Archiwum bloga

wtorek, 24 czerwca 2025

Historia jednego dnia (w Mielcu i Czerminie)

 





Jesteście po raz pierwszy w Polsce? – zapytałam i usłyszałam odpowiedź twierdzącą.

Dlaczego chcieliście tutaj przyjechać? – drążę.

Podczas tej kilkugodzinnej podróży, zadajemy sobie mnóstwo pytań. Pytania, które słyszę od członków rodziny Jacobs są ciekawe, czasem zaskakujące.

Chciałam wiedzieć skąd pochodzą moi przodkowie. Poznać te miejsca. Poczuć więź. Potrzebuję tego. To moje korzenie – odpowiada Arlene, która mieszka w okolicach Nowego Jorku. Rozumiem to. Też mam podobne potrzeby. Całkiem niedawno zaczęłam budować drzewo genealogiczne mojej rodziny. Nie znam wielu miejscowości skąd pochodzili moi przodkowie, ale chciałabym je poznać.

 

               Witamy się u mnie pod blokiem, w Tarnowie. Arlene i Ben to małżeństwo w średnim wieku, mieszkają w Stanach Zjednoczonych, ich syn Evan mieszka i pracuje w Londynie. Przyjeżdżają z Krakowa wraz z Jolą. Dalej  wszyscy jedziemy już razem. W czasie tej godzinnej podroży do Mielca dużo sobie opowiadamy nawzajem. Jestem pytana o to dlaczego zajęłam się tematem żydowskim. Uśmiecham się, to niby takie proste pytanie na które odpowiadałam wielokrotnie, jednak zawsze sprawia trochę kłopotu, tak trudno słowami wyrazić te wszystkie emocje, uczucia, potrzeby.

Zbliżamy się do Radomyśla Wielkiego. Proszę Jolę, aby nie jechała obwodnicą, a przejechała przez miasteczko. Podejrzewam, że widok galicyjskiego Rynku w małym mieście, będzie dla gości ciekawy. Opowiadam nieco. Że dużo Żydów tu mieszkało, że miasto Tory, że zachował się cmentarz i to co przy okazji radomyskich Żydów pada zawsze: Artur Miller, pisarz, mąż Marilyn Monroe, jego przodkowie są stąd.

 

Nareszcie mam klientów, którzy chcą jechać do Mielca – przeczytałam  w mailu sprzed dwóch miesięcy. Pisała do mnie Jola, moja znajoma, która prowadzi biuro turystyczne, specjalizujące się w obsłudze klientów, którzy chcą podążać śladami polskich Żydów.

 

Bardzo to miłe – pomyślałam.

Jola poprosiła mnie o pomoc, chciała abym towarzyszyła jej  i jej klientom w tej jednodniowej podróży. Zgodziłam się. Sprawa okazała się nieco trudniejsza niż się spodziewałam – odwiedzająca Polskę żydowska rodzina miała przodków pochodzących nie tylko z Mielca, ale przede wszystkim   z Czermina, miejscowości położonej 16 kilometrów od Mielca, a o Czerminie wiedziałam niewiele. Miałam zatem lekcję do odrobienia.

               Najpierw jedziemy do Czermina. Nigdy tutaj nie byłam, nie wiem czego się spodziewać.

To bardzo stara miejscowość, pierwsze informacje o niej  sięgają XII wieku.  W okolicach Czermina znaleziono najstarsze ślady pobytu człowieka na ziemi mieleckiej (8000 lat p.n.e). Odkryte zostały też ślady z czasu średniowiecza (jamy mieszkalne, ceramika).

 W 1190 roku zanotowano wzmiankę o osadzie Wisłok. W 1211 roku w dokumentach miejscowość występowała pod nazwą Cirmino. W 1257 roku książę sandomierski Bolesław V Wstydliwy podarował wieś siostrom klaryskom z Zawichostu. W 1238 roku krakowski kanonik Michał z Pacanowskich ufundował kościół parafialny pod wezwaniem św. Klemensa, przy którym od 1595 roku funkcjonowała szkoła, zaś od 1721 roku szpital.

W 1783 roku do Czermina przybyli osadnicy z Niemiec. Wybudowali ewangelicką świątynię, cmentarz i szkołę. Kolonia niemiecka nosiła nazwę Hohenbach. Około 50 lat później zawitali do Czermina Żydzi.

Hohenbach, szkoła. 
Zdjęcie: Internet


               Evan właściwie nie wypuszcza telefonu z rąk. Wszystko dokumentuje. Robi zdjęcia tablicy z nazwą miejscowości,  uwiecznia stare domy. Fotografuje nawet nowoczesny budynek Urzędu Gminy w Czerminie, co mnie nieco rozbawia, bo budynek niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale po chwili dociera do mnie, że na fasadzie jest duży napis Czermin i to dla Evana z pewnością ma wielkie znaczenie. Ciekawość amerykańskich gości budzi wszystko co może pochodzić sprzed wojny, a więc głównie budynki. W Czerminie zachowało się trochę starych domów, w tym drewnianych. One cieszą się największym zainteresowaniem.

Wysiadamy z samochodu. Stajemy na niewielkim skwerze z pomnikiem (widnieje  na nim napis: W hołdzie poległym w I wojnie światowej i około 400 ofiarom drugiej wojny światowej, podobno w 1939 roku pomnik zniszczyli niemieccy koloniści, zatem ma ciekawą i złożoną historię) i opowiadam to co wiem o Czerminie. W pobliżu rośnie czereśniowe drzewo. Jola zrywa owoce, Ben, jego żona i ich syn również. Pada pytanie jak brzmi nazwa owoców po polsku.

To centrum wsi, sporo mieszkańców nas mija. Przyglądają się z ciekawością.

Żydzi zamieszkali w Czerminie około 1830 roku. Pół wieku później było już ich we wsi 139. Mieli bejt ha-midrasz i mykwę.  O tej mykwie zapomnę powiedzieć moim gościom, a przecież to bardzo ciekawe, że we wsi gdzie mieszkało kilka rodzin żydowskich była mykwa.

 Rzeczywiście ocalali Żydzi z okolicznych wsi na przykład Trzciany czy Rzędzianowic, wspominali po wojnie, że chodzili do synagogi w Czerminie. Kiedy rozmawiam na  temat Czermina z Włodzimierzem Gąsiewskim, mieleckim historykiem, mówi mi: nie było synagogi w Czerminie. No tak, zapewne nie było wielkiego budynku, ot chociażby takiego jak w Mielcu, ale pojęcie „synagoga” jest dość szerokie. Żydzi zapewne mieli swoje miejsce do modlitwy, sztibl. Może w jakimś prywatnym domu? Z całą pewnością informacja o miejscu do którego przychodzili modlić się Żydzi z okolic, zachowała się w powojennych przekazach. Ita Hollander z domu Rosenbaum przed wojną mieszkała w Rzędzianowicach. Wspominała, że w jej wsi nie było synagogi, ale w święta chodzili modlić się do synagogi w Czerminie, który był dość oddalony.

 Jak to na wsi przed wojną, w Czerminie była duża bieda. Żydowscy i nieżydowscy Polacy mieszkali głównie w drewnianych domach, niemieccy koloniści w murowanych.

(…) Grochy były, kapusta też, no i najprędzej to te twoje placki, proziaki, nieraz matka poszła, po Wielkanoc, kawał drogi był do Mielca, taki kawał, że było to szesnaście kilometrów, no jak poszła to kupiła jakie bułki razowe, to obrobiła, mleka podgrzała i już…no bo co było zrobić?(…)

(…) to się patrzyło, kiedy ta kura puści jajko, i złapało się te trzy jajka… to te Żydy sklepy mieli, to żeby kupić dwadzieścia czy trzydzieści deko ryżu, bo taka bieda był…(…) taka bieda była, i to nie tak, że u nas, tylko w każdym jednym domu (…) nie było chleba, to my piekli jakiś podpłomyk, to my byli tacy głodni, to niczym tego, te, te placek z tego ciasta, no niczym się nagrzał dobrze piec, to myśmy sobie z rąk wyrywali, jedlimy, bo my byli tacy głodni1.

W opowieściach o przedwojennym Czerminie dominuje motyw biedy, tej zaś symbolem był... brak obuwia. Obuwie dzielono z innymi domownikami.

Polacy z Czermina zatrudniali się u kolonistów. Przychodzili też na niemieckie pogrzeby.

Czy Żydzi również zatrudniali się u kolonistów?

Nie znalazłam opowieści, relacji o Żydach z Czermina. Mogę jednak wyobrazić sobie ich życie, ot chociażby na podstawie opowieści wspomnianej już Ity Rosenbaum.

Żydzi w Rzędzianowicach byli w mniejszości. Wioska była biedna. Żydowskie rodziny utrzymywały się również z roli (ale nie posiadali wiele ziemi), niektórzy prowadzili sklepy, niektórzy karczmy. Nie było prądu, nie było bieżącej wody, czerpało się  ją ze studni, które były bardzo głębokie więc woda nie zamarzała w zimie), używało się lamp naftowych. Wszyscy ciężko pracowali.

Bogaci mieli murowane domy, biedni drewniane, my mieliśmy drewniany dom – wspominała Ita.

W 1921 roku mieszkało w Czerminie 44 osób narodowości żydowskiej, ale w 1939 roku już około 100. Według Włodzimierza Gąsiewskiego - dokładnie  123 osoby.

W czasie II wojny światowej, większość Żydów zginęła (a może wszyscy?).  Próbuję dowiedzieć się czegoś więcej o wojennych losach czermińskich Żydów. Szukam.

W 1941 roku   spotyka  ich ten sam los co ich sąsiadów z innych podmieleckich wsi, zostają wysiedleni ze swoich gospodarstw. Podobno musieli to zrobić natychmiast. Dostali godzinę czasu na spakowanie się. Ich domy zajmują głównie koloniści niemieccy ale chyba też i Polacy.

O to pyta mnie Arlene kiedy jesteśmy w Czermnie: Kto zamieszkał w tych domach?

7 lipca 1941 roku spisano protokół z doktorem Józefem Finkiem, przewodniczącym mieleckiego Judenratu:

Wymieniony podaje, że odbywa się obecnie akcja wysiedlenia Żydów rolników z gospodarstw w powiecie dębickim, obejmującym dawne powiaty: Mielec, Dębica i Tarnobrzeg. Akcją tą kieruje Reicheumsiedlunggessllscheft w Mielcu na podstawie orzeczenia starostwa w Dębicy o konfiskacie majątku na rzecz G.G. Konfiskata obejmuje majątek nieruchomy wraz z przynależnościami a.m. inwentarzem żywym i martwym z wyłączaniem ruchomości i sprzętów domowych, które wysiedlony ma prawo ze sobą zabrać. W praktyce komisja zezwala wysiedlonym na zabranie sobie jednej krowy. Zasadniczo wysiedleni nie mają prawa zostać w tej samej wsi, tylko ostatnio zezwala komisja w jednym osiedlu gdzie jest większe skupienie żydowskie a.m. w Borowej koło Mielca mieszkać wysiedlonym. W innych wypadkach wysiedleni mają opuścić daną wieś i wolno im mieszkać w oddaleniu 10 km od dawniejszego miejsca zamieszkania, Ostatnia akcja objęła 2 gminy zbiorowe w powiecie mieleckim a.m. Borowa i Czermin. Poprzednio została przeprowadzono w powiecie dębickim a.m.  Pustków, Brzeźnica itd. w okolicy Ropczyc.

Akcja ma iść w dalszym kierunku i osobista prośba z mej strony u szefa  Reichsumsiedlugeselischaft o odroczenie akcji po żniwach, by rolnicy mogli zebrać sobie plony, nie odniosła skutku.

 

 Z Czermina wysiedlone zostały rodziny: Apfelbaumów, Chrząszczów,  Messingerów, Furstenzeltów, Storchów, Rosenbluthów, Wiesenfeldów, Ladnerów, Samborów, Kochane.

Wykaz wysiedlonych rolników, zbiory ŻIH 
Zbiory ŻIH 

Na liście jest imię i nazwisko głowy rodziny, a nawiasach podana liczba osób z danej rodziny, ilość mórg pola jakie posiadali i gdzie zamieszkali po wysiedleniu.

Mając te dane,  udaje mi się odnaleźć niektóre rodziny na listach osób wywiezionych z mieleckiego lotniska do dystryktu lubelskiego (Żydzi z okolic Mielca "dołączyli" do  deportowanych Żydów mieleckich w marcu 1942 roku), dzięki temu poznaje ich imiona2. To ważne. Może to jedyny ślad po nich?

Nie wiem czy ktokolwiek z czermińskich Żydów przeżył. Pyta mnie o to Arlene, ale na w spisie osób ocalałych zarejestrowanych po wojnie w Mielcu, gdzie podane są nazwy miejscowości,  nie znalazłam osoby z Czermina. Inne spisy nie zawierają nazw miejscowości.

Nie tylko Żydzi zostali wysiedleni z Czermina. Dotyczyło to też ich polskich sąsiadów. Według różnych relacji wozy, którymi wywożono ludzi ze wsi, były „podstawione” przez Niemców. Można było wziąć tylko minimalne wyposażenie bez inwentarza żywego, może jedną krowę…to co można było zabrać, zależało od wprowadzających się Niemców.

Utrata domu jest głębokim emocjonalnym przeżyciem. Wysiedlona ludność „obsadza się” na pustych pożydowskich gospodarstwach, określanych najczęściej jako bardzo biedne – tak pisze Jacek Skrzypek w artykule dotyczącym pamięci o niemieckich kolonistach.

Wiosną 1942 roku miejscowi koloniści niemieccy mordują w lesie 12 Żydów. W kolejnych egzekucjach 5 i 6 osób. Większość miejscowych Żydów została zgładzona najprawdopodobniej 17 lipca 1942 roku w Borowej, w Lasku Pławskim, tak twierdzi Andrzej Potocki autor książki Żydzi w Podkarpackiem, ale jak już wspomniałam, jak udało mi się ustalić, znaczna część Żydów z Czermina została wywieziona wraz z mieleckimi Żydami na teren dystryktu lubelskiego. Podejrzewam, że większość nie przeżyła wojny.

 Wiosną 1943 roku Niemcy zamordowali w Czerminie 6 osobową rodzinę Kalhamnów. W Czerminie  wiosną 1943 roku zamordowano też Chawę Feuer z Trzciany.

Wiosną 1943 roku zamordowano również dwóch Żydów: Mendela Messingera (był krawcem) i drugą osobę o tym samym nazwisku.

Wiosną 1944 roku Niemcy zastrzelili Jakuba Jochnowicza, który uciekł z aresztu. Zastrzelono go na okolicznym polu. Zwłoki zakopano w miejscu zbrodni.

Myślę: czy w jakikolwiek sposób miejsce to oznaczono?  Czy kogoś to obchodziło po wojnie?

Hohenbach, 1960 rok, zdjęcie Internet


 

               W Czerminie pod czereśnią, w upalny czerwcowy dzień opowiadałam Jacobsom, że czermińscy Żydzi mieli pecha. Mieszkali we wsi, gdzie była niemiecka kolonia. Było im trudniej. Niemieccy koloniści utworzyli V kolumnę. Zwalczali miejscowych, Żydów i Polaków. Chociaż zapewne nie wszyscy.

Podobno byli i tacy, którym to wszystko bardzo się nie podobało.

Ale to z Hohenbachu pochodzili niemieccy zbrodniarze: Rudolf Zimmermann i Oskar Jeck. Zimmermann, podczas nauki w mieleckim gimnazjum był spokojnym, nieśmiałym chłopcem, podczas wojny wykazał się wyjątkowym okrucieństwem. Własnymi rękami zamordował wielu ludzi, w tym swoich szkolnych kolegów.

Przodkowie Jacobsów urodzeni w Czerminie nosili nazwiska Storch i Schreck. Bardzo trudno znaleźć cokolwiek na ich temat. Czermin należał do gminy żydowskiej w Radomyślu Wielkim. Kilka dni przed wyjazdem z rodziną Jacobsów na prośbę kolegi z Będzina, poszukuję informacji o osobie urodzonej w Radomyślu, i już wiem, że nie zachowały się żadne dokumenty z radomyskiej gminy. Evan przysyła mi zdjęcie swoich przodków wykonane w Tarnowie (mieszkali w Czerminie, Mielcu, a potem zamieszkali w Wiedniu). Mówi mi, że nie przypuszcza aby mieszkali w Tarnowie, wydaje mu się, że może pojechali  tam żeby zrobić zdjęcie. Nie sądzę,   to byłoby trochę dziwne, aby chęć wykonania fotografii była pretekstem do  wyjazdu do Tarnowa, jeśli już, to została tam zrobiona przy okazji, przecież w Mielcu był dobry fotograf – August Jaderny.



Regina i Hersch, zdjęcie wykonano przed 1914 rokiem


W zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego znajduję dokument – sprawozdanie SS dotyczące wykorzystania broni w Czerminie. Między innymi ile i jaką amunicję wykorzystano do akcji przeciwko… Żydom. Przerażający dokument.


 Na stronie Centralnej Biblioteki Judaistycznej  odnajduję Gitel Hirschfeld urodzoną 29 maja 1912 roku w Czerminie (nie badałam jednak czy to jej nazwisko panieńskie, czy po mężu). Mieszkała w czasie wojny w Krakowie. Przypuszczam jednak, że było to nazwisko  po mężu. Znajduję informację, że 18 grudnia 1941 roku w Krakowie urodziła się Alma Hirschfeld, córka Izraela i Gitli z domu Fortgang (być może córka Gitli z Czermina).

zbiory ŻIH, centralna biblioteka judaistyczna


W kolekcji podań o wydanie dowodów osobistych znajdującej się w mieleckim Muzeum Historii Regionalnej, jest podanie urodzonej w Czerminie 1 lipca 1907 roku Ity  Perli Jochnowicz.

zbiory MHR w Mielcu


To wszystko co udaje mi się odnaleźć  na temat czermińskich Żydów. Czy to wszystko co po nich zostało? Mam nadzieję, że nie.

 

               Niemieccy koloniści opuszczają Czermin wraz z końcem wojny. W pamięci mieszkańców wsi pojawia się wspomnienie o zniszczeniu własności Niemców (szkoły, cmentarza, kościoła) przez Rosjan. Ale są też inne narracje, nieśmiało wspominające o zniszczeniu cmentarza przez Polaków.

Podobno potem, w latach 90. Polacy pracowali nad tym stan tego miejsca uległ poprawie. Jest też opowieść o Niemce ukrywającej się na cmentarzu, której pomagali Polacy, ale ostatecznie nakazali jej wyjechać ze wsi.

 

 

               Opuszczamy Czermin i kierujemy się do Mielca. Mijamy most na Wisłoce i już widać samolot z napisem Witamy w Mielcu. Evan oczywiście robi fotografię, ja opowiadam o fabryce samolotów i o obozie pracy, który powstał przy niej w marcu 1942 roku. Mijamy dom, w którym mieszkał Mosze Borger, pokazuję gościom ten budynek, bo o Mosze opowiadałam kiedy byliśmy w Czerminie, tam pada nazwisko Rochelle Saidel. Te historie się łączą.

 Na prawo park i muzeum, Jola mówi: Ładny park.

Wjeżdżamy do Rynku, Joli się bardzo podoba. Gościom chyba też. Jakiś czas potem Jola mówi, że jest zaskoczona jakim dużym miastem jest Mielec, jakim rozległym.

Prawie jak Tarnów.

Śmieje się i mówię, że jak pół Tarnowa. 

Parkujemy auto na parkingu, tym który znajduje się w miejscu mykwy. Pokazuję stary dom kryty papą, pamiętający czasy przedwojenne. Dla mnie jest absolutnie niezwykły.  Kiedy na niego patrzę, czuję się jakbym przeniosła się w czasie.

 Idziemy pod skwer im. Abby Fenichela, opowiadam o całej utalentowanej rodzinie, pokazuję domek na Wąskiej. Opowiadam też o pewnym zdarzeniu: kiedy kończę pisać swoją książkę o mieleckim cmentarzu, piszę fragment o synagodze. Wspominam Jisroela Fenichela, jednego z braci, który malował polichromie w synagogach. Na drugi dzień otwieram maila… a tam wiadomość od nieznanej osoby o imieniu Paul. Paul jest prawnukiem Jisroela. Nie mogę uwierzyć! Od Paula dostaje niezwykły dokument – ślubne zaproszenie z 1938 roku. Żenił się syn Jisroela – Pinkas.



Opowieść o tym nieprawdopodobnym mailu jest też odpowiedzią na pytanie Arlene w jaki sposób nawiązuję kontakt  z potomkami mieleckich Żydów. Bywa różnie, na ogół ich szukam, ale czasem to oni znajdują mnie.

Podchodzimy do pomnika upamiętniającego ofiary spalenia synagogi i do tablicy. Widzę, że zdjęcie synagogi i sama tablica budzą entuzjazm. Wtedy dociera do mnie ze zdwojoną siłą, jak ważną rzecz zrobiliśmy dwa lata temu, kiedy  ta tablica stanęła. Zresztą nigdy nie miałam wątpliwości, że zdjęcie synagogi powinno się znajdować właśnie w tym miejscu,   powinno przypominać…








 Potem spacerujemy ulicą Sandomierską, to właśnie tutaj przodek Jacobsów: Abraham Leib Storch prowadził swój biznes. Był chyba krawcem. Pokazuję dom rabinów, pokazuję moje ulubione przejście do Rynku, a potem wchodzimy na podwórko domu Haliny.  Znowu muszę użyć słowa ulubione. Ulubione moje. I nie tylko moje. Takie klimatyczne, takie nienowoczesne, takie pachnące przedwojennym czasem. Jakby ten czas zatrzymał się ...



 Opowiadam o rodzinie Salpeterów, która tutaj mieszkała, o Leibie uratowanym dzięki Schindlerowi (tego dnia dużo jest opowieści o mielczanach uratowanych dzięki Schindlerowi)3.



Pod tablicą poświęconą Akcji Reinhard opowiadam o wojennych losach żydowskich mielczan. Jeszcze w Czerminie Arlene pokazuje mi okładkę książki Rochelle Saidel i mówi, że autorka pisała o czymś nadzwyczajnym co wydarzyło się w Mielcu: Co to jest? O co jej chodziło? – pyta Arlene. Mówię, że o wszystkim opowiem kiedy będziemy w Mielcu. Opowiadam zatem o pierwszym wysiedleniu Żydów w ramach Akcji Reinhard na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Opowiadam o pierwszym mieście Judenfrei.  Opowiadam o moim mieście. Mielcu. Mówię, że jeszcze kilka lat temu w ogóle nie miałam o tym wszystkim pojęcia, że nikt o tym nie opowiadał, że szkoła milczała. Kręcą z niedowierzaniem głowami.

Przechodzimy pod kamienicę przed którą 9 marca 1942 roku odbywała się selekcja. Mała, wąska, ładna, niebieska kamieniczka.

 Proszę ich by usiedli na ławce. Opowiadam o tym jak wyglądał tamten straszny marcowy dzień. Jak było zimno, jak stali z tymi swoimi tobołkami…Jak część musieli zostawić. Jak potem poszli…Jak było im zimno i ciężko. Ilu po drodze zostało zamordowanych.

Im było zimno.

Nam jest gorąco, słońce mocno ogrzewa mielecki Rynek. Kilkadziesiąt lat po.

 Idziemy dalej. Pokazuję dom, w którym mieszkała rodzina Stroh, opowiadam o  Racheli, której Mielec tak dużo zawdzięcza. Pokazuję zdjęcie Racheli z lat 90. Jak stoi na balkonie swojego rodzinnego domu4.  Jacobsom podoba się balkon. Balustrada. Przyglądają się domom. Myślę, że czują tamten czas. Przedwojenny. Myślę, że próbują sobie wyobrazić swoich przodków.

Evan na wystawie pasmanterii zauważa emblemat Stali Mielec, pyta co to, czy to jakiś klub. Uśmiecham się. Opowiadam o Stali Mielec. Zapominam jak jest „mistrz” po angielsku. Mówię: master, Ben mnie poprawia: champion.

No jasne, champion.

Jest niedziela, sklep jest zamknięty, ale obiecuję Evanowi, że „załatwię” mu tę pamiątkę. Myślę, że nie tylko tę.

Jola zauważa kebabownię, którą tak skutecznie reklamował kilka dni temu na Facebooku Scott Genzer, potomek mieleckich Żydów (Scott poszedł tam a córką i przyjacielem zjeść  kebaba, a że lokal prowadzą Jemeńczycy, jego córka znająca język arabski, rozmawia z nimi po arabsku, dość niezwykła historia jak na Mielec).

Wchodzimy do lokalu, goście też chcą spróbować tak chwalonego przez Scotta kebaba. Czekamy na zamówienie, a Evan biega po Rynku i robi zdjęcia. Patrzę na niego przez szybę i uśmiecham się do siebie. Jakoś tak ciepło robi się na sercu, że ktoś jest tak zainteresowany Mielcem.

Wreszcie można jeść…

Smakowało.


Zdjęcie: Scott Genzer 


Idziemy jeszcze pod dom Verstandigów. Opowiadam krótko o historii rodziny. Mówię też, że to był pierwszy w Mielcu dom z kanalizacją. Lubię ten Rynek z tymi żydowskimi domami.  Mój kolega Stah mówi: Starówka – Żydówka.

Mam nadzieję, że i oni  ją polubili.

Czas jechać dalej. Kolejny przystanek to mogiła zbiorowa na Wspólnej. Widzę jakie wrażenie na gościach robi cała historia,  oglądają wszystkie pomniki. Słuchają uważnie, zadają pytania.





Czas na zasłużoną przerwę na kawę u Marii i Stanisława Wanatowiczów. Największe zainteresowanie budzi „miejscowy” żółw. Evan mówi, że nigdy nie widział żółwia na smyczy.

Maria podaje ciasto z rabarbarem i kawę. Swojsko. Domowo. Myślę, że to jest bardzo ważne. Takie zaproszenie do domu.

Stanisław pyta jakie zdjęcia chcą zobaczyć. Old town – pada odpowiedź. Wcale się nie dziwię, bo jak inaczej poczuć klimat tamtych lat… jak inaczej wyobrazić sobie swoich przodków w okolicznościach, w których przyszło im żyć.

Oglądana przez godzinę kolekcja zdjęć to  też mnóstwo pytań i ciekawość.

Żegnamy się.  Czas nagli. Jacobsowie nazajutrz jadą do Auschwitz i muszą wstać bardzo wcześnie.

Zostały nam jeszcze dwa cmentarze: Traugutta i Jadernych. Z dumą mogę pokazać drogowskaz wskazujący drogę na cmentarz. Bardzo marzyłam o tym, aby powstał. Nie wszystkim mielczanom to się podoba. Przeszkadza drogowskaz prowadzący na żydowski cmentarz.

Kiedy podjeżdżamy pod ogrodzenie i widzę jakie piękne kwiaty wyrosły tuż za nim, zdobywam się na głośny okrzyk zachwytu. Znowu z  dumą opowiadam o naszej drodze do doprowadzenia cmentarza do obecnego stanu. Opowiadam też o osobach spoczywających na nim. Dużo pytań, dużo odpowiedzi. Wszyscy dostają w prezencie moją książkę o cmentarzu, myślę, że będzie to dobra pamiątka po tym dniu i uzupełnienie wiadomości.






               Jeszcze Jadernych. Na chwilę wchodzimy też do Muzeum Historii Fotografii, do Jadernówki. To jest miejsce warte pokazania.

 Niestety służby miejskie nie dotarły jeszcze na cmentarz z tegorocznym koszeniem. Trochę mi wstyd i zastanawiam się czy prowadzić gości na cmentarz, czy odpuścić. Nie odpuszczam, bo to ważne miejsce w historii Mielca, a nie wiem czy oni kiedykolwiek tutaj wrócą.  Może już nie. Mieszkają przecież daleko.






Opowiadam o malowaniu ogrodzenia przez członków naszej Grupy Mayn Shtetele Mielec. Opowiadam o tym jak w latach 60. urządzono tu park, jak wybudowano pocztę na cmentarzu. Pokazuję pozostałości po ławkach. Widzę zdumienie.

 

Przedzieramy się przez wysoką trawę. Nie jest łatwo.

Trochę jak przedzieranie się przez niepamięć…  To trudne, ale  jednak trzeba i warto.

 

Warto było spędzić ten dzień z ludźmi, dla których ważne jest to, skąd pochodzili ich przodkowie.

Wyjeżdżamy z Mielca. Żegna nas  napis na samolocie: do zobaczenia. Evan robi zdjęcie.

Kto wie…. Kilka do po wizycie w Mielcu, Evan pisze mi, że będzie chciał wrócić do Polski.




Tarnów, 24 czerwca 2025 roku

Tekst: Izabela Sekulska

Zdjęcia: Jolanta Kozioł https://eltours.com/

 Izabela Sekulska 

iskabelamalecka@gmail.com

Dziękuję  Evanowi Jacobsowi za zgodę na napisanie tego tekstu i wykorzystanie zdjęć i materiałów z rodzinnej kolekcji. Dziekuję za pomoc Aronowi Halberstamowi.

Wizyta miała miejsce 15 czerwca 2025 roku.


SUPLEMENT

26 czerwca 2025 roku


Jest pierwszy odzew.

Alma rzeczywiście była córką Gitli z Czermina.

Poza tym dostałam mnóstwo dokumentów dotyczących Żydów z Czermina.

Będę uzupełniać tekst.


28 czerwca 2025 roku

Po raz kolejny przekonałam się jak skuteczne mogą być ogłoszenia zostawione w sieci. Kiedy proszę o odezw, jeśli chodzi o czermińskich Żydów, piszą do mnie dwie osoby.

Jedna z nich przysyła mi najpierw potwierdzenie faktu, że Alma urodzona w Krakowie, był córką Gitli z Czermina, druga przysyła swoje wspomnienie z rodzinnej wsi, którą jst Czermin. Po kilku godzinach dostaję dodatkowe informacje.


akt ślubu Gitli i Izraela 

Alma urodziła się w szpitalu żydowskim w Krakowie, jej rodzicami byli Izrael syn Mendla Hirschfelda i Idesy Himel urodzony 9 września 1913 roku (mieszkali w Podgórzu, matką była Gitel Fortgang urodzona 29 maja w Czerminie, córka Gabryela Fortfanga i Chai z domu Spira.

Grażyna, która urodziła się w Czerminie wspomina: 

Być może przedszkole do którego chodziłam, to był żydowski dom. On był podzielony wzdłuż, z przodu było przedszkole, a z drugej strony tego budynku był dom, w którym mieszkała pani Getinger, nie wiem czy dobrze zapamiętałam nazwisko. Z jednej strony tego domu bardzo dziwny dom i tam chyba była bożnica, z drugiej też taki charakterstyczny dom. To było zaraz obok pomnika obok, którego byliście.

To jest naprzeciwko domu pogrzebowego.

Próbowałam się czegoś dowiedzieć o Żydach w Czerminie, ale nikt nic nie mówił. O Niemcach tak, ale o Żydach nie.


Ale ja już wiem, wiem znacznie więcej o czermińskich Żydach niż spodziewałam się dowiedzieć...


Oto zapisy z Krakowskiej Izby Przemysłowej - Handlowej (zachowałam oryginalną pisownię imion i nazwisk):


Raska Sambor - zajmowała się krawiectwem damskim, Schyja Sambor (być może jej mąż) posiadał kram towarów mieszkanych i bławatnych, Markus Apfelbaum urodzony w 1887 roku w Woli Zdakowskiej prowadził kram towarów mieszanych i bławatnych, mieszkał w Czerminie pod numerem 129, zapis pochodzi z 12 września 1932 roku, Jakób Wiensenfeld uordzony w Piątkowcu w 1893 roku, mieszkał w Czerminie pod numerem 168 w 1927 roku,  handlował bydłem i cielętami, miał również kram towarów mieszanych,  wg zapisu z 21 kwietnia 1936 roku mieszkał w Czerminie pod numerem 175,  Berl Kohane urodzony w 1862 roku w Izbiskach, zapis pochodzi z 4 sierpnia 1931 roku, zajęcie: wymiana zboża na mąkę, Bernard Messinger był krawcem, Kiwa Messinger również był krawcem, Mojżesz Mendel Spiza urodzony w 1868 roku w Tarnobrzegu, handlował towarami bławatnymi, zapis pochodzi z 18 marca 1928 roku, Mojżesz Spierer prowadził handel towarów bławatnych, Hirsch Storch urodzony w 1892 roku w Czerminie, rzeźnik, zapis pochodzi z 15 maja 1924 roku, Markus Storch kramarstwo drobne i sprzedaż towarów spożywczych w tym soli, Ryfka Stroch kramarstwo towarów mieszanych i bławatnych, Rudolf Weinbrenner mieszkał w Czerminie pod numerem 12, urodozny w 1898 roku w powiecie Nowy Targ, był masarzem, zapis pochodzi z 31 lipca 1926 roku, Jakób (nazwisko nieczytelne, prawdpodobnie Guc, Gerc lub Gross) mieszkał w Czerminie pod numerem 160, urodzony w 1886 roku w Stryju, był kowalem, Izak Wiesenfeld zamieszkały w Czerminie Kolonii numer domu 159, urodzony w 1856 roku w Piątkowcu, zajęcie: urąb mięsa w jatce, zapis pochodzi z 1930 roku.





Ale to nie wszystko, niespodziankę dostaję również od Evana. To wspomnienia jego kuzynki Pauli Schreck, urodzonej w 1905 roku w Czerminie.


Paulina Schreck


Moi rodzice osiedlili się w Czerminie po ślubie w Tarnowie, w którym mieszkaliśmy do początku I wojny światowej, w sierpniu 1914 r. Następnie przeprowadziliśmy się do Wiednia. Kiedy Hitler wkroczył do Austrii w marcu 1938 r., nasze życie się zmieniło, mieliśmy mnóstwo zmartwień. Byliśmy tymi błogosławionymi, ponieważ wszyscy mogliśmy wyjechać. Moim rodzicom udało się wyjechać do Argentyny w maju 1940 r., mój brat już tam był i udało mu się zdobyć dla nich wizy. Byli tymi błogosławionymi, ponieważ mogli opuścić Europę. Mieli wielkie szczęście, że tam dotarli, ponieważ statek zatonął w drodze powrotnej do Triestu we Włoszech. 


Czermin to wieś położona 12 km od Mielca (przed II wojną światową nazywanego Mielitz, tak brzmi nazwa Mielca po żydowsku -I.S.). Aby tam dotrzeć, trzeba było jechać wozem konnym. Zajmowało to godzinę lub więcej i nie było zbyt wygodne. Około 12 rodzin osiedliło się tam, w samym centrum rozległej wsi. Jeden z Żydów  był szewcem, był mleczarz, krawiec, rzeźnik,  był sklep z narzędziami, karczma i dwóch sklepikarzy. 

Był tam dom modlitwy. Był oczywiście również kościół, plebania, szkoła. W niedzielę przychodzili się modlić Polacy i robili zakupy; to samo robili Niemcy.


Moi dziadkowie byli jednymi ze sklepikarzy, moja babcia  sprzedawała materiały na męską i damską odzież, tekstylia itp., a także niektóre artykuły spożywcze. Zatrudniała również krawcową, mój dziadek był rolnikiem. Posiadał dużo ziemi, którą sam uprawiał. Do zbiorów zatrudniał ludzi. Mieli służącą.


Niektórzy Żydzi mieszkali w dobrze zbudowanych, parterowych domach, w zabudowie bliźniaczej, wliczając dziadków. Ich dom został zbudowany w 1906 roku, data wyryta była na jednej ze ścian. Mieszkali na dole,  mieli 2 pokoje, dużą kuchnię-piwnicę i tak zwany sklep, który był dużym pokojem frontowym, z wejściem od ulicy. Na górze znajdowało się pomieszczenie na  Pesach, które było ładnie umeblowane,  sypialnia, jadalnia, z balkonem, salon i kuchnia. To były  pokoje, które zajmowaliśmy podczas naszych letnich wakacji. Kuchnia była zamknięta. Była też kuczka 5, z której wchodziło się na strych.


Jako dzieci byliśmy tam dość często i świetnie się bawiliśmy, szczególnie w czasie zbiorów. Nie było bieżącej wody, prądu, tylko lampy naftowe i świece, nie było toalety w środku; ale była pompa wodna w kuchni i studnia wodna na zewnątrz domu oraz kuchnia opalana drewnem. Nawet ze wszystkimi tymi niedogodnościami zawsze czekaliśmy na spędzenie tam lipca, sierpnia. Z Wiednia jechaliśmy tam szlakiem, była to dość długa podróż z noclegiem i w tamtych czasach nie było to zbyt wygodne. Nasz dziadek czekał na nas swoim koniem i wozem (przypuszczam, że czekał na dworcu kolejowym w Mielcu -I.S.).








Wiadomości dodatkowe:

Nazwisko Storch było popularnym nazwiskiem w Mielcu i okolicach.

W książce Andrzeja Krempy Sztetl Mielec znajduje się wzmianka o Markusie Storch, który w 1876 roku zasiadał w Radzie Gminnej w Mielcu.

W Borowej, w Lesie Pławskim  w 1942 roku zginęli: Abraham Storch, Joachim Storch, Wolf Storch (nie wiem skąd pochodzili).

W Spisie Żydów z Mielca sporządzonym przez Judenrat w Mielcu w sierpniu 1940 roku są dwie osoby o nazwisku Storch : Hena Storch z domu Brenner (urodzona 20 marca 1901 roku) i jej mąż Leib (urodzony  15 maja 1899 roku). Obydwoje zginęli w czasie wojny, Leib w obozie w Pustkowie. Leib był furmanem i rolnikiem, mieszkali na ulicy Kościuszki w Mielcu.


Ponadto na listach osób wywiezionych znajdują się następujące osoby o nazwisku Storch (nie wiem skąd pochodziły)

 Na liście  wywiezionych do Sosnowicy są:

 Laja Storch   urodzona 22 grudzień 1922 rok

 Chaja Storch   w 1898

 Feiga Storch   w urodzona w 1925 roku

 

Na liście osób wywiezionych do   Dubienki są:

Mendel Storch urodzony w 1886 roku

Sofia Storch urodzona w 1887 roku

Bronia Storch urodzona w 1897 roku

Gerda Storch urodzona w 1922 roku

Wiktor Storch urodzony w 1931 roku

Anna Storch urodzona w 1900 roku

Matylda  Storch urodzona w 1929 roku

Berta Storch urodzona w 1923 roku

Cesia Storch urodzona w 1925 roku

Józef Storch urodzony w 1934 roku


Nie znalazłam żadnych wzmianek o osobach o nazwisku Schreck.

 



Przypisy:

1 cytat pochodzi z artykułu Jacka Skrzypka „Pamięć” relacji polsko-niemieckich. Przykład wsi Czermin

2 Spis rodzin  żydowskich wysiedlonych z Czermina przez Niemców w 1941 roku, w nawiasach podaję liczbę osób z danej rodziny, które zostały wysiedlone

Markus Apfelbaum (5 osób) – zamieszkał w Otałęży (cała jego rodzina znajduje się na liście osób wywiezionych z mieleckiego lotniska do Cieszanowa, Niemcy zgromadzili w marcu 1942 roku całą ludność żydowską z Mielca i okolic na lotnisku i wysyłali na teren dystryktu lubelskiego, a stamtąd do obozów zagłady w Bełżcu, Sobiborze, Majdanku i Treblince)

Rodzina Apfelbaum

Markus – urodzony w 1887 roku

Chaja – urodzona w 1899 roku

Pesia – urodzona w 1921 roku

Fajga urodzona w 1933 roku

Moses urodzony w 1937 roku

 

Josef Chrząszcz (2 osoby) – jego nazwisko znajduje się na liście wywiezionych do Cieszanowa – rok urodzenia 1878, jest też nazwisko Cypy Chrząszcz urodzonej w 1939 roku.

Chaskiel Furstenzelt (6 osób) – zamieszkał w Radomyślu Wielkim

Chana Kochane (1 osoba)

Berl Messinger (4 osoby)

Kiwa Messinger (6 osób) – ich nazwiska znajdują się na liście osób wywiezionych do Cieszanowa

Rodzina Messinger:

Kiwa urodzony w 1880 roku

Regina urodzona w 1885 roku

Rozalia urodzona w 1910 roku

Mendel urodzony w 1908 roku

Rachela urodzona w 1914 roku

Mala urodzona w 1920 roku

Leib Rosenbluth (4 osoby)

 Hersch Storch  (6 osób) – zamieszkał w Otałęży, jego nazwisko znajduje się na liście osób wywiezionych do Cieszanowa

Rodzina Storch

Hersch urodzony w 1892 roku

Schendla urodzona w 1898 roku

Hania urodzona w 1923 roku

 Feiga urodzona w 1931 roku

 Gizela – bez daty urodzenia

Reschka Sambor (1 osoba)

Wiesenfeld Jakob (5 osób) – wysiedlony ze swojego domu, ale dalej mieszkał w Czerminie, może u jakiejś polskiej rodziny, osoba o tym nazwisku znajduje się na liście osób wywiezionych do Międzyrzeca

Izrael Ladner (5 osób)

Ryfka Storch – zamieszkała w Mielcu, przy Rynku

Takie nazwisko znajduje się na liście osób wywiezionych do Dubienki.

Ryfka Storch urodzona w 1870 roku.

3 Leib (Leon) Salpeter urodzony w Mielcu, farmaceuta, uratowany przez Oskara Schindlera, więcej w tekście:

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2024/04/twarze-mieleckiego-sztetla-leib-leon.html

4 o Racheli Sussman z domu Stroh i jej rodzinie  można przeczytać w tym tekście:

 

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2023/03/twarze-mieleckiego-sztetla-rodzina-stroh.html

5 kuczka - szałas budowany w święto Sukkot, także altanka lub drewniany ganek z otwieranym dachem, Żydzi ortodoksyjni mieszkają w szałasie przez cały czas trwania święta Sukkot

 

 

 

 

 

Korzystałam z:

Andrzej Krempa Sztetl Mielec Z Historii Mieleckich Żydów

Andrzej Potocki Żydzi w Podkarpackiem

Jacek Skrzypek „Pamięć” relacji polsko-niemieckich. Przykład wsi Czermin, Zeszyty naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, Prace etnograficzne 2016, tom 44

https://ejournals.eu/czasopismo/prace-etnograficzne/artykul/pamiec-relacji-polsko-niemieckich-przyklad-wsi-czermin

 Lista rolników wysiedlonych w powiecie mieleckim w 1941 roku (zbiory ŻIH)

Listy osób wysiedlonych z Mielca (zbiory ŻIH)

Rejestr Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Rzeszowie

 Opracowanie Dalej jest noc ( powiat Dębica)

Wspomnień Ity Hollander z domu Rosenbaum

Kolekcji podań o wydanie dowodów osobistych, zbiory MHR w Mielcu

Zbiorów Centralnej Biblioteki Judaistycznej

 Spisu Żydów sporządzonego przez Radę Żydów w 1940 roku - AP Rzeszów.

 


 

 





zdjęcie: Centralna biblioteka judaistyczna 

sobota, 17 maja 2025

Stolpersteiny dla Horowitzów

 

zdjęcie pochodzi ze strony: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Stolperstein_Stuttgart,_Neckarstra%C3%9Fe_172,_David_und_Regina_Horowitz.jpg


Równie poruszająca była śmierć pana Horowitza, uchodźcy przez Zbąszyń, który od wielu lat mieszkał w Niemczech i wrócił do Mielca wraz z urodzoną w Niemczech córką. Horowitz był inteligentnym i postępowym mężczyzną w średnim wieku, pochodzącym z rodziny rabinicznej. Z siwą brodą, przystrzyżoną na niemiecki sposób, szedł na egzekucję, a za nim cicho szła jego elegancka córka, wówczas dwudziestokilkuletnia. Zgodnie z ówczesną modą nosiła białą rękawiczkę na lewej dłoni, drugą trzymając w tej samej dłoni. Gdy Niemcy zastrzelili jej ojca, zwróciła się do nich i poprosiła, żeby zastrzelili także ją. Z dużej odległości Niemiec strzelił jej w klatkę piersiową. Zanim umarła, podziękowała mu i w teatralnym geście rzuciła mu swoją zakrwawioną białą rękawiczkę”.1

 

               Wszystko zaczęło się od tego fragmentu przeczytanego przeze mnie w książce Marka Verstandiga I rest my case.

Chciałam poznać imiona osób o których wspomina Mark. Chciałam dopisać te imiona, nazwiska do listy ofiar, którą tworzę.

Ilu było w Mielcu zbąszyńskich uchodźców? Wiedziałam o dwóch rodzinach: Geminderów i Weidlingów. Przeszukałam Spis Żydów z 1940 roku. Znalazłam innych wysiedleńców: wysiedloną z Berlina Sarę Honig, wysiedlonych z Niemiec Arona Chaima Goldberga, Israela Pomeranza i jego żonę Esterę,  Chaima Judę Padawera i jego żonę Reizlę Itę, Markusa Schreibera. Na pewno było ich więcej, tylko zabrakło w Spisie stoswnego zapisu. Osób wysiedlonych z innych miejsc (np. Tarnobrzega, Krakowa, Kalisza, Ulanowa itd) było w Mielcu w czasie wojny sporo.

W  marcu 1938 roku polski Sejm uchwalił ustawę pozbawiającą polskich Żydów mieszkających w Niemczech polskiego obywatelstwa.  Konsekwencją tego był tzw. Polenaktion. 26 października 1938 roku R. Heydrich wydał zarządzenie na mocy, którego wszyscy polscy Żydzi zostali z Niemiec wydaleni. Wydalono 17 tysięcy polskich Żydów. 8 tysięcy przetransportowano do Zbąszynia, gdzie utworzono dla nich obóz przejściowy. Mogli ze sobą zabrać 10 marek i trochę odzieży.

W piątek 27 października  1938 roku policja zapukała do drzwi wybranych osób i rodzin.  Ludzie byli zabierani z łóżek, a potem  kierowani  na najbliższy komisariat, a po wylegitymowaniu prowadzono ich do punktu zbiorczego ( były to dworce, hale sportowe, stadiony, sale koncertowe). Wyjeżdżali pociągami osobowymi w kierunku granicy polsko-niemieckiej. Jeśli ktoś zabrał ze sobą więcej gotówki niż wspomniane już 10 marek, był surowo karany. Wiele osób zostało odseparowanych od swoich rodzin – żon, mężów, dzieci, bliższych i dalszych krewnych, którym udało się pozostać w Niemczech, albo w momencie akcji przebywali poza miejscem zamieszkania.

Losy emigracyjne większości polskich Żydów w Niemczech wyglądały podobnie –  emigracja zarobkowa miała być tymczasowa, ale z biegiem czasu przekształciła się w stały pobyt. W Berlinie mieszkało  ogółem 43,8 tys. Żydów nie posiadających niemieckiego obywatelstwa, w tym 17,4 tys. z obywatelstwem polskim (na podstawie ustawy z 20 stycznia 1920 r. polskie obywatelstwo przysługiwało osobom, które urodziły się w jednym z trzech zaborów: pruskim, austriackim i rosyjskim). Byli w tej  grupie  ludzie dysponujący znaczącym majątkiem (dorobili się go jeszcze w Polsce, bądź już na miejscu),  ale najwięcej było osób biednych. Byli to drobni przedsiębiorcy (rzemieślnicy i kupcy) i robotnicy (zatrudnieni głównie w górnictwie czy przemyśle). 

W oczach znacznej części Żydów niemieckich uchodzili za Ostjuden, traktowano ich z wyższością i lekceważeniem, pomimo tego, że podejmowali wysiłki asymilacyjne.

Dlaczego polskie władze podjęły kontrowersyjną ustawę? Od 1933 roku sytuacja Żydów w Niemczech znacznie się pogorszyła. Polski rząd obawiał się fali uchodzców, pozbawiając polskich Żydów mieszkających w Niemczech obywatelstwa, mówiąc kolokwialnie chciał pozbyć sie kłopotu.

W myśl tej ustawy pozbawiony obywatelstwa mógł być ten, kto:

  1. działał za granicą na szkodę Państwa Polskiego lub;
  2. przebywając nieprzerwanie za granicą co najmniej przez lat 5 po powstaniu Państwa Polskiego, utracił łączność z państwowością polską lub;
  3. przebywając za granicą, nie powrócił do Polski w oznaczonym terminie na wezwanie urzędu zagranicznego Rzeczpospolitej Polski.
Uchodźcy w Zbąszyniu. Zdjęcie Narodowe Archiwum Cyfrowe 



Co z naszymi Horowitzami?

    Zaczęłam zatem poszukiwać na listach dostępnych w Internecie (Bundesarchive, IPN) wydalonych z Niemiec Żydów o nazwisku Horowitz. Nie trafiłam na nikogo urodzonego w Mielcu. W Spisie Żydów sporządzonym przez Judenrat, znalazłam kilka rodzin o tym nazwisku, ale bez adnotacji „wysiedleni z Niemiec”. Przeglądnęłam więc podania o wydanie dowodów osobistych (zachowało się kilkaset takich podań, które znajdują się w zbiorach Muzeum Historii Regionalnej w Mielcu). Znalazłam Reginę Horowitz urodzoną w Monachium. Byłam pewna, że to dobry trop. Krótkie poszukiwania i miałam potwierdzenie, że Regina Horowitz urodzona  20 stycznia 1906 roku (co zgadzało się z danymi z podania o wydanie dowodu osobistego) została w 1938 roku wydalona z Niemiec.

zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Historii Regionalnej w Mielcu



Reginę, jej tatę Dawida (urodzonego 20 lipca 1874 roku), brata Jakuba (urodzonego 6 czerwca 1908 roku) i mamę Chanę (urodzoną 22 listopada 1877 roku) znalazłam w Spisie Żydów. W 1940 roku mieszkali  w Mielcu przy ulicy Mickiewicza.

Byłam pewna, że znalazłam Horowitzów o których pisał Verstandig. Stanisław Wanatowicz przysłał mi informację o tym, że Dawid mieszkał przed wojną w Stuttgarcie, a przed jego domem położono tzw. stolpersteiny2.

Stolpersteine” w języku niemieckim oznacza „kamienie, o które się potykamy”. Można je nazwać pomnikami dla ofiar nazizmu. Są wmurowane w chodnik przed domem, który był  ostatnim miejscem zamieszkania ofiar. Betonowe kostki o wymiarach 10 na 10 cm są pokryte mosiężną płytką, na której wyryte jest imię, nazwisko, data urodzin i śmierci oraz jej miejsce.

Idea jest bardzo prosta i budzi ogromne emocje, o czym przekonał się ten, kto spotkał przypadkiem na swojej drodze taki kamień, zatrzymał się i pochylił nad losem konkretnej osoby, czasem nawet całej rodziny. W tym tkwi siła projektu: każda kostka to człowiek, a my stoimy przed jego domem, który musiał opuścić, przeważnie zostając zesłanym na śmierć3.

 Fragment tekstu  przesłany mi przez S. Wanatowicza budził  jednak wątpliwości, czy Regina i Dawid są osobami, których poszukuję:

W 1941 roku David Horowitz został zmuszony do przeprowadzki do tzw. „Judenhausu” (Domu Żydowskiego) przy Hohenheimer Straße 22 – budynku przeznaczonego przez nazistów na przymusowe osiedlanie ludności żydowskiej. Regina była tam również zameldowana, ale możliwe, że mieszkała gdzie indziej.

1 grudnia 1941 roku David i Regina Horowitz zostali deportowani do Rygi (Łotwa) pierwszym dużym transportem z Badenii i Wirtembergii. Wśród 1020 deportowanych osób była także matka Sophie Scholl – Inge Aicher-Scholl wspomina o tym w swojej książce.

Według niemieckiej administracji okupacyjnej i późniejszych relacji, deportowani zostali najprawdopodobniej rozstrzelani niedługo po przyjeździe albo zamordowani w obozie koncentracyjnym.

Na pamiątkę tej rodziny położono dwa kamienie pamięci Stolpersteine przed ich dawnym domem przy Neckarstraße 172.

Coś mi się tutaj nie zgadzało, bo przecież w 1940 roku na pewno byli w Polsce. Czyżby wrócili do Niemiec? Czy w 1941 roku to było w ogóle możliwe? A może dlatego składali podanie o wydanie dowodów osobistych? (bo i Dawid je złożył).

zdjęcie pochodzi z kolekcji Muzeum Historii Regionalnej w Mielcu


Jednak inny fragment znaleziony w Internecie na stronie poświęconej osobom upamiętnionym stolpersteinami w Niemczech,  wygląda tak:

David Horowitz urodził się 22 lipca 1874 r. w Mielze, wówczas części Austrii, obecnie Mielcu, w południowo-wschodniej Polsce. Zanim przybył do Stuttgartu, urodziły mu się dwie córki: Martha (22 lutego 1899 r.) i Regina (20 stycznia 1906 r.). Martha wyszła za mąż za członka rodziny Wolffów w Strasburgu; Nic nie wiadomo o jej dalszych losach. Regina mieszkała z ojcem przy Neckarstrasse 172.

Od 1933 roku byli poddawani coraz większym represjom jako „nie-Aryjczycy”. Gdy w październiku 1938 r. niemieccy Żydzi musieli oddać swoje paszporty, Stuttgart opuściła zaledwie jedna czwarta byłej ludności żydowskiej. David i Regina Horowitz byli obywatelami polskimi od 1918 roku. Zostali więc deportowani do Polski 28 października 1938 roku.

1 września 1939 roku Wehrmacht wkroczył do zachodniej Polski. 17 września Armia Czerwona zajęła wschód kraju. Rzesza Niemiecka i Związek Radziecki podzieliły Polskę między siebie. Nie wiemy, czy David i Regina Horowitz padli ofiarą rozstrzelań niemieckiej policji i SS w zachodniej części Polski, czy we wschodniej części po inwazji Wehrmachtu. Oboje zmarli w 1941 roku.

Nie wiem skąd osoba zamieszczająca informację posiadała dane  o śmierci w 1941 roku. Myślę jednak, że nie są to informacje poprawne i że to właśnie o Reginie i Dawidzie wspominał Mark Verstandig. Na stronie IPN straty widnieje informacja o śmierci Dawida Horowitza 9 marca 1942 roku (co prawda i tutaj jest pewna nieścisłość - wiek zamordowanego określony na 58 lat, ale ta baza danach opiera się często na powojennych zeznaniach świadków, a ci nie zawsze znali właściwy wiek zamordowanej osoby, często byli to ich sąsiedzi, dalecy znajomi, stąd relacje świadków często obarczone są ryzkiem błędu).

Jeśli chodzi o wspomnienie Marka, określa on wiek kobiety na dwiadzieścia kilka lat, a Regina Horowitz była zdecydowanie starsza (należy jednak wziąć pod uwagę, że pisał swoje wspomnienia kilkadziesiąt lat po wojnie, poza tym Regina mogła wyglądać w jego oczach bardzo młodo i chyba tak było, na co wskazuje zdjęcie wykonane w 1941 roku, Mark nie był też świadkiem wydarzenia, nie było go wówczas w Mielcu, najprawdpodobniej opowiedziała mu o tym jego późniejsza żona Frieda). Zgadza się jednak opis wyglądu zastrzelonego Horowitza z zachowanym zdjęciem.

 

    Jedno  na pewno nie ulega wątpliwości – Dawid i Regina są jak dotąd jedynymi znanymi mi osobami związanymi z Mielcem, które zostały upamiętnione stolpersteinami.

Pierwszego dnia wojny złożyłem wniosek o zwolnienie ze służby wojskowej jako zarządca Sadkowej Góry. Świeżo zebrane zboże należało wymłócić. Pod koniec września zaczynaliśmy wykopywać ziemniaki i buraki. Następnie pola należało zaorać i obsiać, co przyczyniało się do wysiłku wojennego, ponieważ zarówno ludność cywilna, jak i armia na odległych frontach potrzebowały pożywienia. Urzędnicy w starostwie dali mi do zrozumienia, że ​​trzeba ich także wyżywić, sam starosta nalegał, abym bezzwłocznie zajął się produkcją w Sadkowej Górze.

 W Mielcu zapanował szał. Zarówno Żydzi, jak i nie-Żydzi gorączkowo zaklejali szpary w ramach okiennych, aby zapobiec atakom gazowym. Frieda postanowiła całkowicie uszczelnić jedno pomieszczenie w swoim domu. Horowitz, stary Żyd, który był uchodźcą z Niemiec przez Zbąszyń, po prostu stał na ulicy i cynicznie kiwał głową. W polskich wiadomościach radiowych podawano, że polskie samoloty zbombardowały Berlin i że nic nie jest w stanie powstrzymać marszu polskiej kawalerii na Berlin. Co kilka minut radio nadawało ostrzeżenie o ataku niemieckich samolotów, po czym następował sygnał odwołania alarmu. Jak udało się to zrobić, pozostawało zagadką, ponieważ audycja nadawana była z Warszawy. Ostrzeżeniom towarzyszył odgłos bombardowania. Odpowiedzią na tę zagadkę było to, że Niemcy mieli całkowitą kontrolę nad przestrzenią4.


"Stary Żyd Horowitz" zanim wydalono go z Niemiec, widział zapewne niejedno i wiedział co nadchodzi...


Projekt umieszczania stolpersteinów pozwala upamiętniać zwykłych ludzi, którzy raczej nigdy nie doczekają  się pomnika.

Dawid i Regina mają swoje kamienie pamięci w Niemczech. Pamiętajmy o nich również w Mielcu. Po to powstał ten tekst.


Izabela Sekulska

Dziękuję Stanisławowi Wanatowiczowi za współpracę przy szukaniu informacji o rodzinie Horowitz i odnalezienie informacji dot. położenia stolpersteinów.


Ten tekst opowiada o Polenaktion. Warto się z nim zapoznać:


https://www.jhi.pl/artykuly/polenaktion-28-29-pazdziernika-1938-r,7346

 


Przypisy:

1 Mark Verstandig, I rest my case

2 Stolperstein – określenie pomników poszczególnych ofiar nazizmu, mających postać osadzonych w bruku betonowych kostek brukowych z mosiężną tabliczką, z wyrytym na niej nazwiskiem upamiętnionej osoby, datami jej urodzin i śmierci oraz informacją o losie, jaki ją spotkał. Koncepcję upamiętnienia ofiar reżimu nazistowskiego, a więc nie tylko Żydów, ale też homoseksualistów, Romów i Sinti oraz innych represjonowanych grup, stworzył niemiecki artysta Gunter Demnig w latach 90. XX w.  (Wikipedia).

3 fragment pochodzi ze strony https://openheim.org/pl/aktualnosci/stolpersteine-czyli-o-pamieci-ktora-mozna-sie-potknac/

4 Mark Verstandig, I rest my case

 

Korzystałam z:

AP Rzeszów Spis Żydów w Mielcu sporządzony przez Radę Żydowską (Judenrat) 15 sierpnia 1940 (i 2 raporty o stanie zatrudnienia) zespół 752 sygn. 117

Verstandig Mark: I rest my case, Northwesteren Univestity Press 2002.

https://straty.pl/szukaj-mrk.php

https://www.stolpersteine-stuttgart.de/biografien/regina-und-david-horowitz-neckarstr-172/

https://www.bundesarchiv.de/gedenkbuch/?asc=true&page=9&pr=10&sort=PERSONIDENTIFIKATION

https://openheim.org/pl/aktualnosci/stolpersteine-czyli-o-pamieci-ktora-mozna-sie-potknac/

https://www.jhi.pl/artykuly/polenaktion-28-29-pazdziernika-1938-r,7346

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Historia jednego dnia (w Mielcu i Czerminie)

  Jesteście po raz pierwszy w Polsce? – zapytałam i usłyszałam odpowiedź twierdzącą. Dlaczego chcieliście tutaj przyjechać? – drążę. Pod...