Archiwum bloga

czwartek, 9 stycznia 2025

Joseph Gottdenker - syn Biny i Bendeta z Mielca, ocalały z Holocaustu.

 

Joe Gottdenker, zdjęcie pochodzi ze strony: https://memoirs.azrielifoundation.org/exhibits/sustaining-memories/joe-gottdenker/





Joe w czasie wojny, zdjęcie pochodzi ze strony: https://memoirs.azrielifoundation.org/exhibits/sustaining-memories/joe-gottdenker/


Joe obecnie, zdjęcie pochodzi z archiwum prywatnego Joe Gottdenkera



Śliczny jasnowłosy chłopiec i dojrzały siwowłosy mężczyzna.

 

Dwa zdjęcia, całkiem odmienne czasy, ale ten sam Joe, w czasie wojny po prostu Józek.

Ze zdjęcia wykonanego w trudnym wojennym okresie, patrzy na nas chłopiec nieco wystraszony, bardzo odświętnie ubrany.  Może zdziwiła go obecność fotografa? Nie było to coś, co zdarzało się codziennie. Zwłaszcza w czasie wojny.

Na zdjęciu wykonanym po latach, widzimy dojrzałego mężczyznę, niezwykle elegancko ubranego. Jest zamyślony. Jakby spoglądał w swoją niełatwą przeszłość.

Joseph Gottdenker nie urodził się w Mielcu, chociaż tutaj przy ulicy Kościuszki mieszkali jego rodzice.  Mama Joe urodziła się w  Mielcu, a tata w Hołyniu, w dzisiejszej Ukrainie. Jeszcze do wczoraj byłam pewna, że Bina1 i Bendet2 znaleźli się w grupie mielczan, która została ostrzeżona o planowanej przez Niemców deportacji i że na dzień przed tym dramatycznym  dniem Bina uciekła do Sandomierza. Taki był przekaz.

Musiało być jednak inaczej. Bendet 9 marca 1942 roku znalazł się w grupie 110 mężczyzn skierowanych do obozu pracy przy zakładach lotniczych w Mielcu.

Binę odnalazłam na liście osób wywiezionych do Dubienki. Figuruje tam pod drugim imieniem: Serla. Jej brat Dawid, twierdził, że Bina uciekła z pociągu do Treblinki, że matka kazała jej wysiąść w Sandomierzu. Wątpliwe jest  by był to pociąg do Treblinki,  by taka ucieczka była możliwa. Zresztą mielczanie nie jechali od razu do Treblinki.  To fragment relacji Berty Lichitg, ocalałej mielczanki, która po wojnie była sekretarzem Powiatowego Komitetu Żydowskiego w Mielcu i pracowniczką Żydowskiej Komisji Historycznej:

W Dubience Judenrat zajął się serdecznie przybyłymi, od razu dostali coś ciepłego do picia i dla dzieci, każdy otrzymał mieszkanie. Cóż z tego kiedy była straszna drożyzna na ówczesny czas, bochenek razowego chleba, pól na pół z piekarni 16-20 zł, trudno było o drzewo i wszelkie artykuły żywnościowe. Głównym pożywieniem były ziemniaki, groch i pencak. Niektórzy próbowali handlować. Mantel mąką, jajkami, Springut drzewem i inni jeszcze, ale nie było u kogo kupować większych ilości towaru. Co kilka dni zjeżdżali oprawcy z Borchuska, Chełmu, każdy przyjazd kosztował kilka ofiar w ludziach. Judenrat znowu ponosił koszta w naturze.

Ogłoszono uliczną, rejestrację do robót i obozów, Żydzi mieleccy spodziewali się wciąż cudów, więc chcieli być bliżej domu, toteż codziennie wyjeżdżały pojedyncze osoby. Na wieść o rejestracji wyjechało dużo osób, między innymi Gottdenekerowa do Sandomierza, Sala Cytryn do Przemyśla. Dwie Cytrynówny wyjechały i zginęły w Chełmie, dwie Trompeterówny do Połańca, dwie Jochnowiczówne szły nawet pieszo i wiele innych, aby zaś uniknąć obozu.

Ten fragment relacji wskazuje na to, że Bina mogła uciec z Dubienki do Sandomierza.

Chyba, że Berta Lichtig nie miała na myśli Biny Gottdenker.



 Bina  była w ciąży.  Latem 1942 roku  a dokładnie 13 sierpnia, urodziła syna Józefa. Jej ojciec nosił imiona Chaim Josef (Józef), ale wydaje mi się, że używał drugiego imienia i że to o jego śmierci w hrubieszowskim szpitalu wspomina w swojej powojennej relacji Berta Lichtig. Może Bina wiedziała o śmierci ojca i dlatego nazwała syna imieniem Józef? (w tradycji żydowskiej nie nadaje się dzieciom imion żyjących krewnych, ale bardzo często nadaje się im imiona dziadków, jeśli ci już nie żyją).

 

W jednym z internetowych wpisów Stanisław Wanatowicz zacytował słowa Joe: Wprawdzie urodziłem się jako katolik, ale umrę jako Żyd.

Joe przyszedł na świat w jednym z klasztorów w Sandomierzu.  Bardzo szybko jego mama oddała go polskiej rodzinie Zioło z Trześni. To była jedyna droga ratunku dla chłopca.

Po zdobyciu aryjskich dokumentów początkowo również ukrywała się razem z Józefem.  Jednak któregoś dnia spotkała swoją koleżankę ze studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim, antysemitkę i obawiając się denuncjacji opuściła rodzinę Ziołów, ukryła się w lesie, a potem przyłączyła się do polskiego podziemia. Miała bardzo aryjski wygląd, jasne włosy  i oczy, to zapewne pomogło jej w przetrwaniu.

Co działo się z nią dalej? Tego jej syn nie wie, on nie pytał, a ona nie opowiadała. Wiadomo tylko, że przeżyła.


Fragmenty list wywozowych z nazwiskami: mamy Joe, dziadków i krewnych, zbiory ŻIH

Jego tata Bendet jak już pisałam znalazł się w mieleckim obozie pracy. Przebywał tam również stryj Joe, Mechel (Michał) i wuj Dawid Zuckerbrodt.

W wydanej wiele lat po wojnie książce I rest my case ocalały z Holokaustu mielczanin Mark Verstanding wspomina, że jego przyjaciel Mechel Gottdenker rozpoznał po wojnie ukrywającego się  niemieckiego zbrodniarza z Mielca Jeka3.

 

Powróćmy jednak do opowieści o żydowskim chłopcu.

Joe został ochrzczony.

Władysław Zioło, jego nowy opiekun był granatowym policjantem, był też członkiem Armii Krajowej. Miał żonę Petronelę i dwoje dzieci. Czy Bina znała ich dobrze przed wojną? Ciężko powiedzieć. Mama przecież nic nie opowiadała Joe. Nie wracała do wojennych wspomnień. 

Znała ich czy nie znała, zaufała im jednak i powierzyła życie swojego synka.

Joe przebywał u Ziołów trzy lata. Wspomina, że pomagali mu wyłącznie z pobudek humanitarnych. Nie było tu mowy o chęci zysku. Byli po prostu ludźmi o wielkich sercach.

Joe zachował piękne wspomnienie z tamtych lat. Chodził z Petronelą do obory. Kobieta doiła krowy i kierowała strumień mleka na twarz chłopczyka. Potem przychodził kot i zlizywał resztki mleka z jego twarzy. Z powodu wojennej biedy dziecko było jednak niedożywione, jadło głównie ziemniaki, co poskutkowało krzywicą.

19 września 2010 roku Petronela i Władysław otrzymali tytuł Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.

Joe uważa, że byli nadzwyczajni i zupełnie inni niż większość ludzi w czasie wojny. Wyróżnili się, postanowili nie być bierni, a przecież wiemy, że ryzykowali życiem. Ich wnuczka Beata powiedziała:

 

Nie można wymyślić innej odpowiedzi niż ta, że ​​zrobili to, ponieważ byli tego typu ludźmi. Uznali, że tak należy postąpić.

 

Joe uważał Petronelę i Władysława za rodziców. Kiedy po wojnie zjawiła się jego mama, była dla niego obcą osobą. Nie znał jej, nie mógł pamiętać.

Był też katolikiem, a potem nagle musiał stać się Żydem.

Można przypuszczać, jakim dramatem było dla chłopca rozstanie z ludźmi, których uważał za swoich rodziców. Petronela i Władysław wychowywali Józka jak swojego syna i otaczali go troskliwą opieką.

Rodzina Gottdenkerów przez jakiś czas mieszkała po wojnie w Mielcu, potem w Niemczech (ocalały brat Biny Dawid odnalazł ją i zabrał do obozu przejściowego dla tzw. dipisów), potem od 1948 roku w Stanach Zjednoczonych, a następnie  od 1958 roku w Kanadzie.

 


Joe z wujkiem Davidem po wojnie w Niemczech, 
zdjęcie pochodzi ze strony: https://memoirs.azrielifoundation.org/exhibits/sustaining-memories/joe-gottdenker/

Joe z rodzicami po wojnie w Niemczech, zdjęcie pochodzi ze strony: https://memoirs.azrielifoundation.org/exhibits/sustaining-memories/joe-gottdenker/


Joe uważa, że jego wojenna historia odcisnęła na nim piętno. Spędził wiele lat na terapeutycznych spotkaniach  z psychiatrą.

Obecnie edukacja o Holocauście stała się dla niego najważniejszą rzeczą w życiu. Poświęca jej wiele energii i środków finansowych.

 

Jak potoczyło się jego życie? Ukończył szkołę średnią, uniwersytet, pracował jako nauczyciel, przedsiębiorca i deweloper.

Joe po ukonczeniu studiów, zdjęcie pochodzi ze strony: https://memoirs.azrielifoundation.org/exhibits/sustaining-memories/joe-gottdenker/


Przyjeżdżał do Polski. Był tutaj w 2014 roku i wówczas wraz z ekipą filmową tworzącą film o nim, odwiedził Mielec. Odwiedził też Trześń, gdzie mieszkał w czasie wojny. Tam spotkał się z bratankiem Władysława Zioło (jego rodzice i on przez wiele lat pozostawiali w życzliwym kontakcie z rodziną Ziołów).

Był zaproszony na 75 rocznicę wyzwolenia obozu w Auschwitz w 2020 roku, przyjeżdża do Auschwitz ponownie w bieżącym roku jak członek delegacji Instytutu Yad Vashem.

W 2014 roku właśnie w Instytucie, w Jerozolimie Joe znalazł się w grupie sześciu Żydów, z którymi spotkał się papież Franciszek.

Jest człowiekiem pełnym pasji i energii. Przemierza setki kilometrów na swoim Harley’u. Jego wyprawy prowadzą z jednego kraju do  drugiego.

Jest również darczyńcą Muzeum Historii Żydów Polskich Polin.

Jest potomkiem mieleckich Żydów. Jego dziadkowie Zuckerbrotowie, jego wujek Mechel Gottdenker, mieszkali w Mielcu przy ulicy Sienkiewicza, przy tej samej ulicy, którą 9 marca 1942 roku wyprowadzono z miasta mieleckich Żydów.

  Z radością przywitamy Joe w Mielcu.

Joe ze swoim przyjacielem Piotrem Jassemem, który w 2014r. wraz z Joe przebywał w Mielcu, zdjęcie pochodzi z archiwum prywatnego P. Jassema

 

 

Tekst: Izabela Sekulska

Tarnów, 8-9 stycznia 2025r.

 

Niniejszy tekst powstał z potrzeby opowiedzenia mielczanom o Joe Gottdenkerze przed jego planowaną wizytą w Mielcu. Z uwagi na powstający film, jest tylko zarysem tego dramatycznego, ciekawego życiorysu.

Nie chciałabym opowiedzieć zbyt dużo aby nie zepsuć odbioru filmu. Mam nadzieję, że resztę zobaczymy za jakiś czas w filmie, który być może zostanie pokazany w Mielcu.

Nazwisko panieńskie mamy Joe skłoniło mnie do dalszych poszukiwań. Nie jest wykluczone, że Bina była spokrewniona z Itą Weissman, której kuzynką była podobno ocalała Matylda Zuckerbrot (Schnall).

 

No właśnie.. Matylda…

Jak wiemy w żydowskich rodzinach imiona nadawane są po nieżyjących przodkach.

Może to zbieg okoliczności, ale babcia Joe urodziła się w Budach Tuszowskich, niedaleko wsi Ostrowy Baranowskie, gdzie mieszkała Matylda Braun spoczywająca na mieleckim cmentarzu żydowskim przy Traugutta. Na stronie IPN straty znalazłam Leę Zuckerbrodt urodzoną w Ostrowach Baranowskich z domu Królik (takie nazwisko nosiła mama Matyldy Braun), żonę Eliasza również urodzonego w Ostrowach. Może w jakiś sposób wszyscy byli ze sobą skoligaceni?



Feiga Gottdenker, siostra Bendeta, zdjęcie pochodzi z kolekcji Muzeum Regionalnego w Mielcu

 26 stycznia 2025 - Joe Gottdenker w Mielcu 

 




 Przypisy:

  

1   Bina Gottdenker z domu Zuckerbrodt nosiła drugie imię – Serla (w Spisie Żydów sporządzonym przez mielecki Judenrat z 1940 roku figuruje jedynie imię Perel ale to zapewne pomyłka w zapisie, powinno być Serel). Urodziła się w  21 października 1905 roku  w Ostrowach Tuszowskich, wg informacji przekazanej mi przez Piotra Jassema (taka data figuruje w kilku dokumentach, ale pojawia się również data 1906). W spisie studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego dostępnym na stronie JCC, jej miejsce urodzenia to Mielec. Właściwie nie mam pewności co do tego czy imię Bina było jej pierwszym imieniem. W wielu dokumentach figuruje imię Serel lub wersja imienia Serla.

Była córką Chaima Josefa Zuckerbrodta który w 1940 roku mieszkał w Mielcu przy ulicy Sienkiewicza, urodzonego 13 lipca 1876 roku w miejscowości Hyki Dębiaki, zmarłego w 1942 roku (w relacji Berty Lichtig znajdującej się w Żydowskim Instytucie Historycznym sygnatura AŻIH 301/1029 pojawia się informacja o śmierci Józefa Zuckerbrodta w szpitalu w Hrubieszowie, prawdopodobnie chodzi o ojca Biny, na liście wywozowej do Dubienki znalazłam Józefa Cukierbrodta w takim właśnie zapisie nazwiska i jego żonę Lolę, jestem pewna, że chodzi o dziadków Joe, ponieważ występuje zgodność co do dat urodzenia, ponadto Berta również znalazła się w transporcie do Dubienki) i Lieby (Loli, Lotty) z domu Kirschenbaum urodzonej   10 marca 1885  w miejscowości Budy Tuszowskie.

 Matka i siostra Biny prawdopodobnie zginęły w Treblince. Ich nazwiska znajdują się również na tej samej liście wywozowej.

Fragment relacji Berty Lichtig dot. śmierci Józefa Zuckerbrodta:

 

Drugi transport wyszedł w niedzielę. W Zamościu rozdzielono go. Po drodze nie było wypadków śmiertelnych. Ludzi umieszczono tych w Zamościu, nie ma bliższych danych. Resztę powieźli do Hrubieszowa, wzięto ich do azylu, Judenrat przygotował im herbatę . Na drugi dzień rozdzielono ich na dwie partie. Jednych przewieźli do Dubienki, drugich do Bełżca .

Mała garstka została w Hrubieszowie, kilka osób w szpitalu, umarł tam po kilku dniach Zuckerbrodt Józef.

 

Chaim Josef zajmował się dystrybucją maszyn do szycia firmy Singer, a potem handlem trzodą.

W wielu dokumentach na przykład na stronie Arolsen występuje tylko pod jednym imieniem – Józef (Josef)

 

Bina posiadała rodzeństwo: Deborę lub Dobrę, ta druga wersja imienia znajduje się w Spisie Żydów (urodzoną  31.10.1907- zmarłą 1942 roku, przy jej nazwisku w Spisie Żydów widnieje zapis nauczycielka), Blimę ( urodzoną 21.03.1910 - zmarłą 1942 roku, przy jej nazwisku w Spisie Żydów widnieje zapis farmaceutka), Szymona (urodzonego w 1912 roku-  zmarłego w 1940 roku), Dawida (ur. 10. 02.1917- zmarłego w 2005, w Spisie Żydów przy jego nazwisku widnieje zapis urzędnik prywatny).

Bina, Blima, Debora i Szymon byli studentami Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Bina, Debora i Blima studiowały filozofię, Debora również prawo, a Szymon był studentem prawa.



Na liście wywozowej do Dubienki znajduje się również siostra Biny – Debora.

Wojnę przeżył jedynie Dawid. Był podobnie jak mąż Biny więźniem mieleckiego obozu. Po wojnie mieszkał w USA i Kanadzie.

To jego nazywano imieniem Dolek. Był w obozie sanitariuszem.



 Dawid (Dolek) Zuckerbrodt, zdjęcia pochodzą z kolekcji Muzeum Regionalnego w Mielcu, jak widać dowód odebrała za Dawida mama Lotta.

Wydarzenie z udziałem Dawida wspomina ocalały Izak Arbus.

Cytat pochodzi z książki Rochelle Saidel Mielec the sthetl who became a nazi concentration camp:

Jedno z bardziej pamiętnych wydarzeń z tego okresu miało miejsce, gdy Dolek Zuckerbrodt, porządny i sprytny młody mężczyzna miał kłopot z Hauptschafuhrerem.Schawannberger rozkazał Prinzowi  go ugryźć . Dołek miał zimną krew, aby zwrócić się do Prinza po niemiecku:" Prinz , dlaczego mnie gryziesz? Czy nie wiesz, że jesteś tylko psem, a ja człowiekiem? Komendant był oczywiście oburzony i mocno pobił Dolka. Na szczęście Dolek miał silną budowę i wkrótce wyzdrowiał".

Zdjęcie pochodzi ze strony Arolsen archives

Jest kolejnym ocalałym z Mielca, którego nie było do tej pory w Spisie Ocalałych sporządzonym przez Andrzeja Krempe autora książki Sztetl Mielec Z historii mieleckich Żydów (Dawid nie rejestrował się w Mielcu po wojnie).

Figuruje w spisie co prawda Dawid Zuckerbrodt ale to inna osoba.

Dodajemy Dawida do Spisu mieleckich ocalałych.

Na liście sporządzonej  12 lipca 1945 roku w Sandomierzu (listę znalazłam na stronie Arolsen archives) znalazłam Binę Cukierbrot. Lista co prawda posiada tytuł: wykaz ludności żydowskiej, która  powróciła z obozów niemieckich do swojego miejsca zamieszkania, ale podejrzewam, że chodzi właśnie o Binę pod panieńskim nazwiskiem. Na liście ocalałych znajdującej się na stronie Arolsen archives znalazłam też Józefa Cukierbrota z Sandomierza, syna Biny.

Nazwisko Zuckerbrodt często występuje również w zapisie Zuckerbrot.

 Bina zmarła 28 sierpnia 1999 roku.

  

2 Bendet (imię będące odpowiednikiem imienia Benedykt) Gottdenker  urodził się 28 sierpnia 1904 roku w Hołyniu (dzisiejsza Ukraina). Jego rodzicami byli Aron Mozes i Debora z domu Laufer. Aron Mozes był zarządcą tartaku w Chorzelowie.   Od mojej krakowskiej znajomej otrzymałam jakiś czas temu dokument zaświadczający o śmierci kupca Mozesa Gottdenkera w lecznicy w Krakowie zamieszkałego w Mielcu. Zmarł na sepsę  w wieku 61 lat. Było to 15 grudnia 1938 roku o trzeciej w nocy. Podejrzewam, że poświadczenie zgonu Mozesa, ojca Bendeta.

Z arkuszy szkolnych Żeńskiego Seminarium Nauczycielskiego w Mielcu do którego uczęszczała jedna z sióstr Bendeta, wynika, że w 1929 roku Mozes był urzędnikiem prywatnym a rodzina mieszkała na ulicy Tarnobrzeskiej (dzisiejsza ulica Sienkiewicza).

Przed wojną  Bendet wykonywał zawód manipulanta drzewnego (manipulacją drewnem określa się podział ściętego drzewa na części o określonych cechach jakościowych i wymiarowych. Wyróżniamy manipulację od odziomka, od wierzchołka, od środka z redukcją długości na wadę). W Spisie Żydów z 1940 roku przy jego nazwisku figuruje zapis robotnik tartaczny.

Miał rodzeństwo: Sarę (ur. 23 lutego 1907 roku), Malkę (ur.1908), Mechela (Michała, ur. 1909 – zm.1975), Braindlę (ur.1911), Feigę (ur. 3 maja 1913). Rodzina mogła również posługiwać się nazwiskiem Gettinger (takie nazwisko figuruje w drzewach genealogicznych Scotta Genzera).

Mam wątpliwości czy jedną z sióstr była rzeczywiście Braindla, ale taką osobę wskazał w swoim drzewie genologicznym Scott Genzer.  Scott najprawdopodobniej zasugerował się arkuszem szkolnym. Wydaje mi się, że Feiga nosiła również imię Brana (tak wynika z arkusza Żeńskiego Seminarium Nauczycielskiego w Mielcu). Przy jej nazwisku figuruje co prawda data urodzenia 3 maja 1911 r (Feiga urodziła się 3 maja 1913 roku), ale w tych arkuszach często występują błędy co do daty urodzenia. W mojej opinii raczej nie było dwóch sióstr: Braindli (Brany) Feigi i Feigi, a Feiga.

To jednak jedynie moje domysły.

Prawdopodobnie część rodziny uciekła w początkowym okresie wojny na Wschód (Lwów i okolice). Informacja o wyjeździe rodziny Gottdenker znajduje się w mieleckiej księdze pamięci a według Scotta Genzera matka Bendeta zginęła w 1942 roku w Nadvirnie, obwód: Iwano - Frankiwsk.

Wydaje mi się jednak, że rodzina mogła wrócić że Wschodu jak niektórzy mielczanie, bo na liście wywozowej są nazwiska: Gottdenker Dwora (Debora) i Fela oraz Lusia (rok urodzenia 1938).

Nie wiem, czy Fela z listy to Feiga Gottdenker (imię Fela jest skrótem od Feigi), być może to żona Mechela, a Lusia to jego córka.

 

Z mieleckiego obozu Bendet  Gottdenker został przewieziony do Dachau, Flossenburga i Natzweiler, podobnie jak jego brat Mechel (Michał). 

Data osadzenia braci w obozie Flossenburg to 4 sierpnia 1944 roku,  data osadzenia w Dachau to 13 października 1944 roku, data osadzenia Bendeta w Natzweiler to 16 listopada 1944 rok, a Mechela 3 grudnia 1944 rok.

Mechel urodził się  13 lutego 1909 roku. Mieszkał w Mielcu przy ulicy Sienkiewicza 2.

W wydanej wiele lat po wojnie książce I rest my case ocalały z Holokaustu mielczanin Mark Verstanding wspomina, że jego przyjaciel Mechel Gottdenker rozpoznał po wojnie ukrywającego się  niemieckiego zbrodniarza z Mielca Jeka (Oskara Jecka).

Na liście osób zarejestrowanych w Mielcu po wojnie w sierpniu 1945 roku, obok Biny i jej syna Józefa  znajduje się nazwisko Sali Gottdenker, jedną z sióstr Bendeta była Sara, a Sala to odpowiednik imienia Sara. 

Jak udało mi się ustalić Sara (Sala) wyszła za mąż za osobę o nazwisku Majzels i przed wojną mieszkała w Sandomierzu przy ulicy Krótkiej 1, dlatego najprawdopodobniej Bina uciekła właśnie do Sandomierza.

Sala po wojnie mieszkała zapewne przez jakiś czas w Sandomierzu, a potem w Warszawie. Starała się o wyjazd za granicę.

 

  Bendet  Gottdenker zmarł 19 listopada 1990 roku.

3 Verstandig miał zapewne na myśli zbrodniarza wojennego Oskara Jecka, absolwenta mieleckiego gimnazjum, „wsławił się” on między innymi aresztowaniem 12 października 1940 roku mieleckich profesorów gimnazjalnych: Edwarda Grabarskiego, Władysława Kanię, Franciszka Siorka, Mariana Sobonia, Antoniego Rajtara, Stanisława Kozłowskiego i ks. Wincentego Bialika. Wsławił sie też wyjatkowym okrucieństwem wobec mieszkańców Mielca.

 

 

 

 Przy pisaniu tekstu korzystałam z:

https://memoirs.azrielifoundation.org/exhibits/sustaining-memories/joe-gottdenker/

M. Verstanding I rest my case

Wiadomości przekazanych mi przez Piotra Jassema

R. Saidel Mielec the sthetl who became a nazi concentration camp

 A. Krempa Sztetl Mielec. Z Historii Mieleckich Żydów, Samorządowe Centrum Kultury, Muzeum Getta Warszawskiego, Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu, 2022.

AŻIH 142 zzs - lista osób wywiezionych do Dubienki
AŻIH 301/1029 relacja Berty Lichtig
AP Rzeszów Spis Żydów w Mielcu sporządzony przez Radę Żydowską (Judenrat) 15 sierpnia 1940 (i 2 raporty o stanie zatrudnienia) zespół 752 sygn. 117
straty.pl IPN

drzewa genealogicznego Scotta Genzera

https://encyklopedialesna.com/haslo/manipulacja-drewna/

https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/87874590?s=Zuckerbrodt%20Bina&t=31530&p=0

Encyklopedia Miasta Mielca J. Witka

https://www.krakowjewishheritage.org/home


środa, 1 stycznia 2025

Śladami żydowskich sąsiadów - spacer po Mielcu

 








„ Żydzi mieleccy podzielili los innych żydowskich społeczności miast i osiedli całej okupowanej Polski. Ofiarami wojny oraz zaplanowanej przez Hitlera eksterminacji padły całe rodziny, biedne i bogate, cieszące się poważaniem, wpływami i rozlicznymi możliwościami. Dzisiaj, spacerując po mieleckim Rynku, nie wolno nam o tym zapominać”.

Andrzej Krempa, Sztetl Mielec. Z historii mieleckich Żydów



Mielecki Rynek, 25 grudnia 2024 roku.

 

Mielecki Rynek wygląda dzisiaj zupełnie inaczej niż przed laty kiedy byłam dużo młodsza. Patrzę na niego  25 grudnia 2024 roku i  widzę go jeszcze innym...

Widzę Rynek przedwojenny. Wtedy w prawie wszystkich kamienicach na Rynku mieszkali Żydzi, były żydowskie sklepy, hotele, restauracje. Próbuję sobie wyobrazić tamten czas.

 

Przenieśmy się jednak do lat 90 XX wieku.

Widzę ją na balkonie. Jest uśmiechnięta. Z balkonu domu w którym mieszkała, spogląda na Rynek, który pamiętam ja. Ona zapewne sięga pamięcią o wiele dalej. Do czasów przedwojennych.



Ciemnowłosa, elegancka kobieta. Ma na imię Rachela. Nazywa się Sussman, kiedyś nazywała się Stroh i mieszkała w Mielcu. W małym domu przy Rynku.

Dzisiaj dom jest różowy, a balkon ma tę samą balustradę co przed wojną.

Nie wiem kto dzisiaj w nim mieszka, czy wie coś o jego przedwojennych mieszkańcach. Kiedyś dom należał do żydowskiej rodziny Berger. Tak nazywała się z domu mama Racheli, Sara.

Przedwojenna pocztówka, zdjęcie pochodzi z grupy FB przedwojenne fotografie, na zdjęciu widoczny jest dom, w którym mieszkała rodzina Stroh

Dla Racheli był to dom rodzinny, chociaż z zapisów w mieleckim Spisie Żydów wynika, że w czasie wojny jej rodzice mieszkali również przy Rynku, ale  gdzie indziej. Jej samej nie było już wtedy  w Polsce.

Zdjęcie na balkonie zostało zrobione podczas jej podróży do Polski w 1993 roku.

Wiele jej zawdzięczamy jeśli chodzi o zachowanie żydowskiego dziedzictwa w Mielcu.

W  różowym dzisiaj domu, mieszkali: Chanina Stroh (urodzony w 1888 roku) ojciec Racheli, Sara (urodzona w 1892 roku) jego żona i ich dzieci: Rachela (urodzona 12 maja 1915 roku), Sosia (urodzona około 1926 roku), Lazar (data urodzenia nieznana).




Chanina miał sklep bławatny. Był kupcem. Prowadził ten sklep na pewno jeszcze w 1941 roku. Rachela ukończyła mieleckie gimnazjum. W 1934 roku zdała maturę i zaraz potem wyszła za mąż za Leo Sussmana i wyjechała z Mielca. Za granicę. W czasie wojny małżonkowie przedostali się do Ameryki i tam osiedli.

Nie mieli dzieci, spełniali się z mężem w biznesie i działalności charytatywnej.

Według Racheli jej ojciec Chanina został zamordowany 9 marca 1942 roku w czasie deportacji mieleckich Żydów. Mama i rodzeństwo zginęli w Lasku Berdechowskim.  Miejscu na terenie dzisiejszej strefy, gdzie spoczęło około 800 ofiar obozów pracy przymusowej.

 Sara, Sosia i Lazar stali się ofiarami egzekucji z lata 1943 roku. Rachela postawiła ku ich pamięci pamiątkową macewę, która dzisiaj znajduje się na ulicy Świerkowej, na terenie mogiły zbiorowej Żydów. Zadbała też o inne miejsca w Mielcu. Ogrodziła cmentarz na Jadernych, sfinansowała operację wyciągania macew z Wisłoki, postawiła na cmentarzu pomnik upamiętniający ofiary Holokaustu.

 


Rachela Stroh po wojnie

Więcej  o rodzinie Stroh można dowiedzieć się z tekstu:

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2023/03/twarze-mieleckiego-sztetla-rodzina-stroh.html

 

Zostajemy na Rynku. Pod numerem 22 znajduje się jedna z najpiękniejszych mieleckich kamienic. Stanisław Wanatowicz w swoim Spacerowniku pisze o niej: Eklektyczna kamienica Verstandigów. Najstarsza z kamienic, którą można datować jednoznacznie. Data jej wybudowania to rok 1875 – widnieje na frontonie. Posiada pięknie dekorowaną sień i klatkę schodową.




Kamienicę zamieszkiwała rzeczywiście rodzina Verstandigów. Po wielu, wielu latach Mark Verstandig, ocalały z Holokaustu, napisze w swojej książce I rest my case, że była to pierwsza w Mielcu kamienica z kanalizacją, posiadała łazienkę i ubikację.

Będzie też wspominał, że w 1918 roku na balkonie kamienicy było usytuowane stanowisko karabinu maszynowego. Miało to związek z antysemickimi rozruchami.

 

Ale nas bardziej niż budynek, interesuje rodzina, która tam mieszkała.





Verstandigowie byli znaną mielecką rodziną.

Eleizer (Leizor, Leizer) Verstandig urodził się w 1870 roku. Został zamordowany w 1942 roku. Był znanym mieleckim przedsiębiorcą.  Trudnił się też sprzedażą wysokoprocentowego alkoholu, jego syn Mark wspominał, że nie ma pojęcia w jaki sposób udało się ojcu zdobyć licencję, było to wówczas bardzo trudne. Eleizer sprzedawał również tytoń.

Mark pisze o nim również tak:

Pomimo, iż ojciec  posiadał dwa biznesy przed wojną, jego głównym zajęciem była gmina żydowska. W dużym pokoju na pierwszym piętrze domu znajdowało się biuro gminy i sekretariat.

Zebrania gminy składające się z około 20 członków miały miejsce w jadalni, przy okrągłym dębowym stole.

Sekretarz gminy, Yehuda Rotter, pochodził ze Wschodniej Galicji. Był oficerem austriackiej armii.  Został przydzielony do starostwa jako reprezentant armii austriackiej. To był zaszczyt dla miasta, był jedynym Żydem w starostwie, który mówił w jidysz, był oficerem. Cieszył się szacunkiem starosty i burmistrza. Przez wiele lat do pracy ubierał swój oficerski mundur. Ojciec jako przewodniczący gminy miał bardzo dużo pracy przez sześć dni. Według polskiego prawa gmina żydowska miała dużą autonomię. Mohel (mężczyzna dokonywujący obrzezania), rzezacy, sędziowie, rabin byli zatrudnieni przez gminę.

 

Mark będzie wspominał również, że częstymi gośćmi w domu Verstandigów byli bracia Fenichel: Izaak i Izrael, twórcy polichromii w mieleckiej synagodze, zwłaszcza Izrael przychodził do Verstandigów codziennie po porannej modlitwie. Na herbatę.

 

 E. Verstandig ożenił się z Gele (urodzoną w 1870 roku, zamordowaną również w czasie wojny). Małżeństwo miało 7 dzieci. Ich pierwsza córka Gizela, urodziła się w 1901 roku.

Pozostałe dzieci Verstandigów to: Salo (Szlomo – Zalman),  Golda,  Sucię (Sara), Ruchcia (Regina) i Balcię (Berta), Markus (po żydowsku Mordechaj) był najmłodszy.

Rodzina posiadała również posiadłość w Sadkowej Górze.



Patrząc na datę urodzenia Eleizera i datę widniejącą na frontonie kamienicy trudno przypuszczać aby to to ją wybudował, w 1875 roku był przecież dzieckiem. Ale Mark w swojej książce pisze, że to jego ojciec w 1903 roku po prowadzeniu interesów w Szwecji i zarobieniu sporej ilości pieniędzy, wybudował luksusowy dom w Mielcu. Być może tak to zapamiętał, a chodziło po prostu o rozbudowę domu.

Najmłodszy z Verstandigów wspomina:

 W listopadzie 1918 roku, kiedy Polska zyskała niepodległość, miałem sześć lat. Pamiętam moich rodziców, który ściągali zdjęcia austriackiej rodziny królewskiej.

Po I wojnie głównym miejscem zamieszkania rodziny był Mielec. Na lato cała rodzina przeprowadzała się do Sadkowej Góry, gdzie było dość miejsca by gościć rodzinę z Krakowa,  między innymi ciocię Pesl (Paulinę) i jej czworo dzieci.

Ojciec Marka opuszczał  czasem  rodzinę podczas wakacji i wyjeżdżał do Karlovych Varów,  do Merano we Włoszech i Reinchenhall w Niemczech.

Dom w Sadkowej Górze stał  na wzgórzu. Wokół głównego budynku było sporo budynków gospodarczych. Posiadłość była otoczona jabłkowymi sadami. Był również mały sad śliwkowy i czereśniowy.

Matka Marka bardzo przestrzegała kuchni koszernej. W Sadkowej Górze były dwie kuchnie, do przygotowywania mięsa i potraw mlecznych.

W Mielcu, na drugim piętrze domu była specjalna kuchnię (Pesach kitchen)  do wytapiania gęsiego tłuszczu podczas zimowych dni Chanuki.

Tygodniami tuczono gęsi, które potem ubijano i skórowano podczas Chanuki, co było równie wielkim wydarzeniem co bicie świni u chłopów na wsi.

W czasie Chanuki jadano małe kawałki chrupiącej gęsiej skórki, które były przysmakiem dla dzieci i dorosłych. Podczas Pesach używano tylko kuchni mięsnej. Robiono ciastka i pito czarną kawę.

W 1927 lub 1928 roku ojciec Marka pożyczył duże pieniądze z banku, ale już w 1929 r nastąpił światowy kryzys. Bezrobocie wśród Żydów było duże.

Ojciec zrezygnował z pracy w gminie żydowskiej i rodzina spędzała coraz mniej czasu w mieście, wspominał Mark. Mieszkanie w mieście było utrzymywane na potrzeby „świętych dni”. W Sadkowej Górze Eleizer miał małe pomieszczenie ze zwojem Tory, który napisany był dla Czortkower Kloyz, małej synagogi w Mielcu. W sąsiedztwie były żydowskie gospodarstwa. Żydzi przychodzili modlić się w szabasy i jorcajty (rocznice śmierci). Ojciec Marka przewodniczył  tym modlitwom.

W 1932 roku Eleizer zamknął sklep na parterze mieleckiej kamienicy i polska rodzina otworzyła tam restaurację. Dwa lata później ta sama rodzina zajęła pomieszczenia na drugim piętrze.



Mark Verstandig 

Mark ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jeszcze przed wojną poznał swoją żonę Friedę Reich (urodzoną w Nowym Sączu, z tego miasta pochodziła jej mama). Ślub wzięli w czasie wojny. Ocaleli z Holokaustu cudem. W końcowej fazie wojny ukrywali się w gospodarstwie Korczaków w Chrząstowie. Tam w nocy 31 maja 1944 roku stali się ofiarami napadu przez oddział AK w Tuszowie Narodowym. Podczas tego napadu zginęła kuzynka Marka Lea Haar, a druga kuzynka Mindla Leiman została postrzelona a później dobita przez Niemców). Ich matka Debora Ostro, ciotka Marka przed wojną prowadziła sklep w kamienicy Verstandigów. Również ukrywała się w Chrząstowie, ale zmarła śmiercią naturalną. Podczas napadu zginęły również dwie Żydówki, siostry: Cerla Kleinman i Sara Brenner i syn Cerli Dawid pochodzący z Mielca.

Więcej na temat mordu w tym tekście:

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2021/05/1537rok-w-mielcu-osiedlaja-siepierwsi.html

Wiosną 1941 roku Mark Verstandig sprowadził do Mielca słynnego legendarnego barda Mordechaja Gebirtiga (został zamordowany w krakowskim getcie) i zorganizował jego koncert ku pokrzepieniu mieleckich Żydów.

Koncerty odbył się w restauracji Fortganga znajdującej się tuż koło domu Verstandigow.



W swoim wniosku o nadanie tytułu Sprawiedliwych Wśród Narodu Świata dla osób, które ratowały Verstandigów w czasie wojny, Mark wspomina, że dom w Mielcu przepisał osobom, które im pomagały.

 

Zostajemy na Rynku. Podchodzimy pod kamienicę Salpeterów (nr 33), kolejnej znanej mieleckiej rodziny.






Głową rodziny był Leizer (Eleizer) Salpeter, który wziął ślub z Blimą Miriam Tenzer.

 Eleizer  był właścicielem fabryki octu funkcjonującej w Mielcu na przełomie XIX i XX wieku, członkiem Rady Gminnej (w 1901 roku), dyrektorem Unii Kredytowej zarejestrowanej w Mielcu w 1909 roku,  członkiem Rady Przybocznej ustanowionej przez Austriaków na czas I wojny światowej. Wziął udział w uroczystym posiedzeniu Rady w dniu 18 października 1918 roku, a 29 grudnia 1919 roku został członkiem Zwierzchności Gminnej  w Radzie Gminnej Miasta Mielca, jako jeden z dwóch Żydów. Był tzw. asesorem (Zwierzchność składała się z burmistrza, wiceburmistrza i 5 asesorów). Był również asesorem w kadencji od 1930 roku. Według Rochelle Saidel autorki książki Mielec, Poland the shtetl that became a nazi concentration camp, Salpeter był donatorem dzięki któremu mógł powstać  sierociniec dla żydowskich dzieci.

 E.Salpeter wsławił się pomocą mieszkańcom miasta w momencie wybuchu I wojny światowej. Zamożniejsi mielczanie, w tym kilka rodzin żydowskich opuścili miasto w przeddzień zajęcia go przez oddziały rosyjskie. Salpeter oddał rodzinie Szaferów ostatni pojazd konny, który miał jego samego odwieźć do Dębicy, skąd pociągiem miał jechać dalej, na Zachód. Powóz powrócił do Mielca, ale sam Salpeter nie zdążył uciec i został wywieziony do Rosji. Po 1916 roku zarówno Szaferowie jak i Salpeter powrócili  do Mielca.

Dziećmi małżeństwa Salpeterów byli:  Jehuda urodzony 11 lutego  1882 roku, Necha (po wojnie używająca imienia Natalia) po mężu Tuchfeld urodzona 20 kwietnia 1890 roku w Mielcu (przeżyła wojnę w ZSRR, tuż po wojnie mieszkała w Krakowie), Jakob urodzony 21 sierpnia  1893 roku, prawnik, mąż Lieby (Loli) z domu Reich, siostry Friedy Verstandig, Jakob prowadził kancelarię w domu Verstandigów, w czasie wojny przebywał we Lwowie,  został zamordowany podczas likwidacji lwowskiego getta, Chaja urodzona w 1894 roku, nie przeżyła wojny,  Leib Jakub używający również imienia Leon urodzony 20 grudnia 1897 roku, przeżył wojnę,  Rachela urodzona 25 stycznia  1903 roku, po mężu Kochane (vel Kohn), zamieszkała po wojnie w Wałbrzychu, Gołda po mężu Ehrenreich (również przeżyła wojnę i mieszkała po wojnie w Krakowie),  Reizla używająca po wojnie imienia Rozalia, po mężu Weinberger urodzona 9 grudnia 1887 roku  w Mielcu (przeżyła wojnę w ZSRR, po wojnie mieszkała w Krakowie). Wojnę przeżyła również  córka Jehudy, urodzona w Chrzanowie 13 października 1908 roku Salomea (Alicja) Salpeter, która po wojnie mieszkała wraz z Leibem w Krakowie.  Była farmaceutką.



Jak pisze Stanisław Wanatowicz we wspomnianym Spacerowniku, Salpeterowie byli ostatnimi przedwojennymi właścicielami kamienicy, co potwierdzają powojenne akty sprzedaży domu, które miałam okazję widzieć.

Około 1910 roku w kamienicy był maleńki hotel. Działał tam też Wyszynk różnych trunków.

Leib Salpeter syn Eleizera i Blimy ukończył studia farmaceutyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był przed wojną współwłaścicielem apteki w Krakowie, znanym syjonistycznym działaczem,  a w czasie wojny był członkiem krakowskiego Judenratu, gdzie odpowiadał za pomoc społeczną. Ocalał dzięki Oskarowi Schindlerowi.

Leib Salpeter, zdjęcie pochodzi z książki Katarzyny Zimmerer Kronika zamordowanego świata


Więcej na temat Leiba można dowiedzieć się z tekstu:

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2024/04/twarze-mieleckiego-sztetla-leib-leon.html

 



Przechodzimy przez piękne podwórko kamienicy nr 33, wychodzimy na ulicę Mickiewicza i skręcamy w Sandomierską. Tutaj mijamy dom mieleckich rabinów, ale o nich będzie innym razem. 

Na Sandomierskiej mieszkała też rodzina Trompeterów. Jakub Isaak i jego żona Gitla. Niestety nie wiem w którym domu. Wiem jednak sporo o ich dzieciach. O Sarze, która prawie przeżyła wojnę ale pod koniec zachorowała i zmarła, o synach, Jonaszu i Naftalim, którzy przeżyli wojnę i córce Taubie, której zdjęcie wisi w pewnym muzeum w Londynie i która spotkała się z królową Elżbietą II. Kto był na wystawie w Jadernówce zapewne zapamiętał Taubę.

Ojciec  Tauby Jacob Isaak (według danych pochodzących ze Spisu Żydów urodzony w 1890 roku, według danych znajdujących się w bazie strat Instytutu Pamięci Narodowej, 10 listopada 1898 roku, według jego córki Tauby, Jakob urodził się w 1895 roku),  był synem Rafaela i Chai, kupcem (na liście osób płacących podatek obrotowy w 1941 roku  figuruje jako osoba zajmująca się handlem galanterią), mama Gitla Blima z domu Grinberg urodzona w Borowej jako córka Nachuma i Simy Romer, według  danych ze Spisu Judenratu 15 kwietnia 1894 roku, według danych z Instytutu Pamięci Narodowej w 1899 roku. 

Żona Jakoba nie tylko prowadziła dom, ale też mały sklep w budynku, w którym mieszkali, przy ulicy Sandomierskiej. Blisko mieleckiej synagogi. Po wojnie Tauba będzie szczegółowo wspominać spalenie bożnicy przez Niemców.

Tauba miała cztery siostry i dwóch braci. Według danych pochodzących z listy osób wywiezionych z Mielca  do Dubienki, imiona sióstr Tauby to z pewnością: Sara (data urodzenia Sary według listy wywozowej do Dubienki to 1919 rok,  według  Spisu Żydów 1918, ale na podaniu o dowód osobisty figuruje data 15 września 1919 rok, Tauba zaś w dokumentach wypełnianych po wojnie w Yad Vashem podaje rok 1921), Rysia (data urodzenia według listy wywozowej to 1926 rok), takie też imię figuruje na liście,  ale właściwe imię to raczej Róża (Reizel), a Rysią  dziewczyna była nazywana  zapewne w domu, w dokumentach w Yad Vashem bratanica Tauby Gitla Blima Trompeter podaje imię Roza Bluma i datę urodzenia 1917, Tauba zaś podaje rok 1929, Miriam (jej data urodzenia według listy wywozowej do Dubienki to 1925 rok, Tauba w dokumentach wypełnianych w Yad Vashem podaje datę 1927 rok), Estera według danych ze pochodzących z listy wywozowej, urodzona w 1928 roku, Tauba w Yad Vashem podaje rok 1930. Prawdopodobnie z rodziną mieszkało jeszcze jedno dziecko niebędące dzieckiem Gitli i Jakoba, ale spokrewnione z rodziną.   Dziecko nie przeżyło wojny. 




Rodzina Trompeterów


Tauba Trompeter


Tauba z jedną z sióstr


O rodzinie pisałam w tym tekście:

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2024/09/twarze-mieleckiego-sztetla-trompeterowie.html

 


Skręcamy w prawo, na ulicę Wąską.



Tutaj w małym, żółtym domku  pod numerem 16 mieszkał Izaak Fenichel ze swoją rodziną. Domek sąsiadował z mielecką synagogą, co nie było bez znaczenia. Izaak i jego brat Izrael byli twórcami polichromii w synagodze. Często myślę sobie, że Izaak miał blisko do pracy.

Izaak urodził się 8 grudnia 1869 roku w Tarnobrzegu. Ożenił się z Heną z domu Ostro, urodzoną w 1869 roku. Mieli pięcioro dzieci: Esterę, urodzoną w 1898 roku, Szymona, urodzonego 7 listopada 1897 roku, Mosesa urodzonego w 1898 roku, Leizora urodzonego w 1904 roku (był prawnikiem, ożenił się z Cylą Reich, kuzynką wspominanej już Friedy Verstandig z domu Reich) i Abbę urodzonego 13 listopada 1906 roku.

Abba był znanym artystą grafikiem2. Malarzem był również Szymon.

Bracia Fenichelowie prawdopodobnie byli również autorami polichromii w synagodze w Dąbrowie Tarnowskiej.

Wojnę przeżyli jedynie Abba i Moses. W pobliżu domu Fenichelów znajduje się dzisiaj skwer im. Abby Fenichela.

Abba Fenichel

 

Więcej o rodzinie Fenichelów można dowiedzieć się z tekstu:

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2021/11/abba-abraham-fenichel-artysta-z-mielca.html

 


Wracamy przez Sandomierską na ulicę Mickiewicza i w lewo skręcamy w ulicę Kościuszki. Tutaj mijamy wiele pięknych budynków i zatrzymujemy się przy wysokiej kamienicy pod numerem 12.




Według Stanisława Wanatowicza przed wojną była to czynszowa kamienica wybudowana przez Żyda Kleinmana.  Na piętrze kamienicy mieszkali dr Józef Fink, jego żona Netii, dwójka  ich dzieci oraz teściowa Finka Gitla Schubert.

Pod koniec 1939 roku Fink, który był adwokatem został przewodniczącym mieleckiego Judenratu. Jego żona zaś w czasie wojny (od 1940 roku) pełniła funkcję prezeski Centosu – Towarzystwa Opieki nad Dziećmi i Sierotami żydowskimi.

Józef, syn Arona i Sary urodził się 3 września 1895 roku w Borysławiu. W czerwcu 1939 roku został wybrany do Rady Miejskiej, ale we wrześniu 1939 roku Niemcy wkroczyli do Mielca, wkrótce potem spłonęła mielecka synagoga wraz z modlącymi się w niej Żydami i wszystko się zmieniło. 

Żona Finka o dosyć nietypowym imieniu pochodzenia węgierskiego - Netti   urodziła się 20 czerwca 1902 roku jako córka Gitli i Szlomo (Salomona) w Samborze (w bazie ofiar Szoa Instytutu Yad Vashem jako miejsce jej urodzenia podany jest Stryj, zachowało się jednak  podanie Netti o wydanie dowodu osobistego, gdzie ona sama jako miejsce urodzenia, wpisała Sambor). Z podania dowiadujemy się, że miała okrągłą twarz,  czarne włosy, czarne oczy i była średniego wzrostu.


Netti Fink 


Małżeństwo miało dwoje dzieci:  syna Lucjana  urodzonego 13 września 1925 roku i córkę Alinę, prawdopodobnie urodzoną w 1936 roku.

Józef, Netti i Alina zostali rozstrzelani 3 września 1943 roku w bocheńskim getcie. Zachowała się wstrząsająca relacja jednego ze świadków opisująca ostatnie chwile ich życia i słowa Józefa, które skierował do swojego syna Lucjana, każąc mu się ratować.

Lucjan (po wojnie używający imienia Arie) przeżył wojnę i zamieszkał w Izraelu.

Więcej informacji o trudnych, wojennych losach rodziny Finków znajduje się w  tekście:

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2023/12/niezawodna-opowiesc-o-jozefie-luboch.html

 


 

Wracamy na Rynek i kierujemy się w stronę ulicy Legionów. Mijamy budynek gdzie urzędował Judenrat i dochodzimy do domu, który nie był żydowski. Należał do małżeństwa Stefanii i Gabriela  Łęcznerów. Oni zasługują na osobną opowieść, która mam nadzieję, że kiedyś powstanie. W czasie wojny pomagali wielu mieleckim Żydom.




To od Gabriela Łęcznera wynajmował dom Szymon Salpeter (urodzony w 1885 roku), kupiec handlujący pierzem. Mieszkał tutaj ze swoją matką Małką, po drugim mężu Herbst i dziećmi: Feigą, urodzoną w 1918 roku, Salą, urodzoną w 1913 roku i Mosesem Aronem urodzonym 3 lipca 1920 roku.


Mosze Borger przed wojną wraz z przyjaciółmi przed domem, w którym mieszkał.

Szymon Salpeter

Szymon Salpeter eksportował pióra i pierze. Pióra kupował głównie od szocheta (rytualnego rzeźnika). Sortowaniem i pakowaniem piór i pierza w jego magazynie zajmowały się młode  dziewczyny z okolicznych wiosek. Część piór  wysyłał do wytwórni miotełek do kurzu w Niemczech, część do Francji do zdobienia damskich kapeluszy. Jeszcze inne były wysyłane do Anglii i używane do produkcji lotek do badmintona. Salpeterowie należeli do najlepszych i bogatszych rodzin w Mielcu. Dziadzio miał firmę handlową z zagranicą, jak świadczy ta etykieta. Pani Dziadzio, Tatuś i ciocie Salcia i Fajdzia oraz Prababcia mieszkaliśmy  razem w jednym domu z moją rodziną w życzliwej zgodzie – napisze po wojnie do córki Mosze, Gabriel Łęczner załączając na pamiątkę firmową etykietę.

Fragment o bogactwie Szymona, kłóci się jednak ze wspomnieniami zawartymi w dzienniku jego syna, który nie mógł kontynuuować nauki z powodu kłopotów finansowych ojca. Podobnie jedna z jego sióstr, musiała zrezygnować ze studiowania farmacji we Francji.

Żona  Szymona Perla urodzona w 1890 roku zmarła kilka lat przed wojną. Dzieci nosiły nazwisko matki: Borger.  Rodzice jak wspomina to Mosze, wzięli jedynie rytualny ślub przed rabinem.


Perla Borger

Ze wszystkich żydowskich domowników wojnę przeżyje jedynie Moses. Pozostawi o  w Instytucie Yad Vashem cenną kolekcję dotyczącą swojej rodziny i Mielca, wraz ze swoim młodzieńczym dziennikiem. Dziennik można przeczytać dzięki jego dostępności online na stronie Instytutu.

Mosze opisuje w nim swoje nastoletnie życie w Mielcu, swoje pierwsze miłości, naukę w szkole.

Pisze też z niezwykłą dojrzałością o napiętej sytuacji politycznej na świecie. Zaczyna pisać w 1937 roku, a kończy w pierwszych dniach wojny. Wojenne zapiski są niezwykle wstrząsające.

Opowiadają o pierwszych dniach wojny z perspektywy młodego chłopca.

W jednym z fragmentów Mosze pisze... Może wojnę przeżyje...

Sala Borger

Feiga Borger

Moses Aron Borger był absolwentem mieleckiego gimnazjum. Ocalał z Holokastu. Po wojnie ostatecznie osiedlił się w Stanach Zjednoczonych.  Ukończył studia politologiczne. Ożenił się z Friedą, z którą miał jedną córkę. Miał trójkę wnuków. Mieszkają dzisiaj w Izraelu, gdzie przez kilkanaście ostatnich lat swojego życia mieszkał również Moses 3.

 

Szymon i Małka zostali zamordowani  9 marca 1942 roku podczas deportacji mieleckich Żydów, Feiga i Sala zginęły w którymś obozie zagłady, najprawdopodobniej w Bełżcu. Wcześniej zostały deportowane do Dubienki.

Moses Borger (z lewej) na dzisiejszej ulicy Mickiewicza w Mielcu.

 

Więcej na temat rodziny Salpeterów/ Borgerów można przeczytać w tekście:

 

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2022/11/twarze-mieleckiego-sztetla-mosze-borger.html


Przechadzając się uliczkami mieleckiej Starówki, pamiętajmy o nich. Mieszkali tutaj, chodzili do szkół, pracowali, kochali, uwielbiali letnie kąpiele w Wisłoce, współtworzyli to miasto.

 Ci, którzy żyli tutaj w czasie II wojny światowej nie zniknęli, zostali zgładzeni.

 

 

1 stycznia 2025 roku, Tarnów

Tekst: Izabela Sekulska

Przy pisaniu tekstu korzystałam z własnych opracowań znajdujących się na tym blogu będących rezultatami kilkuletnich poszukiwań oraz Spacerownika wg Stanisława Wanatowicza, wydanego w Mielcu w 2022 przez Księgarnię Dębickich, książki Rochelle Saidel, książki Andrzeja Krempy Sztetl Mielec z historii mieleckich Żydów wydanej przez SCK  w Mielcu, książki Marka Verstandiga I rest my case, wydanej przez Nortwestern University Press, Muzeum Historii Fotografii Jadernówka.

 

 

Zdjęcia pochodzą z mojego archiwum prywatnego, Spacerownika wg Stanisława Wanatowicza, książki Marka Verstandiga, książki Katarzyny Zimmerer Kronika Zamordowanego świata, kolekcji podań o wydanie dowodów osobistych Muzeum Regionalnego w Mielcu oraz archiwów prywatnych rodzin o których  napisałam (dokładne opisy dostepne są w podlinkowanych tekstach).

 

  

 

Przypisy:

 

 

1 Mark Verstandig zmarł w Australii w 2020 r. Był najmłodszym synem chasydzkiej rodziny właścicieli ziemskich z Mielca.  Po ukończeniu Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, w 1936 roku, założył firmę w swoim rodzinnym mieście Mielcu.

Z wyjątkiem rodziny brata, która uciekła do Rosji, on i jego żona Frieda stracili podczas wojny swoje rodziny.

W 1946 roku, po pogromie kieleckim, Mark i Frieda opuścili Polskę. Spędzili dwa lata w Monachium. W 1948 roku dołączyli do brata Marka, który przebywał w Paryżu. Tam Frieda prowadziła mały biznes (szycie odzieży). W 1952 roku obydwie rodziny wyemigrowały do Melbourne, gdzie również założyli firmę produkującą wysokiej jakości odzież, w  tym sportową. Mark był bardzo zaangażowany w działalność organizacji żydowskich.

 

 FENICHEL ABRAHAM (ABBA), urodzony 13 XI 1906 r. w Mielcu, syn Izaaka (malarza) i Heny. Absolwent mieleckiego gimnazjum, egzaminy maturalne zdał w 1929 r. Przejawiał nieprzeciętne zdolności plastyczne. Studiował filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, a następnie ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Specjalizował się w malarstwie i grafice. Tematami jego twórczości były m.in. sceny rodzajowe z życia Żydów i pejzaże miejskie (w tym Mielca). Nie stronił od kopiowania znanych dzieł malarskich i znajdował na nie zbyt. Grywał także w piłkę nożną w mieleckim klubie żydowskim „Maccabi”. Po studiach powrócił do Mielca, ale nie mógł znaleźć pracy odpowiadającej wykształceniu. Wkrótce jednak zatrudniony został w żydowskim gimnazjum w Tarnowie. W czasie II wojny światowej przebywał na terenie ZSRR. Niestety, pozostawiony dorobek artystyczny z okresu pobytu w Mielcu uległ rozproszeniu i częściowemu zniszczeniu (zaledwie jedna praca znajduje się w zbiorach Muzeum Regionalnego w Mielcu). Po wojnie zamieszkał w Krakowie i był ilustratorem wydawnictw Żydowskiej Komisji Historycznej. W 1947 r. wyjechał do Palestyny, ale po perypetiach we Włoszech i na Cyprze, dopiero w lipcu 1948 r. dotarł do nowo utworzonego państwa Izrael. Mieszkał w Tel Awiwie i był wykładowcą malarstwa w tamtejszym Kolegium Nauczycielskim Rysunku, a następnie współzałożycielem Instytutu Malarstwa i Rzeźby Marine oraz wykładowcą w Instytucie Sztuki w Bat Yam. Współpracował z teatrami w zakresie scenografii, ilustrował książki. Autor albumów ze szkicami, m.in. "Notatki z podróży". Zmarł 3 VI 1986 r. w Tel Awiwie i tam został pochowany. W muzeach krakowskich udało się zgromadzić część jego obrazów i grafik. Bogaty zbiór prac z okresu powojennego posiada Getto Fighter's Muzeum w Jerozolimie, a ponadto jego prace są w zbiorach Akademii Malarstwa Besaleel w Jerozolimie Ein Harod Museum  Muzeum Sztuki w Omaha (USA) oraz w kolekcjach prywatnych. Na sesji Rady Miejskiej w Mielcu w dniu 9 II 2017 r. jego imieniem nazwano skwer przy ul. Nowy Rynek.

Encyklopedia Miasta Mielca, Józef Witek

 Mosze Borger mielczanin urodzony  3 lipca 1920 roku, syn Szymona Salpetera i Perly Borger, autor dziennika zdeponowanego w Muzeum Yad Vashem, który to dziennik zaczął pisać w 1937 roku a skończył w dniu 5 września 1939 roku. Wraz z dziennikiem zdeponowany został pokaźny zbiór  zdjęć i materiałów dotyczących Żydów mieleckich. Ocalał z Holakaustu.  Według jego wspomnień spisanych po wojnie na dzień przed deportacją mieleckich Żydów, która miała miejsce 9 marca 1942 roku, wyjechał na wieś po żywność. Ostrzeżony przez jednego z chłopów, nie powrócił do Mielca. Ofiarami wojny stała się jego rodzina, ojciec Szymon i siostry Sala i Feiga. Matka Moshe zmarła przed wojną. Według informacji zawartych w indeksie osób represjonowanych IPN, został w 1940 roku zesłany w głąb ZSRR,  po czym uwolniony na mocy amnestii . Po wojnie mieszkał w USA, a następnie w Izraelu – informacja własna na podstawie dostępnych źródeł

 

 

 

 


Joseph Gottdenker - syn Biny i Bendeta z Mielca, ocalały z Holocaustu.

  Joe Gottdenker, zdjęcie pochodzi ze strony: https://memoirs.azrielifoundation.org/exhibits/sustaining-memories/joe-gottdenker/ Joe w czasi...