Zdjęcie rodziny Korzenników, Cyranka, zdjęcie wykonano z pewnością przed 1932 rokiem, ponieważ jest na nim najstarszy z rodzeństwa Abraham (Romek), który w 1932 roku wyemigrował do Ameryki.
Zdjęcie pochodzi z wywiadu z Esther Altman przeprowadzonego dla USC Shoah Foundation - Instytut Historii Wizualnej i Edukacji https://sfi.usc.edu/
Zapisaliśmy
opowieści i wspomnienia. Zrobiliśmy kopie i wszystko jest „na chmurze”.
Albo inaczej:
Utkaliśmy duży obrus na stół, jakby zaszła potrzeba, żeby usiąść do stołu.
Haftowaliśmy go różnokolorowo:
czarną, a czasem złotą nitką.
Trzeba dorobić
koronki. Sprawdzić, czy zostało jeszcze na nim wolne białe miejsce.
Przyjdzie ktoś
następny i je wykorzysta. Nawlecze nową nitkę.
Niech się obrus
szyje i rozwija dalej1
Zapisała
się w historii Mielca z powodu tego, że …
wysłuchiwała, spisywała i opowiadała.
Albo inaczej… z powodu
tego, że tkała. (W naszej kulturze opowiadanie historii i wytwarzanie tkanin
są nierozerwalnie połączone. Ślady łacińskiego textere, oznaczającego tkanie,
bez trudu znajdziemy w słowie „tekst” – napisała Ewa Andrzejewska w swojej
książce Historia z Piekła rodem)2.
Bo było to coś więcej niż zwykłe spisywanie, była obdarzona literackim talentem. Talent ten w pełnej krasie pokazała opracowując pamiętnik
Józefy Luboch, służącej żydowskiej rodziny Finków z Mielca, który został
złożony w Krakowie w Żydowskiej Komisji Historycznej w czerwcu 1946 roku
(komisja przekształciła się w 1947 roku w Żydowski Instytut Historyczny). Inne relacje nie były pisane z aż takim
literackim polotem, ale na tyle ciekawie, że nie były to „suche” sprawozdania.
Mają charakterystyczny rys stylu Berty Lichtig.
Nie
jest znana zbyt wielu mieszkańcom Mielca. Jeśli jednak czytelniku tego tekstu,
słyszałeś cokolwiek o zagładzie mieleckich Żydów, to również dzięki niej, a może przede wszystkim
dzięki niej. To ona była pionierką spisywania tej trudnej historii.
Wykonywała tę pracę przez
okres około roku po wojnie, spisując relacje mieleckich ocalałych i świadków
wojennych wydarzeń.
Jak sobie z tym radziła?
Ona, która sama tak wiele przeżyła, która straciła w czasie wojny męża i część
rodziny, która przeżyła deportację mieleckich
Żydów i wszystko co się z tym wiązało? Wysłuchiwanie ocalałych i świadków tamtych
wydarzeń uniemożliwiało oderwanie się od
trudnej przeszłości i zapewne powodowało otwieranie się ran. Jak to
wytrzymywała? Czy zmusiła ją do tego trudna sytuacja finansowa, czy raczej
miała poczucie misji, a może jedno i drugie? Opowiadała, podczas gdy wielu ocalałych
uciekało od przeszłości, nie opowiadając, nie wspominając. Lili Haber, córka
ocalałych z Zagłady, w rozmowie z Mikołajem Grynbergiem mówi o tym, że jej mama
nigdy nie dzieliła się wspomnieniami z okresu wojny. Co więcej, nie opowiadała też o tym co było przed Zagładą. Odcięła swoje
dzieci od korzeni, bo to nieuchronnie wiązało się z Holokaustem.
Po ich śmierci
pojechałam do kuzyna mojej mamy, którego ona bardzo szanowała i proszę go, by
mi opowiedział co wie, a on mi na to: Twoja mama kazała mi przyrzec, że jak do
mnie przyjedziesz, to ci nie opowiem. I on mi nic nie powiedział, tak jak mu
moja mama kazała. Ja ci mówię, ona była najmądrzejszą kobietą na świecie3
Ocalali z Zagłady sami
obciążeni potwornym ciężarem, nie chcieli aby dźwigały go następne pokolenia.
Często również towarzyszył im syndrom wyparcia.
Wygląda
na to, że po złożeniu relacji w Żydowskiej Komisji Historycznej, po
spisaniu relacji świadków i przybyciu do
Stanów Zjednoczonych, Berta nie chciała
już wracać do przeszłości. Nic nie wiadomo, aby spisała powojenne wspomnienia,
czy udzieliła jakiegoś obszernego wywiadu.
Ci, którzy o niej słyszeli, słyszeli o Bercie, bo tak się przedstawiała od któregoś momentu. Którego? Być może tak mówiono do niej od najmłodszych lat. Na pewno „Bertą” była już w 1918 roku. Na internetowej stronie familysearch.pl odnalazłam arkusz szkolny z czasów jej nauki w Prywatnym Żeńskim Seminarium Nauczycielskim im. Emilii Plater w Mielcu w roku szkolnym 1918/1920. Ten arkusz to dla mnie niezwykłe odkrycie. Na tamten moment nie miałam wiedzy o istnieniu takich dokumentów, a tym bardziej o ich dostępności online. Jak się okazało to część zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie, oddziału w Przemyślu. W momencie kiedy odnajduję zbiór, nie wiem jaką szkołę skończyła Berta. Tak w ogóle o istnieniu żeńskiego seminarium w Mielcu dowiaduję się podczas rozmowy ze Stanisławem Wanatowiczem 26 grudnia 2023 roku. Wpisuję w wyszukiwarkę: seminarium nauczycielskie w Mielcu i odnajduję skarb, którego się nie spodziewałam. Łącznie z arkuszem siostry mojego pradziadka Stefanji Sowianki (pisownia oryginalna). Wtedy jeszcze nie zastanawiam się czy mogła chodzić do szkoły w tym samym czasie co któraś z sióstr Korzennik.
Beila
tak brzmiało prawdziwe imię Berty Lichtig. De facto oficjalnie nie nazywała się też z
domu Korzennik chociaż była córką Józefa Korzennika i to nazwisko często
pojawia się jako jej panieńskie w różnych dokumentach. I nie tylko to, bo
często pojawia się również nazwisko… Korzennek, a właściwie Korzennekówna.
O tym jakie było jej
prawdziwe imię dowiedziałam się niedawno.
Przypadek. A może wcale
nie.
Dużo myślałam o Bercie
pisząc tekst o Józefie Luboch. Trudno było nie myśleć, kiedy Pamiętnik Józi
opracowany został przez Bertę właśnie. Jeszcze pisałam o Józefie, ale już myślami
byłam przy Bercie. Wiedziałam, że powinien powstać tekst również o niej. Miałam również wiedzę, że jakiś czas temu Andrzej Krempa,
autor książek o mieleckich Żydach nosił
się z zamiarem napisania o niej, ale ostatecznie zrezygnował. Podjęłam więc
decyzję, że to ja opiszę jej historię.
Był
grudniowy wieczór, oglądałam Galę
przyznania Nagrody Polin – wyróżnienia dla Polaków działających w obszarze
zachowania pamięci o Żydach. Na ekranie Bożena Gajewska z Kutna. Bożena
opowiada o swojej działalności, a ja zastanawiam się z kim kojarzy mi się
Kutno. I po chwili pojawia się przebłysk: no tak! Berta Lichtig.
I natychmiast kolejna
myśl: muszę skontaktować się z Bożeną, być może zachowały się jakieś dokumenty
dotyczące Berty, przecież była w Kutnie nauczycielką.
Dzięki temu dowiaduje
się, że Berta urodziła się jako Beila.
Miejsce urodzenia
Urodziła się w Otfinowie, nad Dunajcem. Tak opisywał te okolice Tadeusz Nowak,
mieszkający przed wojną w Sikorzycach, tam gdzie dziadkowie męża Berty, małżeństwo o nazwisku Band:
U
pagórków dolina Dunajcem rozcięta
jak gałęzią miłości zrywaną zbyt chciwie
przez podobne do światła i wiatru dziewczęta,
bo gdy biegną - nie skrzypi miedziane igliwie.
Pachnie
zieleń obmyta przez wiatry i deszcze
i dolina się słońcem wypełnia po brzegi,
choć wśród lasów zbliżonych do nieba śpią jeszcze
dzikie stada gołębi i białe śpią śniegi4
Po raz pierwszy wieś została wymieniona w
rachunkach świętopietrza (polska nazwa opłaty wnoszonej na rzecz papiestwa –
I.S.) w 1326 roku. Miejscowość w XIX wieku pojawia się w
zapisie Otwinów przez „w” i znajduje się
w powiecie wiślickim, ale na początku XX wieku z pewnością jest to już Otfinów
pisany przez „f” (wciąż jednak w dokumentach przedwojennych ale i powojennych
możemy odnaleźć błędną pisownię). Ilu Żydów mieszkało w Otfinowie w czasie kiedy mieszkała
w nim rodzina Korzenników? Nie udało mi się dotrzeć do żadnych dokładnych
danych. W niedalekim Żabnie, gdzie znajdowała się gmina żydowska do której
należeli mieszkańcy Otfinowa, mieszkało w 1890 roku 667 Żydów a ogólna liczba
mieszkańców wynosiła 1306 osób.
Na pewno w czasach kiedy
mieszkali tam Korzennikowie we wsi mieszkały żydowskie rodziny Lichtigów
(rodzina męża Berty), Rosenfledów
(Baruch i Cywie), Larnerów (Jakub i Hinde) i Keinerów (Israel i Schindla).
W przedwojennej, wyraźnie
antysemickiej prasie, znajduję fragment,
który wiąże się z Otfinowem (Hasło Podwawelskie Tygodnik Bezpartyjny Nr 8 z dnia 21 lutego 1932 roku):
NIE BĘDZIE CHŁOP
POLSKI TAŃCZYŁ PRZY ŻYDOWSKIEJ MUZYCE
Jakże smutnym jest
fakt, jeżeli wsie nawet wyrobione
organizacyjnie, nie mają siły, czy też nie chcą przeciwstawiać się żydowskiemu
zalewowi – Jako przykład niech posłuży jedna z najwięcej oświeconych wsi
powiatu dąbrowskiego – Otfinów.
Wieś tę z dnia na
dzień coraz bardziej opanowują Żydzi, wykupując najładniejsze place budowlane.
Obok sklepikarzy,
handlarzy drzewem i bydłem, usadowił się również tutaj żydowski muzykant Polanecki. Żyd ten mając z
Żydów zorganizowaną orkiestrę, grywa z nią w okolicy na zabawach publicznych, a
nawet na weselach chłopskich. Potępić musimy tych wszystkich, którzy
kiedykolwiek organizując zabawę, pozwalali grać żydowskiej muzyce, jakdyby
innej nie było, ale musimy sobie przyrzec, że na zabawy ogrywane przez żydowską
muzykę, nikt z nas nie pójdzie, chociażby to były zabawy urządzane na
najszlachetniejsze cele.
Tych zaś chłopów z powiatów
dąbrowskiego, brzeskiego, mieleckiego, stopnickiego i pińczowskiego, którzy by
wzięli się na wesele żydowską muzykę Polaneckiego lub innego Żyda, nie tylko potępimy,
ale w imię chłopskiej godności, wyklniemy z gromady.
Żydowskie kapele były chętnie
wynajmowane przez chłopów, co jednak mogło ulegać zmianie po takich nagonkach
połączonych z groźbami. Na portalu JRI Poland znajduję zapisy z żabnieńskich ksiąg metrykalnych, jest nazwisko Połonecki/Polonecki
(Abraham Fiszel, jego syn Ojser). Być może to właśnie oni byli owymi
muzykantami.
Mieszkaniec tamtych
okolic, wspomniany już pisarz Tadeusz Nowak w swojej książce A jak królem, a
jak katem będziesz tak opisywał żydowskich muzykantów:
Muzykantów na
festyn zamówiono zza lasu, z drewnianego miasteczka. Była to żydowska rodzina
chodzącą od pokoleń z wesela na wesele, wracając za las, do miasteczka, na
szabas. Dla nich to, dla żydowskich muzykantów, żeby ich nie urazić (zresztą
stało to w umowie) gotowano w specjalnie czyszczonym piaskiem garnku koszerną
kurę lub gęś […] Jakoś ową nutę potrafili wyjmować tak, żeby Bóg dał wszystkim
takie wyjmowanie sadu spod kopnego śniegu, koronki z motka lnu, szczygła z
kawałka akacji5
Po lekturze fragmentu przywołanej przedwojennej prasy, można przypuszczać, że w 1932 roku w Otfinowie jak
na warunki wiejskie, mieszkała spora żydowska populacja.
Tyle tylko, że rodziny
Korzenników nie było już tam w 1932
roku. I to od dawna. W 1908 roku na
pewno mieszkali już pod Mielcem. We wsi Cyranka. Musieli tam mieszkać od
stosunkowo niedawna, bo w 1906 roku, jeszcze w Otfinowie rodzi się jedna z ich
córek.
Rodzice
Korzennikowie –
o tym nazwisku myślę… ładne, przyjemne, dobrze się kojarzy, ze świątecznym
zapachem przypraw korzennych. Kiedy to sprawdzam, okazuje się jednak, że
korzennik lekarski to drzewo z gatunku mirowatych, którego owoce znane są nam
pod nazwą ziele angielskie.
Można przypuszczać, że
ktoś kto pierwszy otrzymał to nazwisko,
trudnił się handlem przyprawami.
Chana Korn
matka Beili - Berty (w późniejszym okresie posługująca się nazwiskiem Anna
Korzennik) urodziła się w Zdrochcu w powiecie brzeskim. Była córką Berli Korna
i Feigi z domu Blecheisen. Jej ojciec był handlarzem w Zdrochcu. Z danych
znajdujących się w Spisie Judenratu wynika, że urodziła się 15 maja 1879 roku
ale w powojennej ankiecie (dzisiaj dostępna w Żydowskim Instytucie Historycznym)
Anna jako datę urodzenia wskazała 6 maja 1880 roku. Niestety nie jest możliwe
zweryfikowanie tej daty, ponieważ nie zachowały się akta metrykalne z Radłowa
(do tej gminy żydowskiej należał Zdrochec) obejmujące ten okres czasu.
W
1940 roku Chana była wdową i mieszkała na ulicy Staszica 2, wraz z córkami i
synami (Reginą, Helą, Feigą, Bertą, Esterą, Samuelem, Mosesem), wnuczką Ruth,
wnukiem Emanuelem i zięciem Szaje. Obok
jej nazwiska w Spisie Judenratu znajduje się zapis: biedna bez dochodów.
Chana ocaleje z
Holokaustu dzięki pomocy narzeczonej jej syna, Józefy Anny Bogusz, o czym będzie
w dalszej części tekstu.
We wspomnianej powyżej
ankiecie Anna podaje również następujące informacje: posiada wykształcenie elementarne, podczas
wojny utrzymywała się z pomocy krewnych,
siedziała 3 dni w więzieniu i
chce wyjechać do syna do Ameryki. Wymienia też krewnych w Ameryce,
między innymi syna Rajmunda, siostrę Dorę Kalb i brata Harego Korna.
Przez
krótki czas po wojnie mieszkała w Mielcu wraz z ocalałymi członkami rodziny. Potem wyjechała z Polski i przebywała w obozach dla dipisów w Austrii (od ang.displaced persons, były to
obozy dla osób znajdujących się poza swoim państwem, oczekujące na wyjazd). W 1948 roku, 18 listopada opuszcza port w
Bremen na statku Ernie Pyle dzięki
organizacji Hias, z przeznaczeniem Santa
Monica w Californii. Jak wskazuje zapis w dokumentach dostępnych w Arolsen Archives miała wówczas 67 lat (Wygląda na to, że w powojennych dokumentach Anna
nieco się odmłodziła. Jak poinformowała mnie pracowniczka Żydowskiego Instytutu
Historycznego, była to częsta praktyka wymuszona
różnymi okolicznościami). W swojej
relacji złożonej po wojnie Szaja Altman, zięć Anny podaje wiek teściowej
(58 lat w 1942 roku) co wskazywałoby na jeszcze inną datę urodzenia.
Józef Korzennik
- trudni się handlem nabiałem w Otfinowie – to zapis widniejący przy informacji
o narodzinach Beili. Myślę: jak Tewje mleczarz.
Fajgele trzymała w
korytarzu beczki z kiszonymi ogórkami i stały tam bańki z mlekiem. Dawid
Mleczarz trzymał tam mleko skupowane u chłopów, bo to było chłodne miejsce.
Nazywali go Dawid Powrósło, bo kiedy udawał się na wieś po mleko, to zaprzęgał
się do wózka w pasie grubą liną (powrósłem) siedem lub osiem razy, żeby jego
wnętrzności nie przemieszczały się podczas tej ciężkiej pracy. Tragarze
stosowali te same metody (…)On wyruszał na wieś o trzeciej czy czwartej w nocy
i o ósmej był już z powrotem. Potem z dorosłą córką i synami rozwozili to mleko
małymi wózkami i odbierali zapłatę6 –
tak opisuje jednego z mleczarzy z nowosądeckiego Piekła, Ewa Andrzejewska.
Ale Józef nie jest
mleczarzem do końca życia. Jak wynika z zapisów w szkolnych dokumentach
dotyczących jego córek, w latach 1921-1922 jest kupcem w Mielcu, w 1928 roku na
pewno jest dzierżawcą folwarku w Cyrance, a w 1931 znowu kupcem w Mielcu.
Potwierdzenie, że był dzierżawcą folwarku w Cyrance (należącego do Oborskich)
znajduję w książce Andrzeja Krempy Sztetl Mielec. Z historii mieleckich
Żydów (Folwark w Cyrance był w posiadaniu Oborskiej, ale dzierżawcą był
Josek Korzennik).
Wszystko wskazuje na to,
zajmował się również handlem bydłem i trzodą chlewną (we wspomnianej powyżej
książce wśród osób trudniących się tym zajęciem wymieniony jest J.Korzennik).
W latach przedwojennych był również zastępcą radnego miejskiego.
Umiera we wrześniu 1939
roku. W powojennym wywiadzie
przeprowadzonym dla Shoah Foundation jego córka Estera opowiada, że śmierć ojca była wynikiem stresu jaki
przeszedł z powodu tego co zaszło w Mielcu 13 września 1939 roku (tego dnia Niemcy spalili
mielecką synagogę wraz z modlącymi się w niej Żydami – I.S.) Rodzina nie może
pochować go na cmentarzu żydowskim, bo Niemcy w tamtym momencie już zakazali
pochówków. Nieco inną wersję śmierci
przedstawia w swojej powojennej relacji zięć
Józefa (Twierdzi, że teść wybiegł na przywitanie swojej córki Estery i wnuka
przybywających z Kutna. Przekonany, że zginęli podczas bombardowań, jest tak poruszony
widokiem swoich bliskich całych i zdrowych, że zdoła jedynie dotrzeć z powrotem
do domu, niosąc w ramionach swojego wnuka i tam umiera).
Dzieci
Zacznijmy
od Abrahama. Wcale nie był najstarszym z rodzeństwa, najstarsza była Beila.
Zapisy z ksiąg izraelickiego okręgu
metrykalnego w Żabnie pozwalają mi odkryć, że dzieci Korzenników były zarejestrowane
jako nieślubne. Widocznie rodzice posiadali wyłącznie ślub rytualny, nie zarejestrowali go w
urzędzie. To z kolei po kilku dniach prowadzi mnie do zdumiewającego odkrycia, a mianowicie że w
moich zasobach komputerowych mam wypisy z akt metrykalnych kilkorga z rodzeństwa
Berty… i coś jeszcze. Tyle, że skąd mogłam to wiedzieć. Nie szukałam Kornów (a
takie nazwisko widnieje przy imionach dzieci Józefa i Chany), nie szukałam też
Beili Lichtig.
Zatem
Abraham. Pierwszy syn. Abraham Korn według zapisów metrykalnych
urodził się 19 lipca 1904 roku. Przed przed wojną (w 1932 roku) wyemigrował do Ameryki. Po
wojnie, rejestrując się w komitecie żydowskim w Mielcu, Berta wśród krewnych
przebywających w Ameryce wymienia brata: Rajmunda Korna (prawdopodobnie to
właśnie Abraham pod nowym amerykańskim imieniem). Brata Romka wspomina też w powojennym wywiadzie dla Shoah Foundation
siostra Berty, Estera. Syna Rajmunda wymienia też Anna Korzennik rejestrując
się po wojnie.
Riwka Korzennik
(w spisie Judenratu zapisane jest imię Regina, żydowskie kobiety o imieniu
Riwka często używały imienia Regina). Data urodzenia Riwki to 1 lipca 1906 roku,
miejsce urodzenia Otfinów (to dane z
ksiąg metrykalnych z Żabna). W Spisie Judenratu figuruje inna data jej
urodzenia, a mianowicie 29 czerwca 1908
roku. W wypisie z ksiąg metrykalnych z 1939 roku jest zaś pomyłka urzędnika (7
lipca 1906). Porównując zapis daty
urodzenia Riwki Reginy w spisie Judenratu, księdze metrykalnej i wypisie z aktu
urodzenia, myślę, że już wiem skąd czasem tyle pomyłek w datach urodzenia osób
narodowości żydowskiej. Urzędnicy nie zawsze byli dokładni: tak jak w przypadku
Riwki wydając w 1939 roku wypis z aktu urodzenia jako datę jej urodzin wpisali datę nadania
jej imienia (w księgach metrykalnych znajduje się kolumna zatytułowana: obrzezanie
lub nadanie imienia, tu należy się czytelnikom wyjaśnienie, że żydowski
chłopiec otrzymywał imię przy obrzędzie obrzezania, dziewczynka otrzymywała
imię podczas pierwszego po urodzeniu czytania Tory). We wspominanym wyciągu z
aktu metrykalnego nazwisko Riwki to Korn.
Myślę, że wiele pomyłek
mogło zdarzać się również podczas wpisywania imienia i nazwiska dziecka do
ksiąg. Zauważyłam, że nazwisko ojca Berty, kilka razy zapisane jest jako… Korzennek. To pokazuje jak
utrudnione mogą być poszukiwania.
W 1940 Riwka (Regina)
mieszka w Mielcu z rodziną przy ulicy
Staszica i jest stanu wolnego.
Tyle wiem o Riwce.
Estera Korzennik,
po mężu Altman. Na stronie Shoah
Foundation podana jest data jej urodzenia - 12 czerwca 1916 roku i miejsce:
Cyranka.
W Spisie Judenratu widnieje data 12 czerwca
1908 roku. Datę urodzenia Estery udaje mi się zweryfikować dzięki odnalezionym
na stronie Familysearch.pl arkuszom szkolnym Żeńskiego Seminarium
Nauczycielskiego w Mielcu, którego Estera jest uczennicą. Data urodzenia podana
w Spisie Judenratu okazuje się być zgodną z datą z arkusza, zatem
najprawdopodobniej jest prawidłową. W powojennej ankiecie dostępnej w Żydowskim
Instytucie Historycznym jej bratowa Józefa z domu Bogusz podaje, że w 1946 roku
Estera ma 36 lat, co wskazywałoby z kolei na to, że Estera urodziła się w 1910
roku. Jestem jednak przekonana, że to 1908 rok jest prawidłowym rokiem
urodzenia Estery, tym bardziej, że taką datę znajduję również w piśmie wysłanym
z Mielca do Centralnego Komitetu Żydów Polskich w Warszawie (Powiatowa Komisja
Żydowska w Mielcu zwraca się z prośbą o zrejestrowanie uzupełniające Żydów z
Mielca). Z arkusza szkolnego Żeńskiego Seminarium Nauczycielskiego potwierdzam
fakt, że Estera urodziła się w Cyrance.
Arkusz
szkolny z 1927 roku przynosi następujące informacje: Estera ma wówczas ukończone trzy klasy
mieleckiego gimnazjum (rok szkolny 1922/23), potem kontynuuje naukę w domu. Aby
móc uczyć się w Seminarium, składa 15 września 1925 roku egzamin wstępny.
Ocaleje dzięki
narzeczonej swojego brata Józefie Bogusz. Jej aryjskie nazwisko to: Wiktoria
Grele.
W
opisie wywiadu przeprowadzonego dla Shoah Foundation, Estera wymienia jeszcze
siostrę Salę Korzennik. Zastanawiam się przez dłuższą chwilę gdzie
zetknęłam się z tym nazwiskiem bo, że tak było, jestem pewna. Przypominam
sobie: pisząc tekst o Józefie Luboch, wspominam o pracy Netti Fink jako
Prezeski Centosu. Sama Berta Lichtig w swojej powojennej relacji wymienia
nazwiska pań, które pomagały w Centosie. Wśród nich Salę, ale nie pisze, że to
jej siostra. Dlaczego zapamiętuję Salę?
Bo w rękopisie nazwisko napisane jest niewyraźnie, sięgam więc do maszynopisu i
widzę, że ktoś przepisujący relację napisał
Kaszennikówna. Nie spotkałam się z żydowskim nazwiskiem Kaszennik
występującym w Mielcu, wydaje mi się, że to jednak nazwisko Korzennikówna. Konsultuję
zapis z kilkoma osobami: wszyscy są zgodni, bez wątpienia: Korzennikówna.
We wspomnianych wcześniej arkuszach mieleckiego Seminarium odnajduję Sabinę
Korzennikównę urodzoną 1 września 1916 roku w Cyrance. Podane dane świadczą o tym, że ojciec Józef jest kupcem w Mielcu. Arkusz pochodzi z
1931 roku. Uczęszcza do Seminarium jeszcze w roku szkolnym 1934/1935. W
przekazanych mi przez Stanisława Wanatowicza arkuszach szkolnych ze szkoły
powszechnej w Mielcu, również odnajduję Sabinę (data urodzenia to także 1
września 1916 rok, miejsce urodzenia: Cyranka). Jest jeszcze adnotacja: Ojciec
Józef, kupiec w Mielcu. Rozpoczyna
naukę w roku szkolnym 1922/23 ale nie zostaje sklasyfikowana ponieważ z powodu
choroby (koklusz) nie uczęszcza na zajęcia. Myślę, że Sabina to właśnie Sala,
chociaż Sala jest raczej skrótem od Sary czy Salomei, ale przecież Berta też urodziła się jako Beila…Imię i nazwisko Sabiny
odnajduję na liście podpisów polskich uczniów złożonych z okazji 150-lecia
Stanów Zjednoczonych. Wynika z niej, że jej koleżankami w szkole były między
innymi: Teodora Czortkowerówna, córka profesora mieleckiego gimnazjum,
późniejsza farmaceutka (zginie wraz z ojcem w 1942 roku), Rachela Stroh (po
mężu Sussman), która wyjedzie z Mielca przed wojną, powróci z wizytą w latach 90 XX wieku by zadbać o mieleckie
cmentarze żydowskie i Lola Maurer, ocalała z Zagłady (będzie jednym ze
świadków poświadczających śmierć szwagra Sabiny).
Sabina uczęszcza do
seminarium w latach 1930-1935.
Zdjęcie pochodzi ze strony www.podpisy1926.pl
Jakiś czas potem na
liście osób wywiezionych z Mielca do
Dubienki znajduję Salomeę Korzennik urodzoną w 1919 roku, więc moja pewność co
do tego, że Sala to Sabina nie jest już taka niezachwiana.
Hela Korzennik
(takie imię i nazwisko widnieje w Spisie Judenratu). Według danych ze Spisu urodziła 5 sierpnia 1912 roku. Jednak odnajduję
jej nazwisko na szkolnym arkuszu żeńskiej szkoły powszechnej i
tutaj mamy inną datę urodzenia, a mianowicie 14 grudnia 1911 roku i miejsce
urodzenia - Cyranka. Mamy jeszcze zapis,
że ojciec Józef jest dzierżawcą w Mielcu.
Biorąc pod uwagę, że w 1911 roku, w listopadzie urodził się jej brat
Samuel (i to fakt niepodważalny z uwagi na zachowane dokumenty metrykalne),
wydaje się, że rok 1912 jako rok jej urodzenia jest bardziej prawdopodobny.
Na liście osób
wywiezionych do Dubienki nazwisko Heleny znajduje się obok nazwiska jej mamy i
siostry Salomei, a zapisana data urodzenia to 1910 rok. Wzrasta we mnie przekonanie,
że daty na listach wywozowych często były błędne (z czym zresztą stykam się nie
po raz pierwszy). Być może ktoś spisywał je bez sprawdzania dokumentów osób
spisywanych, a może wywożone osoby tych dokumentów nie posiadały?
Wszystko
wskazuje na to, że Helena ukrywała się w czasie wojny wraz Bertą. Szaja Altman
w swojej relacji wymienia dwie
szwagierki, a to właśnie Berta i Helena ocalały. Ze Spisu Judenratu wynika, że Hela
jest stanu wolnego i mieszka z rodziną przy ulicy Staszica.
Przeżyje wojnę przede
wszystkim dzięki Józefie Bogusz. Hela opuszcza Polskę w lipcu 1946 roku. Po wojnie nazywa się Helena Rindelstein
i jest mężatką, a już w Ameryce przypuszczalnie
zmienia nazwisko na Rendel (nazwisko Helen Rendel znajduję w
opisie wywiadu z Esterą).
W zbiorach Arolsen Archives jej data urodzenia to 7 lipiec 1918 rok. To z
pewnością data nieprawidłowa. Arkusz szkolny o którym wspomniałam, pochodzi z
roku 1922 roku, i jako, że Helena była wówczas uczennicą od 1917 roku nie mogła zatem
urodzić się w 1918 roku.
W 1950 roku mieszka wraz z mężem Leopoldem i córką Louise na Brooklynie, w tym samym budynku, w którym mieszka jej matka i Berta z dziećmi.
Samuel
Korzennik według Spisu Judenratu urodził się 29 grudnia 1911 roku. Jeśli chodzi o datę dzienną i miesięczną nie
jest to data prawidłowa biorąc pod uwagę wypis z aktu metrykalnego, w którym widnieje
data 22 listopada 1911 roku, miejsce urodzenia: Cyranka (wypis datowany jest na 1939 rok). Z danych zawartych w Spisie
Judenratu wynika, że w 1940 roku mieszka z rodziną w Mielcu, przy ulicy
Staszica, jest kawalerem.
Tomasz Frydel w
opracowaniu Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej
Polski pisząc o Samuelu używa również imienia Józef (prawdopodobnie tak
Samuel przedstawiał się po wojnie, takie imię figuruje również na stronie
Instytutu Yad Vashem).
Samuel jak i kilka osób z
jego rodziny przeżyje wojnę dzięki swojej narzeczonej Józefie Annie Bogusz,
która potem zostanie jego żoną. 8 marca 1942 roku ucieka z Mielca (widocznie
ostrzeżony o planowanej deportacji) do Dębicy. Od 10 września 1942 roku
przebywa w Połańcu, do którego z kolei ucieka kiedy w Dębicy trwają akcje
likwidacyjne getta (rozpoczynają się w lipcu 1942 roku). Od 10 października 1942 roku przebywa we
Lwowie, do którego zabierze go narzeczona. Zamieszkają
razem w wynajętym mieszkaniu, a Józefa przedstawia go jako swojego męża. Dzięki
Józefie posiada aryjskie papiery. Tam w 1943 roku urodzi się ich pierwsza córka. We Lwowie Samuel spędzi kilka miesięcy w więzieniu, o czym napiszę w dalszej części tekstu.
Będą mieli dwójkę dzieci.
Rozstaną się jednak. Samuel wyjedzie w 1957 roku do Ameryki. Wyjadą i jego córki.
Żona zostanie w Polsce.
Według danych z Listy
uratowanych Żydów z powiatu mieleckiego (wg obecnych granic), który stanowi
załącznik do książki Andrzeja
Krempy Sztetl Mielec. Z historii mieleckich Żydów, data urodzenia
Samuela (Józefa) to 1904 rok. Autor
musiał zaczerpnąć tę datę z pisma
skierowanego przez Powiatowy Komitet Żydowski w Mielcu do Centralnego Komitetu
Żydów Polskich w Warszawie z prośbą o
zarejestrowanie uzupełniające Żydów w Mielcu, bo właśnie taka data jest tam umieszczona. Jak już wspomniałam nie jest to jednak data właściwa (najprawdopodobniej to
pomyłka urzędnika sporządzającego spis). Po pierwsze w lipcu 1904 roku urodził
się brat Samuela Abraham, a w tym roku nie urodziło się Korzennikom żadne
inne dziecko, po drugie zachował się wypis z
aktu urodzenia Samuela z datą 1911 rok, po trzecie z
ankiety dostępnej w Żydowskim Instytucie Historycznym wynika, że sam Samuel Józef podał datę urodzenia 29 listopada
1911 roku, a jego żona Józefa podaje wiek męża (35 lat). Samuel w ankiecie
podaje też imiona: Samuel, Józef, krewnych w Ameryce: oprócz brata i
rodzeństwa matki są to: Regina Hansen, ciotka i Estera Raud, kuzynka, zawód
i wykształcenie: 4 klasy gimnazjum, magazynier w młynie, zawód
wykonywany obecnie (1946 rok – I.S.): szofer, w czasie wojny
utrzymywał się ze środków własnych i pracy.
Po wojnie Samuel z rodziną przez jakiś czas
mieszkają w Mielcu, a potem w Krakowie przy ulicy Sarego 18. Wyjdzie do Stanów
Zjednoczonych w 1957 roku. Ostatnie miejsce zamieszkania to Brooklyn, Nowy
Jork. Umiera w maju 1983 roku.
Moses jest jednym z bliźniąt urodzonych 22 kwietnia
1914 roku w Cyrance (tutaj data urodzenia ze spisu Judenratu jest zgodna z datą
urodzenia widniejącą w wypisie z akt metrykalnych i z pewnością jest
prawidłowa, bo jego brat bliźniak po wojnie rejestrując się w Mielcu poda datę
urodzenia 22 kwietnia 1914 rok). Moses w Spisie figuruje pod nazwiskiem Korn
(to nazwisko widnieje również w wypisie z akt metrykalnych) i z rodziną przy
ulicy Staszica, jest kawalerem. Z danych zawartych w spisie możemy też
dowiedzieć się, że jest dentystą.
Tuż pod podpisem Hermana Korzennika na liście podpisów uczniów złożonych z okazji ogłoszenia 150 – rocznicy ogłoszenia deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych, znajduje się podpis Moryca Korzennika. Czy to zbieżność nazwisk, czy tak nazywano Mosesa w domu, a może to jeszcze jedna osoba z rodzeństwa Korzenników o której nie mam wiedzy?
Nazwisko Mosesa odnajduję wśród uczniów mieleckiego gimnazjum. Na liście figuruje jako Mozes Korzennik. Wnioskując po oznaczeniu literą A w spisie, jest dobrym uczniem.
Zbiory Podkarpackiej Biblioteki Cyfrowej
Na stronie Instytutu Pamięci Narodowej
(straty.pl) znajduje nazwisko Mosesa Korna jako osoby prześladowanej (zapis:
rodzaj uwięzienia: getto Mielec), ale nie mam pewności czy to „nasz” Moses, nie
ma bowiem w zapisie daty urodzenia.
W
swojej powojennej relacji Szaja Altman opisuje zdarzenie z letnich miesięcy
1943 roku kiedy to jego szwagierka i dwóch szwagrów trafili do łąckiego więzienia jako podejrzani
o to, że są Żydami (rodzeństwo posiadało aryjskie papiery). Ginie jeden ze
szwagrów i szwagierka. Prawdopodobnie chodzi o Mosesa, ponieważ jak wiemy
pozostali bracia Korzennikowie, wojnę przeżyją. No chyba, że nie poznałam imion
wszystkich braci Korzenników…Pisząc o więzieniu łąckim Altman ma na myśli zapewne
dawne więzienie we Lwowie przy ulicy Łąckiego, drugie po Brygidkach miejsce
sowieckich i niemieckich zbrodni w czasie II wojny światowej. Udaje mi się to potwierdzić dzięki ankiecie
dostępnej w Żydowskim Instytucie Historycznym, w której Samuel Korzennik
podaje, że spędził 6 miesięcy w więzieniu przy ulicy Łąckiego we Lwowie. Altman
w relacji wspomina, że drugi szwagier nie przyznając się do niczego, spędza w
więzieniu 4 miesiące i wychodzi na wolność. Z pewnością chodzi o Samuela.
Myślę, że za tym
uratowaniem kryło się coś jeszcze (może przekupienie kogoś), bo przecież trudno
przypuszczać aby Niemcy nie zorientowali się, że mężczyzna jest Żydem.
Sprawa była dość
oczywista, kobietom, dziewczynkom było łatwiej ukryć, że są Żydówkami, chłopiec
czy mężczyzna z racji obrzezania, był dużo bardziej narażony na zdemaskowanie.
Hirsch Korn jest
drugim z bliźniąt urodzonych 22 kwietnia 1914 roku w Cyrance. Również zachował
się wypis jego aktu metrykalnego na takie właśnie nazwisko. Nie ma go w Spisie
Judenratu. Przypuszczam, że nie mieszkał
już w Mielcu, i że może jak wielu mielczan
uciekł po wybuchu wojny na Wschód. Używa imienia Herman, co potwierdzają
dokumenty znajdujące się w Arolsen Archives.
Podpis Hermana Korzennika odnajduję również wśród podpisów uczniów złożonych na
listach z okazji 150 – lecia ogłoszenia Deklaracji Niepodległości Stanów
Zjednoczonych.
Udaje mi się potwierdzić
moje przypuszczenie, że był poza Mielcem w 1940 roku. W powojennej ankiecie,
rejestrując się w Mielcu, podaje adres w czasie wojny: 3 września 1939 rok
Lwów, mobilizacja. Podaje też, że wojnę przetrwał w ZSRR. Nazwisko Hermana
znajduje się również w Indeksie Osób Represjonowanych na stronie Instytutu
Pamięci Narodowej. Zostaje aresztowany w 1940 roku (Ukraińska SRR, oblast:
Lwowskie). To dane z wykazu spraw prowadzonych przez organa NKWD Zachodniej
Ukrainy i Białorusi (wybór z księgi rejestracji Spraw archiwalno - śledczych
NKWD ZSRR, kopia Ośrodek Karta).
W Mielcu rejestruje się 7
lipca 1946 roku i zaraz potem wyjeżdża.
W ankiecie podaje, że
ukończył siedem klas szkoły powszechnej i wykonuje zawód niklarza (w ankiecie dostępnej
na stronie Arolsen archives jako jego zajęcie zapisane jest – galwanizer). Zaznacza
również, że pragnie się wyleczyć i wyjechać do Ameryki.
Herman
opuszcza Polskę w tym samym czasie co jego siostra Berta – w sierpniu 1946
roku.
W 1951 roku wypływa z
portu w Bremen z przeznaczeniem Kanada, USA. Umiera 22 lutego 1994 roku.
Ostatnie miejsce zamieszkania to Las Vegas, USA.
Feiga Korzennik urodzona 21 września
1917 roku. Nie mam pewności czy była córką Józefa i Chany. Nie znalazłam
żadnego potwierdzenia tego faktu. Przy jej nazwisku co prawda figuruje zapis wolna,
ale zdarzyły się pomyłki w Spisie. Nie
można wykluczyć, że była synową Korzenników (na przykład żoną przebywającego na
emigracji Abrahama). Za faktem, że była jednak córką przemawia jej imie Feiga,
które mogła otrzymać po swojej babce Feidze Blecheisen.
W 1940 roku mieszka przy
Staszica w Mielcu. Nic więcej nie wiem o Feidze.
Z powodu tego, że ani Sali ani Sabiny nie ma w
Spisie Judenratu zastanawiam się nad tym czy Sala, Feiga i Sabina to nie jedna
osoba? Chociaż być może to już myśl zbyt
śmiała.
Przeglądając raz jeszcze
wypisy z akt metrykalnych zauważam jeszcze jeden skan. Zdjęcie jest niewyraźne,
przeglądając go wcześniej byłam pewna, że to jeszcze jeden skan wypisu z aktu
urodzenia Hirscha. Ale to nie ten sam wypis. Jest inna data urodzenia – 12
września 1910 roku. Imię jednak jest bardzo niewyraźne. Wydaje mi się, że to
imię Hinda, ale ponieważ nie mam
stuprocentowej pewności, wysyłam zapytanie do rzeszowskiego archiwum. Przychodzi potwierdzenie. Nie jest to Hinda, ale też dziewczynka o bardzo rzadkim imieniu - Chinke.
Z zebranych danych
wynika, że Korzennikowie byli bardzo dużą rodziną.
Beila
I czas na główną
bohaterkę tej opowieści. Jak już wiemy imię nadane jej po urodzeniu to nie
Berta, a Beila, a właściwie według wypisu z akt metrykalnych Beile.
Odziedziczyła je prawdopodobnie po kimś z rodziny, może po prababce ponieważ
jak udaje mi się ustalić na podstawie ksiąg metrykalnych, miała również kuzynkę
Beilę, siostrzenicę jej mamy.
Imię Beila widnieje w
mieleckich aktach metrykalnych (są to niestety bardzo ubogie akta). Zachowała
się karta z nazwiskiem i imieniem Beila Lichtig. Nie ma jednak w aktach nic
więcej oprócz zaświadczenia, o którym
opowiem w dalszej części tekstu.
I taka refleksja nadchodzi podczas pisania
tego tekstu, że mamy w Mielcu szczęście, że zachował się Spis Żydów sporządzony
przez mielecki Judenrat, ale nie mamy szczęście, ponieważ nie zachowały się niestety księgi metrykalne.
Zazdroszczę historykom, badaczom, którzy mogą korzystać z takich ksiąg jakie
zachowały się na przykład w Tarnowie czy Żabnie. To dzięki żabnieńskim księgom
udaje mi się ustalić tak dużą ilość faktów dotyczącą rodziny Korzenników i
Lichtigów.
Beila rodzi się 15 marca 1902 roku jako nieślubne dziecko Józefa (jego nazwisko
jest zapisane jako Korzennek) i Chany z domu Korn. Jako świadkowie
wymienieni są Aron Fertig kramarz w Otfinowie i Leib Cyzer propinator
napojów w Otfinowie (w dawnej Polsce
posiadacz propinacji lub dzierżawca monopolowego wyszynku – I.S.). Akuszerką
była Marynanna Pietrkowa z Janikowic. W księdze znajdujemy zapis, że do ojcostwa tego dziecka przyznał się
Józef Korzennek co na to się podpisuje ( nazwisko zapisane jako Korzennek,
chociaż Józef podpisał się jako
Korzennik – I.S).
I w przypadku Berty
próbując poznać jej losy stykam się z odmiennymi datami urodzenia.
W szkolnych arkuszach
figurują różne daty.
W Żydowskim Instytucie
Historycznym są dwie: 8 marca 1905 roku
(taka data widnieje również w powojennych dokumentach Berty, które można
obejrzeć na stronie Arolsen Archives) i 1902 rok czyli prawidłowa data
(dokumentacja: Żydowska Samopomoc Społeczna 1940-1942
Baza osób występujących w dokumentacji – Berta Lichtig).
W Spisie
Judenratu znajdujemy datę 7 marca 1904 roku. Według zapisów w
Spisie Berta mieszka z rodziną przy ulicy Staszica. W rubryce zawód widnieje: nauczycielka. W Spisie nie ma jej
męża.
Prawidłowa data urodzenia
czyli 1902 figuruje również w zbiorach
IPN (sygn. IPN GK/174/31.k.6 i dotyczy przesłuchania w sprawie działalności
doktora Henryka Birna) oraz w jej teczce znajdującej się w Oddziale archiwum państwowego w Kutnie. Dzięki tej teczce możemy prześledzić przebieg kariery zawodowej
Beili.
W powojennym dokumencie
znajduję opis: wzrost średni, twarz
pociągła, włosy czarne, oczy piwne.
Beila Berta kończy Seminarium
Nauczycielskie w Mielcu. Przed wojną mieszka wraz z mężem i córką w Kutnie przy
ulicy Narutowicza 4. Powraca do Mielca zapewne w pierwszych dniach wojny i
mieszka z rodziną.
Ocaleje przede wszystkim
dzięki narzeczonej swojego brata wspomnianej już wielokrotnie Józefie Bogusz. W
ankiecie znajdującej się w Żydowskim Instytucie Historycznym podaje, że w
czasie wojny przebywała w Mielcu, Dubience, Połańcu i Jaśle.
Jej aryjskie nazwisko to Wiktoria
Janusz z domu Witek.
W fałszywej kenkarcie,
wystawionej w Jaśle 16 sierpnia 1942 roku znajdują się dane: urodzona 19
listopada 1901 roku w Tarnowie, wyznanie: rzymsko-katolickie.
Po wojnie Berta zamieszka
w Mielcu przy ulicy Staszica 4. Zostaje sekretarzem Powiatowego Komitetu
Żydowskiego w Mielcu. Rejestruje się w
Komitecie Żydowskim w Mielcu 5 czerwca 1946 roku, ale jej córka zarejestrowana
jest w styczniu 1946 roku w Kutnie. Berta i jej dzieci figurują na liście ocalałych
Żydów również w Kutnie. Jako miejsce zamieszkania pojawiają się również Krośniewice
(okolice Kutna). Może zatem Berta jakiś czas po wojnie mieszkała poza Mielcem?
W ankiecie znajduje się też zapis, że pragnie wyjechać
do USA. Miała tam wielu krewnych, między innymi brata Raymonda Korna, Józefa
i Dorę Kalb, wujka i ciotkę, Rosę i Simona Grantów ( Raizel Lichtig żona
Szymona Mosesa Granta – taki zapis znajduję w księgach metrykalnych, przypuszczam, że była to siostra teścia), Joe Lichtiga i Hermana Lichtigów, szwagrów (Joe to zapewne
brat jej męża Lesora Józef, którego akt urodzenia udało mi się odnaleźć).
Po wyjeździe z Polski
przebywa w obozach dla dipisów: w Ansfelden Bei Linz Camp Haid, IRO Camp 231,
Steyr w Austrii z: córką, synem, matką,
siostrą Heleną i bratem Hermanem.
Do Austrii przyjeżdża w sierpniu 1946 roku.
Do
Stanów Zjednoczonych Berta i dzieci przybywają w grudniu 1949 roku (wypływają
na statku USS General Haan z portu Bremen), a w 1955 roku decyzją US Distrtict
Court Berta dostaje amerykańskie obywatelstwo. Jest już nie Beilą, czy Bertą a
Berthą.
Mąż
Jak
miał na imię mąż Berty dowiaduje się dzięki Bożenie Gajewskiej, która odnajduje
tę dwójkę na spisie wyborców sporządzonym w Kutnie. Mieszkają wówczas przy
ulicy Piłsudskiego 5. Mąż Berty jest rolnikiem. Przy jej nazwisku widnieje
zapis: przy mężu. To może dziwić, bo pracowała cały czas jako
nauczycielka. Berta w powojennych ankietach dotyczących jej dzieci, podaje różne
imiona ojca, raz jest to Leon
(prawdopodobnie takiej spolszczonej wersji imienia używał mąż Berty) raz
Majloch. To nie ułatwia zadania, i wzbudza moje przypuszczenia, że może jej
dzieci miały różnych ojców.
Jednak bez wątpienia tak
nie było.
Mąż Berty miał na imię Lesor.
Urodził się jako syn Jakóba (zapis imienia oryginalny) Lichtiga (ojciec Lesora trudnił
się drobnym handlem w Otfinowie) i Jochwet
Band, córki Józefa Band i Chai z domu Grzyb. Lesor urodził się 21 kwietnia 1904
roku w Otfinowie, w powiecie dąbrowskim. Zarejestrowany został jako dziecko nieślubne,
do dziecka przyznał się Jakób Lichtig.
Czyli właściwie Lesor nosił
nazwisko matki – Band.
W księgach metrykalnych
odnajduję rodzeństwo Lesora: Józefa
urodzonego 24 kwietnia 1895 roku, Chaima urodzonego 27 kwietnia
1902 roku, Majera Schane urodzonego 18 maja 1898 roku, Chiela Mechela
urodzonego 19 stycznia 1906 roku, Chane urodzoną 24 września 1896 roku, Marjem
urodzoną w 1899 roku. Wszyscy urodzili się w Otfinowie.
Lista ta może być niekompletna. Nie wiem czy były to wszystkie dzieci Jakuba i Jochwet. Lesor przed wojną, w 1936 roku na pewno mieszkał w Berdechowie.
Berdechów był wioską
położoną tuż przy Cyrance i mniejszą od niej.
Podczas badania losów
rodziny Lesora nachodzi mnie myśl, że
gdzieś czytałam już o Lichtigach z Berdechowa i przypominam sobie gdzie. Pisała
o nich Bogumiła Gajowiec w opracowaniu pod tytułem Podolscy:
Marian wspominał
również, jak w 1940 roku, pierwszym roku wojny otrzymał pomoc żywnościową od
zaprzyjaźnionej żydowskiej rodziny Lichtigów – wówczas właścicieli folwarku
Berdechów, na miejscu którego znajduje się dzisiaj lotnisko. Rodzina Lichtigów
zamieszkiwała na początku wieku w Otfinowie lub w jednej z sąsiednich wsi nad
Dunajcem. Ta wieś i wsie sąsiednie były terenem ciężkich walk w czasie I wojny
światowej. Przebywający dla bezpieczeństwa na plebanii w Otfinowie u stryja ks.
Piotra bratankowie z Mielca: Józef, Marian i Helena z rodziną Lichtigów i
innymi mieszkańcami wsi przeżyli tam ciężkie chwile. W dwudziestoleciu
międzywojennym Lichtigowie zamieszkiwali w Berdechowie koło Mielca.
Lesor i Berta pobierają się 9 kwietnia 1936
roku w Mielcu. Berta ma 34 lata, Lesor ma lat 32. W akcie ślub znajduje się
zapis, że Lesor jest kupcem, Berta nauczycielką szkoły w Kutnie chwilowo
przebywającą w Mielcu. Ślubu udzielał im rabin Mendel Horowitz. Świadkami
są szamesi (usługujący w synagodze, ich zadaniem było między innymi
przygotywanie synagogi do modlitw, poranne budzenie mężczyzn na modlitwy, zwani
byli również szkolnikami – I.S.) : Samuel Eisig Balsam i Hersch Ziser.
Zapis w księgach
metrykalnych potwierdza prowadzący metryki izraelickie L. Keitelman. Odpis
aktu ślubu znajduje się w archiwum państwowym w Płocku, w oddziale w Kutnie. Wystawiony został 29 sierpnia 1936
roku.
Ponad rok po ślubie rodzi
się ich córka Ruth.
Nie
udało mi się wyjaśnić gdzie zmarł Lesor Lichtig. Według Ruth, został oddzielony od rodziny w dniu
deportacji. Jeśli tak było, jeśli nie został zastrzelony w dniu deportacji, to albo
trafił do obozu w Mielcu, albo w Pustkowie. Ewentualnie udało mu się uciec i
ukryć (ale jest to raczej mniej prawdopodobne).
Na stronie Instytutu Yad
Vashem w świadectwie jego córki Ruth znaleźć można informację, że jej ojciec został zabrany z okupowanego
przez nazistów Mielca do Auschwitz. Andrzej Krempa w książce Sztetl
Mielec pisze, że po wojnie Berta dowiedziała się, że mąż zmarł w Auschwitz.
Przeszukuję wszystkie
możliwe bazy w Internecie, ale nie znajduję potwierdzenia tej informacji.
Wysyłam więc maila do
Muzeum KL Auschwitz z pytaniem o Lesora (Leona, Lejzora) Lichtiga. Dostaję
odpowiedź:
Przede wszystkim pragnę wyjaśnić,
że dokumenty odnalezione i przechowywane w Archiwum Muzeum stanowią niewielką
część akt wytworzonych podczas istnienia obozu (oceniamy, że jest to zaledwie
kilka procent). Ich analiza pozwala odtworzyć tylko w pewnym zakresie losy
więźniów KL Auschwitz.
W końcowym okresie istnienia obozu,
na polecenie władz SS, zniszczono większość akt obozowych, w celu ukrycia
rozmiarów ludobójstwa oraz utrudnienia pociągnięcia do odpowiedzialności
winnych zbrodni esesmanów - wśród tych dokumentów wiele zespołów akt
personalnych, pozwalających zidentyfikować konkretne osoby przebywające
w obozie.
Należy też pamiętać, że osoby
kierowane bezpośrednio po przywiezieniu na śmierć nie były ujmowane w ewidencję
obozową.
Z przykrością informuję, że w
częściowo zachowanych aktach KL Auschwitz nie odnalazłem żadnych informacji
dotyczących poszukiwanej osoby – Lesor/Leisor/Leon LICHTIG ur. 1904 r.
W bazie ofiar Instytutu
Yad Vashem znajduję Leona Lichtiga. Wszystko wskazuje na to, że chodzi właśnie
o Lesora. Wypełniająca ankietę Pearl Lichtig podaje, że Leon w czasie wojny przebywał
w Berdechowie, Ropczycach, Krakowie.
Szukam informacji o Perli.
W arkuszach seminarium
nauczycielskiego w Mielcu znajduję Paulę Lichtig urodzoną 15 czerwca 1906 rok
Otfinowie, córkę kupca Mechela. W aktach izraelickiego okręgu metrykalnego w
Żabnie odnajduję Perlę Lichtig urodzoną 23 czerwca 1906 roku w Otfinowie,
córkę Mechela, trudniącego się drobnym
handlem, i Temy Gitli, świadkiem nadania imienia dla dziewczynki był … Józef
Korzennik z Otfinowa.To pokazuje jak bardzo powiązane były rodziny Korzenników
i Lichtigów (przypuszczam, że Perla była kuzynką Lesora). Przy okazji poznaję
kolejną historię.
Ojciec Pauli (Perli)
Mechel zginął w październiku 1942 roku. Ukrywał się z grupą Żydów, wśród
których byli członkowie jego rodziny (między innym dzieci: Hanna, Maks i synowa
Józefina, cała trójka przeżyła wojnę) w szuwarach nad Wisłoką między Wolą
Pławską a Złotnikami. Obławę przeprowadzili granatowi policjanci z posterunku w
Mielcu pod dowództwem Stanisława Gabora. W aktach zgonów znajdujących się w
rzeszowskim archiwum znalazłam zapis mówiący o tym, że Mechel zginął 25
października 1942 roku w Chrząstowie. O śmierci Mechela wspomina też ocalała
Helena Honig w Mieleckiej Księdze Pamięci:
Dwa tygodnie po
przybyciu do Dobrowolskich, usłyszałam strzały i wielkie zamieszanie, gdzieś w
pobliżu niedalekiej rzeki. Kilka minut później powiedzieli mi, że polski
policjant o nazwisku Ortyl z Mielca ścigał Żydów ukrywających się w krzakach
nad rzeką. Już zastrzelił Mechela Lichtiga z Mielca – ojca mojego drogiego
przyjaciela7
Ortyl po wojnie został
oczyszczony z zarzutów. Bez wątpienia za obławą stali jednak granatowi
policjanci z mieleckiego posterunku. O tym morderstwie pisze Andrzej Krempa.
To jak się okazuje nie
koniec informacji o rodzinie Lichtigów, która jak przypuszczam jest blisko spokrewniona z mężem Berty. Mam
wrażenie, że kiedy piszę ten tekst dopisuje mi nadzwyczajnie szczęście w
odnajdywaniu materiałów. Na stronie United States Holocaust Memorial Museum odnajduję plik
zatytułowany Mel Lichtig Papers (M.
Lichtig, syn Pearli podarował tę kolekcję Muzeum w 1999 roku). Zaglądam do środka i już po
chwili wiem, że trafiłam na kolejny skarb. Widzę adresatkę korespondencji,
którą jest Pearl Lichtig zamieszkała na Brooklynie. Po wstępnej analizie
korespondencji już wiem, że to Pearl córka Mechla i Temy z Berdechowa. W
zbiorze znajdują się listy pisane podczas wojny i po wojnie głównie przez jej
siostrę Hannę, brata Maksa, ale nie tylko. List pisane są przeważnie w języku
polskim, chociaż również po niemiecku. Nie jest to jednak
wszystko, jeden z listów to list Mani do brata Haimka (jak nazywa go w pewnym
fragmencie listu pisząc imię przez "h") i jego żony. Jeszcze nie wiem czyj to list, ale
po lekturze całości zbioru i listu Mani wszystko staje się jasne. Jestem pewna,
że Mania to siostra Lesora Lichtiga – Marjem! Szukam jednak 100 - procentowego
potwierdzenia w Żydowskim Instytucie Historycznym i je znajduję. Z kontekstu korespondencji
Hanny do Pearl wynika, że Mania to bliska jej osoba, która mieszka po wojnie w
Tarnowie i ma syna. Podejrzewam zatem, że Mania może już nie nazywać się Lichtig.
Mam jednak nadzieję, że rejestrowała się po wojnie w Tarnowie, podając
panieńskie nazwisko i imiona rodziców, dzięki temu będzie można ją odnaleźć. Dokładnie tak jest. Mania Marjem zarejestrowana
( 1 stycznia 1946 roku) jest jako Maria Połanecka (pisownia nazwiska pojawia się również w zapisie Polanecka), córka Joanny Band i Jakuba
(zwraca uwagę podane imię matki, nie Jochwet, a Joanna, kolejna spolszczona wersja imienia). Jest trykociarką. W żabnieńskich księgach
metrykalnych odnajduję akt jej ślubu datowany na 1923 rok z niejakim Ojserem
Połaneckim z Otfinowa, synem Abrahama Fishela. Są to ci sami panowie, których
typowałam na otfinowskich muzykantów opisanych w przedwojennej prasie. Historie znowu się zbiegają. Marjem wychodzi
za mąż w wieku 24 lat.
List Mani pisany jest po
wojnie. Przebywa w Sztokholmie z nadzieją na wyjazd do braci, do Ameryki.
Opisuje chłodną szwedzką pogodę. Pisze, że mieszka w pobliżu morza i patrzy na
odpływające okręty, marząc, że niedługo sama popłynie jednym z nich. List nosi
datę 18 czerwca 1946 roku. Mania ma 47 lat i musi zaczynać wszystko od nowa. Na
szczęście nie jest sama. W jednym z listów Hanny Lichtig do siostry Perli
znajduję taki fragment: Mania mieszka w Tarnowie, teraz wrócił jej syn Josiu
z obozu, już nikt nie wierzył, że on żyje – możesz sobie wyobrazić jak straszna
radość, bo przecież Mania też do tej pory była sama, a tak przynajmniej jedno
dziecko ma koło siebie. List datowany jest na 6 listopada 1945 roku.
Josiu to jak udaje mi się
ustalić Józef urodzony w 1928 roku w Otfinowie. Przebywając w obozie był ... dzieckiem.
Powróćmy jednak do listu
Mani.
Mania pyta co u
najstarszego brata, mając zapewne na myśli Józefa (tego samego o którym w
powojennej ankiecie wspomni Berta, pisząc o nim Joe).
Przypomina bratu, że
rocznica ojca ostatni dzień czerwca wieczór trzeba świecę zapalić i kadysz
odmówić […] a pierwszego jest rocznica […] to było w 1942 roku.
Pisze też o majątku w
Berdechowie, którego pilnowanie powierzyła niejakiemu Taffelowi.
Spadek należało
przeprowadzić, nie można tego było tak zostawić przecież to pamiątka po naszych
rodzicach.
Nie liczy na wielkie
zyski z powodu faktu, że jest tam lotnisko i nie można mieć z tego żadnej
korzyści na razie nie ma, bo o ile by został żąd Rosyji, to by się z tego nic niemiało bo oni zabierają wszystkie majątki
bezpłatnie o ile by był jako inny żąd to można mieć zapłacone
To tyle, jeśli chodzi o
list Mani.
Przeczytanie całego
zbioru daje mi większą pewność, że Mechel Lichtig był bratem Jakuba Lichtiga,
teścia Berty, kilka razy bowiem wspomniana jest w listach ciotka Granat mieszkająca
w Ameryce. Ta sama, którą w ankietach powojennych wspomina Berta (Raizel Granat
z domu Lichtig urodzona w Otfinowie).
Ona jeszcze pisze do
naszych rodziców niestety my już rodziców nie mamy – napisze
Hanna do Pelusi (tak zwraca się do Perly) w liście z dnia 11 listopada 1945
roku napisanym z Krakowa.
Maks, brat Perli pisze do Pelusi o paczkach żywnościowych, które dostali od niej i o kłopotach z wyjazdem. Jeszcze są w Krakowie, potem wyjadą do Sztokholmu. W jego liście znajduje też taki fragment Piszesz nam, że dostałaś list od Berty Korzennik to nas wcale nie cieszy bo myśmy nie chcieli jej dać twojego adresu.
Coś musiało sie wydarzyć między Bertą, a Lichtigami.
Pisze również: co do
reszty rodziny niestety niema nikogo. Tylko k.Mania (pisownia oryginalna).
W nieco łagodniejszym
tonie wspomina Bertę w liście z 29 stycznia 1941 roku Żona Mecia i Leona są
Berdechowie u nich dzięki Bogu wszystko w porządku są zdrowi.
Używa liczby pojedynczej „żona”,
ale myślę, że ma na myśli również żonę brata Lesora, Chiela Mechela.
29 stycznia 1941 roku
pisze Bądź o nas spokojna. Przecież nas Bóg nie opuści. Mama nie narzeka na
nogi, tato zdrowy, Rywon pracuje, brat Maks wyjechał.
Rywon (Rubin) jest bratem
Perli, Hanny i Maksa. Będzie więźniem mieleckiego obozu (z obozu w Pustkowie wydostanie go jego kuzyn Chaskiel Mechel). Nazwisko Rubina
Lichtiga znajduję w księdze zmarłych KL Flossenburg – Lichtig Rubin urodzony w
Mielcu (miejsce urodzenia to informacja z Arolsen Archives) 22 lipca 1916
roku, zmarł 11 grudnia 1944 roku.
W liście z 9 kwietnia
1941 roku odnajduję dopisek nakreślony ręką Leona (Lesora):
Przy sposobności dołączam
również słów kilka wprawdzie w zeszłym tygodniu wysłałem duże kartki. Jesteśmy
wszyscy o dzięki zdrowi, to samo życzymy od Was słyszeć.
Napisałabym Wam dużo,
niestety mam mało czasu, jeżeli będę mieć kiedy czas to wszystko Wam opisze z
przyczepkami. Całujemy Was wszystkich dużo razy. Leon.
Fragment listu ze zdaniami napisanymi przez Lesora , zdjęcie USHMM
Myślę… jaka szkoda, że
nie miał czasu, że nie napisał co u Berty, która musiała być w kwietniu w
zaawansowanej ciąży, że nie napisał co u Ruth.
W korespondencji z czasów
wojny przeważa zapewnianie Pelusi o tym, że rodzina jest zdrowa i ma się dobrze
Pan Bóg jest nadal z nami i będzie nas strzegł jak do tej pory.
Trudno powiedzieć czy tak
właśnie się czuli w 1940 roku (przecież to było już po spaleniu synagogi w
Mielcu), czy po prostu nie chcieli martwić Perli, a może po prostu chodziło o
cenzurę. W korespondencji powojennej przeważa rozpacz po stracie najbliższych i
nadzieja na wyjazd i dołączenie do rodziny. Hanna liczy na to, że Pelusia
pomoże im w wyjeździe. Któż się nami zaopiekuje jak nie Ty?
Nie chce wspominać
wojennych przeżyć i śmierci rodziców, gdyż zaraz zalewam się gorzkiemi
łzami.
6 października 1946 roku Hanna pisze: Pisz Pelusiu tylko do Krakowa, bo my do Mielca wcale nie przyjeżdżamy.
Hannę i jej bratową Józefinę,
żonę Maksa odnajduję na liście wywozowej do Dubienki. Ich nazwiska znajdują się
obok nazwisk Berty i jej dzieci. Jak wydostały się z Dubienki? Może im również
pomogła Józefa Bogusz? Data urodzenia Hani to 1912 rok, Józefiny 1916. Brat
Hani Maks według dokumentów dostępnych w Żydowskim Instytucie Historycznym
musiał urodzić się w 1903 lub 1904 roku.
W poszukiwaniu informacji o śmierci
Lesora przeglądam akta zgonów znajdujące
się w rzeszowskim archiwum państwowym i znajduje zapis Lejzor Lichtig, lat 39 zmarł
16 lutego 1943 roku w Mielcu na skutek ran postrzałowych, świadkiem jest
między innymi Lola Maurer, dokument spisany jest 31 maja 1945 roku.
Prawdopodobnie chodzi o Lesora (zgadza
się ilość przeżytych lat). Jeżeli Lesor miałby zginąć w Mielcu, to mógł być
więźniem obozu pracy.
W swojej relacji złożonej
w Żydowskiej Komisji Historycznej zatytułowanej Praca Żydów na gospodarce w
Berdechowie Berta opisuje nieludzkie traktowanie więźniów przez niejakiego
Baumbergera (leśniczego pracującego dla Niemców). Objął on gospodarkę żydowską
w Berdechowie po 9 marca 1942 roku. Był to majątek Lichtigów. Chiel Mechel Lichtig
zwrócił się do niego z prośbą aby złożył zapotrzebowanie na robotników z
Pustkowa. Zapłacił mu sporą sumę. Był to sposób na wyciągnięcie z obozu swoich
krewnych i znajomych. Udało się to w stosunku do 30 osób, z których jak
relacjonuje Berta, w konsekwencji przeżyło tylko dwie do trzech osób. Być może wśród tych osób „wyciągniętych” z
Pustkowa był mąż Berty? Berta pisze, że Chiel Mechel wyciągnął z Pustkowa między innymi swojego brata i kuzyna (pisząc o kuzynie ma na myśli z pewnością Rywona ponieważ wspomina, że po wojnie odnaleźli go na liście zmarłych więźniów w obozie w Litomierzycach). Ów brat Chaskiela Mechela zmarł na tyfus. Jeśli Jakob i Jochweta Lichtigowie nie mieli więcej potomków płci męśkiej poza tymi, których wymieniłam - musiało chodzić o Lesora.
Z wcześniejszych
poszukiwań, wiem, że aktów zgonów
spisywanych głównie na potrzeby postępowań spadkowych, nie można traktować jako
stuprocentowo rzetelne źródło.
Nazwiska Lesora nie ma
też w dostępnej dokumentacji obozu w Pustkowie.
Dalej nie wiem skąd pochodzi informacja o śmierci Lesora w Auschwitz.
Kiedy czytam wniosek Ruth
Lichtig o nadanie tytułu Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata Józefie Bogusz
odnajduję zdanie: po wojnie dowiedzieliśmy się, że ojciec zginął w
Auschwitz.
Bardziej prawdpodobna wydaje mi się jednak śmierć w obozie w Mielcu.
Dzieci Berty i Lesora
Pierwsze
dziecko Lichtigów, córka Ruth rodzi się w Kutnie 1 września 1937 roku.
Przypuszczam, że imię nadane jej po urodzeniu to Ruta albo Rut (na jednym z
powojennym zaświadczeń widnieje imię Ruta).
Po mężu będzie nosić
nazwisko Spinner. Zostanie
szkolnym doradcą. Jej ostatnie miejsce zamieszkanie to Miami na Florydzie.
Umiera 3 października 2008 roku w New Jersey.
Drugie dziecko, Józef rodzi się w 1941 roku w Mielcu (informację podaję za Instytutem Yad Vashem, w pozostających w archiwach państwowych dokumentach znajduje się dzienna i miesięczna data urodzin Józefa, z uwagi na to, że jest osobą żyjąca, nie podaję jej).
Jednym z dokumentów jest znajdujące się
w rzeszowskim archiwum państwowym zaświadczenie potwierdzające
fakt narodzin Józefa. Przeglądam je z uśmiechem na ustach.
Sprawa gminna Ewidencja Ludności Stwierdzam, że Lesor Lichtig zgłosił do wpisu aktu urodzin syna Józefa, którego urodziła mu jego małżonka Berta z domu Korn w Mielcu
Józef jest prawdopodobnie
ostatnim żyjącym ocalałym Żydem urodzonym w Mielcu. Mieszka w Nowym Jorku.
Przez całą wojnę Bercie
udaje się być razem ze swoimi dziećmi. To zdarzało się rzadko.
Altmanowie
Siostra
Berty Estera, również nauczycielka, wyjdzie za mąż za Szaję Altmana. To dzięki
niemu dowiemy się jak wyglądała wojenna tułaczka rodziny Korzenników. Szaja po
wojnie złoży obszerną relację.
Szaja Szoel Altman syn
Józefa i Frymety Frajdy urodził się 26
kwietnia 1904 roku w Płocku.
Kiedy czytam kilka lat
temu książkę Andrzeja Krempy Zagłada Żydów Mieleckich ta relacja robi na mnie ogromne wrażenie. Dzięki temu nazwisko
Altmana zapada mi mocno w pamięć.
Altman przed wojną zdobywa
wykształcenie wyższe matematyczno – przyrodnicze.
Przed
wojną małżeństwo mieszka w Kutnie, gdzie przez 15 lat Szaja jest nauczycielem. W 1939 roku przyjeżdżają do
Mielca. W spisie Judenratu przy nazwiskach Altmanów widnieje zapisek: wysiedleni
z Kutna, całkiem biedni. Z relacji Altmana wynika jednak, że z Kutna
wyjechali dobrowolnie przerażeni wojenną sytuacją. Altman zatrudnił się jako
tragarz w fimie Johann Henning.
W 1935 roku w Kutnie rodzi im się syn Emanuel
(Emil).
Po wojnie w 1946 roku,
rodzi im się syn Józef. W Polsce przez jakiś czas mieszkają w Mielcu z rodziną przy
ulicy Staszica i Wrocławiu (Nowowiejska 89/4). Altman pracuje najpierw jako
buchalter, potem jako nauczyciel. W maju 1948 roku emigrują do Izraela, do
Hajfy. Mają czworo wnuków.
Cyranka
Z
całą pewnością Korzennikowie we wsi Cyranka pod Mielcem mieszkają już w 1908
roku. W 1908 roku rodzi się Estera. Właśnie w Cyrance.
Co ich tutaj sprowadza? Może razem z Lichtigami przenoszą się pod Mielec? Może jedna rodzina,
„ściąga” w te strony drugą?
Jak
podaje Tomasz Frydel, Korzennikowie byli jedną z dwóch żydowskich rodzin
mieszkających w Cyrance.
Gdzie leży Mielec? – pyta w powojennym
wywiadzie siostrę Berty, Esterę przeprowadzająca wywiad.
Estera odpowiada:
Mielec leży koło Cyranki i Krakowa.
Cyranka jest centrum
świata dla dzieci Korzenników.
Wiemy jak wyglądała kiedyś.
Wiemy jak wygląda dzisiaj. Dzisiaj to część Mielca, osiedle Cyranka.
Wybieram
się na spacer po Cyrance w grudniowe wigilijne popołudnie. Szukam śladów
przeszłości. Jest pusto. Żywego ducha. Pada mokry śnieg. Dzisiaj to niemalże
środek miasta, ale słyszę pianie koguta.
Kiedyś Cyranka była
światem odległym. W czasach kiedy ja byłam mała, a Mielec był duży.
Dzisiaj widzę jednak jak była blisko mojej ulicy
Spółdzielczej. Drogi były tu wąskie i gruntowe, a czasem nawet i piaszczyste.
Pamiętam jak nimi chodziłam. Pamiętam tę aurę tajemniczości otaczającą Cyrankę.
Podczas „dzisiejszego”
spaceru czuję odrębność Cyranki, jakby wcale nie chciała się „podporządkować”
miastu.
Idę ulicą Cyranowską, w oddali Górka Cyranowska, jedyne takie
wzniesienie w Mielcu. Uśmiecham się do wspomnień zimowych eskapad saneczkowych
na Górce.
Od Cyranowskiej odchodzą
wąskie, zazwyczaj gruntowe uliczki. Sporo starych domów. Myślę, że mogą
pamiętać czasy Berty i jej rodzeństwa. Na kilku podwórkach, stare,
charakterystyczne studnie.
I znowu przecinają się
historie. Staję przed tablicą upamiętniającą księdza Indyka. W Tarnowie
mieszkam zaraz obok ulicy księdza Indyka, który był księdzem w tarnowskiej
dzielnicy Mościce. Urodził się w Cyrance w 1902 roku. Rówieśnik Berty.
Prawdopodobnie znali się. Choćby tylko z widzenia.
Zbierając materiały o
Bercie i jej rodzinie, przypominam sobie coś jeszcze.
Teść mojego ulubionego
pisarza Tadeusza Konwickiego, Alfred Lenica, artysta malarz wraz z rodziną
został podczas II wojny światowej wysiedlony z Poznania. Jak wielu Poznaniaków
trafił do Mielca, ale zanim trafił do Mielca, jakiś czas mieszkał w Cyrance:
Był obóz, potem
wieś Cyranka, gdzie jak wspomniała mama, strasznie głodowali. Babcia wysyłała
mamę i wujka do wsi żebrać o coś do jedzenia, bo dzieciom chłopi dawali
chętniej. Kiedy mama z bratem chodzili po prośbie od chałupy do chałupy, żeby
zdobyć jakieś jajko czy trochę mąki dziadek wychodził w pole i malował pejzaże.
Jakby go ta rzeczywistość w ogóle nie dotyczyła. Przeżyli dzięki zaradności
babci, która od rana do wieczora zdobywała jedzenie, gotowała i prała – a
dziadek to wszystko pięknie uwiecznił na swoich rysunkach i akwarelach8
– wspominała wnuczka Lenicy, Maria Konwicka.
Poznaniaków zaś nie
najlepiej wspomina w swojej powojennej relacji Berta Lichtig:
Do Mielca
przeznaczono transport wysiedleńców
Polaków z Poznania i Poznańskiego, zjechali się w 1940 roku w zimie,
była to zwiększona fala antysemityzmu – od razu zaczęli zajmować najlepsze
stanowiska, mieszkania żydowskie, a znając język zaborcy, stali się panami
sytuacji. Nie było też dnia ani wieczoru, by ktoś nie został przez nich pobity9
Cyranka (Nowa Wieś,
Czyranowa, Czyranowska Wola, Cziranowa Wolya) była wsią, która sąsiadowała z
Mielcem od XV wieku do 1972 roku.
Jej nazwa pochodzi od
popularnej kaczki cyranki, która kiedyś często występowała na tym terenie.
Cyranka (z Biesiadkami,
Przyłękiem zgórskim i Dębżyną), wieś, pow.mielecki, 4743 m rozl., w tem 3417 m
lasu, 121 dm, 751 mk, par. w Mielcu, leży w równinie blisko gościńca krajowego
prowadzącego z Dębicy do Nabrzezia, gleba żytnia – taki zapis znajduję się w
Słowniku Geograficznym.
Autor
Encyklopedii Miasta Mielca Józef Witek pisze, że pierwsza wzmianka o wsi
znalazła się w dokumencie lokacyjnym miasta Mielca (1470 rok), ale W 1437
roku Marek z Karabiewic zamienił Prokopowi z Krużlowej wójtostwo w Jaśle za
wsie Złotniki i Cyranka (Kramcze) – taki zapis znajduję w Księdze
rozsiedlenia rodów ziemiańskich w dobie jagiellońskiej.
W XVI wieku wieś należała
do rodziny Mieleckich.
Pod koniec XIX wieku
rozpoczęto osuszanie podmokłych terenów wsi.
W wydanym w 1861 roku
Roczniku Towarzystwa Naukowego
znajdujemy Cyrankę w Spisie gór i innych miejsc Galicyi Zachodniej
których wysokość dotychczas jest oznaczona. Cyranka znajduje się na
wysokości 98, 3 sążni wiedeńskich.
Wieś się rozwijała i w
1921 roku liczyła 1090 mieszkańców.
W latach 1930-31
zbudowano na terenie Cyranki lotnisko turystyczne. Od tego czasu organizowano
tam lotnicze imprezy. Na lotnisku lądowali słynni piloci między innymi:
Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura. W
1937 roku władze państwowe podjęły decyzję o budowie na terenie wsi fabryki
samolotów. Wtedy nazwa wsi stała się znana w całym kraju. Spowodowało to zanik emigracji zarobkowej,
ponieważ wielu mieszkańców korzystnie sprzedało swoje ziemie. Spora ilość
ludności została zatrudniona przy pracach budowlanych. W czasie okupacji na
terenie Cyranki ulokowano obóz pracy, do którego kierowano Żydów.
Być może to właśnie w
okresie budowy lotniska Korzennikowie przenoszą się do Mielca. Na pewno
mieszkają tam już w 1934 roku, tak wynika z arkusza szkolnego ich córki Sabiny,
Józef jest kupcem w Mielcu, a Sabina mieszka u rodziców, na ulicy Kilińskiego,
bo tam wówczas mieszkają.
Wieś od 1973 roku stanowi
część Mielca.
O Mielcu Estera mówi we
wspomnianym już wywiadzie, że był wesoły.
Czas edukacji
Żydzi zawsze
stawiali na naukę. Jesziwski bachor, czyli uczeń, był w rodzinie rozpieszczany
i pokazywany z dumą. Z drugiej strony skrajną zniewagą było nazywanie kogoś
durniem. Gardzono analfabetyzmem. Ten szacunek i religijność pomogły Żydom
przetrwać przez wieki10 – taki
fragment zawiera Mielecka Księga Pamięci.
Myślę o małżeństwie
Korzenników. Według danych, które zgromadziłam, Chana rodziła wiele razy, w tym bliźnięta. To zapewne było trudne, urodzić i
wychować taką gromadkę. Józef musiał
zaś ciężko pracować by zapewnić rodzinie byt i zadbać o wykształcenie dzieci. Nie wiem jakie
wykształcenie zdobyły wszystkie dzieci, ale wiem, że dwie córki Korzenników z pewnością zostały nauczycielkami, do
seminarium nauczycielskiego uczęszczała Sabina, Moses został dentystą, Samuel
skończył cztery klasy gimnazjum, Herman 7 klas szkoły powszechnej.
Berta uczy się w
Prywatnym Seminarium Nauczycielskim
Żeńskim w Mielcu im. Emilii Plater. Podobnie jak jej siostry Estera i Sabina.
Analizuję szkolne arkusze z seminarium by przekonać się, czy siostra mojego
pradziadka, którą zresztą miałam okazję poznać, mogła mijać się z którąś z sióstr
Korzennik na szkolnych korytarzach. Wychodzi na to, że bez wątpienia z Esterą.
Piąty, ostatni rok nauki w Seminarium Stefanii Sowianki to rok szkolny
1930/1931. Jej brat Paweł Sowa, w latach 30 XX wieku zostanie ojcem chrzestnym przechodzącej
konwersję Żydówki z Czajkowej, Anny Amsterdam, o czym dowiem się pod koniec
2023 roku i jest to dla mnie niespodzianka. Nie miałam takiej wiedzy.
Przecinanie się historii wciąż mnie zaskakuje.
Berta kończy 6 klas
szkoły powszechnej w Mielcu.
Następnie kończy kurs
przygotowawczy w seminarium nauczycielskim, potem jest uczennicą Seminarium.
Rodzina mieszka jeszcze w Cyrance, więc Berta ma dość daleko do Seminarium
Początek działalności Seminarium można datować na rok 1913, kiedy
to rozpoczynają się prywatne kursy seminaryjne dla nauczycieli prowadzone przez
nauczycieli c.k. gimnazjum w Mielcu.
Nauka odbywała się w
kamienicy Horowitzów przy ulicy Sandomierskiej w Mielcu. Od 1928 roku szkoła
miała własny budynek przy ulicy Kilińskiego. Sabina, siostra Berty miała blisko
do szkoły, od 1934 roku Korzennikowie na pewno mieszkali przy tej ulicy. Jak
pisze w Spacerowniku Mieleckim Stanisław Wanatowicz tą ulicą przebiegał bardzo
stary trakt wiodący z Rynku przez Złotniki do Gawłuszowic. Ulica Kilińskiego
nigdy nie dorównywała znaczeniem ulicom: Pańskiej, Kościuszki czy Legionów. Nie
dodawały jej splendoru stada świń i bydła pędzone na Błonia.
Potem znaczenie ulicy
wzrosło bo zlokalizowano tutaj budynki: Ochotniczej Straży Pożarnej,
Mieleckiego Gimnazjum i Żeńskiego Prywatnego Seminarium Nauczycielskiego.
Nauka w Seminarium Nauczycielskim była płatna i były
to dość duże opłaty. Uczennice z mniej zamożnych domów, były częściowo
zwolnione z opłat.
W 1921 roku zajęcia
odbywają się w gmachu mieleckiego gimnazjum. Zatem tutaj na zajęcia uczęszczała
Berta. W 1928 roku zostanie wybudowany budynek dedykowany właśnie dla tej
szkoły przy ulicy Kilińskiego 37 (obecnie szkoła podstawowa nr 1).
Stanisław Wanatowicz we
wspomnianym już Spacerowniku pisze, że pomimo tego, że do szkoły uczęszczały
uczennice różnych wyznań, jej dyrekcja dążyła do nadania szkole charakteru
wyznaniowego. Wyrażało się to między innymi w obowiązkowym dla katoliczek
uczestniczeniu w mszy świętej i przystępowaniu trzy razy do roku do sakramentu
pokuty.
Placówka działała do 1935 roku.
Z zachowanych
dokumentów Seminarium (rok szkolny 1918/1919) możemy się dowiedzieć,
że Berta mając 16 lat kontynuuje edukacje.
Myślę… zaczyna naukę jeszcze w Polsce pod zaborem austriackim, a kończy rok
szkolny w wolnej Polsce. Ma poprawkę z „historyi” . Uśmiecham się wiedząc, że
po wojnie będzie spisywała relacje dla Żydowskiej Komisji Historycznej.
Na kurs uczęszcza 31
jeden dziewcząt. Najstarsza ma 18 lat,
najmłodsza 13.
Przy nazwisku każdej
widnieje zapis co do wyznania. Dziewczęta wyznania mojżeszowego to:
Gitla Blattberg (1902),
Dora Padawer (1901), Lola Gartenhaus
(1904), Sara Vorschim (1902), Feiga Heller (1902) Anna Kohn (1903),
Regina Taler (1901), Sabina Reich (1902).
Zatem na 31 uczennic 9 to
Żydówki.
Dziewczęta uczą się
polskiego, niemieckiego, geografii, historii, matematyki, historii naturalnej,
fizyki, kaligrafii, rysunku odręcznego, śpiewu, robót ręcznych i gry na
skrzypcach.
W roku szkolnym Berta
opuszcza 43 godziny lekcyjne.
W arkuszach z następnego
roku 1919/1920 Berta swoje imię ma przekreślone i zamienione na Beile, przekreślona
jest też dzienna data urodzenia 8 marca i zmieniona na prawidłową 15 marca.
W arkuszu z roku
szkolnego 1920/21 data urodzenia jest prawidłowa, ale imię to znowu… Berta, nie
Beile.
12 czerwca 1922 roku
Berta zdaje egzamin dojrzałości.
Otrzymuje następujące oceny:
Religia mojżeszowa
– bardzo dobry, pedagogika – dostateczny, metodyka specjalna i
ćwiczenia praktyczne – dobry, język polski – dobry, język
niemiecki – dobry, geografia – dostateczny, historia i
wzajemność konstytucji i państwa – dostateczny (myślę: co za
przedmiot i przypominam sobie swój temat maturalny z historii: konstytucje
polskie na tle porównawczym), arytmetyka i nauka form geometrycznych –
dostateczny, historia naturalna – dostateczny, fizyka –
dostateczny, higiena – bardzo dobry, kaligrafia – dobry, rysunki
wolnoręczne – dobry, śpiew – dostateczny, gra na skrzypcach –
dostateczny, roboty ręczne – dobry, gimnastyka – dobry.
I jeszcze zapis w
świadectwie maturalnym: zachowanie pod względem obyczajów - bardzo
dobry.
Tym samym potwierdza, że
jest kandydatką dojrzałą do tymczasowego podjęcia pracy w szkołach ludowych
pospolitych z językiem wykładowym polskim.
Jednym z jej
egzaminatorów jest żydowski profesor Joel Czortkower (ojciec koleżanki
szkolnej jej siostry Sabiny, razem będą szli 9 marca 1942 roku z Rynku do
mieleckich hangarów, Joel zginie w 1942 roku wraz z córką Teodorą, złamany i
zrezygnowany po śmierci żony nie skorzysta z propozycji pomocy swojego ucznia Czesława Kubika, po
wojnie odznaczonego medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, z pomocy nie skorzysta również córka profesora
wypowiadając poruszające słowa: tatuś, mamusia
zginęła, ty idziesz na śmierć, to i ja z
tobą zginę).
Czas pracy i pokoju. Kutno
W
1923 roku Berta mieszka już w Kutnie.
Miasto jest znacznie większe od Mielca. Przed II wojną światową liczy 26
tysięcy mieszkańców, w tym około 8 tysięcy to Żydzi. Żydowska populacja w
Kutnie, podobnie jak i chrześcijańska jest zróżnicowana. Obok przedsiębiorców, fabrykantów,
kamieniczników, nie brakuje biedoty.
Jest tu wiele żydowskich
organizacji społecznych i politycznych, wiele fabryk, których właścicielami
byli Żydzi.
Między innymi w latach dwudziestych i
trzydziestych XX wieku funkcjonowała tu Fabryka cykorii (przekształcona po wojnie w zakłady
farmaceutyczne „Polfa”).
Stąd pochodził urodzony w 1880 roku Szalom
Asz - żydowski dramaturg, prozaik
i publicysta tworzący w jidysz, klasyk nowoczesnej prozy żydowskiej,
dwukrotny kandydat do Literackiej Nagrody Nobla, członek Sekcji Żydowskiej
PEN Clubu.
W Kutnie
znajdują się ulice Pereca i Zamenhoffa.
Zagłada żydowskiej
społeczności Kutna nastąpiła wiosną 1942 roku, kiedy to 6500 Żydów zostało
wywiezionych do obozu zagłady Kulmhof w Chełmie nad Nerem.
Dzięki znajdującym się w archiwum w Kutnie dokumentom
Berty Lichtig możemy prześledzić jej nauczycielską karierę. Nie znam na razie
odpowiedzi na pytanie dlaczego wyjechała tak daleko od rodzinnego domu. Być
może znajdę ją w wywiadzie Estery dla Shoah Foundation. Otwierający teczkę
dokument to świadectwo lekarskie, jak się domyślam będące załącznikiem do
podania o pracę. Nie wiem z którego roku pochodzi, widnieje na nim jedynie data
25 października. Wczytując się w świadectwo uświadamiamy sobie jak bardzo zmieniły
się standardy oceny zdrowia. Dokument z przed wojny powoduje, że pojawia się
nam uśmiech na twarzy, jednocześnie przychodzą refleksję, że dzisiaj taka ocena
kandydata do zawodu nauczycielskiego byłaby niedopuszczalna i byłaby uznana za
dyskryminację, ale i też jak trudno było zostać nauczycielem przed wojną.
Lekarz między innymi ocenia czy badana
osoba nie ma zboczeń w organizmie, rażącego oko wyglądu zewnętrznego,
wydatnych kalectw i ułomności, wybitnych zniekształceń i zeszpeceń twarzy,
tików i grymasów, ciężkiej nieuleczalnej choroby skórnej niezasłoniętych
części, przykrej woni z ust i nosa, zaburzeń mowy (jąkania się, szeplenienia,
bełkotania).
Kolejny z dzisiejszej
perspektywy czasu zaskakujący dość dokument to Świadectwo Moralności wystawione
w Mielcu przez komisarza rządowego miasta J. Leyko w dniu 25 października 1923
roku (przypuszczam zatem, że świadectwo lekarskie pochodzi również z tego
samego roku).
Magistrat Miasta
Mielca w Zachodniej Małopolsce poświadcza, że p. Beila Korzennkówna urodzona
dnia 15 marca 1902 roku w Otfinowie pow. Żabno, religji mojżeszowej,
narodowości polskiej, po ukończonej maturze seminarjum naucz. żeńskiego w
Mielcu, tu od kilkunastu lat stale mieszkająca, zachowywała się podczas pobytu
spokojnie, moralnie, a pod względem politycznym odpowiednio.
Świadectwo
niniejsze wydaje się petentce celem uzyskania posady nauczycielskiej w Kutnie
via Warszawa.
Kiedy czytam to
świadectwo trzy rzeczy zwracają moją uwagę. Pierwsza to taka, że jest ono
odpowiednikiem dzisiejszego zaświadczenia o niekaralności, które bardzo często
musimy dostarczać pracodawcy starając się o pracę. Druga rzecz to sformułowanie
zachowywała się pod względem politycznym odpowiednio. Cóż może to
oznaczać? Pytanie pozostanie chyba bez odpowiedzi. I trzecia, najważniejsza
rzecz. Naukowcy spierają się dzisiaj o to jak mamy nazywać Żydów mieszkających
przed wojną w Polsce: Obywatelami polskimi narodowości żydowskiej, Polakami
narodowości żydowskiej czy jeszcze inaczej. Administracja określała ich właśnie
w taki sposób jak w świadectwie Berty.
W teczce jest też
dokument z 19 grudnia 1922 roku o nazwie Przysięga służbowa.
Nie wiem dlaczego
przysięga odebrana została od Berty prawie rok wcześniej niż podjęła prace w
Kutnie. Może to wskazywać na to, że pracowała wcześniej jako nauczycielka w
Mielcu lub okolicy, a może jeszcze gdzieś indziej?
W teczce osobowej Berty
znajdujemy kilka umów o pracę. Wszystkie pisma są adresowane do Beili
Korzennkównej.
Ona sama również tak się
podpisuje. Zmienia się to dopiero po 7 stycznia 1932 roku, kiedy to Berta
dostarcza swój odpis urodzenia z wyraźnym nazwiskiem ojca Korzennik.
Od 1 września 1924 roku
do 31 sierpnia 1925 roku Berta jest nauczycielką kontraktową w publicznej
szkole powszechnej nr 3 w Kutnie.
W 1925 roku zostaje
mianowana na nauczycielkę 7 – klasowej szkoły powszechnej nr 3 w Kutnie. 26
czerwca 1928 roku staje się nauczycielką stałą publicznych szkół powszechnych.
3 czerwca 1938 roku
odbiera dyplom z okazji zdobycia 11 maja 1938 roku brązowego medalu za
długoletnią służbę. Na srebrny i złoty już nie będzie miała szans… Wybuchnie
wojna i jej nauczycielska kariera zostanie przerwana.
31 grudnia 1938 roku
odbiera zawiadomienie o tym, że staje się nauczycielką publicznej szkoły
powszechnej nr 3 III stopnia w Kutnie.
Uczy zapewne jeszcze w II półroczu roku szkolnego 1938/1939, a potem
Niemcy napadają na Polskę i Berta traci pracę.
W
swojej relacji Szaja Altman opisuje, że Niemcy wkroczyli do Kutna 16 września
1939 roku. Wspomina, że przeszedł 16 dniowe bombardowanie, a po wkroczeniu Niemców był zmuszony rejestrować
się jako urzędnik państwowy na gestapo.
Najpierw Kutno opuściły
jego żona z synem, Berta z rodziną, a na samym końcu on. Altamanowie zostawili
w Kutnie cały swój dobytek, Berta i jej mąż być może też.
Mielec – wojna
W 1939 roku Berta traci
posadę nauczycielki, powraca do Mielca i mieszka z rodzicami.
Ma już jedno dziecko,
drugie rodzi się w 1941 roku.
Nadchodzi 9 marca 1942
roku i wysiedlenie mieleckich Żydów. O piątej rano zostają oni zerwani ze
swoich łóżek. Muszą natychmiast pakować swój dobytek i iść… siedem
kilometrów na lotnisko w Chorzelowie. Mogą zabrać jedynie do 25 kilogramów rzeczy
osobistych. Dla wielu i tak jest to zbyt wiele. Mielecki opustoszały Rynek,
pełen jest porzuconego żydowskiego dobytku. Jest duży mróz i dużo śniegu. Jak udało się dotrzeć Bercie
na lotnisko z dwójką dzieci, pięcioletnią Ruth i mającym zaledwie osiem
miesięcy Józefem? Nie wiem. Uświadamiam sobie, że może jest jedną z kobiet z tych przerażających zdjęć zrobionych podczas
deportacji, które pchają dziecięce wózki, niosą dzieci na rękach…i idą w
nieznane.
Tak wspominała
wysiedlenie Berta:
Niestety rankiem 9
marca biją we drzwi SS-mani i policja i rozkazują opuszczać mieszkania i na
rynek. Na rynku pełno aut, SS jacyś w cywilnych ubraniach, tłok, krzyk, tego
biją, tego ciągną, tamtego wołają, a tam postrzelili, a tam znów ktoś leży.
Młodych i w sile wieku mężczyzn od razu oddzielają od rodzin na bok. Stoi młoda
kobieta, rozkłada ręce, płacze, mąż nie wrócił z wojny, a teraz zabrali mi
syna, a tam kobieta z niemowlęciem na ręku, obok drugie nieco większe – zabrano
mi męża, a stać nie można, biją, gonią, ciągnie wąż długi przez Rynek ulicą
Piłsudskiego, a operatorzy filmowi pracują przy aparatach. Polacy stoją bokiem
w oknach, niektórzy na widok tej nędzy mają łzy w oczach, a reszta, tych
niestety większość śmieje się z twojej rozpaczy (Kaniowa). A fala płynie z
tobołami na plecach, w rękach lub tylko dzieci prowadzi się, więcej nie da
rady, znowu skręca się na Tarnobrzeską, tu już ludzie zaczynają ciągnąć swoje
tłumoczki już po ziemi. Widać jakieś furmanki naładowane po piętro a ludzie się
jeszcze pchają i proszą weźcie mnie, weźcie dziecko, a po bokach kroczą
bohaterzy, by tempa nie zwolnić, jeszcze ujrzeli Żyda z brodą, uciecha, razem
ze skórą obdzierają11
Czy mieszkająca na ulicy
Tarnobrzeskiej w Mielcu Józefa Bogusz widzi ten przerażający marsz? Czy w tym
momencie postanawia, że zrobi wszystko by pomóc Korzennikom?
W dalszym ciągu relacji
Berta opisuje marsz podczas którego
zginęło wiele osób i selekcję w Berdechowie, gdzie młodszych mężczyzn wybierano
do pracy w obozach:
Stało się przez cały
dzień, nikt nie usiadł, nikt nie myślał o jedzeniu, gdzie głośniejszy płacz
dziecka, przeciskał się Schmidt z cukierkiem w ręku, każdy czekał na ciąg
dalszy […] Zamykają hangar, robi się ciemno, mokro, nie wolno wcale świecić,
ani zapałki a tu kwilą niemowlęta, kwilą coraz z innej strony. Ludzie posiadali
na tłumoczkach, nikt nie śpi. Po kątach ciche szepty. Od tych świeżo przybyłych
dowiadujemy się, że niektórzy ukryli się po piwnicach i na strychach, ściągano
ich bez pardonu i strzelano. Z rynku mężczyzn pogoniono w okropny sposób do
Pustkowa, jako tako opornych oddano do karnego oddziału… […] po powrocie
grabarzy z Berdechowa jakby się tama zerwała buchnął płacz i jęk okropny –
płakali wszyscy, nie tylko matki po synach, mężach, dzieci po rodzicach, to
płakał ogół na krzywdę, nędzę i poniżenie swoje okropne, na niemoc wobec wroga,
za przyszłość ciemną i nieznaną12
W relacji Berta wspomina
śmierć Lichtigowej, żony Mechela, Temy (10 marca 1942 roku – I.S.),
sędziego Pohorylesa z rodziną i wielu innych. Wspomina czerwony od krwi śnieg,
co powodowało piorunujące wrażenie. Nikt nie myślał o posiłku, każdy starał się
chociaż o garść brudnego śniegu. Trzeciego dnia uwięzieni Żydzi dostali chleb i
czarną kawę. Każdego dnia ktoś ubywał z hangarów. Kilkanaście dziewcząt jak
pisze Berta, „zwariowało”. Wieczorami przywożono zupę lub czarną kawę i chleb.
Do tego wszystkiego mróz był coraz silniejszy. Berta wspomina, że do hangaru
przekradali się Polacy przynosząc chleb, mleko, cukierki, wędlinę, wodę sodową
za dość wygórowane ceny. Wspomina jak Sala Szajnach za bochenek chleba oddała
złoty zegarek.
Kolejnym etapem była kąpiel
i odwszawienie a potem Żydów zaczęto ładowano do wagonów. Pierwszy transport
wyjechał z Mielca w środę 11 marca 1942 roku.
Berta wspomina, że transport przejeżdżał przez Mielec i tłumy
mielczan przyszły to oglądać. Niektórzy po kryjomu poddawali Żydom coś do
jedzenia lub picia.
A ludzie jechali z
dziećmi bez środków do życia, z rozpaczą w sercu po utracie najbliższych,
tracąc równocześnie dach nad głową13
Pierwszy transport
wysłano do Cieszanowa, Parczewa, Włodawy, Międzyrzecza, Sosnowicy. Taka
informacja znajduje się w relacji Berty. W publikacji Dalej jest noc znajduje się
informacja, że pierwszy transport
wyruszył z Mielca 11 marca 1942 roku do Parczewa i Miedzyrzecza, drugi
transport wyruszył 15 marca do Hrubieszowa i Suśca.
Ludzi wysadzano z
wagonów i znowu w śniegu i mrozie gnano w nieznane
– wspomina Berta.
Powstał popłoch,
ludzie zaczęli uciekać gdzie kto mógł, zwłaszcza, że nie zdawano sobie sprawy,
do czego zdąża to wszystko, więc każdy chciał być bliżej domu […]taką siedzibą
tymczasową był Połaniec, Staszów, Szczucin, Sandomierz, Radomyśl Wielki o ile
ktoś miał rodzinę. We Włodawie wybuchł tyfus14
Berta
z dziećmi, siostrą Esterą jej synem Emanuelem, szwagrem, siostrami Heleną i
Salomeą, matką, trafiają do Dubienki (nazwiska wszystkich znajdują się na
liście osób wywiezionych do Dubienki). Dalsze losy rodziny możemy prześledzić dzięki
relacji Altmana (relacja ta w całości dostępna jest w książce Andrzeja Krempy Zagłada Żydów Mieleckich).
Altman
znalazł się w Mielcu dzięki swojej żonie Esterze, która dużo wcześniej niż on
opuściła Kutno wraz z synem. Jak wspominał, obawiał się, że miasto zostanie częścią
Rzeszy i stąd jego decyzja o wyjeździe do Mielca.
W Mielcu angażował się w edukację i pomoc dzieciom,
początkowo tajną (tu wspomina, że w nauce uczestniczyło około 80 dzieci). Kiedy
powstał Centos (1940 – I.S.) został kierownikiem organizacji, która starała się
nieść pomoc żydowskim dzieciom.
Relacja Altmana zawiera
szczegółowy opis dnia deportacji, ale ponieważ to opisała również Berta i było
już cytowane, skupimy się na tym co działo się potem. Ustalenie pewnych faktów
nie jest łatwe ponieważ Altman nie używa imion. Na przykład w stosunku do
sióstr żony, używa określeń: szwagierki. Nie wymienia też nazwiska Józefy
Bogusz, posługuje się jedynie inicjałami J.B. Zastanawiam się dlaczego? Jeśli
chodzi o osoby ratujące Żydów, z obawy przed reakcją sąsiadów często po wojnie
ukrywały one fakt niesienia pomocy. Jednak Józefa była żoną Żyda, być może
chodziło zatem o ochronę osób, której jej pomagały (na przykład przygotowującego
fałszywe metryki jej krewnego księdza).
Altman wspomina, że podczas „podróży” na
Lubelszczyznę ośmiomiesięczne dziecko szwagierki (i tutaj zapewne chodzi o
Józefa, syna Berty, ponieważ zgadza sie wiek dziecka),
źle się poczuło i „już charczało”, ale jeden z policjantów ulitował się nad nim
i dał mu mleko.
W dalszej części relacji
Altman wspomina, że Żydzi w Dubience przyjęli mielczan z otwartymi ramionami,
dzielili się pożywieniem, mieszkaniami. Pomimo tego wielu mieleckich Żydów
zginęło w Dubience. Sam Altman starał się w Dubience organizować pomoc dla dzieci.
Zaznacza też, że spora liczba Polaków z Mielca przysyłała pieniądze i paczki, a
obawiając się kontroli jeździli wysyłać te przesyłki do Dębicy czy Tarnowa.
Rodzina
przebywa w Dubience, gdzie dochodzą do nich coraz gorsze wieści (sąsiedztwo
obozu w Bełżcu). Wtedy przybywa do miasta Józefa Anna Bogusz, narzeczona
Samuela (który zbiegł z Mielca tuż przed deportacją do Dębicy). Prawdopodobnie
jest to czerwiec 1942 roku, bo w czerwcu z Dubienki wydostaje się Szaja. Jako
pierwszą zabiera z Dubienki teściową Altmana, Chanę. Tam czeka na matkę jeden z
jej synów (być może Moses, ponieważ Samuel w czerwcu 1942 roku przebywał
jeszcze w Dębicy). Następnie zabiera córkę Berty, Ruth. Najpierw jedzie z
dziewczynką do Chełma (36 kilometrów wioząc ją na rowerze, aby dziecko nie zasnęło,
śpiewa jej piosenki). Analizując tę sytuację, myślę jak musiało to być trudne i
niebezpieczne dla Józefy. Dziewczynka miała pięć lat, została oderwana od
rodziny, być może znała Józefę, ale to jednak zupełnie co innego niż mama, czy
babcia. Łatwo mogło dojść do zdemaskowania uciekających. Po wielu, wielu latach
Ruth napisze, że pomimo iż miała wtedy zaledwie kilka lat, bardzo dobrze
pamięta tamten moment. Następnie jadą pociągiem już do Połańca (prawdopodobnie
z Tarnobrzega idą na piechotę, a to
odległość 40 kilometrów). Potem Józefa
wraca do Dubienki z podrobioną przepustką dla Szaji jako kupca, który w celach
handlowych ma pojechać wraz z żoną do Krakowa. Szaja wspomina, że w Dubience znajdują się
jeszcze jego żona i dziecko oraz dwie szwagierki, jedna z rocznym dzieckiem (tu
z pewnością ma na myśli Bertę, bo to jest to kilka miesięcy po deportacji i
Józef jest już starszy). Prawdopodobnie druga
szwagierka to Helena bo ona ocalała (niestety nic nie pisze o trzeciej
szwagierce, a na liście wywozowej do Dubienki było również nazwisko Salomei
Korzennik). Altman musi podjąć decyzję z kim uda się w podróż:
Musiałem wybrać z
kim mam jechać, czy z moją żoną, która nie była podobna do Żydówki i której
zaproponowano wyjść jako Aryjka z Dubienki, a mnie wypadało wykorzystać
przepustkę z moją szwagierką i rocznym dzieckiem15
Altman wspomina, że jego
żona wraz z siedmioletnim Emanuelem, musieli przejść na piechotę drogę z
Dubienki do Chełma, skąd udali się już pociągiem w stronę Połańca. Wyruszają pierwsi. Następnie Józefa Bogusz ponownie powraca i zabiera ze sobą prawdopodobnie
Helenę, korzystając z tych samych aryjskich papierów, które miała przygotowane
dla Estery (analizuję powojenne zdjęcia i stwierdzam, że Estera i Helena były
do siebie podobne).
Według mojej analizy relacji Sz. Altmana pod
koniec czerwca 1942 roku w drogę wyruszają Berta, roczny Józef i Szaja. Do Chełma jadą furmanką. Niestety sytuacja
staje się dramatyczna - za pięć minut ma odjechać pociąg, kiedy do stojącej z
dzieckiem na skwerku przed budynkiem stacji kolejowej Berty, podjeżdża auto. Gestapowcy rozpoznają
w Bercie Żydówkę i pytają dlaczego nie znajduje się w chełmskim getcie. Grożą
jej, że jeśli natychmiast nie uda się do getta, zastrzelą ją natychmiast.
Można sobie wyobrazić co
czuje Berta, kiedy poprzedniej nocy od Żydówki, u której nocowali słyszy
opowieść o wywożonych do Bełżca Żydach i tam palonych. Po kilku dniach, kiedy już są w Połańcu dowiadują się, że wszystkich Żydów z
Dubienki wywieziono prawdopodobnie do Bełżca.
Podczas gdy gestapowcy
rozmawiają z Bertą, Altman stoi ukryty za ścianą i widzi tę scenę. Berta kieruje
swoje kroki w kierunku miasta. Szaja
narzuca szybko na letni
płaszcz aby ukryć opaskę na ramieniu. Wychodzi
ze stacji, idzie za Bertą i nakazuje jej
wrócić w stronę stacji. W tym samym
czasie auto gestapowców odjeżdża w drugą stronę, Szaja i Berta z dzieckiem wchodzą
na peron gdzie zostają skierowani do
pociągu dla Żydów, który jedzie do Lublina. Na stacji w Lublinie wyprowadzana jest pewna grupa Żydów
skierowanych na Majdanek. Drzwi od wagonu zostają otwarte, Altman i Berta wychodzą,
mieszają się z tłumem, który stoi na
stacji i oczekuje na pociąg do Krakowa. Udaje im się wsiąść do pociągu i ten sposób dojeżdżają do Tarnobrzega, skąd
kilkanaście godzin idą na piechotę do Połańca.
W
Połańcu przebywa już spora grupa mieleckich Żydów (m.in. przewodniczący
mieleckiego Judenratu doktor Fink z rodziną) i początkowo żyje się im tam
dobrze. W mieście jest niewielu Niemców, stąd dla Żydów jest to miejsce
stosunkowo bezpieczne. Potem sytuacja zaczyna się pogarszać. Żydzi połanieccy
zaczynają zbierać kontrybucje od Żydów mieleckich aby zadowolić volksdeutschów.
Zaczynają się również łapanki (przyjeżdża gestapo z Sandomierza), policja ze
Skarżyska zabiera pewną ilość Żydów do pracy w tamtejszych fabrykach. W Połańcu
rodzina przebywa od końca czerwca do października 1942 roku. Ale i tam zaczyna się robić niebezpiecznie. Józefa
Bogusz decyduje się zabrać Bertę z dziećmi, matką i Heleną do powiatu jasielskiego.
Ma dla nich aryjskie metryki.
We
wsi w której mieszkają (najprawdopodobniej jest to Jodłowa lub okolice) udają
Polki, dlatego też muszą mówić wyłącznie
po polsku. Na szczęście jak wspomina Ruth, polski był ich pierwszym językiem. Muszą nauczyć się katolickich modlitw (tych uczy matkę i dzieci Berta, która
ma pewną wiedzę na temat katolickich rytuałów). Muszą uczęszczać
na mszę. Józef jest jeszcze mały, niewiele wie i rozumie. Najtrudniej sytuacja
przedstawia się z Ruth. Jest kilkuletnią dziewczynką, Berta musi się bardzo
starać by dziecko nie zdradziło swojej żydowskiej tożsamości.
Berta
uchodzi za żonę nieżyjącego polskiego
oficera. Pewnego dnia dochodzi we wsi do
obławy. Na szczęście obudzona ze snu
pięcioletnia Ruth zapytana jak się nazywa, przytomnie podaje swoje aryjskie nazwisko. Jako, że ich wygląd jest mało
aryjski, wszyscy zostają zabrani na
posterunek policji. Komendant godzi się, aby kobiety znalazły świadków, którzy
potwierdzą, że rodzina to Polacy. Któraś z sióstr dzwoni do znajomego policjanta,
przyjaciela z Mielca, który potwierdza ich polską tożsamość. Rzeczywiście,
kiedy przyglądam się jednemu ze zdjęć Berty, stwierdzam, że musiało być jej ogromnie
trudno uchodzić za Polkę. Miała semicki wygląd.
Na każde święta Bożego
Narodzenia i Wielkanocy, Józefa zabierała Chanę
do Lwowa.
Tymczasem
powróćmy do Altmanów. Ci za pomocą fałszywych aryjskich papierów, w Radomyślu
wyrabiają sobie legalne kenkarty. Józefa zabiera ich do Lwowa, gdzie mieszkają
w wynajętym mieszkaniu i głodują. Jest do tego stopnia źle, że Szaje myśli o
powrocie do Połańca, na co ostatecznie nie decyduje się. Podejmuje pracę, co
jest sporym ryzykiem, bo ciągle musi uważać, by ktoś nie rozpoznał w nim Żyda.
Choruje na tyfus i trafia do szpitala, co również wiąże się z ryzykiem
rozpoznania.
Wspomina również dramatyczne wydarzenie w
życiu rodziny, o którym już pisałam. Dwóch
jego szwagrów i szwagierka (z całą pewnością chodzi o Samuela, prawdopodobnie
Mosesa i którąś z sióstr Korzennik, być może Salomeę) zostają pojmani i
osadzeni w więzieniu łąckim jako podejrzani o to, że są Żydami. Dwójka
rodzeństwa traci życie. Jest to bardzo
trudny moment dla rodziny, tym bardziej, że wówczas u Altmanów przebywa Chana i
muszą się mocno starać by jej rozpacz po stracie dzieci nie zdradziła ich.
Cała rodzina objęta
pomocą Józefy, miała aryjskie papiery. Według tych dokumentów byli
spokrewnieni, Chana była matką
Estery, ciotką Heleny i Berty.
Wojna
dobiega końca.
Altmanowie w lutym 1945
roku wracają ze Lwowa do Mielca, gdzie czeka już na nich ocalała część rodziny Estery.
Tak kończy swoją relację
Szaja:
Opisałem tylko
chronologicznie to przeżycie i to ujmując je tylko z grubsza, gdyż człowiek nie
jest w stanie powtórzyć tego wszystkiego, co przeżywał w ciągu 2, 5 roku,
maskując się, wciąż ukrywając swoje pochodzenie, nie chcąc zginąć z rąk
hitlerowskiej bestii16
Z
całej rodziny Korzenników mieszkającej przed wojną w Polsce według posiadanej przeze mnie wiedzy ocaleli: Chana
(Anna), jej dzieci: Beila (Berta),
Estera, Helena, Hirsch (Herman), Samuel,
wnuki: Emanuel, Ruth, Józef.
Nie są mi znane losy
pozostałych dzieci Korzenników. Moses zginął prawdopodobnie w więzieniu we
Lwowie, tam też zginęła któraś z dziewcząt, przypuszczam, że Salomea.
Nic nie wiem na temat losu Feigi, Reginy
(Riwki). Nie ma ich na listach wywozowych z Mielca, być może w 1942 roku nie
było ich już w Mielcu, a może wyszły za mąż i stąd trudno mi je odnaleźć.
W zbiorach Shoah
Foundation znajduje się wspominany już wywiad z Esterą Altman. Niestety online
dostępny jest tylko w dwóch instytucjach w Polsce: Muzeum Polin i Instytucie
Pileckiego. Słuchałam jego fragmentów jesienią 2022 roku będąc w Muzeum Polin.
Mam nadzieję, że uda mi się go obejrzeć w całości podczas kolejnego pobytu w
Warszawie. Być może to pozwoli na dopowiedzenie losów rodziny Korzenników.
Czas powojenny
Berta
powraca do Mielca z dziećmi, matką i siostrą. Musiało to stać się po 14
listopada 1944 roku, ponieważ nie ma ich nazwisk na wykazie członków Żydowskiej
Gminy Wyznaniowej w Mielcu sporządzonym właśnie tego dnia.
Wkrótce dołączają do nich kolejni ocalali z
rodziny, siostra Esterą z rodziną, brat Herman, który powraca ze Związku
Radzieckiego, brat Samuel z żoną Józefą i córeczką. Mieszkają wszyscy przy Staszica 4 w Mielcu. Potem Samuel z
Józefą wyjeżdżają do Krakowa, a Altmanowie do Wrocławia, a reszta rodziny
opuszcza Polskę.
Zanim wyjedzie z Mielca na zawsze, Berta pracuje
jako sekretarz Powiatowego Komitetu Żydowskiego w Mielcu. Spisze dwie relacje
dla Żydowskiej Komisji Historycznej (relację Apolinarego Franka i relację Józefy Luboch, służącej
przewodniczącego mieleckiego Judenratu, opracowaną przez Bertę w formie
pamiętnika Józi). Przy relacji złożonej przez Franka znajdujemy taki zapis:
Spisane przez p. Bertę Lichtigową z domu Korzennik urodzoną w Otwinowie
(pisownia oryginalna) 8.03.1905 roku, obecnie w Mielcu, ulica Staszica 4. P.
Lichtigowa sama spisała opowiedziane dra Franka. Sama złoży kilka relacji,
w tym jedną bardzo obszerną. Zostanie ona podzielona na kilka krótszych,
zapewne z uwagi na szeroki zakres tematyczny. Znajdą się w niej informacje o
Żydach z Mielca, Borowej, Radomyśla, o obozach pracy w Mielcu i innych
okolicznych obozach. Ponieważ Berta
bezwzględnie nie była świadkiem wszystkich wydarzeń, które opisuje, musiała
przeprowadzić szereg rozmów ze świadkami. Dzięki jej pracy wiedza na temat Zagłady
mieleckich Żydów jest naprawdę spora. Kiedy czytam książkę Andrzeja Krempy wciąż
stykam się z jej nazwiskiem. Jest często cytowana i przywoływana. Czytając zaś
książkę Ewy Andrzejewskiej Historia z piekła rodem cz. 3 zwracam uwagę
na postać dr Laury Eichhornowej, która po wojnie spisała kilkaset relacji dla
Żydowskiej Komisji Historycznej, które stały się uzupełnieniem archiwum Ringelbluma.
Myślę wtedy – jak nasza Berta. Laura po wojnie zaczęła pracować w
polskim radiu jako Laura Lipińska, ale relacje spisywała pod nazwiskiem
Eichhorn. I… kiedy zaglądam do jednej z relacji Berty widzę zapis: ze słów autora spisała dr Laura Einchhorn
(literówka w nazwisku – I.S.). Nazwisko Berty odnajduję w publikacjach dotyczących mieleckich Żydów,
ale nie tylko. Otwieram książkę Agnieszki Kruszyńskiej-Idzior Góra Śmierci (publikacja
dotyczy obozu w Pustkowie) i widzę cytat z relacji Berty:
Pustków – sama
nazwa już budzi dreszcze grozy. […] Gdyby wziąć garstkę ziemi i wycisnąć,
wytrysłaby zamiast wody żydowska krew, tak obficie jest nią ta ziemia przesiąknięta17
Fragment relacji Berty, zbiory ŻIH
Sprawiedliwa Józefa Anna Bogusz (Ziuta)
W
tej opowieści osobny fragment należy się
właśnie tej osobie. Bohaterce dzięki której wojnę przeżyło dziewięć osób z rodziny Korzenników,
Lichtigów i Altmanów. Zdobywała dla nich aryjskie papiery z pomocą księdza,
który był jej krewnym. Składając wniosek o uhonorowanie Józefy do Instytutu Yad
Vashem Ruth Lichtig Spinner podała, że
był to brat Józefy, Szaja Altman zaś w
swojej relacji pisze o wuju lub stryju księdzu. Jeździła do Dubienki i Połańca,
przygotowywała kolejne kryjówki. Ruth jednak podaje błędną informację, że ocalone
przez nią osoby przebywały na wsi od roku 1941 (mogła nie
pamiętać dat, była wówczas kilkuletnią dziewczynką).
Jak już wiemy po
deportacji mieleckich Żydów, która miała miejsce 9 marca 1942 roku, Józefa
umieszczała swoich „podopiecznych” w różnych miejscach. Należy podkreślić, że
była wówczas bardzo młodą kobietą, miała 21 lat.
Ruth w swoim wniosku
napisała: moje siedemdziesiąte urodziny, skłoniły mnie do
refleksji nad własnym życiem, przy czym zdałam sobie sprawę, że nie żyłabym
wcale gdyby nie pomoc Józefy Bogusz, którą wszyscy nazywaliśmy Ziutą18
Józefa z córeczką, zdjęcie pochodzi ze strony Instytutu Yad Vashem
Ruth wspomina również, że
Ziuta była bardzo zakochana w jej wujku.
Zainteresowała mnie
również postać jej krewnego, księdza. Zwróciłam się zatem z zapytaniem do
archiwum diecezjalnego w Tarnowie czy w diecezji tarnowskiej pracował w czasie
wojny ksiądz o nazwisku Bogusz. Okazało się, że w czasie wojny w diecezji
tarnowskiej pracował tylko jeden ksiądz o tym nazwisku – Józef Bogusz urodzony 24 grudnia 1911 roku w Bielczy jako syn Jana
i Anny z domu Kowal. Bielcza jest wsią położoną niedaleko Tarnowa. Ksiądz ten
ukończył seminarium duchowne w Tarnowie i
20 czerwca 1937 roku przyjął święcenia kapłańskie. Od 1 lipca 1937 roku
do 13 sierpnia 1942 roku był księdzem w parafii św. Mateusza w… Mielcu, kolejną
jego parafią w czasie wojny była Uszew (wieś w okolicy Tarnowa).
Wydaje się bardzo prawdopodobne, że to właśnie on był tą osobą, która wystawiała fałszywe metryki dla znajomych Józefy. To samo nazwisko, podobne imię, które sugerowałby, że może być imieniem po którymś z przodków, matka księdza miała na imię Anna, Józefa miała na drugie imię Anna, ona urodziła się w Tarnowie, on pod Tarnowem, obydwoje mieszkali przed wojną i w trakcie jej trwania, w Mielcu. Wykluczone jest aby mógł być jej bratem, ponieważ imiona ich rodziców są różne.
Ksiądz Bogusz zmarł 7 sierpnia 2006 roku.
Tę sprawę będę próbowała jeszcze wyjaśnić.
Andrzej Krempa napisał o Józefie,
że była osobą tajemniczą. Rzeczywiście
nie wiemy o niej zbyt wiele. Udało mi się jednak pozyskać z Żydowskiego Instytutu Historycznego nowe dane
i dzięki temu nieco uzupełnić wiedzę o niej. Skąd
jej dokumenty w Żydowskim Instytucie Historycznym? Jako żona Żyda
została zarejestrowana po wojnie w Komitecie Żydowskim w Mielcu. Dlatego też jak sądzę znalazła się na liście uratowanych
mieleckich Żydów w książce Andrzeja Krempy. W przypadku kiedy żona czy mąż nie byli
Żydami, zawsze w ankiecie znajdował się
zapis o narodowości takiej osoby. Przy
nazwisku Józefy jednak nie ma takiego zapisu, co mogło "zmylić" autora.
Józefa Anna Bogusz,
nazywana przez bliskich Ziutą, urodziła się w Tarnowie 19 marca 1921 roku jako
córka Elzy z domu Zakrzewskiej i Mariana Bogusza (takie dane podała sama Józefa
w ankiecie powojennej, w książce Andrzej Krempy w biogramie Józefy znajdziemy datę urodzenia 1 stycznia 1921 roku
i taka data figuruje również na stronie
Instytutu Yad Vashem oraz datę 1920 rok
przy jej nazwisku na Liście Uratowanych Żydów, zapewne z uwagi na to, że autor
datę tę zaczerpnął ze wspominanego już pisma do Centralnego Komitetu Żydów w
Warszawie).
Józefa ukończyła gimnazjum i pracowała przed
wojną jako biuralistka praktykantka. Jej mielecki przedwojenny adres to Tarnobrzeska 4.
W czasie wojny mieszkała
z Samuelem Korzennikiem we Lwowie (od jesieni 1942 roku), gdzie w 1943 roku
urodziła im się pierwsza córka. Ruth wspomina, że ślub wzięli w 1941
roku, ale wydaje mi się, że stało się to później. W ankiecie dostępnej w Żydowskim
Instytucie Historycznym Józefa podaje, że podczas wojny utrzymywała się ze
środków własnych i pracy. Wspomina też, że była szantażowana przez Polaków i Ukrainkę, żonę Żyda.
W 1950 roku Ziucie i Samuelowi (Józefowi) urodziła się córka
Elżbieta.
Elżbieta napisała o niej: Nie tylko
ocaliła istnienia wielu osób, ale stworzyła nowe, rodząc mnie19
Tomasz Frydel
przypuszcza, że musiała pochodzić z zamożnej rodziny, ponieważ ponosiła wysokie
koszty ratując swoich znajomych (załatwiając dokumenty, wynajmując mieszkania).
W ankiecie Józefa
zaznacza też, że pragnie wyjechać do brata do Ameryki.
Co się stało,
że potem jednak zmieniła zdanie i nie
wyjechała ze swoim mężem, z którym ostatecznie się rozeszli? (rozwiedli się w
1957 roku).
Po wojnie Józefa z rodziną mieszkają najpierw w Mielcu, a
potem przy ulicy Sarego 18 w Krakowie.
Z Samuelem do Stanów Zjednoczonych wyjechały dwie córki Korzenników: Krystyna (po mężu Cruz) i Elżbieta (po mężu Cohen). Decyzję o wyjeździe córek podjęła Józefa uważając, że to będzie korzystniejsze dla nich. Być może chodziło o sytuację ekonomiczną, a być może o to, że ich życie w powojennej Polsce z uwagi na bycie córkami Żyda, nie wyglądało najłatwiej.
Miała czworo wnucząt.
Do końca jej życia
(zmarła 12 grudnia w 1974 roku w Warszawie) ocaleni utrzymywali z nią kontakt i pomagali jej
przesyłając paczki i środki finansowe, a Berta pisała do Ziuty listy.
25 listopada 2008 roku w
siedzibie Konsulatu Generalnego Izraela w Nowym Jorku odbyła się uroczystość
nadania medali Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Jedną z odznaczonych była
właśnie Józefa (Instytut Yad Vashem przyznał to odznaczenie 13 maja 2008 roku
na wniosek dzieci Berty Lichtig). Odznaczenie odebrały jej córki.
Uratowała:
Chanę (Annę) Korzennik
Bertę Lichtig
Ruth Lichtig
Józefa Lichtiga
Esterę Altman
Szaję Altmana
Emanuela (Emila) Altmana
Helenę Korzennik
Samuela (Józefa) Korzennika.
Przypuszczam jednak, że
skala jej pomocy była większa. Bardzo prawdopodobne jest, że pomagała
pozostałym dzieciom Korzennikom, których jednak nie przeżyły wojny. Dwoje z
nich na pewno zginęło w więzieniu we Lwowie.
Jakie były pobudki
Józefy, że tak wiele ryzykowała? Nie sądzę, że chodziło tylko o miłość do Samuela, chociaż fakt, że była to rodzina
jej ukochanego na pewno był znaczącym czynnikiem.
W swoich długoletnich
badaniach polegających na analizie właściwości osób ratujących Żydów, profesor
Nechama Tec wyodrębniła sześć podstawowych cech, którymi charakteryzowały się
te osoby:
1. indywidualność, bycie na marginesie swojej społeczności;
2. niezależność od opinii innych i zaufanie do siebie w dążeniu do
realizowania własnych wartości;
3. trzeźwe i praktyczne poglądy na temat ratowania idące w parze z
przekonaniem, że nie było w tym nic heroicznego czy nadzwyczajnego;
4. długotrwałe zaangażowanie w niesienie pomocy jakimkolwiek potrzebującym
(jeszcze sprzed wojny);
5. nieplanowane i stopniowe początki działań pomocowych, z czasem mające
nagłe zwroty;
6. uniwersalistyczny sposób postrzegania Żydów polegający na tym, że usuwa
się w cień wszystkie inne cechy danej osoby za wyjątkiem tego, że jest ona
zależna od udzielanej jej pomocy.
Wspomniany już Czesław Kubik, również pomagający Żydom podczas wojny,
zapytany o to dlaczego to robił, odpowie krótkim wymownym zdaniem: pomagałem
ze względów humanitarnych i koleżeńskich.
Ze zdjęć patrzy na nas
kobieta o ciepłym spojrzeniu. Musiałą być osobą z ogromnymi
pokładami empatii. Kiedy czytam słowa Ruth Lichtig, myślę, że była przez całą
rodzinę Korzenników bardzo kochana i nie
chodziło jedynie o wdzięczność za uratowane życie.
Józefa i Samuel (Józef) po wojnie, zdjęcie pochodzi ze strony Instytutu Yad Vashem
Czas wyjazdu
Zbiory Arolsen Archives Lista pasażerów
Jak
wielu ocalałych po wojnie Berta i osoby z jej rodziny decydują się na wyjazd.
Jednym z tych, który nie wyjechał, a zdecydował się zostać w Polsce jest Marian
Turski, były więzień obozu Auschwitz –
Birkenau. W 2022 roku miałam okazję
słyszeć jego wykład. Mówił, że ktoś zostać musiał, aby dawać świadectwo o
tragedii, która spotkała Żydów podczas
II wojny światowej i dbać o pamięć o żydowskim narodzie.
W powojennych ankietach
znajdujących się w Żydowskim Instytucie Historycznym bardzo często powtarza się
„życzenie” ocalałych: pragnie wyjechać do Ameryki, pragnie wyjechać do
Palestyny.
Czy można im się dziwić?
Wielu ma za granicą krewnych, jedynych krewnych, którzy im pozostali, więc
pragną połączyć się z rodziną. Polska
jak często podkreślali we wspomnieniach ci, którzy przetrwali wojnę: jest dla
nich cmentarzem, jednym wielkim wspomnieniem o tragedii, która spotkała ich
rodziny, ich naród. Po powrocie do swoich rodzinnych miast, wsi zastają pustkę, „ruiny i zgliszcza” jak to określił
Mordechaj Canin dziennikarz podróżujący po wojnie po dawnych sztetlach. Do tego
zdarzają się zabójstwa powracających Żydów,
próbujących odzyskać swoje mienie. A potem i pogromy jak ten kielecki.
Byłem niezłomny w
mojej wierze o ludziach. Nagle moje więzi zostały odcięte. Moja przeszłość była
pamięcią tylko dla mnie. Gdziekolwiek szukałem rzeczy znanych, bliskich,
znajdowałem pustkę. Żeby zatrzymać okropną depresję, która przejmowała mnie z
każdej strony musiałem się wydostać z Polski, tak szybko jak to było możliwe,
potrzebowałem pociechy moich własnych ludzi wokół mnie, aby odzyskać stabilność20
– napisał J.L Baker, redaktor Księgi
Pamięci o Żydach z Jedwabnego, którego słowa znajduję w książce Piotra Pytlakowskiego
Strefa niepamięci.
Bohaterka mojej opowieści miała dwoje dzieci i
sądzę, że nie widziała dla nich w przyszłości w miejscu gdzie zginął ich ojciec
i wiele osób z ich rodziny. Takie były końcowe słowa jej obszernej relacji
złożonej w Żydowskiej Komisji Historycznej:
Z ludzi
mieleckich, którzy ratowali się ucieczką z Lubelszczyzny, zostało bardzo mało.
Jeśli weźmiemy wszystkich, którzy wrócili z obozów i tych, co z wielką biedą
przetrwali trzyletni okres w bunkrach leśnych, partyzantce lub na aryjskich
papierach, niemniej tropionych, o ciężkich i gorzkich przeżyciach, zostało w sumie 100 do 120 osób.
A ci pozostali
przy życiu nie mają żadnej przyszłości przed sobą. Dotychczas największą troską
było przetrwać. Zdawało się wszystkim, że zaczną nowe życia. Wprawdzie z żałobą
w sercu ale trudno, życie wymaga swego. Tymczasem teraz nie wiadomo skąd wypłynie
niebezpieczeństwo, z czyjej ręki, czyżby czasy Hitlera dalej się wlekły za
nami, czyż naprawdę mamy wyginąć?
A nasze dzieci z
takim nadludzkim wysiłkiem utrzymane przy życiu? Zgłaszają się ludzie z obozów,
bunkrów, z ukrycia, różni, chcą odebrać dobytek pozostawiony, uważani są za
wrogów, jak śmie przyjść upominać się, co za prawo dla nich, przecież Hitler
odebrał je, więc nie ma władzy, która potrafi powołać je z powrotem do życia,
zwłaszcza tu. Znalazł się ktoś kto zwrócił rzeczy, prosił o miłosierdzie
boskie, by go nie wydali, że oddał. Jesteśmy tu bez jutra. Gazety pełne
wspaniałych artykułów o demokracji, że w ogóle nie mamy antysemityzmu, im
więcej się o tym pisze, tym gorzej nam. Z nienawiścią spotykamy się na każdym
kroku, od najniższego urzędnika, do najwyższej władzy w Mielcu i we wszystkich
miastach21
W podobnym tonie pisze w
Mieleckiej Księdze Pamięci Hana Lind, z domu Reiss:
Dobrzy ludzie
wspierali mnie pożywieniem i schronieniem przez krótki czas, który przetrwałam,
aby zobaczyć wyzwolenie Polski przez armię rosyjską w 1944 roku. Wtedy udałam
się do Mielca, dokąd kilku samotnych żydowskich ocaleńców powróciło. Nie było
dla nas przyszłości. Pojechałam do Niemiec, a stamtąd do Izraela22
Żydowscy mielczanie, którzy powrócili do Mielca po
wojnie, powoli, systematycznie jeden po drugim opuszczali miasto.
Podobnie jak Berta nie
widzieli tutaj dla siebie przyszłości. 25 października 1946 roku dwie osoby o
nieustalonych personaliach oraz stróż powiatowego sekretariatu PPR w Mielcu
niejaki Leon Pieszkow usiłowali sprowokować antyżydowskie ekscesy, bijąc mieleckich
Żydów. Do prowokacji przyłączyło się 20 osób, które wznosiły krzyki „Żydzi biją
katolików”.
Zajście zostało zażegnane
przez dwóch funkcjonariuszy PUBP w Mielcu. Milicjant, który znalazł się na
miejscu zdarzenia, aresztował nie prowodyrów, ale dwóch pobitych Żydów. Po
przesłuchaniu zostali zwolnieni. Żydzi nie mogli czuć się w mieście
bezpiecznie, zatem wyjeżdżali. Był to jeden z powodów wyjazdów.
Wcześniej, bo 1 marca
1945 roku Starostwo Powiatowe w Mielcu rozwiązało gminę wyznaniową żydowską. W
piśmie do Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie z dnia 26 kwietnia 1945 roku
wyjaśniano, że zalecano ludności żydowskiej utworzenie żydowskiego zrzeszenia
religijnego, ale społeczność żydowska nie poczyniła żadnych kroków w tym celu.
Sztetl przestał istnieć.
Życie
wymaga swego napisała Berta w końcowych fragmentach
swojej relacji, po ludzku przyjmując i niejako godząc się z tym, że los
przynosi również dramatyczne wydarzenia. Jest w tym stwierdzeniu coś na kształt
akceptacji tego co ją spotkało.
Czy życie jednak musi
wymagać aż tak wiele? Czy musi przynosić dwie wojny światowe, śmierć męża,
rodzeństwa, krewnych, przerażające wojenne przeżycia, wojenną tułaczkę i
zagładę całego dotychczasowego świata? Czy to nie za dużo jak na jedną osobę?
Była silna, bez wątpienia
nadludzko silna. Zdołała przetrwać
Holokaust, ocalić swoje dzieci i żyć
dalej. Oczywiście, przy znaczącej pomocy Józefy Bogusz, ale bez wątpienia wszystko co
działo się w jej życiu, zwłaszcza po 9 marca 1942 roku, aż do końca wojny, wymagało odwagi i hartu ducha.
W jej aktach osobowych z archiwum w Kutnie znajduje się upoważnienie wydane na nazwisko Jan Grele (przypuszczam, że chodziło o Szaję Altmana, który posługiwał się po wojnie swoim aryjskim nazwiskiem, tym bardziej, że na odwrocie upoważnienia podany jest również wrocławski adres zamieszkania. Jan Grele kwituje odbiór dokumentów). Berta upoważnia Jana Grele zamieszkałego we Wrocławiu do odbioru dokumentów oraz papierów służbowych z Inspektoratu szkolnego w Kutnie. Podpisuje się jako Beila Lichtig. Upoważnienie spisuje w Steyr, dnia 15 października 1947 roku .
1947 rok – nie znajduję
już w polskich archiwach późniejszego dokumentu z podpisem Berty. To ostatni
ślad po niej w archiwach. Ostatni podpis Beili.
Umiera
we wrześniu 1979 roku w wieku 77 lat, chociaż jej bliscy myślą zapewne, że jest
dwa lata młodsza. Jej ostatnie miejsce
zamieszkania to Brooklyn w Nowym Jorku.
Zebrałam każdą datę, fakt, zapis jaki znalazłam jeśli
dotyczył Berty i jej bliskich. Tekst w związku z tym jest pełen szczegółów,
dat, nazwisk i imion. Istnieje ryzyko, że dla niektórych czytelników stanie się
z tego powodu mniej przystępny. Nie mogę jednak postąpić inaczej, nie mogę
zrezygnować z takiego sposobu opisania losów Berty i jej rodziny. Tylko tak mogę ocalić od zapomnienia cząstkę świata, którego już nie ma.
Każdy szczegół wydaje mi się ważny. Każda data, fakt, który
udało się ustalić. Tak niewiele przecież zostało po mieleckich Żydach.
Pamięć przechowuje obraz
zbudowany z fragmentów, szczegółów, czasem wydawałoby się nieistotnych.
A istotne jest wszystko.
Nie wiemy co może okazać się ważne dla czytelnika tu i teraz, czytelnika z
daleka i z bliska (na przykład krewnego
rodziny o której piszę), czytelnika po wielu latach.
Wszystko może okazać się ważne,
dla kogoś kto kiedyś będzie chciał „tkać” dalej…
Tak, tak, na
pewno. Żyje pamięć.
Choć w kalendarzu
brak mi dat.
W sercu jak
światło wciąż się łamie,
Skończone trwanie
dawnych lat.
Pali się świeca.
Jej migotem
Ktoś upomina się o
myśl
A myśl się gmatwa,
gdy z powrotem
W ten sam
widnokrąg trzeba iść23
Tekst: Izabela Sekulska
Grudzień 2023/styczeń
2024
Tekst ten stanowi
własność autorki, korzystanie z niego, cytowanie wyłącznie za podaniem źródła.
Suplement spisany 20 kwietnia 2024 roku po wysłuchaniu przeze mnie wywiadu z Esther Altman w dniu 18 kwietnia 2024 roku w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
Esther Altman udzieliła tego wywiadu w Nowym Jorku mając 88 lat.
Z ekranu komputera spogląda na
mnie elegancka kobieta z pogodną twarzą. Sprawia wrażenie nieco onieśmielonej, bardzo
ułożonej i wdzięcznej za to, że znalazł się ktoś, który chce jej wysłuchać
(bardzo zresztą za to dziękuje kiedy wywiad dobiega końca). Mówi nienaganną
polszczyzną pomimo tego, że już w 1948 roku wraz z mężem opuszczają Polskę.
Zapytana
o miejsce urodzenia podaje nazwę Mielec. Kiedy przeprowadzająca wywiad pyta o
to gdzie leży Mielec mówi z uśmiechem Mielec leży koło Cyranki i Krakowa,
w Polsce. Zapytana o datę urodzenia podaje czerwiec 1908 roku.
Zapytana
o rodzeństwo mówi, że było ich dziewięcioro (5 dziewcząt i 4 chłopców). W
czasie wywiadu wspomina siostry: Reginę, Bertę, Salę, Helenę i braci : Romka,
Hermana, Mosia i Szmulka.
Nie
padają imiona Chinke i Feigi. Z uwagi na to, że wywiad dotyczy głównie czasu
wojny, myślę (biorąc pod uwagę, że mam akt urodzenia Chinke), że być może
dziewczynka zmarła wcześniej, albo wyszła za mąż i nie było jej w Mielcu w czasie wojny.
Estera nie wspomina też Feigi co utwierdza mnie w przekonaniu, że Feiga raczej nie
była dzieckiem Chany i Józefa (być może była ich synową albo krewną).
Estera opowiada, że najpierw rodzina mieszkała w Cyrance gdzie ojciec miał gospodarstwo i tam urodziła się czwórka
rodzeństwa. W gospodarce były krowy, konie, dwa psy i dużo pracy.
Mamusia
prawie stale rodziła dzieci – mówi Estera – zabierała nas do
Mielca na zakupy.
Opowiada, że 5 lat chodziła do szkoły powszechnej i zaczęła tam chodzić jeszcze nie jako
uczennica, towarzyszyła po prostu swojej starszej siostrze (Bercie – I.S.). Siedziałą w ławce i słuchała nauczycieli.
Czas
spędzony w Cyrance wspomina dobrze.
Otaczali
nas dobrzy ludzie. Nie dokuczali. Tatuś dawał konie na zabawy, na wesela, jak
ktoś był chory i trzeba było posłać po lekarza. Wspomina księdza, który podobno
z ambony mówił: zostawcie tego Żyda w spokoju, on dla was jest ojcem.
Estera mówi, że w Cyrance mieszkały dwie żydowskie rodziny, drugim Żydem był brat
jej ojca. Nie wymienia jego imienia (przeglądam księgi metrykalne z Żabna i
wydaje mi się, że mógł być to Lesor Korzennik, taka osoba widnieje jako świadek
przy akcie urodzenia jednego z dzieci Korzenników).
Do
Mielca rodzina przeniosła się kiedy dzieci poszły do szkoły, do gimnazjum.
Ojciec był kupcem. Miał wspólników, skupowali bydło w okolicznych wsiach i
sprzedawali je do Krakowa.
Lubiliśmy
Mielec bo był wesoły. Miałam dobre koleżanki, ale niedobre też. Nasz dom był bardzo otwarty, gościnny,
wszyscy lubili do nas przychodzić. Przychodziło do nas też dużo Polaków.
Wspomina
wakacje. Wtedy chodzili zbierać kwiaty i robili (tu nie może przypomnieć sobie
polskiego słowa) i opisując zapewne wianek, mówi takie korony na
głowę.
Chodziło
się zbierać kwiaty na pola, tańczyło się.
Z uśmiechem
wspomina szkołę powszechną i niską kierowniczkę, której ojciec był bankowcem. W
szkole uczyła się 4 lata. Potem chciała iść do gimnazjum ale nie
chcieli jej przyjąć bo była Żydówką i uczyła się prywatnie a potem zdawała
egzaminy (w czasach kiedy Estera się uczyła dziewczęta uczyły się w szkołach jako tzw. prywatystki, nie uczęszczały na zajęcia do szkoły).
Józef Korzennik we wspomnieniu córki był osobą bardzo religijną i często chodził się
modlić do bóżnicy, ubierał wtedy specjalne ortodoksyjne ubranie. Bracia też z
nim chodzili ale nie byli aż tak religijni. W święta Chana również chodziła do
bóżnicy, zabierając tam ze sobą córki.
Estera
wspomina też swoją siostrę Bertę, która czytała bardzo dużo książek. Czytała
po nocach.
Opowiada, że uczyła się w Seminarium Nauczycielskim, gdzie wcześniej uczyła się jej
siostra.
To
siostra Berta znalazła pracę w Kutnie i zabrała ją tam ze sobą. Miały tam dużo koleżanek,
które przyjeżdżały tam z Krakowa, Lwowa do pracy. Mówi, że dołączyła do nich potem
najmłodsza siostra (prawdopodobnie chodzi o Salę). W Kutnie wynajęły mieszkanie (dwa pokoje). Estera twierdzi, że w Kutnie była 12 lat i jako nauczycielki miały bardzo dużo pracy.
W 1939 roku przyjechały na wakacje do Mielca. Słyszało się
wówczas, że coś złego się dzieje na świecie. Pewnego dnia dostały telegram od
dyrektora szkoły w której pracowały i wróciły do Kutna.
Kiedy
zaczęła się wojna, ojciec przysłał do nich do Kutna, dobrego znajomego rodziny Mundka, którego wspomina
bardzo dobrze jako nadzwyczajnego człowieka. Mundek był policjantem. Otrzymał misję przywiezienia sióstr do domu.
Zapytana czy
Mielec był bombardowany, mówi, że nie, ale tu musi zawodzić ją pamięć. Wspomina
spalenie synagogi. Mówi, że paliły się budynki i domy wokół.
Tatuś
akurat się modlił, był ubrany w tałes, wyszedł zobaczyć co się dzieje i tak się
przeraził, że umarł na serce.
W tym miejscu to
co mówi Estera na temat śmierci ojca nie zgadza się jak już wspominałam z
relacją Szaje Altmana, który zupełnie inaczej wspomina to wydarzenie.
Estera mówi, że
nie mogli pochować tatusia, bo zakazali tego Niemcy.
Zresztą
w Mielcu nie ma cmentarza, powyrywali wszystko i zrobili z tego drogi. Nie
wiemy gdzie jest pochowany tatuś i siostra (jak dowiaduję się z dalszej części wywiadu
chodzi o jej siostrę Riwkę – Reginę).
Wspomina, że do
domu przychodzą płaczki i lamentują: kto nam będzie dawał teraz mąkę
na chałę (Józef Korzennik przekazywał do piekarni mąkę, prosił o wypiekanie
chałki i rozdawał ją biedniejszym).
Brat
Mosiu powiedział im: wy płaczecie za chałką a my nie mamy już tatusia.
Mosiu kontynuuje
tradycję ojca i odtąd kupuje mąkę na chałkę.
Estera wspomina
też współczującego Niemca, który płakał z powodu śmierci Korzennika.
Bardzo dużo czasu w wywiadzie Estera poświęca deportacji mieleckich
Żydów. Cały Rynek był pełen ludzi. Niektórzy uciekali, to do nich strzelano.
Nie pozwalali brać wózków, to niemowlęta trzeba było nieść na rękach. Doszliśmy
aż do Chorzelowa, a to było bardzo daleko. Byli tacy, którzy nie mogli iść, to
stawiali ich na boku i strzelali.
Zapytana kto z nią
szedł wspomina głównie matkę (mówi, że najstarszego brata i najmłodszego nie
było, bo byli w wojsku, ma tu zapewne na myśli Samuela i Hermana). Z list
wywozowych wiemy, że musiała iść z nią jej siostra Berta z dziećmi, matka,
siostra Sala, siostra Helena, mąż i dziecko).
Opowiada o mężu,
który urodził się w Płocku i do 1935 roku pracował w Żychlinie (podczas wywiadu
widać, że Esterę zawodzi nieco pamięć co do dat, nie może sobie na przykład przypomnieć
daty ślubu, podaje różne daty).
Opowiada o
przebywaniu w hangarze, gdzie leżeli na podłodze i dostawali liche jedzenie.
Mówi o rozstrzelaniach między innymi mieleckiego sędziego (nie wymienia
nazwiska ale zapewne chodzi o sędziego Pohorylesa). Mówi też, że ułomnych odciągano
na bok i strzelano.
Wspomina załadowanie
do wagonów i to, że Niemcy przynieśli gorącą wodę i kazali się im myć.
Mówi o Polakach,
którzy przyszli z jedzeniem, chlebem i mlekiem i rzucali im to. Przyszedł też
Mundek, przyniósł mleko.
On
był nadzwyczajny człowiek dla nas.
Rodzina dojechała
do Dubienki i tam zamieszkali u mężczyzny o nazwisku Zuckerman, który był dla
nich bardzo dobry. Niestety nie miał dość miejsca i siostra Helena i Berta z
mamą mieszkały gdzie indziej.
I tu we
wspomnieniu Estery pojawia się Józefa Bogusz, o której mówi ZIUTA. Uśmiecha się
na jej wspomnienie.
Nasza
nadzwyczajna znajoma Ziuta. Ona przyjechała do Mielca kiedyś. Moja siostra
robiła manicure i Ziuta przyszła na ten menicure. Przyszedł mój brat Szmul i ona
zakochała się. Była katoliczką, miała
krewnego księdza, wuja i jeździła do Tarnowa po metryki dla nas.
Ziuta
przyjeżdżała do nas zawsze w soboty i po kolei zabierała nas.
We wspomnieniu
Estery od razu pojawia się Lwów, ale jak wiemy przez jakiś czas rodzina była w
Połańcu (to wynika ze wspomnienia jej męża).
Twierdzi, że miejscowość
w której ukrywała się Chana, Helena i Berta z dziećmi to była Błażkowa
koło Jasła.
Kobiety miały aryjskie
papiery. Helena pracowała w polu, Berta zajmowała się dziećmi. Mieszkały u
Polki, która miała 11 dzieci. Kobiety ubierały na noc koszule nocne i gospodyni
zapytała dlaczego ubierają koszule jak Żydówki. Pojawiły się podejrzenia, że są
Żydówkami. Ktoś powiedział żeby zajrzeć chłopcu do majteczek.
Zostali zabrani na
posterunek i tam policjant powiedział aby znalazły kogoś kto za nie poświadczy.
Berta zadzwoniła do Mundka i to je uratowało.
Mundek powiedział
też Bercie, że ktoś mieszka w ich mieszkaniu w Mielcu.
Estera i Szaja we
Lwowie wynajęli mieszkanie, które znaleźli z ogłoszenia w gazecie. Mieli aryjskie papiery
na nazwisko Grele. Mieszkanie znajdowało się na ulicy Piaskowej 29 i jego
właścicielem był człowiek o nazwisku Wójcikiewicz, który był według Estery wojewodą
miasta Lwowa. Szaja pracował, Emil miał polskich kolegów, chodził do kościoła,
wiedział, że jest Żydem.
W tym miejscu wywiadu
Estera opowiada o przeżyciach we Lwowie, które pokrywają się ze wspomnieniami
jej męża. W Lwowie dotrwali do końca wojny i wrócili do Mielca. Mówi też o
kontakcie z dziećmi Józefy i jej brata.
Niedługo
będzie bar micwa syna Eli, a Krystyny córka wychodzi za mąż i będzie niedługo
przyjęcie dla kobiet.
Kiedy przyjechali
do Mielca nie było tam nikogo z rodziny.
Po jakimś czasie wyjechali do Wrocławia, gdzie mąż pracował w małej
szkole, ona nie pracowała.
(Mówi, że
wcześniej w Mielcu pracowała w jakiejś fabryce). W 1948 roku wyjechali do
Izraela, a potem do USA.
W Izraelu
pracowali jako nauczyciele, ich sytuacja zmieniła się w Ameryce, tu Szaja
pracował u jubilera.
Zapytana o rodzeństwo
wspomina śmierć sióstr Reginy, Sali i Mosesa. Moje przypuszczenia co do śmierci
dwójki rodzeństwa Korzenników we Lwowie, potwierdzają się.
Sala
i Mosiu przyjechali do Lwowa na ulice Halicką do brata (tu zapewne ma na myśli
Samuela).
Chcieli
przenocować u brata. Ktoś ich zadenuncjował, ktoś zapukał i zabrali ich. Nigdy
ich już nie zobaczyliśmy.
Nową wiadomością
jest dla mnie informacja o śmierci Reginy.
Estera mówi, że to
stało się przed wojną, ale musi się mylić, ponieważ w 1940 roku Regina jest w
spisie Judenratu.
Regina
lubiła chodzić na zakupy. Napadli na nią dwaj chłopcy z kijami i zbili ją.
Przyszła zakrwawiona do domu. Leżała, nie mówiła. Wezwaliśmy lekarza,
stwierdził uraz głowy. Przebudziła się, coś powiedziała. Potem my wracamy z
pola, a tam trup.
Opowiadając o życiu
powojennym mówi, że synowie byli w armii, jeden z nich był uczestnikiem wojny 6
– dniowej. Jeden z nich wcześniej wyjechał do Ameryki.
Dzieciom
opowiadali o Holokauście, a ona sama interesuje się tematem i chodzi na różne
konferencje. Mąż chorował na serce, był słaby przez tyfus na który zachorował
podczas wojny.
Jest bardzo dumna
z synów i wnuków (z uśmiechem mówi, że są dla niej dobrzy i Josif ją pilnuje).
Mówi, że ma
kontakt z ludźmi z Mielca.
Jestem
dumna z moich synów, dobrze się mną opiekują. Wnuki są dobre dla mnie.
Skończyli uniwersytety. Jestem dumną, szczęśliwą babką, mam 5 wnuków.
Dziękuję
Bożenie Gajewskiej z
Kutna za wszelką okazaną pomoc.
Andrzejowi Krempie za
inspirację i konsultacje.
Tomaszowi Frydlowi za
udaną współprace, pomoc i konsultacje.
Monice Taras z Żydowskiego Instytutu Historycznego za pomoc i cierpliwość do moich natrętnych pytań
i słanych maili.
Jolancie Kruszniewskiej
za pomoc i konsultacje.
Stanisławowi Wantowiczowi
za pomoc i konsultacje.
Agnieszce Kruszyńskiej - Idzior za sprawdzenie czy Lesor Lichtig obecny jest w archiwum obozu w Pustkowie.
https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2024/03/twarze-mieleckiego-sztetla-listy-do.html
Odnaleziony przeze mnie
film z udziałem syna Berty Józefa.
https://www.youtube.com/watch?v=1WAOKD5GyuQ&ab_channel=StarkWilz%2CPresident%26CEO%2CFaceheadMusicCo.
Post
scriptum
Jedną z
mieleckich legend jest opowieść, o tym, że rzekomo Józef Światło, funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa
Publicznego, który wsławił się ucieczką do Berlina posiadał rodzinę w Mielcu i
tutaj przyjeżdżał. Wiązano go z rodziną Lichtigów, niektórzy nawet z samą Bertą
Lichtig. Być może powodem tego było nazwisko Lichtig (Licht w j. niemieckim
oznacza światło). Owszem Berta posiadała szwagra Józefa Lichtiga, ale z
pewnością z J. Światło łączyło go jedynie imię.
Józef
Światło urodził się jako Izaak Fleischfarb w Medyniu 1 stycznia 1915 roku,
potem rodzina przeniosła się do Krakowa.
Nazwiska
Światło zaczął używać po ślubie z drugą żoną Justyną Światło.
Justyna pochodziła z Mielnika nad Bugiem,
mieszkała w Warszawie od 1921 roku. Nie sądzę by miała cokolwiek wspólnego z
Mielcem.
Wykorzystane
opracowania, materiały archiwalne, internetowe
Publikacje
książkowe, opracowania niepulikowane:
Andrzejewska Ewa Historia z piekła rodem cz. 3, Wydawca:
Stowarzyszenie Maryan Nowy Sącz, 2023
Dalej
jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski t.II pod redakcją
Barbary Engelking i Jana Grabowskiego, Warszawa 2018, Centrum Badan nad Zagładą
Żydów
Gajewska
Bożena, Materiały dotyczące społeczności żydowskiej Kutna (w zbiorach autorki
niniejszego opracowania)
Gajowiec
Bogumiła, Podolscy, Mielec 2001
Grynberg
Mikołaj Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne,
Wołowiec 2018 Wydawnictwo Czarne
Domański
Paweł, Żabno jako sztetl 1895-1905, Żabno 2019, wydawca IDG Kraków
Konwicka Maria, Byli sobie raz, wydawnictwo Znak, Kraków 2019
Krzepela
Józef Księga rozsiedlenia rodów ziemiańskich w dobie jagiellońskiej. Przewodnik
historyczno – topograficzny do wydawnictw i badań archiwalnych oraz do
wszystkich dotychczasowych, 1915
Krempa
Andrzej Sztetl Mielec. Z Historii Mieleckich Żydów, Mielec 2022 Biblioteka
Muzeum Regionalnego w Mielcu
Krempa
Andrzej Zagłada Żydów Mieleckich, Mielec 2013, Biblioteka Muzeum Regionalnego w
Mielcu
Nowak
Tadeusz, A jak królem, a jak katem będziesz, Warszawa
1987, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Pytlakowski Piotr Strefa niepamięci, Warszawa 2023,
wydawnictwo Agora
Wanatowicz
Stanisław, Spacerownik mielecki wg Stanisława Wanatowicza, Mielec 2022, wydawca
Księgarnia Dębickich s.c
Dokumenty
archiwalne:
Dokumenty
metrykalne ludności żydowskiej Mielca (1935-1940) AP Rzeszów, zespół 752,
sygn.122
AIŻH
(Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego) 303/V/432/L/9637/162327 – Berta
Lichtig
AIŻH
211/143/6131 nr rekordu EP3782 Żydowska Samopomoc
Społeczna 1940-1942 Baza osób występujących w dokumentacji – Berta Lichtig
AIŻH 303/V/605/1/22/4643 – wykaz imienny Żydów w Mielcu
Centralna Kartoteka Żydów w Polsce 1945-1951. Centralny
Komitet Żydów w Polsce, wydział ewidencji i statystyki 1945-1950
AIŻH 303/V/425/K16309 a/140414 Samuel Józef Korzennik
AIŻH 303/V/425/K16296/140421 Herman Korzennik
AIŻH 303/V/425/K16292/140423 Anna Korzennik
AIŻH 303/V/425/K16301/140419 Korzennik Józefa z domu Bogusz
AIŻH 303/V/425/L9644/162321
Józef Lichtig
AIŻH
303/V/452/L9652/162311 Ruth Lichtig
AIŻH
303/V/425/29632/162327 Berta Lichtig
AIŻH 211/143/6131
AIŻH
301/1029 relacja Berty Lichtig
AIŻH 301/1188 Losy Żydów
pracujących w majątku Berdechów k. Mielca
AIŻH 301/1635 relacja
Apolinarego Franka
AIŻH 303/V/605 pismo PKŻ
w Mielcu do CKŻ w Warszawie z prośbą o zarejestrowanie Żydów mieszkających w
Mielcu
AIŻH303/V/425/P5630/199619
– Maria Połanecka
AIŻH 303/V/605/3/61 –
Maks Lichtig
AIŻH
303/V/425/P5640/199622 – Józef Połanecki
Archiwum Narodowe Kraków
Oddział Tarnów - 33/309 Akta Metrykalne
stanu cywilnego Izraelickiego Okręgu Metrykalnego w Żabnie
AP Rzeszów Akta miasta
Mielca Dokumenty metrykalne ludności żydowskiej (1924-1941) Zespół 752, sygn.125
AP Rzeszów Spis Żydów w
Mielcu sporządzony przez Radę Żydowską (Judenrat) 15 sierpnia 1940 (i 2 raporty
o stanie zatrudnienia) zespół 752 sygn. 117
AP Rzeszów Urząd
Metrykalny Żydowski w Dębicy Akta zgonów Żydów 1942-1945, zespół 881, sygn.1
Archiwum Yad Vashem AYV, M.31/11319 relacja
Ruth Spinner, relacja Josepha Lichtig
Imienny skorowidz
alfabetyczny do Księgi Meldunkowej Kutna 1938 rok
Lista Żydów
zarejestrowanych w Kutnie
Listy imienne osób
wywiezionych z Mielca do Dubienki, Sosnowicy, Bełza, Międzyrzecza, przesłane
Żydowskiej Samopomocy Społecznej 26 marca 1942 roku, dostępne w ŻIH
Spis
Żydów, Judenrat Mielec, 1940, AP Rzeszów, zespół 572
Imienny
wykaz członków Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Mielcu – archiwum ŻIH,
Pismo
do Centralnego Komitetu Żydów w Polsce z prośbą o zarejestrowanie uzupełniające
– archiwum ŻIH
Korespondencja
z pracownikiem archiwum diecezjalnego w Tarnowie, w zbiorach autorki
AN Urząd Wojewódzki w Krakowie sygn.. UWII744
Sprawy wyznania mojżeszowego 1945-1947
Archiwum
Państwowe w Płocku, oddział w Kutnie Akta miasta Kutno, sygn.. 224 spis
wyborców do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej obwodu do głosowania I okręgu nr II
w m. Kutnie ul. Piłsudskiego Królewska, Pereca, Zamenhoffa 1938r, karta 12.
Archiwum Państwowe w Płocku, oddział w Kutnie Prezydium
Powiatowej Rady Narodowej w Kutnie, sygn.. 7180 – akta osobowe Beili Lichtig z
lat 1922-1947, karty 2-28.
Internet:
Rocznik
ces.król Towarzystwa Naukowego w Krakowie, poczet trzeci, tom V, 1861 Kraków,
drukarnia c.k. Uniwersytetu Jagiellońskiego.
https://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/mielec.html
https://www.facebook.com/laboratoriumpsychoedukacji wpis dotyczący badań prof. Tec
Instytut
Pamięci Narodowej, Indeks Osób Represjonowanych https://indeksrepresjonowanych.pl
https://righteous.yadvashem.org/?search=Jozefa%20Bogusz&searchType=righteous_only&language=en&itemId=6731197&ind=1
https://vha.usc.edu/testimony/14805?from=search&seg=25 wywiad z Esther Altman z dnia 1 maja 1996 r, kod wywiadu: 14805
https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/81665985?s=Berta%20Lichtig&t=22038&p=0
https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/68048713?s=Berta%20Lichtig&t=2739952&p=0
https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/68048741?s=Ruth%20Lichtig&t=2739952&p=0
https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/68048730?s=Joseph%20Lichtig&t=2739952&p=0
https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/81651517?s=Anna%20Korzennik&t=21551&p=0
https://encyklopedia.mielec.pl/
https://rcin.org.pl/Content/5723/PDF/WA303_6808_III727-2-cz2_Woj-Sandom-kom.pdf
https://literatura.wywrota.pl/wiersz-klasyka/33683-tadeusz-nowak----stoja-gorzkie-pagorki.html
https://zabno.pl/pl/00225,dane_ogolne_gminy
Katalog Prywatnego Seminarium żeńskiego w Mielcu, zbiory Archiwum Państwowego
w Rzeszowie, oddział w Przemyślu https://www.familysearch.org/search/catalog/2812342?availability=Family%20History%20Library
Arkusze
szkolne mieleckich szkół powszechnych udostępnione mi przez Stanisława
Wanatowicza
Trzy
twarze Józefa Światły Andrzej Paczkowski
file:///C:/Users/iskab/Downloads/Trzy_twarze_J%C3%B3zefa_%C5%9Awiat%C5%82y%20(2).pdf
https://collections.ushmm.org/search/catalog/irn523349?rsc=21900&cv=23&x=1595&y=1367&z=2.0e-4 – Listy Lichtigów
https://www.gedenkstaette-flossenbuerg.de/pl/badania/ksi%C4%99ga-zmar%C5%82ych
Przypisy:
1 Ewa
Andrzejewska Historia z piekła rodem cz. 3, Wydawca:
Stowarzyszenie Maryan Nowy Sącz, 2023
2 tamże
3
Mikołaj Grynberg Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne, Wołowiec 2018
Wydawnictwo Czarne
4
Tadeusz Nowak https://literatura.wywrota.pl/wiersz-klasyka/33683-tadeusz-nowak----stoja-gorzkie-pagorki.html
5
Tadeusz Nowak A jak królem, a jak katem będziesz, Warszawa 1987, Ludowa
Spółdzielnia Wydawnicza
6 Ewa
Andrzejewska Historia z piekła rodem cz. 3, Wydawca:
Stowarzyszenie Maryan Nowy Sącz, 2023
7
Mielecka Księga Pamięci https://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/mielec.html
8 Maria Konwicka, Byli sobie raz, wydawnictwo Znak, Kraków 2019
9 Berta
Lichtig relacja AIŻH 301/1029
10 Mielecka Księga Pamięci https://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/mielec.html
11
AIŻH 301/1029 relacja Berty Lichtig
12 tamże
13 tamże
14 tamże
15 relacja Sz. Altmana,
za Andrzej Krempa Zagłada Żydów Mieleckich
16 tamże
17 Agnieszka Kruszyńska – Idzior Góra śmierci Poligon SS i hitlerowski obóz
pracy przymusowej w Pustkowie. 2021 wydawnictwo Libra
19 tamże
20 Piotr Pytlakowski Strefa niepamięci, Warszawa 2023, wydawnictwo
Agora
21 AIŻH 301/1029 relacja Berty Lichtig
22 Mielecka Księga Pamięci https://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/mielec.html
23 Antologia
poezji żydowskiej, Państwowy Instytut
Wydawniczy Warszawa 1983 wiersz Rocznica, Leon Kusman