Moje wnuki powinny
wiedzieć przez co przeszliśmy w czasie wojny. Ludzie, którzy tego doświadczyli,
nigdy nie zapomną. Niemcy, naziści zabili 6 milionów Żydów. Czasami czuję
straszny, straszny gniew. Świat powinien wiedzieć i nigdy nie zapomnieć.
Zostawiam Wam swoje dziedzictwo. Mam nadzieję, że przekażecie to swoim wnukom a
one przekażą to swoim dzieciom. Proszę, nie zapominaj. Mam nadzieję, że nigdy
na świecie nic podobnego się nie powtórzy1.
Ellen
Wiener Dorman, wnuczka Tauby i Mordechaja (Markusa) Amsterdamów, ocalała z
Holokaustu.
Było lato i spędzali je w górach, w Krynicy. Tam dotarła do nich wiadomość, o wybuchu bomby na
tarnowskim dworcu. 28 sierpnia o godzinie 23.18 doszło do bardzo silnej eksplozji. W jej
wyniku zniszczona została 1/3 budynku a śmierć poniosło kilkadziesiąt
osób, było wielu rannych. Zamach został zorganizowany
przez VIII Okręg Wojskowy Abwerhy z siedzibą we Wrocławiu. Zamieszani w tę
akcję byli bracia Hessler z Czermina – Hohenbach, niemieckiej kolonii w pobliżu
Mielca. Wkrótce po tym wydarzeniu, 1
września 1939 roku Niemcy najechali na Polskę. Ellen po latach wspominała, że
to data, której nigdy nie zapomni. W
dniu kiedy rozpoczęła się wojna, miała nieco ponad 12 lat. Jakiś czas potem,
jej ojciec Pinkas zaopatrzył ją w dobre buty. Były solidne, ciepłe i wygodne.
Po kilkudziesięciu latach Ellen napisze, że dzięki tym butom przeżyła wojnę.
Pinkas był osobą religijną,
ale był też syjonistą i jak wielu Żydów przed II wojną
światową marzył o wyjeździe do Palestyny. Jego żona Chaja pochodziła z ortodoksyjnej żydowskiej rodziny z którą była
bardzo blisko związana, nie chciała więc wyjeżdżać. Nie mogła wówczas
wiedzieć, że taki wyjazd może oznaczać ocalenie życia. Imię Chaja oznacza –
żywa, żyjąca. Cóż za ironia losu; imię to nadaje się dziecku, by w jakiś magiczny
sposób zapewniło mu długie życie.
Chaja Sara Wiener z domu
Amsterdam urodziła się w Mielcu 8 lutego 1904 roku. Pinkas
Wiener urodził się w Tarnowie 27 listopada 1900 roku. Małżeństwo zamieszkało w rodzinnym mieście
Pinkasa przy ulicy Lwowskiej 42, w sąsiedztwie jednej z tarnowskich synagog. Tutaj
28 grudnia 1926 roku przyjdzie na świat ich
jedyne dziecko, córka, która po wojnie będzie używała imienia Ellen. Nie wiem
jakie było jej żydowskie imię. Jej syn Howard mówi, że chyba Tusza. Tusza jest
jednak zdrobnieniem od imienia Tauba. Czy to możliwe, że dziewczynce nadano
takie imię? W tradycji żydowskiej dzieci
nie dostają imion żyjących krewnych, mogłoby to przynieść pecha, anioł śmierci
mógłby się pomylić i zabrać z tego świata niewłaściwą osobę.
Ellen będzie wspominać dzień kiedy płoną
tarnowskie synagogi. Ich mieszkanie było tuż obok bożnicy, zatem bali się, że też zajmie je
ogień.
Tarnów nie był sztetlem,
był miastem średniej wielkości z dobrze rozwiniętym przemysłem. W 1936 roku
liczył 53 tysiące mieszkańców, z czego około 25 tysięcy to byli Żydzi. Liczba
żydowskiej ludności znacznie wzrosła w czasie II wojny światowej. Mieszkało
tutaj ponad 30 tysięcy Żydów. W ciągu pół roku, od czerwca 1942 roku do
stycznia 1943 roku Niemcy zabili 80 % Żydów. Często działo się to na oczach
nieżydowskich mieszkańców miasta.
Dwa lata temu w rocznicę początku akcji likwidacji społeczności żydowskiej Tarnowa, przy mogile żydowskich dzieci w lesie Buczyna w Zbylitowskiej Górze, spotkałam świadka tamtych wydarzeń. W 1942 roku miał 9 lat i widział las, którym spływała krew. W miejscu w którym dzisiaj jest mogiła 800 dzieci, widział poruszającą się ziemię. Powiedział mi, że widocznie te dzieci wpadły do dołu. Żywe. Nie powiedziałam nic, to była starsza, schorowana osoba. Jak miałam mu powiedzieć, że Niemcom żal było kul...
Dopiero w 1996 roku Ellen dowie się, że jej ojciec przewieziony 1 maja
1944 z obozu w Płaszowie do Gross Rosen, a potem 25 lutego 1945 roku do
Flossenburga, zmarł 3 marca 1945 roku, na miesiąc przed wyzwoleniem obozu. Ktoś
napisze w piśmie, które otrzyma Ellen przyczyna śmierci: nieustalona.
Przez wiele lat po wojnie będzie czekała na ojca, z nadzieją, że jednak może przeżył.
Był dla niej bardzo dobry,
Ellen uważała, że łączył ich szczególny związek. Po prostu go uwielbiałam i
zawsze przychodziłam ze wszystkimi moimi problemami. Nigdy nie podniósł na mnie
ręki, nigdy nie krzyczał na mnie i zawsze był bardzo cierpliwy. Chodził do
szkoły i nosił szkolne torby, dopóki nie byłam przynajmniej w szóstej klasie.
Inaczej było z mamą. Z
mamą nie była tak blisko. Mama była nadopiekuńcza i wymagająca.
Chciała żebym była
idealna, a ja oczywiście nie byłam.
Była ładną kobietą, ale niezbyt
szczęśliwą.
Chaja miała niebieskie
oczy i jasne włosy. To był tzw. dobry wygląd. Udało się jej uzyskać aryjskie
papiery po jednej ze zmarłych tarnowianek i dzięki temu mogła pomagać swojej rodzinie
uwięzionej w tarnowskim getcie. Przez ogrodzenie podawała im jedzenie i
inne niezbędne rzeczy. Pewnego dnia na oczach swojej córki, została aresztowana
przez Niemców. Ellen nigdy nie zobaczyła już swojej matki. Chaja zostanie
zamordowana w Bełżcu. Ta, której imię miało zapewnić długie życie…
Zamordowani zostaną
również rodzice Chai, bratowa z dziećmi
i wielu członków rodzin; jej i jej męża.
Ellen w swoich wspomnieniach będzie opowiadać o ogrodzie babci
w Trzcianie pod Mielcem, pełnym dzikich
kwiatów. Napisze, że ilekroć widzi kwiaty, przypomina sobie ogród babci i myśli
o niej.
W 1892 wieś roku liczy 219 domów, jest w niej szkoła ludowa i dwa folwarki. Zamieszkuje ją 995 mieszkańców, z czego 930 to osoby wyznania rzymsko-katolickiego, 62 to Żydzi, a 3 osoby to protestanci.
Właścicielami
w Trzcianie byli: Mieleccy, hetman Jan Karol Chodkiewicz, rodzina Morsztynów,
Ossolińscy, Jadwiga de Ligne z domu
Lubomirska.
Na
początku XX wieku grunty wiejskie w Trzcianie były nabywane przez prywatnych kolonistów,
którzy kupowali je prawdopodobnie od Żydów. Jednym z nich był Hupke lub Hupka.
Przed
wojną wieś znana była z wiatraków. Do 1939 roku stało ich tutaj 42, w tej
chwili pozostały 2.
W Trzcianie zamieszkiwały żydowskie
rodziny: Amsterdamów, Hollanderów, Brennerów, Feuerów. Były one ze sobą mocno
spokrewnione. W opracowaniu Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach
okupowanej Polski, tom. II Tomasz Frydel pisze, że w każdy szabat
członkowie rodziny Amsterdamów ze wsi Trzciana chodzili do synagogi w
Czerminie, gdzie wśród kolonistów niemieckich mieszkała większa ilość Żydów. Rodzina
ta cieszyła się powszechnym szacunkiem, jej członkowie przekazywali środki finansowe parafii rzymsko-katolickiej, rozdawali ziemniaki i buraki okolicznym chłopom.
Wiatrak w Trzcianie, zdjęcie: Wikipedia
Wiatrak w Trzcianie
Ellen, prawnuczka Gimpla i Chawy Feuerów mieszkańców Trzciany, wyjaśnia, że pięć głównych nazwisk w jej rodzinie to: Amsterdam, Feuer, Brenner, Holländer i Asher. Oryginalne nazwisko miało brzmienie Faya/Fayar. Niektórzy z członków jej rodziny przyjęli nazwisko Amsterdam, kiedy trafili do Mielca, a niektórzy Feuer (nazwisko zmienione z nazwiska "Faya"). Ponieważ była to rodzina z rodu kohenów (kapłanów) przyjęli również nazwiska związane z ogniem, a więc Brenner, Asher (Ascher).
Babcia Ellen miała na imię Tauba (Tova). Tauba czyli z hebrajskiego gołąbka. Jej potomkowie, w Stanach
Zjednoczonych mówiąc o niej dzisiaj,
używają imienia Toby. Na pewno wiadomo, że urodziła się w Dąbrowie Tarnowskiej
jako Tauba Holländer, a jej rodzice nosili imiona Pschaje i Etel. Nie ma
pewności co do jej daty urodzenia. Z akt
zgonów znajdujących się w rzeszowskim Archiwum Państwowym wynika, że w chwili
śmierci w 1942 roku miała 81 lat (to jednak wydaje mi się mało prawdopodobne).
Jej synowie w świadectwach pozostawionych w Yad Vashem podają różne daty Natan:
1880 rok, Szulim: 1875. Jej mąż Mordechaj (Markus), syn Szaje (Jeszui) i
Gitli urodził się w 1872 roku, według jego syna, w Mielcu2.
Tauba i Markus zostali zamordowani 9 marca 1942 roku w Berdechowie, w dniu deportacji mieleckich Żydów. Spoczywają w zbiorowej mogile na ulicy Świerkowej w Mielcu. Jedyny nagrobek znajdujący się w tym miejscu, jest poświęcony właśnie im. Według mnie jest nagrobkiem symbolicznym, trudno przypuszczać by był postawiony dokładnie w tym miejscu gdzie spoczywają szczątki małżeństwa. Na ulicy Świerkowej nie ma typowego cmentarza, to miejsce grobu masowego, w którym pochowano ofiary strasznych marcowych dni 1942 roku.
Dzisiaj imiona Tauby i Mordechaja są już nieczytelne. Zostało nazwisko
Amsterdam. I nasza pamięć.
Nagrobek Amsterdamów przy ulicy Świerkowej w Mielcu
Nagrobek, rok 2023
Wojnę przeżyje ich syn Szulim Holländer3,
podobnie jak i tysiąc innych osób z Listy Oskara Schindlera. Będzie jednym z
tych, którzy ulicami Jerozolimy niosą trumnę swojego wybawcy. W słynnym filmie
Steven’a Spielberga, w jego końcowej scenie kładzie kamyk na grobie Schindlera.
Straci w czasie wojny
żonę Cerlę i dzieci. Pomimo tego będzie żył dalej. Założy nową rodzinę i
przeżyje 89 lat, jakby to on nosił imię Chaim (męski odpowiednik imienia
Chaja).
Mój wujek Shulim też
przeżył wojnę. Pracował w Mielcu w fabryce samolotów, którą tam założyli
Niemcy. Później przyjechał do Płaszowa, zaraz po moim wyjściu z Auschwitz. Z
Płaszowa został przewieziony do
Gross-Rosen, gdzie mój ojciec był, ale się nie widzieli. Znalazł się na liście
Schindlera. I dzięki temu przeżył wojnę – napisze Ellen.
Szulim mieszkał z rodzicami i swoją rodziną w Trzcianie.
Tam Amsterdamowie posiadali duże gospodarstwo. Zawdzięczali je 18 – letniemu
pobytowi nestora rodu w Ameryce. Markus
zabrał do Ameryki córkę z pierwszego małżeństwa Friedę (mężczyzna ożenił
się jako 16 - latek, ale jego pierwsza żona bardzo szybko zmarła). Jego druga
żona została sama z czwórką dzieci.
Ellen w swoich
wspomnieniach przypomni niezwykłą rodzinną historię: kiedy wybucha I wojna
światowa, Tauba nie chce był jej synowie Moses i Natan trafili do austriacko-węgierskiej
armii. Przebiera ich więc za kobiety, szmugluje do Niemiec, a stamtąd chłopcy
udają się do Ameryki, do ojca. Pracują jako rzeźnicy. Nie wrócą już na stałe do
Polski. W 1918 roku, po zakończeniu I
wojny światowej do ojczyzny powróci Markus, którego celem nigdy nie była
emigracja na stałe. Wyjechał, bo chciał zarobić pieniądze aby móc kupić więcej
ziemi. Jego syn Natan wspominał, że Markus i Tauba posiadali 25 akrów ziemi
uprawnej, ale ojciec wyjechał do Ameryki by zarobić więcej pieniędzy dla
rodziny. Tauba została sama z dziećmi w dwupokojowym domu.
Chociaż większość
imigrantów przybywała do Stanów Zjednoczonych, aby budować tam przyszłość dla
siebie i swoich dzieci, mój ojciec nigdy nie planował zostać. Przyjechał z
marzeniem, aby zarobić wystarczająco dużo, żeby kupić dużą farmę w Polsce i tam
wrócić. Ostatecznie po 18 latach wrócił do Polski jako duży właściciel ziemski
z dużym domem na wsi i domem w pobliskim Mielcu, ale II wojna światowa
zamieniła jego marzenie w koszmar.
Co prawda jak wspomina
Ellen, pieniądze nie były aż tak duże jak się spodziewał, ale wystarczające, aby
kupić gospodarstwo w Trzcianie i dom w Mielcu. Ellen wspomina, że rodzina miała
dużo ziemi, a wujek Szulim bardzo ciężko pracował wraz ze swoimi rodzicami. Razem
z mamą często odwiedzały dziadków. Za każdym razem kiedy dziewczynka była chora, babcia
Tauba i wujek Szulim odwiedzali ją. Przysyłali jej w każdy wtorek specjalne paczki. Były one przywożone autobusem. Zawierały masło, ser, a
czasem kurczaka przygotowanego do gotowania. W serze babcia i wujek ukrywali
pieniądze dla Ellen, o czym nie wiedziała jej mama i zawsze dziwiła się dlaczego córka wkłada
dłonie do sera.
Moja babcia Toby była
bardzo silna, mądra i odważna. Została sama w Polsce, prowadziła gospodarstwo i
dała swoim dzieciom wykształcenie.
Natan i Moses wyjechali.
Bracia wrócą do Polski, ale już tylko w odwiedziny. Jest rok 1928. W autobusie
Natan spotyka piękną kobietę. Zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Prosi swojego szwagra Pinkasa, by ją odszukał i dowiedział się kim jest. Poślubia Rose
w tym samym roku. Rose nazywa się Mitteldorf, jej dziadkowie Jakob i Chaja
Fenster pochodzili z Mielca. Mama Rose, Chana wyszła za mąż za zamożnego
karczmarza Szmuela Mitteldorfa i mieszkali w Przecławiu z siedmiorgiem dzieci4.
Jednym z nich była właśnie Rose.
Natanowi i Rose urodzą się dzieci: Florence, Geraldine, Paul
(który umiera w dzieciństwie) i Marvin. Doczekają się 7 wnucząt i 11 prawnucząt5.
Ellen twierdzi, że Natan
był jeszcze dwukrotnie w Polsce, w 1935 roku wraz z żoną i dziećmi i tuż przed
wybuchem wojny w 1938. Podobno mówił, że miał złe przeczucia, że nie zobaczy
już nigdy swojej rodziny i czuł, że musi przyjechać do Polski. Urodzony w 1900
roku Natan dożyje roku 1989. Rose umrze 8 lat przed mężem.
Moses poślubi kobietę o
imieniu Hania. Będą mieli dwójkę dzieci: Bernarda (Berniego) i Marcię6.
W 1935 roku przyjadą z wizytą do Polski.
Szulim poślubi Cerlę z
domu Feuer7. Według świadectw złożonych przez niego w Yad Vashem mieli pięcioro dzieci. Szulim notuje w świadectwach, że wszystkie dzieci zginęły wraz z Cerlą w
Auschwitz.
Mam jednak wątpliwości czy rzeczywiście tak było. Wiele wskazuje na to, że jedno z dzieci (Eliasz Petakia) zmarło jeszcze przed wojną w 1935 roku w wieku dwóch lat. Nazwisko Eliasza znajduje się na wykazie pochowanych na cmentarzu cholerycznym w Mielcu, rok i miesiąc jego urodzenia pokrywa się z danymi podanymi przez Szulima w świadectwie złożonym w Yad Vashem. O tym, że jedno z dzieci Holländerów zmarło przed wojną, wspomina również Ellen Dorman. Na liście więźniów Auschwitz znajduje się co prawda osoba o nazwisku Elias Hollander, ale to mężczyzna urodzony w 1910 w Tarnowie. Lista więźniów obozu nie jest kompletna, ponieważ Niemcy zniszczyli znaczną część dokumentacji.
Potwierdzeniem faktu, że z Cerlą raczej nie zginęła cała piątka dzieci, wydają się być dane z Wykazu wywłaszczonych Żydów - rolników w powiecie mieleckim z 1941 roku. Liczba osób wywłaszczonych z gospodarstwa Szulima to 5. Biorąc pod uwagę dwoje dorosłych, wszystko wskazuje na to, że mieszkała z nimi trójka dzieci.
Z całą pewnością trójka dzieci nosiła imiona: Gitla (urodzona w 1938 roku), Itta (urodzona w 1939) i Etla (urodzona w 1935 roku). Takie imiona i daty urodzenia figurują na liście wywozowej do Bełza. Po wojnie Szulim podaje jeszcze jedno imię: Motel Tila (data urodzenia: 1937)8. Na liście wywozowej nie ma synów Cerli i Szulima.
Ellen wspomina, że wujek
i ciocia mieli dwie córki. Posiadali też mały sklep, w którym sprzedawali dosłownie
wszystko.
Siostrzenica Szulima zapamiętała
sytuację z wiosny 1942 roku, kiedy do jej rodziców dociera wiadomość, że ciocia
Cerla ukrywa się z dwójką dzieci w polach (w jakiś sposób zdołała uciec
z Bełza). Jej ojciec Pinkas wysyła zaufanego człowieka, ten odnajduje Cerlę i
przywozi ją do Tarnowa. Czy rzeczywiście Cerla była już tylko z dwójką dzieci? Czy jedno z nich
zginęło wcześniej, czy może Ellen wspominając kilkadziesiąt lat po wojnie nie
pamiętała liczby dzieci? Wydaje mi się,
że prawdopodobna jest pierwsza wersja wydarzeń. Ellen wspomina, że mieszkają
stłoczeni, jej rodzice, ona, ciocia Cerla z dziećmi i siostra jej taty Ryfka ze
swoim mężem i trójką dzieci. Według świadectw złożonych w Yad Vasehm przez
Szulima, Cerla zostaje zamordowana w sierpniu 1943, a wraz z nią dzieci. Pięcioro.
Ale jest jeszcze coś… Po
wojnie Szulim pisze list w obronie jednego z Polaków posądzonych o działanie na
szkodę Żydów (o tej sprawie będzie w dalszej części tekstu). Fragment listu
stanowi załącznik do książki Andrzeja Krempy Sztetl Mielec. Z Historii
mieleckich Żydów. Szulim pisze, że Jan Padykuła pomagał jego synowi
Nisenowi Amsterdamowi, kiedy ten ukrywał się w lesie w Piątkowcu. Zapewne było
to już w tym okresie, kiedy Żydzi musieli się ukrywać, a więc po 9 marca 1942
roku.
Jeśli Nisen to ta sama
osoba co Motel Tila, wymieniony w świadectwie złożonym w Yad Vashem, to w 1942
roku miał 5 lat. Jakie było jego
właściwe imię? Motel to imię zdrobniałe od Mordechaja, czy zatem rodzice
nadaliby dziecku imię żyjącego dziadka? I dlaczego miałby ukrywać się w lesie
bez matki, rodzeństwa? Szulim w liście do sądu pisze również, że chłopiec był z
Woli Mieleckiej. Skąd wzięła się Wola Mielecka? Przyszło mi do głowy, że być
może chłopca nie było w dzień deportacji w Mielcu, może był na wsi u rodziny? A
może Cerla oddała go komuś? Żydowscy rodzice po deportacji próbując ratować
swoje dzieci i tak postępowali. Może to jest właśnie wyjaśnienie tajemnicy
dlaczego imienia chłopca nie ma liście wywozowej? Bez wątpienia Ellen wspomina,
że ciocia Cerla w Tarnowie była z dwiema dziewczynkami. Sprawdzam wszelkie
możliwe tropy i na stronie Instytutu Pamięci Narodowej odnajduję Zachariasza
Feuera (tak właśnie miał na imię ojciec Cerli), zamieszkałego przed wojną w
Trzcianie, a potem wysiedlonego do Woli Mieleckiej, gdzie zresztą mieszkało
sporo osób o nazwisku Feuer. Może chłopiec rzeczywiście przebywał u dziadków?
Zanim dojdzie w
Mielcu do tragicznych wydarzeń z dnia 9 marca 1942 roku, w czerwcu 1941 roku
Niemcy anektują gospodarstwa w Trzcianie (Markus posiada 9 mórg ziemi, Szulim 3) i cała rodzina przenosi się do domu w Mielcu.
Mieszkają przy ulicy Oborskiego.
W tym samym czasie ze swoich gospodarstw wysiedlonych zostaje wiele członków ich rodziny. Między innymi Zachariasz, ojciec Cerli Hollander.
Rodzice
Szulima tracą życie w dniu 9 marca 1942 w drodze do Chorzelowa. Są wśród zamordowanych
tego dnia 300 Żydów (liczba orientacyjna). Zostali pochowani w mogile zbiorowej, przy
dzisiejszej ulicy Świerkowej. Informację tę otrzymuje Szulim od Żydów
przebywających w hangarze, którzy tamtej nocy z 9 na 10 marca 1942
roku, grzebali rozstrzelanych starców i chorych. Po latach wspomina, że
posiada zdjęcie grobów.
9
marca 1942 roku Szulim trafia do obozu
przy Flugzeugwerk Mielec (fabryce samolotów). Przez cały okres funkcjonowania obozu, pracuje. Jednym
z jego zajęć jest rozwożenie kawy dla pracowników fabryki, ale pracuje również
jako ogrodnik. W Mielcu przebywa do
czerwca 1944 roku, kiedy wraz z innymi więźniami zostaje przewieziony do
Wieliczki. Wspomina, że do jednego wagonu było ładowane około 80 osób. Tę
koszmarną podróż podczas rozmowy telefonicznej ze mną we wrześniu 2024 roku wspomina więzień
mieleckiego obozu Steve Israeler. Pyta mnie jaka jest jest odległość z Mielca
do Krakowa. Kiedy mówię mu, że około 130 kilometrów, mówi mi: tak blisko, a
my jechali 3 dni.
Kolejne
obozy, w których przebywa Szulim to: Wieliczka, Płaszów, Brunnlitz. Jego numer
obozowy to 69073. Pracuje jako cieśla.
Nadchodzi koniec wojny. Szulim zdoła przetrwać, ale Niemcy mordują jego żonę, dzieci,
rodziców, siostrę, szwagra i wielu innych członków rodziny (według Scotta Genzera
badacza historii mieleckich rodzin żydowskich, w Lesie Duleckim, gdzie funkcjonowała
tzw. Grupa Amsterdama ginie brat Tauby Menachem)9.
Po
wojnie Szulim powraca do Mielca. Tak to wspomina Ellen:
Po wojnie wrócił do Mielca, oczywiście nie zastając nikogo w domu i przyjął każdego, kto przeżył wojnę. Każdy mógł wejść i zamieszkać z nim. Wziął kawałek majątku, na którym znajdowała się świątynia, na którym spalono wszystkich Żydów, i zrobił z niego małe "sanktuarium". Ale nie było ogrodzone. Było otwarte, z wielką micwą (macewą) w środku dla wszystkich Żydów, a także oddzielną micwą dla mojego dziadka Mordechaja i mojej babci Toby (tu pojawia się wątpliwość czy Ellen dobrze zapamiętała informacje, ponieważ nagrobek Tauby i Markusa znajduje się na ulicy Świerkowej, aczkolwiek być może na działce na której stała synagoga, był wcześniej również jakiś pamiątkowy pomnik – I.S.).
Miejsce gdzie stała mielecka synagoga w 1963 roku, na zdjęciu widoczne niewysokie ogrodzenie (być może wykonane dzięki Szulimowi, bo o ogrodzeniu tego miejsca również wspominała Ellen), zdjęcie z kolekcji Muzeum Historii Fotografii Jadernówka w Mielcu
Później ożenił się z Itą,
jedną z pań, które również przeżyły wojnę. Już na początku przyszła do nich
Polka i powiedziała, że znalazła małą dziewczynkę błąkającą się po lesie po
wielkim „zabójstwie Żydów”. Nie ma środków na utrzymanie siebie i dziecka. Chce
sprzedać dziewczynkę za świnię i krowę. Shulim kupił dziewczynkę za świnię i
krowę, a następnie adoptował. Została nazwana na cześć mojej matki, Chaja. A
potem urodził im się syn Chaim i jak sądzę, przenieśli się do Izraela w 1956
roku, i mieli chłopców bliźniaków…
Rzeczywiście
tak jak wspomina to Ellen, po wojnie Szulim żeni się powtórnie. Jego żona ma na
imię Ita (z domu Rosenbaum) i jest ocalałą z Holokaustu wdową. Historię o
adoptowanej żydowskiej dziewczynce słyszę po raz pierwszy od Kazimierza Busia,
syna Ity Weissman (Ireny Buś), który pamięta, że dziewczynka miała na imię
Halinka. Z adoptowaną Chają (Halinką) małżeństwo mieszkało początkowo w domu Pinii i
Mojżesza Weissmanów przy ul. Sobieskiego 27 w Mielcu, a potem na Sandomierskiej
41. Z pewnością mieszkali tam jeszcze w grudniu 1949 roku. Taki adres figuruje
w aktach sprawy sądowej, w której byli świadkami10. W dokumentach pojawia
się jeszcze jeden adres Szulima: Mały Rynek 1.
W
powojennej ankiecie rejestrując się w Powiatowym Komitecie Żydowskim w Mielcu 5
czerwca 1946 roku, Szulim pisze, że ukończył 6 klas szkoły podstawowej, że jest
rolnikiem i ogrodnikiem i chce wyjechać do rodziny. Dlaczego nie wyjeżdża do
Ameryki, gdzie jest jego dwóch braci, a do Izraela? Być może właśnie tam
łatwiej było wyjechać.
Według
Scotta Genzera, Szulim opuszcza Polskę 20 listopada 1955 roku i od roku 1956
mieszka w Izraelu, w miejscowości Kfar Haroeh.
Wspomniany
już Kazimierz Buś opowiada mi, że Szulim był dla niego przyszywanym wujkiem.
Wraz z Itą bardzo pomogli mu kiedy przebywał w Izraelu.
Ciocia
Ita napisała list do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Izraelu z
potwierdzeniem moich żydowskich korzeni, ale Chaim, syn Ity i Szulima
powiedział: mama, to trzeba inaczej. Pamiętam jak w późnych latach 50
przysyłali nam pomarańcze i kakao w kolorowych puszkach. Pamiętam smak
pomarańczy z ogrodu cioci Ity. Nie ma porównania do tych ze sklepu. Byli
wspaniałymi ludźmi. Mieszkali w osadzie prywatnych domów, w odróżnieniu od
kibucu. Mieli synów: Chaima i Dubiego. Chaim był nauczycielem i przyjeżdżał do
Polski z wycieczkami młodzieży z Izraela. Miał cudowną żonę Nurit. Obydwoje
podtrzymywali mnie na duchu, kiedy mój status w Izraelu był bardzo niepewny.
Ita
i Szulim będą mieli czwórkę dzieci: adoptowaną Chaję, Chaima, Dubiego i
Mordechaja.
Po wojnie Szulim
zeznaje w wielu procesach przeciwko wojennym zbrodniarzom. Dowiadujemy się tego
dzięki Andrzejowi Krempie, który
prześledził wiele jego zeznań.
W 1949 roku w Mielcu składa zeznania w sprawie Gotholda Steina, szefa mieleckiego Werkschutzu. Wtedy podaje wiele szczegółów na temat funkcjonowania obozu w Mielcu. Opowiada, że w czasie pobytu w obozie zachorował na tyfus, a było to w grudniu 1942 roku. Przeżył bardzo trudne chwile, ponieważ został poddany testowi. Tak to wspomina:
Leżałem
na sali szpitalnej wraz z 70-ma Żydami osłabiony…Raz w okresie tym wszedł na
salę podwładny Steina, N. Drozd, „werkschutz” w mundurze tychże, pochodzący z
Poznańskiego ze swastyką rzekomo Polak i kazali wszystkim wstać z łóżek i
stanąć w kącie. Następnie na podstawie trzymanej listy chorych wyczytywano
nazwisko i każdy musiał przejść salę i którykolwiek tylko czując się osłabiony
lub w gorączce zachwiał, zrobiono kreskę na liście i przekreślano nazwisko
owego Żyda. Wszyscy ci skreśleni z listy wówczas na drugi dzień zostali
rozstrzelani w pobliskim lasku obok fabryki.
W 1950 r. pomaga oczyścić się z zarzutów Józefowi
Padykule z Piątkowca, który był oskarżony o działanie na szkodę ukrywających
się Żydów. W tym celu kieruje pismo do sądu apelacyjnego w którym wyjaśnia, że
zarzut jest niesłuszny. Opisuje jak Padykuła pomagał ukrywającym się Żydom
między innymi jego synowi Niesenowi i szwagrowi Susselowi Feuerowi.
Przez kilka nocy był stale u Padykuły Josefa, że
zawsze kiedy zjawił się do Padykuły, to
mu nie odmówił żywności lub schronienia – pisze Szulim o pomocy jakiej udzielił jego synowi
Padykuła.
Podobnie jak inny ocalały mielczanin z Listy Schindlera, Moses
Buchen, Szulim Holländer zeznaje w procesie niemieckiego zbrodniarza
Rudolfa Zimmermanna.
Pierwszą obszerną relację składa w Braundschweig w dniu 14 sierpnia 1963 roku. Mieszka już wtedy w Izraelu. Opisuje w niej najważniejsze wydarzenia dotyczące społeczności żydowskiej od momentu wybuchu II wojny światowej, między innymi spalenie synagogi, mordy z dnia 9 marca 1942 roku. Obszerne relacje dotyczą funkcjonowania obozu przy Flugzeugwerk Mielec:
Po
egzekucji powierzono Żydom pochówek w zbiorowym grobie. Mam
pamiątkowe zdjęcie przedstawiające grób moich rodziców. Tych rozstrzelanych
Żydzi musieli zanieść do grobu. Wielu ludzi jeszcze żyło. Nie można było
udzielić im pomocy, bo Niemcy stojąc obok, nie pozwalali tym ludziom
pomóc ani ukryć ich. Więc wkładano ich żywcem do grobu… Podam teraz
opis dyrektora firmy lotniczej o nazwisku Kleinemeyer: mały, średniego wzrostu,
otyły, blondyn, wiekowy jak na tamte czasy, około 40 lat. Nosił mundur SS lub
SA, dokładnie nie pamiętam. Pochodził z Bawarii w Niemczech i mieszkał z żoną i
dziećmi. Żonę znałem bardzo dobrze, spędziłem u nich kilka miesięcy pracując w
ogrodzie. On sam nie brał udziału w rozstrzeliwaniu, ale wiem, że wydawał
rozkazy ich rozstrzeliwania, a gestapo rozstrzeliwało.
Jest
jednym z tych, który twierdzi, że sąsiadujący z obozem pracy Lasek Berdechowski
skrywa szczątki ok. 800 Żydów.
Bardzo
ciekawe wspomnienie o Szulimie znalazłam na blogu prowadzonym przez wspominaną
już Ellen (zbieżność imion z Ellen Dorman) spokrewnioną również z Szulimem
(ojciec Szulima był spokrewniony z prababcią Ellen, a Cerla, żona Szulima była
siostrzenicą jej pradziadka):
Pamiętam, że spędziłam kilka
godzin z Szulimem i moją babcią. Razem byliśmy w restauracji. Spacerowaliśmy
przez jakiś czas, podczas gdy moja babcia z nim rozmawiała. Pamiętam, że byłam
trochę zirytowana, ponieważ musiałam zawieźć babcię autobusem do miejsca,
którego tak naprawdę nie znałam, aby się z nim spotkać. Chyba było to w Hajfie.
Znacznie lepiej znałam Tel Awiw.
Nadal pamiętam, jak wyglądał. Był stosunkowo wysoki. Prawdopodobnie miał około 75 lat. Był podobny
do mojego dziadka, ale nie tak bardzo jak inny mój krewny. Rozmawiali z babcią
w jidysz. Wyłączyłam się z tego. Byłam tak wyczerpana wszystkimi wspomnieniami
o Holokauście, których słuchałam podczas tej czterotygodniowej podróży. Czy te
wspomnienia naprawdę mogą teraz powodować we mnie tyle smutku?
Tak. Wróciłam do Izraela rok
później i spędziłam tam ponad trzy miesiące. Ale nie pojechałam zobaczyć go ponownie. Innych ocalałych, których znałam, widziałam. Ale nie Szulima.
Nie mogę sobie wyobrazić, co zrobiła z nim utrata wszystkich tych, których kochał. Nie mogę sobie wyobrazić, jaki smutek ze sobą nosił. Znałam innego krewnego mojego dziadka, który przeżył. Zastanawiałam się, czy się znali. Teraz wiem, że tak. Chociaż Ziesel (mowa o Süsselu Feuerze – I.S.) i Szulim byli spokrewnieni z moim dziadkiem z różnych stron jego rodziny, poślubili osoby z jego bliskiej rodziny siostry, jego dwie kuzynki pierwszego stopnia.
Pamiętam trochę z tej wizyty u
Szulima. Pamiętam, jak babcia mówiła mi, że ta wizyta będzie inna, że spotkam
się z jednym z krewnych z rodziny dziadka, a nie z jednym z jej krewnych. I że
nie znała go zbyt dobrze. Pamiętam przytłaczające poczucie bólu, które z niego
emanowało, gdy rozmawiali. Moja babcia rozmawiała z nim w sposób, którego nigdy
wcześniej nie słyszałam. Była przy nim tak delikatna. Prawie szeptała do niego,
gdy rozmawiali. Łagodnie wydobywała z niego słowa.
Pamiętam, że babcia i ja
byłyśmy wyczerpane po tej wizycie. Pamiętam, że babcia poszła spać, jak tylko
wróciłyśmy do hotelu.
Szulim w filmie Lista Schindlera
Szulim z żoną Itą i dziećmi, Izrael
Czy
Szulim odnalazł w Izraelu chociaż trochę spokoju? Ukojenie? Izraelska pisarka i
poetka, Irit Amiel, urodzona w Częstochowie, która po wojnie wyjechała do
Izraela wspominała:
Jednak izraelska rzeczywistość nie zachęcała ocalałych do snucia wspomnień. Myśleliśmy, że będzie tak, jak mówili posłańcy, czyli że Izrael na nas czeka. (...) Łudziliśmy się, że ludzie wiedząc, że przypłynęliśmy, przestaną pracować, wyjdą nam naprzeciw. Potem były różne spotkania z ludźmi i powracające pytanie: a jak to zostałaś przy życiu? Była podejrzliwość. Ich święci byli zaduszeni. Więc co my w ogóle tu robiliśmy?
I po raz kolejny oddajmy
głos Ellen Wiener Dorman:
W 1995 roku mój wujek
Shulim zmarł spokojnie. Miał wszystko przygotowane, nawet macewę. A na macewie
jest napisane Toby i Mordechaj (jego rodzice, moi dziadkowie), Cerele (jego
pierwsza żona) i imiona trójki ich dzieci, imię mojej matki i imię mojego ojca.
To naprawdę jedyna macewa, jaką mam jeśli chodzi o moich rodziców.
A jakie były wojenne losy Ellen,
jedynej ocalałej z Holokaustu wnuczki Amsterdamów, która mieszkała w Polsce?
Jeszcze przed wojną jej
ojciec Pinkas, chcąc uchronić swoje dziecko przed powszechnym antysemityzmem,
wysyła Ellen do hebrajskiej szkoły o nazwie Safa Berura. Tam dziewczyna uczy
się hebrajskiego, który ma się jej przydać, kiedy w końcu Pinkas spełni
marzenie o wyjeździe do Palestyny. Wszystkie plany pokrzyżuje wojna. W
Tarnowie, gdzie populacja żydowska jest znacząca, Niemcy dość szybko zaczynają nękać Żydów. Od
listopada 1939 roku wszyscy muszą nosić opaskę z gwiazdą Dawida. Obowiązek ten dotyczył osób powyżej 12 roku życia, przy czym rozporządzenie określało, że: „Żydem jest ten, który był lub jest wyznania mojżeszowego i każdy, którego ojciec lub matka byli wyznania mojżeszowego. Niemcy przejmują największe i najpiękniejsze domy, wyłapują Żydów na ulicy i
zatrudniają ich przy ciężkich fizycznych pracach, Ellen wspomina, że któregoś
dnia przez cały dzień sprząta dom oficera gestapo.
Niemcy zabierają im
wszystkie kosztowności.
Ellen wspomina: Zawsze
czułam, że mój ojciec miał szósty zmysł. Kupił mi specjalne buty i chciał abym
nosiła je przez cały czas. Były ciężkie i ciepłe, że opierałam się przed ich
noszeniem, ale on bardzo nalegał. W końcu buty stały się nieodzowną częścią
mojego stroju, nawet w lecie. Ostatecznie uratowały mi życie. Ojciec czuł
również, że muszę nauczyć się zawodu. Jeden z naszych sąsiadów uczył krawiectwa
w getcie. Ojciec zapłacił mu, żeby nauczył mnie szyć.
Życie w getcie stawało
się coraz trudniejsze. Niemcy sprowadzili ogromne ilości Żydów z innych miast.
Panowała duża bieda. We wrześniu 1943 roku Ellen i jej ojciec byli wśród
ostatnich osób deportowanych z Tarnowa do obozu w Płaszowie. W płaszowskim
obozie Ellen będzie do 6 sierpnia 1944 roku. Pracuje w warsztacie krawieckim, co jest wielkim szczęściem, bo przy niskich temperaturach, praca wewnątrz ratuje
życie.
Pewnego wieczoru Ellen
dostaje ataku wyrostka robaczkowego i zostaje przewieziona do szpitala w
Płaszowie. Udaje jej się wyjść cało z tej opresji pomimo poważnej infekcji,
która wda się po operacji. Po wojnie, już w Stanach Zjednoczonych Ellen spotyka
lekarza, który ją operował.
Z Płaszowa zostaje
wysłana do Auschwitz, który to obóz wspomina jako piekło na ziemi. Wtedy po raz
ostatni widzi ojca, wysłanego potem do Gross – Rosen.
Buty, do których noszenia
zmusił ją ojciec… nosi w getcie w
Tarnowie, w obozie w Płaszowie, przez chwilę nawet je traci, kiedy dostaje
nakaz przebrania się, ale odnajduje swój skarb i zakłada je z powrotem.
W Auschwitz przebywa do listopada. Jako jedną z najgorszych chwil wspomina wydarzenie, kiedy przez 24 godziny muszą stać na zewnątrz za karę, w odwecie za próbę wysadzenia jednego z krematoriów przez cztery kobiety.
Z Auschwitz Ellen trafia do Hindenburga, który był zupełnie innym obozem. Więżniowie regularnie dostają jedzenie.
Tam
słyszą ogień artyleryjski i pojawiają się głosy, że wojna nie potrwa już
długo.
I znowu Ellen ratują
buty, w marszu w którym idzie przez kilka dni są niezastąpione. Może iść w
śniegu. Dochodzą do Gross – Rosen, a potem do Bergen – Belsen. Tam zachoruje na
tyfus, ale przetrwa, chociaż po latach trudno jej w to uwierzyć. Siła, którą
miałam przez tamte dni była niewiarygodna. Walczyłam ze śmiercią przez kilka
nocy. Każdego ranka wstawałam i myłam się zimną wodą. Wychodziłam na słońce tak
często jak tylko mogłam. Po prostu czekałam na wyzwolenie. Mój umysł już nie
pracował, ważyłam około 67 funtów – same kości.
15 kwietnia 1945 roku
przychodzi wyzwolenie z rąk Brytyjczyków. Ze względu na epidemię tyfusa Ellen
musi zostać w Bergen – Belsen przez kilka tygodni.
Kiedy kończy się kwarantanna Ellen, wymienia swoje zużyte buty, na parę nowych. Po latach
napisze, że patrząc na to z perspektywy czasu, żałuje, że wymieniła buty. Buty,
które uratowały jej życie.
Ellen nie chciała opuścić
Bergen – Belsen. Czekała na swojego ojca. W końcu jednak poddała się i wyjechała do pobliskiego miasta.
Warunki życia były bardzo skromne, ciągle była głodna i miała tylko jedną
sukienkę. Potem przyszła świadomość, że jej bliscy zginęli. Że została sama.
Niektóre z koleżanek odnalazły członków rodziny, ona nie.
Po jakimś czasie wraz z koleżanką o imieniu Sisha wyjedżają do miasta Bad Nauheim. Ellen nareszcie dostaje pracę, pracuje w obozie wojskowym Amerykanów. Odrobina szczęścia... Pewnego dnia wraz z Sishą idą do obozu dla dipisów (przesiedleńców, byłych więźniów obozów oczekujących na wyjazd) o nazwie Zalchiem w poszukiwaniu miejsca do mieszkania. Przebywali tam uchodźcy z całej Europy. W tej ogromnej masie ludzi Ellen widzi znajomego z Tarnowa Victora Dormana. Cud.
W 1946 roku Victor zostaje mężem Ellen. Małżeństwem pozostaną przez 65 lat.
Ellen i Victor
W 1946 roku dzięki pomocy wujka Natana Amsterdama, Ellen i Victor opuszczają Niemcy i wypływają do Stanów Zjednoczonych. Młoda para początkowo mieszka z wujkiem Natanem i jego żoną.
Nie opuszcza ich jednak wojenna trauma. Ellen płacze bezustannie i potrzebuje dużo miłości oraz pomocy lekarza . Za każdym razem kiedy widzą policjanta, czują strach.
To było bolesne,
pamiętać.
Pomimo tego Ellen już w
1957 roku podzieli się swoimi wspomnieniami w jednej z amerykańskich szkół. O
swoich doświadczeniach będzie opowiadać wiele, wiele razy.
Ellen i Wiktor doczekali
się dwóch synów: Stevena i Howarda. Mieli pięcioro wnucząt. Z dziesięciorga prawnucząt,
Ellen zdążyła poznać trójkę.
Ellen i jej bluzka w muzeum w Stanach Zjadnoczonych
Jej syn Howard wspomina
ją jako bardzo wyjątkową osobę, ogromnie empatyczną. Cierpiała podobnie jak jej
mąż na zespół stresu pourazowego. Pomimo tego kiedy tylko miała okazję mówić o wojnie,
robiła to. Nie chciała by to co stało się jej udziałem, zdarzyło się ponownie.
Uczestniczyła bardzo aktywnie w programie edukacyjnym dotyczącym Holokaustu
stanu New Jersey.
Howard twierdzi, że to
jaka była jego mama, zdecydowało o jednym z jego życiowych wyborów; jest
dzisiaj w zarządzie Change – Centrum Edukacji o Holokauście, Prawach Człowieka
i Ludobójstwie. Edukujemy, wzmacniamy i inspirujemy do edukacji o
Holokauście i ludobójstwie. Nasi ocaleni umierają, to na nas i naszych
dzieciach będzie spoczywał obowiązek opowiadania o tym.
W
1997 roku Howard wraz z mamą i bratem odwiedzili Polskę. Byli nie tylko w
Tarnowie, Mielcu, Trzcianie ale także w Płaszowie i Auschwitz. Ellen była
bardzo silna. Victor nie chciał z nimi przyjechać. Jego przyjaciele z Tarnowa
odwrócili się od niego. Kiedy wrócił tu po wojnie nie został przyjęty z
otwartymi ramionami, wręcz przeciwnie. Szybko więc opuścił nie tylko Tarnów, ale
i Polskę.
Howard wspomina, że
wizyta w Tarnowie była dla jego mamy pewnym rodzajem zamknięcia. Poszli na
podwórko, gdzie bawiła się jako dziecko, wzięła głęboki oddech i zaczęła
płakać.
Wizytę w Mielcu
Howard wspomina tak:
W 1939 roku Niemcy spędzili wiele
osób do synagogi i spalili ją doszczętnie, mordując wszystkich. Wujek mojej
matki Shulim, który przeżył i mieszkał w Izraelu po wojnie, przyjechał do
Mielca w 1956 roku, postawił niski płot wokół ziemi, na której stała synagoga i
postawił kamień pamiątkowy dla wszystkich Żydów w Mielcu oraz kolejny mały
kamień pamiątkowy dla moich dziadków. Kiedy dotarliśmy do Mielca, zapytaliśmy o
to i o to, gdzie się znajduje. Kiedy dotarliśmy na miejsce, nie było żadnego ogrodzenia,
jedynie kamień pamiątkowy dla Żydów, a nie dla moich dziadków. Byliśmy
zdenerwowani, że nie mogliśmy go znaleźć. Kiedy szukaliśmy kamienia,
zauważyliśmy tam inną rodzinę robiącą zdjęcia. Rodzina młodej kobiety pochodziła z Mielca, a ona i
jej partner mieszkali w Hoboken, w Nowym Jorku. Ona również przyjechała tutaj, aby
dowiedzieć się czegoś o swoich korzeniach. Mały świat, w którym dwie rodziny z
Nowego Jorku stały nad pomnikiem poświęconym ich rodzinom i innym zamordowanym
mieszkańcom miasta w małym miasteczku w Polsce, w którym nie mieszkają już
Żydzi11.
Ellen
zmarła 19 lipca 2014 roku, miała 87 lat.
Victor zmarł 5 kwietnia 2010 roku, również w wieku 87 lat. Z wielkim smutkiem
myślę o tym, że wówczas w 1997 roku nie odnalazła grobu swoich dziadków…grobu,
którym dzisiaj opiekują się mieszkańcy miasta, w którym nie mieszkają już
Żydzi.
Zachęcam do zapoznania
się z całością wspomnień Ellen Wiener Dorman:
https://www.chhange.org/personal-histories/stories/ellen-dorman
Dziękuję z całego serca Scottowi Genzerowi i Witoldowi Stachnikowi, bez nich nie odnalazłabym potomków żydowskich rodzin z Trzciany. Dziękuję Danie Simons, praprawnuczce Tauby i Markusa Amsterdamów i Howardowi Dormanowi ich prawnukowi, dziękuję Ellen Portnoy, prawnuczce Chawy i Gimpela Feuerów. Za wszystko: za wspomnienia, zdjęcia, otwartość, życzliwość.
Zdjęcia rodziny Amsterdam, Wiener i Dorman pochodzą z prywatnego archiwum Howarda Dormana i Dany Simons.
W ubiegłą sobotę poszłam odwiedzić grób Tauby i Markusa. Ich wnuczka w 1997 roku nie mogła go odnaleźć, bo zapewne niewielu mieszkańców miasta wiedziało o jego istnieniu. Myślę, że dzisiaj wiedza ta jest bardziej powszechna. Myślę, że jeszcze bardziej upowszechni ją niniejszy tekst napisany ku pamięci rodziny Amsterdamów i Wienerów.
Grób znajduje się miejscu mogiły zbiorowej:
https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2021/05/zbiorowa-mogia-zydow-ofiar-terroru.html
Zdjęcia: S.Wanatowicz
Przypisy:
Około 1800 roku w Mielcu urodził się Natan Amsterdam . Poślubił Chaję. Z pewnością mieli syna o imieniu Szaje. Szaje dorósł i poślubił Gitlę Feuer i mieli ośmioro dzieci. Jeden z ich synów, Szmaja, dożył 113 lat, a drugi, Lazer, przeżył swoją pierwszą żonę, z którą miał ośmioro dzieci, a następnie w wieku siedemdziesięciu lat poślubił dwudziestoletnią kobietę, z którą miał jeszcze czworo dzieci. Synem Szai i Gittli był Mordechai (Markus) Amsterdam. Marcus poślubił swoją pierwszą żonę, gdy miał zaledwie szesnaście lat, a gdy zmarła, został z małą córeczką o imieniu Frieda. Również urodzeni na początku XIX wieku byli Abraham Hollander z Dąbrowy i Szulem Shnuptabac z Tarnowa. Syn Hollandera, Pschaje (1842-1918), poślubił córkę Shnuptabaca, Etel (1846-1922), i mieli córkę o imieniu Tauba. Tauba Hollander została drugą żoną Markusa Amsterdama i razem mieli czworo dzieci: Mosesa (Morissa), Natana (urodzonego 31 marca 1900 roku), Chaję i Szulima (urodzonego 8 lutego 1906 roku).
3
Szulim używał panieńskiego nazwiska matki, prawdopodobnie rodzice posiadali
jedynie rytualny ślub religijny, a swojego związku nie zarejestrowali w
urzędzie.
4 Szmuel
i Chana mieli dwóch synów: Mosesa i Barucha, i pięć córek Esterę, Rachelę,
Kreindlę, Serkę i właśnie Rose (Reizel) urodzoną 15 czerwca 1901 roku.
5 większość
potomków Natana i Rose Amsterdam mieszka dzisiaj w Nowym Jorku i New Jersey.
6 imiona
dzieci Mosesa i Hani uzyskałam z drzewa genealogicznego sporządzonego przez
Scotta Genzera. Z całą pewnością syn Amsterdamów miał na imię Bernard, ponieważ
kuzyna Berniego wspomina po wojnie Ellen podając również informację, że mieszka
w Queens, w Nowym Jorku. Portal geni zawiera informację o czwórce dzieci: Hermanie, Reizel (Rose),
Dorothei i Stanleyu (Bernim).
7Cerla
Feuer urodziła się 18 listopada 1904 roku i pochodziła z Trzciany. Powojenny Prezes Żydowskiej
Kongregacji Wyznaniowej w Mielcu, Süssel Feuer (znany również pod imieniem Lieb
i Zygmunt – imię Zygmunt jest polskim odpowiednikiem imienia Süssel) był mężem
jej siostry (wg Scotta Genzera miała na
imię Debora - Dwora), Scott Genzer podaje, że imiona rodziców Cerli to:
Zachariasz i Elka z domu Allweiss. Imiona rodziców S. Feuera to: Matys i Lieba.
Mianem „szwagra” określa S. Feuera w różnych dokumentach – Szulim Hollander. L.
S. Feurer urodził się 6 października 1905 roku w Starej Jastrząbce. Po wojnie
przez jakiś czas mieszkał w Mielcu, po czym wyjechał do Izraela.
8 według
świadectw Szulima złożonych w Yad Vashem daty urodzenia jego dzieci były
następujące: Eliasz Petakia – 5.10.1932, Etla – 28. 10.1935, Itta – 10.02. 1939
r., Gilta – 1939 rok, Motel (Mordechaj) Tila – 20.07.1937, wg Szulima wszystkie
dzieci przebywały w getcie w Tarnowie i zginęły w Auschwitz. Wydaje się to
jednak mało prawdopodobne. Przede wszystkim na liście wywozowej do Bełza,
figuruje trójka dzieci (trzy dziewczynki), poza tym wg wspomnień Ellen Wiener
ciocia Cerla w Tarnowie przebywała z dwójką dzieci. Jeśli chodzi o Eliasza,
nazwisko Eliasz Hollander znajduje się w wykazie osób pochowanych na cmentarzu
cholerycznym w Mielcu z bardzo podobną datą urodzenia jaką podał w świadectwie
Szulim (4.10.1935), o synu małżeństwa zmarłym przed wojną wspomina również
Ellen. Jeśli dziecko faktycznie zmarło przede wojną ciężko wyjaśnić w tej
chwili dlaczego Szulim wymienił je w świadectwie złożonym w Yad Vashem. Być
może chciał je w ten sposób upamiętnić. W powojennym liście do sądu, Szulim
wspomina o ukrywającym się w lesie koło Piątkowca synu Nisenie.
Wykaz zmarłych pochowanych na
cmentarzu cholerycznym dostępny jest na stronie: http://cmentarze-zydowskie.pl/mielec.htm
9 Grupa Amsterdama funkcjonowała w tzw. Lasach Duleckich
Lasy te
rozciągały się od wschodniej granicy powiatu dąbrowskiego, kilka kilometrów na
wschód od miejscowości Radgoszcz, i dalej na południe aż po Tarnów (dzisiaj nie
jest to tak duży obszar).
W tych lasach już w 1942 roku
pojawiły się grupy uciekinierów z Dąbrowy Tarnowskiej, Radomyśla, Tarnowa,
Mielca. Żydom udało się zbudować serie schronów i kryjówek, w której przetrwali
zimę 1943/1943 roku. Takie obozy zwane były „obozami rodzinnymi” i często
budowane były na terenie Białorusi czy Ukrainy, w Polsce praktycznie nie były
znane.
Dowodzenie grupą ukrywających się w
Lasach Duleckich wzięli na siebie bracia Johanan i Abraham
Amsterdamowie. Mieli oni spore doświadczenie ponieważ służyli w Wojsku
Polskim przed wojną. Johanan sporządził listę „dziesięciorga przykazań
leśnych”, zawierających instrukcje postępowania dla grup będących pod jego
opieką.
Ukrywający się w bunkrach zdobywali
broń zazwyczaj kupując ją od chłopów, a także zdobywając w walkach z policją
niemiecką. Większe grupy dzielono na mniejsze, ponieważ obecność większej
ilości ludzi w jednym miejscu niosła za sobą niebezpieczeństwo.
Trzon grupy stanowiły osoby
pochodzące ze wsi Trzciana.
Więcej na temat Grupy
Amsterdama można przeczytać w opracowaniu Dalej jest noc. Losy Żydów w
wybranych powiatach okupowanej Polski, tom II Powiat Dębica, autor: Tomasz
Frydel, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2008 oraz w
moim tekście
https://maynshtetelemielec.blogspot.com/search?q=Chaja+Rosenblatt
11 prawdopodobnie Szulim nie wyjaśnił szczegółowo swojej rodzinie, że nagrobek poświęcony jego rodzicom znajduje się przy ulicy Świerkowej, tam gdzie są pochowani, a nie w miejscu gdzie stała mielecka synagoga. Nie udało mi się ustalić czy w latach 50 XX wieku w miejscu gdzie stała, bożnica istniało jakaś forma upamiętnienia. Niewielkie ogrodzenie jest widoczne na zdjęciach znajdujących się w zbiorach Muzeum Historii Fotografii Jadernówka z lat 60 XX wieku.
Bibliografia
Materiały internetowe:
https://instytutksiazki.pl/aktualnosci,2,zmarla-izraelska-poetka-i-pisarka-irit-amiel,6081.html
(dostęp 22 października
2024)
https://zicharonot.com/2018/06/07/the-sorrow-of-shalom-hollander/
https://maynshtetelemielec.blogspot.com/search?q=Mieleccy+%C5%BBydzi+Schindlera
https://czermin.pl/solectwa/solectwo-trzciana/
(dostęp 28 października
2024)
http://dir.icm.edu.pl/Slownik_geograficzny/Tom_XII/
(dostęp 28 października
2024)
https://www.chhange.org/personal-histories/stories/ellen-dorman
(dostęp 25 października
2024 roku)
Drzewa genealogiczne
zbudowane przez Scotta Genzera – Myheritage (dostęp w dniach 20 października –
25 października 2024 roku)
straty.pl (baza strat Instytutu Pamięci Narodowej)
(dostęp 24 października 2024 roku).
Opracowania książkowe:
Halisz J., Krempa A.
Mielec 1939-1945. Tajemnice militarne i historie wojenne, Mielec 2019, Wyd.
Muzeum Regionalne w Mielcu, Muzuem Historii Fotografii Jadernówka.
Krempa
A., Sztetl Mielec. Z Historii Mieleckich Żydów, Samorządowe Centrum Kultury,
Muzeum Getta Warszawskiego, Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu, 2022.
Dalej
jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski, tom II Powiat
Dębica, autor: Tomasz Frydel, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą
Żydów, Warszawa 2008.
Wierzcholska A.
Wspomnienia i kamienie. Życie i śmierć polsko-żydowskiego miasta Tarnów
1918-1956, Austeria, Kraków, 2023.
Wspomnienia Natana
Amsterdama przekazane mi przez jego praprawnuczkę Danę Simons.
Wspomnienia Howarda
Dormana, syna Ellen Wiener Dorman.
Wspomnienia Kazimierza
Busia.
Wspomnienia Ellen Dorman.
Materiały archiwalne:
AŻIH 143 zzs Spis Żydów listy wywozowe – Mielec - Bełz – zbiory ŻIH
AŻIH
303/V/425/H8013/110448 Centralna Kartoteka Żydów w Polsce. CKŻ w Polsce,
wydział ewidencji i statystyk