Archiwum bloga

środa, 27 marca 2024

Twarze mieleckiego sztetla: Listy do Pelusi. Rodzina Lichtigów

 

Zdjęcie pocztówki pochodzi ze strony United States Holocaust Memorial Museum  - Mel Lichtig Papers



Czytanie cudzych listów jest  jak podglądanie przez dziurkę od klucza. Listy  to przecież  często nie tylko  opisy codzienności, ale i śmiałe, bardzo intymne  myśli. Wiele zależy od piszącego, adresata i ich wzajemnej relacji.

Hanka Lichtig pisała swoje listy z tęsknoty,  z miłości,  ale może trochę i z nudy. Pisała je do swojej siostry Perli (nazywanej również Paulą), która  dziesięć lat przed II wojną światową wyemigrowała do Ameryki.

Hanka, urodzona w Cyrance pod Mielcem jako Chana, używająca też imienia Anna, była dziewczyną wychowaną na wsi i w sztetlu. Zapewne było jej tam ciasno i duszno, zwłaszcza kiedy czytała listy z Ameryki. Marzyła o wielkim świecie, liczyła na to, że kiedyś dołączy do siostry. Oczami wyobraźni być może widziała samą siebie  na mieleckim dworcu kolejowym, żegnaną przez rodzinę, wsiadającą do pociągu, a potem na statek, aby po długiej podróży paść w objęcia ukochanej siostry. Tak się w końcu stało, siostry Lichtig  po siedemnastu latach rozłąki, spotkały się, ale gdyby Hanka miała wybór … gdyby  mogła uniknąć tego co spotkało ją i jej rodzinę, to zapewne wolałaby   nigdy nie postawić swojej stopy na amerykańskiej ziemi.

Jej przyjazd do Ameryki po wojnie nie był już tylko spełnieniem marzeń, był po prostu koniecznością.

 

 Cofnijmy się jednak do początków XX wieku. We wsi Otfinów nad Dunajcem, w niezbyt dalekiej odległości od Tarnowa mieszkają Lichtigowie. Dwie rodziny, której  głową jednej jest Mechel, a drugiej Jakub (w mojej opinii byli braćmi, a  na czym opieram swoje przypuszczenie, opowiem  w dalszej części tekstu). Te dwie rodziny przenoszą się  do Berdechowa i Cyranki, wsi położonych pod Mielcem, na których terenie znacznie, znacznie później powstanie najpierw turystyczne lotnisko, a potem zakłady lotnicze. 


Zdjęcia pochodzą z książki Zakłady Lotnicze Mielec 1939-1989 U źródeł sukcesu, Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu, Mielec 2008

 Jeszcze w Otfinowie, obydwaj panowie będą trudnić się drobnym handlem. Handlem zajmą się również w Mielcu. Są zaprzyjaźnieni z rodziną Korzenników z Otfinowa, która również przeniesie się pod Mielec, a córka Korzenników Berta, zostanie synową Jakuba.

Jakub  i jego żona Jochwet  z domu Band, córka Józefa Band i Chai z domu Grzyb, posiadali liczne potomstwo. W dokumentach   Izraelickiego Okręgu Metrykalnego w Żabnie znajdujących się w Archiwum Narodowym w Krakowie, Oddział w Tarnowie, odnalazłam akty urodzenia ich dzieci urodzonych w Otfinowie. Nie wiem czy poniższa lista jest kompletna, małżeństwo mogło postarać się jeszcze o potomstwo po przeprowadzce  pod Mielec. Nie trafiłam jednak na żaden ślad, który mógłby o tym świadczyć.

Józef  urodził się 24 kwietnia 1895 roku, Chana urodziła się 24 września 1896 roku, Mayer Schane  urodził  18 maja 1898 roku, Marjem  urodziła się w 1899 roku,  Chaim urodził się 27 kwietnia 1902 roku, Lesor urodził się 21 kwietnia 1904 roku,  Chiel Mechel urodził się 19 stycznia 1906 roku.




Pewną informację o Lichtigach przynosi   fragment opracowania pod tytułem Podolscy mieleckiej nauczycielki Bogumiły Gajowiec z domu Podolskiej:

Marian wspominał również, jak w 1940 roku, pierwszym roku wojny otrzymał pomoc żywnościową od zaprzyjaźnionej żydowskiej rodziny Lichtigów – wówczas właścicieli folwarku Berdechów, na miejscu którego znajduje się dzisiaj lotnisko. Rodzina Lichtigów zamieszkiwała na początku wieku w Otfinowie lub w jednej z sąsiednich wsi nad Dunajcem. Ta wieś i wsie sąsiednie były terenem ciężkich walk w czasie I wojny światowej. Przebywający dla bezpieczeństwa na plebanii w Otfinowie u stryja ks. Piotra bratankowie z Mielca: Józef, Marian i Helena z rodziną Lichtigów i innymi mieszkańcami wsi przeżyli tam ciężkie chwile. W dwudziestoleciu międzywojennym Lichtigowie zamieszkiwali w Berdechowie koło Mielca. Zamożniejsi Żydzi mieleccy, mimo licznych ofiar po wkroczeniu w 1939 roku, aż do wysiedlenia w 1942 roku mogli jeszcze względnie i bezpiecznie żyć i zachować swoją własność. W 1942 roku, gdy wywożono ich na śmierć Marian Podolski nie miał możliwości odwdzięczyć się Lichtigom (kilku z nich się jednak uratowało)

 

Jestem przekonana, że we wspomnieniu Bogumiły Gajowiec mowa jest  o Jakubie Lichitgu i jego żonie Jochwet oraz synu Chielu Mechlu (z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że to właśnie Chiel zarządzał majątkiem w czasie wojny).

          Powróćmy do Hanki. To dzięki niej piszę ten tekst. W ciągu ostatnich kilku lat, kiedy  opisuję losy żydowskich mieszkańców Mielca, dość często powtarzam w myślach za Andrzejem Stasiukiem: Są takie zbiegi okoliczności, które wydają się być wyrafinowanym planem. W książce Ewy Andrzejewskiej Historia z piekła rodem cz. 2 natykam się na tekst Łukasza Połomskiego będący opracowaniem korespondencji dwóch żydowskich  sióstr z Nowego Sącza. Myślę wtedy: jaki wspaniały materiał miał Łukasz!  I nawet nieco mu zazdroszczę.  Listy to bowiem coś bardzo autentycznego. Nie jest to nasze wyobrażenie o osobach, sytuacjach, wydarzeniach na podstawie urzędowych dokumentów, czy wspomnień innych. To bardzo namacalne słowa bohaterów naszej opowieści.

Jestem właśnie na finiszu pisania tekstu o Bercie Lichtig, mieleckiej nauczycielce  i wtedy pod nazwą Mel Lichtig papers odnajduję na stronie United States Holocaust Memorial  Museum zbiór listów adresowanych do Pearl Lichtig. Wówczas  wiem już co nieco o Pauli (Perli), jak przypuszczam spokrewnionej z mężem Berty, Lesorem, ze zdumieniem więc odkrywam, że to ona jest adresatką "odnalezionych" listów. Łączą się kolejne nitki i dopowiadają historie. Najwięcej listów w tej kolekcji pochodzi od jej siostry Hanki, ale są w niej jeszcze listy innych osób, kilka pocztówek oraz dokument z mieleckiego sądu.

          Będzie to opowieść o tęsknocie, miłości, o wojnie i o tym co po wojnie. Opowieść o ludziach, którzy żyli przed wojną pod Mielcem, prowadzili swoje interesy w Mielcu, chodzili do mieleckich szkół, mieszkali w czasie wojny w Mielcu przy ulicy Sienkiewicza. Niektórzy z nich, ci którzy przeżyli, mieszkali  tutaj również po wojnie, dość szybko jednak z miasta wyjechali.

Będzie to opowieść o naszych sąsiadach – rodzinie Lichtigów.

 

          Hanka urodziła się 10 stycznia 1909 roku w Cyrance. O tym dowiaduję się dzięki arkuszowi szkolnemu z  Żeńskiego Seminarium Nauczycielskiego imienia Emilii Plater w Mielcu, którego  była uczennicą w 1925 roku. 


Cyranka przed wojną, zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Historii Fotografii Jadernowka w Mielcu

Informacja z arkusza jest taka, że Chana Lichtig jest córką Mechla, kupca w Borku. Borek był w tym czasie   podmielecką wsią (w  tym okresie rodzina tu właśnie mieszkała). Nie jest wybitną uczennicą, nie radzi sobie z matematyką, geografią i biologią. Jedynie historia to przedmiot, w którym okazuje się być bardzo dobra. W czasie wojny będzie mieszkała z rodzicami i bratem Rywonem w Mielcu przy ulicy Sienkiewicza.



Powojenne ankiety znajdujące się w zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego zawierają   różne daty urodzenia Hanki. Raz jest to rok 1912, raz 1913. W Spisie Judenratu przy nazwisku Chany Lichtig figuruje data urodzenia: 1910 rok. Rok 1912 znajduje się  również obok nazwiska Hanki na liście wywozowej do Dubienki (imienny wykaz Żydów wywiezionych z Mielca).

 

          Adresatka listów Perla (Paula) Lichtig,  przychodzi na świat 23 czerwca 1906 roku w Otfinowie jako dziecko z małżeńskiego związku Temy Gitel (Gitli) i Mechla. Z jej aktu urodzenia można dowiedzieć się ponadto, że rodzice zarejestrowali swoje małżeństwo 4 kwietnia 1906 roku.  



W arkuszach  Żeńskiego Seminarium Nauczycielskiego w Mielcu odnajduję Paulę Lichtig córkę Mechla. Arkusz zawiera błędną datę dzienną – 15 czerwca. Przez jakiś czas zastanawiam się dlaczego pocztówki, które można obejrzeć na stronie United States Holocaust Memorial Museum adresowane są do Perli na jej panieńskie nazwisko skoro jest mężatką. W listach wymieniany jest mąż Maks. Kim jest Maks?

Wszystko wyjaśnia się, kiedy z drzewa genealogicznego zbudowanego przez Scotta Genzera odczytuję, że mężem Perli był Mayer Lichtig.

Przypuszczam, że chodzi o  syna Jakuba i Jochwet.  Dociera do mnie, że Perla  najprawdopodobniej wyszła za mąż za swojego kuzyna.  Ślub miał miejsce 13 stycznia 1929 roku. Zaraz potem małżonkowie wyjechali do Ameryki.

Potwierdzenie, że Maks Lichtig, mąż Perli to Mayer Schane Lichtig syn Jakuba i Jochwet znajduję na stronie www.ancestery.com. W dokumencie z 1940 roku, gdzie widnieje data urodzenia Maksa pokrywająca się z datą urodzenia Mayera Schane z żabnieńskich ksiąg metrykalnych, znajduję nie  tylko żonę Pearl i syna Melvina, ale także brata Hermana (Herman to imię, którego używał Chaim Lichtig).

Mayer (Maks) według Scotta Genzera wyjechał do Ameryki w wieku 17 lat,  a w 1925 roku otrzymał amerykańskie obywatelstwo. Lichtigowie mieszkali w Nowym Jorku, między innymi na Brooklynie, a mąż Perli był restauratorem, chociaż z pewnością nie od razu.

 



Czas zajrzeć przez dziurkę od klucza. Po raz pierwszy.

Czytelnikom pragnę wyjaśnić, że zachowałam oryginalną pisownię listów, nie robiąc w nich żadnych poprawek.

 

List nie jest datowany, ale biorąc pod uwagę, że Perla wyjechała z Polski w 1929 roku, a w treści listu jest zapis: „ bo to przecież już 10 lat”, musiał być to list pisany tuż przed wybuchem wojny.

 

Najdroższa Pelusiu,

Dziękujemy bardzo za list i cieszymy się żeś z dzieckiem trochę wyjechała, daj Wam Boże, żeby Wam wszystko na zdrowie wyszło. My dzięki Bogu jesteśmy wszyscy zdrowi. Napisz nam jak się czujesz po letnisku. Obyś się nie nudziła bo piszesz że to wieś była. Pelusiu piszesz żeby mamusia gdzieś wyjechała ja też jestem bardzo za tem, ale mamusia nie chce mnie samej w domu zostawić bo tak bardzo pracuje ale to nic, żal mi mamusi że musi tak pracować, ale trudno ja sama nic zdziałać nie potrafię. Mamusia się bardzo cieszy, że Ty Pelusiu wyjechałaś tylko była trochę niespokojna bo piszesz, że Melwuś (syn Perli i Maksa Lichtigów – I.S.) na koniu jeździ. Rywon był dwa dni na urlopie jak Bóg da spokój to na święta przyjedzie już wolny od wojska, tylko nie wiem do czego on się teraz weźmie?

Pelusiu Ty piszesz, że Birnbaum Ci opowiadał że Ty byś mnie nie poznała, to jest pewne bo to przecież już 10 lat wtedy byłam jeszcze młoda i podobno ładna, dzisiaj jestem tym życiem bardzo przygnębiona. Gdy idę spać Boga proszę, abyś mi się droga siostrzyczko śniła, a gdy Cię czasami we śnie widzę dusza ze mnie po prostu wyskakuje. Trudno gdy los nas tak rozdzielił, jestem zawsze dobrej myśli że się wkrótce może zobaczymy.

Hela Jochnowicz właśnie dzisiaj była u nas. Kazała Cię serdecznie pozdrowić, ona się zestarzała, chciałaby bardzo wyjść za mąż ale posagu nie ma a na jej posadę nikt dzisiaj nie będzie leciał, bo każdy kawaler chce gotówkę (Hela była nauczycielką – I.S.) . Berta (chodzi o Bertę Lichtig z domu Korzennik, żonę kuzyna sióstr Lesora) podobno jest w Berdechowie. Ja w ogóle się z nimi nie widuję.

W domu Pelusiu jest wszystko w porządku. Napisz nam dużo dobrego o sobie. Czy Maksiu (chodzi o męża Perli Maksa – I.S.)  się lepiej czuje po letnisku?

Serdecznie Was ściskamy i mocno całujemy

                                                                     wszyscy w domu

                                                                     Hanka

 

Fragment jednego z listów Hanki (USHMM)

Wspominany w liście Rywon (Rubin) Lichtig był bratem Perli, Hanny i Maksa.  Urodził się w Mielcu  (takie miejsce urodzenia podane jest w dokumentach znajdujących się na stronie  Arolsen Archives, ale podejrzewam, że mógł urodzić się w którejś z podmieleckich wsi) 22 lipca 1916 roku,  a zmarł 11 grudnia 1944 roku w Litomierzycach. Był więźniem obozu w Pustkowie,  obozu przy Flugzeugwerk w Mielcu (zakładach lotniczych), KL Plaszow skąd trafił 4 sierpnia 1944 roku do KL Flossenburg. Nazwisko Rubina Lichtiga odnalazłam w księdze zmarłych  KL Flossenburg (Litomierzyce był to podobóz Flossenburga).  Według śledztwa przeprowadzonego przez Instytut Pamięci Narodowej, w Litomierzycach więźniowie przebywali w katastrofalnych warunkach bytowych. Wysoka śmiertelność spowodowana była chronicznym niedożywieniem, mordercza pracą, brakiem elementarnej opieki medycznej i epidemiami. W okresie od grudnia 1944 roku do lutego 1945 roku w obozie średnio umierało około 30 osób dziennie




Zdjęcia pochodzą ze strony Arolsen archives



Księga zmarłych KL Flossenburg 


Na informację o śmierci Rywona naprowadza mnie fragment powojennej relacji Berty Lichitg. Relacja ta nosi tytuł: praca Żydów na majątku w Berdechowie.

Berta nadmienia, że jednego z kuzynów Mechla Lichtiga odnajdują po wojnie na liście ofiar obozu w Litomierzycach. Wtedy wydaje mi się, że pisząc o M. Lichtigu Berta ma na myśli nestora rodu. Czytam relację jeszcze raz i zatrzymuję się przy słowie „kuzyn”. Dociera do mnie, że tu nie chodzi o Mechla Lichtiga, a Chiela Mechla,  bratanka Mechla, syna Jakuba i Jochwet. I to składa w spójną całość. Wydawało mi mało prawdopodobne, żeby starsza osoba, bo taką był Mechel, znalazła się w obozie pracy.  Starsi mieszkańcy Mielca, jeśli uniknęli śmierci i nie zginęli w czasie deportacji Żydów z miasta, jeśli nie ukryli się gdzieś wcześniej, byli wysyłani do obozów przejściowych i gett na terenie dystryktu lubelskiego.

Berta wspomina, że Żydzi przebywający w Zakładach Lotniczych wychodzili do różnych prac na przepustki, między innymi do folwarku w Berdechowie a na noc wracali do obozu. Jak podaje Andrzej Krempa w książce Sztetl Mielec. Z Historii mieleckich Żydów, folwark zlokalizowany była w miejscu skrzyżowania dzisiejszej ulicy Kosmonautów  i Szybowcowej (okolice byłej bramy wjazdowej na lotnisko).  Praca w folwarku był dość łatwa, ale nadzór na więźniami sprawował okrutny leśniczy Baumberger, volksdeutsch. Był on szczególnie bezwzględny wobec kobiet (często były zmuszane do czynności seksualnych, prosiły oprawcę o to by je zastrzelił ale ten odpowiadał, że byłoby to nieciekawe, ciekawsze było dla niego znęcanie się nad kobietami). Berta dość dużo miejsca poświęca w relacji  barbarzyńskiemu postępowaniu nadzorcy wobec więźniów. Baumberger jednak radził się  Żydów w różnych sprawach i nie podejmował ważnych decyzji bez porady rodziny Eścia Gettingera, do którego jeździł do Mielca.

Berta wspomina, że dawny właściciel majątku zwrócił się do nadzorcy o pomoc w wydostaniu z Pustkowa 30 osób, w tym swojego brata i kuzyna. Kosztowało go to dużą kwotę i trwało ok. 4 miesięcy.  Z tych 30 wydostanych osób ostatecznie wojnę przeżyło zaledwie 2, 3. Berta relacjonuje, że  inicjatorami akcji  był  Mechel Lichtig i Mantel. Pierwszy, jak pisze miał w Pustkowie brata i kuzyna, brat umarł na gorączke tyfuidalną, a kuzyn został wysłany z Wieliczki transportem i znaleźliśmy jego nazwisko na liście zmarłych w Litomierzycach.

Więźniowie z Pustkowa przybyli do Mielca na pewno 15 lipca 1942 roku. Był wśród nich Maurycy Bram, który po wojnie złożył obszerną relację, która dzisiaj dostępna jest w Żydowskim Instytucie Historycznym. Bram wspomina, że była to grupa około 20 – 30 Żydów. Był w niej również  Fishel Fried z Wampierzowa, ocalały dzięki Liście Schindlera.

Wczytując się raz jeszcze uważnie w relację Berty (czytałam ją uprzednio pisząc tekst o niej)  dociera do mnie, że być może informacja o śmierci jej męża Lesora, której tak bezskutecznie poszukiwałam znajduje się właśnie w tej relacji. Berta bowiem pisze, że Mechel wydostał z obozu brata i kuzyna (kuzynem według moich ustaleń  z całą pewnością był Rywon Rubin Lichtig, ponieważ to on zginął w Litomierzycach). Dwaj  starsi bracia Chiela Mechla  Józef Lichtig  i Chaim przebywali w Ameryce, więc którego brata miała na myśli Berta? Pozostaje nam Lesor (chyba, że nie udało mi się poznać wszystkich imion dzieci Jochwet i Jakuba).

 Czytelnikowi może  to się wydać dziwne, że jeśli rzeczywiście chodziło o Lesora, Berta nie wspomniała, że był jej mężem, ale w  relacjach  składanych przez nią w Żydowskiej Komisji Historycznej, zwykle brakuje określenia stopnia pokrewieństwa (na przykład pisząc w jednej  z nich o swojej siostrze Sali, wymieniła jej imię i nazwisko nie wspominając, że były siostrami).

Według aktów zgonów znajdujących się w Archiwum Państwowym w Rzeszowie i poświadczenia świadka, którym była Lola Maurer, Lesor został rozstrzelany w lutym 1943 roku w Mielcu. Lasar Perlman, który przybył do mieleckiego obozu jesienią 1942 roku z Tarnobrzega,  wspominał, że epidemia tyfusu wybuchła w zimie.  Podczas apeli kazano więźniom chodzić po okręgu. Ci, którzy byli wycieńczeni chorobą, padali i byli wyprowadzani, a potem rozstrzeliwani. Chorych zabierano również  wprost z ambulatorium. To bardzo prawdopodobne, że to właśnie Lesor Lichtig był tym bratem Chiela Mechla, który z Pustkowa trafił do obozu w Mielcu.

Niestety jednoznacznej odpowiedzi nie przynosi lektura relacji Maurycego Brama (liczyłam na to, że może wymienia nazwiska niektórych  ze współwięźniów, którzy wydostani zostali z Pustkowa).

 

   Powróćmy do listów.

List nie jest datowany.

Najdroższe dzieci!

Jesteśmy wszyscy zdrowi i w domu, żeby Bóg nas dalej strzegł. W Berdechowie też Bogu dzięki są wszyscy zdrowi. Serdecznie Was pozdrawiamy i całujemy całusy od mamusi                                                                                                    Hanka

 

Kochana Pelusiu,

Donoszę wam o naszym zdrowiu. Pozdrawiam was serdecznie twój brat Maks.

Moje Kochane Dzieci

Donoszę wam żeśmy wszyscy Bogu dzięki zdrowi tosamo- sobie życze słyszeć owasem zdrowiu i całuje was twój tatuś M. Lichtig

Najdroższa Siostrzyczko,

Ja jestem Bogu dzięki zdrów i to samo życzę sobie od ciebie słyszeć pozatem nic nowego pozdrawiam cie. Rywon

 

Zachowane listy pisane są głównie w języku polskim, ale Hanka pisała też do siostry po niemiecku (sporadycznie). W żadnym z listów nie ma dopisku matki, co mogłoby wskazywać, że być może nie umiała pisać. Mogło tak być, biorąc pod uwagę fakt, że żydowskie kobiety w jej wieku mogły nie mieć szans na kształcenie się. Inaczej wyglądała już sytuacja jej córek, które dorastały w momencie kiedy nauka w szkole powszechnej była już obowiązkową.

Lektura listów pozwala nam przypuszczać, że Hanka była najbardziej wykształconą osobą z rodziny mieszkającej przed wojną  w Polsce (obie z siostrą Perlą uczęszczały przecież do seminarium nauczycielskiego). Hanka pisze na ogół dość poprawnie, z zachowaniem zasad gramatyki i ortografii, czego nie można już powiedzieć o jej braciach, a szczególnie ojcu (jego młodość przypadła na czasy zaboru austriackiego, być może sprawniej pisał po niemiecku).  W przedwojennej Polsce szkoły średnie nie były szkołami bezpłatnymi. Owszem córki Lichtigów uczęszczały do Seminarium, ale tam obowiązywał dość korzystny system stypendialny, być może były jego beneficjentkami, a może po prostu były zdolniejsze i bardziej pracowite od braci?

List nie jest datowany.

Droga Pelusiu,

List od Ciebie otrzymaliśmy i serdecznie dziękujemy, byliśmy wszyscy bardzo zmartwieni bo dosyć długo czekaliśmy na list od Ciebie mamusia się bardzo martwiła, ale dzięki Bogu za to, że nam Bóg dał lepszych wiadomości od Ciebie. Droga siostrzyczko Ty się o mnie nie martw, wystarczy, że ja się martwię chociaż to nic nie pomaga. Trudno jakoś to musi być zawsze inaczej sobie wyobrażałam, przedewszystkiem nie wyobrażałam sobie, że będę musiała tak długo w domu siedzieć, o wszystko trzeba się starać. Niestety u nas nie ma kto a w dodatku nie ma pieniędzy, wiec jestem zmuszona czekać zmiłowania Bożego. Nie jest tak Pelusiu jak tatuś Ci napisał, że ja wybieram, nie każdy ojciec zdoła dzieci zrozumieć, a wtedy jest bardzo smutno. Nie mogę się zdecydować do byle kogoś, za dobrze się na ludziach wyznaję, a to jest moje nieszczęście, a tu lata szybko uciekają, już jestem bardzo stara, z moich rówieśniczek już nie ma żadnej.

Ale co nie warto się o tem wszystkim rozpisywać widocznie tak musi być. Bardzo się cieszymy, że K. Melwuś jest taki słodki i dobrze się uczy przynajmniej on by Ci był wielką pociechą. Ty się Pelusiu nie martw, Maksiu na życie i na Wasze potrzeby zawsze zarobi, a więcej niech Cię nie obchodzi. Najlepiej droga Pelusiu ja Cię rozumiem, ale niestety my nie mamy rodziców żeby się o swoje dzieci troszczyli tak jak inne dzieci, ojcowie się starają jak mogą u nas tego nie było nigdy i dlatego jest nie dobrze. Daj Boże abyśmy sobie wszystko ustnie powiedziały. Pelusiu jak ten Dawid Lichtig podobno jest w Tarnowie, ale nic o nich nie wiemy. Wiem tylko tyle, że gdy był bardzo bogaty, to nas nigdy nie znał, więc teraz też się bez niego obejdziemy, on się trochę do winy poczuwa, dlatego się do nas nie pokazuje. O Sali Telterman nic nie wiemy. Ty się nimi nie przejmuj pamiętaj o sobie i dziecku i Maksiu, żeby Wam Bóg dał wielkiej pociechy i dużo szczęścia za Wasze dobre serca. W domu jest wszystko w porządku. Wszyscy zdrowi jesteśmy i o nas się nie martw. Rywon jest jeszcze w wojsku we Lwowie.

W Berdechowie jest wszystko w porządku dzięki Bogu są zdrowi. Dziwię się bardzo Pelusiu że z tego miodu tak mało zostało, mamusia tak pragnęła żeby Melwuś miał co lizać, taki dobry miód, mamusia chce teraz grzyby posłać.

Jaka tam u Was pogoda? Czy macie ciepło w tym nowym mieszkaniu? U nas były wielkie mrozy, ale teraz się cieszymy, mamy w mieszkaniu ciepło.

Jeszcze raz Cię proszę droga siostrzyczko nie martw się i nie przejmuj, ja znam twoją naturę wszystkim się przejmujesz, ja tak nie robię, najpierw głowa do góry niech ludzie myślą, że jestem szczęśliwa i niech nasze wrogi się martwią.

Pozatem nie ma nic ciekawego. Mamusia, tatuś, Maks i wszyscy Was mocno ściskamy i całujemy Melwusia w buzieńkę.

                                                                     Kochająca Was Hanka

 

Matka rodzeństwa Lichtig miała na imię Tema Gitel.

Tema Gitel Lichtig urodziła się 6 marca 1883 roku (w spisie Judenratu widnieje data urodzenia 15 maja 1885) w Niwkach, dzisiejszy powiat Dąbrowa Tarnowska, jako córka Mordechaja (Markusa, Mordko) Szeindlingera (Scheindlingera) i Reizli z domu Kraus.  Mama Temy była córką Naftalego i Perli Kraus z Radłowa i urodziła się w 1856 roku.  Ojciec Temy, Mordko urodził się w 1836 roku, pochodził z miejscowości Kępa. W momencie ślubu rodziców Temy, jej ojciec był wdowcem. Być może miała przyrodnie rodzeństwo. Ojciec pracował u niejakiego Mojżesza Melleta w Niwkach, ale był również szynkarzem w Kępie (dzisiaj to część Radłowa).



Tema urodziła się jako dziecko nieślubne. Na stronie JRI Poland odnalazłam zapis dotyczący ślubu jej rodziców z 10 maja 1876 roku, ale sądzę, że to zapis oznaczający ślub rytualny, bo  w księdze metrykalnej w miejscu gdzie znajduje się informacja o urodzinach Temy,  można zauważyć adnotację, że małżeństwo zostało zarejestrowane w urzędzie 10 maja 1896 roku.

Szeindlingerowie oprócz Temy mieli na pewno córkę Sarę, urodzoną w 1902 roku, która w 1922 roku wyszła za mąż za Abrahama Banda.

Według relacji Berty Lichtig  Tema została zamordowana 10 marca 1942 roku w hangarach na mieleckim lotnisku, dzień po deportacji mieleckich Żydów.

W aktach zgonów znajdujących się w rzeszowskim Archiwum Państwowym w 2021 roku  podczas spisywania nazwisk mieleckich ofiar Holocaustu, odnalazłam nazwisko Stefanii Lichtig. Zastanawiałam się kim była Stefania. Nigdzie więcej nie natknęłam się na ślad takiej osoby, aż do momentu odkrycia Mel Lichtig Papers. W zbiorze tym znajduje się   dokument z Sądu Grodzkiego w Mielcu z 1946 roku poświadczający, że  jako właściciela realności znajdujących się w gminie katolickiej Mielec i gminie katolickiej Złotniki w miejsce Stefanii Lichtig wpisano Maksa Lichtiga. W tym samym dokumencie jest zapis mówiący o tym, że Maks staje się właścicielem realności stanowiących własność Mechela Lichitiga.

Przypuszczam więc, że to Tema używała imienia Stefania.

 

AP Rzeszów, akty zgonów

 

List nie jest datowany.

Najdroższa Pelusiu,

List od Ciebie otrzymaliśmy cieszymy się bardzo, że Bogu dzięki zdrowi jesteście. My również dzięki Bogu wszyscy zdrowi jesteśmy tylko dobrych wiadomości od Was żeby Bóg dał. Ja wprawdzie dopiero kilka dni temu napisałam do Ciebie Pelusiu list, ale piszę dzisiaj znowu, abyś była o nas spokojna. Tam na pewno będzie u Was p. Gettinger on handluje piórami i już był u Was kilka razy. On Wam tam odda pozdrowienia. Mamusia i tatuś byli u niego i tak na prędce nie było co posłać to tylko grzyby mamusia Ci posłała.

Piszesz, że u Was jest gorąco, u nas jest już dosyć chłodno. Pelusiu uważaj na Melwusia jak idzie się kąpać do oceanu, lepiej żebyście się tam nie kąpali, bo tam woda musi być bardzo głęboka. To przecież nie u nas w Wisłoce. Ja droga siostrzyczko mało się tego roku w Wisłoce kąpałam, czasem w sobotę, w tygodniu nie zawsze jest czas. Teraz jest śliczna plaża w Mielcu to już trzeba mieć elegancki kostium kąpielowy. Pelusiu, nie mogę wprost wytrzymać że Ty mieszkasz na  3- piętrze i tak spinać się po schodach wysoko, jest straszne. W tej chwili jak ja piszę list do Ciebie przyniósł listonosz 25 dolarów nie ma nadawcy bo to przez bank były posłane, ale napewno o Ciebie żeby  Pan Bóg tak pocieszył jaka radość jest w tej chwili u nas, cieszymy się ale z drugiej strony gdy pomyślę sobie, że Ty zapewne sobie czegoś odmówiłaś a nam przysłała jest nam naprawdę przykro, prawda że są nam potrzebne bardzo mamusia mówi że schowa dla mnie żeby mi mogła co kupić w zimie, bo płaszcza znowu nie mam, miałam taki zniszczony to mamusia sobie kurtkę zrobiła.  Tatusiowi nawet nie powiemy, boby sobie kazał je dać. Ty wiesz dobrze że tatuś jest zły jak się kupuje coś ubrać ja do ubrania mam tylko to co od Ciebie i mamusia też. Żeby Wam Bóg dał tylko dużo dobrego, niczego sobie droga siostrzyczko nie odmawiaj, kupujcie sobie wszystko najlepsze i pamiętaj o sobie Maksiu, Melwusiu nasze drogie dzieci. Dziwisz się Pelusiu że nasi bracia nic do Ciebie nie piszą, to Rywon jest prze wojsku, a Maks to jest taki mruk jemu się chce pisać i mało w domu jest, on nie jest taki jak inne dzieci dla rodziny, ale się tym nie warto przejmować. Była u nas Hela Jochnowicz. Kazała Ci dopisać pozdrowienia, ona jest jeszcze nauczycielką, bardzo źle wygląda, bardzo chce wyjść za mąż, ale bez pieniędzy to szkoda mowy.

Pozatem jest u nas wszystko w porządku, nic się o nas nie martw. Bądźcie nam zdrowi i pisz nam nowe wiadomości. Wszyscy Was całujemy i ściskamy Maksia i Melwusia w same buzie

                                                                     kochająca Was Hanka

 

Wisłokę nad którą położony jest Mielec, często wspominali mieleccy Żydzi. Ofira Nathan Borger, wnuczka ocalałego Mosze Borgera, mówiła mi, że za każdym razem kiedy spotykali się z dziadkiem, wspominał kąpiele w Wisłoce.

Lubię myśleć o szczęśliwych dniach miłości i bliskości w życiu rodzinnym. Poczucie przynależności: przyjaciele przywodzą na myśl nostalgię czasów spędzonych nad brzegiem Wisłoki2to wspomnienie jednego z mielczan z mieleckiej księgi pamięci.

 


Mielecka plaża, zdjęcia pochodzą ze zbiorów Muzeum Historii Fotografii Jadernowka

Mayer (Maks) Lichtig, brat Hanki, Perli  i Rywona urodził się według Scotta Genzera 25 grudnia 1911 roku w Mielcu. Według doktora  Tomasza Frydla historyka i badacza  Holokaustu, Maks  dowiedział się o przesiedleniu z Mielca i przedarł się z ojcem Mechlem przez kordon policyjny na dzień przed deportacją. Mechel i Maks uciekli do Połańca.

Maks następnie ukrywał się w Tarnopolu wraz siostrą Hanką i żoną Józefiną.  Po powrocie do Mielca zarejestrował się w Powiatowym Komitecie Żydowskim 23 listopada 1944 roku. W dniu rejestracji Maks podał, że ma 40 lat co wskazywałoby na to, że urodził się w 1904 roku. Data urodzenia  inna od daty podanej przez Scotta (25 grudnia 1903 roku) znajduje się również w ankiecie dostępnej w Żydowskim Instytucie Historycznym (zaświadczenia osób starających się o emigrację z Polski). 

Datę urodzenia około 1903 roku podaje również Andrzej Krempa w swojej ksiażce. Niestety księgi metrykalne z Żabna nie pozwalają mi jednoznacznie stwierdzić, która data jest właściwą, z całą pewnością Maks nie urodził się w 1904 roku, a księgi z 1903 roku nie zachowały się.

 

List nie jest datowany.

 

Najdroższa Pelusiu,

 

Dziękujemy bardzo za Twój list cieszymy się bardzo, że dzięki Bogu zdrowi jesteście. Ja na każdy Twój list odpisuje, w zeszłym tygodniu też odpisałam na list. Tatuś już wrócił z Krynicy był zaledwie 3 tygodnie nie mógł już dłużej wysiedzieć bo tam jest wszystko drogo, ale Bogu dzięki lepiej wygląda i dobrze się czuje – daj nam Boże żebyśmy wszyscy jeszcze czegoś dobrego zaznali na tym świecie.

 

Droga siostrzyczko nic się o mnie nie martw, jak widzę z Twego listu nie przestajesz o mnie myśleć nie jest jeszcze tak źle Pan Bóg mnie na pewno nie opuści bo naprawdę niczego dobrego jeszcze nie zaznałam i jestem dobrej myśli, więc Ciebie też proszę nie martw się o mnie pamiętaj Pelusiu o sobie! Jedź z dzieckiem na letnisko, baw się dobrze! A Maksiu później pojedzie żebyście tylko mieli dobry sezon i zdrowi nam byli.

Ty się pytasz droga siostrzyczko dlaczego mnie się nic nie trafia, więc całkiem po prostu, trzeba stale szukać, wyjeżdżać, ja sobie na to pozwolić nie mogę bo takie wyjazdy są kosztowne, zresztą całkiem po prostu może ja szczęścia nie mam? Zresztą nie chcę się nadtem wszystkim zastanawiać. Trudno może to jakoś samo przyjdzie. Przypuszczam Pelusiu że Pan Birnbaum Cię dotychczas odwiedził i oddał Ci od nas rzeczy i pozdrowienia.

Jakie świadectwo Melwuś miał? Czy ten Pan Zucker zwrócił Wam pieniądze?

Ja wiem dobrze Pelusiu, że Maksiu ciężko pracuje, żeby Pan Bóg Was wynagrodził wielkim zadowoleniem.

Pelusiu posyłam Ci dwa zdjęcia tatusia z Krynicy, nie są bardzo dobre ale takie małe zdjęcia nie mogą być lepsze, posyłam je dlatego, bo wiem, że się nimi ucieszysz.

Ciocia w Berdechowie (wg mnie chodzi o Jochwet Lichtig z  domu Band – I.S.) dobrze się czuje i wszystko jest w porządku. Pisz nam dużo i tylko dobre wiadomości.

Czy pierścionek jest dobry na Melwusia?

Mamusia bardzo ciekawa co Melwuś mówił gdy dostał ten pierścionek?

Pozatem nic ciekawego. Serdecznie Was ściskamy pozdrawiamy i całujemy

                                                           Wszyscy w domu

                                                           Kochająca Was Hanka

 

 

List datowany na 9 kwietnia 1940 roku,  miejsce napisania: Mielec.

 

Najdroższa Pelusiu,

List pisany przez Pana Kartegenera otrzymaliśmy i odpisuję zaraz tak samo, bo jak widzę poczty nie otrzymujesz bo ja piszę bardzo często.

Droga Pelusiu bądź spokojna i uwierz w to co piszę, że Bogu dzięki zdrowi jesteśmy a to najważniejsze, Pan Bóg jest z nami i będzie nas nadal strzegł jak do tej pory.

Piszesz, że nie wiesz jak p. Kartagenerowi się zrewanżować, więc jak Bóg nam doczekać będzie po weselu, zrewanżujemy się wszyscy na pewno (być może Hanka pisze o weselu brata Maksa, który właśnie w1940 roku poślubił swoją żonę Józefinę – I.S.) a na razie niech Bóg zapłaci za fatygę. W Berdechowie też Bogu dzięki zdrowi są i wszystko jest w porządku, oni mało piszą, bo po prostu są leniwi do pisania tak jak u nas w domu wszyscy zawsze się tłumaczą, że nie mają cierpliwości do pisania. Nie wyobrażasz sobie droga Pelusiu jak bardzo na ucieszył dopisek małego Melwusia żeby nam zdrowy był, mamusia wyściskała każde słowo – daj nam Boże żebyśmy razem się cieszyli. Co Maksiu porabia? Pelusiu nic się nie martw, przysięgam, że wszyscy jesteśmy zdrowi i nic się nie troszcz.

Tatuś Ci się dopisze ażebyś była spokojna. Pozatem nic ciekawego, ściskamy i całujemy Was mocno nasze drogie dzieci, oby list ten zastał Was prze wszystkim najlepszym

                                                                               Hanka

 

Kochana czureczko

Donoszęci żeśmy wszyscy Bogu dzięki zdrowi i nic nam nie brakuje mamy wszystkiego za dosyć żeby Bóg dał żebyśmysię wszyscy razem cieszyli daj Boże żeby ten list was zastał przy najlepszym zdrowiu miał bym dużo pisać ale niemam za bardzo czasu pozdrawiam was i całuje kochanego Melwusia osobno

                                                 Twój tatuś M Lichtig

Przy sposobności załączam również słów kilka. Wprawdzie w zeszłym tygodniu wysłałem dwie kartki. Jesteśmy wszyscy dzięki zdrowi, to samo sobie życzymy od Was słyszeć. Napisałabym Wam dużo, niestety mam mało czasu, jeżeli będę miał kiedy czas, to Wam wszystko opisze z przyczepkami. Całujemy Was wszystkim dużo razy

                              Leon  (w mojej opinii autorem tego fragmentu jest   Lesor Lichtig kuzyn Perli, a mą wspominanej już Berty Lichtig, Lesor używał imienia Leon – I.S.).

          Czytając ten list zastanawiam się, czy rzeczywiście Lichtigowie w tamtym momencie nie odczuwali grozy wojny (co wydaje mi się mało możliwe, biorąc pod uwagę, że był to już kiedy Niemcy dopuścili się już pierwszych aktów terroru wobec ludności żydowskiej w Mielcu, między innymi spalenia mieleckiej synagogi), czy po prostu Hanka nie pisała prawdy, chcąc oszczędzić siostrze zmartwień.

 

List jest datowany na 29 stycznia 1941 roku.

Najdroższa Pelusiu,

 

Twój liścik z 14. XI. 1940 roku zaledwie otrzymaliśmy Od szeregu już tygodniu bez wiadomości od Ciebie wiec byliśmy nawet bardzo zmartwieni – ale chwała Bogu, że zdrowi jesteście. My dzięki Bogu wszyscy jesteśmy zdrowi i bądź o nas Pelusiu spokojna przecież nas może jakoś Bóg nie opuści. Tym, że tylko ja piszę Pelusiu się nie przejmuj, bo wiesz, że ja zawsze pisałam no i teraz dlamnie najłatwiej, więc bądź spokojna, zapewniam Cię, że wszyscy zdrowi jesteśmy.

Bardzo się cieszymy, że Kurz oddał Ci pozdrowienia od Maksa też zazdroszczę takiemu człowiekowi, że mógł się tam dostać (z tego fragmentu listu wynika, że jakiś znajomy Lichtigów dostał się w czasie okupacji do Ameryki – I.S.) Maks dosyć często pisze i jego żona się dopisuje dzięki Bogu się mógł na miejscu utrzymać (ponieważ ani Maksa ani jego żony nie ma w Spisie Judenratu zapewne byli wówczas poza Mielcem, podejrzewam, że był to Lwów skąd pochodziła jego żona – I.S.) .

Od cioci nie mieliśmy żadnego pisma, chociaż już kilkakrotnie do nich pisałam. Z Twojego listu wnioskuję, że jesteś bardzo przygnębiona i zmartwiona, nie wyobrażasz sobie jak mnie to boli – bo cóż mam więcej w życiu jak nie Ciebie jedyna pocieszycielkę i Ty mnie możesz tylko na duchu podtrzymać, a tymczasem sama też jesteś zmartwiona, wiem, że zawsze byłaś przesadna, jednak błagam Cie Pelusiu bądź pogodna i niczem się nie martw – o Ciebie dzięki Bogu ma się kto troszczyć, przecież Maksiu jest dobrym mężem przynajmniej tak sobie wmawiam to mnie bardzo pociesza, tylko Boga proszę w dzień i w nocy, bym Ci mogła wszystko ustnie powiedzieć. Mamusia dzięki Bogu teraz nie narzeka tak bardzo na nogi, tatuś też zdrowy, Rywon pracuje, więc o nas Pelusiu się nie martw tylko pisz nam dobre wiadomości. Widzę również z Twojego listu, że w interesie u Was nic nadzwyczajnego, tym się też nie przejmuj, czasy się zmieniają, Pan Bóg da, że będzie dla Was dobrze. Żona Mecia (z pewnością chodzi o żonę kuzyna Chiela Mechela Chaję Dobę z domu Siess, nazwisko jej ojca pojawia się w dokumentach archiwalnych również w zapisie Süss, być może jej matka była spokrewniona z matką Chiela Mechla, nosiły to samo nazwisko panieńskie - I.S.) i Leona (z pewnością Hanka miała na myśli Bertę – I.S.) są w Berdechowie u nich Bogu dzięki wszystko w porządku. Są zdrowi wszyscy. Masz takiego cudnego synka. W domu on zapewne Ci pociechą, wiec jeszcze raz błagam Cie bądź spokojna i nie martw się. Pozatem nic ciekawego u nas wszyscy Cię całujemy i ściskamy Maksia i Melwusia.

Pozdrowienia dla cioci z rodziną.                          

                                                                               Kochająca Was Hanka



Akt śubu Chiela Mechela Lichtiga akt zespołu nr 33/374 -  Akta stanu cywilnego Izraelickiego Okręgu Metrykalnego w Dąbrowie Tarnowskiej, z księgi małżeństw 1937 roku, Archiwum Narodowe w Krakowie, oddział w Tarnowie

 

To ostatni list Hanki datowany na czasy wojny. Był 1941 rok, 9 marca 1942 roku Niemcy wysiedlili Żydów z Mielca. Hanka z Józefiną wysłane zostały transportem do Dubienki. Tema została zamordowana. Rywon dostał się do obozu pracy w Pustkowie, Maks i Mechel  tuż przed deportacją uciekli z miasta. Trudno sobie wyobrazić jak bardzo musiała zamartwiać się Perla, która aż do 1944 roku zapewne nie miała wiadomości od bliskich.

W swojej powojennej relacji szwagier Berty Lichtig Szaje Altman wspomina Hankę Lichtig:

Przy pomocy Judenratu dubienieckiego, jak również dobrowolnych składek Żydów dubienieckich zorganizowałem opiekę w formie szkoły, gdzie poza nauką dzieci otrzymywały posiłek. Pomogli w mojej pracy: nauczycielka Cukierbrodtowa z Mielca, Fersztandigowa, obecnie żyjąca w Monachium, Hanna Lichtig, obecnie już w Nowym Jorku, u swojej siostry3

 

Mechel Lichtig według danych ze Spisu Judenratu urodził się 14 lipca 1881 roku. W 1940 roku mieszkał na ulicy Sienkiewicza i pozostawał bez zajęcia.

Mechel Lichtig, zdjęcie: Yad Vashem

W latach 20 – 30 XX wieku  całą  pewnością zajmował się eksportem bydła i trzody chlewnej. To informacja z książki Andrzeja Krempy Sztetl Mielec z historii mieleckich Żydów.

Ojciec Pauli, Maksa, Hanki i Rywona,  zginął 25 października 1942 roku. Ukrywał się z grupą Żydów, wśród których byli członkowie jego rodziny (między innym dzieci: Hanna, Maks i synowa Józefina) w szuwarach nad Wisłoką między Wolą Pławską a Złotnikami. Obławę przeprowadzili granatowi policjanci z posterunku w Mielcu pod dowództwem Stanisława Gabora. W aktach zgonów znajdujących się w rzeszowskim Archiwum Państwowym znalazłam zapis mówiący o tym, że Mechel zginął 25 października 1942 roku w Chrząstowie. O śmierci Mechla wspomina też ocalała Helena Honig w Mieleckiej Księdze Pamięci:

Dwa tygodnie po przybyciu do Dobrowolskich, usłyszałam strzały i wielkie zamieszanie, gdzieś w pobliżu niedalekiej rzeki. Kilka minut później powiedzieli mi, że polski policjant o nazwisku Ortyl z Mielca ścigał Żydów ukrywających się w krzakach nad rzeką. Już zastrzelił Mechela Lichtiga z Mielca – ojca mojego drogiego przyjaciela4

 O zabójstwo został oskarżony granatowy policjant Ignacy Ortyl, który  został oczyszczony z zarzutów. Bez wątpienia za obławą stali jednak granatowi policjanci z mieleckiego posterunku.

Mechel według  Tomasza Frydla, który powołuje się na dokumenty znajdujące się w Rzeszowskim Oddziale Instytutu Pamięci Narodowej ukrywał się w Połańcu, skąd uciekł tuż przed likwidacją getta. Miał kenkratę na nazwisko Michał Ziemba.

Tej śmierci sporo miejsca poświęciła Elżbieta Rączy z rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w swoim artykule opublikowanym w Roczniku Mieleckim noszącym tytuł Negatywne postawy Polaków wobec Żydów w powiecie mieleckim w latach okupacji.

Śmierć Mechla nastąpiła pomiędzy miejscowością Wola Pławska a Złotnikami (prawdopodobnie był to Chrząstów). Na brzegiem Wisłoki w szuwarach ukrywała się grupa Żydów. Byli to Lichtigowie i Ita Rosenbaum   (Rączy wymienia nazwisko Rozenblum ale bez wątpienia chodzi o Itę Rosenbaum) z babką. Na tę grupę została przeprowadzona obława granatowej policji pod nadzorem żandarma Stanisława Gabora. Wśród granatowych policjantów byli między innymi: Ignacy Ortyl, Jan Kutyba, Michał Tobiasz i Zdzisław Sosnowski.

W trakcie tego zdarzenia został zastrzelony Mechel. Tak wspominała to Hanka:

Schroniliśmy się wszyscy do kępy zarosłej wikliną gęstą lecz niezbyt wysoką na Wisłą (tu zapewne Hanka myli nazwę rzeki – I.S.) między Chrząstowem a Złotnikami (…) O zmroku ojciec Mechel postanowił wyjść z kępy i udać się do sąsiedniej wsi (…). Po chleb.  Ojciec począł przetkać się przez krzaki w stronę Wisły (…) Po jakimś krótkim czasie (10,15 do 20 minut) usłyszeliśmy strzał z bezpośredniej bliskości (…) wówczas wychyliłam się z wiklin i stanęłam na kamieniu, wówczas zobaczyłam z bliskiej odległości (około dwóch kroków) o ile pamiętam,  ojca jak leżał na brzegu Wisły, a na samym brzegu stał przed nim oskarżony Ignacy Ortyl i strzelał do niego z karabinu. Ignacego Ortyla poznałam z pewnością po twarzy.

Ortyl był mieszkańcem Berdechowa, więc z pewnością znany był Lichtigom.

 

Według zeznań Lichtigów, ukrywali się oni razem z Mechlem nad Wisłoką. Jednak ich zeznań nie potwierdzili polscy świadkowie. Zdaniem Marcina Walasa, który czasem udzielał noclegu Mechlowi, Maks, Hanka i Józefina przybyli do Złotnik już po jego śmierci. Również Ita Hollander z domu Rosenbaum nie wspominała by wśród ukrywając się były dzieci Lichtiga i jego synowa. W jej zeznaniach  złożonych na tę okoliczność również nie ma nic obciążającego Ortyla, chociaż nie taiła, że słyszała pogłoski o jego udziale w zbrodni. Rączy przypuszcza, że mógł mieć na to wpływ fakt, że nadal mieszkała w Mielcu, wśród Polaków.  Mogła się więc obawiać reakcji.

Hanka, Maks i Józefina zawiadomienie o przestępstwie złożyli już po wyjeździe z Polski. Fakt, że zdecydowali się na to dopiero w maju 1946 roku kiedy byli już w Szwecji, uzasadniali  strachem. Słyszeli o napadach na Żydów (na przykład w Połańcu gdzie zginęła siedmiooosobowa rodzina), sami padli ofiarami napadu rabunkowego (lipiec 1945 roku). Po nim wyjechali do Krakowa, ale i tam bali się złożyć doniesienie.

Doniesienie Lichtigów, które zapoczątkowało dochodzenie wpłynęło do Prokuratury Sądu Okręgowego w Tarnowie 23 lipca 1949 roku.

W doniesieniu tym Hanka, Maks i Józefina podkreślali, że są naocznymi świadkami zamordowania ich ojca Mechla Lichtiga przez Ignacego Ortyla zamieszkałego w Berdechowie. Mieszkali już wówczas w Nowym Jorku.

Doniesienie złożyła również Sara Komito i Golda Komito. Dotyczyło ono śmierci ich brata Mosesa Komito (według  sióstr Komito za śmierć ich brata również odpowiedzialny był Ortyl). W doniesieniu tym kobiety wspominały również, że Otryl jest odpowiedzialny za śmierć M. Lichtiga i Majera Rottmana.

Elżbieta Rączy podkreśla, że z akt sprawy jednoznacznie wynika, że w październiku 1942 roku w wyniku obławy granatowej policji zginął Mechel Lichtig. Dokumenty jednak nie przynoszą odpowiedzi na pytanie kto personalnie odpowiadał za tę śmierć. Polscy świadkowie wskazywali Tobiasza albo Gabora. Według Rączy to dość znamienne: Tobiasz już nie żył, a Gabor był niemieckim żandarmem a jego miejsce pobytu nie było znane. Sąd Okręgowy nie dał wiary zeznaniom Lichtigów. Podkreślano liczne sprzeczności. Według Sądu nikt z nich nie mógł zobaczyć śmierci Mechla z bliskiej odległości, bo wychylenie sią zza krzaków groziło śmiercią. Dokumenty sądowe nie wskazują jednak by przeprowadzono wizje lokalną.

Ortyla uniewinniono. On sam podkreślał, że był granatowym policjantem ale z przymusu i że starał się iść ludności polskiej na rękę ostrzegając często sołtysów przed łapankami oraz chroniąc ludność polską przed prześladowaniami.

Przyznał również, że ma duże zasługi dla państwa polskiego gdyż w 1944 roku oddał karabiny zabrane Niemcom w czasie okupacji.

 

List datowany na 11 września 1945r.

Najdroższa Pelusiu,

Twój list z maja, otrzymaliśmy cieszę się bardzo każdym słowem Twoim i jedynym moim  życzeniem jest tylko być razem z Wami.

Również na Twój telegram zaraz dałam odpowiedź. Pelusiu! Ja, Maks z żoną i Mania, czekamy tylko byśmy się wkrótce mogli zobaczyć, daj nam znać czy są możliwości zobaczenia się z Wami.

Moja droga siostrzyczko, gdyby tam ktoś pisał do Ciebie w moim imieniu więc możesz tylko odpisać, gdyż możliwe, że list mnie zostanie doręczony, tylko nic nie przysyłaj, bo mógł by ktoś sobie przywłaszczyć.

Pisz do nas często Pelusiu, Twój list to dla mnie jedyna pociecha, tylko chcę być razem z Wami, z dnia na dzień czekam wiadomości kiedy już nareszcie się zobaczymy. Gdybyś miała możność wysłać jakąś paczkę z odzieżą, to bym prosiła, pozatem nic więcej, a jeżeli tego nie możesz, to nie musi być, to staraj się tylko żebyśmy mogli się wkrótce zobaczyć.

Nasz kochany Melwuś już na pewno cały kawaler, mój mocny Boże. Jak gorąco ja pragnę już Was wszystkich widzieć.

Nie piszę więcej czekamy wiadomości od Was.

Mocno Was ściskamy i całujemy z Nowym Rokiem życzymy Wam dużo dobrego (zapewne chodzi o nowy rok wg kalendarza żydowskiego – I.S.), byśmy się jeszcze wszyscy razem cieszyli.

                                                                     Hanka, Maks i Mania

Kiedy w korespondencji po raz pierwszy pojawiło się imię „Mania", zastanawiałam się o kogo chodzi. Przypuszczałam, że musi to być osoba spokrewniona z Lichtigami. Pokojarzyłam fakty dopiero wtedy kiedy przeczytałam list Mani do brata i bratowej, a w treści listu znalazłam imię brata („Haimek”). Wówczas to zorientowałam się, że Mania to  musi być Marjem, córka Jakuba i Jochwet Lichtigów. Potwierdziłam to przypuszczenie dzięki zbiorom Żydowskiego Instytytu Historycznego. Udało mi się też  ustalić, że Marjem po mężu nosiła nazwisko Polanecka (Połanecka)

Marjem (Maria) Polanecka (nazwisko pojawia się też w zapisie Połanecka) z domu Lichtig urodziła sie w Ofinowie w 1898 roku była córką Jakuba i Jochwet z domu Band (w powojennej ankiecie podała jako imię matki imię Joanna), z zawodu była trykociarką. Przed wojną mieszkała w Tarnowie. W żabnieńskich księgach metrykalnych odnalazłam akt jej ślubu datowany na 1923 rok z niejakim Ojserem Połanieckim z Otfinowa, synem Abrahama Fiszela. Abraham to osobna historia. Pisząc tekst o Bercie Lichtig, szukam w przedwojennej prasie informacji o Otfinowie. W antysemickim piśmie znajduję fragment o żydowskim muzykancie Polaneckim z Otfinowa, który przygrywa wraz ze swoją orkiestrą na chłopskich weselach. W prasowej notce nawołuje się do bojkotu Polaneckiego. Przeszukuję zapisy w żabnieńskich księgach metrykalnych i znajduję Abrahama Fiszela Polaneckiego i jego syna Osjasa z Otfinowa. Stwierdzam, że któryś z nich musiał być tym muzykantem. Jakiś czas potem w księgach metrykalnych z Dąbrowy (dzisiaj Tarnowskiej) odnajduję  Abrahama Fiszela. Przy jego zapisku jest adnotacja „muzykant z Gorzyc”. Rodzina Polaneckich musiała zatem przenieść się z Gorzyc do Otfinowa.

 

Zdjęcie: zbiory AN Kraków, oddział w Tarnowie


W lipcu 1945 roku Hanka, Maks i Józefina Lichtigowie jak już wcześniej wspomniałam, padli ofiarą napadu rabunkowego. Wkrótce potem wyjechali do Krakowa.

W Krakowie mieszkali na ulicach Starowiślnej  65/9 i Wielopole 3.

List datowany jest na 6 października 1945 roku, miejsce napisania: Kraków.

Moja najdroższa siostrzyczko

Ja co tydzień piszę do Ciebie list i coś ostatnio nic od Ciebie nie otrzymuję. Miałam list od cioci Granat, bardzo się nim ucieszyłam. Ona jeszcze pisze do naszych rodziców niestety my już rodziców nie mamy. Nie będę się wiele rozpisywać bo zalewam się gorzkiemi łzami, ja tylko pragnę moja jedyna Pelusiu być razem z Wami. Starajcie się byśmy mogli się wkrótce zobaczyć. Z tych paczek coście wysłali nic nie nadeszło ani pieniądze, starajcie się byśmy mogli być razem.

Równocześnie piszę list do cioci. Pisz Pelusiu tylko do Krakowa bo my do Mielca wcale nie przyjeżdżamy.

Nie piszę więcej czekam dalszych wiadomości od Was.

                                                           Ściskamy Was i całujemy

                                                           Hanka Maks z żoną i Mania

 

Ciotka Granat, którą wspomina w liście Hanka to Reizla (Róża) Granat z domu Lichitig, córka Mayera Schane, handlarza w Otfinowie i Rachel Lichtig. Rachel i Mayer mieli również córkę Sarę, która zmarła 21 września 1887 roku w Otfinowie na tyfus mając lat. W mojej opinii Reizla była siostrą Mechla i Jakoba. Zarówno Jakub miał syna o imieniu Mayer  Schane (Maks), jak i syn Mechla, nosił to imię. Reizla i jej mąż Moses Szymon Granat mieli również syna Mayera, zmarłego 27 lutego 1901 roku w wieku 6 lat na zapalenie płuc. W żydowskiej tradycji nadaje się imiona nieżyjących członków rodziny (często dziadków). Jakub Lichtig był też świadkiem obrzezania  syna Reizli i  Mosesa Szymona, Altera Chaima urodzonego 6 listopada 1897 roku.

Mąż Reizli trudnił się drobnym handlem w Otfinowie. W księgach metrykalnych figuruje jako świadek obrzezania Mayera Schane Lichtiga, syna Jochwet i Jakuba.

Reizla przed wojną wyemigrowała do Ameryki.

 

 Nazwisko Reizli Granat pojawia się również wśród krewnych Berty Lichtig, których wymienia w powojennej ankiecie dostępnej dzisiaj w zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego. To jeszcze jeden dowód uprawdopodobniający fakt, że Reizla była siostrą Jakuba i Mechela.

List datowany na 8 października 1945 roku.

Kochana Pelusiu Maksiu i Melwusiu!

List Twój pisany dnia 18 września otrzymaliśmy który nas bardzo uradował bo już bardzo dawno nie mieliśmy wiadomości od ciebie, my Bogu dzięki jesteśmy zdrowi i wyglądamy tylko szybkiego zobaczenia się zwami. To tylko jest to nasze marzenie. Pelusiu w zeszłym tygodniu mieliśmy list od cioci Granat i od kuzynki Sali Telerman która przed wojną mieszkała w Berlinie ona nam nie napisała nic ciekawego piszesz, że wysłałaś nam pakunki i pieniądze my nic nie otrzymali kto wie czy to nie zaginęło bo to bardzo długo trwa i to jest wielka szkoda posyłania. Dla nas będzie najlepsza posyłka jak się zwami wkrótce zobaczymy, myśmy się bardzo ucieszyli bo nam piszesz, że się staracie że byśmy mogli do was przyjechać. To byłby dzień najpiękniejszy w naszym życiu. K. Pelusiu o ile jest to coś na rzeczy aby to było możliwe wkrótce przeprowadzić to nasze zobaczenie to daj nam znać bo jak nie to trzeba myśleć o czymś innym. Piszesz nam żeś dostała list od Berty Korzennik to nas wcale nie cieszy bo myśmy jej nie chcieli dać adresu Twego bo oni nie są tego warci abyś jej nawet odpisywała. Ty chyba jeszcze pamiętasz co oni są (stosunki między Bertą,  żoną kuzyna rodzeństwa Lichtig z jakichś powodów były chłodne, dość lakonicznie wspomina Bertę Hanka, sama Berta w powojennej ankiecie pozostawionej w Żydowskim Instytucie Historycznym na pytanie o krewnych za granicą wymienia ciotkę Granat i Joe i Hermana Lichtigów, braci swojego męża, Maksa, który przecież też był jej szwagrem ani jego żony Perli, nie wymienia, jakby nie miała z nimi kontaktu – I.S.)

My sobie jakoś radzimy i żyjemy aby naprzód.

Co do reszty rodziny niestety nie ma więcej nikogo tylko k. Mania teraz jest sama pojechała do Tarnowa i nasza trójka w Krakowie piszesz co nie wiedziałaś, że ja się ożenił to już jest 5 lat jak ja się ożenił we Lwowie to ja ci dużo razy o tym pisał. Ciekawy jestem jak wam się tam teraz powodzi co k. Maksiu porabia i jak tam Melwuś czy chodzi do szkoły. K. Pelusiu o ile to możliwe to doręcz ten liścik na ten adres co jest podany tam w nim, do ciotki Granat Hania napisała list w zeszłym tygodniu może ona tam coś pomyśli razem z wami. Na razie wystarczy tego pisania. Serdecznie was pozdrawiam i całuję wkrótce się do zobaczenia. Maks

Serdeczne pozdrowienia od mojej żony i Hanki.

Proszę o szybką odpowiedź.

Adres: Grun dla Lichtiga, Kraków Wielopole 3, 4 piętro.

 

Czytam o mieszkaniu na czwartym piętrze i przypominam sobie współczucie, które wyrażała Hanka w stosunku do siostry z powodu mieszkania na trzecim piętrze.

List datowany na 6 listopada 1945 roku.

Moja najdroższa Pelusiu i Maksiu!

Mam taką dobrą okazję przesłać Tobie kilka słów o sobie. Nadawca tego listu jest kuzynem Maksa żony, on jedzie i będzie u Ciebie z całą pewnością. Mój mocny Boże! Jak ja zazdroszczę – trudno może i ja kiedyś Was zobaczę? Nie wiem dlaczego droga Pelu ostatnio żadnej poczty od Ciebie nie otrzymuję – Każdy pocztę dostaje tylko niestety ja nie. Już słyszę, że ktoś tam papiery dostał i już się stara o przyjazd do Ameryki, a ja nie dostaje. Dlaczego? Czyżby już wszystkie nadzieje mnie zawiodły? Przecież wiem droga siostrzyczko, że się zaopiekujesz moim losem, bo któż jak nie Ty? Dużo o sobie nie chcę się rozpisywać, gdyż zalewam się gorzkiemi łzami – jak bardzo złamane życie mam tego nie potrzeba Ci chyba opisywać – wystarczy tylko, że jestem bez rodziców dla których zawsze się poświęcałam i dlatego niestety dzisiaj tak wyglądam. Ale to nic, wiara, że tylko Ty mi dopomożesz i zaopiekujesz się moim losem, to mnie trzyma, bo inaczej szkoda się było męczyć. Dużo opowie Ci ten Pan. Sądzę, że za jego porozumieniem będziesz mogła się zorjętować, jak to zacząć działać, bym mogła się do Was dostać. Wiem doskonale, że jest to bardzo kosztowne. Jeżeli będzie niemożliwe narazie wszystkich, więc starajcie się chociażby dla mnie najpierw, bo cóż ja mam sama począć. Nie – absolutnie nie mogę więcej o sobie pisać. Pamiętasz Pelusiu! Jak kilka lat temu posłałaś papiery dlamnie, już nawet dostałam takie zawiadomienie z Warszawy, tylko jeszcze chodziło o zapezpieczenie od Ciebie, że nie będę ciężarem Państwa – niestety nie doszło to do skutku – ponieważ moja śp. Mamusia nie chciała o tem słyszeć, że ja gdzieś wyjadę. Kurczowo się trzymałam naszych śp.drogich rodziców – a teraz im nie mogłam pomóc i sama siebie pogrzebałam – trudno całe moje życie to jest jedna wielka ofiara.

Mania mieszka w Tarnowie – teraz wrócił jej syn Josiu z obozu, już nikt nie wierzył, że on żyje – możesz sobie wyobrazić jej straszną radość, bo przecież Mania też do tej pory była sama, a tak przynajmniej to jedno dziecko ma koło siebie.

Stąd ludzie jeżdzą tam i z powrotem – ja nigdzie się nie ruszam, siedzę i czekam aż nadejdzie chwila, gdy będę mogła do Was pojechać, to będzie najpięknieszy dzień w moim życiu, chodzi tylko o to czy ja się tego doczekam bo gdyby to miało trwać długo to nie wiadomo jaki obrót to weźmie?Moi kochani, jestem zdrowa i czekam od Was odpowiedzi.

Hanka    i       Maks

Siostra         brat

Wspomniany w liście  Josiu to Josef Polanecki syn Marjem i Ojsera urodzony według jednej z ankiet dostępnych w Żydowskim Instytucie Historycznym 1 września 1929 roku w Otfinowie, według innej w 1928 roku. W ankiecie znajduje się jeszcze informacja, że Josef jest ślusarzem. Jego ojciec musiał używać imienia Oskar, bo takie imię podał Josef w powojennej ankiecie. Josef zapewne dość dobrze posługiwał się językiem niemieckim, ponieważ w kolekcji znajdującej się w US Holocaust Memorial Museum znajduje się jego list napisany w tym języku do ciotki i wujka.

Nie udało mi się ustalić czy Marjem i jej mąż mieli więcej dzieci ani w jakim obozie przebywał Josef.

Mania i jej syn na pewno przed wojną  i po wojnie mieszkali w Tarnowie i z pewnością opuścili Polskę.

Przedwojenny Tarnów znacznie różnił się od miejsc w których wcześniej mieszkała Mania. To nie był sztetl, było to średniej wielkości miasto ze znaczącym przemysłem. Bardzo wielu Żydów zajmowało się tutaj rzemiosłem i handlem, rozwijał się też proletariat przemysłowy. Prawie połowa tego sporego miasta, to byli Żydzi. Kiedy Mania i Josef wrócili do Tarnowa po wojnie, musieli przeżyć spory szok.

Żydzi, którzy powrócili do miasta próbowali odbudować żydowską gminę, ale ostatecznie zakończyło się to fiaskiem.

Agnieszka Wierzcholska w swojej pracy pod tytułem Wspomnienia i kamienie Życie i śmierć polsko – żydowskiego miasta Tarnów 1918-1956 cytuje słowa jednego z ocalonych z Tarnowa Arona Sporona:

Do rodzinnego miasta wróciłem 4 maja 1946 roku. Był to dla mnie najstraszniejszy dzień od różnych przerażających przeżyć w Rosji, gdzie przez pięć lat tkwiłem za murami więzienia. Pierwsza godzina po wkroczeniu na tarnowską ziemię złamała mnie fizycznie i moralnie.

To był niedzielny poranek. Mimo, że już w 1944 roku w Rosji doszły mnie słuchy, że mój żydowski Tarnów przestał istnieć, to nadal chciałem zachować złudzenie, że nie wszystko co przeczytałem i usłyszałem, odpowiada prawdzie. Niestety to, co później zobaczyłem, przerastało wszelkie wyobrażenie. Razem z synem przeszedłem ulicami Krakowską i Wałową i nie spotkaliśmy ani jednego Żyda. Nie byliśmy w stanie mówić. Łzy dławiły nasze głosy i nie mogliśmy wydać żadnego dźwięku. Instynktownie zadaliśmy sobie pytanie: do kogo wróciliśmy? Widzieliśmy wielu chrześcijańskich przechodniów, ale nie mogłem im spojrzeć w oczy, bo wiedziałem, że w swojej masie byli pomocnikami morderców w ich zbrodniczej pracy. Tak doszliśmy do ulicy Goldhammera 1, gdzie skupiała się ta odrobina żydowskiego życia, która została jeszcze po chubrn (chubrn w jęz. jidysz oznacza katastrofę i używane jest na określenie Zagłady - I.S. za A. Wierzcholską)5

 

Na ulicy Goldhammera Abraham Ladner stworzył sztibl (dom modlitwy), w którym przechowywał to co pozostało po Żydach w Tarnowie, między innymi Torę. Nie wyjechał z Tarnowa. Mieszkał tutaj do lat 90 XX wieku. Spoczywa na tarnowskim cmentarzu żydowskim.


 

List jest datowany na 17 stycznia 1946 roku, napisany jest w Krakowie.

Kochana Pelusiu,

Otóż dzisiaj otrzymaliśmy dwa listy od ciebie z datą (5/I 946) i (25/XII 946) które nas bardzo ucieszyły my Bogu dzięki jesteśmy zdrowi i jakoś sobie radzimy aby tylko naprzód. Ja do ciebie  pisze 3 listy w tygodniu a Ty  ich nie otrzymujesz przed wczoraj otrzymaliśmy od was duże pakunki żywnościowe jeden był nadany na imię kochanego Melwusia my już od was otrzymali  8 paczek żywnościowych i na każdą ja odpisuje paczek z odzieżą nie otrzymaliśmy jeszcze ale nadejdą pewnie. Tych Afidewitów jeszcze my nie otrzymali jak ich otrzymamy to może pojadę z nimi do Warszawy to usłyszę co tam powiedzą na to. Do Sztokholmu  ja dzisiaj napisał list do tego pana Buchawskiego aby nam podał jakieś informacje. Zapytujesz czyśmy byli u Salpetera to on jeszcze w lecie dał nam po 2500 zł na osobę to jest po 5 dolarów (wydaje mi się, że wspomniany w liście Salpeter to Leon  Salpeter, urodzony w Mielcu, przedwojenny współwłaściciel apteki w Krakowie, ocalały dzięki Liście Schindlera – I.S.). Jesteśmy zdziwieni, że kuzyna żony  nie ma na miejscu już 2 miesiące jak pojechał niewiemy co to może być z nim. Hania jeszcze jest w Tarnowie u Mani bo sobie tam szyje suknie i jeszcze tam jest.  Bardzo nas ciekawi czy w Sztokholmie coś uda się załatwić aby można było pojechać zobaczymy musi się mieć cierpliwość innej rady nie ma a czy ze Sztokholmu można pojechać do was to bym chciał wiedzieć, tak na razie więcej nic nowego Serdecznie was pozdrawiam i całuje Twój brat Maks

Moi kochani,

Piszę do Was w każdym liście, a Ty kochana Pelusiu mówisz że nie piszę. Ja naprawdę już bym chciała być z Wami kochani, bo ja nie mam nikogo z rodziny oprócz Was. Bardzo jestem zmartwiona że mój kuzyn jeszcze nie jest w U.S.A. nie wiem co o tem myśleć wyjechał z Polski przy końcu listopada staraj się z nim zkomunikować on Ci wszystko o nas opowie.

Całuję Was mocno i pozdrawiam

Józefina.

Józefina Lichtig żona Maksa urodziła się jako córka Leiba i Reginy z domy Apfel 31 sierpnia 1918 roku we Lwowie (taka data urodzenia widnieje w  portalu MyHeritage).  Była modniarką. W momencie rejestracji w Mielcu podała, że ma 28 lat, co wskazywałoby na to, że urodziła się w 1918 roku (1916 rok znajduje się jako data urodzenia Józefiny na liście wywozowej do Dubienki).  Józefina również ukrywała się  w Tarnopolu.

 

 

List jest datowany na 18 stycznia 1946 roku.

 

Najdroższa Pelusiu Maksiu i Melwuś

Po powrocie z Tarnowa zaraz do Was pisze chociaż z Tarnowa tez napisałam. List Twój z 8 stycznia otrzymaliśmy i już kilka paczek żywnościowych nasza radość nie można sobie wyobrazić.

Maks dostał od k. cioci nudne granatowe ubranie. Z odzieżowych paczek jeszcze nic nie nadeszło.

Dostaliśmy również telegram o tych wizach kubańskich. Może Bóg nam dopomoże, że przez Szwecję. Mania już dostała afidewid a nasze jeszcze nie nadeszło.

Oczekujemy przyjazdu Pana Margorzesa gdyż on już jest w Warszawie sądzę, że do nas przyjedzie, bo ja nie znam jego bliższego adresu ażeby do niego jechać.

U Mani w Tarnowie bardzo dobrze się czułam – Mania teraz trochę lepiej wygląda a Józek cały kawaler. Bardzo się cieszyłam z dopiskiem Melwusia – ja niestety nie umię po angielsku i mam za bardzo rozszarpane nerwy ażeby dzisiaj się móc nauczyć a ja już nic nie pragnę, tylko być razem z Wami. Gdy Pan Margorzes będzie u nas zaraz do Ciebie napiszę.

Ja do cioci Granat już kilka razy pisałam. Maks też do niej napisał. Jeżeli jest możliwe droga Pelusiu, przyślij mi Wasze zdjęcia. Ja niestety nawet zdjęć naszych śp. Rodziców nie mam, ani zdjęcia Rywona też nie mam.

Te wszystkie wspomnienia są takie straszne dlamnie, że nawet pisać nie mogę o tem, bo serce pęka z bólu. Drugim razem więcej napiszę. Mocno Was ściskam i całuję życzę dużo i dużo dobrego i za wszystko dziękuję.

                                                           Wasza Hanka

 

Kochana Pelusiu!

Bardzo dziękuję Ci za pamięć, że o mnie pamiętasz, bo więcej jak Was nikogo nie mam na świecie. Serdecznie Cię pozdrawiam i całuję Twego Męża i syna

                                                           Wasza Józefina

 

 

List datowany na 18 czerwca 1946 roku, miejsce napisania: Sztokholm, list Mani (Marjem) do  brata Chaima Lichtiga.

Mój drogi bracie i Bratowa!

List Twój otrzymałam za co bardzo dziękuję i też teraz czekam na tą protekcję co miałeś dla nas aby się tylko dostać do Was i razem żeby spędzić już kilka naszych lat co nam przeznaczone jeszcze do życia. Mój bracie ty do mnie piszesz żeby się nie martwić a przecież ja widzę jak cięrzko pracujesz że niemasz czasu i co Twoja żona robi opisz mi bo przecież jestem ciekawa wiedzieć co u Was wszystkich i co najstarszy brat porabia (tutaj zapewne Mania ma na myśli swojego najstarszego brata Józefa, również przebywającego w Ameryce – I.S.) pozatem jestem waszą siostrą to mi się wolno zapytać Kochany Haimku. Ja już pisałam kiedy jest rocznica naszego Ojca ale wy nie zrozumieli bo wyście sa bardzo zajeci to wypada ostatniego czerwca trzeba świecić i kadys odmówić Pierwszego jest rocznica to wtęczas trzy dni in Tames tak mnie powiedziano że wtęczas to wypada  dokładnie możecie się poinformować to było 1942 roku.

 

W Stockholmie stale są deszcze zimno tu na pewno jest 10 miesięcy a 2 miesięcy lata my mieszkamy koło morza to wczoraj Statek to sobie życzyłam żeby my już tak wyjeżdżali z tego domu ale stąd nieodchodzi do Ameryki, tylko musi się przez kilka godzin aby wsiąść w okręt daj nam już Boże tego by my już jechali. Z Polski stale dostajemy pocztę od Taffla jago prosiła aby przypilnował ten majątek w Berdechowie i to tyle nie kosztuje ja na to dałam adwokatowi dość pieniędzy a teraz mi Taffel każe opłacić spadkowe 200 dolarów i kto wie na co gdyż tam lotnisko i nie można mieć żadnej korzyści na razie bo i ile by został żąd Rosyji to nic by się z tego niemiało bo oni zabierają wszystkie majątki o ile był był jakiś inny rząd to można mieć zapłacone. Spadek należało przeprowadzić przecież to pamiątka po naszych rodzicach kochany bracie co do zwrotu tych pieniędzy Faflowi mamy czas jak będziemy w Ameryce bo ja dla niego mam wogule bardzo dużo wdzięczności co dla mnie zrobił przez ten rok czasu co wruciłam z tej mojej wielkiej niedoli.

Drogi braciszku proszę cię i opisz mi o wszystkim jaci nie mam co więcej pisać. Serdecznię Cie i Twoją kochaną żonę pozdrawiam i całuje miliony razy

Twoja siostra co sobie życzy aby my już razem byli i daj nam Boże jak naj szybciej dowidzieć się z Wami

                                                                     Mania

 

Chaim wyjechał do Ameryki w 1926 roku, rok później przyznano mu obywatelstwo. Pracował jako kelner. Według Scotta Genzera Berta Lichtig, która przybyła po wojnie do Nowego Jorku wraz ze swoimi dziećmi Józefem i Ruth zatrzymała się właśnie u Chaima. Zmarł w październiku 1975 roku.

 

List datowany na 23 listopada 1962 roku, miejsce napisania: Kraków.

Kochana Haniu, Żabciu i Maksiu!

A więc doprowadziłem do końca Waszą sprawę końcowym wyrokiem Sądu w Mielcu z wykreśleniem długów z Waszej hipoteki i tym samym macie zupełnie czysta hipotekę. Dołączam postanowienie jako dowód i mam nadzieje, że jesteście zadowoleni, pomimo, że na moje listy nie odpisujecie. Jak widzicie sami nie warto być nawet dobrym, gdyż człowiek sobie sam szkodzi. Raczej najlepiej być obojętnym. Pomimo, mam nadzieję, że może jeszcze wkiedyś napiszecie w miarę możności.

          Przy okazji załączam do Was prośbę, jeżeli jakiekolwiek rzeczy stare będziecie mieć na zbyciu, to chętnie przyjmę.

          Na tem kończę i serdecznie Was pozdrawiam i całuję

                                                           do usłyszenia

                                                                     Tomek


 

Hanka, Maks i Józefina  powrócili do Mielca w 1944 roku. Ukrywali się w Tarnopolu. Jak dostali się tam w czasie wojny?  Kto im pomógł? Nie wiem. Mogę tylko przypuszczać, że być może była to Józefa Anna Bogusz, która uratowała Bertę Lichtig i jej bliskich.

A może wspomniany wcześniej Marcin Walas, jeszcze jeden Sprawiedliwy z ziemi mieleckiej?

W Mielcu, po wojnie Lichtigowie mieszkali na ulicy Tarnobrzeskiej 38. Zarejestrowali się w Powiatowym Komitecie Żydowskim. Hanka pracowała wtedy jako biuralistka, Maks był rolnikiem. Potem wyjechali do Krakowa, gdzie przebywali do 1946 roku. Z Krakowa wyjechali do Szwecji, by stamtąd udać się do Ameryki, gdzie przybyli w 1947 roku.

Hanka, która  przed wojną marzyła o zamążpójściu, wyszła za mąż tuż po przybyciu do nowego kraju (lipiec 1947 roku). Przypuszczam, że było to małżeństwo aranżowane. Nie cieszyła się zapewne zbyt długo przebywaniem z ukochaną siostrą, bo wkrótce przeprowadziła się do Teksasu.

Jej mężem został Abraham Wienier.  Została wdową (lub rozwiodła się), bo  miała drugiego męża. 

Zmarła 22 stycznia 1993 roku. Przeżyła swoją siostrę o prawie rok.

Józefina zmarła 1 lipca 1989 roku. 

Maks zmarł 4 lutego 1966 roku.

Perla według Scotta Genzera miała drugiego męża o nazwisku Kaplan. Zmarła 8 marca 1992 roku.

 

 

Nadałam temu tekstowi tytuł: Listy do Pelusi, ale nazywam je w myślach listami z życia. Życia przed, życia w trakcie i życia po.

 Życie „przed” (Holokaustem) było życiem z marzeniami o dobrej przyszłości, życie „w trakcie”, było życiem w strachu i walką o przetrwanie, życie „po” miało wiele etapów i myślę, że nie należało do łatwych. Dojrzali ludzie, mający za sobą straszne wojenne przeżycia, obarczeni stratami nie do wyobrażenia, musieli zaczynać wszystko od nowa. W obcym kraju, nie znając języka, z wielką traumą i pustką - cały ich dotychczasowy świat obrócił się w ruinę.

 

          Listy, które stały się dla mnie impulsem do napisania tekstu o rodzinie Lichtigów, podarowane zostały  US Holocaust Memorial Museum przez Mela (Melvina) Lichtiga.

Mel to Melwuś z listów Hanki. Ten sam, któremu  babcia przysyłała z Polski miód, a ciocia martwiła się, że kąpie się w głębokim oceanie.

Mel urodził się 28 grudnia 1929 roku na Brooklynie jako syn Maxa i Pearl Lichtig. Był absolwentem Wagner College na Staten Island. Służył w armii amerykańskiej (Korea). Podobnie jak jego ojciec, był restauratorem, właścicielem sieci lokali o nazwie Bonanza w Plattsburghu, Burlington i Montpelier. Był także właścicielem International House of Pancakes, a także zajmował się sprzedażą nieruchomości.

Lubił czytać, uprawiać sport. Pasjonował się historią – zwłaszcza Holocaustu. Był znany ze swojej miłości do dzieci. Był wolontariuszem, honorowym dawcą krwi. Przez 5 lat był członkiem Rady Oświaty Okręgu Szkolnego w Plattsburgu oraz Komisji Etyki w ośrodku zdrowia Meadowbrook. Był  również członkiem: Temple Beth Israel, gdzie zasiadał w Radzie Dyrektorów i członkiem B’nai Birth.

Miał żonę Barbarę, z którą wziął ślub 17 czerwca 1956 roku, syna Jeffreya i dwie córki Terri Goodwin i Karen King oraz trójkę wnuków: Aarona, Maxa  i Tiger King.

 Zmarł 9 stycznia 2008 roku w wieku 78 lat.

Te Listy to wielki dar Melvina dla nas, mielczan. To kawałek dawnego sztetla. Dar bezcenny.

 

Melvin Lichtig, zdjęcie pochodzi ze stronyhttps://obituaries.pressrepublican.com/obituary/melvin-lichtig-733975582

 

Tekst: Izabela Sekulska

Marzec 2024r.


 




 

Dziękuję: Monice Taras z Żydowskiego Instytutu Historycznego, Tomaszowi Frydlowi, Stanisławowi Wanatowiczowi, Agnieszce Kruszyńskiej – Idzior, Scottowi Genzerowi.

Zastanawiałam się w trakcie pisania tekstu jakiej formy odmiany imienia "Mechel" powinnam używać (nie jest to jednoznaczne). Zdecydowałam się użyć takiej formy jakiej użyły w zawiadomieniu o morderstwie jego dzieci.


 Tekst stanowi własność autorki. Cytowanie i korzystanie możliwe wyłącznie za podaniem źródła.


Tekst dotyczący Berty Lichtig, jej męża Lesora Lichtiga i ich rodzin znajduje się w tym linku:


https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2024/01/twarze-mieleckiego-sztetla-berta-lichtig.html


Przypisy:

1 B. Gajowiec, Podolscy, 2001

2 https://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/mielec.html

3 A. Krempa Zagłada Żydów Mieleckich, Mielec 2013, Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu

4 https://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/mielec.html

5 Wierzcholska A. Wspomnienia i kamienie Życie i śmierć polsko – żydowskiego miasta Tarnow 1918-1956, Austeria 2023

 

  

Bibliografia:

 Dokumenty archiwalne

Akty urodzenia, małżeństwa, śmierci – Izraelicki Okręg Metrykalny w Żabnie 1879-1922, 1885-32, 1883-38), Zbiory Archiwum Narodowego w Krakowie, Oddział w Tarnowie, akty urodzenia: Perli Lichtig, dzieci Jakoba i Jochwet Lichtigów.

 Archiwum Narodowe Kraków Oddział Tarnów - 33/309  Akta Metrykalne stanu cywilnego Izraelickiego Okręgu Metrykalnego w Żabnie

Akta metrykalne cywilne izraelickiego okręgu metrykalnego w Dąbrowie Tarnowskiej, sygn. 33/374/1 – akt Temy Gitel Scheindlinger

AP Rzeszów Spis Żydów w Mielcu sporządzony przez Radę Żydowską (Judenrat) 15 sierpnia 1940 (i 2 raporty o stanie zatrudnienia) zespół 752 sygn. 117

AP Rzeszów Urząd Metrykalny Żydowski w Dębicy Akta zgonów Żydów 1942-1945, zespół 881, sygn.1

Imienny wykaz członków Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Mielcu – archiwum ŻIH,

Lista wywozowa do Dubienki, zbiory Żydowskiego Instytutu Historycznego

AIPN Rz, 357/148                                                                                                                               

AIŻH 301/1029 relacja Berty Lichtig

AŻIH Zaświadczenia rejestracyjne osób starających się o emigrację 303/XIV/169/385/373 Josef Połaniecki, 303/XIV/169/385/374 Maks Mayer Lichtig

AŻIH Centralny Komitet Żydów w Polsce, Wydział Ziomkostw 1945-1950, Komitety wykazy zarejestrowanych Żydów , wykaz imienny Żydów zarejestrowanych w Mielcu

303/V/605/5/134 Anna Lichtig, 303/V/605/3/52, 303/V/605/5/  Józefina Lichtig, 303/V/605/3/61, 303/V/605/5/132 Maks Lichtig, 303/V/425/P5630/199619 – Maria Polanecka 303/V/425/P5640/199622 – Józef Polanecki

 AŻIH Centralna Kartoteka Żydów w Polsce 1945-1951 , Wydział Ewidencji i Statystyki 1945-1950 303/V/425/L 9647/162317 Maks Lichtig, 303/V/425/L 9647/162324 Hanka Lichtig

AŻIH Żydowska Samopomoc Społeczna 1940-1942, Baza osób występujących w dokumentach 211/143/6130 rekord EP3781 Józefina Lichtig, 211/143/6129 rekord EP3780 Hania Lichtig

AIŻH 301/1188 relacja Berty Lichtig, Praca Żydów na gospodarce w Berdechowie, https://cbj.jhi.pl/documents/1285310/0/

Zeznanie Lasara Perlmana z dnia 30 listopada 1965 roku złożone w Konsulacie RFN w Nowym Jorku, BstU Archiv der Zentralstelle Mfs Ha IX - 11 BStU 00021 Js 12/64

 

Opracowania książkowe, artykuły:

Gajowiec Bogumiła, Podolscy, Mielec 2001

Krempa Andrzej Sztetl Mielec. Z Historii Mieleckich Żydów, Mielec 2022 Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu

Krempa Andrzej Zagłada Żydów Mieleckich, Mielec 2013, Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu

Kozubal Marek IPN bada zbrodnie Niemców z obozu Litomierzyce, Rzeczpospolita 17 październik 2022, e - wydanie

Rączy Elżbieta Negatywne postawy Polaków wobec Żydów w powiecie mieleckim w latach okupacji niemieckiej Rocznik Mielecki 2009-2010, tom XII-XIII

Wierzcholska Agnieszka Wspomnienia i kamienie Życie i śmierć polsko – żydowskiego miasta Tarnow 1918-1956, Austeria 2023

 

Internet:

https://collections.ushmm.org/search/catalog/irn523349?rsc=21900&cv=23&x=1595&y=1367&z=2.0e-4 – Listy Lichtigów Mel Lichtig Papers

https://jbc.edu.pl

Katalog Prywatnego Seminarium żeńskiego w Mielcu, zbiory Archiwum Państwowego w Rzeszowie, oddział w Przemyślu   https://www.familysearch.org/search/catalog/2812342?availability=Family%20History%20Library


https://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/mielec.html

https://www.myheritage.pl/ drzewa genealogiczne zbudowane przez Scotta Genzera

www.ancestery.com 

https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/10934308?s=Rubin%20Lichtig&t=1029548&p=0

https://obituaries.pressrepublican.com/obituary/melvin-lichtig-733975582

 https://www.gedenkstaette-flossenbuerg.de/pl/badania/ksi%C4%99ga-zmar%C5%82ych

 https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2024/01/twarze-mieleckiego-sztetla-berta-lichtig.html

https://www.jri-poland.org


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twarze mieleckiego sztetla: Leib (Leon) Salpeter. Syjonista, farmaceuta uratowany przez Oskara Schindlera

    Zdjęcie pochodzi z książki K. Zimmerer Kronika Zamordowanego Świata           Po wpisaniu w internetową wyszukiwarkę imienia i nazwiska ...