Archiwum bloga

wtorek, 23 stycznia 2024

Twarze mieleckiego sztetla - Berta Lichtig

 

Zdjęcie rodziny Korzenników, Cyranka, zdjęcie wykonano z pewnością przed 1932 rokiem, ponieważ jest na nim najstarszy z rodzeństwa Abraham (Romek), który w 1932 roku wyemigrował do Ameryki.
Stoją od lewej: Helena, Estera,  siedzi Chana - matka, Berta, Abraham, siedzi Josef - ojciec, Riwka (Regina), Samuel,  na dole od lewej: Moses, Sala, Hirsch (Herman).

Zdjęcie pochodzi z  wywiadu z Esther Altman przeprowadzonego dla USC Shoah Foundation - Instytut Historii Wizualnej i Edukacji https://sfi.usc.edu/


Berta i dzieci, zdjęcie pochodzi ze strony Instytutu Yad Vashem

 

 

Zapisaliśmy opowieści i wspomnienia. Zrobiliśmy kopie i wszystko jest „na chmurze”.

Albo inaczej: Utkaliśmy duży obrus na stół, jakby zaszła potrzeba, żeby usiąść do stołu.

Haftowaliśmy go różnokolorowo: czarną, a czasem złotą nitką.

Trzeba dorobić koronki. Sprawdzić, czy zostało jeszcze na nim wolne białe miejsce.

Przyjdzie ktoś następny i je wykorzysta. Nawlecze nową nitkę.

Niech się obrus szyje i rozwija dalej1

 

 

Zapisała się w historii Mielca  z powodu tego, że … wysłuchiwała, spisywała i opowiadała.

Albo inaczej… z powodu tego, że tkała. (W naszej kulturze opowiadanie historii i wytwarzanie tkanin są nierozerwalnie połączone. Ślady łacińskiego textere, oznaczającego tkanie, bez trudu znajdziemy w słowie „tekst” – napisała Ewa Andrzejewska w swojej książce Historia z Piekła rodem)2.

 Bo było to coś więcej niż  zwykłe spisywanie,  była obdarzona literackim talentem.  Talent ten w  pełnej krasie pokazała opracowując pamiętnik Józefy Luboch, służącej żydowskiej rodziny Finków z Mielca, który został złożony w Krakowie w Żydowskiej Komisji Historycznej w czerwcu 1946 roku (komisja przekształciła się w 1947 roku w Żydowski Instytut Historyczny).  Inne relacje nie były pisane z aż takim literackim polotem, ale na tyle ciekawie, że nie były to „suche” sprawozdania. Mają charakterystyczny rys stylu Berty Lichtig.

Nie jest znana zbyt wielu mieszkańcom Mielca. Jeśli jednak czytelniku tego tekstu, słyszałeś cokolwiek o zagładzie mieleckich Żydów, to  również dzięki niej, a może przede wszystkim dzięki niej. To ona była pionierką spisywania tej trudnej historii.

Wykonywała tę pracę przez okres około roku po wojnie, spisując relacje mieleckich ocalałych i świadków wojennych wydarzeń.

Jak sobie z tym radziła? Ona, która sama tak wiele przeżyła, która straciła w czasie wojny męża i część rodziny, która przeżyła deportację mieleckich  Żydów i wszystko co się z tym wiązało?  Wysłuchiwanie ocalałych i świadków tamtych wydarzeń uniemożliwiało oderwanie się od  trudnej przeszłości i zapewne powodowało otwieranie się ran. Jak to wytrzymywała? Czy zmusiła ją do tego trudna sytuacja finansowa, czy raczej miała poczucie misji, a może jedno i drugie?  Opowiadała, podczas gdy wielu ocalałych uciekało od przeszłości, nie opowiadając, nie wspominając. Lili Haber, córka ocalałych z Zagłady, w rozmowie z Mikołajem Grynbergiem mówi o tym, że jej mama nigdy nie dzieliła się wspomnieniami z okresu wojny. Co więcej, nie opowiadała  też o tym co było przed Zagładą. Odcięła swoje dzieci od korzeni, bo to nieuchronnie wiązało się z Holokaustem.

Po ich śmierci pojechałam do kuzyna mojej mamy, którego ona bardzo szanowała i proszę go, by mi opowiedział co wie, a on mi na to: Twoja mama kazała mi przyrzec, że jak do mnie przyjedziesz, to ci nie opowiem. I on mi nic nie powiedział, tak jak mu moja mama kazała. Ja ci mówię, ona była najmądrzejszą kobietą na świecie3

Ocalali z Zagłady sami obciążeni potwornym ciężarem, nie chcieli aby dźwigały go następne pokolenia.

Często również towarzyszył im syndrom wyparcia.

Wygląda na to, że po złożeniu relacji w Żydowskiej Komisji Historycznej, po spisaniu  relacji świadków i przybyciu do Stanów Zjednoczonych,  Berta nie chciała już wracać do przeszłości. Nic nie wiadomo, aby spisała powojenne wspomnienia, czy udzieliła jakiegoś obszernego wywiadu.

Ci, którzy o niej słyszeli, słyszeli o Bercie, bo tak się przedstawiała od któregoś momentu. Którego?  Być może tak mówiono do niej od  najmłodszych lat. Na pewno „Bertą” była już w 1918 roku.  Na  internetowej stronie familysearch.pl odnalazłam arkusz szkolny z czasów  jej nauki w Prywatnym Żeńskim Seminarium Nauczycielskim im. Emilii Plater w Mielcu w roku szkolnym 1918/1920. Ten arkusz to dla mnie niezwykłe  odkrycie. Na tamten moment nie miałam  wiedzy o istnieniu takich dokumentów, a tym bardziej o ich dostępności online. Jak się okazało to część zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie, oddziału w Przemyślu. W momencie kiedy odnajduję zbiór, nie wiem jaką szkołę skończyła Berta.  Tak w ogóle o istnieniu żeńskiego seminarium w Mielcu dowiaduję się podczas rozmowy ze Stanisławem Wanatowiczem 26 grudnia 2023 roku. Wpisuję w wyszukiwarkę: seminarium nauczycielskie w Mielcu i odnajduję skarb, którego się nie spodziewałam. Łącznie z arkuszem siostry mojego pradziadka Stefanji Sowianki (pisownia oryginalna). Wtedy jeszcze nie zastanawiam się czy mogła chodzić do szkoły w tym samym czasie co któraś z sióstr Korzennik.

Beila tak brzmiało prawdziwe imię Berty Lichtig.  De facto oficjalnie nie nazywała się też z domu Korzennik chociaż była córką Józefa Korzennika i to nazwisko często pojawia się jako jej panieńskie w różnych dokumentach. I nie tylko to, bo często pojawia się również nazwisko… Korzennek, a właściwie Korzennekówna.

O tym jakie było jej prawdziwe imię dowiedziałam się niedawno.

Przypadek. A może wcale nie.

Dużo myślałam o Bercie pisząc tekst o Józefie Luboch. Trudno było nie myśleć, kiedy Pamiętnik Józi opracowany został przez Bertę właśnie. Jeszcze pisałam o Józefie, ale już myślami byłam przy Bercie. Wiedziałam, że powinien powstać tekst również o niej. Miałam również wiedzę, że jakiś czas temu Andrzej Krempa, autor książek o mieleckich Żydach  nosił się z zamiarem napisania o niej, ale ostatecznie zrezygnował. Podjęłam więc decyzję, że to ja opiszę jej historię.

            Był grudniowy wieczór, oglądałam  Galę przyznania Nagrody Polin – wyróżnienia dla Polaków działających w obszarze zachowania pamięci o Żydach. Na ekranie Bożena Gajewska z Kutna. Bożena opowiada o swojej działalności, a ja zastanawiam się z kim kojarzy mi się Kutno. I po chwili pojawia się przebłysk: no tak! Berta Lichtig.

I natychmiast kolejna myśl: muszę skontaktować się z Bożeną,  być może zachowały się jakieś dokumenty dotyczące Berty, przecież była w Kutnie nauczycielką.

Dzięki temu dowiaduje się, że Berta urodziła się jako Beila.

 

Miejsce urodzenia

 Urodziła się w Otfinowie, nad Dunajcem.  Tak opisywał te okolice Tadeusz Nowak, mieszkający przed wojną w Sikorzycach, tam gdzie dziadkowie  męża Berty, małżeństwo o nazwisku Band:

 

U pagórków dolina Dunajcem rozcięta 
jak gałęzią miłości zrywaną zbyt chciwie 
przez podobne do światła i wiatru dziewczęta, 
bo gdy biegną - nie skrzypi miedziane igliwie.

 

Pachnie zieleń obmyta przez wiatry i deszcze 
i dolina się słońcem wypełnia po brzegi, 
choć wśród lasów zbliżonych do nieba śpią jeszcze 
dzikie stada gołębi i białe śpią śniegi4

 

Po raz pierwszy wieś została wymieniona w rachunkach świętopietrza (polska nazwa opłaty wnoszonej na rzecz papiestwa – I.S.) w 1326 roku. Miejscowość w XIX wieku pojawia się w zapisie Otwinów przez „w”  i znajduje się w powiecie wiślickim, ale na początku XX wieku z pewnością jest to już Otfinów pisany przez „f” (wciąż jednak w dokumentach przedwojennych ale i powojennych możemy odnaleźć błędną pisownię). Ilu Żydów  mieszkało w Otfinowie w czasie kiedy mieszkała w nim rodzina Korzenników? Nie udało mi się dotrzeć do żadnych dokładnych danych. W niedalekim Żabnie, gdzie znajdowała się gmina żydowska do której należeli mieszkańcy Otfinowa, mieszkało w 1890 roku 667 Żydów a ogólna liczba mieszkańców wynosiła 1306 osób.

Na pewno w czasach kiedy mieszkali tam Korzennikowie we wsi mieszkały żydowskie rodziny Lichtigów (rodzina  męża Berty), Rosenfledów (Baruch i Cywie), Larnerów (Jakub i Hinde) i Keinerów (Israel i Schindla).

W przedwojennej, wyraźnie antysemickiej prasie, znajduję  fragment, który wiąże się z Otfinowem (Hasło Podwawelskie Tygodnik Bezpartyjny Nr 8  z dnia 21 lutego 1932 roku):

NIE BĘDZIE CHŁOP POLSKI TAŃCZYŁ PRZY ŻYDOWSKIEJ MUZYCE

Jakże smutnym jest fakt, jeżeli wsie nawet  wyrobione organizacyjnie, nie mają siły, czy też nie chcą przeciwstawiać się żydowskiemu zalewowi – Jako przykład niech posłuży jedna z najwięcej oświeconych wsi powiatu dąbrowskiego – Otfinów.

Wieś tę z dnia na dzień coraz bardziej opanowują Żydzi, wykupując najładniejsze place budowlane.

Obok sklepikarzy, handlarzy drzewem i bydłem, usadowił się również tutaj  żydowski muzykant Polanecki. Żyd ten mając z Żydów zorganizowaną orkiestrę, grywa z nią w okolicy na zabawach publicznych, a nawet na weselach chłopskich. Potępić musimy tych wszystkich, którzy kiedykolwiek organizując zabawę, pozwalali grać żydowskiej muzyce, jakdyby innej nie było, ale musimy sobie przyrzec, że na zabawy ogrywane przez żydowską muzykę, nikt z nas nie pójdzie, chociażby to były zabawy urządzane na najszlachetniejsze cele.

            Tych zaś chłopów z powiatów dąbrowskiego, brzeskiego, mieleckiego, stopnickiego i pińczowskiego, którzy by wzięli się na wesele żydowską muzykę Polaneckiego lub innego Żyda, nie tylko potępimy, ale w imię chłopskiej godności, wyklniemy z gromady.

 Żydowskie kapele były chętnie wynajmowane przez chłopów, co jednak mogło ulegać zmianie po takich nagonkach połączonych z groźbami. Na portalu JRI Poland znajduję zapisy z żabnieńskich ksiąg metrykalnych, jest nazwisko Połonecki/Polonecki (Abraham Fiszel, jego syn Ojser). Być może to właśnie oni byli owymi muzykantami.

Mieszkaniec tamtych okolic, wspomniany już pisarz Tadeusz Nowak w swojej książce A jak królem, a jak katem będziesz tak opisywał żydowskich muzykantów:

Muzykantów na festyn zamówiono zza lasu, z drewnianego miasteczka. Była to żydowska rodzina chodzącą od pokoleń z wesela na wesele, wracając za las, do miasteczka, na szabas. Dla nich to, dla żydowskich muzykantów, żeby ich nie urazić (zresztą stało to w umowie) gotowano w specjalnie czyszczonym piaskiem garnku koszerną kurę lub gęś […] Jakoś ową nutę potrafili wyjmować tak, żeby Bóg dał wszystkim takie wyjmowanie sadu spod kopnego śniegu, koronki z motka lnu, szczygła z kawałka akacji5

Po lekturze fragmentu  przywołanej przedwojennej prasy, można  przypuszczać, że w 1932 roku w Otfinowie jak na warunki wiejskie, mieszkała spora żydowska populacja.

Tyle tylko, że rodziny Korzenników nie było już tam w  1932 roku. I to od dawna. W 1908 roku  na pewno mieszkali już pod Mielcem. We wsi Cyranka. Musieli tam mieszkać od stosunkowo niedawna, bo w 1906 roku, jeszcze w Otfinowie rodzi się jedna z ich córek.

 

Rodzice

Korzennikowie – o tym nazwisku myślę… ładne, przyjemne, dobrze się kojarzy, ze świątecznym zapachem przypraw korzennych. Kiedy to sprawdzam, okazuje się jednak, że korzennik lekarski to drzewo z gatunku mirowatych, którego owoce znane są nam pod nazwą ziele angielskie.

Można przypuszczać, że ktoś kto pierwszy otrzymał to nazwisko,  trudnił się handlem przyprawami.

Chana Korn matka Beili - Berty (w późniejszym okresie posługująca się nazwiskiem Anna Korzennik) urodziła się w Zdrochcu w powiecie brzeskim. Była córką Berli Korna i Feigi z domu Blecheisen. Jej ojciec był handlarzem w Zdrochcu. Z danych znajdujących się w Spisie Judenratu wynika, że urodziła się 15 maja 1879 roku ale w powojennej ankiecie (dzisiaj dostępna w Żydowskim Instytucie Historycznym) Anna jako datę urodzenia wskazała 6 maja 1880 roku. Niestety nie jest możliwe zweryfikowanie tej daty, ponieważ nie zachowały się akta metrykalne z Radłowa (do tej gminy żydowskiej należał Zdrochec) obejmujące ten okres czasu.

W 1940 roku Chana była wdową i mieszkała na ulicy Staszica 2, wraz z córkami i synami (Reginą, Helą, Feigą, Bertą, Esterą, Samuelem, Mosesem), wnuczką Ruth, wnukiem Emanuelem i zięciem Szaje.  Obok jej nazwiska w Spisie Judenratu znajduje się zapis: biedna bez dochodów.

Chana ocaleje z Holokaustu dzięki pomocy narzeczonej jej syna, Józefy Anny Bogusz, o czym będzie w dalszej części tekstu.

We wspomnianej powyżej ankiecie Anna podaje również następujące  informacje:  posiada wykształcenie elementarne, podczas wojny utrzymywała się z pomocy krewnych,  siedziała 3 dni w więzieniu i  chce wyjechać do syna do Ameryki. Wymienia też krewnych w Ameryce, między innymi syna Rajmunda, siostrę Dorę Kalb i brata Harego Korna.

Przez krótki czas po wojnie mieszkała w Mielcu wraz z ocalałymi członkami rodziny. Potem wyjechała z Polski i przebywała w obozach dla dipisów  w Austrii (od ang.displaced persons, były to obozy dla osób znajdujących się poza swoim państwem, oczekujące na wyjazd).  W 1948 roku, 18 listopada opuszcza port w Bremen  na statku Ernie Pyle dzięki organizacji Hias,  z przeznaczeniem Santa Monica w Californii. Jak wskazuje zapis w dokumentach dostępnych w  Arolsen  Archives miała wówczas 67 lat (Wygląda na to, że w powojennych dokumentach Anna nieco się odmłodziła. Jak poinformowała mnie pracowniczka Żydowskiego Instytutu Historycznego,  była to częsta praktyka wymuszona różnymi okolicznościami). W swojej  relacji złożonej po wojnie Szaja Altman, zięć Anny podaje wiek teściowej (58 lat w 1942 roku) co wskazywałoby na jeszcze inną datę urodzenia.

Chana Korn, zdjęcie pochodzi ze strony Instytutu Yad Vashem 

Józef Korzennik - trudni się handlem nabiałem w Otfinowie – to zapis widniejący przy informacji o narodzinach Beili. Myślę: jak Tewje mleczarz.

Fajgele trzymała w korytarzu beczki z kiszonymi ogórkami i stały tam bańki z mlekiem. Dawid Mleczarz trzymał tam mleko skupowane u chłopów, bo to było chłodne miejsce. Nazywali go Dawid Powrósło, bo kiedy udawał się na wieś po mleko, to zaprzęgał się do wózka w pasie grubą liną (powrósłem) siedem lub osiem razy, żeby jego wnętrzności nie przemieszczały się podczas tej ciężkiej pracy. Tragarze stosowali te same metody (…)On wyruszał na wieś o trzeciej czy czwartej w nocy i o ósmej był już z powrotem. Potem z dorosłą córką i synami rozwozili to mleko małymi wózkami i odbierali zapłatę6 – tak opisuje jednego z mleczarzy z nowosądeckiego Piekła, Ewa Andrzejewska.

Ale Józef nie jest mleczarzem do końca życia. Jak wynika z zapisów w szkolnych dokumentach dotyczących jego córek, w latach 1921-1922 jest kupcem w Mielcu, w 1928 roku na pewno jest dzierżawcą folwarku w Cyrance, a w 1931 znowu kupcem w Mielcu. Potwierdzenie, że był dzierżawcą folwarku w Cyrance (należącego do Oborskich) znajduję w książce Andrzeja Krempy Sztetl Mielec. Z historii mieleckich Żydów (Folwark w Cyrance był w posiadaniu Oborskiej, ale dzierżawcą był Josek Korzennik).

Wszystko wskazuje na to, zajmował się również handlem bydłem i trzodą chlewną (we wspomnianej powyżej książce wśród osób trudniących się tym zajęciem wymieniony jest J.Korzennik).

W latach przedwojennych był również zastępcą radnego miejskiego.

Umiera we wrześniu 1939 roku.  W powojennym wywiadzie przeprowadzonym dla Shoah Foundation jego córka Estera opowiada,  że śmierć ojca była wynikiem stresu jaki przeszedł z powodu tego co zaszło w Mielcu  13 września 1939 roku (tego dnia Niemcy spalili mielecką synagogę wraz z modlącymi się w niej Żydami – I.S.) Rodzina nie może pochować go na cmentarzu żydowskim, bo Niemcy w tamtym momencie już zakazali pochówków.  Nieco inną wersję śmierci przedstawia w swojej  powojennej relacji zięć Józefa (Twierdzi, że teść wybiegł na przywitanie swojej córki Estery i wnuka przybywających z Kutna. Przekonany, że zginęli podczas bombardowań, jest tak poruszony widokiem swoich bliskich całych i zdrowych, że zdoła jedynie dotrzeć z powrotem do domu, niosąc  w ramionach swojego wnuka i tam umiera).

 

Dzieci

 

Zacznijmy od Abrahama. Wcale nie był najstarszym z rodzeństwa, najstarsza była Beila. Zapisy z ksiąg  izraelickiego okręgu metrykalnego w Żabnie pozwalają mi odkryć, że dzieci Korzenników były zarejestrowane jako nieślubne. Widocznie rodzice posiadali wyłącznie  ślub rytualny, nie zarejestrowali go w urzędzie. To z kolei po kilku dniach prowadzi mnie  do zdumiewającego odkrycia, a mianowicie że w moich zasobach komputerowych mam wypisy z akt metrykalnych kilkorga z rodzeństwa Berty… i coś jeszcze. Tyle, że skąd mogłam to wiedzieć. Nie szukałam Kornów (a takie nazwisko widnieje przy imionach dzieci Józefa i Chany), nie szukałam też Beili Lichtig.

            Zatem Abraham. Pierwszy syn. Abraham Korn według zapisów metrykalnych urodził się 19 lipca 1904 roku. Przed przed wojną (w 1932 roku) wyemigrował do Ameryki. Po wojnie, rejestrując się w komitecie żydowskim w Mielcu, Berta wśród krewnych przebywających w Ameryce wymienia brata: Rajmunda Korna (prawdopodobnie to właśnie Abraham pod nowym amerykańskim imieniem). Brata Romka wspomina też  w powojennym wywiadzie dla Shoah Foundation siostra Berty, Estera. Syna Rajmunda wymienia też Anna Korzennik rejestrując się po wojnie.

Riwka Korzennik (w spisie Judenratu zapisane jest imię Regina, żydowskie kobiety o imieniu Riwka często używały imienia Regina). Data urodzenia Riwki to 1 lipca 1906 roku, miejsce urodzenia  Otfinów (to dane z ksiąg metrykalnych z Żabna). W Spisie Judenratu figuruje inna data jej urodzenia,  a mianowicie 29 czerwca 1908 roku. W wypisie z ksiąg metrykalnych z 1939 roku jest zaś pomyłka urzędnika (7 lipca 1906).  Porównując zapis daty urodzenia Riwki Reginy w spisie Judenratu, księdze metrykalnej i wypisie z aktu urodzenia, myślę, że już wiem skąd czasem tyle pomyłek w datach urodzenia osób narodowości żydowskiej. Urzędnicy nie zawsze byli dokładni: tak jak w przypadku Riwki wydając w 1939 roku wypis z aktu urodzenia  jako datę jej urodzin wpisali datę nadania jej imienia (w księgach metrykalnych znajduje się kolumna zatytułowana: obrzezanie lub nadanie imienia, tu należy się czytelnikom wyjaśnienie, że żydowski chłopiec otrzymywał imię przy obrzędzie obrzezania, dziewczynka otrzymywała imię podczas pierwszego po urodzeniu czytania Tory). We wspominanym wyciągu z aktu metrykalnego nazwisko Riwki to Korn.



Myślę, że wiele pomyłek mogło zdarzać się również podczas wpisywania imienia i nazwiska dziecka do ksiąg. Zauważyłam, że nazwisko ojca Berty, kilka razy zapisane  jest jako… Korzennek. To pokazuje jak utrudnione mogą być poszukiwania.

W 1940 Riwka (Regina) mieszka  w Mielcu z rodziną przy ulicy Staszica i jest stanu wolnego.

Tyle wiem o Riwce.

Estera Korzennik, po mężu Altman.  Na stronie Shoah Foundation podana jest data jej urodzenia - 12 czerwca 1916 roku i miejsce: Cyranka.

W  Spisie Judenratu widnieje data 12 czerwca 1908 roku. Datę urodzenia Estery udaje mi się zweryfikować dzięki odnalezionym na stronie Familysearch.pl arkuszom szkolnym Żeńskiego Seminarium Nauczycielskiego w Mielcu, którego Estera jest uczennicą. Data urodzenia podana w Spisie Judenratu okazuje się być zgodną z datą z arkusza, zatem najprawdopodobniej jest prawidłową. W powojennej ankiecie dostępnej w Żydowskim Instytucie Historycznym jej bratowa Józefa z domu Bogusz podaje, że w 1946 roku Estera ma 36 lat, co wskazywałoby z kolei na to, że Estera urodziła się w 1910 roku. Jestem jednak przekonana, że to 1908 rok jest prawidłowym rokiem urodzenia Estery, tym bardziej, że taką datę znajduję również w piśmie wysłanym z Mielca do Centralnego Komitetu Żydów Polskich w Warszawie (Powiatowa Komisja Żydowska w Mielcu zwraca się z prośbą o zrejestrowanie uzupełniające Żydów z Mielca). Z arkusza szkolnego Żeńskiego Seminarium Nauczycielskiego potwierdzam fakt, że Estera urodziła się w Cyrance.

Arkusz szkolny z 1927 roku przynosi następujące informacje:  Estera ma wówczas ukończone trzy klasy mieleckiego gimnazjum (rok szkolny 1922/23), potem kontynuuje naukę w domu. Aby móc uczyć się w Seminarium, składa 15 września 1925 roku egzamin wstępny.



Ocaleje dzięki narzeczonej swojego brata Józefie Bogusz. Jej aryjskie nazwisko to: Wiktoria Grele.

            W opisie wywiadu przeprowadzonego dla Shoah Foundation, Estera wymienia jeszcze siostrę Salę Korzennik. Zastanawiam się przez dłuższą chwilę gdzie zetknęłam się z tym nazwiskiem bo, że tak było, jestem pewna. Przypominam sobie: pisząc tekst o Józefie Luboch, wspominam o pracy Netti Fink jako Prezeski Centosu. Sama Berta Lichtig w swojej powojennej relacji wymienia nazwiska pań, które pomagały w Centosie. Wśród nich Salę, ale nie pisze, że to jej siostra. Dlaczego  zapamiętuję Salę? Bo w rękopisie nazwisko napisane jest niewyraźnie, sięgam więc do maszynopisu i widzę, że ktoś przepisujący relację napisał    Kaszennikówna. Nie spotkałam się z żydowskim nazwiskiem Kaszennik występującym w Mielcu, wydaje mi się, że to jednak nazwisko Korzennikówna. Konsultuję zapis z kilkoma osobami: wszyscy są zgodni, bez wątpienia: Korzennikówna. We wspomnianych wcześniej arkuszach mieleckiego Seminarium odnajduję Sabinę Korzennikównę urodzoną 1 września 1916 roku w Cyrance.  Podane dane świadczą o tym, że ojciec  Józef jest kupcem w Mielcu. Arkusz pochodzi z 1931 roku. Uczęszcza do Seminarium jeszcze w roku szkolnym 1934/1935. W przekazanych mi przez Stanisława Wanatowicza arkuszach szkolnych ze szkoły powszechnej w Mielcu, również odnajduję Sabinę (data urodzenia to także 1 września 1916 rok, miejsce urodzenia: Cyranka). Jest jeszcze adnotacja: Ojciec Józef, kupiec w Mielcu.  Rozpoczyna naukę w roku szkolnym 1922/23 ale nie zostaje sklasyfikowana ponieważ z powodu choroby (koklusz) nie uczęszcza na zajęcia. Myślę, że Sabina to właśnie Sala, chociaż Sala jest raczej skrótem od Sary czy Salomei, ale przecież Berta też  urodziła się jako Beila…Imię i nazwisko Sabiny odnajduję na liście podpisów polskich uczniów złożonych z okazji 150-lecia Stanów Zjednoczonych. Wynika z niej, że jej koleżankami w szkole były między innymi: Teodora Czortkowerówna, córka profesora mieleckiego gimnazjum, późniejsza farmaceutka (zginie wraz z ojcem w 1942 roku), Rachela Stroh (po mężu Sussman), która wyjedzie z Mielca przed wojną, powróci z wizytą  w latach 90 XX wieku by zadbać o mieleckie cmentarze żydowskie i Lola Maurer, ocalała z Zagłady (będzie jednym ze świadków poświadczających śmierć szwagra Sabiny).

Sabina uczęszcza do seminarium w latach 1930-1935.




Zdjęcie pochodzi ze strony www.podpisy1926.pl

Jakiś czas potem na liście osób wywiezionych  z Mielca do Dubienki znajduję Salomeę Korzennik urodzoną w 1919 roku, więc moja pewność co do tego, że Sala to Sabina nie jest już taka niezachwiana.

Hela Korzennik (takie imię i nazwisko widnieje w Spisie  Judenratu). Według danych ze Spisu  urodziła 5 sierpnia 1912 roku. Jednak odnajduję jej nazwisko  na  szkolnym arkuszu żeńskiej szkoły powszechnej i tutaj mamy inną datę urodzenia, a mianowicie 14 grudnia 1911 roku i miejsce urodzenia  - Cyranka. Mamy jeszcze zapis, że ojciec Józef jest dzierżawcą w Mielcu.  Biorąc pod uwagę, że w 1911 roku, w listopadzie urodził się jej brat Samuel (i to fakt niepodważalny z uwagi na zachowane dokumenty metrykalne), wydaje się, że rok 1912 jako rok jej urodzenia jest bardziej prawdopodobny.


Arkusze szkoły powszechnej w Mielcu (Stanisław Wanatowicz)

Na liście osób wywiezionych do Dubienki nazwisko Heleny znajduje się obok nazwiska jej mamy i siostry Salomei, a zapisana data urodzenia to 1910 rok. Wzrasta we mnie przekonanie, że daty na listach wywozowych często były błędne (z czym zresztą stykam się nie po raz pierwszy). Być może ktoś spisywał je bez sprawdzania dokumentów osób spisywanych, a może wywożone osoby  tych dokumentów nie posiadały?

Wszystko wskazuje na to, że Helena ukrywała się w czasie wojny wraz Bertą. Szaja Altman w swojej relacji wymienia   dwie szwagierki, a to  właśnie Berta i Helena  ocalały. Ze Spisu Judenratu wynika, że Hela jest stanu wolnego i mieszka z rodziną przy ulicy Staszica.

Przeżyje wojnę przede wszystkim dzięki Józefie Bogusz. Hela opuszcza Polskę w lipcu 1946 roku.  Po wojnie nazywa się Helena Rindelstein i jest mężatką, a już w Ameryce  przypuszczalnie zmienia nazwisko na Rendel (nazwisko Helen Rendel znajduję w opisie  wywiadu z Esterą).

 Helena, zdjęcie pochodzi ze strony Intytutu Yad Vashem

W zbiorach  Arolsen Archives  jej data urodzenia to 7 lipiec 1918 rok. To z pewnością data nieprawidłowa. Arkusz szkolny o którym wspomniałam, pochodzi z roku  1922 roku, i jako, że  Helena była wówczas uczennicą od 1917 roku nie mogła zatem urodzić się w 1918 roku.

W 1950 roku mieszka wraz z mężem Leopoldem i córką Louise na Brooklynie, w tym samym budynku, w którym mieszka jej matka i Berta z dziećmi.

  Samuel Korzennik według Spisu Judenratu urodził się 29 grudnia 1911 roku.  Jeśli chodzi o datę dzienną i miesięczną nie jest to data prawidłowa biorąc pod uwagę  wypis z aktu metrykalnego, w którym widnieje data 22 listopada 1911 roku, miejsce urodzenia: Cyranka (wypis datowany  jest na 1939 rok). Z danych zawartych w Spisie Judenratu wynika, że w 1940 roku mieszka z rodziną w Mielcu, przy ulicy Staszica, jest kawalerem.

Tomasz Frydel w opracowaniu Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski pisząc o Samuelu używa również imienia Józef (prawdopodobnie tak Samuel przedstawiał się po wojnie, takie imię figuruje również na stronie Instytutu Yad Vashem). 

Samuel jak i kilka osób z jego rodziny przeżyje wojnę dzięki swojej narzeczonej Józefie Annie Bogusz, która potem zostanie jego żoną. 8 marca 1942 roku ucieka z Mielca (widocznie ostrzeżony o planowanej deportacji) do Dębicy. Od 10 września 1942 roku przebywa w Połańcu, do którego z kolei ucieka kiedy w Dębicy trwają akcje likwidacyjne getta (rozpoczynają się w lipcu 1942 roku).  Od 10 października 1942 roku przebywa we Lwowie,   do którego zabierze go narzeczona. Zamieszkają razem w wynajętym mieszkaniu, a Józefa przedstawia go jako swojego męża. Dzięki Józefie posiada aryjskie papiery. Tam w 1943 roku urodzi się ich pierwsza córka. We Lwowie Samuel spędzi kilka miesięcy w więzieniu, o czym  napiszę w dalszej części tekstu.

Będą mieli dwójkę dzieci. Rozstaną się jednak. Samuel wyjedzie w 1957 roku do Ameryki. Wyjadą i jego córki. Żona zostanie w Polsce.

Według danych z Listy uratowanych Żydów z powiatu mieleckiego (wg obecnych granic), który stanowi załącznik do książki  Andrzeja Krempy  Sztetl Mielec. Z  historii mieleckich Żydów, data urodzenia Samuela (Józefa) to 1904 rok.  Autor musiał zaczerpnąć tę datę z  pisma skierowanego przez Powiatowy Komitet Żydowski w Mielcu do Centralnego Komitetu Żydów Polskich w Warszawie z prośbą o  zarejestrowanie uzupełniające Żydów w Mielcu, bo właśnie taka data jest  tam umieszczona.  Jak już wspomniałam nie jest to  jednak data właściwa (najprawdopodobniej to pomyłka urzędnika sporządzającego spis). Po pierwsze w lipcu 1904 roku urodził się  brat Samuela Abraham, a  w tym roku nie urodziło się Korzennikom żadne inne dziecko, po drugie zachował się wypis z  aktu urodzenia Samuela z datą 1911 rok, po trzecie  z  ankiety dostępnej w Żydowskim Instytucie Historycznym wynika, że sam  Samuel Józef podał datę urodzenia 29 listopada 1911 roku, a jego żona Józefa podaje wiek męża (35 lat). Samuel w ankiecie podaje też imiona: Samuel, Józef, krewnych w Ameryce: oprócz brata i rodzeństwa matki są to: Regina Hansen, ciotka i Estera Raud, kuzynka, zawód i wykształcenie: 4 klasy gimnazjum, magazynier w młynie, zawód wykonywany obecnie (1946 rok – I.S.): szofer, w czasie wojny utrzymywał się ze środków własnych i pracy.

 Po wojnie Samuel z rodziną przez jakiś czas mieszkają w Mielcu, a potem w Krakowie przy ulicy Sarego 18. Wyjdzie do Stanów Zjednoczonych w 1957 roku. Ostatnie miejsce zamieszkania to Brooklyn, Nowy Jork. Umiera w maju 1983 roku.

 Moses  jest jednym z bliźniąt urodzonych 22 kwietnia 1914 roku w Cyrance (tutaj data urodzenia ze spisu Judenratu jest zgodna z datą urodzenia widniejącą w wypisie z akt metrykalnych i z pewnością jest prawidłowa, bo jego brat bliźniak po wojnie rejestrując się w Mielcu poda datę urodzenia 22 kwietnia 1914 rok). Moses w Spisie figuruje pod nazwiskiem Korn (to nazwisko widnieje również w wypisie z akt metrykalnych) i z rodziną przy ulicy Staszica, jest kawalerem. Z danych zawartych w spisie możemy też dowiedzieć się, że jest dentystą.



Zdjęcie pochodzi ze strony www.podpisy1926.pl

  Tuż pod podpisem Hermana Korzennika na liście podpisów uczniów  złożonych z okazji  ogłoszenia 150 – rocznicy ogłoszenia deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych, znajduje się podpis Moryca Korzennika. Czy to zbieżność nazwisk, czy tak nazywano Mosesa w domu, a może to jeszcze jedna osoba z rodzeństwa Korzenników o której nie mam wiedzy?

 Nazwisko Mosesa odnajduję wśród uczniów mieleckiego gimnazjum. Na liście figuruje jako Mozes Korzennik. Wnioskując po oznaczeniu literą A w spisie, jest dobrym uczniem.


Zbiory Podkarpackiej Biblioteki Cyfrowej

  Na stronie Instytutu Pamięci Narodowej (straty.pl) znajduje nazwisko Mosesa Korna jako osoby prześladowanej (zapis: rodzaj uwięzienia: getto Mielec), ale nie mam pewności czy to „nasz” Moses, nie ma bowiem w zapisie daty urodzenia.

W swojej powojennej relacji Szaja Altman opisuje zdarzenie z letnich miesięcy 1943 roku kiedy to jego szwagierka i dwóch szwagrów  trafili do łąckiego więzienia jako podejrzani o to, że są Żydami (rodzeństwo posiadało aryjskie papiery). Ginie jeden ze szwagrów i szwagierka. Prawdopodobnie chodzi o Mosesa, ponieważ jak wiemy pozostali bracia Korzennikowie, wojnę przeżyją. No chyba, że nie poznałam imion wszystkich braci Korzenników…Pisząc o więzieniu łąckim Altman ma na myśli zapewne dawne więzienie we Lwowie przy ulicy Łąckiego, drugie po Brygidkach miejsce sowieckich i niemieckich zbrodni w czasie II wojny światowej.  Udaje mi się to potwierdzić dzięki ankiecie dostępnej w Żydowskim Instytucie Historycznym, w której Samuel Korzennik podaje, że spędził 6 miesięcy w więzieniu przy ulicy Łąckiego we Lwowie. Altman w relacji wspomina, że drugi szwagier nie przyznając się do niczego, spędza w więzieniu 4 miesiące i wychodzi na wolność. Z pewnością chodzi o Samuela.

Myślę, że za tym uratowaniem kryło się coś jeszcze (może przekupienie kogoś), bo przecież trudno przypuszczać aby Niemcy nie zorientowali się, że mężczyzna jest Żydem.

Sprawa była dość oczywista, kobietom, dziewczynkom było łatwiej ukryć, że są Żydówkami, chłopiec czy mężczyzna z racji obrzezania, był dużo bardziej narażony na zdemaskowanie.

Hirsch Korn jest drugim z bliźniąt urodzonych 22 kwietnia 1914 roku w Cyrance. Również zachował się wypis jego aktu metrykalnego na takie właśnie nazwisko. Nie ma go w Spisie Judenratu.  Przypuszczam, że nie mieszkał już w Mielcu, i że może jak wielu mielczan uciekł po wybuchu wojny na Wschód. Używa imienia Herman, co potwierdzają dokumenty znajdujące się w Arolsen Archives.  Podpis Hermana Korzennika odnajduję  również wśród podpisów uczniów złożonych na listach z okazji 150 – lecia ogłoszenia Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych.

Udaje mi się potwierdzić moje przypuszczenie, że był poza Mielcem w 1940 roku. W powojennej ankiecie, rejestrując się w Mielcu, podaje adres w czasie wojny: 3 września 1939 rok Lwów, mobilizacja. Podaje też, że wojnę przetrwał w ZSRR. Nazwisko Hermana znajduje się również w Indeksie Osób Represjonowanych na stronie Instytutu Pamięci Narodowej. Zostaje aresztowany w 1940 roku (Ukraińska SRR, oblast: Lwowskie). To dane z wykazu spraw prowadzonych przez organa NKWD Zachodniej Ukrainy i Białorusi (wybór z księgi rejestracji Spraw archiwalno - śledczych NKWD ZSRR, kopia Ośrodek Karta).

W Mielcu rejestruje się 7 lipca 1946 roku i zaraz potem wyjeżdża.

W ankiecie podaje, że ukończył siedem klas szkoły powszechnej  i  wykonuje zawód niklarza (w ankiecie dostępnej na stronie Arolsen archives jako jego zajęcie zapisane jest – galwanizer). Zaznacza również, że pragnie się wyleczyć i wyjechać do Ameryki.

Herman opuszcza Polskę w tym samym czasie co jego siostra Berta – w sierpniu 1946 roku.

W 1951 roku wypływa z portu w Bremen z przeznaczeniem Kanada, USA. Umiera 22 lutego 1994 roku. Ostatnie miejsce zamieszkania to Las Vegas, USA.

 

 Feiga Korzennik urodzona 21 września 1917 roku. Nie mam pewności czy była córką Józefa i Chany. Nie znalazłam żadnego potwierdzenia tego faktu. Przy jej nazwisku co prawda figuruje zapis wolna, ale  zdarzyły się pomyłki w Spisie. Nie można wykluczyć, że była synową Korzenników (na przykład żoną przebywającego na emigracji Abrahama). Za faktem, że była jednak córką przemawia jej imie Feiga, które mogła otrzymać po swojej babce Feidze Blecheisen.

W 1940 roku mieszka przy Staszica w Mielcu. Nic więcej nie wiem o Feidze.

 Z powodu tego, że ani Sali ani Sabiny nie ma w Spisie Judenratu zastanawiam się nad tym czy Sala, Feiga i Sabina to nie jedna osoba? Chociaż być może to już myśl  zbyt śmiała.

Przeglądając raz jeszcze wypisy z akt metrykalnych zauważam jeszcze jeden skan. Zdjęcie jest niewyraźne, przeglądając go wcześniej byłam pewna, że to jeszcze jeden skan wypisu z aktu urodzenia Hirscha. Ale to nie ten sam wypis. Jest inna data urodzenia – 12 września 1910 roku. Imię jednak jest bardzo niewyraźne. Wydaje mi się, że to imię Hinda, ale ponieważ  nie mam stuprocentowej pewności, wysyłam zapytanie do rzeszowskiego archiwum. Przychodzi potwierdzenie. Nie jest to Hinda, ale też dziewczynka  o bardzo rzadkim imieniu - Chinke.

 

Zdjęcie : AP w Rzeszowie


Z zebranych danych wynika, że Korzennikowie byli bardzo dużą rodziną.

 

 

Rodzina Korzenników przed wojną, Mielec. Zdjęcie pochodzi z  wywiadu z Esther Altman przeprowadzonego dla USC Shoah Foundation - Instytut Historii Wizualnej i Edukacji https://sfi.usc.edu/
Zdjęcie pochodzi z około 1936 roku (jest na nim obecny Emil, syn Altmanów, który urodził się w 1935 roku),  z całą pewnością w środku  siedzi Josef Korzennik, obok niego wnuk Emil, u góry po lewej Chana i Estera, ponadto na zdjeciu obecni są: Helena, Herman, Szaja Altman, Lesor (Leon) Lichtig, mąż Berty, Berta i Regina oraz jeszcze jeden z rodzeństwa, którego Estera Altman określa imieniem Polek (wg mnie chodzi o Samuela). Opisu dokonałam na podstawie wiadomości z powojennego wywiadu z Esther Altman, niestety opis nie jest dokładny co uniemożliwia identyfikację  osób ze 100 procentową pewnością. Według mnie od prawej siedzą: Helena, Herman, Regina, Józef, Emil, Berta, Szaja, Lesor (Leon), u góry od lewej: Chana, Samuel, Estera.


Beila

I czas na główną bohaterkę tej opowieści. Jak już wiemy imię nadane jej po urodzeniu to nie Berta, a Beila, a właściwie według wypisu z akt metrykalnych Beile.



Odziedziczyła je prawdopodobnie  po kimś z rodziny, może po prababce ponieważ jak udaje mi się ustalić na podstawie ksiąg metrykalnych, miała również kuzynkę Beilę, siostrzenicę jej mamy.

Imię Beila widnieje w mieleckich aktach metrykalnych (są to niestety bardzo ubogie akta). Zachowała się karta z nazwiskiem i imieniem Beila Lichtig. Nie ma jednak w aktach nic więcej oprócz  zaświadczenia, o którym opowiem w dalszej części tekstu.

 I taka refleksja nadchodzi podczas pisania tego tekstu, że mamy w Mielcu szczęście, że zachował się Spis Żydów sporządzony przez mielecki Judenrat, ale nie mamy szczęście, ponieważ nie zachowały się niestety księgi metrykalne. Zazdroszczę historykom, badaczom, którzy mogą korzystać z takich ksiąg jakie zachowały się na przykład w Tarnowie czy Żabnie. To dzięki żabnieńskim księgom udaje mi się ustalić tak dużą ilość faktów dotyczącą rodziny Korzenników i Lichtigów.

Beila rodzi się  15 marca 1902 roku  jako nieślubne dziecko Józefa (jego nazwisko jest zapisane jako Korzennek) i Chany z domu Korn. Jako  świadkowie  wymienieni są Aron Fertig kramarz w Otfinowie i Leib Cyzer propinator napojów w Otfinowie   (w dawnej Polsce posiadacz propinacji lub dzierżawca monopolowego wyszynku – I.S.). Akuszerką była Marynanna Pietrkowa z Janikowic. W księdze znajdujemy zapis, że  do ojcostwa tego dziecka przyznał się Józef Korzennek co na to się podpisuje ( nazwisko zapisane jako Korzennek, chociaż Józef  podpisał się jako Korzennik – I.S).

I w przypadku Berty próbując poznać jej losy stykam się z odmiennymi datami urodzenia.

W szkolnych arkuszach figurują różne daty.

W Żydowskim Instytucie Historycznym są  dwie: 8 marca 1905 roku (taka data widnieje również w powojennych dokumentach Berty, które można obejrzeć na stronie Arolsen Archives) i 1902 rok czyli prawidłowa data (dokumentacja: Żydowska Samopomoc Społeczna 1940-1942 Baza osób występujących w dokumentacji – Berta Lichtig).

  W Spisie Judenratu  znajdujemy  datę 7 marca 1904 roku. Według zapisów w Spisie Berta mieszka z rodziną przy ulicy Staszica. W rubryce  zawód  widnieje: nauczycielka. W Spisie nie ma jej męża.

Prawidłowa data urodzenia czyli 1902 figuruje  również w zbiorach IPN (sygn. IPN GK/174/31.k.6 i dotyczy przesłuchania w sprawie działalności doktora Henryka Birna) oraz w jej teczce znajdującej się w  Oddziale archiwum państwowego w Kutnie. Dzięki tej teczce możemy prześledzić przebieg kariery zawodowej Beili.

 




W powojennym dokumencie znajduję  opis: wzrost średni, twarz pociągła, włosy czarne, oczy piwne.

Beila Berta kończy Seminarium Nauczycielskie w Mielcu. Przed wojną mieszka wraz z mężem i córką w Kutnie przy ulicy Narutowicza 4. Powraca do Mielca zapewne w pierwszych dniach wojny i mieszka z rodziną.

Ocaleje przede wszystkim dzięki narzeczonej swojego brata wspomnianej już wielokrotnie Józefie Bogusz. W ankiecie znajdującej się w Żydowskim Instytucie Historycznym podaje, że w czasie wojny przebywała w Mielcu, Dubience, Połańcu i Jaśle.

Jej aryjskie nazwisko to Wiktoria Janusz z domu Witek.

W fałszywej kenkarcie, wystawionej w Jaśle 16 sierpnia 1942 roku znajdują się dane: urodzona 19 listopada 1901 roku w Tarnowie, wyznanie: rzymsko-katolickie.

Po wojnie Berta zamieszka w Mielcu przy ulicy Staszica 4. Zostaje sekretarzem Powiatowego Komitetu Żydowskiego w Mielcu.  Rejestruje się w Komitecie Żydowskim w Mielcu 5 czerwca 1946 roku, ale jej córka zarejestrowana jest w  styczniu 1946 roku w  Kutnie. Berta i jej dzieci figurują na liście ocalałych Żydów również w Kutnie. Jako miejsce zamieszkania pojawiają się również Krośniewice (okolice Kutna). Może zatem Berta jakiś czas po wojnie mieszkała poza Mielcem?

Dom Korzenników  w Mielcu, zdjęcie dzięki uprzejmości Stanisława Wanatowicza

W ankiecie  znajduje się też zapis, że pragnie wyjechać do USA. Miała tam wielu krewnych, między innymi brata Raymonda Korna, Józefa i Dorę Kalb, wujka i ciotkę, Rosę i Simona Grantów ( Raizel Lichtig żona Szymona Mosesa Granta – taki zapis znajduję w księgach metrykalnych, przypuszczam, że była to siostra teścia),  Joe Lichtiga  i Hermana Lichtigów, szwagrów (Joe to zapewne brat jej męża Lesora Józef, którego akt urodzenia udało mi się odnaleźć).

Po wyjeździe z Polski przebywa w obozach dla dipisów: w Ansfelden Bei Linz Camp Haid, IRO Camp 231, Steyr w Austrii z: córką, synem, matką,  siostrą Heleną  i bratem Hermanem. Do Austrii przyjeżdża w sierpniu 1946 roku.

            Do Stanów Zjednoczonych Berta i dzieci przybywają w grudniu 1949 roku (wypływają na statku USS General Haan z portu Bremen), a w 1955 roku decyzją US Distrtict Court Berta dostaje amerykańskie obywatelstwo. Jest już nie Beilą, czy Bertą a Berthą.

 

Mąż

Jak miał na imię mąż Berty dowiaduje się dzięki Bożenie Gajewskiej, która odnajduje tę dwójkę na spisie wyborców sporządzonym w Kutnie. Mieszkają wówczas przy ulicy Piłsudskiego 5. Mąż Berty jest rolnikiem. Przy jej nazwisku widnieje zapis: przy mężu. To może dziwić, bo pracowała cały czas jako nauczycielka. Berta w powojennych ankietach dotyczących jej dzieci, podaje różne imiona ojca, raz jest to  Leon (prawdopodobnie takiej spolszczonej wersji imienia używał mąż Berty) raz Majloch. To nie ułatwia zadania, i wzbudza moje przypuszczenia, że może jej dzieci miały różnych ojców.

Jednak bez wątpienia tak nie było.

 

Mąż Berty miał na imię Lesor. Urodził się jako syn Jakóba (zapis imienia oryginalny) Lichtiga (ojciec Lesora trudnił się drobnym handlem w Otfinowie) i  Jochwet Band, córki Józefa Band i Chai z domu Grzyb. Lesor urodził się 21 kwietnia 1904 roku w Otfinowie, w powiecie dąbrowskim.  Zarejestrowany został jako dziecko nieślubne, do dziecka przyznał się Jakób Lichtig.

Czyli właściwie Lesor nosił nazwisko matki – Band.

W księgach metrykalnych odnajduję rodzeństwo Lesora: Józefa  urodzonego 24 kwietnia 1895 roku, Chaima urodzonego 27 kwietnia 1902 roku, Majera Schane  urodzonego  18 maja 1898 roku, Chiela Mechela urodzonego 19 stycznia 1906 roku, Chane urodzoną 24 września 1896 roku, Marjem  urodzoną  w 1899 roku. Wszyscy urodzili się  w Otfinowie.

 Lista ta może być niekompletna. Nie wiem czy były to wszystkie dzieci Jakuba   i Jochwet. Lesor przed wojną, w 1936 roku na pewno mieszkał w Berdechowie. 

Berdechów był wioską położoną tuż przy Cyrance i mniejszą od niej.

Podczas badania losów rodziny Lesora nachodzi mnie  myśl, że gdzieś czytałam już o Lichtigach z Berdechowa i przypominam sobie gdzie. Pisała o nich Bogumiła Gajowiec w opracowaniu pod tytułem Podolscy:

Marian wspominał również, jak w 1940 roku, pierwszym roku wojny otrzymał pomoc żywnościową od zaprzyjaźnionej żydowskiej rodziny Lichtigów – wówczas właścicieli folwarku Berdechów, na miejscu którego znajduje się dzisiaj lotnisko. Rodzina Lichtigów zamieszkiwała na początku wieku w Otfinowie lub w jednej z sąsiednich wsi nad Dunajcem. Ta wieś i wsie sąsiednie były terenem ciężkich walk w czasie I wojny światowej. Przebywający dla bezpieczeństwa na plebanii w Otfinowie u stryja ks. Piotra bratankowie z Mielca: Józef, Marian i Helena z rodziną Lichtigów i innymi mieszkańcami wsi przeżyli tam ciężkie chwile. W dwudziestoleciu międzywojennym Lichtigowie zamieszkiwali w Berdechowie koło Mielca.

 Lesor i Berta pobierają się 9 kwietnia 1936 roku w Mielcu. Berta ma 34 lata, Lesor ma lat 32. W akcie ślub znajduje się zapis, że Lesor jest kupcem, Berta nauczycielką szkoły w Kutnie chwilowo przebywającą w Mielcu. Ślubu udzielał im rabin Mendel Horowitz. Świadkami są szamesi (usługujący w synagodze, ich zadaniem było między innymi przygotywanie synagogi do modlitw, poranne budzenie mężczyzn na modlitwy, zwani byli również szkolnikami – I.S.) : Samuel Eisig Balsam i Hersch Ziser.



Zapis w księgach metrykalnych potwierdza prowadzący metryki izraelickie L. Keitelman. Odpis aktu ślubu znajduje się w  archiwum państwowym w Płocku, w oddziale  w Kutnie. Wystawiony został 29 sierpnia 1936 roku.

Ponad rok po ślubie rodzi się ich córka Ruth.

Nie udało mi się wyjaśnić gdzie zmarł Lesor Lichtig. Według  Ruth, został oddzielony od rodziny w dniu deportacji. Jeśli tak było, jeśli nie został zastrzelony w dniu deportacji,  to  albo trafił do obozu w Mielcu, albo w Pustkowie. Ewentualnie udało mu się uciec i ukryć (ale jest to raczej mniej prawdopodobne).

Na stronie Instytutu Yad Vashem w świadectwie jego córki Ruth znaleźć można informację, że  jej ojciec został zabrany z okupowanego przez nazistów Mielca do Auschwitz. Andrzej Krempa w książce Sztetl Mielec pisze, że po wojnie Berta dowiedziała się, że mąż zmarł w Auschwitz.

Przeszukuję wszystkie możliwe bazy w Internecie, ale nie znajduję potwierdzenia tej informacji.

Wysyłam więc maila do Muzeum KL Auschwitz z pytaniem o Lesora (Leona, Lejzora) Lichtiga. Dostaję odpowiedź:

Przede wszystkim pragnę wyjaśnić, że dokumenty odnalezione i przechowywane w Archiwum Muzeum stanowią niewielką część akt wytworzonych podczas istnienia obozu (oceniamy, że jest to zaledwie kilka procent). Ich analiza pozwala odtworzyć tylko w pewnym zakresie losy więźniów KL Auschwitz.

W końcowym okresie istnienia obozu, na polecenie władz SS, zniszczono większość akt obozowych, w celu ukrycia rozmiarów ludobójstwa oraz utrudnienia pociągnięcia do odpowiedzialności winnych zbrodni esesmanów - wśród tych dokumentów wiele zespołów akt personalnych, pozwalających zidentyfikować konkretne osoby przebywające w obozie.

Należy też pamiętać, że osoby kierowane bezpośrednio po przywiezieniu na śmierć nie były ujmowane w ewidencję obozową.

Z przykrością informuję, że w częściowo zachowanych aktach KL Auschwitz nie odnalazłem żadnych informacji dotyczących poszukiwanej osoby – Lesor/Leisor/Leon LICHTIG ur. 1904 r.

 

W bazie ofiar Instytutu Yad Vashem znajduję Leona Lichtiga. Wszystko wskazuje na to, że chodzi właśnie o Lesora. Wypełniająca ankietę Pearl Lichtig podaje, że Leon w czasie wojny przebywał w  Berdechowie, Ropczycach, Krakowie. Szukam informacji o Perli.

W arkuszach seminarium nauczycielskiego w Mielcu znajduję Paulę Lichtig urodzoną 15 czerwca 1906 rok Otfinowie, córkę kupca Mechela. W aktach izraelickiego okręgu metrykalnego w Żabnie odnajduję Perlę Lichtig urodzoną 23 czerwca 1906 roku w Otfinowie, córkę  Mechela, trudniącego się drobnym handlem, i Temy Gitli, świadkiem nadania imienia dla dziewczynki był … Józef Korzennik z Otfinowa.To pokazuje jak bardzo powiązane były rodziny Korzenników i Lichtigów (przypuszczam, że Perla była kuzynką Lesora). Przy okazji poznaję kolejną historię.

Ojciec Pauli (Perli) Mechel zginął w październiku 1942 roku. Ukrywał się z grupą Żydów, wśród których byli członkowie jego rodziny (między innym dzieci: Hanna, Maks i synowa Józefina, cała trójka przeżyła wojnę) w szuwarach nad Wisłoką między Wolą Pławską a Złotnikami. Obławę przeprowadzili granatowi policjanci z posterunku w Mielcu pod dowództwem Stanisława Gabora. W aktach zgonów znajdujących się w rzeszowskim archiwum znalazłam zapis mówiący o tym, że Mechel zginął 25 października 1942 roku w Chrząstowie. O śmierci Mechela wspomina też ocalała Helena Honig w Mieleckiej Księdze Pamięci:

Dwa tygodnie po przybyciu do Dobrowolskich, usłyszałam strzały i wielkie zamieszanie, gdzieś w pobliżu niedalekiej rzeki. Kilka minut później powiedzieli mi, że polski policjant o nazwisku Ortyl z Mielca ścigał Żydów ukrywających się w krzakach nad rzeką. Już zastrzelił Mechela Lichtiga z Mielca – ojca mojego drogiego przyjaciela7

Ortyl po wojnie został oczyszczony z zarzutów. Bez wątpienia za obławą stali jednak granatowi policjanci z mieleckiego posterunku. O tym morderstwie pisze Andrzej Krempa.

 

                    To jak się okazuje nie koniec informacji o rodzinie Lichtigów, która jak przypuszczam jest blisko spokrewniona z mężem Berty. Mam wrażenie, że kiedy piszę ten tekst dopisuje mi nadzwyczajnie szczęście w odnajdywaniu materiałów. Na stronie United States Holocaust Memorial Museum odnajduję plik zatytułowany  Mel Lichtig Papers (M. Lichtig, syn Pearli podarował tę kolekcję Muzeum w 1999 roku). Zaglądam do środka i już po chwili wiem, że trafiłam na kolejny skarb. Widzę adresatkę korespondencji, którą jest Pearl Lichtig zamieszkała na Brooklynie. Po wstępnej analizie korespondencji już wiem, że to Pearl córka Mechla i Temy z Berdechowa. W zbiorze znajdują się listy pisane podczas wojny i po wojnie głównie przez jej siostrę Hannę, brata Maksa, ale nie tylko. List pisane są przeważnie w języku polskim, chociaż również po niemiecku. Nie jest to jednak wszystko, jeden z listów to list Mani do brata Haimka (jak nazywa go w pewnym fragmencie listu pisząc imię przez "h") i jego żony. Jeszcze nie wiem czyj to list, ale po lekturze całości zbioru i listu Mani wszystko staje się jasne. Jestem pewna, że Mania to siostra Lesora Lichtiga – Marjem! Szukam jednak 100 - procentowego potwierdzenia w Żydowskim Instytucie Historycznym i je znajduję. Z kontekstu korespondencji Hanny do Pearl wynika, że Mania to bliska jej osoba, która mieszka po wojnie w Tarnowie i ma syna. Podejrzewam zatem, że Mania może  już nie nazywać się Lichtig. Mam jednak nadzieję, że rejestrowała się po wojnie w Tarnowie, podając panieńskie nazwisko i imiona rodziców, dzięki temu będzie można ją odnaleźć. Dokładnie tak jest. Mania Marjem zarejestrowana ( 1 stycznia 1946 roku) jest jako Maria Połanecka (pisownia nazwiska pojawia się również w zapisie Polanecka), córka Joanny Band i Jakuba (zwraca uwagę podane imię matki, nie Jochwet, a Joanna, kolejna spolszczona wersja imienia).  Jest trykociarką. W żabnieńskich księgach metrykalnych odnajduję akt jej ślubu datowany na 1923 rok z niejakim Ojserem Połaneckim z Otfinowa, synem Abrahama Fishela. Są to ci sami panowie, których typowałam na otfinowskich muzykantów opisanych w przedwojennej prasie.  Historie znowu się zbiegają. Marjem wychodzi za mąż w wieku 24 lat.

List Mani pisany jest po wojnie. Przebywa w Sztokholmie z nadzieją na wyjazd do braci, do Ameryki. Opisuje chłodną szwedzką pogodę. Pisze, że mieszka w pobliżu morza i patrzy na odpływające okręty, marząc, że niedługo sama popłynie jednym z nich. List nosi datę 18 czerwca 1946 roku. Mania ma 47 lat i musi zaczynać wszystko od nowa. Na szczęście nie jest sama. W jednym z listów Hanny Lichtig do siostry Perli znajduję taki fragment: Mania mieszka w Tarnowie, teraz wrócił jej syn Josiu z obozu, już nikt nie wierzył, że on żyje – możesz sobie wyobrazić jak straszna radość, bo przecież Mania też do tej pory była sama, a tak przynajmniej jedno dziecko ma koło siebie. List datowany jest na 6 listopada 1945 roku.

Josiu to jak udaje mi się ustalić Józef urodzony w 1928 roku w Otfinowie. Przebywając w obozie był ... dzieckiem.

Powróćmy jednak do listu Mani.

Mania pyta co u najstarszego brata, mając zapewne na myśli Józefa (tego samego o którym w powojennej ankiecie wspomni Berta, pisząc o nim Joe).

Przypomina bratu, że rocznica ojca ostatni dzień czerwca wieczór trzeba świecę zapalić i kadysz odmówić […] a pierwszego jest rocznica […] to było w 1942 roku.

Pisze też o majątku w Berdechowie, którego pilnowanie powierzyła niejakiemu Taffelowi.

Spadek należało przeprowadzić, nie można tego było tak zostawić przecież to pamiątka po naszych rodzicach.

Nie liczy na wielkie zyski z powodu faktu, że jest tam lotnisko i nie można mieć z tego żadnej korzyści na razie nie ma, bo o ile by został żąd Rosyji, to by się z tego nic niemiało bo oni zabierają wszystkie majątki bezpłatnie o ile by był jako inny żąd to można mieć zapłacone (pisownia oryginalna).

 

To tyle, jeśli chodzi o list Mani.

Przeczytanie całego zbioru daje mi większą pewność, że Mechel Lichtig był bratem Jakuba Lichtiga, teścia Berty, kilka razy bowiem wspomniana jest w listach ciotka Granat mieszkająca w Ameryce. Ta sama, którą w ankietach powojennych wspomina Berta (Raizel Granat z domu Lichtig urodzona w Otfinowie).

Ona jeszcze pisze do naszych rodziców niestety my już rodziców nie mamy – napisze Hanna do Pelusi (tak zwraca się do Perly) w liście z dnia 11 listopada 1945 roku napisanym z Krakowa.

Maks, brat Perli pisze do Pelusi o paczkach żywnościowych, które dostali od niej i o kłopotach z wyjazdem. Jeszcze są w Krakowie, potem wyjadą do Sztokholmu. W jego liście znajduje też taki fragment Piszesz nam, że dostałaś list od Berty Korzennik to nas wcale nie cieszy bo myśmy nie chcieli jej dać twojego adresu.

Coś musiało sie wydarzyć między Bertą, a Lichtigami.

Pisze również: co do reszty rodziny niestety niema nikogo. Tylko k.Mania (pisownia oryginalna).

  Fragment listu Hanny do Pelusi jeszcze z czasów wojny również świadczy o braku ciepłych stosunków pomiędzy Hanią, a żoną kuzyna: Berta podobno jest w Berdechowie, ja w ogóle się z nimi nie widuje.

W nieco łagodniejszym tonie wspomina Bertę w liście z 29 stycznia 1941 roku Żona Mecia i Leona są Berdechowie u nich dzięki Bogu wszystko w porządku są zdrowi.

Używa liczby pojedynczej „żona”, ale myślę, że ma na myśli również żonę brata Lesora,  Chiela Mechela.

29 stycznia 1941 roku pisze Bądź o nas spokojna. Przecież nas Bóg nie opuści. Mama nie narzeka na nogi, tato zdrowy, Rywon pracuje, brat Maks wyjechał.

Rywon (Rubin) jest bratem Perli, Hanny i Maksa. Będzie więźniem mieleckiego obozu (z obozu w Pustkowie wydostanie go jego kuzyn Chaskiel Mechel). Nazwisko Rubina Lichtiga znajduję w księdze zmarłych KL Flossenburg – Lichtig Rubin urodzony w Mielcu (miejsce urodzenia to informacja z Arolsen Archives) 22 lipca 1916 roku, zmarł 11 grudnia 1944 roku.

W liście z 9 kwietnia 1941 roku odnajduję dopisek nakreślony ręką Leona (Lesora):

Przy sposobności dołączam również słów kilka wprawdzie w zeszłym tygodniu wysłałem duże kartki. Jesteśmy wszyscy o dzięki zdrowi, to samo życzymy od Was słyszeć.

Napisałabym Wam dużo, niestety mam mało czasu, jeżeli będę mieć kiedy czas to wszystko Wam opisze z przyczepkami. Całujemy Was wszystkich dużo razy. Leon.

Fragment listu ze zdaniami napisanymi przez  Lesora , zdjęcie USHMM

Myślę… jaka szkoda, że nie miał czasu, że nie napisał co u Berty, która musiała być w kwietniu w zaawansowanej ciąży, że nie napisał co u Ruth.

W korespondencji z czasów wojny przeważa zapewnianie Pelusi o tym, że rodzina jest zdrowa i ma się dobrze Pan Bóg jest nadal z nami i będzie nas strzegł jak do tej pory.

Trudno powiedzieć czy tak właśnie się czuli w 1940 roku (przecież to było już po spaleniu synagogi w Mielcu), czy po prostu nie chcieli martwić Perli, a może po prostu chodziło o cenzurę. W korespondencji powojennej przeważa rozpacz po stracie najbliższych i nadzieja na wyjazd i dołączenie do rodziny. Hanna liczy na to, że Pelusia pomoże im w wyjeździe. Któż się nami zaopiekuje jak nie Ty?

Nie chce wspominać wojennych przeżyć i śmierci rodziców, gdyż zaraz zalewam się gorzkiemi łzami.

6 października 1946 roku Hanna pisze: Pisz Pelusiu tylko do Krakowa, bo my do Mielca wcale nie przyjeżdżamy.

Hannę i jej bratową Józefinę, żonę Maksa odnajduję na liście wywozowej do Dubienki. Ich nazwiska znajdują się obok nazwisk Berty i jej dzieci. Jak  wydostały się z Dubienki? Może im również pomogła Józefa Bogusz? Data urodzenia Hani to 1912 rok, Józefiny 1916. Brat Hani Maks według dokumentów dostępnych w Żydowskim Instytucie Historycznym musiał urodzić się w 1903 lub 1904 roku.

 W poszukiwaniu informacji o śmierci Lesora  przeglądam akta zgonów znajdujące się w rzeszowskim archiwum państwowym i  znajduje zapis Lejzor Lichtig, lat 39 zmarł 16 lutego 1943 roku w Mielcu na skutek ran postrzałowych, świadkiem jest między innymi Lola Maurer, dokument spisany jest 31 maja 1945 roku. Prawdopodobnie  chodzi o Lesora (zgadza się ilość przeżytych lat). Jeżeli Lesor miałby zginąć w Mielcu, to mógł być więźniem obozu pracy.

W swojej relacji złożonej w Żydowskiej Komisji Historycznej zatytułowanej Praca Żydów na gospodarce w Berdechowie Berta opisuje nieludzkie traktowanie więźniów przez niejakiego Baumbergera (leśniczego pracującego dla Niemców). Objął on gospodarkę żydowską w Berdechowie po 9 marca 1942 roku. Był to majątek Lichtigów.  Chiel Mechel Lichtig zwrócił się do niego z prośbą aby złożył zapotrzebowanie na robotników z Pustkowa. Zapłacił mu sporą sumę. Był to sposób na wyciągnięcie z obozu swoich krewnych i znajomych. Udało się to w stosunku do 30 osób, z których jak relacjonuje Berta, w konsekwencji przeżyło tylko dwie do trzech osób.  Być może wśród tych osób „wyciągniętych” z Pustkowa był mąż Berty? Berta pisze, że Chiel Mechel wyciągnął z Pustkowa między innymi swojego brata i kuzyna (pisząc o kuzynie ma na myśli z pewnością Rywona ponieważ wspomina, że po wojnie odnaleźli go na liście zmarłych więźniów w obozie w Litomierzycach). Ów brat Chaskiela Mechela zmarł na tyfus. Jeśli Jakob  i Jochweta Lichtigowie nie mieli więcej potomków płci męśkiej poza tymi, których wymieniłam - musiało chodzić o Lesora.

Z wcześniejszych poszukiwań, wiem, że  aktów zgonów spisywanych głównie na potrzeby postępowań spadkowych, nie można traktować jako stuprocentowo rzetelne źródło.

Nazwiska Lesora nie ma też w dostępnej dokumentacji obozu w Pustkowie.

Dalej nie wiem skąd  pochodzi informacja o śmierci Lesora w Auschwitz.

Kiedy czytam wniosek Ruth Lichtig o nadanie tytułu Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata Józefie Bogusz odnajduję zdanie: po wojnie dowiedzieliśmy się, że ojciec zginął w Auschwitz.

Bardziej prawdpodobna wydaje mi się jednak śmierć w  obozie w Mielcu.

 

Dzieci Berty i Lesora

Pierwsze dziecko Lichtigów, córka Ruth rodzi się w Kutnie 1 września 1937 roku. Przypuszczam, że imię nadane jej po urodzeniu to Ruta albo Rut (na jednym z powojennym zaświadczeń widnieje imię Ruta).

Po mężu będzie nosić nazwisko  Spinner. Zostanie szkolnym doradcą. Jej ostatnie miejsce zamieszkanie to Miami na Florydzie. Umiera 3 października 2008 roku w New Jersey.

Drugie dziecko, Józef rodzi się w 1941 roku w Mielcu (informację podaję za Instytutem Yad Vashem, w pozostających w archiwach państwowych dokumentach znajduje się dzienna i miesięczna data urodzin Józefa, z uwagi na to, że jest osobą żyjąca, nie podaję jej).

 Jednym z dokumentów jest znajdujące się w rzeszowskim archiwum państwowym  zaświadczenie potwierdzające fakt narodzin  Józefa. Przeglądam je z uśmiechem na ustach.

 Sprawa gminna Ewidencja Ludności Stwierdzam, że Lesor Lichtig zgłosił do wpisu aktu urodzin syna Józefa, którego urodziła mu jego małżonka Berta z domu Korn w Mielcu

Józef jest prawdopodobnie ostatnim żyjącym ocalałym Żydem urodzonym w Mielcu. Mieszka w Nowym Jorku.

Przez całą wojnę Bercie udaje się być razem ze swoimi dziećmi. To zdarzało się  rzadko.

 

 

Altmanowie

Siostra Berty Estera, również nauczycielka, wyjdzie za mąż za Szaję Altmana. To dzięki niemu dowiemy się jak wyglądała wojenna tułaczka rodziny Korzenników. Szaja po wojnie złoży obszerną relację.

Szaja Szoel Altman syn Józefa i Frymety  Frajdy urodził się 26 kwietnia 1904 roku w Płocku.

Kiedy czytam kilka lat temu książkę Andrzeja Krempy Zagłada Żydów Mieleckich ta relacja robi na mnie ogromne wrażenie. Dzięki temu nazwisko  Altmana zapada mi mocno w pamięć.

Altman przed wojną zdobywa wykształcenie wyższe matematyczno – przyrodnicze.

Przed wojną małżeństwo mieszka w Kutnie, gdzie przez 15 lat Szaja  jest nauczycielem. W 1939 roku przyjeżdżają do Mielca. W spisie Judenratu przy nazwiskach Altmanów widnieje zapisek: wysiedleni z Kutna, całkiem biedni. Z relacji Altmana wynika jednak, że z Kutna wyjechali dobrowolnie przerażeni wojenną sytuacją. Altman zatrudnił się jako tragarz w fimie Johann Henning.

 W 1935 roku w Kutnie rodzi im się syn Emanuel (Emil).

Po wojnie w 1946 roku, rodzi im się syn Józef. W Polsce przez jakiś czas mieszkają w Mielcu z rodziną przy ulicy Staszica i Wrocławiu (Nowowiejska 89/4). Altman pracuje najpierw jako buchalter, potem jako nauczyciel. W maju 1948 roku emigrują do Izraela, do Hajfy. Mają czworo wnuków.

 

Altmanowie z dziećmi po wojnie, zdjęcie pochodzi ze strony Intytutu Yad Vashem

Cyranka

Z całą pewnością Korzennikowie we wsi Cyranka pod Mielcem mieszkają już w 1908 roku. W 1908 roku rodzi się Estera. Właśnie w Cyrance.

Co ich tutaj sprowadza?  Może razem z Lichtigami przenoszą się pod Mielec? Może jedna rodzina, „ściąga” w te strony drugą?

Jak podaje Tomasz Frydel, Korzennikowie byli jedną z dwóch żydowskich rodzin mieszkających w Cyrance.

 Gdzie leży Mielec? – pyta w powojennym wywiadzie siostrę Berty, Esterę przeprowadzająca wywiad.

Estera odpowiada: Mielec leży koło Cyranki i Krakowa.

Cyranka jest centrum świata dla dzieci Korzenników.

Wiemy jak wyglądała kiedyś. Wiemy jak wygląda dzisiaj. Dzisiaj to część Mielca, osiedle Cyranka.

Zdjęcie  z serwisu Allegro, Cyranka przed wojną 


Stare domy w Cyrance obecnie







Wybieram się na spacer po Cyrance w grudniowe wigilijne popołudnie. Szukam śladów przeszłości. Jest pusto. Żywego ducha. Pada mokry śnieg. Dzisiaj to niemalże środek miasta, ale słyszę pianie koguta.

Kiedyś Cyranka była światem odległym. W czasach kiedy ja byłam mała, a Mielec był duży.

Dzisiaj widzę  jednak jak była blisko mojej ulicy Spółdzielczej. Drogi były tu wąskie i gruntowe, a czasem nawet i piaszczyste. Pamiętam jak nimi chodziłam. Pamiętam tę aurę tajemniczości otaczającą Cyrankę.

Podczas „dzisiejszego” spaceru czuję odrębność Cyranki, jakby wcale nie chciała się „podporządkować” miastu.

Idę ulicą Cyranowską,  w oddali Górka Cyranowska, jedyne takie wzniesienie w Mielcu. Uśmiecham się do wspomnień zimowych eskapad saneczkowych na Górce.

Od Cyranowskiej odchodzą wąskie, zazwyczaj gruntowe uliczki. Sporo starych domów. Myślę, że mogą pamiętać czasy Berty i jej rodzeństwa. Na kilku podwórkach, stare, charakterystyczne studnie.

I znowu przecinają się historie. Staję przed tablicą upamiętniającą księdza Indyka. W Tarnowie mieszkam zaraz obok ulicy księdza Indyka, który był księdzem w tarnowskiej dzielnicy Mościce. Urodził się w Cyrance w 1902 roku. Rówieśnik Berty. Prawdopodobnie znali się. Choćby tylko z widzenia.

Zbierając materiały o Bercie i jej rodzinie, przypominam sobie coś jeszcze.

Teść mojego ulubionego pisarza Tadeusza Konwickiego, Alfred Janica, artysta malarz wraz z rodziną został podczas II wojny światowej wysiedlony z Poznania. Jak wielu Poznaniaków trafił do Mielca, ale zanim trafił do Mielca, jakiś czas mieszkał w Cyrance:

Był obóz, potem wieś Cyranka, gdzie jak wspomniała mama, strasznie głodowali. Babcia wysyłała mamę i wujka do wsi żebrać o coś do jedzenia, bo dzieciom chłopi dawali chętniej. Kiedy mama z bratem chodzili po prośbie od chałupy do chałupy, żeby zdobyć jakieś jajko czy trochę mąki dziadek wychodził w pole i malował pejzaże. Jakby go ta rzeczywistość w ogóle nie dotyczyła. Przeżyli dzięki zaradności babci, która od rana do wieczora zdobywała jedzenie, gotowała i prała – a dziadek to wszystko pięknie uwiecznił na swoich rysunkach i akwarelach8wspominała wnuczka Lenicy, Maria Konwicka.

Poznaniaków zaś nie najlepiej wspomina w swojej powojennej relacji Berta Lichtig:

Do Mielca przeznaczono transport wysiedleńców  Polaków z Poznania i Poznańskiego, zjechali się w 1940 roku w zimie, była to zwiększona fala antysemityzmu – od razu zaczęli zajmować najlepsze stanowiska, mieszkania żydowskie, a znając język zaborcy, stali się panami sytuacji. Nie było też dnia ani wieczoru, by ktoś nie został przez nich pobity9

Cyranka (Nowa Wieś, Czyranowa, Czyranowska Wola, Cziranowa Wolya) była wsią, która sąsiadowała z Mielcem od XV wieku do 1972 roku.

Jej nazwa pochodzi od popularnej kaczki cyranki, która kiedyś często występowała na tym terenie.

Cyranka (z Biesiadkami, Przyłękiem zgórskim i Dębżyną), wieś, pow.mielecki, 4743 m rozl., w tem 3417 m lasu, 121 dm, 751 mk, par. w Mielcu, leży w równinie blisko gościńca krajowego prowadzącego z Dębicy do Nabrzezia, gleba żytnia – taki zapis znajduję się w Słowniku Geograficznym.

 

Autor Encyklopedii Miasta Mielca Józef Witek pisze, że pierwsza wzmianka o wsi znalazła się w dokumencie lokacyjnym miasta Mielca (1470 rok), ale W 1437 roku Marek z Karabiewic zamienił Prokopowi z Krużlowej wójtostwo w Jaśle za wsie Złotniki i Cyranka (Kramcze) – taki zapis znajduję w Księdze rozsiedlenia rodów ziemiańskich w dobie jagiellońskiej.

W XVI wieku wieś należała do rodziny Mieleckich.

Pod koniec XIX wieku rozpoczęto osuszanie podmokłych terenów wsi.

W wydanym w 1861 roku Roczniku Towarzystwa Naukowego  znajdujemy Cyrankę w Spisie gór i innych miejsc Galicyi Zachodniej których wysokość dotychczas jest oznaczona. Cyranka znajduje się na wysokości 98, 3 sążni wiedeńskich.

Wieś się rozwijała i w 1921 roku liczyła 1090 mieszkańców.

W latach 1930-31 zbudowano na terenie Cyranki lotnisko turystyczne. Od tego czasu organizowano tam lotnicze imprezy. Na lotnisku lądowali słynni piloci między innymi: Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura.  W 1937 roku władze państwowe podjęły decyzję o budowie na terenie wsi fabryki samolotów. Wtedy nazwa wsi stała się znana w całym kraju.  Spowodowało to zanik emigracji zarobkowej, ponieważ wielu mieszkańców korzystnie sprzedało swoje ziemie. Spora ilość ludności została zatrudniona przy pracach budowlanych. W czasie okupacji na terenie Cyranki ulokowano obóz pracy, do którego kierowano Żydów.

Być może to właśnie w okresie budowy lotniska Korzennikowie przenoszą się do Mielca. Na pewno mieszkają tam już w 1934 roku, tak wynika z arkusza szkolnego ich córki Sabiny, Józef jest kupcem w Mielcu, a Sabina mieszka u rodziców, na ulicy Kilińskiego, bo tam wówczas mieszkają.

Wieś od 1973 roku stanowi część Mielca.

 

O Mielcu Estera mówi we wspomnianym już wywiadzie, że był wesoły.

 

Czas edukacji

 

Żydzi zawsze stawiali na naukę. Jesziwski bachor, czyli uczeń, był w rodzinie rozpieszczany i pokazywany z dumą. Z drugiej strony skrajną zniewagą było nazywanie kogoś durniem. Gardzono analfabetyzmem. Ten szacunek i religijność pomogły Żydom przetrwać przez wieki10 taki fragment zawiera Mielecka Księga Pamięci.

Myślę o małżeństwie Korzenników.  Według danych, które  zgromadziłam, Chana rodziła wiele razy, w tym bliźnięta. To zapewne było trudne, urodzić i wychować taką gromadkę.  Józef musiał zaś ciężko pracować by zapewnić rodzinie byt i  zadbać o wykształcenie dzieci. Nie wiem jakie wykształcenie zdobyły wszystkie dzieci, ale wiem, że dwie córki Korzenników  z pewnością zostały nauczycielkami, do seminarium nauczycielskiego uczęszczała Sabina, Moses został dentystą, Samuel skończył cztery klasy gimnazjum, Herman 7 klas szkoły powszechnej.

Berta uczy się w Prywatnym  Seminarium Nauczycielskim Żeńskim w Mielcu im. Emilii Plater. Podobnie jak jej siostry Estera i Sabina. Analizuję szkolne arkusze z seminarium by przekonać się, czy siostra mojego pradziadka, którą zresztą miałam okazję poznać, mogła mijać się z którąś z sióstr Korzennik na szkolnych korytarzach. Wychodzi na to, że bez wątpienia z Esterą. Piąty, ostatni rok nauki w Seminarium Stefanii Sowianki to rok szkolny 1930/1931. Jej brat Paweł Sowa, w latach 30 XX wieku  zostanie ojcem chrzestnym przechodzącej konwersję Żydówki z Czajkowej, Anny Amsterdam, o czym dowiem się pod koniec 2023 roku i jest to dla mnie niespodzianka. Nie miałam takiej wiedzy. Przecinanie się historii wciąż mnie zaskakuje.

Berta kończy 6 klas szkoły powszechnej w Mielcu.

Następnie kończy kurs przygotowawczy w seminarium nauczycielskim, potem jest uczennicą Seminarium.

Rodzina mieszka jeszcze w Cyrance, więc Berta ma dość daleko do Seminarium

Początek działalności  Seminarium można datować na rok 1913, kiedy to rozpoczynają się prywatne kursy seminaryjne dla nauczycieli prowadzone przez nauczycieli c.k. gimnazjum w Mielcu.

Nauka odbywała się w kamienicy Horowitzów przy ulicy Sandomierskiej w Mielcu. Od 1928 roku szkoła miała własny budynek przy ulicy Kilińskiego. Sabina, siostra Berty miała blisko do szkoły, od 1934 roku Korzennikowie na pewno mieszkali przy tej ulicy. Jak pisze w Spacerowniku Mieleckim Stanisław Wanatowicz tą ulicą przebiegał bardzo stary trakt wiodący z Rynku przez Złotniki do Gawłuszowic. Ulica Kilińskiego nigdy nie dorównywała znaczeniem ulicom: Pańskiej, Kościuszki czy Legionów. Nie dodawały jej splendoru stada świń i bydła pędzone na Błonia.

Potem znaczenie ulicy wzrosło bo zlokalizowano tutaj budynki: Ochotniczej Straży Pożarnej, Mieleckiego Gimnazjum i Żeńskiego Prywatnego Seminarium Nauczycielskiego.

Nauka w  Seminarium Nauczycielskim była płatna i były to dość duże opłaty. Uczennice z mniej zamożnych domów, były częściowo zwolnione z opłat.

W 1921 roku zajęcia odbywają się w gmachu mieleckiego gimnazjum. Zatem tutaj na zajęcia uczęszczała Berta. W 1928 roku zostanie wybudowany budynek dedykowany właśnie dla tej szkoły przy ulicy Kilińskiego 37 (obecnie szkoła podstawowa nr 1).

Stanisław Wanatowicz we wspomnianym już Spacerowniku pisze, że pomimo tego, że do szkoły uczęszczały uczennice różnych wyznań, jej dyrekcja dążyła do nadania szkole charakteru wyznaniowego. Wyrażało się to między innymi w obowiązkowym dla katoliczek uczestniczeniu w mszy świętej i przystępowaniu trzy razy do roku do sakramentu pokuty.

Placówka działała  do 1935 roku.

Z zachowanych dokumentów  Seminarium (rok szkolny 1918/1919) możemy się dowiedzieć, że Berta mając 16 lat kontynuuje edukacje. Myślę… zaczyna naukę jeszcze w Polsce pod zaborem austriackim, a kończy rok szkolny w wolnej Polsce. Ma poprawkę z „historyi” . Uśmiecham się wiedząc, że po wojnie będzie spisywała relacje dla Żydowskiej Komisji Historycznej.

Na kurs uczęszcza 31 jeden dziewcząt. Najstarsza ma 18 lat,  najmłodsza 13.

Przy nazwisku każdej widnieje zapis co do wyznania. Dziewczęta wyznania mojżeszowego to:

Gitla Blattberg (1902), Dora Padawer (1901), Lola Gartenhaus  (1904), Sara Vorschim (1902), Feiga Heller (1902) Anna Kohn (1903), Regina Taler (1901), Sabina Reich (1902).

Zatem na 31 uczennic 9 to Żydówki.

Dziewczęta uczą się polskiego, niemieckiego, geografii, historii, matematyki, historii naturalnej, fizyki, kaligrafii, rysunku odręcznego, śpiewu, robót ręcznych i gry na skrzypcach.

W roku szkolnym Berta opuszcza 43 godziny lekcyjne.

W arkuszach z następnego roku 1919/1920 Berta swoje imię ma przekreślone i zamienione na Beile, przekreślona jest też dzienna data urodzenia 8 marca i zmieniona na prawidłową 15 marca.

W arkuszu z roku szkolnego 1920/21 data urodzenia jest prawidłowa, ale imię to znowu… Berta, nie Beile.

 

12 czerwca 1922 roku Berta zdaje  egzamin dojrzałości. Otrzymuje następujące oceny:

Religia mojżeszowa – bardzo dobry, pedagogika – dostateczny, metodyka specjalna i ćwiczenia praktyczne – dobry, język polski – dobry, język niemiecki – dobry, geografia – dostateczny,  historia i  wzajemność konstytucji i państwa – dostateczny (myślę: co za przedmiot i przypominam sobie swój temat maturalny z historii: konstytucje polskie na tle porównawczym), arytmetyka i nauka form geometrycznych – dostateczny, historia naturalna – dostateczny, fizyka – dostateczny, higiena – bardzo dobry, kaligrafia – dobry, rysunki wolnoręczne – dobry, śpiew – dostateczny, gra na skrzypcach – dostateczny, roboty ręczne – dobry, gimnastyka – dobry.

I jeszcze zapis w świadectwie maturalnym: zachowanie pod względem obyczajów - bardzo dobry.

Tym samym potwierdza, że jest kandydatką dojrzałą do tymczasowego podjęcia pracy w szkołach ludowych pospolitych z językiem wykładowym polskim.

Jednym z jej egzaminatorów jest żydowski profesor Joel Czortkower (ojciec koleżanki szkolnej jej siostry Sabiny, razem będą szli 9 marca 1942 roku z Rynku do mieleckich hangarów, Joel zginie w 1942 roku wraz z córką Teodorą, złamany i zrezygnowany po śmierci żony nie skorzysta z propozycji  pomocy swojego ucznia Czesława Kubika, po wojnie odznaczonego medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata,  z pomocy nie  skorzysta również  córka profesora wypowiadając poruszające słowa:  tatuś, mamusia zginęła, ty idziesz na śmierć,  to i ja z tobą zginę).

 

 

 Czas pracy i pokoju. Kutno

W  1923 roku Berta mieszka już w Kutnie. Miasto jest znacznie większe od Mielca. Przed II wojną światową liczy 26 tysięcy mieszkańców, w tym około 8 tysięcy to Żydzi. Żydowska populacja w Kutnie, podobnie jak i chrześcijańska jest zróżnicowana. Obok przedsiębiorców, fabrykantów, kamieniczników, nie brakuje biedoty.

Jest tu wiele żydowskich organizacji społecznych i politycznych, wiele fabryk, których właścicielami byli Żydzi.

 Między innymi w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku funkcjonowała tu Fabryka cykorii  (przekształcona po wojnie w zakłady farmaceutyczne „Polfa”).

 Stąd pochodził urodzony w 1880 roku Szalom Asz  - żydowski dramaturg, prozaik i publicysta tworzący w jidysz, klasyk nowoczesnej prozy żydowskiej, dwukrotny kandydat do Literackiej Nagrody Nobla, członek Sekcji Żydowskiej PEN Clubu.

W Kutnie znajdują się ulice Pereca i Zamenhoffa.

Zagłada żydowskiej społeczności Kutna nastąpiła wiosną 1942 roku, kiedy to 6500 Żydów zostało wywiezionych do obozu zagłady Kulmhof w Chełmie nad Nerem.

            Dzięki znajdującym się w archiwum w Kutnie dokumentom Berty Lichtig możemy prześledzić jej nauczycielską karierę. Nie znam na razie odpowiedzi na pytanie dlaczego wyjechała tak daleko od rodzinnego domu. Być może znajdę ją w wywiadzie Estery dla Shoah Foundation. Otwierający teczkę dokument to świadectwo lekarskie, jak się domyślam będące załącznikiem do podania o pracę. Nie wiem z którego roku pochodzi, widnieje na nim jedynie data 25 października. Wczytując się w świadectwo uświadamiamy sobie jak bardzo zmieniły się standardy oceny zdrowia. Dokument z przed wojny powoduje, że pojawia się nam uśmiech na twarzy, jednocześnie przychodzą refleksję, że dzisiaj taka ocena kandydata do zawodu nauczycielskiego byłaby niedopuszczalna i byłaby uznana za dyskryminację, ale i też jak trudno było zostać nauczycielem przed wojną. Lekarz  między innymi ocenia czy badana osoba nie ma zboczeń w organizmie, rażącego oko wyglądu zewnętrznego, wydatnych kalectw i ułomności, wybitnych zniekształceń i zeszpeceń twarzy, tików i grymasów, ciężkiej nieuleczalnej choroby skórnej niezasłoniętych części, przykrej woni z ust i nosa, zaburzeń mowy (jąkania się, szeplenienia, bełkotania).



Kolejny z dzisiejszej perspektywy czasu zaskakujący dość dokument to Świadectwo Moralności wystawione w Mielcu przez komisarza rządowego miasta J. Leyko w dniu 25 października 1923 roku (przypuszczam zatem, że świadectwo lekarskie pochodzi również z tego samego roku).

Magistrat Miasta Mielca w Zachodniej Małopolsce poświadcza, że p. Beila Korzennkówna urodzona dnia 15 marca 1902 roku w Otfinowie pow. Żabno, religji mojżeszowej, narodowości polskiej, po ukończonej maturze seminarjum naucz. żeńskiego w Mielcu, tu od kilkunastu lat stale mieszkająca, zachowywała się podczas pobytu spokojnie, moralnie, a pod względem politycznym odpowiednio.

Świadectwo niniejsze wydaje się petentce celem uzyskania posady nauczycielskiej w Kutnie via Warszawa.



Kiedy czytam to świadectwo  trzy rzeczy zwracają moją uwagę. Pierwsza to taka, że jest ono odpowiednikiem dzisiejszego zaświadczenia o niekaralności, które bardzo często musimy dostarczać pracodawcy starając się o pracę. Druga rzecz to sformułowanie zachowywała się pod względem politycznym odpowiednio. Cóż może to oznaczać? Pytanie pozostanie chyba bez odpowiedzi. I trzecia, najważniejsza rzecz. Naukowcy spierają się dzisiaj o to jak mamy nazywać Żydów mieszkających przed wojną w Polsce: Obywatelami polskimi narodowości żydowskiej, Polakami narodowości żydowskiej czy jeszcze inaczej. Administracja określała ich właśnie w taki sposób jak w świadectwie Berty.

W teczce jest też dokument z 19 grudnia 1922 roku o nazwie Przysięga służbowa.



Nie wiem dlaczego przysięga odebrana została od Berty prawie rok wcześniej niż podjęła prace w Kutnie. Może to wskazywać na to, że pracowała wcześniej jako nauczycielka w Mielcu lub okolicy, a może jeszcze gdzieś indziej?

W teczce osobowej Berty znajdujemy kilka umów o pracę. Wszystkie pisma są adresowane do Beili Korzennkównej.



Ona sama również tak się podpisuje. Zmienia się to dopiero po 7 stycznia 1932 roku, kiedy to Berta dostarcza swój odpis urodzenia z wyraźnym nazwiskiem ojca Korzennik.

Od 1 września 1924 roku do 31 sierpnia 1925 roku Berta jest nauczycielką kontraktową w publicznej szkole powszechnej nr 3 w Kutnie.

W 1925 roku zostaje mianowana na nauczycielkę 7 – klasowej szkoły powszechnej nr 3 w Kutnie. 26 czerwca 1928 roku staje się nauczycielką stałą publicznych szkół powszechnych.

3 czerwca 1938 roku odbiera dyplom z okazji zdobycia 11 maja 1938 roku brązowego medalu za długoletnią służbę. Na srebrny i złoty już nie będzie miała szans… Wybuchnie wojna i jej nauczycielska kariera zostanie przerwana.

31 grudnia 1938 roku odbiera zawiadomienie o tym, że staje się nauczycielką publicznej szkoły powszechnej nr 3 III stopnia w Kutnie.

Uczy zapewne jeszcze w  II półroczu roku szkolnego 1938/1939, a potem Niemcy napadają na Polskę i Berta traci pracę.

 

W swojej relacji Szaja Altman opisuje, że Niemcy wkroczyli do Kutna 16 września 1939 roku. Wspomina, że przeszedł 16 dniowe bombardowanie, a po  wkroczeniu Niemców był zmuszony rejestrować się jako urzędnik państwowy na gestapo.

Najpierw Kutno opuściły jego żona z synem, Berta z rodziną, a na samym końcu on. Altamanowie zostawili w Kutnie cały swój dobytek, Berta i jej mąż być może też.

 

Mielec – wojna

W 1939 roku Berta traci posadę nauczycielki, powraca do Mielca i mieszka z rodzicami.

Ma już jedno dziecko, drugie rodzi się w 1941 roku.

Nadchodzi 9 marca 1942 roku i wysiedlenie mieleckich Żydów. O piątej rano zostają oni zerwani ze swoich łóżek. Muszą natychmiast pakować swój dobytek i iść… siedem kilometrów  na lotnisko w Chorzelowie.  Mogą zabrać jedynie do 25 kilogramów rzeczy osobistych. Dla wielu i tak jest to zbyt wiele. Mielecki opustoszały Rynek, pełen jest porzuconego żydowskiego dobytku. Jest duży mróz  i dużo śniegu. Jak udało się dotrzeć Bercie na lotnisko z dwójką dzieci, pięcioletnią Ruth i mającym zaledwie osiem miesięcy Józefem? Nie wiem. Uświadamiam sobie, że może jest jedną z  kobiet  z tych  przerażających zdjęć zrobionych podczas deportacji, które pchają dziecięce wózki, niosą dzieci na rękach…i idą w nieznane.

Zdjęcie: YV 

Tak wspominała wysiedlenie  Berta:

Niestety rankiem 9 marca biją we drzwi SS-mani i policja i rozkazują opuszczać mieszkania i na rynek. Na rynku pełno aut, SS jacyś w cywilnych ubraniach, tłok, krzyk, tego biją, tego ciągną, tamtego wołają, a tam postrzelili, a tam znów ktoś leży. Młodych i w sile wieku mężczyzn od razu oddzielają od rodzin na bok. Stoi młoda kobieta, rozkłada ręce, płacze, mąż nie wrócił z wojny, a teraz zabrali mi syna, a tam kobieta z niemowlęciem na ręku, obok drugie nieco większe – zabrano mi męża, a stać nie można, biją, gonią, ciągnie wąż długi przez Rynek ulicą Piłsudskiego, a operatorzy filmowi pracują przy aparatach. Polacy stoją bokiem w oknach, niektórzy na widok tej nędzy mają łzy w oczach, a reszta, tych niestety większość śmieje się z twojej rozpaczy (Kaniowa). A fala płynie z tobołami na plecach, w rękach lub tylko dzieci prowadzi się, więcej nie da rady, znowu skręca się na Tarnobrzeską, tu już ludzie zaczynają ciągnąć swoje tłumoczki już po ziemi. Widać jakieś furmanki naładowane po piętro a ludzie się jeszcze pchają i proszą weźcie mnie, weźcie dziecko, a po bokach kroczą bohaterzy, by tempa nie zwolnić, jeszcze ujrzeli Żyda z brodą, uciecha, razem ze skórą obdzierają11

Czy mieszkająca na ulicy Tarnobrzeskiej w Mielcu Józefa Bogusz widzi ten przerażający marsz? Czy w tym momencie postanawia, że zrobi wszystko by pomóc Korzennikom?

W dalszym ciągu relacji Berta opisuje  marsz podczas którego zginęło wiele osób i selekcję w Berdechowie, gdzie młodszych mężczyzn wybierano do pracy w obozach:

Stało się przez cały dzień, nikt nie usiadł, nikt nie myślał o jedzeniu, gdzie głośniejszy płacz dziecka, przeciskał się Schmidt z cukierkiem w ręku, każdy czekał na ciąg dalszy […] Zamykają hangar, robi się ciemno, mokro, nie wolno wcale świecić, ani zapałki a tu kwilą niemowlęta, kwilą coraz z innej strony. Ludzie posiadali na tłumoczkach, nikt nie śpi. Po kątach ciche szepty. Od tych świeżo przybyłych dowiadujemy się, że niektórzy ukryli się po piwnicach i na strychach, ściągano ich bez pardonu i strzelano. Z rynku mężczyzn pogoniono w okropny sposób do Pustkowa, jako tako opornych oddano do karnego oddziału… […] po powrocie grabarzy z Berdechowa jakby się tama zerwała buchnął płacz i jęk okropny – płakali wszyscy, nie tylko matki po synach, mężach, dzieci po rodzicach, to płakał ogół na krzywdę, nędzę i poniżenie swoje okropne, na niemoc wobec wroga, za przyszłość ciemną i nieznaną12

W relacji Berta wspomina śmierć Lichtigowej, żony Mechela, Temy (10 marca 1942 roku – I.S.), sędziego Pohorylesa z rodziną i wielu innych. Wspomina czerwony od krwi śnieg, co powodowało piorunujące wrażenie. Nikt nie myślał o posiłku, każdy starał się chociaż o garść brudnego śniegu. Trzeciego dnia uwięzieni Żydzi dostali chleb i czarną kawę. Każdego dnia ktoś ubywał z hangarów. Kilkanaście dziewcząt jak pisze Berta, „zwariowało”. Wieczorami przywożono zupę lub czarną kawę i chleb. Do tego wszystkiego mróz był coraz silniejszy. Berta wspomina, że do hangaru przekradali się Polacy przynosząc chleb, mleko, cukierki, wędlinę, wodę sodową za dość wygórowane ceny. Wspomina jak Sala Szajnach za bochenek chleba oddała złoty zegarek.

Kolejnym etapem była kąpiel i odwszawienie a potem Żydów zaczęto ładowano do wagonów. Pierwszy transport wyjechał z Mielca w środę 11 marca 1942 roku.



Berta wspomina, że  transport przejeżdżał przez Mielec i tłumy mielczan przyszły to oglądać. Niektórzy po kryjomu poddawali Żydom coś do jedzenia lub picia.

A ludzie jechali z dziećmi bez środków do życia, z rozpaczą w sercu po utracie najbliższych, tracąc równocześnie dach nad głową13

Pierwszy transport wysłano do Cieszanowa, Parczewa, Włodawy, Międzyrzecza, Sosnowicy. Taka informacja znajduje się w relacji Berty.  W publikacji Dalej jest noc znajduje się informacja, że  pierwszy transport wyruszył z Mielca 11 marca 1942 roku do Parczewa i Miedzyrzecza, drugi transport wyruszył 15 marca do Hrubieszowa i Suśca.

Ludzi wysadzano z wagonów i znowu w śniegu i mrozie gnano w nieznane – wspomina Berta.

 

Powstał popłoch, ludzie zaczęli uciekać gdzie kto mógł, zwłaszcza, że nie zdawano sobie sprawy, do czego zdąża to wszystko, więc każdy chciał być bliżej domu […]taką siedzibą tymczasową był Połaniec, Staszów, Szczucin, Sandomierz, Radomyśl Wielki o ile ktoś miał rodzinę. We Włodawie wybuchł tyfus14

 

Berta z dziećmi, siostrą Esterą jej synem Emanuelem, szwagrem, siostrami Heleną i Salomeą, matką, trafiają do Dubienki (nazwiska wszystkich znajdują się na liście osób wywiezionych do Dubienki).  Dalsze losy rodziny możemy prześledzić dzięki relacji  Altmana (relacja ta w całości dostępna jest w książce Andrzeja Krempy Zagłada Żydów Mieleckich).

Altman znalazł się w Mielcu dzięki swojej żonie Esterze, która dużo wcześniej niż on opuściła Kutno wraz z synem. Jak wspominał, obawiał się, że miasto zostanie częścią Rzeszy i stąd jego decyzja o wyjeździe do Mielca.

W Mielcu  angażował się w edukację i pomoc dzieciom, początkowo tajną (tu wspomina, że w nauce uczestniczyło około 80 dzieci). Kiedy powstał Centos (1940 – I.S.) został  kierownikiem organizacji, która starała się nieść pomoc żydowskim dzieciom.

Relacja Altmana zawiera szczegółowy opis dnia deportacji, ale ponieważ to opisała również Berta i było już cytowane, skupimy się na tym co działo się potem. Ustalenie pewnych faktów nie jest łatwe ponieważ Altman nie używa imion. Na przykład w stosunku do sióstr żony, używa określeń: szwagierki. Nie wymienia też nazwiska Józefy Bogusz, posługuje się jedynie inicjałami J.B. Zastanawiam się dlaczego? Jeśli chodzi o osoby ratujące Żydów, z obawy przed reakcją sąsiadów często po wojnie ukrywały one fakt niesienia pomocy. Jednak Józefa była żoną Żyda, być może chodziło zatem o ochronę osób, której jej pomagały (na przykład przygotowującego  fałszywe metryki  jej krewnego księdza).

 Altman wspomina, że podczas „podróży” na Lubelszczyznę ośmiomiesięczne dziecko szwagierki (i tutaj zapewne chodzi o Józefa, syna Berty, ponieważ zgadza sie wiek dziecka), źle się poczuło i „już charczało”, ale jeden z policjantów ulitował się nad nim i dał mu mleko.

W dalszej części relacji Altman wspomina, że Żydzi w Dubience przyjęli mielczan z otwartymi ramionami, dzielili się pożywieniem, mieszkaniami. Pomimo tego wielu mieleckich Żydów zginęło w Dubience. Sam Altman starał się  w Dubience organizować pomoc dla dzieci. Zaznacza też, że spora liczba Polaków z Mielca przysyłała pieniądze i paczki, a obawiając się kontroli jeździli wysyłać te przesyłki do Dębicy czy Tarnowa.

            Rodzina przebywa w Dubience, gdzie dochodzą do nich coraz gorsze wieści (sąsiedztwo obozu w Bełżcu). Wtedy przybywa do miasta Józefa Anna Bogusz, narzeczona Samuela (który zbiegł z Mielca tuż przed deportacją do Dębicy). Prawdopodobnie jest to czerwiec 1942 roku, bo w czerwcu z Dubienki wydostaje się Szaja. Jako pierwszą zabiera z Dubienki teściową Altmana, Chanę. Tam czeka na matkę jeden z jej synów (być może Moses, ponieważ Samuel w czerwcu 1942 roku przebywał jeszcze w Dębicy). Następnie zabiera córkę Berty, Ruth. Najpierw jedzie z dziewczynką do Chełma (36 kilometrów wioząc ją na rowerze, aby dziecko nie zasnęło, śpiewa jej piosenki). Analizując tę sytuację, myślę jak musiało to być trudne i niebezpieczne dla Józefy. Dziewczynka miała pięć lat, została oderwana od rodziny, być może znała Józefę, ale to jednak zupełnie co innego niż mama, czy babcia. Łatwo mogło dojść do zdemaskowania uciekających. Po wielu, wielu latach Ruth napisze, że pomimo iż miała wtedy zaledwie kilka lat, bardzo dobrze pamięta tamten moment. Następnie jadą pociągiem już do Połańca (prawdopodobnie z Tarnobrzega idą na piechotę, a  to odległość 40 kilometrów).  Potem Józefa wraca do Dubienki z podrobioną przepustką dla Szaji jako kupca, który w celach handlowych ma pojechać wraz z żoną do Krakowa.  Szaja wspomina, że w Dubience znajdują się jeszcze jego żona i dziecko oraz dwie szwagierki, jedna z rocznym dzieckiem (tu z pewnością ma na myśli Bertę, bo to jest to kilka miesięcy po deportacji i Józef jest już starszy).  Prawdopodobnie druga szwagierka to Helena bo ona ocalała (niestety nic nie pisze o trzeciej szwagierce, a na liście wywozowej do Dubienki było również nazwisko Salomei Korzennik). Altman musi podjąć decyzję z kim uda się w podróż:

Musiałem wybrać z kim mam jechać, czy z moją żoną, która nie była podobna do Żydówki i której zaproponowano wyjść jako Aryjka z Dubienki, a mnie wypadało wykorzystać przepustkę z moją szwagierką i rocznym dzieckiem15

Altman wspomina, że jego żona wraz z siedmioletnim Emanuelem, musieli przejść na piechotę drogę z Dubienki do Chełma, skąd udali się już pociągiem w stronę Połańca.  Wyruszają pierwsi. Następnie Józefa Bogusz  ponownie powraca i zabiera ze sobą prawdopodobnie Helenę, korzystając z tych samych aryjskich papierów, które miała przygotowane dla Estery (analizuję powojenne zdjęcia i stwierdzam, że Estera i Helena były do siebie podobne).

 Według mojej analizy relacji Sz. Altmana pod koniec czerwca 1942 roku w drogę wyruszają Berta,  roczny Józef i Szaja.  Do Chełma jadą furmanką. Niestety sytuacja staje się dramatyczna - za pięć minut ma odjechać pociąg, kiedy do stojącej z dzieckiem na skwerku przed budynkiem stacji kolejowej  Berty, podjeżdża auto. Gestapowcy rozpoznają w Bercie Żydówkę i pytają dlaczego nie znajduje się w chełmskim getcie. Grożą jej, że jeśli natychmiast nie uda się do getta, zastrzelą ją natychmiast.

Można sobie wyobrazić co czuje Berta, kiedy poprzedniej nocy od Żydówki, u której nocowali słyszy opowieść o wywożonych do Bełżca Żydach i tam palonych.  Po kilku dniach, kiedy już są w  Połańcu dowiadują się, że wszystkich Żydów z Dubienki wywieziono prawdopodobnie do Bełżca.

Podczas gdy gestapowcy rozmawiają z Bertą, Altman stoi ukryty za ścianą i widzi tę scenę. Berta kieruje swoje kroki w kierunku miasta. Szaja  narzuca szybko na  letni płaszcz  aby ukryć opaskę na ramieniu. Wychodzi ze stacji, idzie za Bertą i nakazuje  jej wrócić w stronę stacji.  W tym samym czasie auto gestapowców odjeżdża w drugą stronę, Szaja i Berta z dzieckiem wchodzą na peron gdzie zostają skierowani  do pociągu dla Żydów, który jedzie do Lublina.  Na stacji w Lublinie  wyprowadzana jest pewna grupa Żydów skierowanych na Majdanek. Drzwi od wagonu zostają otwarte, Altman i Berta wychodzą, mieszają się  z tłumem, który stoi na stacji i oczekuje na pociąg do Krakowa. Udaje im się wsiąść do pociągu i  ten sposób dojeżdżają do Tarnobrzega, skąd kilkanaście godzin idą na piechotę do Połańca.

W Połańcu przebywa już spora grupa mieleckich Żydów (m.in. przewodniczący mieleckiego Judenratu doktor Fink z rodziną) i początkowo żyje się im tam dobrze. W mieście jest niewielu Niemców, stąd dla Żydów jest to miejsce stosunkowo bezpieczne. Potem sytuacja zaczyna się pogarszać. Żydzi połanieccy zaczynają zbierać kontrybucje od Żydów mieleckich aby zadowolić volksdeutschów. Zaczynają się również łapanki (przyjeżdża gestapo z Sandomierza), policja ze Skarżyska zabiera pewną ilość Żydów do pracy w tamtejszych fabrykach. W Połańcu rodzina przebywa od końca czerwca do października 1942 roku. Ale i tam  zaczyna się robić niebezpiecznie. Józefa Bogusz decyduje się zabrać Bertę z dziećmi, matką i Heleną do powiatu jasielskiego. Ma dla nich aryjskie metryki.

We wsi w której mieszkają (najprawdopodobniej jest to Jodłowa lub okolice) udają Polki, dlatego też muszą  mówić wyłącznie po polsku. Na szczęście jak wspomina Ruth, polski był ich pierwszym językiem.  Muszą nauczyć się katolickich  modlitw (tych uczy matkę i dzieci Berta, która ma pewną wiedzę na temat katolickich rytuałów).   Muszą uczęszczać na mszę. Józef jest jeszcze mały, niewiele wie i rozumie. Najtrudniej sytuacja przedstawia się z Ruth. Jest kilkuletnią dziewczynką, Berta musi się bardzo starać by dziecko nie zdradziło swojej żydowskiej tożsamości.

            Berta uchodzi za  żonę nieżyjącego polskiego oficera. Pewnego dnia  dochodzi we wsi do obławy.  Na szczęście obudzona ze snu pięcioletnia Ruth zapytana jak się nazywa, przytomnie podaje swoje aryjskie  nazwisko. Jako, że ich wygląd jest mało aryjski,  wszyscy zostają zabrani na posterunek policji. Komendant godzi się, aby kobiety znalazły świadków, którzy potwierdzą, że rodzina to Polacy. Któraś z sióstr dzwoni do znajomego policjanta, przyjaciela z Mielca, który potwierdza ich polską tożsamość. Rzeczywiście, kiedy przyglądam się jednemu ze zdjęć Berty, stwierdzam, że musiało być jej ogromnie trudno uchodzić za Polkę. Miała semicki wygląd.

Na każde święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy, Józefa zabierała Chanę  do Lwowa.

            Tymczasem powróćmy do Altmanów. Ci za pomocą fałszywych aryjskich papierów, w Radomyślu wyrabiają sobie legalne kenkarty. Józefa zabiera ich do Lwowa, gdzie mieszkają w wynajętym mieszkaniu i głodują. Jest do tego stopnia źle, że Szaje myśli o powrocie do Połańca, na co ostatecznie nie decyduje się. Podejmuje pracę, co jest sporym ryzykiem, bo ciągle musi uważać, by ktoś nie rozpoznał w nim Żyda. Choruje na tyfus i trafia do szpitala, co również wiąże się z ryzykiem rozpoznania.

Wspomina również dramatyczne wydarzenie w życiu rodziny, o którym już pisałam.  Dwóch jego szwagrów i szwagierka (z całą pewnością chodzi o Samuela, prawdopodobnie Mosesa i którąś z sióstr Korzennik, być może Salomeę) zostają pojmani i osadzeni w więzieniu łąckim jako podejrzani o to, że są Żydami. Dwójka rodzeństwa traci  życie. Jest to bardzo trudny moment dla rodziny, tym bardziej, że wówczas u Altmanów przebywa Chana i muszą się mocno starać by jej rozpacz po stracie dzieci nie zdradziła ich.

 

Cała rodzina objęta pomocą Józefy, miała aryjskie papiery. Według tych dokumentów byli spokrewnieni,   Chana była matką Estery,   ciotką Heleny i Berty.

Wojna dobiega końca.

Altmanowie w lutym 1945 roku wracają ze Lwowa do Mielca, gdzie czeka już na nich ocalała część rodziny Estery.

Tak kończy swoją relację Szaja:

Opisałem tylko chronologicznie to przeżycie i to ujmując je tylko z grubsza, gdyż człowiek nie jest w stanie powtórzyć tego wszystkiego, co przeżywał w ciągu 2, 5 roku, maskując się, wciąż ukrywając swoje pochodzenie, nie chcąc zginąć z rąk hitlerowskiej bestii16

 

Z całej rodziny Korzenników mieszkającej przed wojną w Polsce według  posiadanej przeze mnie wiedzy ocaleli: Chana (Anna), jej dzieci: Beila  (Berta), Estera, Helena,  Hirsch (Herman), Samuel, wnuki: Emanuel, Ruth, Józef.

Nie są mi znane losy pozostałych dzieci Korzenników. Moses zginął prawdopodobnie w więzieniu we Lwowie, tam też zginęła któraś z dziewcząt, przypuszczam, że Salomea.

 Nic nie wiem na temat losu Feigi, Reginy (Riwki). Nie ma ich na listach wywozowych z Mielca, być może w 1942 roku nie było ich już w Mielcu, a może wyszły za mąż i stąd trudno mi je odnaleźć.

W zbiorach Shoah Foundation znajduje się wspominany już wywiad z Esterą Altman. Niestety online dostępny jest tylko w dwóch instytucjach w Polsce: Muzeum Polin i Instytucie Pileckiego. Słuchałam jego fragmentów jesienią 2022 roku będąc w Muzeum Polin. Mam nadzieję, że uda mi się go obejrzeć w całości podczas kolejnego pobytu w Warszawie. Być może to pozwoli na dopowiedzenie losów rodziny Korzenników.

 

 

Czas powojenny

            Berta powraca do Mielca z dziećmi, matką i siostrą. Musiało to stać się po 14 listopada 1944 roku, ponieważ nie ma ich nazwisk na wykazie członków Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Mielcu sporządzonym właśnie tego dnia.

 Wkrótce dołączają do nich kolejni ocalali z rodziny, siostra Esterą z rodziną, brat Herman, który powraca ze Związku Radzieckiego, brat Samuel z żoną Józefą i córeczką. Mieszkają wszyscy  przy Staszica 4 w Mielcu. Potem Samuel z Józefą wyjeżdżają do Krakowa, a Altmanowie do Wrocławia, a reszta rodziny opuszcza Polskę.

 

             Zanim wyjedzie z Mielca na zawsze, Berta pracuje jako sekretarz Powiatowego Komitetu Żydowskiego w Mielcu. Spisze dwie relacje dla Żydowskiej Komisji Historycznej (relację Apolinarego Franka i  relację Józefy Luboch, służącej przewodniczącego mieleckiego Judenratu, opracowaną przez Bertę w formie pamiętnika Józi). Przy relacji złożonej przez Franka znajdujemy taki zapis: Spisane przez p. Bertę Lichtigową z domu Korzennik urodzoną w Otwinowie (pisownia oryginalna) 8.03.1905 roku, obecnie w Mielcu, ulica Staszica 4. P. Lichtigowa sama spisała opowiedziane dra Franka. Sama złoży kilka relacji, w tym jedną bardzo obszerną. Zostanie ona podzielona na kilka krótszych, zapewne z uwagi na szeroki zakres tematyczny. Znajdą się w niej informacje o Żydach z Mielca, Borowej, Radomyśla, o obozach pracy w Mielcu i innych okolicznych obozach.  Ponieważ Berta bezwzględnie nie była świadkiem wszystkich wydarzeń, które opisuje, musiała przeprowadzić szereg rozmów ze świadkami. Dzięki jej pracy wiedza na temat Zagłady mieleckich Żydów jest naprawdę spora.   Kiedy czytam książkę Andrzeja Krempy wciąż stykam się z jej nazwiskiem. Jest często cytowana i przywoływana. Czytając zaś książkę Ewy Andrzejewskiej Historia z piekła rodem cz. 3 zwracam uwagę na postać dr Laury Eichhornowej, która po wojnie spisała kilkaset relacji dla Żydowskiej Komisji Historycznej, które stały się uzupełnieniem archiwum Ringelbluma. Myślę wtedy – jak nasza Berta. Laura po wojnie zaczęła pracować w polskim radiu jako Laura Lipińska, ale relacje spisywała pod nazwiskiem Eichhorn. I… kiedy zaglądam do jednej z relacji Berty widzę zapis:  ze słów autora spisała dr Laura Einchhorn (literówka w nazwisku – I.S.). Nazwisko Berty odnajduję w  publikacjach dotyczących mieleckich Żydów, ale nie tylko. Otwieram książkę Agnieszki Kruszyńskiej-Idzior Góra Śmierci (publikacja dotyczy obozu w Pustkowie) i widzę cytat z relacji Berty:

Pustków – sama nazwa już budzi dreszcze grozy. […] Gdyby wziąć garstkę ziemi i wycisnąć, wytrysłaby zamiast wody żydowska krew, tak obficie jest nią ta ziemia przesiąknięta17

 

Podpis Berty na jednym z dokumentów, archiwum ŻIH

Zdjęcie pochodzi ze zbiorów ŻIH 

Fragment relacji Berty, zbiory ŻIH

 Sprawiedliwa Józefa  Anna Bogusz (Ziuta)

W tej opowieści  osobny fragment należy się właśnie tej  osobie.  Bohaterce  dzięki której wojnę przeżyło dziewięć osób z rodziny Korzenników, Lichtigów i Altmanów. Zdobywała dla nich aryjskie papiery z pomocą księdza, który był jej krewnym. Składając wniosek o uhonorowanie Józefy do Instytutu Yad Vashem Ruth Lichtig Spinner  podała, że był to  brat Józefy, Szaja Altman zaś w swojej relacji pisze o wuju lub stryju księdzu. Jeździła do Dubienki i Połańca, przygotowywała kolejne kryjówki. Ruth jednak podaje błędną informację, że ocalone przez nią osoby przebywały na wsi od roku 1941 (mogła nie pamiętać dat, była wówczas kilkuletnią dziewczynką).

Jak już wiemy po deportacji mieleckich Żydów, która miała miejsce 9 marca 1942 roku, Józefa umieszczała swoich „podopiecznych” w różnych miejscach. Należy podkreślić, że była wówczas bardzo młodą kobietą, miała 21 lat.

Ruth w swoim wniosku napisała: moje siedemdziesiąte urodziny, skłoniły mnie do refleksji nad własnym życiem, przy czym zdałam sobie sprawę, że nie żyłabym wcale gdyby nie pomoc Józefy Bogusz, którą wszyscy nazywaliśmy Ziutą18

Józefa z córeczką, zdjęcie pochodzi ze strony Instytutu Yad Vashem 

Ruth wspomina również, że Ziuta była bardzo zakochana w jej wujku.

Zainteresowała mnie również postać jej krewnego, księdza. Zwróciłam się zatem z zapytaniem do archiwum diecezjalnego w Tarnowie czy w diecezji tarnowskiej pracował w czasie wojny ksiądz o nazwisku Bogusz. Okazało się, że w czasie wojny w diecezji tarnowskiej pracował tylko jeden ksiądz o tym nazwisku – Józef Bogusz urodzony  24 grudnia 1911 roku w Bielczy jako syn Jana i Anny z domu Kowal. Bielcza jest wsią położoną niedaleko Tarnowa. Ksiądz ten ukończył seminarium duchowne w Tarnowie i  20 czerwca 1937 roku przyjął święcenia kapłańskie. Od 1 lipca 1937 roku do 13 sierpnia 1942 roku był księdzem w parafii św. Mateusza w… Mielcu, kolejną jego parafią w czasie wojny była Uszew (wieś w okolicy Tarnowa).

Wydaje się bardzo prawdopodobne, że to właśnie on był tą osobą, która wystawiała fałszywe metryki dla znajomych Józefy. To samo nazwisko, podobne imię, które sugerowałby, że może być imieniem po którymś z przodków, matka księdza miała na imię  Anna, Józefa miała na drugie imię Anna, ona urodziła się w Tarnowie, on pod Tarnowem, obydwoje mieszkali przed wojną i w trakcie jej trwania, w Mielcu. Wykluczone jest aby mógł być jej bratem, ponieważ imiona ich rodziców są różne. 

Ksiądz Bogusz zmarł 7 sierpnia 2006 roku.

Tę sprawę będę próbowała jeszcze wyjaśnić.

Andrzej Krempa napisał o Józefie, że była osobą tajemniczą.  Rzeczywiście nie wiemy o niej zbyt wiele. Udało mi się  jednak pozyskać z  Żydowskiego Instytutu Historycznego nowe dane i dzięki temu nieco uzupełnić wiedzę o niej.  Skąd  jej dokumenty w Żydowskim Instytucie Historycznym? Jako żona Żyda została zarejestrowana po wojnie w Komitecie Żydowskim w Mielcu.  Dlatego też jak sądzę  znalazła się na liście uratowanych mieleckich Żydów w książce Andrzeja Krempy.  W przypadku kiedy żona czy mąż nie byli Żydami,  zawsze w ankiecie znajdował się zapis o narodowości takiej osoby.  Przy nazwisku Józefy jednak nie ma takiego zapisu, co mogło "zmylić" autora.

Józefa Anna Bogusz, nazywana przez bliskich Ziutą, urodziła się w Tarnowie 19 marca 1921 roku jako córka Elzy z domu Zakrzewskiej i Mariana Bogusza (takie dane podała sama Józefa w ankiecie powojennej, w książce Andrzej Krempy w biogramie Józefy znajdziemy  datę urodzenia 1 stycznia  1921 roku i taka data figuruje  również na stronie Instytutu Yad Vashem  oraz datę 1920 rok przy jej nazwisku na Liście Uratowanych Żydów, zapewne z uwagi na to, że autor datę tę zaczerpnął ze wspominanego już pisma do Centralnego Komitetu Żydów w Warszawie).

 Józefa ukończyła gimnazjum i pracowała przed wojną jako biuralistka praktykantka.  Jej mielecki przedwojenny adres to Tarnobrzeska 4.

W czasie wojny mieszkała z Samuelem Korzennikiem we Lwowie (od jesieni 1942 roku), gdzie w 1943 roku urodziła im się pierwsza córka. Ruth wspomina, że ślub wzięli w 1941 roku, ale wydaje mi się, że stało się to później. W ankiecie dostępnej w Żydowskim Instytucie Historycznym Józefa podaje, że podczas wojny utrzymywała się ze środków własnych i pracy. Wspomina też, że była szantażowana przez Polaków i Ukrainkę, żonę Żyda.

W 1950 roku  Ziucie i Samuelowi (Józefowi)  urodziła się córka Elżbieta.

 Elżbieta napisała o niej: Nie tylko ocaliła istnienia wielu osób, ale stworzyła nowe, rodząc mnie19

Tomasz Frydel przypuszcza, że musiała pochodzić z zamożnej rodziny, ponieważ ponosiła wysokie koszty ratując swoich znajomych (załatwiając dokumenty, wynajmując mieszkania).

W ankiecie Józefa zaznacza też, że pragnie wyjechać do brata do Ameryki.

 Co  się stało,  że potem jednak zmieniła zdanie i nie wyjechała ze swoim mężem, z którym ostatecznie się rozeszli? (rozwiedli się w 1957 roku).

Po wojnie Józefa z rodziną mieszkają  najpierw w Mielcu, a potem przy ulicy Sarego 18 w Krakowie.

Z Samuelem do Stanów Zjednoczonych wyjechały dwie córki Korzenników: Krystyna (po mężu Cruz) i  Elżbieta (po mężu Cohen). Decyzję o wyjeździe córek podjęła Józefa uważając, że to będzie korzystniejsze dla nich.  Być może chodziło o sytuację ekonomiczną, a być może o to, że ich życie w powojennej Polsce  z uwagi na bycie córkami Żyda, nie wyglądało najłatwiej.  

 Miała czworo wnucząt.

Do końca jej życia (zmarła 12 grudnia w 1974 roku w Warszawie) ocaleni  utrzymywali z nią kontakt i pomagali jej przesyłając paczki i środki finansowe, a Berta pisała do Ziuty listy.

25 listopada 2008 roku w siedzibie Konsulatu Generalnego Izraela w Nowym Jorku odbyła się uroczystość nadania medali Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Jedną z odznaczonych była właśnie Józefa (Instytut Yad Vashem przyznał to odznaczenie 13 maja 2008 roku na wniosek dzieci Berty Lichtig). Odznaczenie odebrały jej córki.

Uratowała:

Chanę (Annę) Korzennik

Bertę Lichtig

Ruth Lichtig

Józefa Lichtiga

Esterę Altman

Szaję Altmana

Emanuela (Emila) Altmana

Helenę Korzennik

Samuela (Józefa) Korzennika.

Przypuszczam jednak, że skala jej pomocy była większa. Bardzo prawdopodobne jest, że pomagała pozostałym dzieciom Korzennikom, których jednak nie przeżyły wojny. Dwoje z nich na pewno zginęło w więzieniu we Lwowie.

Jakie były pobudki Józefy, że tak wiele ryzykowała? Nie sądzę, że chodziło tylko o miłość do Samuela, chociaż fakt, że  była to rodzina jej ukochanego na pewno był znaczącym czynnikiem.

W swoich długoletnich badaniach polegających na analizie właściwości osób ratujących Żydów, profesor Nechama Tec wyodrębniła sześć podstawowych cech, którymi charakteryzowały się te osoby:

1. indywidualność, bycie na marginesie swojej społeczności;

2. niezależność od opinii innych i zaufanie do siebie w dążeniu do realizowania własnych wartości;

3. trzeźwe i praktyczne poglądy na temat ratowania idące w parze z przekonaniem, że nie było w tym nic heroicznego czy nadzwyczajnego;

4. długotrwałe zaangażowanie w niesienie pomocy jakimkolwiek potrzebującym (jeszcze sprzed wojny);

5. nieplanowane i stopniowe początki działań pomocowych, z czasem mające nagłe zwroty;

6. uniwersalistyczny sposób postrzegania Żydów polegający na tym, że usuwa się w cień wszystkie inne cechy danej osoby za wyjątkiem tego, że jest ona zależna od udzielanej jej pomocy.

 

Wspomniany już Czesław Kubik, również pomagający Żydom podczas wojny, zapytany o to dlaczego to robił, odpowie krótkim wymownym zdaniem: pomagałem ze względów humanitarnych i koleżeńskich.

               Ze zdjęć patrzy na nas kobieta o ciepłym spojrzeniu. Musiałą być osobą  z ogromnymi pokładami empatii. Kiedy czytam słowa Ruth Lichtig, myślę, że była przez całą rodzinę Korzenników bardzo kochana i  nie chodziło jedynie o wdzięczność za uratowane życie.

 

 

Józefa z dziećmi po wojnie, zdjęcie pochodzi ze strony Instytutu Yad Vashem

Józefa i Samuel (Józef) po wojnie, zdjęcie pochodzi ze strony Instytutu Yad Vashem

 

 Czas wyjazdu

Zbiory Arolsen Archives Lista pasażerów 

Jak wielu ocalałych po wojnie Berta i osoby z jej rodziny decydują się na wyjazd. Jednym z tych, który nie wyjechał, a zdecydował się zostać w Polsce jest Marian Turski,  były więzień obozu Auschwitz – Birkenau.  W 2022 roku miałam okazję słyszeć jego wykład. Mówił, że ktoś zostać musiał, aby dawać świadectwo o tragedii, która  spotkała Żydów podczas II wojny światowej i dbać o pamięć o żydowskim narodzie.

W powojennych ankietach znajdujących się w Żydowskim Instytucie Historycznym bardzo często powtarza się „życzenie” ocalałych: pragnie wyjechać do Ameryki, pragnie wyjechać do Palestyny.

Czy można im się dziwić? Wielu ma za granicą krewnych, jedynych krewnych, którzy im pozostali, więc pragną połączyć  się z rodziną. Polska jak często podkreślali we wspomnieniach ci, którzy przetrwali wojnę: jest dla nich cmentarzem, jednym wielkim wspomnieniem o tragedii, która spotkała ich rodziny, ich naród. Po powrocie do swoich rodzinnych miast, wsi zastają  pustkę, „ruiny i zgliszcza” jak to określił Mordechaj Canin dziennikarz podróżujący po wojnie po dawnych sztetlach. Do tego zdarzają się zabójstwa  powracających Żydów, próbujących odzyskać swoje mienie. A potem i pogromy jak ten kielecki.

Byłem niezłomny w mojej wierze o ludziach. Nagle moje więzi zostały odcięte. Moja przeszłość była pamięcią tylko dla mnie. Gdziekolwiek szukałem rzeczy znanych, bliskich, znajdowałem pustkę. Żeby zatrzymać okropną depresję, która przejmowała mnie z każdej strony musiałem się wydostać z Polski, tak szybko jak to było możliwe, potrzebowałem pociechy moich własnych ludzi wokół mnie, aby odzyskać stabilność20 napisał J.L Baker, redaktor Księgi Pamięci o Żydach z Jedwabnego, którego słowa znajduję w książce Piotra Pytlakowskiego Strefa niepamięci.

 Bohaterka mojej opowieści miała dwoje dzieci i sądzę, że nie widziała dla nich w przyszłości w miejscu gdzie zginął ich ojciec i wiele osób z ich rodziny. Takie były końcowe słowa jej obszernej relacji złożonej w Żydowskiej Komisji Historycznej:

Z ludzi mieleckich, którzy ratowali się ucieczką z Lubelszczyzny, zostało bardzo mało. Jeśli weźmiemy wszystkich, którzy wrócili z obozów i tych, co z wielką biedą przetrwali trzyletni okres w bunkrach leśnych, partyzantce lub na aryjskich papierach, niemniej tropionych, o ciężkich i gorzkich przeżyciach, zostało   w sumie 100 do 120 osób.

A ci pozostali przy życiu nie mają żadnej przyszłości przed sobą. Dotychczas największą troską było przetrwać. Zdawało się wszystkim, że zaczną nowe życia. Wprawdzie z żałobą w sercu ale trudno, życie wymaga swego. Tymczasem teraz nie wiadomo skąd wypłynie niebezpieczeństwo, z czyjej ręki, czyżby czasy Hitlera dalej się wlekły za nami, czyż naprawdę mamy wyginąć?

A nasze dzieci z takim nadludzkim wysiłkiem utrzymane przy życiu? Zgłaszają się ludzie z obozów, bunkrów, z ukrycia, różni, chcą odebrać dobytek pozostawiony, uważani są za wrogów, jak śmie przyjść upominać się, co za prawo dla nich, przecież Hitler odebrał je, więc nie ma władzy, która potrafi powołać je z powrotem do życia, zwłaszcza tu. Znalazł się ktoś kto zwrócił rzeczy, prosił o miłosierdzie boskie, by go nie wydali, że oddał. Jesteśmy tu bez jutra. Gazety pełne wspaniałych artykułów o demokracji, że w ogóle nie mamy antysemityzmu, im więcej się o tym pisze, tym gorzej nam. Z nienawiścią spotykamy się na każdym kroku, od najniższego urzędnika, do najwyższej władzy w Mielcu i we wszystkich miastach21

W podobnym tonie pisze w Mieleckiej Księdze Pamięci Hana Lind, z domu Reiss:

Dobrzy ludzie wspierali mnie pożywieniem i schronieniem przez krótki czas, który przetrwałam, aby zobaczyć wyzwolenie Polski przez armię rosyjską w 1944 roku. Wtedy udałam się do Mielca, dokąd kilku samotnych żydowskich ocaleńców powróciło. Nie było dla nas przyszłości. Pojechałam do Niemiec, a stamtąd do Izraela22

            Żydowscy mielczanie, którzy powrócili do Mielca po wojnie, powoli, systematycznie jeden po drugim opuszczali miasto.

Podobnie jak Berta nie widzieli tutaj dla siebie przyszłości. 25 października 1946 roku dwie osoby o nieustalonych personaliach oraz stróż powiatowego sekretariatu PPR w Mielcu niejaki Leon Pieszkow usiłowali sprowokować antyżydowskie ekscesy, bijąc mieleckich Żydów. Do prowokacji przyłączyło się 20 osób, które wznosiły krzyki „Żydzi biją katolików”.

Zajście zostało zażegnane przez dwóch funkcjonariuszy PUBP w Mielcu. Milicjant, który znalazł się na miejscu zdarzenia, aresztował nie prowodyrów, ale dwóch pobitych Żydów. Po przesłuchaniu zostali zwolnieni. Żydzi nie mogli czuć się w mieście bezpiecznie, zatem wyjeżdżali. Był to jeden z powodów wyjazdów.

Wcześniej, bo 1 marca 1945 roku Starostwo Powiatowe w Mielcu rozwiązało gminę wyznaniową żydowską. W piśmie do Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie z dnia 26 kwietnia 1945 roku wyjaśniano, że zalecano ludności żydowskiej utworzenie żydowskiego zrzeszenia religijnego, ale społeczność żydowska nie poczyniła żadnych kroków w tym celu.

Sztetl przestał istnieć.

Życie wymaga swego napisała Berta w końcowych fragmentach swojej relacji, po ludzku przyjmując i niejako godząc się z tym, że los przynosi również dramatyczne wydarzenia. Jest w tym stwierdzeniu coś na kształt akceptacji tego co ją spotkało.

Czy życie jednak musi wymagać aż tak wiele? Czy musi przynosić dwie wojny światowe, śmierć męża, rodzeństwa, krewnych, przerażające wojenne przeżycia, wojenną tułaczkę i zagładę całego dotychczasowego świata? Czy to nie za dużo jak na jedną osobę?

Była silna, bez wątpienia nadludzko silna.  Zdołała przetrwać Holokaust,  ocalić swoje dzieci i żyć dalej. Oczywiście, przy znaczącej pomocy Józefy Bogusz, ale bez wątpienia wszystko co działo się w jej życiu, zwłaszcza po 9 marca 1942 roku, aż do końca wojny, wymagało odwagi i hartu ducha.

W jej aktach osobowych z archiwum w Kutnie znajduje się upoważnienie wydane na nazwisko Jan Grele (przypuszczam, że chodziło o Szaję Altmana, który posługiwał się po wojnie swoim aryjskim nazwiskiem, tym bardziej, że  na odwrocie upoważnienia podany jest również wrocławski adres zamieszkania. Jan Grele kwituje odbiór dokumentów). Berta upoważnia Jana Grele zamieszkałego we Wrocławiu do odbioru dokumentów oraz papierów służbowych z Inspektoratu szkolnego w Kutnie. Podpisuje się jako Beila Lichtig. Upoważnienie spisuje w Steyr, dnia 15 października 1947 roku .

1947 rok – nie znajduję już w polskich archiwach późniejszego dokumentu z podpisem Berty. To ostatni ślad po niej w archiwach. Ostatni podpis Beili.

            Umiera we wrześniu 1979 roku w wieku 77 lat, chociaż jej bliscy myślą zapewne, że jest dwa lata młodsza.  Jej ostatnie miejsce zamieszkania to Brooklyn w Nowym Jorku.

 

 


 

            Zebrałam każdą datę, fakt, zapis jaki znalazłam jeśli dotyczył Berty i jej bliskich. Tekst w związku z tym jest pełen szczegółów, dat, nazwisk i imion. Istnieje ryzyko, że dla niektórych czytelników stanie się z tego powodu mniej przystępny. Nie mogę jednak postąpić inaczej, nie mogę zrezygnować z takiego sposobu opisania losów Berty i jej rodziny. Tylko tak  mogę ocalić od zapomnienia cząstkę świata, którego już nie ma.

Każdy szczegół  wydaje mi się ważny. Każda data, fakt, który udało się ustalić. Tak niewiele przecież zostało po mieleckich Żydach.

Pamięć przechowuje obraz zbudowany z fragmentów, szczegółów, czasem wydawałoby się nieistotnych.

A istotne jest wszystko. Nie wiemy co może okazać się ważne dla czytelnika tu i teraz, czytelnika z daleka i z bliska  (na przykład krewnego rodziny o której piszę), czytelnika po wielu latach.

Wszystko może okazać się ważne, dla kogoś kto kiedyś będzie chciał „tkać” dalej…

 

Tak, tak, na pewno. Żyje pamięć.

Choć w kalendarzu brak mi dat.

W sercu jak światło wciąż się łamie,

Skończone trwanie dawnych lat.

 

Pali się świeca. Jej migotem

Ktoś upomina się o myśl

A myśl się gmatwa, gdy z powrotem

W ten sam widnokrąg trzeba iść23

 

Tekst: Izabela Sekulska

Grudzień 2023/styczeń 2024

iskabelamalecka@gmail.com

www.mayn.shtetele.pl

Tekst ten stanowi własność autorki, korzystanie z niego, cytowanie wyłącznie za podaniem źródła.


Suplement spisany 20 kwietnia 2024 roku po wysłuchaniu przeze mnie wywiadu z Esther Altman  w dniu 18 kwietnia 2024 roku w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

  

Esther Altman udzieliła tego wywiadu w Nowym Jorku mając 88 lat.

 Z ekranu komputera spogląda na mnie elegancka kobieta z pogodną twarzą. Sprawia wrażenie nieco onieśmielonej, bardzo ułożonej i wdzięcznej za to, że znalazł się ktoś, który chce jej wysłuchać (bardzo zresztą za to dziękuje kiedy wywiad dobiega końca). Mówi nienaganną polszczyzną pomimo tego, że już w 1948 roku wraz z mężem opuszczają Polskę.

Zapytana o miejsce urodzenia podaje nazwę Mielec. Kiedy przeprowadzająca wywiad pyta o to gdzie leży Mielec mówi z uśmiechem Mielec leży koło Cyranki i Krakowa, w Polsce. Zapytana o datę urodzenia podaje czerwiec 1908 roku.

Zapytana o rodzeństwo mówi, że było ich dziewięcioro (5 dziewcząt i 4 chłopców). W czasie wywiadu wspomina siostry: Reginę, Bertę, Salę, Helenę i braci : Romka, Hermana, Mosia  i Szmulka.

Nie padają imiona Chinke i Feigi. Z uwagi na to, że wywiad dotyczy głównie czasu wojny, myślę (biorąc pod uwagę, że mam akt urodzenia Chinke), że być może dziewczynka zmarła wcześniej, albo wyszła za mąż i nie było jej w Mielcu w czasie wojny. Estera nie wspomina  też Feigi co utwierdza mnie w przekonaniu, że Feiga raczej nie była dzieckiem Chany i Józefa (być może była ich synową albo krewną).

 

            Estera opowiada, że najpierw  rodzina mieszkała w Cyrance gdzie ojciec miał gospodarstwo i tam urodziła się czwórka rodzeństwa. W gospodarce były krowy, konie, dwa psy i dużo pracy.

Mamusia prawie stale rodziła dzieci – mówi Estera – zabierała nas do Mielca na zakupy.

Opowiada, że 5 lat chodziła do szkoły powszechnej i zaczęła tam chodzić jeszcze nie jako uczennica, towarzyszyła po prostu swojej starszej siostrze (Bercie – I.S.). Siedziałą w ławce i słuchała nauczycieli.

Czas spędzony w Cyrance wspomina dobrze.

Otaczali nas dobrzy ludzie. Nie dokuczali. Tatuś dawał konie na zabawy, na wesela, jak ktoś był chory i trzeba było posłać po lekarza. Wspomina księdza, który podobno z ambony mówił: zostawcie tego Żyda w spokoju, on dla was jest ojcem.

Estera mówi, że w Cyrance mieszkały dwie żydowskie rodziny, drugim Żydem był brat jej ojca. Nie wymienia jego imienia (przeglądam księgi metrykalne z Żabna i wydaje mi się, że mógł być to Lesor Korzennik, taka osoba widnieje jako świadek przy akcie urodzenia jednego z dzieci Korzenników).

Do Mielca rodzina przeniosła się kiedy dzieci poszły do szkoły, do gimnazjum. Ojciec był kupcem. Miał wspólników, skupowali bydło w okolicznych wsiach i sprzedawali je do Krakowa.

Lubiliśmy Mielec bo był wesoły. Miałam dobre koleżanki, ale niedobre też.  Nasz dom był bardzo otwarty, gościnny, wszyscy lubili do nas przychodzić. Przychodziło do nas też dużo Polaków.

Wspomina wakacje. Wtedy  chodzili zbierać kwiaty i robili (tu nie może przypomnieć sobie polskiego słowa) i opisując zapewne wianek, mówi takie korony na głowę.

Chodziło się zbierać kwiaty na pola, tańczyło się.

Z uśmiechem wspomina szkołę powszechną i niską kierowniczkę, której ojciec był bankowcem. W szkole uczyła się 4 lata. Potem  chciała iść do gimnazjum ale nie chcieli jej przyjąć bo była Żydówką i uczyła się prywatnie a potem zdawała egzaminy (w czasach kiedy Estera się uczyła dziewczęta uczyły się w szkołach jako tzw. prywatystki, nie uczęszczały na zajęcia do szkoły).

Józef Korzennik we wspomnieniu córki był osobą bardzo religijną i często chodził się modlić do bóżnicy, ubierał wtedy specjalne ortodoksyjne ubranie. Bracia też z nim chodzili ale nie byli aż tak religijni. W święta Chana również chodziła do bóżnicy, zabierając tam ze sobą córki.

Estera wspomina też swoją siostrę Bertę, która czytała bardzo dużo książek. Czytała po nocach.

Opowiada, że uczyła się  w Seminarium Nauczycielskim, gdzie wcześniej uczyła się jej siostra.

To siostra Berta znalazła pracę w Kutnie i zabrała ją tam ze sobą. Miały tam dużo koleżanek, które przyjeżdżały tam z Krakowa, Lwowa do pracy. Mówi, że dołączyła do nich potem najmłodsza siostra (prawdopodobnie chodzi o Salę). W Kutnie wynajęły mieszkanie (dwa pokoje). Estera twierdzi, że w Kutnie była 12 lat i  jako nauczycielki miały bardzo dużo pracy.

W 1939 roku przyjechały na wakacje do Mielca. Słyszało się wówczas, że coś złego się dzieje na świecie. Pewnego dnia dostały telegram od dyrektora szkoły w której pracowały i wróciły do Kutna.

Kiedy zaczęła się wojna, ojciec przysłał do nich do Kutna, dobrego znajomego rodziny Mundka, którego wspomina bardzo dobrze jako nadzwyczajnego człowieka. Mundek był policjantem.  Otrzymał misję przywiezienia sióstr do domu.

Zapytana czy Mielec był bombardowany, mówi, że nie, ale tu musi zawodzić ją pamięć. Wspomina spalenie synagogi. Mówi, że paliły się budynki i domy wokół.

Tatuś akurat się modlił, był ubrany w tałes, wyszedł zobaczyć co się dzieje i tak się przeraził, że umarł na serce.

W tym miejscu to co mówi Estera na temat śmierci ojca nie zgadza się jak już wspominałam z relacją Szaje Altmana, który zupełnie inaczej wspomina to wydarzenie.

Estera mówi, że nie mogli pochować tatusia, bo zakazali tego Niemcy.

Zresztą w Mielcu nie ma cmentarza, powyrywali wszystko i zrobili z tego drogi. Nie wiemy gdzie jest pochowany tatuś i siostra (jak dowiaduję się z dalszej części wywiadu chodzi o jej siostrę Riwkę – Reginę).

Wspomina, że do domu przychodzą płaczki i lamentują: kto nam będzie dawał teraz mąkę na chałę (Józef Korzennik przekazywał do piekarni mąkę, prosił o wypiekanie chałki i rozdawał ją biedniejszym).

Brat Mosiu powiedział im: wy płaczecie za chałką a my nie mamy już tatusia.

Mosiu kontynuuje tradycję ojca i odtąd kupuje mąkę na chałkę.

Estera wspomina też współczującego Niemca, który płakał z powodu śmierci Korzennika.

Bardzo dużo czasu w wywiadzie Estera poświęca deportacji mieleckich Żydów. Cały Rynek był pełen ludzi. Niektórzy uciekali, to do nich strzelano. Nie pozwalali brać wózków, to niemowlęta trzeba było nieść na rękach. Doszliśmy aż do Chorzelowa, a to było bardzo daleko. Byli tacy, którzy nie mogli iść, to stawiali ich na boku i strzelali.

Zapytana kto z nią szedł wspomina głównie matkę (mówi, że najstarszego brata i najmłodszego nie było, bo byli w wojsku, ma tu zapewne na myśli Samuela i Hermana). Z list wywozowych wiemy, że musiała iść z nią jej siostra Berta z dziećmi, matka, siostra Sala, siostra Helena, mąż i dziecko).

 

Opowiada o mężu, który urodził się w Płocku i do 1935 roku pracował w Żychlinie (podczas wywiadu widać, że Esterę zawodzi nieco pamięć co do dat, nie może sobie na przykład przypomnieć daty ślubu, podaje różne daty).

Opowiada o przebywaniu w hangarze, gdzie leżeli na podłodze i dostawali liche jedzenie. Mówi o rozstrzelaniach między innymi mieleckiego sędziego (nie wymienia nazwiska ale zapewne chodzi o sędziego Pohorylesa). Mówi też, że ułomnych odciągano na bok i strzelano.

Wspomina załadowanie do wagonów i to, że Niemcy przynieśli gorącą wodę i kazali się im myć.

Mówi o Polakach, którzy przyszli z jedzeniem, chlebem i mlekiem i rzucali im to. Przyszedł też Mundek, przyniósł mleko.

On był nadzwyczajny człowiek dla nas.

Rodzina dojechała do Dubienki i tam zamieszkali u mężczyzny o nazwisku Zuckerman, który był dla nich bardzo dobry. Niestety nie miał dość miejsca i siostra Helena i Berta z mamą mieszkały gdzie indziej.

I tu we wspomnieniu Estery pojawia się Józefa Bogusz, o której mówi ZIUTA. Uśmiecha się na jej wspomnienie.

Nasza nadzwyczajna znajoma Ziuta. Ona przyjechała do Mielca kiedyś. Moja siostra robiła manicure i Ziuta przyszła na ten menicure. Przyszedł mój brat Szmul i ona zakochała się.  Była katoliczką, miała krewnego księdza, wuja i jeździła do Tarnowa po metryki dla nas.

Ziuta przyjeżdżała do nas zawsze w soboty i po kolei zabierała nas.

We wspomnieniu Estery od razu pojawia się Lwów, ale jak wiemy przez jakiś czas rodzina była w Połańcu (to wynika ze wspomnienia jej męża).

Twierdzi, że miejscowość w której ukrywała się Chana, Helena i Berta z dziećmi to była Błażkowa koło Jasła.

Kobiety miały aryjskie papiery. Helena pracowała w polu, Berta zajmowała się dziećmi. Mieszkały u Polki, która miała 11 dzieci. Kobiety ubierały na noc koszule nocne i gospodyni zapytała dlaczego ubierają koszule jak Żydówki. Pojawiły się podejrzenia, że są Żydówkami. Ktoś powiedział żeby zajrzeć chłopcu do majteczek.

Zostali zabrani na posterunek i tam policjant powiedział aby znalazły kogoś kto za nie poświadczy. Berta zadzwoniła do Mundka i to je uratowało.

Mundek powiedział też Bercie, że ktoś mieszka w ich mieszkaniu w Mielcu.

 

Estera i Szaja we Lwowie wynajęli mieszkanie, które znaleźli z ogłoszenia w gazecie. Mieli aryjskie papiery na nazwisko Grele. Mieszkanie znajdowało się na ulicy Piaskowej 29 i jego właścicielem był człowiek o nazwisku Wójcikiewicz, który był według Estery wojewodą miasta Lwowa. Szaja pracował, Emil miał polskich kolegów, chodził do kościoła, wiedział, że jest Żydem.

 

W tym miejscu wywiadu Estera opowiada o przeżyciach we Lwowie, które pokrywają się ze wspomnieniami jej męża. W Lwowie dotrwali do końca wojny i wrócili do Mielca. Mówi też o kontakcie z dziećmi Józefy i jej brata.

Niedługo będzie bar micwa syna Eli, a Krystyny córka wychodzi za mąż i będzie niedługo przyjęcie dla kobiet.

 

Kiedy przyjechali do Mielca nie było tam nikogo z rodziny.  Po jakimś czasie wyjechali do Wrocławia, gdzie mąż pracował w małej szkole, ona nie pracowała.

(Mówi, że wcześniej w Mielcu pracowała w jakiejś fabryce). W 1948 roku wyjechali do Izraela,  a potem do USA.

 

W Izraelu pracowali jako nauczyciele, ich sytuacja zmieniła się w Ameryce, tu Szaja pracował u jubilera.

  

Zapytana o rodzeństwo wspomina śmierć sióstr Reginy, Sali i Mosesa. Moje przypuszczenia co do śmierci dwójki rodzeństwa Korzenników we Lwowie, potwierdzają się.

Sala i Mosiu przyjechali do Lwowa na ulice Halicką do brata (tu zapewne ma na myśli Samuela).

Chcieli przenocować u brata. Ktoś ich zadenuncjował, ktoś zapukał i zabrali ich. Nigdy ich już nie zobaczyliśmy.

 

Nową wiadomością jest dla mnie informacja o śmierci Reginy.

Estera mówi, że to stało się przed wojną, ale musi się mylić, ponieważ w 1940 roku Regina jest w spisie Judenratu.

Regina lubiła chodzić na zakupy. Napadli na nią dwaj chłopcy z kijami i zbili ją. Przyszła zakrwawiona do domu. Leżała, nie mówiła. Wezwaliśmy lekarza, stwierdził uraz głowy. Przebudziła się, coś powiedziała. Potem my wracamy z pola, a tam trup.

 

Opowiadając o życiu powojennym mówi, że synowie byli w armii, jeden z nich był uczestnikiem wojny 6 – dniowej. Jeden z nich wcześniej wyjechał do Ameryki.

Dzieciom opowiadali o Holokauście, a ona sama interesuje się tematem i chodzi na różne konferencje. Mąż chorował na serce, był słaby przez tyfus na który zachorował podczas wojny.

Jest bardzo dumna z synów i wnuków (z uśmiechem mówi, że są dla niej dobrzy i Josif ją pilnuje).

Mówi, że ma kontakt z ludźmi z Mielca.

Jestem dumna z moich synów, dobrze się mną opiekują. Wnuki są dobre dla mnie. Skończyli uniwersytety. Jestem dumną, szczęśliwą babką, mam 5 wnuków.

 

 

 

 

Dziękuję

Bożenie Gajewskiej z Kutna za wszelką okazaną pomoc.

Andrzejowi Krempie za inspirację i konsultacje.

Tomaszowi Frydlowi za udaną współprace, pomoc i konsultacje.

Monice Taras  z Żydowskiego Instytutu Historycznego za  pomoc i cierpliwość do moich natrętnych pytań i słanych maili.

Jolancie Kruszniewskiej za pomoc i konsultacje.

Stanisławowi Wantowiczowi za pomoc i konsultacje.

Agnieszce Kruszyńskiej - Idzior za sprawdzenie czy Lesor Lichtig obecny jest w archiwum obozu w Pustkowie.

 

 O rodzinie Lichtigów można przeczytać w tym tekście:

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2024/03/twarze-mieleckiego-sztetla-listy-do.html

 

Odnaleziony przeze mnie film z udziałem syna Berty Józefa.

 

https://www.youtube.com/watch?v=1WAOKD5GyuQ&ab_channel=StarkWilz%2CPresident%26CEO%2CFaceheadMusicCo.

 

 Post scriptum

Jedną z mieleckich legend jest opowieść, o tym, że rzekomo Józef Światło,  funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, który wsławił się ucieczką do Berlina posiadał rodzinę w Mielcu i tutaj przyjeżdżał. Wiązano go z rodziną Lichtigów, niektórzy nawet z samą Bertą Lichtig. Być może powodem tego było nazwisko Lichtig (Licht w j. niemieckim oznacza światło). Owszem Berta posiadała szwagra Józefa Lichtiga, ale z pewnością z J. Światło łączyło go jedynie imię.

Józef Światło urodził się jako Izaak Fleischfarb w Medyniu 1 stycznia 1915 roku, potem rodzina przeniosła się do Krakowa.

Nazwiska Światło zaczął używać po ślubie z drugą żoną Justyną Światło.

 Justyna pochodziła z Mielnika nad Bugiem, mieszkała w Warszawie od 1921 roku. Nie sądzę by miała cokolwiek wspólnego z Mielcem.

 

 

 

Zdjęcia arkuszy szkolnych pochodzą ze strony familysearch.pl (zbiory AP Rzeszów) oraz z kolekcji Stanisława Wanatowicza, zdjęcia Cyranki - archiwum własne.

Wykorzystane opracowania, materiały archiwalne, internetowe

 

Publikacje książkowe, opracowania niepulikowane:

Antologia poezji żydowskiej,  Państwowy Instytut Wydawniczy Warszawa 1983 wiersz Rocznica, Leon Kusman

Andrzejewska Ewa Historia z piekła rodem cz. 3, Wydawca: Stowarzyszenie Maryan Nowy Sącz, 2023

Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski t.II pod redakcją Barbary Engelking i Jana Grabowskiego, Warszawa 2018, Centrum Badan nad Zagładą Żydów

Gajewska Bożena, Materiały dotyczące społeczności żydowskiej Kutna (w zbiorach autorki niniejszego opracowania)

Gajowiec Bogumiła, Podolscy, Mielec 2001

Grynberg Mikołaj Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne, Wołowiec 2018 Wydawnictwo Czarne

Domański Paweł, Żabno jako sztetl 1895-1905, Żabno 2019, wydawca IDG Kraków

Konwicka Maria, Byli sobie raz,  wydawnictwo Znak, Kraków 2019

Krzepela Józef Księga rozsiedlenia rodów ziemiańskich w dobie jagiellońskiej. Przewodnik historyczno – topograficzny do wydawnictw i badań archiwalnych oraz do wszystkich dotychczasowych, 1915

Krempa Andrzej Sztetl Mielec. Z Historii Mieleckich Żydów, Mielec 2022 Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu

Krempa Andrzej Zagłada Żydów Mieleckich, Mielec 2013, Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu

Kruszyńska – Idzior Agnieszka  Góra śmierci Poligon SS i hitlerowski obóz pracy przymusowej w Pustkowie. 2021 wydawnictwo Libra

Nowak Tadeusz, A jak królem, a jak katem będziesz, Warszawa 1987, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza

Pytlakowski Piotr Strefa niepamięci, Warszawa 2023, wydawnictwo Agora

Wanatowicz Stanisław, Spacerownik mielecki wg Stanisława Wanatowicza, Mielec 2022, wydawca Księgarnia Dębickich s.c

Dokumenty archiwalne:

Dokumenty metrykalne ludności żydowskiej Mielca (1935-1940) AP Rzeszów, zespół 752, sygn.122

AIŻH (Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego) 303/V/432/L/9637/162327 – Berta Lichtig

AIŻH 211/143/6131 nr rekordu EP3782 Żydowska Samopomoc Społeczna 1940-1942 Baza osób występujących w dokumentacji – Berta Lichtig

AIŻH 303/V/605/1/22/4643 – wykaz imienny Żydów w Mielcu

Centralna Kartoteka Żydów w Polsce 1945-1951. Centralny Komitet Żydów w Polsce, wydział ewidencji i statystyki 1945-1950

AIŻH 303/V/425/K16309 a/140414 Samuel Józef Korzennik

AIŻH 303/V/425/K16296/140421 Herman Korzennik

AIŻH 303/V/425/K16292/140423 Anna Korzennik

AIŻH 303/V/425/K16301/140419 Korzennik Józefa z domu Bogusz

AIŻH 303/V/425/L9644/162321 Józef Lichtig

AIŻH 303/V/452/L9652/162311 Ruth Lichtig

AIŻH 303/V/425/29632/162327 Berta Lichtig

AIŻH 211/143/6131

AIŻH 301/1029 relacja Berty Lichtig

AIŻH 301/1188 Losy Żydów pracujących w majątku Berdechów k. Mielca

AIŻH 301/1635 relacja Apolinarego Franka

AIŻH 303/V/605 pismo PKŻ w Mielcu do CKŻ w Warszawie z prośbą o zarejestrowanie Żydów mieszkających w Mielcu

AIŻH303/V/425/P5630/199619 – Maria Połanecka

AIŻH 303/V/605/3/61 – Maks Lichtig

AIŻH 303/V/425/P5640/199622 – Józef Połanecki

Archiwum Narodowe Kraków Oddział Tarnów - 33/309  Akta Metrykalne stanu cywilnego Izraelickiego Okręgu Metrykalnego w Żabnie

AP Rzeszów Akta miasta Mielca Dokumenty metrykalne ludności żydowskiej (1924-1941) Zespół 752, sygn.125

AP Rzeszów Spis Żydów w Mielcu sporządzony przez Radę Żydowską (Judenrat) 15 sierpnia 1940 (i 2 raporty o stanie zatrudnienia) zespół 752 sygn. 117

AP Rzeszów Urząd Metrykalny Żydowski w Dębicy Akta zgonów Żydów 1942-1945, zespół 881, sygn.1

 Archiwum Yad Vashem AYV, M.31/11319 relacja Ruth Spinner, relacja Josepha Lichtig

Imienny skorowidz alfabetyczny do Księgi Meldunkowej Kutna 1938 rok

Lista Żydów zarejestrowanych w Kutnie

Listy imienne osób wywiezionych z Mielca do Dubienki, Sosnowicy, Bełza, Międzyrzecza, przesłane Żydowskiej Samopomocy Społecznej 26 marca 1942 roku, dostępne w ŻIH

Spis Żydów, Judenrat Mielec, 1940, AP Rzeszów, zespół 572

Imienny wykaz członków Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Mielcu – archiwum ŻIH,

Pismo do Centralnego Komitetu Żydów w Polsce z prośbą o zarejestrowanie uzupełniające – archiwum ŻIH

Korespondencja z pracownikiem archiwum diecezjalnego w Tarnowie, w zbiorach autorki

 AN Urząd Wojewódzki w Krakowie sygn.. UWII744 Sprawy wyznania mojżeszowego 1945-1947

Archiwum Państwowe w Płocku, oddział w Kutnie Akta miasta Kutno, sygn.. 224 spis wyborców do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej obwodu do głosowania I okręgu nr II w m. Kutnie ul. Piłsudskiego Królewska, Pereca, Zamenhoffa 1938r, karta 12.

 Archiwum Państwowe w Płocku, oddział w Kutnie Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Kutnie, sygn.. 7180 – akta osobowe Beili Lichtig z lat 1922-1947, karty 2-28.

 

Internet:

Rocznik ces.król Towarzystwa Naukowego w Krakowie, poczet trzeci, tom V, 1861 Kraków, drukarnia c.k. Uniwersytetu Jagiellońskiego.

https://www.myheritage.pl/

https://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/mielec.html

https://www.facebook.com/laboratoriumpsychoedukacji wpis dotyczący badań prof. Tec

Instytut Pamięci Narodowej, Indeks Osób Represjonowanych https://indeksrepresjonowanych.pl

https://righteous.yadvashem.org/?search=Jozefa%20Bogusz&searchType=righteous_only&language=en&itemId=6731197&ind=1

https://vha.usc.edu/testimony/14805?from=search&seg=25 wywiad z Esther Altman z dnia 1 maja 1996 r, kod wywiadu: 14805

https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/67783526?s=Herman%20Korzennik&t=2739249&p=0

https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/81665985?s=Berta%20Lichtig&t=22038&p=0

https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/68048713?s=Berta%20Lichtig&t=2739952&p=0

https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/68048741?s=Ruth%20Lichtig&t=2739952&p=0

https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/68048730?s=Joseph%20Lichtig&t=2739952&p=0

https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/68796211?s=Helena%20Korzennik&t=2741900&p=0

https://collections.arolsen-archives.org/en/search/person/81651517?s=Anna%20Korzennik&t=21551&p=0

https://jbc.edu.pl

https://encyklopedia.mielec.pl/

https://rcin.org.pl/Content/5723/PDF/WA303_6808_III727-2-cz2_Woj-Sandom-kom.pdf

https://literatura.wywrota.pl/wiersz-klasyka/33683-tadeusz-nowak----stoja-gorzkie-pagorki.html

https://zabno.pl/pl/00225,dane_ogolne_gminy

Katalog Prywatnego Seminarium żeńskiego w Mielcu, zbiory Archiwum Państwowego w Rzeszowie, oddział w Przemyślu   https://www.familysearch.org/search/catalog/2812342?availability=Family%20History%20Library

www.podpisy1926.pl

Arkusze szkolne mieleckich szkół powszechnych udostępnione mi przez Stanisława Wanatowicza

Trzy twarze Józefa Światły  Andrzej Paczkowski file:///C:/Users/iskab/Downloads/Trzy_twarze_J%C3%B3zefa_%C5%9Awiat%C5%82y%20(2).pdf

https://collections.ushmm.org/search/catalog/irn523349?rsc=21900&cv=23&x=1595&y=1367&z=2.0e-4 – Listy Lichtigów

https://www.gedenkstaette-flossenbuerg.de/pl/badania/ksi%C4%99ga-zmar%C5%82ych

 

Przypisy:

1 Ewa Andrzejewska  Historia z piekła rodem cz. 3, Wydawca: Stowarzyszenie Maryan Nowy Sącz, 2023

2 tamże

3 Mikołaj Grynberg Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne, Wołowiec 2018 Wydawnictwo Czarne

4 Tadeusz Nowak https://literatura.wywrota.pl/wiersz-klasyka/33683-tadeusz-nowak----stoja-gorzkie-pagorki.html

5 Tadeusz Nowak A jak królem, a jak katem będziesz, Warszawa 1987, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza

6 Ewa Andrzejewska  Historia z piekła rodem cz. 3, Wydawca: Stowarzyszenie Maryan Nowy Sącz, 2023

7 Mielecka Księga Pamięci https://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/mielec.html

8  Maria Konwicka, Byli sobie raz,  wydawnictwo Znak, Kraków 2019

9 Berta Lichtig relacja AIŻH 301/1029

10 Mielecka Księga Pamięci https://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/mielec.html

11 AIŻH 301/1029 relacja Berty Lichtig

12 tamże

13 tamże

14 tamże

15 relacja Sz. Altmana, za Andrzej Krempa Zagłada Żydów Mieleckich

16 tamże

17 Agnieszka Kruszyńska – Idzior  Góra śmierci Poligon SS i hitlerowski obóz pracy przymusowej w Pustkowie. 2021 wydawnictwo Libra

18https://righteous.yadvashem.org/?search=Jozefa%20Bogusz&searchType=righteous_only&language=en&itemId=6731197&ind=1

19 tamże

20 Piotr  Pytlakowski  Strefa niepamięci, Warszawa 2023, wydawnictwo Agora

21  AIŻH 301/1029 relacja Berty Lichtig

22 Mielecka Księga Pamięci https://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/mielec.html

23 Antologia poezji żydowskiej,  Państwowy Instytut Wydawniczy Warszawa 1983 wiersz Rocznica, Leon Kusman

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twarze mieleckiego sztetla: Leib (Leon) Salpeter. Syjonista, farmaceuta uratowany przez Oskara Schindlera

    Zdjęcie pochodzi z książki K. Zimmerer Kronika Zamordowanego Świata           Po wpisaniu w internetową wyszukiwarkę imienia i nazwiska ...