miejsce.
Idea jest bardzo prosta i budzi ogromne emocje, o czym przekonał się ten, kto spotkał przypadkiem na swojej drodze taki kamień, zatrzymał się i pochylił nad losem konkretnej osoby, czasem nawet całej rodziny. W tym tkwi siła projektu: każda kostka to człowiek, a my stoimy przed jego domem, który musiał opuścić, przeważnie zostając zesłanym na śmierć3.
W 1941 roku David Horowitz został
zmuszony do przeprowadzki do tzw. „Judenhausu” (Domu Żydowskiego) przy
Hohenheimer Straße 22 – budynku przeznaczonego przez nazistów na przymusowe
osiedlanie ludności żydowskiej. Regina była tam również zameldowana, ale możliwe,
że mieszkała gdzie indziej.
1 grudnia 1941 roku David i Regina
Horowitz zostali deportowani do Rygi (Łotwa) pierwszym dużym transportem z
Badenii i Wirtembergii. Wśród 1020 deportowanych osób była także matka Sophie
Scholl – Inge Aicher-Scholl wspomina o tym w swojej książce.
Według niemieckiej administracji
okupacyjnej i późniejszych relacji, deportowani zostali najprawdopodobniej
rozstrzelani niedługo po przyjeździe albo zamordowani w obozie koncentracyjnym.
Na pamiątkę tej rodziny położono
dwa kamienie pamięci Stolpersteine przed ich dawnym domem przy Neckarstraße
172.
Coś mi się
tutaj nie zgadzało, bo przecież w 1940 roku na pewno byli w Polsce.
Czyżby wrócili do Niemiec? Czy w 1941 roku to było w ogóle możliwe? A może
dlatego składali podanie o wydanie dowodów osobistych? (bo i Dawid je złożył).
Jednak inny
fragment znaleziony w Internecie na stronie poświęconej osobom upamiętnionym stolpersteinami w Niemczech, wygląda
tak:
David Horowitz urodził się 22 lipca 1874 r. w Mielze, wówczas
części Austrii, obecnie Mielcu, w południowo-wschodniej Polsce. Zanim przybył
do Stuttgartu, urodziły mu się dwie córki: Martha (22 lutego 1899 r.) i Regina
(20 stycznia 1906 r.). Martha wyszła za mąż za członka rodziny Wolffów w
Strasburgu; Nic nie wiadomo o jej dalszych losach. Regina mieszkała
z ojcem przy Neckarstrasse 172.
Od 1933 roku byli poddawani coraz
większym represjom jako „nie-Aryjczycy”. Gdy w październiku 1938 r. niemieccy
Żydzi musieli oddać swoje paszporty, Stuttgart opuściła zaledwie jedna czwarta
byłej ludności żydowskiej. David i Regina Horowitz byli obywatelami polskimi od
1918 roku. Zostali więc deportowani do Polski 28 października 1938 roku.
1 września 1939 roku Wehrmacht
wkroczył do zachodniej Polski. 17 września Armia Czerwona zajęła wschód kraju.
Rzesza Niemiecka i Związek Radziecki podzieliły Polskę między siebie. Nie
wiemy, czy David i Regina Horowitz padli ofiarą rozstrzelań niemieckiej policji
i SS w zachodniej części Polski, czy we wschodniej części po inwazji
Wehrmachtu. Oboje zmarli w 1941 roku.
Nie wiem skąd osoba zamieszczająca informację posiadała dane o śmierci w 1941 roku. Myślę jednak, że nie są to informacje poprawne i że to właśnie o Reginie i Dawidzie wspominał Mark Verstandig. Na stronie IPN straty widnieje informacja o śmierci Dawida Horowitza 9 marca 1942 roku (co prawda i tutaj jest pewna nieścisłość - wiek zamordowanego określony na 58 lat, ale ta baza danach opiera się często na powojennych zeznaniach świadków, a ci nie zawsze znali właściwy wiek zamordowanej osoby, często byli to ich sąsiedzi, dalecy znajomi, stąd relacje świadków często obarczone są ryzkiem błędu).
Jeśli chodzi o wspomnienie Marka, określa on wiek kobiety na dwiadzieścia kilka lat, a Regina Horowitz była zdecydowanie starsza (należy jednak wziąć pod uwagę, że pisał swoje wspomnienia kilkadziesiąt lat po wojnie, poza tym Regina mogła wyglądać w jego oczach bardzo młodo i chyba tak było, na co wskazuje zdjęcie wykonane w 1941 roku, Mark nie był też świadkiem wydarzenia, nie było go wówczas w Mielcu, najprawdpodobniej opowiedziała mu o tym jego późniejsza żona Frieda). Zgadza się jednak opis wyglądu zastrzelonego Horowitza z zachowanym zdjęciem.
Jedno na pewno nie ulega wątpliwości – Dawid i Regina są jak
dotąd jedynymi znanymi mi osobami związanymi z Mielcem, które zostały
upamiętnione stolpersteinami.
Pierwszego dnia wojny złożyłem
wniosek o zwolnienie ze służby wojskowej jako zarządca Sadkowej Góry. Świeżo
zebrane zboże należało wymłócić. Pod koniec września zaczynaliśmy wykopywać
ziemniaki i buraki. Następnie pola należało zaorać i obsiać, co przyczyniało
się do wysiłku wojennego, ponieważ zarówno ludność cywilna, jak i armia na
odległych frontach potrzebowały pożywienia. Urzędnicy w starostwie dali mi do
zrozumienia, że trzeba ich także wyżywić, sam starosta nalegał, abym
bezzwłocznie zajął się produkcją w Sadkowej Górze.
W Mielcu zapanował szał. Zarówno Żydzi, jak i nie-Żydzi gorączkowo zaklejali szpary w ramach okiennych, aby zapobiec atakom gazowym. Frieda postanowiła całkowicie uszczelnić jedno pomieszczenie w swoim domu. Horowitz, stary Żyd, który był uchodźcą z Niemiec przez Zbąszyń, po prostu stał na ulicy i cynicznie kiwał głową. W polskich wiadomościach radiowych podawano, że polskie samoloty zbombardowały Berlin i że nic nie jest w stanie powstrzymać marszu polskiej kawalerii na Berlin. Co kilka minut radio nadawało ostrzeżenie o ataku niemieckich samolotów, po czym następował sygnał odwołania alarmu. Jak udało się to zrobić, pozostawało zagadką, ponieważ audycja nadawana była z Warszawy. Ostrzeżeniom towarzyszył odgłos bombardowania. Odpowiedzią na tę zagadkę było to, że Niemcy mieli całkowitą kontrolę nad przestrzenią4.
"Stary Żyd Horowitz" zanim wydalono go z Niemiec, widział zapewne niejedno i wiedział co nadchodzi...
Projekt umieszczania stolpersteinów pozwala upamiętniać zwykłych ludzi, którzy raczej nigdy nie doczekają się pomnika.
Dawid i Regina mają swoje kamienie pamięci w Niemczech. Pamiętajmy o nich również w Mielcu. Po to powstał ten tekst.
Izabela Sekulska
Dziękuję Stanisławowi Wanatowiczowi za współpracę przy szukaniu informacji o rodzinie Horowitz i odnalezienie informacji dot. położenia stolpersteinów.
Ten tekst opowiada o Polenaktion. Warto się z nim zapoznać:
https://www.jhi.pl/artykuly/polenaktion-28-29-pazdziernika-1938-r,7346
Przypisy:
1 Mark Verstandig, I rest my case
2 Stolperstein – określenie pomników poszczególnych ofiar nazizmu, mających postać osadzonych w bruku betonowych kostek brukowych z mosiężną tabliczką, z wyrytym na niej nazwiskiem upamiętnionej osoby, datami jej urodzin i śmierci oraz informacją o losie, jaki ją spotkał. Koncepcję upamiętnienia ofiar reżimu nazistowskiego, a więc nie tylko Żydów, ale też homoseksualistów, Romów i Sinti oraz innych represjonowanych grup, stworzył niemiecki artysta Gunter Demnig w latach 90. XX w. (Wikipedia).
3 fragment pochodzi ze strony https://openheim.org/pl/aktualnosci/stolpersteine-czyli-o-pamieci-ktora-mozna-sie-potknac/
Korzystałam z:
AP
Rzeszów Spis Żydów w Mielcu sporządzony przez Radę Żydowską (Judenrat) 15
sierpnia 1940 (i 2 raporty o stanie zatrudnienia) zespół 752 sygn. 117
Verstandig Mark: I rest my case, Northwesteren
Univestity Press 2002.
https://straty.pl/szukaj-mrk.php
https://www.stolpersteine-stuttgart.de/biografien/regina-und-david-horowitz-neckarstr-172/
https://www.bundesarchiv.de/gedenkbuch/?asc=true&page=9&pr=10&sort=PERSONIDENTIFIKATION
https://openheim.org/pl/aktualnosci/stolpersteine-czyli-o-pamieci-ktora-mozna-sie-potknac/
https://www.jhi.pl/artykuly/polenaktion-28-29-pazdziernika-1938-r,7346