Archiwum bloga

wtorek, 21 marca 2023

Twarze mieleckiego sztetla: rodzina Stroh

 


Tekst ten nie powstałby, gdyby nie  pewne spotkanie w dniu 9 marca 2023 roku, w 81 rocznicę deportacji mieleckich Żydów. Podczas upamiętnienia, które odbywało się na terenie mogiły zbiorowej Żydów na ulicy Wspólnej/Świerkowej w Mielcu, podeszła do mnie dwunastoletnia  Tosia i poprosiła abym opowiedziała jej historię rodziny Stroh. Spisanie historii tej rodziny było w moich planach, ale powiedzmy, że nie najbliższych.

 Pomyślałam, że podzielę się z nią wiedzą, którą mam (a nie była ona wówczas obszerna), ale potem… zaczęłam szukać i szukać. I znalazłam zdecydowanie więcej informacji.

Tekst ten powstał  przede wszystkim z potrzeby upamiętnienia rodziny Stroh z Mielca. Mam też nadzieję, że dzięki niemu wzrośnie świadomość mielczan odnośnie miejsca martyrologii jakim jest Lasek Berdechowski.

Mam również nadzieję, że wspólnie doprowadzimy kiedyś do godnego upamiętnienia ofiar.

 




   

Chanina  miał w Mielcu sklep bławatny.

Był jednym z kilkudziesięciu Żydów prowadzących w Mielcu  sklepy bławatne  pod koniec okresu międzywojennego. 

Dlaczego nazywano je bławatnymi?

Bławat był kosztowną, jedwabną, tkaniną (najczęściej w kolorze błękitnym) używaną w średniowieczu. Później nazywano tak każdą tkaninę, stąd  bławatnymi określano po prostu sklepy tekstylne,  te z materiałami.  Piękna nazwa, nieczęsto dzisiaj używana.

O takich jak Chanina kupcach, mówiło się… kupiec bławatny.

 Tak kupców bławatnych wspominała mama lublinianki Teresy Szmigielskiej:

Moja mama bardzo lubiła kupować w sklepach żydowskich. Na Krakowskim Przedmieściu było bardzo dużo sklepów. Kilka lat przed wojną było już dużo sklepów polskich, bo był taki trend, między innymi w ramach tego antysemityzmu, żeby Polacy jak najwięcej zajmowali się handlem, zakładali sklepy, żeby wyeliminować handel żydowski, żeby być dla nich konkurencją. Moja mama opowiadała, bo ja to tylko z opowiadań wiem, że nigdy ich nie przeskoczą, bo: "Po pierwsze nie lubię chodzić do tych polskich sklepów dlatego, że są strasznie wyniośli i niegrzeczni. A jak pójdę do sklepu żydowskiego, to ja jestem tam hołubiona. No ... Wszystko mi znosi, pokazuje". I opowiadała nawet taką historię, że kiedyś weszła do jednego sklepu, tak zwanego bławatnego, ponieważ przed wojną nie było gotowych ubiorów jak teraz, więc przeważnie było bardzo dużo sklepów z materiałami i one się nazywały bławatne. Dlaczego, nie wiem, ale taka była nazwa. No i potem się szyło, bo usługi były, też dzięki Żydom i konkurencji, bardzo tanie. Mojej mamie był potrzebny jakiś specjalny materiał, którego poszukiwała. Weszła do sklepu i okazało się, że tego materiału nie ma. Więc mama chciała wychodzić. Ja nie potrafię naśladować, nie umiem, mimo że słyszałam tyle Żydów kaleczących język polski, mówiących po polsku z tym swoim akcentem, ale naśladować tego akcentu nie potrafię, ale mama moja umiała. Więc ten Żyd mówi: "Co jest, nie ma! Nie ma, ale będzie. Już pani siada. Tu krzesełko. Pani dobrodziejka siada, siada, siada, chwilę zaczeka i już". No więc mama siadła, jego nie było chwilę, za chwilę przychodzi z belą tego materiału. Co zrobił? Poszedł do konkurenta, kupił u niego w cenie detalicznej całą belę, no bo nie tego ... I odciął mamie, ile jej tam było potrzeba czy metr czy dwa. Chodziło o to, żeby nie wypuścić klientki, żeby dla klientki zawsze mieć, nawet takim kosztem1.

Sklep z pewnością funkcjonował jeszcze w czasie wojny, ponieważ nazwisko Chaniny można odnaleźć na liście osób płacących w 1941 roku podatek obrotowy (lista stanowi załącznik do książki Andrzeja Krempy Sztetl Mielec. Z Historii mieleckich Żydów).

Być może sklep znajdował się w tym samym domu, w którym mieszkał kupiec z rodziną? To była dobra, mielecka lokalizacja.

 Chanina (taka  wersja jego imienia figuruje w spisie sporządzonym przez mielecki Judenrat w 1940 roku) nazywał się Stroh (taki zapis jego nazwiska znajduje się we wspomnianym wpisie Spisie). Czy to była właściwa pisownia? Trudno powiedzieć ze stuprocentową pewnością, ponieważ na postawionej w latach dziewięćdziesiątych XX wieku w Mielcu, pamiątkowej macewie poświęconej jemu i jego bliskim, widnieje nazwisko STROCH. Nazwisko to pojawia się w  dokumentach i zeznaniach, raz pisane przez samo h, raz przez ch (według moich ustaleń zdecydowanie ze wskazaniem na STROH).


Spis Judenratu 


Być może jest to zdjęcie Chaniny Stroha, pochodzi ze zbiorów Holocaust Memorial Museum, zostało podarowane  Muzeum przez rodzinę Goldstein.

Nurtowało mnie to. W pewnym momencie przyszedł mi do głowy pomysł, aby sprawdzić czy jedna z córek Chaniny nie "zostawiła"  swojego podpisu na słynnych listach z 1926 roku. Dzieci składały wówczas podpisy  z okazji Rocznicy Ogłoszenia Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych. Córka Strohów miała wtedy 11 lat, musiała chodzić do szkoły powszechnej. To był dobry trop. Znalazłam ten podpis.   Stroh Rachela – tak wygląda. Chodziła wtedy do siedmioklasowej szkoły powszechnej w Mielcu im. św. Kingi. Stanisław Wanatowicz, mielecki regionalista powiedział mi, że to jeszcze nie dowód, bo w dwudziestoleciu międzywojennym zdarzało się wiele pomyłek w pisowni imion, nazwisk, nie tylko żydowskich, ale i polskich i sami zainteresowani, zdarzało się, że pisali je błędnie. To prawda. Tak było.




Szukałam   potwierdzenia na to, że jednak powinniśmy używać pisowni Stroh.

Sprawdziłam pisownię nazwiska  na stronie JRI Poland – przeważa pisownia Stroh.

Odnalazłam też Rachelę w spisie uczennic mieleckiego gimnazjum z 1930 i 1932  roku.




 W 1930 roku była uczennicą klasy IV A (chociaż do szkoły nie uczęszczała, dziewczętom nie wolno było wówczas uczyć się z chłopcami, były tzw. prywatystkami, uczyły się w domu a potem przystępowały do matury). Strohówna Rachela (taki jest zapis nazwiska) oznaczona jest na liście literą A, co oznaczało uzdolnioną uczennicę. Taką podobno była.  Hugo Goldstein krewny jej męża, który się ze mną skontaktował, potwierdził to. Była mądrą kobietą. Powiedział mi też, że marzyła by studiować medycynę. Wojna i uchodźctwo z Europy pokrzyżowały jej plany i marzenia w zakresie edukacji.

Jeśli zaś chodzi o nazwisko powiedział, że jest pewien, że właściwa pisownia nazwiska to  STROH.

Rachela zdała maturę  20 czerwca 1934 roku. Wkróce potem wyszła za mąż i wyjechała z Polski.

 

Chanina urodził się w 1888 roku i mieszkał wraz z rodziną w Mielcu, w Rynku, w kamienicy, która znajdowała się pod numerem 6.

Taki adres figuruje w Spisie Judenratu.

 B. Schulz tak opisywał sztetl:

Mieszkaliśmy w rynku, w jednym z tych ciemnych domów o pustych i ślepych fasadach, które tak trudno od siebie odróżnić.
Daje to powód do ciągłych omyłek. Gdyż wszedłszy raz w niewłaściwą sień i na Labirynt, Miasto, Dom, niewłaściwe schody, dostawało się zazwyczaj w labirynt obcych mieszkań, ganków, niespodzianych wyjść na obce podwórza i zapominało się o początkowym celu wyprawy, a żeby po wielu dniach, wracając z manowców dziwnych i splątanych przygód, o jakimś szarym świcie przypomnieć sobie wśród wyrzutów sumienia dom rodzinny2.

 Często próbuje sobie wyobrazić mielecki sztetl i myślę, że domów takich jak z opisu Schulza, było wiele.

Chanina mieszkał z żoną Sarą, urodzoną w 1892 roku (córką Lazara i Sosi) i dziećmi: urodzoną w  12 maja 1915 roku Rachelą , Lazarem i Sosią.

Był wykształconym człowiekiem z klasy średniej.


Prawdopodobnie Sara Stroh, zdjęcia pochodzą z kolekcji Holokaust Memorial Museum, zbiory podarowane przez rodzinę Goldstein 


Nie wiem jakie były daty urodzenia Sosi i Lazara, ale ich nieobecność w Spisie Judenratu zasugerowała mi, że w 1940 roku mogli  być jeszcze niepełnoletni.

Prawdopodobnie Sosia Stroh , zdjęcie pochodzi z kolekcji Holokaust Memorial Museum, podarowanej przez rodzinę Goldstein 

Potem jednak dowiedziałam się od H. Goldsteina  krewnego męża Racheli, że Lazar podobno był żołnierzem w polskiej armii (myślę, że mógł być uczestnikiem kampanii wrześniowej). To  jednak wskazywałoby na to, że w 1940 roku był pełnoletni.

Może po prostu w czasie kiedy Judenrat tworzył Spis, nie było go  w Mielcu?

 Sara urodziła Rachelę  mając 23 lata.

Z całej rodziny Holokaust przeżyła tylko Rachela. W Mieleckiej Księdze pamięci znalazłam wzmiankę o niej :

Naszym miejscem spotkań latem była główna ulica. „Korso”; w zimie klub lub siedziba dowolnej z wielu organizacji. Wśród chłopców był Baruch Singer, sprytny maniupulator, Bruno Durts, wykwintny i dżentelemeński oraz gadatliwy I. Schnall. Był też E. Czortkower, zawsze gotowy do żartu, A. Fenichel z uśmiechem przyklejonym do ust, i ja. Młodszymi nastolatkami byli: Sam Garten, Milogrom, F. Isenberg (rzadko widywany w żydowskim towarzystwie), Maniek Strauss i F. Bram, przedrzeźniający wszystkich i grubiańsko się zachowujący. Wśród młodych kobiet były: Tille Voschrim, siostry Reich, D. Lander, T.Czortkower, R. Stroh i moja uśmiechnięta blond kuzynka H. Honig 3 –   wspominał M. Keit.


Rachela w Mielcu zdjęcie pochodzi z kolekcji Holokaust Memorial Museum, zbiory podarowane przez rodzinę Goldstein


Świadectwo dojrzałości, zdjęcie pochodzi z kolekcji Holocaust Memorial Museum 

Analizując nazwiska, które znalazły się obok nazwiska Racheli na szkolnej liście, znalazłam też podpis Teodory Czortkowerównej, córki profesora mieleckiego gimnazjum, późniejszej farmaceutki. Zatem dziewczęta chodziły razem do szkoły powszechnej. Jak się okazuje były również w tej samej klasie w gimnazjum. Nazwisko Tosi na gimnazjalnym wykazie jest wydrukowane pogrubioną czcionką, a taki wyróżnik oznaczał uczennicę wybitną.

 Tosia nie przeżyła wojny, zginęła wraz ze swoim ojcem. Mogła próbować się ratować, kiedy była taka sposobność, Czortkowerowi chciał pomóc jego dawny uczeń. Odnalazł profesora w bożnicy we Włodawie. Profesor załamany śmiercią żony, odmówił. Prosił Tosię aby poszła z Czesławem Kubikiem (Czesław Kubik był uczniem gimnazjum w czasie kiedy dziewczęta były uczennicami i uczęszczał do klasy  rok niżej ). Powiedział córce, że Czesiek jest jak jego syn. Tosia odmówiła, powiedziała: tatuś, mamusia zginęła, ty idziesz na śmierć, to i ja pójdę z tobą.  Zginęła.

Cz. Kubik pomógł w czasie wojny wielu Żydom. Został uhonorowany medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.

 Czytając  wspomnienie z Mieleckiej Księgi Pamięci można w jakiejś części wyobrazić sobie przedwojenne życie Racheli. Młodzież żydowska żyła inaczej niż polska.  Tak o tym piszą mielczanie pamiętający przedwojenne czasy. Żydowska traktowała życie poważniej, w przyszłość patrzono ze strachem i obawami (co potwierdzają zapiski w dzienniku mieleckiego nastolatka Mosze Borgera, młodszego od Racheli o pięć lat).

Radosne były wszystkie świąteczne dni, dni ślubów. Młodzież szczególnie lubiła święto Purim, przedwiosenne z mnóstwem słodyczy.

 Pomarańcza wtedy zasiadała na tacy, w otoczeniu małych ciasteczek i cukierków, jak królowa. Nikt nie odważył się jej zjeść, była ona delikatnie podnoszona i przekazywana od osoby do osoby aż do końca stołu, po czym umieszczano ją w szufladzie i zostawała tam, do czasu aż ktoś zachorował i wtedy dostawał tę, na wpół zepsutą pomarańczę, jako specjalny przysmak 4.








Mielec, 1935 rok, w prawym górnym rogu uśmiechająca się Rachela 

Rachela i jej siostra Sosia były dziewczętami, a jak to bywało w żydowskich rodzinach, wraz z narodzinami córki, „rósł ból głowy” – tak pisze o tym M. Keit. Jak ją nakarmić? A co z posagiem? Jak przykryć jej głowę chupą? Po każdym ślubie dziecka, sklepy w Mielcu były dzielone na mniejsze klitki, do tego stopnia, że niektóre były tak małe, że mieścił się w nich tylko kupujący i sprzedający.

Czy tak było ze sklepem ojca Racheli? Może tak, a może jednak nie, bo Rachela jak już wspominałam, już przed wojną wyjechała z Polski. W 1934 roku,  jako młoda dziewiętnastoletnia dziewczyna poślubiła Leo Sussmana z Baranowa. Zamieszkali w Wiedniu, gdzie Sussman był przedsiębiorcą. Po aneksji Austrii przez Niemcy, opuścili kraj i udali się do Szwajcarii, do St. Gallen. W 1941 roku z portu w Lizbonie   popłynęli  do Stanów Zjednoczonych.  Po wojnie wiodło im się dobrze finansowo, posiadali firmę produkującą odzież, a Rachela jak podaje Andrzej Krempa   używała wówczas imienia Renee. Krewny Leo Sussmana powiedział mi, że małżonkowie bardzo ciężko pracowali i udało im się zbudować biznes związany z odzieżą. Dbali o innych, byli filantropami. Przejawiali też dużą aktywność w synagodze i społeczności wokół niej zgromadzonej, wspierali Beth Israel Hospital i Yeshiva University w Nowym Jorku.




Leo i Rachela 

 

Leo i Rachela z nieznaną kobietą





Wyjazd z Polski przed wojną uchronił Rachelę przed tym co spotkało jej rodzinę, ale  w obliczu utraty  najbliższych, ocalenie bywało dla niektórych ciężarem nie do uniesienia.

 W roku 1938, na rok przed wybuchem II wojny światowej, wyjechałam z Polski do Ameryki, przenosząc się ze znajomego otoczenia w nieznane. Ten jeden krok zabezpieczył całą moją przyszłość. Był to czysty przypadek, nie zaś wynik jakichś moich planów. W rezultacie uniknęłam losu najbliższych, ale nie uniknęłam udziału w ich tragedii i tragedii sześciu milionów naszych braci, eksterminowanych w Holokauście 5 wspominała mielczanka Doris Lander Berl.

 

Czy  rodzice Racheli myśleli o emigracji? Czy chcieli dołączyć do córki, która wyjechała przed wojną? Być może, ale w czasie wojny, było to raczej niemożliwe, zwłaszcza jeśli chodziło o całą rodzinę. Racheli i Leo, którzy byli w ciężkim położeniu było bardzo trudno wyemigrować z Europy.

Czy szli w potwornym marszu 9 marca 1942 roku z Rynku na lotnisko podczas deportacji mieleckich Żydów? Czy wtedy stracił życie Chanina? Czy może znacznie później? Raczej nie zginął z resztą rodziny w 1943 roku. Nie ma na to żadnych dowodów.  A może jeszcze przed 1942 rokiem? Może 13 września 1939 roku kiedy spłonęła mielecka synagoga?

Czy jak grupa mielczan ostrzeżonych przez Judenrat wyjechali z miasta i  schronili się gdzieś tuż przed deportacją Żydów z Mielca? Na przykład w Połańcu, gdzie przebywała duża ilość mieleckich Żydów?  A może jak niektórym udało im się wydostać z obozów przejściowych i wrócić w okolice miasta?

Zastanawiałam się nad tym wszystkim zaczynając badać ich losy. Zadawałam sobie takie właśnie pytania.

Wiedziałam na pewno, że Sara i jej dzieci przebywali w obozie firmy Baumer und Losch  na tzw. Czekaju. I tam zginęli. O tym napisał Andrzej Krempa w swoich książkach.

      Okazało się, że intuicja mnie nie myliła. To, że udało mi się wypełnić tę lukę w ich wojennym życiorysie, to dzieło pewnego przypadku.

W prawie wszystkich moich dotychczasowych poszukiwaniach pomagał mi Tomasz Frydel, niestrudzony badacz wojennych historii z okolic Mielca, autor części Powiat Dębica w opracowaniu Dalej jest noc pod redakcją Barbary Engelking i Jana Grabowskiego.

Zapytałam go, czy  nie zetknął się z nazwiskiem Stroch podczas swoich badań. Nie pamiętał, odpowiedział, że sprawdzi. To jednak mogłam zrobić sama, bo jestem w posiadaniu sporej ilości materiałów przekazanych mi właśnie przez tego historyka. Umówiliśmy się, że jeśli coś znajdę, wtedy dam mu znać i będziemy próbować dotrzeć do źródła informacji.

Znalazłam Sarę, Sosię i jej brata w zestawieniu osób ukrywających się w Połańcu od marca 1942 roku sporządzonym przez Tomasza Frydla.

A jednak Połaniec.

Przedwojenny Połaniec 

Zdjęcie pochodzi ze strony www.polaniec.pl


Duża ilość Żydów, którym udało się uniknąć deportacji z Mielca, znalazła schronienie w tym miasteczku położonym niedaleko Mielca, tuż za Wisłą.  Był tam między innymi przewodniczący mieleckiego Judenratu doktor Józef Fink z żoną Netti i dziećmi.

Połaniec leżał wówczas w powiecie radomskim. Tomasz Frydel dotarł do źródeł, które pozwoliły mu zidentyfikować 46 osób z Mielca ukrywających się w Połańcu. 24 osoby uciekły bezpośrednio z Mielca, 22 zbiegło z dystryktu lubelskiego, gdzie znaleźli się po wywózce.

Połaniec był położony z dala od głównych szlaków, linii kolejowej, nie było w nim  stałych posterunków żandarmerii i gestapo, a miejscowe getto zlikwidowano dopiero w październiku 1942 roku. Żydom mieleckim udało się znaleźć schronienie na ponad pół roku.  Tomasz Frydel przypuszcza, że liczba mieleckich Żydów w Połańcu mogła sięgać kilkuset osób. Świadczy o tym fakt, że połanieccy Żydzi, byli zaniepokojeni obecnością mielczan w swoim miasteczku, o czym opowiadał w swoich wspomnieniach mielecki nauczyciel Szaje Altman. Zapewne wynikało to z faktu, że przed wojną w Połańcu mieszkało ok. 1000 Żydów, potem Żydzi zaczęli napływać do miasta  z okolic, przejściowych obozów i innych stron Polski.

Dane o ukrywaniu się Sary Stroh i jej dzieci  pochodziły z zeznań niejakiej Lieby Perlman. Niewiele mówiło mi to nazwisko. Ale dość szybko dzięki Tomaszowi, dowiedziałam się, że Lieba była bratową Sary, a Perlman to jej nazwisko po drugim mężu.

W książce Andrzeja Krempy Sztetl Mielec. Z historii mieleckich Żydów, w opisie egzekucji do której doszło w obozie na  Czekaju ważną rolę odegrał Żyd o nazwisku Berger.

Brat Sary Stroch. Pokrewieństwo wyraźnie autor podkreślił. Nie było jednak wiadomo jak ów Berger miał na imię.

Kiedy to przeczytałam, od razu sięgnęłam do Spisu Judenratu. Znalazłam Aschera Bergera (urodzonego 12 kwietnia 1899 roku) i żonę Ryfkę z ulicy Krakowskiej. Przy nazwisku Aschera widniała adnotacja: kupiec (Ascher figuruje też w spisie Żydów płacących podatek obrotowy w 1941 roku, był kołodziejem wykonującym swoje usługi na ulicy Krakowskiej). Data urodzenia Ryfki to 1910 roku (20 kwietnia). Nie miałam pewności czy  to właśnie Ascher był bratem Sary.

Skoro Lieba ocalała, pomyślałam, powinna znajdować się na liście ocalałych sporządzonej przez Andrzeja Krempę. Ale na tej liście jest tylko jedna osoba o nazwisku Berger, Regina Berger, zarejestrowana w Mielcu w 1945 roku, wyjechała do Belgii – tak brzmi zapis.

Pomyślałam: Ryfka? Regina? (żydowskie imiona mają czasem kilka odpowiedników). Być może.

Tomasz Frydel obiecał mi  odnaleźć w swoich zbiorach zeznanie Lieby. Okazało się, że była jednym ze świadków w procesie Rudolfa Zimmermanna, zbrodniarza wojennego i złożyła zeznanie w 1965 roku.

Zanim je otrzymałam, szukałam informacji o Liebie na własną rękę. Niestety w Żydowskim Instytucie Historycznym nie ma żadnych informacji na temat Ryfki Berger, ani  Reginy Berger, ani  Lieby Perlman.

Za to  Monika Taras z tegoż Instytutu, przysłała mi ankietę z bazy archiwum Arolsen wypełnioną w 1946 roku. Tak, była to raczej „moja” Lieba występująca pod panieńskim nazwiskiem Geldzahler. Rok urodzenia zgadzał się z rokiem urodzenia Ryfki Berger ze spisu Judenratu (data miesięczna i dzienna już nie), miejsce urodzenia: Kolbuszowa, nazwisko panieńskie, które znałam już z notatek Tomasza Frydla, no i jeszcze jedna ważna rzecz: miejsce zamieszkania w 1938 roku : Anvers co po francusku oznacza Antwerpię (Belgia), miejsce do którego chce się udać Lieba: Antwerpia. I to łączyło Liebę z Reginą Berger z listy ocalałych Andrzeja Krempy, która przecież wyjechała do Belgii. Nabrałam coraz większego przekonania, że chodzi o tę samą osobę.


Skan pochodzi ze strony internetowej archiwum Arolsen


Z ankiety pochodzącej z bazy Arolsen wynikał jeszcze jeden ważny fakt: Lieba była więźniarką obozu w  Auschwitz.

Jedynym właściwym wyjaśnieniem było to, że imię Ryfka było równoznaczne z imieniem Regina (chociaż jako odpowiednik Ryfki uznawane jest imię Rebeka) i że Ryfka – Regina po wojnie zaczęła z jakichś powodów używać imienia Lieba.  Z jakichś powodów także  używała po wojnie nazwiska panieńskiego. A może po prostu po ślubie przed rabinem   nie zarejestrowali z Ascherem małżeństwa w urzędzie? Tak przecież często się zdarzało.

Ascher Berger


Ascher Berger, zdjęcie pochodzi z kolekcji Muzeum Regionalnego Pałacyk Oborskich w Mielcu

Zanim opowiem historię Lieby, która tak bardzo wiąże się z historią rodziny Stroh, kilka słów o obozie na Czekaju, do którego trafili wszyscy bohaterowie mojej opowieści (wszyscy z wyjątkiem Chaniny).

 

Mapa.arcanum.com

Na obrzeżach wojskowego obozu Lager Mielec swoją siedzibę miała firma Baumer und Losch, która zajmowała się budową dróg na terenie poligonu oraz budową kolejki wąskotorowej, która łączyła dwa obozy „Południe”, czyli Lager Mielec i Lager Dęba.

Obóz był położony w lesie.  Okoliczna ludność nazywała to miejsce  Czekajem.



Plan obozu firmy B&L sporządzony przez R. Zimmermanna


Niemcy wybudowali dwa baraki i budynek mieszkalny z materiałów rozebranej szkoły w Trzęsówce. Początkowo w obozie pracowali Polacy, pierwszymi Żydami w obozie, byli Żydzi z kamieniołomów z Gromnika koło Tarnowa. Przybyli do obozu w lipcu 1942 roku. Wówczas też rozpoczęła się rozbudowa obozu i powstały kolejne baraki.

Po likwidacji gmin żydowskich z Mielca i Radomyśla, wielu Żydów zgłaszało się do obozu dobrowolnie. Było to według nich bezpieczne miejsce. Tak do obozu trafiła między innymi Chaja Rosenblatt i jej mąż Abraham. Chaja w swoich wspomnieniach opowiadała, że do obozu udało się im dostać dając pokaźną łapówkę.  Zostali bardzo dobrze przyjęci przez innych więźniów. Przygotowano im królewski posiłek: masło, ser, jajka i nawet owoce. Takich wiktuałów nie widzieli od czasu ucieczki z Radomyśla. Mieli również czyste posłania. 

Słońce dla nas zaświeciło, ja sobie pomyślałam 6.

 

Historia  Rosenblattów łączy się z historią rodziny Stroh, tyle, że Rosenblattowie zdołali z obozu uciec, a Sara i jej dzieci stracili życie…

 

Po wysiedleniu Mielca 9 marca 1942 roku dużo Żydów schroniło się do tego obozu, myśląc, że w ten sposób uratują życie. „Wstęp” musiano opłacić pieniędzmi lub złotem. Tam działał Kapłan, członek Judenratu mieleckiego, Immergluck i Tadel Dorthmeimer, byli to donosiciele Gestapo. Rzezimieszek Zimmermann żądał coraz to nowych ofiar na zabawkę, żeby nie wyszedł z wprawy, ilość zależała od humoru w danym wypadku (żądał po 60 Żydów też) A że Kapłan pobierał wysokie stawki za przyjęcie do obozu, bał się więc, że ci wzięci na rozstrzał zaraz po przyjęciu gotowi są coś wygadać, więc rozsyłał ludzi do Połańca, Staszowa, do lasów, gdzie się dużo ludzi schroniło, z ogłoszeniami, że jest zapotrzebowanie na nowych kandydatów do pracy. Żydzi ścigani i tropieni, uwierzyli, że pracując, uratują się, więc gremialnie zgłaszali się, i tych podsuwano, czasem zaraz na drugi dzień po przyjściu Zimmermanna7wspominała mielecka nauczycielka Berta Lichtig.

Wiosną lub wczesnym latem 1943 roku do obozu przyjechali gestapowcy, którzy dowiedzieli się o  jego nielegalnych „mieszkańcach”. W grupie tej były głównie kobiety i troje dzieci.  Wywołano między innymi Abrahama Rosenblatta, który natychmiast uciekł z obozu wraz ze swoją żoną. Schronili się oni w lesie, budując sobie tam kryjówkę. Ostatecznie Chaja ocalała z Holokaustu, jej mąż zginął w listopadzie 1944 roku w obławie w Lesie Duleckim, gdzie się ukrywali.

Chaja wspomina, że nazajutrz po ucieczce dowiedzieli się, że zastrzelono 13 osób, Andrzej Krempa w swojej książce Sztetl Mielec. Z historii mieleckich Żydów podaje liczbę 12.  Egzekucją kierowali:  Walter Thormeyer i Rudolf Zimmermann.

Życie wywołanych próbował ratować jeszcze Żyd Berger (jak już wcześniej wspominałam Andrzej Krempa nie wymienia imienia owego Żyda, ale po przeanalizowaniu wspomnień Lieby Perlman nie mam wątpliwości, że był to Ascher Berger), brat Sary Stroh. Bergerowi udało się uratować 8 z 20 osób przeznaczonych do rozstrzelania, pozostało 12, wśród nich jego siostra i jej dzieci. Razem z nimi zginęli między innymi Ebenholz – rytualny rzeźnik z Radomyśla Wielkiego, kobieta o nazwisku Ackermann i małżeństwo Moses Nord.

Całą grupę zabrano do Lasku Berdechowskiego, gdzie musieli się rozebrać, po czym schylić głowy między nogi i strzałem w potylicę zostali zastrzeleni przez gestapowców.

A co było zanim? Zanim doszło do tej potwornej egzekucji?

O tym dowiadujemy się ze wspomnień Lieby Perlman z domu Geldzahler primo voto Berger, która była świadkiem tych wydarzeń. To była wiosna albo lato 1943 roku.

Lieba urodziła się w miejscowości Hadykówka koło Kolbuszowej 6 czerwca 1910 roku. W chwili składania zeznania mieszkała w Nowym Jorku.  Kiedy miała 6 lat wyjechała wraz z rodzicami do Antwerpii, w Belgii. Około roku 1934/1935 wyszła za mąż za Aschera Bergera z Mielca i zamieszkali w Mielcu. W mieście przebywali aż do dnia wysiedlenia ludności żydowskiej. Na dzień przed wysiedleniem, które nastąpiło w marcu 1942 roku, Liebę ostrzegła jej koleżanka o nazwisku Korber, którą znała z Berlina, skąd tamta pochodziła i miała tam sklep meblowy. Pani Korber od znajomego niemieckiego żołnierza usłyszała, że ma nastąpić wysiedlenie Żydów z Mielca i poradziła by jak najszybciej opuścili miasto. Bergerowie postanowili zwrócić się do znajomego rolnika z prośbą o pomoc.

 Umówili się z rolnikiem, że przyjedzie po nich w niedzielę, przesiedlenie miało nastąpić następnego dnia. Rolnik przybył w niedzielę, ale nie pojechali wraz z nim, ponieważ Rada Żydowska poinformowała żydowskich mieszkańców miasta, że nie będzie przesiedlenia jeśli zapłacą Niemcom haracz. Wszyscy byli pewni, że to załatwi sprawę. W poniedziałek rano niestety okazało się, że do przesiedlenia jednak dojdzie. Około godziny 5 rano wszystkich Żydów wyprowadzono na Rynek. Lieba wspomina, że jeden człowiek ukrył się na strychu ich domu (zatem przy ulicy Krakowskiej – I.S.) wraz z innymi 10 osobami. Była tam też siostra Aschera, Sara Stroh  z córką Sosią około siedemnastoletnią i synem, którego imienia Lieba nie pamiętała, starszym od Sosi a także mąż Lieby, Ascher Berger.

Lieba miała dwójkę małych dzieci (dwuletniego chłopca i  sześcioletnią dziewczynkę) nie mogła się więc ukrywać. Poszła na Rynek. Udała się w kierunku grupy starych kobiet, które przewożono na wózkach, w nadziei, że w ten sam sposób zdoła przetransportować swoje dzieci. Skierowano ją jednak do innej grupy. Na Rynku było już dużo ludzi. Lieba wspomina, że była tam spora ilość  mundurowych, ale żadnego z nich nie znała. Słyszała tylko, że był tam Zimmermann z okolic Mielca, ale ona wówczas go nie znała.

Następnie musieliśmy maszerować w kierunku lotniska do fabryki samolotów. W czasie marszu udało mi się oddzielić od kolumny z dwójką moich dzieci. Najpierw poszłam po drodze do stodoły polskiego rolnika, ale ten natychmiast odesłał mnie z powrotem. To samo stało się z drugim polskim rolnikiem. Później pewna Polka dała mi trochę mleka dla moich dzieci. W chwilę później zatrzymało mnie dwóch niemieckich mundurowych. Jednym z nich był bardzo młody człowiek, około 18 lat, którego błagałam, aby mnie wypuścił. On jednak powiedział, że nie może tego zrobić i najpierw z powrotem zaprowadził mnie do Mielca na Rynek, gdzie musieliśmy się zebrać. Było tam jeszcze około dwudziestu esesmanów i osiemnastoletni żołnierz otrzymał od nich rozkaz odprowadzenia mnie na dworzec kolejowy. Ponieważ nie było pociągu, zabrał mnie do hangarów na lotnisku, gdzie była większość mieleckich Żydów. Tam zabrałam ze sobą dwunastoletnią dziewczynkę o nazwisku Zosia Wachs, której rodzice jak się dowiedziałam, zostali krótko przedtem rozstrzelani wraz z wieloma starszymi osobami w okolicach Berdechowa. Dziewczynka ta była ze mną aż do obozu w Stutthofie i została rozstrzelana na około 2 tygodnie przed wyzwoleniem obozu. Nie chciała już żyć.  Z hangarów przewieziono nas pociągami towarowymi do Włodawy.

We Włodawie Lieba otrzymała wiadomość od męża, a następnie jego znajomy wywiózł ją i dzieci do Połańca, gdzie było dla Żydów jeszcze bezpiecznie i gdzie przebywało wiele osób z Mielca.  Przebywała tam również rodzina Stroh.

Na krótko przed wysiedleniem Żydów z Połańca, Bergerowie i Sara Stroh z dziećmi postanowili dostać się do obozu pracy firmy Baumer& Losch koło Mielca. Niestety nie mogli jechać tam ze swoimi małymi jeszcze  dziećmi, więc umieścili je u polskich rolników. Każde u innego. Dzieci jednak zostały zabite.  Lieba zeznała, że jej roczny syn został podobno zadenuncjowany przez  sąsiadów, a następnie odebrany przez volksdeutscha, który przyjechał po niego na rowerze. Podobno widziała to córka Lieby.

Nie mam pewności czy nie żyje, ale nigdy więcej o nim nie słyszałam, choć po wojnie szukałam go w Polsce. Córka została pewnego dnia zabrana przez gospodarza na dworzec kolejowy, bo gospodarz bał się ją ukrywać.  Kiedy poszłam tam po pracy, zobaczyłam moją córkę ponownie i mogłam ją ukryć w opuszczonym domu przez około tydzień.  W tym czasie udało mi się kilka razy pójść do niej i zanieść jej jedzenie. Od tego czasu nie widziałam już córki i nie miałam od niej żadnych wieści.

Lieba wspomina, że gestapo z Mielca często przejeżdżało do obozu i zabierało ludzi i że za każdym razem  wśród przybyłych  był Zimmermann.

Nazwisko Zimmermann budziło wśród nas strach i przerażenie. Jedyna selekcja, której byłam świadkiem, miała miejsce na około 2,3 tygodnie przed likwidacją obozu i przeniesieniem nas.

Przyjechało Gestapo na czele z Zimmermannem, który miał listę i z tej listy wezwał około 40 osób. Mieli się zebrać w grupę na placu w obozie. Bergerowie również należeli do tej grupy, byli nielegalnymi więźniami obozu, dostali się do niego dzięki łapówce.

Byli pewni, że zostaną rozstrzelani. Wtedy Ascher poszedł do „starszego” Kapłana i zapytał go czy nic nie może zrobić.

Z grupy wyciągnięto około 10 osób, w tym Liebę i Aschera. Pozostali zostali zamordowani. Było to zdaniem Lieby około 30 osób. Gestapowcy ich wyprowadzili, co Lieba widziała na własne oczy. Była wśród nich Sara Stroh i jej dzieci.

Do dziś pamiętam, że Sara Stroh dała mi 70 dolarów, które miała ukryte, abym mogła zrobić coś dla ratowania mojego dziecka.

Później dowiedziałam się od jednego albo kilku więźniów, że zostali rozstrzelani w Berdechowie. Moja informatorka, której nazwiska nie pamiętam, powiedziała mi, że dziewczyna Sosia Stroh wstydziła się rozebrać do naga, jak jej kazano. Zimmermann roześmiał się z tego, a potem ona musiała się rozebrać. Jakiś czas później chyba już w Mielcu widziałam ubrania ludzi zastrzelonych w Berdechowie. Dostałam nawet kilka ubrań rodziny Stroh i mogłam je zatrzymać.

Małżeństwo zostało przeniesione do obozu mieleckiego. Według zeznań Lieby było w nim wówczas jeszcze około 200-300 osób.  Lieba nie zapamiętała żadnych akcji rozstrzeliwań w obozie mieleckim, który wkrótce został przekształcony w obóz koncentracyjny.

Wiem również, że sześcio lub siedmioletni chłopiec o nazwisku Szymon Friedman został odprowadzony przez esesmanów na rozstrzelanie. Matka chłopca pracowała ze mną w biurze i byłam przy niej, gdy zobaczyła przez okno, jak wyprowadza się jej dziecko. Do dziś widzę jak włosy jej stają i robią się białe.

Syn tych Friedmanów, który miał około lat 13, został już wcześniej zabrany z obozu Baumer&Losch i zastrzelony przez Zimmermanna.

Po rozwiązaniu obozu, więźniów przewieziono do Wieliczki. Lieba zeznaje, że jej mąż trafił do Flossenburga i wkrótce potem  zmarł lub zginął w jakiś inny sposób.

Udało mi się ustalić, że Ascher Berger zmarł 19 listopada 1944 roku w obozie Mauthausen. Obóz ten był wspominany przez więźniów jako tak ciężki, że ci, którzy przybywali do niego z Auschwitz, marzyli o powrocie do poprzedniego obozu.

Lieba wraz z innymi kobietami została wysłana do Płaszowa, a potem do Auschwitz. Z Auschwitz trafiła do Stutthof, gdzie doczekała wyzwolenia.

   Byłam w Sztutowie w ubiegłym roku. Zastanawiałam się czy mógł do tego obozu trafić ktoś z Mielca. Dzisiaj już wiem, że tak. Wiem też, że zginęła tam 14 letnia Zosia Wachs z Mielca. Na liście Judenratu znalazłam prawdopodobnie jej rodziców (nie ma na niej innych osób o tym nazwisku). Mieszkali przy ulicy Szerokiej, Lezer Wachs był kupcem, urodził się w 1892 roku, jego żona Ryfka, urodziła się cztery lata później.

        Po wojnie Lieba wyszła za mąż, męża poznała jeszcze w obozie w Mielcu.  

Pobraliśmy się po wojnie i właściwie poznaliśmy się dopiero po wojnie w Belgii.

Lieba zakończyła swoje zeznania wyrażając gotowość do zeznawania w sprawie Zimmermanna przed niemieckim sądem:

W razie gdyby moje zeznania były potrzebne, oświadczam, że jestem gotowa złożyć zeznania przed niemieckim sądem i w tym celu przyjechać do Niemiec8.

 

Lieba określa liczbę ofiar egzekucji, w której życie straciła rodzina Stroh, na 30 osób, ale jest to wartość raczej mocno zawyżona, biorąc pod uwagę zeznania innych osób. Należy też zwrócić uwagę na to, że Lieba nie była naocznym świadkiem egzekucji.

 

Wciąż nie udało mi się wyjaśnić zagadki jej imienia.

Jestem jednak przekonana, że Regina Berger figurująca w wykazie osób uratowanych dostępnym w Muzeum Regionalnym w Mielcu, z którego korzystał Andrzej Krempa pisząc książkę, to Ryfka (późniejsza Lieba). Być może zaraz po wojnie zmieniła imię? Regina brzmiało mniej żydowsko. Po wojnie nastały ciężkie czasy dla Żydów. Wielu z nich ukrywało swoje żydowskie pochodzenie, zmieniali imiona i nazwiska.

W  grudniu 1945 uchwalono Dekret o zmianie i ustalaniu imion i nazwisk. Dekret ten  dopuszczał dość liberalną definicję okoliczności, w których można było ubiegać się o zmianę nazwiska. Tym samym dawało to możliwość Żydom uzyskanie nowej, bezpieczniejszej, tożsamości.

A może to jakaś pomyłka osoby  spisującej nazwiska?

Być może używała również imienia Regina.

Skąd potem imię Lieba? Nie potrafię tego wyjaśnić, ale to był już 1946 rok i Lieba przebywała wtedy za granicą. Wypełniając tę ankietę, jak wiemy posłużyła się nazwiskiem panieńskim. W wykazie uczniów gimnazjum mieleckiego znalazłam Lieba Perlmanna. Pomyślałam, a może to był jej późniejszy mąż? Może zmieniła imię na tak bardzo podobne do męża.

Ale sprawdziłam, to był błędny trop. Mąż Lieby nosił imię Lazar. Pochodził z Rozwadowa.

Lieba w ankiecie podała też, że w 1938 roku mieszkała w Belgii. Raczej nie mogła być to prawda, chociaż…nie można wykluczyć, że przed wojną była u rodziców. Kobiety z rodzin żydowskich często na czas porodu udawały się do domu rodzinnego.

Ale jeśli w ankiecie wpisała dane nie do końca zgodne z prawdą, myślę, że musiała mieć ku temu ważny powód i zapewne chodziło o jak najszybszą możliwość dołączenia do rodziny w Belgii.

W Lesie Berdechowskim gdzie dokonywano egzekucji i chowano ofiary, według powojennych zeznań świadków spoczywa ok. 800 osób. Ten masowy grób nie jest w żaden sposób oznaczony. Jedynym śladem po ofiarach obozów pracy jest pamiątkowy pomnik znajdujący się nieopodal. Na pomniku znajduje się następującą inskrypcja:

Pomordowanym pracownikom zakładów lotniczych oraz okolicznej ludności polskiej i żydowskiej w czasie II wojny światowej.








We wczesnych latach 90 XX wieku, w Mielcu pojawiła się Pani Rachela Sussman z domu Stroh. Przed wyjazdem do Mielca sporo opowiadała rodzinie o swoich planach. Opowiadała też  o pobycie w Mielcu, kiedy już wróciła do domu.

Poznałam to nazwisko dopiero kilka lat temu, kiedy poszłam na cmentarz żydowski przy ulicy Jadernych i zobaczyłam ufundowany przez nią pomnik. 


Pomnik na cmentarzu przy ulicy Jadernych 



Pamięci pomordowanych przez hitlerowców w czasie II wojny światowej obywateli polskich narodowości żydowskiej, mieszkańców Mielca i okolic. Fundator Rachela Sussman 1993


Dowiedziałam się, że sfinansowała też ogrodzenie cmentarza na  ulicy Jadernych i operację wyciągania macew z Wisłoki, a potem będąc na terenie mogiły zbiorowej na  ulicy Wspólnej, zobaczyłam macewę z poruszającą inskrypcją (w j. polskim i angielskim):

Pamięci mojej kochanej rodziny

Ojciec Chanine matka Sara

Brat Lazar siostra Sosia Stroch

na zawsze w mojej pamięci córka Rachela

 


Skojarzyłam ją z nazwiskiem Pani Sussman, fundatorki pomnika na ulicy Jadernych.

Jakiś czas potem, w książce Andrzeja Krempy natknęłam się na informację o śmierci rodziny Stroh.

 H. Goldstein krewny męża  Racheli powiedział mi, że jest przekonany, że rzemieślnik wykonujący inskrypcję popełnił błąd w nazwisku pisząc je przez „ch”.

To bardzo prawdopodobne, na macewie jest jeszcze jeden błąd,  w słowie  „córka” w języku angielskim zamiast litery u, mamy literę v.

 W taki sposób pisane inskrypcje widywałam na bardzo starych nagrobkach, ale trudno przypuszczać, że tak napisanego słowa życzyła sobie fundatorka macewy w latach 90 XX wieku (macewa stanęła w 1993 roku).

Zawsze myślałam o Racheli Sussman z dużą wdzięcznością. Wdzięcznością za  dowody pamięci nie tylko o pomordowanych członkach rodziny, ale o wszystkich mieleckich ofiarach Holokaustu. Za dowody pamięci o mieleckiej społeczności żydowskiej.

Rachela była w Mielcu po wojnie tylko raz.

Dokładnie 30 lat temu, w 1993 roku.

W tym roku mija 80 rocznica śmieci Sary, Sosi i Lazara.

Być może przyjazd Racheli właśnie w 1993 roku nie był przypadkowy.

Wtedy mijało 50 lat. Chociaż nie sądze jednak by znała wtedy dokładną datę śmierci rodziny.

W 1993 roku przyjechała ze swoim krewnym o nazwisku Jack Stroh.

Józef Witek, który koordynował sprawy upamiętnień z ramienia Prezydenta Miasta, wspomina ją jako kobietę średniego wzrostu.  Przyjechała do Mielca aby godnie upamiętnić ofiary, przede wszystkim swoją rodzinę.

 Zwracał się  do niej „Pani Renato”. Nie protestowała. H. Goldstein powiedział mi, że w USA wszyscy mówili do niej "Rene". 

 Rachela zaprowadziła J. Witka na mielecki Rynek, do swojego przedwojennego domu. Na podstawie  jego opisu, Stanisław Wanatowicz ustalił, że nie  była to kamienica pod numerem 6. Była to kamienica numer 14.  Rachelę Sussman bardzo serdecznie przywitali nowi mieszkańcy domu.

Pan Józef wspomina, że dzwoniła czasem do niego w środku nocy, zapominając o różnicy czasu i zawsze zaczynała rozmowę pytaniem:  Jak się Pan masz? Proponowała mu wizytę w USA i sfinansowanie wycieczki do Rzymu. Dziwiła się, że nie chce z tej propozycji skorzystać.

Bardzo dobrze mówiła po polsku.

Wiedziała, że jej rodzina zginęła w lesie obok Mielca, tak przekazał mi krewny jej męża.

Rachela Sussman zmarła w Nowym Jorku 23 czerwca 2007 roku.

   Stanisław Wanatowicz twierdzi, że numeracja kamienic na Rynku raczej  nie zmieniła się po wojnie. Czyżby więc rodzice Racheli po jej wyjeździe z Polski przeprowadzili się?

Możliwe, ale tego sprawdzać już nie będę. Wiem gdzie mieszkała, wiem jaki dom rodzinny zapamiętała.

 

 

            Dzisiaj w bramie domu przez którą wchodzi się do kamienicy, w której mieszkali Strohowie, wisi szyld na którym jest napisane : odzież damska, wyrób własny, ceny hurtowe, garsonki, sukienki, płaszcze, szycie na miarę.

Pomyślałam, że to dość symboliczne. Jakby  historia tego miejsca determinowała  to co się tutaj  robi dzisiaj, jakby miejsce pamiętało dawne czasy, kiedy mieszkał tu kupiec bławatny. Jakby chciało aby o tym pamiętano.

 Na szyldzie jest napis: sobota nieczynne.

Jakby miejsce przypominało: sobota to szabas, czas odpoczynku.

Dawno, dawno temu mieszkała tutaj rodzina, która słuchała nakazu: odpocznij...ustań.


Izabela Sekulska




Dom pod numerem 14 (żółta wysoka kamienica), zdjęcie wykonane w marcu 2023 roku przez S. Wanatowicza



Suplement 

23 marca 2023 roku


I zdarzył się cud.
22 marca otrzymałam wiadomość od Elany Goldsmith z domu Stroh.
Elana jest prawnuczką Abrahama Dova Stroha (1884-1941), brata Chanine Stroha.
Dopowiedziałyśmy sobie nawzajem tę historię.
Elana nie znała zeznań Lieby Perlman, ja nie wiedziałam o wielu szczegółach, które poznałam dzięki niej.
Jej dziadek Izak Irvin Stroh (1910-1991) ocalał z Zagłady i po wojnie dzięki pomocy swojej kuzynki Racheli Sussman przybył do Stanów Zjednoczonych.
Z ankiety dostępnej w Żydowskim Instytucie Historycznym, dowiedziałam się, że był prawnikiem.
Mieszkał po wojnie w Łodzi i Wrocławiu.
Tatą Elany jest Jack, który w 1993 roku odbył z Rachelą podróż do Polski.
Dzieki Elanie dowiedziałam się, że w rodzinie ojca Racheli były kobiety o tym samym imieniu, więc zapewne po nich je odziedziczyła.
Mama Racheli, Sara miała na drugie imię Chawa. Sosia odziedziczyła zaś imię po swojej babci Sosi Berger.
Od Elany dostałam unikatowe fotografie z 1935 roku i 1993 roku, kiedy to Rachela odwiedziła Polskę wraz z Jackiem, który początkowo na tę podróż nie miał ochoty, ale wrócił z niej pełen emocji i wzruszeń.
Jack jest lekarzem.
Rachela i Jack

Chanine był najmłodszym z pięciorga rodzeństwa Strohów (miał jeszcze dwie siostry Itę i Rachelę oraz dwóch braci, wspomnianego już Abrahama i Issera), ale mimo tego uchodził za „największego” (najbardziej szczerego).
Elana przekazała mi trzy unikatowe listy Chanine napisane z Mielca do swojej córki Racheli i jej męża Leo. Listy napisane są w języku niemieckim (lub jidysz) i z pewnością będę chciała je przetłumaczyć. 







Listy pochodzą z czasów okupacji niemieckiej. Widnieją w nich imiona Sosi i Lazara, więc zapewne Chanine informował swoją córkę o losach rodziny w czasie wojny. Zawierają też nazwiska mielczan np. Fridy Reich (później Verstandig). Datowane są na lata 1940 i 1941. Bez wątpienia 14 maja 1941 roku Chanine jeszcze żył. Elana powiedziała mi, że Rachela była przekonana, że jej tata zginął 9 marca 1942 roku. To bardzo prawdopodobne.

Według Elany Lazar urodził się w 1910 roku.

W 1993 roku Rachela była  w Mielcu, ale też i w Leżajsku (m.in. na grobie cadyka Elimelecha), a także w  miejscowości Woli Zarczycka skąd pochodziła rodzina jej taty (kiedy sprawdziłam gdzie znajduje się ta miejscowość okazało się, że bardzo blisko Rudnika nad Sanem gdzie urodził się mój ojciec). Rachela była też w Dąbrowie Tarnowskiej (na jednym ze zdjęć zidentyfikowałam pomnik z dąbrowskiego cmentarza, a Bogdan w towarzyszącej jej osobie rozpoznał ostatniego dąbrowskiego Żyda – Samuela Rotha).


Leo i Rachela Sussman 


Rachela i Samuel Roth na cmentarzu w Dąbrowie Tarnowskiej 

W siódmym dniu żydowskiego święta Hoszana Rabba, które jest siódmym dniem święta Sukkot pojechała do Woli Zarczyckiej, tam gdzie mieszkała przed wojną rodzina jej taty. Chciała tam spędzić święto.


Na cmentarzu przy ulicy Traugutta w Mielcu z Henrykiem Mamotem



Pod pomnikiem upamiętniajacym ofiary obozu pracy w Mielcu


Na cmentarzu w Mielcu
W zbiorach zdjęć Racheli z wyjazdu do Mielca znalazło się zdjęcie nagrobka Matyldy Braun



Okolice Lasku Berdechowskiego


Zdjęcia Racheli na balkonie jednej z mieleckich kamienic przekonały mnie, że jej dom rodzinny musiał jednak znajdować się gdzie indziej.
S. Wanatowicz podpowiedział mi, że to kamienica nr 11.
Miał rację.
Potwierdziły to dane z karty konserwatorskiej, gdzie jest napisane, że dom został wybudowany pod koniec XIX lub  na początku XX wieku i należał do rodziny Bergerow (panieńskie nazwisko Sary Stroh).


Rynek 11, Mielec, różowa kamienica


Rachela na balkonie kamienicy przy ulicy Rynek 11

Ale i tu jak widać tuż obok znajduje się sklep z odzieżą :).



Fragmenty kart konserwatorskich.


Mając tę wiedzę co obecnie (rodzina mieszkała najprawdopodobniej w domu rodzinnym Sary Stroh z domu Berger), myślę, że moja teoria o tym, że po wyjeździe Racheli z Polski, Strohowie mogli się przeprowadzić (w spisie Judenratu widnieje adres Rynek 6) wydaje się prawdopodobna.
Zdjęcie domu pod tym adresem z czasów okupacji wygląda tak, jakby ktoś zaczął ktoś budować, ale nie zdołał skończyć. Może zaskoczyła go wojna. Lewa strona domu jest jednak zamieszkana.

Dom pod numerem 6 w dniu 9 marca 1942 (wł. S.Wantowicz)

Dzięki Elanie dowiedziałam się też, że Rifka Wachs, prawdopodobnie matka Zosi, którą opiekowała się Lieba Perlman aż do jej śmieci w obozie, była siostrą Sary Stroh.


Rifka Wachs z domu Berger, zdjęcie pochodzi z kolekcji Muzeum Regionalnego w Mielcu Pałacyk Oborskich

Potwierdziła się też moja teoria dotycząca Lieby Perlman i jej imion.
Hugh Goldstein powiedział mi, że w żydowskich rodzinach używanie różnych wersji imion to zupełnie normalne. A imię "Lieba" to w jidysz "kochana".




Drzewa genealogiczne, własność Elany Goldsmith 


Rachela i Leo nie mieli dzieci. Mieszkali na Upper West Side na Manhattanie.
Leo zmarł w 1991 roku. Był sporo starszy od Racheli (urodził się w 1901 roku).


Rachela po wojnie


Jaka była Rachela?
Elana wspomina ją jako kobietę o bardzo silnej woli. Bardzo ambitną. Kochała ojca Elany jak własnego syna.
Kochali ją wszyscy i bardzo przeżyli jej chorobę i śmierć. Współczuli jej, że jest sama.
Elana mówi, że Rachela nauczyła ją i jej rodzeństwo odporności.

Nie opowiadała o swoim przedwojennym życiu w Mielcu.

Nie opowiadała, ale po kilkudziesięciu latach wróciła aby upamiętnić rodzinę i inne ofiary Holokaustu z Mielca.
Zadbała o cmentarze. Sfinasowała operację wydobywania mace z Wisłoki.
Myślę, że miała Mielec w sercu.

    Kiedy dzisiaj przechodziłam przez tarnowski Stary Cmentarz na jednym z nagrobków zobaczyłam napis: non omnis moriar  i uśmiechnęłam się, mimo wszystko.
Rachela przyjechała do Mielca i zrobiła tak wiele by upamiętnić żydowską społeczność. Przede wszystkim swoją rodzinę. Nie chciała by o Nich zapomniano.
Rachelo - tak właśnie jest.
Pamiętamy.




Sara Stroh z domu Berger (1892 - 1943)
Chanina Stroh (1888 - 1942)  - Rachela uważała że jej ojciec zginął 9 marca 1942 roku
Sosia Stroh (prawdpodobna data urodzenia 1925 - 1943)
Lazar Stroh (prawdpodobna data urodzenia 1910 - 1943)


Dziękuję:

Tosi za to, że mnie zdopingowała do czegoś co miałam w planach, ale wciąż odkładałam, do napisania o rodzinie Stroh, przyszłaś na upamiętnienie właśnie w roku 2023, roku w którym mija 80 lat od śmierci rodziny Stroh i to najlepszy moment, aby powstał taki tekst, gdyby nie Ty, zapewne nie powstałby właśnie teraz;

Tomaszowi Frydlowi za bezcenne materiały, pomoc i wsparcie;


Elanie Goldsmith  krewnej Racheli Sussman; 

Józefowi Witkowi 

Hugh Goldsteinowi krewnemu Leo Sussmana 

 wszystkim trojgu  za podzielenie się wspomnieniami o Racheli Sussman;

Elanie również za wzruszające zdjęcia;

Pawłowi Cybulakowi za przetłumaczenie z j. niemieckiego zeznania Lieby Perlman;

Stanisławowi Wanatowiczowi za pomoc i ustalenie lokalizacji domu rodzinnego Racheli Sussman;

Andrzejowi Krempie za konsultacje i pomoc.


 Pan Józef Witek poinformował mnie, że biogram Racheli Sussman zostanie umieszczony w Encyklopedii Miasta Mielca. Bez wątpienia zasłużyła na to.


Na podstawie śledztw w latach 60-tych prowadzonych przez prokuratorów Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich o/ Rzeszów i relacji więźniów Andrzej Krempa ustalił niektóre nazwiska osób pochowanych w Lasku Berdechowskim.

Do listy dopisałam imię chłopca o nazwisku Friedman, oraz jego brata o nieustalonym imieniu. 

Cząstkowa lista ofiar

 

  1. Szulim Kriger z Dąbrowy Tarnowskiej
  2. Abraham Swibl z Dąbrowy Tarnowskiej
  3. Markus Kin z Dąbrowy Tarnowskiej
  4. Markus Kura z Dąbrowy Tarnowskiej
  5. Chaim Ryk z Tarnowa
  6. Mozes Szwank z Tarnowa
  7. Peterseil – złapany i zastrzelony za ucieczkę z obozu
  8. Wachtel z Dąbrowy Tarnowskiej – złapany i zastrzelony za ucieczkę z obozu
  9. Jakubie E.  z Radomyśla – zastrzelony w potylicę za ucieczkę innych więźniów
  10. Jekutiel E.II– zastrzelony jako chory
  11. Izrael König z Radomyśla - zastrzelony w potylicę za ucieczkę innych więźniów
  12. Seidel - zastrzelony w potylicę za ucieczkę innych więźniów
  13. Hauser z Radomyśla - zastrzelony w potylicę za ucieczkę innych więźniów
  14. Leskowicz  z Mielca - zastrzelony w potylicę za ucieczkę innych więźniów
  15. Chaim Sturm z Wielopola - zastrzelony w potylicę za ucieczkę innych więźniów
  16. Chaim Kla. z Mielca - zastrzelony w potylicę za ucieczkę innych więźniów
  17. Nathan Fen. Z Dąbrowy Tarnowskiej - zastrzelony w potylicę za ucieczkę innych więźniów
  18. Adler z Mielca - zastrzelony w potylicę za ucieczkę innych więźniów
  19. Feder (lub Vetter) z Mielca - zastrzelony w potylicę za ucieczkę innych więźniów
  20. Mojżesz Bucholz
  21. N. Biegajera z Radomyśla
  22. Berger – policjant żydowski (OD-man)
  23. Mechl Blatberg (syn Schulima) z Mielca − za posiadanie chleba
  24. Profesor Karl Blech, lekarz z Dąbrowy Tarnowskiej (a później z Gorlic) – za przygotowania do ucieczki
  25. Brat profesora Blecha, Bruder Blech – za przygotowania do ucieczki
  26. Bracia Medina– za przygotowania do ucieczki
  27. Prawnik Geller– za przygotowania do ucieczki
  28. Weinreich – za przygotowania do ucieczki
  29. Kornreich (lub Kornberg) – za przygotowania do ucieczki
  30. Rosenfeld– za przygotowania do ucieczki
  31. Ascheim, zakopany żywcem– za przygotowania do ucieczki
  32. Natan Feuer z Trzciany koło Mielca – za ucieczkę z obozu Józefa Buchena z Mielca i Lista Arena z Wielopola Skrzyńskiego
  33. N. Eisland z Radomyśla Wielkiego – za ucieczkę z obozu Józefa Buchena z Mielca i Lista Arena z Wielopola Skrzyńskiego
  34. N. Eisena z Wielopola Skrzyńskiego – za ucieczkę z obozu Józefa Buchena z Mielca i Lista Arena z Wielopola Skrzyńskiego
  35. Warszawski (lub Warszawiak) z Warszawy – za ucieczkę innego więźnia
  36. Podolski za kradzież kartofla i  za ucieczkę innego więźnia
  37. Moshe Segal – brat OD-mana Ashera Segala – za ucieczkę innego więźnia
  38. Leyman (18 lat) – za ucieczkę innego więźnia
  39. Israel Leymann – za ucieczkę innego więźnia
  40. Dawid Wi. z Radomyśla– za ucieczkę innego więźnia
  41. Mahler (lub Müller) – za ucieczkę innego więźnia
  42. Kinzlinger– za ucieczkę innego więźnia
  43. Kluger z Mielca– za ucieczkę innego więźnia
  44. Abraham Lebere (lub Lehrere) – za ucieczkę innego więźnia
  45. Leskowicz II– za ucieczkę innego więźnia
  46. Schnur (lub Smulewicz) – za ucieczkę innego więźnia
  47. E. Zemela – uciekinier z obozu, zabity łopatami przez więźniów na rozkaz komendanta Werkschutzu Steina
  48. Chłopiec Kurtz z Mielca
  49. Dwóch więźniów z obywatelstwem brazylijskim
  50. Szyja Wasserman z Dąbrowy Tarnowskiej zagryziony przez psa komendanta obozu Schwammbergera
  51. Dziecko Frydman (Friedman) – zastrzelone na terenie obozu przez Schwammbergera, wg zeznania Lieby Perlman chłopiec miał 6 lub 7 lat i miał na imię SZYMON
  52. Dr Maks Bitkower,lekarz – zastrzelony przez Drozdza
  53. Żona Bitkowera – lekarz, kierowała izba chorych– zastrzelona przez Drozdza
  54. Cymermann – zastrzelony przez Drozdza
  55. 12 osób z obozu firmy Bäumer und Lösch na Czekaju. Cała grupa została zabrana z obozu do lasku berdechowskiego, gdzie musieli się rozebrać, głowy schylić między nogi i strzałem w potylice zostali zastrzeleni przez Zimmermanna i Thormayera. Inny gestapowiec Glamman, który był obecny przy tej egzekucji, bardzo energicznie próbował przekonywać szefa mieleckiego gestapo Thormayera, aby i on mógł rozstrzeliwać skazanych. W końcu pozwolono mu strzelać do jednego ze skazanych, ale tylko go zranił i wtedy ten skazany został dobity przez jednego z członków straży zakładowej. W tej grupie byli:

- Sara Stroh z d. Berger, córka Sosia i syn Lazar Stroh. Wszyscy troje zostali upamiętnieni na tablicy pomnika na Wspólnej/ Świerkowej.

- małżeństwo Moses Nord

- małżeństwo Ebenholz (rytualny rzeźnik z Radomyśla)

- kobieta Ackermann

56. bracia Holzgrunowie z Radomyśla.

57. Leib Muszel z Radomyśla 946 lat, kupiec)

58, Izak Muszel z Radomyśla, brat Leiba (50 lat, nauczyciel j. jidysz)

59. Sroka z Tarnowa (23 lata)

60. Metzendrof z Krakowa (około 60 lat, blacharz)

61. Zughahaft Mordechaj z Krakowa (50 lat, kupiec jarzynami).

62. Chłopiec Friedman, brat Szymona, lat ok. 13 zabrany z obozu B&L (zeznanie Lieby Perlman)

 Więcej na temat Lasu Berdechowskiego i obozu pracy w tym wpisie:

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/search?q=Projekt+upami%C4%99tnienia


 

Przypisy:

1 Teresa Szmigielska, relacja świadka historii, https:teatrnn.pl/historia mówiona/świadkowie/teresa – szmigielska, dostęp 16 marca 2023 r.

2 B. Schulz, Sklepy cynamonowe, wolnelektury.pl/media/book/pdf/shculz-sklepy-cynamonowe-pdf dostęp 16 marca 2023 r.

3 Mielecka Księga Pamięci  https://www.jewish.org/yizkor/mielec/mielec.html

4 tamże

5 tamże

6 Chaja Rosenblatt (Hela Lewi), 1986 archiwum ŻIH, 302/318.

7 AIŻH, 301/1027, relacja Berty Lichtig.

8 zeznanie Lieby Perlman z dnia 30 listopada 1965 roku złożone w Konsulacie RFN w Nowym Jorku, BstU Archiv der Zentralstelle Mfs Ha IX  11/ ZUV nr 35 bd15.

 

Żródła:

Andrzej Krempa, Sztetl Mielec. Z historii Mieleckich Żydów, Wydawca Samorządowe Centrum Kultury w Mielcu Muzeum Getta Warszawskiego, Mielec 2022. 

Redakcja: Barbara Engelking, Jan Grabowski, Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach Polski, tom II, Powiat Dębica Tomasz Frydel, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2008.

Zeznanie Lieby Perlman z dnia 30 listopada 1965 roku złożone w Konsulacie RFN w Nowym Jorku, BstU Archiv der Zentralstelle Mfs Ha IX  11/ ZUV nr 35 bd15.

Spis Żydów, Judenrat Mielec, 1940, AP Rzeszów, zespół 572.


Internet:

www.straty.pl – informacja dot. Aschera Bergera, dostęp 15 marca 2023 roku

https://arolsen-archives.org.pl/ - karta rejestracyjna na nazwisko Geldzahler Liebe – dostęp 15 marca 2023 roku

https://www.polska1926.pl/karty/15126 - podpisy uczennic  żeńskiej 7 klasowej szkoły powszechnej im. Św. Kingi w Mielcu, dostęp 17 marca 2023 roku

Mielecka Księga Pamięci  https://www.jewish.org/yizkor/mielec/mielec.html

https//www.pbc.rzeszow.pl, dostęp 20 marca 2023 roku.

 

Zdjęcia:

Archiwum prywatne Elany Goldsmith .

Holocaust Memorial Museum

zdjęcia miejsca egzekucji w Lasku Berdechowskim i plan obozu B&L: BstU Archiv der Zentralstelle Mfs Ha IX 11/ZUV nr 35 bd 17

Własne

Stanisław Wanatowicz (zdjęcie domu rodzinnego Racheli Sussman).

 

Twarze mieleckiego sztetla: Leib (Leon) Salpeter. Syjonista, farmaceuta uratowany przez Oskara Schindlera

    Zdjęcie pochodzi z książki K. Zimmerer Kronika Zamordowanego Świata           Po wpisaniu w internetową wyszukiwarkę imienia i nazwiska ...