Archiwum bloga

środa, 30 października 2024

Twarze mieleckiego sztetla: Amsterdamowie

 


Rodzina Amsterdamów: w środku Tauba Amsterdam i jej mąż Mordechaj (Markus), na dole ich wnuczek Berni, syn ich syna Mosesa i synowej Hani, wnuczka Ellen Wiener, córka Chai, bezpośrednio za Mordechajem w ciemnej bluzce stoi córka Tauby i Mordechaja Chaja Wiener, u góry brat Hani, w środku w białej bluzce i ciemnym żakiecie Hania, w białej bluzce siostra Hani. Rok 1935.


 


Moje wnuki powinny wiedzieć przez co przeszliśmy w czasie wojny. Ludzie, którzy tego doświadczyli, nigdy nie zapomną. Niemcy, naziści zabili 6 milionów Żydów. Czasami czuję straszny, straszny gniew. Świat powinien wiedzieć i nigdy nie zapomnieć. Zostawiam Wam swoje dziedzictwo. Mam nadzieję, że przekażecie to swoim wnukom a one przekażą to swoim dzieciom. Proszę, nie zapominaj. Mam nadzieję, że nigdy na świecie nic podobnego się nie powtórzy1.

            Ellen Wiener Dorman, wnuczka Tauby i Mordechaja (Markusa) Amsterdamów, ocalała z Holokaustu.

 

 

 

            Było lato i spędzali je w górach, w Krynicy. Tam  dotarła do nich wiadomość, o wybuchu bomby na tarnowskim dworcu. 28 sierpnia o godzinie 23.18  doszło do bardzo silnej eksplozji. W jej wyniku zniszczona została 1/3 budynku a śmierć poniosło kilkadziesiąt osób,  było wielu rannych. Zamach został zorganizowany przez VIII Okręg Wojskowy Abwerhy z siedzibą we Wrocławiu. Zamieszani w tę akcję byli bracia Hessler z Czermina – Hohenbach, niemieckiej kolonii w pobliżu Mielca. Wkrótce po tym wydarzeniu,  1 września 1939 roku Niemcy najechali na Polskę. Ellen po latach wspominała, że to data, której nigdy nie zapomni.  W dniu kiedy rozpoczęła się wojna, miała nieco ponad 12 lat. Jakiś czas potem, jej ojciec Pinkas zaopatrzył ją w dobre buty. Były solidne, ciepłe i wygodne. Po kilkudziesięciu latach Ellen napisze, że dzięki tym butom przeżyła wojnę.

Pinkas był osobą religijną, ale  był  też syjonistą i jak wielu Żydów przed II wojną światową marzył o wyjeździe do Palestyny. Jego żona Chaja pochodziła z  ortodoksyjnej żydowskiej rodziny z którą była bardzo blisko związana, nie chciała więc wyjeżdżać. Nie mogła wówczas wiedzieć, że taki wyjazd może oznaczać ocalenie życia. Imię Chaja oznacza – żywa, żyjąca. Cóż za ironia losu; imię to nadaje się dziecku, by w jakiś magiczny sposób zapewniło mu długie życie.

Chaja Sara Wiener

Chaja Sara Wiener z domu Amsterdam urodziła się w Mielcu 8 lutego 1904 roku. Pinkas Wiener urodził się w Tarnowie 27 listopada 1900 roku.  Małżeństwo zamieszkało w rodzinnym mieście Pinkasa przy ulicy Lwowskiej 42, w sąsiedztwie jednej z tarnowskich synagog. Tutaj 28 grudnia 1926 roku przyjdzie na świat  ich jedyne dziecko, córka, która po wojnie będzie używała imienia Ellen. Nie wiem jakie było jej żydowskie imię. Jej syn Howard mówi, że chyba Tusza. Tusza jest jednak zdrobnieniem od imienia Tauba. Czy to możliwe, że dziewczynce nadano takie imię?  W tradycji żydowskiej dzieci nie dostają imion żyjących krewnych, mogłoby to przynieść pecha, anioł śmierci mógłby się pomylić i zabrać z tego świata niewłaściwą osobę.

 Ellen będzie wspominać dzień kiedy płoną tarnowskie synagogi. Ich mieszkanie było tuż obok  bożnicy, zatem bali się, że też zajmie je ogień.

Prawdopodobnie jest to ta synagoga o której wspominała Ellen. Mieściła się w Tarnowie przy ulicy Lwowskiej 38 a, zdjęcie pochodzi z przewodnika Śladami Tarnowskich Żydów Adama Bartosza.

Tarnów nie był sztetlem, był miastem średniej wielkości z dobrze rozwiniętym przemysłem. W 1936 roku liczył 53 tysiące mieszkańców, z czego około 25 tysięcy to byli Żydzi. Liczba żydowskiej ludności znacznie wzrosła w czasie II wojny światowej. Mieszkało tutaj ponad 30 tysięcy Żydów. W ciągu pół roku, od czerwca 1942 roku do stycznia 1943 roku Niemcy zabili 80 % Żydów. Często działo się to na oczach nieżydowskich mieszkańców miasta.

    Dwa lata temu w rocznicę początku akcji likwidacji społeczności żydowskiej Tarnowa, przy mogile żydowskich dzieci w lesie Buczyna w Zbylitowskiej Górze, spotkałam świadka tamtych wydarzeń.  W 1942 roku miał 9 lat i widział las, którym spływała krew.  W miejscu w którym dzisiaj jest  mogiła 800 dzieci, widział poruszającą się ziemię. Powiedział mi, że widocznie te dzieci wpadły do dołu. Żywe. Nie powiedziałam nic, to była starsza, schorowana osoba. Jak miałam mu powiedzieć, że Niemcom żal było kul...

    Dopiero w 1996  roku Ellen  dowie się, że jej ojciec przewieziony 1 maja 1944 z obozu w Płaszowie do Gross Rosen, a potem 25 lutego 1945 roku do Flossenburga, zmarł 3 marca 1945 roku, na miesiąc przed wyzwoleniem obozu. Ktoś napisze w piśmie, które otrzyma Ellen przyczyna śmierci: nieustalona. Przez wiele lat po wojnie będzie czekała na ojca, z nadzieją, że  jednak może przeżył.

Był dla niej bardzo dobry, Ellen uważała, że łączył ich szczególny związek. Po prostu go uwielbiałam i zawsze przychodziłam ze wszystkimi moimi problemami. Nigdy nie podniósł na mnie ręki, nigdy nie krzyczał na mnie i zawsze był bardzo cierpliwy. Chodził do szkoły i nosił szkolne torby, dopóki nie byłam przynajmniej w szóstej klasie.

Inaczej było z mamą. Z mamą nie była tak blisko. Mama była nadopiekuńcza i wymagająca.

Chciała żebym była idealna, a ja oczywiście nie byłam.

Była ładną kobietą, ale niezbyt szczęśliwą.

 

Chaja miała niebieskie oczy i jasne włosy. To był tzw. dobry wygląd. Udało się jej uzyskać aryjskie papiery po jednej ze zmarłych tarnowianek i  dzięki temu mogła pomagać swojej rodzinie uwięzionej w tarnowskim getcie. Przez ogrodzenie podawała im jedzenie i inne niezbędne rzeczy. Pewnego dnia na oczach swojej córki, została aresztowana przez Niemców. Ellen nigdy nie zobaczyła już swojej matki. Chaja zostanie zamordowana w Bełżcu. Ta, której imię miało zapewnić długie życie…

Zamordowani zostaną również  rodzice Chai, bratowa z dziećmi i wielu członków rodzin; jej i jej męża.

 

            Ellen w swoich wspomnieniach będzie opowiadać o  ogrodzie babci  w Trzcianie pod Mielcem, pełnym dzikich kwiatów. Napisze, że ilekroć widzi kwiaty, przypomina sobie ogród babci i myśli o niej.

Tauba i Mordechaj Amsterdamowie

Trzciana jest wsią położoną w odległości około 7 kilometrów od Mielca, w gminie Czermin, 4 kilometry od Wisłoki, pomiędzy Wolą Mielecką a Czerminem. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1405 roku.  W 2021 roku mieszkało w niej 1300 mieszkańców. Nazwa miejscowości prawdopodobnie nawiązuje do miejsca porośniętego trzciną lub trzęsawisk (rzeczywiście wieś położona jest na gruntach o niskich wodach gruntowych co powoduje dość częste podtopienia). W Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, tom XII, z 1892 roku czytamy, że jest to wieś w powiecie mieleckim, położona w równinie nadwiślańskiej 174 metrów nad poziomem morza, przy gościńcu biegnącym z Przecławia lewym brzegiem Wisłoki aż do jej ujścia do Wisły. Wieś zajmuje równinę bezdrzewną, należący do niej las sosnowy ciągnie się wąskim pasem, długim kilkanaście kilometrów ku południu aż po Nagoszyn.

  W 1892 wieś roku liczy 219 domów,  jest w niej szkoła ludowa i  dwa folwarki. Zamieszkuje  ją 995 mieszkańców, z czego 930 to osoby wyznania rzymsko-katolickiego, 62 to Żydzi, a 3 osoby to protestanci. 

Właścicielami w Trzcianie byli: Mieleccy, hetman Jan Karol Chodkiewicz, rodzina Morsztynów, Ossolińscy,  Jadwiga de Ligne z domu Lubomirska.

Na początku XX wieku grunty wiejskie w Trzcianie były nabywane przez prywatnych kolonistów, którzy kupowali je prawdopodobnie od Żydów. Jednym z nich był Hupke lub Hupka.

Przed wojną wieś znana była z wiatraków. Do 1939 roku stało ich tutaj 42, w tej chwili pozostały 2.

W Trzcianie zamieszkiwały żydowskie rodziny: Amsterdamów, Hollanderów, Brennerów, Feuerów. Były one ze sobą mocno spokrewnione. W opracowaniu Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski, tom. II Tomasz Frydel pisze, że w każdy szabat członkowie rodziny Amsterdamów ze wsi Trzciana chodzili do synagogi w Czerminie, gdzie wśród kolonistów niemieckich mieszkała większa ilość  Żydów. Rodzina ta cieszyła się powszechnym szacunkiem, jej członkowie przekazywali środki finansowe parafii rzymsko-katolickiej, rozdawali ziemniaki i buraki okolicznym chłopom.

Wiatrak w Trzcianie, zdjęcie: Wikipedia

Wiatrak w Trzcianie

Ellen, prawnuczka Gimpla i Chawy Feuerów mieszkańców Trzciany, wyjaśnia, że pięć głównych nazwisk w jej rodzinie to: Amsterdam, Feuer, Brenner, Holländer i Asher. Oryginalne nazwisko miało brzmienie Faya/Fayar. Niektórzy z członków jej rodziny przyjęli nazwisko Amsterdam, kiedy trafili do Mielca, a niektórzy Feuer (nazwisko zmienione z nazwiska "Faya"). Ponieważ była to rodzina z rodu kohenów (kapłanów) przyjęli również nazwiska związane z ogniem, a więc Brenner, Asher (Ascher).

Babcia Ellen miała na imię Tauba (Tova).  Tauba czyli z hebrajskiego gołąbka. Jej potomkowie, w Stanach Zjednoczonych  mówiąc o niej dzisiaj, używają imienia Toby. Na pewno wiadomo, że urodziła się w Dąbrowie Tarnowskiej jako Tauba Holländer, a jej rodzice nosili imiona Pschaje i Etel. Nie ma pewności co do jej daty urodzenia. Z akt zgonów znajdujących się w rzeszowskim Archiwum Państwowym wynika, że w chwili śmierci w 1942 roku miała 81 lat (to jednak wydaje mi się mało prawdopodobne). Jej synowie w świadectwach pozostawionych w Yad Vashem podają różne daty Natan: 1880 rok, Szulim: 1875. Jej mąż Mordechaj (Markus), syn Szaje (Jeszui) i Gitli urodził się w 1872 roku, według jego syna, w Mielcu2.

Rok 1938, rodzina Amsterdamów, u góry najwyższy mężczyzna to Szulim Hollander, syn Tauby i Mordechaja, druga od prawej Chaja Wiener.

Tauba i Markus zostali zamordowani 9 marca 1942 roku w Berdechowie, w dniu deportacji mieleckich Żydów. Spoczywają  w zbiorowej mogile na ulicy Świerkowej w Mielcu. Jedyny nagrobek znajdujący się w tym miejscu, jest poświęcony właśnie im. Według mnie jest nagrobkiem symbolicznym, trudno przypuszczać  by był postawiony dokładnie w tym miejscu gdzie spoczywają szczątki małżeństwa. Na ulicy Świerkowej nie ma typowego cmentarza, to miejsce  grobu masowego, w którym pochowano ofiary strasznych marcowych dni 1942 roku.

Dzisiaj imiona Tauby i Mordechaja są już nieczytelne. Zostało nazwisko Amsterdam. I nasza pamięć.

      

Nagrobek Amsterdamów przy ulicy Świerkowej w Mielcu

Nagrobek, rok 2023

      Wojnę przeżyje ich syn Szulim Holländer3, podobnie jak i tysiąc innych osób z Listy Oskara Schindlera. Będzie jednym z tych, którzy ulicami Jerozolimy niosą trumnę swojego wybawcy. W słynnym filmie Steven’a Spielberga, w jego końcowej scenie kładzie kamyk na grobie Schindlera.

Straci w czasie wojny żonę Cerlę i dzieci. Pomimo tego będzie żył dalej. Założy nową rodzinę i przeżyje 89 lat, jakby to on nosił imię Chaim (męski odpowiednik imienia Chaja).

Mój wujek Shulim też przeżył wojnę. Pracował w Mielcu w fabryce samolotów, którą tam założyli Niemcy. Później przyjechał do Płaszowa, zaraz po moim wyjściu z Auschwitz. Z Płaszowa został przewieziony  do Gross-Rosen, gdzie mój ojciec był, ale się nie widzieli. Znalazł się na liście Schindlera. I dzięki temu przeżył wojnę napisze Ellen.

 

            Szulim mieszkał z rodzicami i swoją rodziną w Trzcianie. Tam Amsterdamowie posiadali duże gospodarstwo. Zawdzięczali je 18 – letniemu pobytowi nestora rodu w Ameryce. Markus  zabrał do Ameryki córkę z pierwszego małżeństwa Friedę (mężczyzna ożenił się jako 16 - latek, ale jego pierwsza żona bardzo szybko zmarła). Jego druga żona została sama z czwórką dzieci.

Po lewej stronie Chaja Wiener, jej mąż Pinkas z córeczką Ellen, od prawej Szulim i jego żona Cerla, na dole dziewczyna, która pomagała w ich gospodarstwie.

Ellen w swoich wspomnieniach przypomni niezwykłą rodzinną historię: kiedy wybucha I wojna światowa, Tauba nie chce był jej synowie Moses i Natan trafili do austriacko-węgierskiej armii. Przebiera ich więc za kobiety, szmugluje do Niemiec, a stamtąd chłopcy udają się do Ameryki, do ojca. Pracują jako rzeźnicy. Nie wrócą już na stałe do Polski. W 1918 roku, po zakończeniu  I wojny światowej do ojczyzny powróci Markus, którego celem nigdy nie była emigracja na stałe. Wyjechał, bo chciał zarobić pieniądze aby móc kupić więcej ziemi. Jego syn Natan wspominał, że Markus i Tauba posiadali 25 akrów ziemi uprawnej, ale ojciec wyjechał do Ameryki by zarobić więcej pieniędzy dla rodziny. Tauba została sama z dziećmi w dwupokojowym domu.  

Chociaż większość imigrantów przybywała do Stanów Zjednoczonych, aby budować tam przyszłość dla siebie i swoich dzieci, mój ojciec nigdy nie planował zostać. Przyjechał z marzeniem, aby zarobić wystarczająco dużo, żeby kupić dużą farmę w Polsce i tam wrócić. Ostatecznie po 18 latach wrócił do Polski jako duży właściciel ziemski z dużym domem na wsi i domem w pobliskim Mielcu, ale II wojna światowa zamieniła jego marzenie w koszmar.

Co prawda jak wspomina Ellen, pieniądze nie były aż tak duże jak się spodziewał, ale wystarczające, aby kupić gospodarstwo w Trzcianie i dom w Mielcu. Ellen wspomina, że rodzina miała dużo ziemi, a wujek Szulim bardzo ciężko pracował wraz ze swoimi rodzicami. Razem z mamą często odwiedzały dziadków. Za każdym razem kiedy dziewczynka była chora, babcia Tauba i wujek Szulim odwiedzali ją. Przysyłali jej  w każdy wtorek specjalne paczki. Były one  przywożone autobusem. Zawierały masło, ser, a czasem kurczaka przygotowanego do gotowania. W serze babcia i wujek ukrywali pieniądze dla Ellen, o czym nie wiedziała jej mama  i zawsze dziwiła się dlaczego córka wkłada dłonie do sera.

Moja babcia Toby była bardzo silna, mądra i odważna. Została sama w Polsce, prowadziła gospodarstwo i dała swoim dzieciom wykształcenie.

 

Natan i Moses wyjechali. Bracia wrócą do Polski, ale już tylko w odwiedziny. Jest rok 1928. W autobusie Natan spotyka piękną kobietę. Zakochuje się od pierwszego wejrzenia.  Prosi swojego szwagra Pinkasa, by  ją odszukał i dowiedział się kim jest.  Poślubia Rose w tym samym roku. Rose nazywa się Mitteldorf, jej dziadkowie Jakob i Chaja Fenster pochodzili z Mielca. Mama Rose, Chana wyszła za mąż za zamożnego karczmarza Szmuela Mitteldorfa i mieszkali w Przecławiu z siedmiorgiem dzieci4. Jednym z nich była właśnie Rose.

Natanowi i Rose  urodzą się dzieci: Florence, Geraldine, Paul (który umiera w dzieciństwie) i Marvin. Doczekają się  7 wnucząt i 11 prawnucząt5.

Ellen twierdzi, że Natan był jeszcze dwukrotnie w Polsce, w 1935 roku wraz z żoną i dziećmi i tuż przed wybuchem wojny w 1938. Podobno mówił, że miał złe przeczucia, że nie zobaczy już nigdy swojej rodziny i czuł, że musi przyjechać do Polski. Urodzony w 1900 roku Natan dożyje roku 1989. Rose umrze 8 lat przed mężem.

Moses poślubi kobietę o imieniu Hania. Będą mieli dwójkę dzieci: Bernarda (Berniego) i Marcię6. W 1935 roku przyjadą z wizytą do Polski.

 

Szulim poślubi Cerlę z domu Feuer7. Według świadectw złożonych przez niego w Yad Vashem mieli pięcioro dzieci. Szulim notuje w świadectwach, że wszystkie dzieci zginęły wraz z Cerlą w Auschwitz.

Mam jednak wątpliwości czy rzeczywiście tak było. Wiele wskazuje na to, że jedno z dzieci (Eliasz Petakia) zmarło jeszcze przed wojną w 1935 roku w wieku dwóch lat. Nazwisko Eliasza znajduje się na wykazie pochowanych na cmentarzu cholerycznym w Mielcu, rok i miesiąc jego urodzenia pokrywa się z danymi podanymi przez Szulima w świadectwie złożonym w Yad Vashem. O tym, że jedno z dzieci Holländerów zmarło przed wojną, wspomina również Ellen Dorman. Na liście więźniów Auschwitz znajduje się co prawda osoba o nazwisku Elias Hollander, ale to mężczyzna urodzony w 1910 w Tarnowie.  Lista więźniów obozu nie jest kompletna, ponieważ Niemcy zniszczyli znaczną część dokumentacji.

Potwierdzeniem faktu, że z Cerlą raczej nie zginęła cała piątka dzieci, wydają się być dane z Wykazu wywłaszczonych Żydów - rolników w powiecie mieleckim z 1941 roku. Liczba osób wywłaszczonych z gospodarstwa Szulima to 5. Biorąc pod uwagę dwoje dorosłych, wszystko wskazuje na to, że mieszkała z nimi trójka dzieci.


Z całą pewnością trójka dzieci nosiła imiona: Gitla (urodzona w 1938 roku), Itta (urodzona w 1939) i Etla (urodzona w 1935 roku). Takie imiona i daty urodzenia figurują na liście wywozowej do Bełza. Po wojnie Szulim podaje jeszcze jedno imię: Motel Tila (data urodzenia: 1937)8. Na liście wywozowej nie ma synów Cerli i Szulima.

Ellen wspomina, że wujek i ciocia mieli dwie córki. Posiadali też mały sklep, w którym sprzedawali dosłownie wszystko.

Siostrzenica Szulima zapamiętała sytuację z wiosny 1942 roku, kiedy do jej rodziców dociera wiadomość, że ciocia Cerla ukrywa się z dwójką dzieci w polach (w jakiś sposób  zdołała uciec z Bełza). Jej ojciec Pinkas wysyła zaufanego człowieka, ten odnajduje Cerlę i przywozi ją do Tarnowa. Czy rzeczywiście Cerla była już tylko z dwójką dzieci? Czy jedno z nich zginęło wcześniej, czy może Ellen wspominając kilkadziesiąt lat po wojnie nie pamiętała  liczby dzieci? Wydaje mi się, że prawdopodobna jest pierwsza wersja wydarzeń. Ellen wspomina, że mieszkają stłoczeni, jej rodzice, ona, ciocia Cerla z dziećmi i siostra jej taty Ryfka ze swoim mężem i trójką dzieci. Według świadectw złożonych w Yad Vasehm przez Szulima, Cerla zostaje zamordowana w sierpniu 1943, a wraz z nią dzieci. Pięcioro.

Ale jest jeszcze coś… Po wojnie Szulim pisze list w obronie jednego z Polaków posądzonych o działanie na szkodę Żydów (o tej sprawie będzie w dalszej części tekstu). Fragment listu stanowi załącznik do książki Andrzeja Krempy Sztetl Mielec. Z Historii mieleckich Żydów. Szulim pisze, że Jan Padykuła pomagał jego synowi Nisenowi Amsterdamowi, kiedy ten ukrywał się w lesie w Piątkowcu. Zapewne było to już w tym okresie, kiedy Żydzi musieli się ukrywać, a więc po 9 marca 1942 roku.

Jeśli Nisen to ta sama osoba co Motel Tila, wymieniony w świadectwie złożonym w Yad Vashem, to w 1942 roku miał 5 lat.  Jakie było jego właściwe imię? Motel to imię zdrobniałe od Mordechaja, czy zatem rodzice nadaliby dziecku imię żyjącego dziadka? I dlaczego miałby ukrywać się w lesie bez matki, rodzeństwa? Szulim w liście do sądu pisze również, że chłopiec był z Woli Mieleckiej. Skąd wzięła się Wola Mielecka? Przyszło mi do głowy, że być może chłopca nie było w dzień deportacji w Mielcu, może był na wsi u rodziny? A może Cerla oddała go komuś? Żydowscy rodzice po deportacji próbując ratować swoje dzieci i tak postępowali. Może to jest właśnie wyjaśnienie tajemnicy dlaczego imienia chłopca nie ma liście wywozowej? Bez wątpienia Ellen wspomina, że ciocia Cerla w Tarnowie była z dwiema dziewczynkami. Sprawdzam wszelkie możliwe tropy i na stronie Instytutu Pamięci Narodowej odnajduję Zachariasza Feuera (tak właśnie miał na imię ojciec Cerli), zamieszkałego przed wojną w Trzcianie, a potem wysiedlonego do Woli Mieleckiej, gdzie zresztą mieszkało sporo osób o nazwisku Feuer. Może chłopiec rzeczywiście przebywał u dziadków?

 

            Zanim  dojdzie w Mielcu do tragicznych wydarzeń z dnia 9 marca 1942 roku, w czerwcu 1941 roku Niemcy anektują gospodarstwa w Trzcianie (Markus posiada 9 mórg ziemi, Szulim 3) i cała rodzina przenosi się do domu w Mielcu. Mieszkają przy ulicy Oborskiego.

W tym samym czasie ze swoich gospodarstw wysiedlonych zostaje wiele członków ich rodziny. Między innymi Zachariasz, ojciec Cerli Hollander.

Rodzice Szulima tracą życie w dniu 9 marca 1942 w drodze do Chorzelowa.  Są wśród zamordowanych tego dnia 300 Żydów (liczba orientacyjna). Zostali pochowani w mogile zbiorowej, przy dzisiejszej ulicy Świerkowej. Informację tę otrzymuje Szulim od Żydów przebywających w hangarze, którzy tamtej nocy z 9 na 10 marca 1942 roku, grzebali rozstrzelanych starców i chorych. Po latach wspomina, że posiada zdjęcie grobów.

9 marca 1942 roku  Szulim trafia do obozu przy Flugzeugwerk Mielec (fabryce samolotów). Przez cały okres funkcjonowania obozu, pracuje. Jednym z jego zajęć jest rozwożenie kawy dla pracowników fabryki, ale pracuje również jako ogrodnik.  W Mielcu przebywa do czerwca 1944 roku, kiedy wraz z innymi więźniami zostaje przewieziony do Wieliczki. Wspomina, że do jednego wagonu było ładowane około 80 osób. Tę koszmarną podróż podczas rozmowy telefonicznej ze mną we wrześniu 2024 roku wspomina więzień mieleckiego obozu Steve Israeler. Pyta mnie jaka jest jest odległość z Mielca do Krakowa. Kiedy mówię mu, że około 130 kilometrów, mówi mi: tak blisko, a my jechali 3 dni.

Kolejne obozy, w których przebywa Szulim to: Wieliczka, Płaszów, Brunnlitz. Jego numer obozowy to 69073. Pracuje jako cieśla.

Nadchodzi koniec wojny. Szulim zdoła przetrwać, ale Niemcy mordują jego żonę, dzieci, rodziców, siostrę, szwagra i wielu innych członków rodziny (według Scotta Genzera badacza historii mieleckich rodzin żydowskich, w Lesie Duleckim, gdzie funkcjonowała tzw. Grupa Amsterdama ginie brat Tauby Menachem)9.

Po wojnie Szulim powraca do Mielca. Tak to wspomina Ellen:

 

Po wojnie wrócił do Mielca, oczywiście nie zastając nikogo  w domu i przyjął każdego, kto przeżył wojnę. Każdy mógł wejść i zamieszkać z nim. Wziął kawałek majątku, na którym znajdowała się świątynia, na którym spalono wszystkich Żydów, i zrobił z niego małe "sanktuarium". Ale nie było ogrodzone. Było otwarte, z wielką micwą (macewą) w środku dla wszystkich Żydów, a także oddzielną micwą dla mojego dziadka Mordechaja i mojej babci Toby (tu pojawia się wątpliwość czy Ellen dobrze zapamiętała informacje, ponieważ nagrobek Tauby i Markusa znajduje się na ulicy Świerkowej, aczkolwiek być może na działce na której stała synagoga, był wcześniej również jakiś pamiątkowy pomnik – I.S.).

Miejsce gdzie stała mielecka synagoga w 1963 roku, na zdjęciu widoczne niewysokie ogrodzenie (być może wykonane dzięki Szulimowi, bo o ogrodzeniu tego miejsca również wspominała Ellen), zdjęcie z kolekcji Muzeum Historii Fotografii Jadernówka w Mielcu


Później ożenił się z Itą, jedną z pań, które również przeżyły wojnę. Już na początku przyszła do nich Polka i powiedziała, że ​​znalazła małą dziewczynkę błąkającą się po lesie po wielkim „zabójstwie Żydów”. Nie ma środków na utrzymanie siebie i dziecka. Chce sprzedać dziewczynkę za świnię i krowę. Shulim kupił dziewczynkę za świnię i krowę, a następnie adoptował. Została nazwana na cześć mojej matki, Chaja. A potem urodził im się syn Chaim i jak sądzę, przenieśli się do Izraela w 1956 roku, i mieli chłopców bliźniaków…

Rzeczywiście tak jak wspomina to Ellen, po wojnie Szulim żeni się powtórnie. Jego żona ma na imię Ita (z domu Rosenbaum) i jest ocalałą z Holokaustu wdową.  Historię o adoptowanej żydowskiej dziewczynce słyszę po raz pierwszy od Kazimierza Busia, syna Ity Weissman (Ireny Buś), który pamięta, że dziewczynka miała na imię Halinka. Z adoptowaną Chają (Halinką)  małżeństwo mieszkało początkowo w domu Pinii i Mojżesza Weissmanów przy ul. Sobieskiego 27 w Mielcu, a potem na Sandomierskiej 41. Z pewnością mieszkali tam jeszcze w grudniu 1949 roku. Taki adres figuruje w aktach sprawy sądowej, w której byli świadkami10. W dokumentach pojawia się jeszcze jeden adres Szulima: Mały Rynek 1.

W powojennej ankiecie rejestrując się w Powiatowym Komitecie Żydowskim w Mielcu 5 czerwca 1946 roku, Szulim pisze, że ukończył 6 klas szkoły podstawowej, że jest rolnikiem i ogrodnikiem i chce wyjechać do rodziny. Dlaczego nie wyjeżdża do Ameryki, gdzie jest jego dwóch braci, a do Izraela? Być może właśnie tam łatwiej było wyjechać.

Według Scotta Genzera, Szulim opuszcza Polskę 20 listopada 1955 roku i od roku 1956 mieszka w Izraelu, w miejscowości Kfar Haroeh.

Wspomniany już Kazimierz Buś opowiada mi, że Szulim był dla niego przyszywanym wujkiem. Wraz z Itą bardzo pomogli mu kiedy przebywał w Izraelu.

Ciocia Ita napisała list do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Izraelu z potwierdzeniem moich żydowskich korzeni, ale Chaim, syn Ity i Szulima powiedział: mama, to trzeba inaczej. Pamiętam jak w późnych latach 50 przysyłali nam pomarańcze i kakao w kolorowych puszkach. Pamiętam smak pomarańczy z ogrodu cioci Ity. Nie ma porównania do tych ze sklepu. Byli wspaniałymi ludźmi. Mieszkali w osadzie prywatnych domów, w odróżnieniu od kibucu. Mieli synów: Chaima i Dubiego. Chaim był nauczycielem i przyjeżdżał do Polski z wycieczkami młodzieży z Izraela. Miał cudowną żonę Nurit. Obydwoje podtrzymywali mnie na duchu, kiedy mój status w Izraelu był bardzo niepewny.

 

Ita i Szulim będą mieli czwórkę dzieci: adoptowaną Chaję, Chaima, Dubiego i Mordechaja.

 

Po wojnie Szulim zeznaje w wielu procesach przeciwko wojennym zbrodniarzom. Dowiadujemy się tego dzięki Andrzejowi Krempie,  który prześledził wiele jego zeznań.

W 1949 roku  w Mielcu  składa zeznania  w sprawie Gotholda Steina, szefa mieleckiego Werkschutzu. Wtedy podaje wiele szczegółów na temat funkcjonowania obozu w Mielcu.  Opowiada, że  w czasie pobytu w obozie  zachorował na tyfus,  a było to w grudniu 1942 roku. Przeżył bardzo trudne chwile, ponieważ został poddany testowi. Tak to wspomina: 

Leżałem na sali szpitalnej wraz z 70-ma Żydami osłabiony…Raz w okresie tym wszedł na salę podwładny Steina, N. Drozd, „werkschutz” w mundurze tychże, pochodzący z Poznańskiego ze swastyką rzekomo Polak i kazali wszystkim wstać z łóżek i stanąć w kącie. Następnie na podstawie trzymanej listy chorych wyczytywano nazwisko i każdy musiał przejść salę i którykolwiek tylko czując się osłabiony lub w gorączce zachwiał, zrobiono kreskę na liście i przekreślano nazwisko owego Żyda. Wszyscy ci skreśleni z listy wówczas na drugi dzień zostali rozstrzelani w pobliskim lasku obok fabryki.

W 1950 r. pomaga oczyścić się z zarzutów Józefowi Padykule z Piątkowca, który był oskarżony o działanie na szkodę ukrywających się Żydów. W tym celu kieruje pismo do sądu apelacyjnego w którym wyjaśnia, że zarzut jest niesłuszny. Opisuje jak Padykuła pomagał ukrywającym się Żydom między innymi jego synowi Niesenowi i szwagrowi Susselowi Feuerowi.

Przez kilka nocy był stale u Padykuły Josefa, że zawsze kiedy zjawił się do Padykuły,  to mu nie odmówił żywności lub schronienia pisze Szulim o pomocy jakiej udzielił jego synowi Padykuła.

Podobnie jak inny ocalały mielczanin z Listy Schindlera, Moses Buchen, Szulim Holländer zeznaje  w procesie niemieckiego zbrodniarza Rudolfa Zimmermanna.

Pierwszą obszerną relację składa w Braundschweig w dniu 14 sierpnia 1963 roku. Mieszka  już wtedy w Izraelu. Opisuje w niej najważniejsze wydarzenia dotyczące społeczności żydowskiej od momentu wybuchu II wojny światowej, między innymi spalenie synagogi, mordy z dnia 9 marca 1942 roku. Obszerne relacje dotyczą funkcjonowania  obozu przy Flugzeugwerk Mielec: 

Po egzekucji powierzono Żydom pochówek w zbiorowym grobie. Mam pamiątkowe zdjęcie przedstawiające grób moich rodziców. Tych rozstrzelanych Żydzi musieli zanieść do grobu. Wielu ludzi jeszcze żyło. Nie można było udzielić im pomocy, bo Niemcy stojąc obok, nie pozwalali  tym ludziom pomóc ani ukryć ich. Więc wkładano ich żywcem do grobu… Podam teraz opis dyrektora firmy lotniczej o nazwisku Kleinemeyer: mały, średniego wzrostu, otyły, blondyn, wiekowy jak na tamte czasy, około 40 lat. Nosił mundur SS lub SA, dokładnie nie pamiętam. Pochodził z Bawarii w Niemczech i mieszkał z żoną i dziećmi. Żonę znałem bardzo dobrze, spędziłem u nich kilka miesięcy pracując w ogrodzie. On sam nie brał udziału w rozstrzeliwaniu, ale wiem, że wydawał rozkazy ich rozstrzeliwania, a gestapo rozstrzeliwało.

 

Jest jednym z tych, który twierdzi, że sąsiadujący z obozem pracy Lasek Berdechowski skrywa szczątki ok. 800 Żydów.

Bardzo ciekawe wspomnienie o Szulimie znalazłam na blogu prowadzonym przez wspominaną już Ellen (zbieżność imion z Ellen Dorman) spokrewnioną również z Szulimem (ojciec Szulima był spokrewniony z prababcią Ellen, a Cerla, żona Szulima była siostrzenicą jej pradziadka):

Pamiętam, że spędziłam kilka godzin z Szulimem i moją babcią. Razem byliśmy w restauracji. Spacerowaliśmy przez jakiś czas, podczas gdy moja babcia z nim rozmawiała. Pamiętam, że byłam trochę zirytowana, ponieważ musiałam zawieźć babcię autobusem do miejsca, którego tak naprawdę nie znałam, aby się z nim spotkać. Chyba było to w Hajfie. Znacznie lepiej znałam Tel Awiw.
Nadal pamiętam, jak wyglądał. Był stosunkowo wysoki.  Prawdopodobnie miał około 75 lat. Był podobny do mojego dziadka, ale nie tak bardzo jak inny mój krewny. Rozmawiali z babcią w jidysz. Wyłączyłam się z tego. Byłam tak wyczerpana wszystkimi wspomnieniami o Holokauście, których słuchałam podczas tej czterotygodniowej podróży. Czy te wspomnienia naprawdę mogą teraz powodować we mnie tyle smutku?

Tak. Wróciłam do Izraela rok później i spędziłam tam ponad trzy miesiące. Ale nie pojechałam zobaczyć go ponownie. Innych ocalałych, których znałam, widziałam. Ale nie Szulima.

Nie mogę sobie wyobrazić, co zrobiła z nim utrata wszystkich tych, których kochał. Nie mogę sobie wyobrazić, jaki smutek ze sobą nosił. Znałam innego krewnego mojego dziadka, który przeżył. Zastanawiałam się, czy się znali. Teraz wiem, że tak. Chociaż Ziesel (mowaSüsselu Feuerze – I.S.) i Szulim byli spokrewnieni z moim dziadkiem z różnych stron jego rodziny, poślubili osoby z jego bliskiej rodziny siostry, jego dwie kuzynki pierwszego stopnia.

Pamiętam trochę z tej wizyty u Szulima. Pamiętam, jak babcia mówiła mi, że ta wizyta będzie inna, że ​​spotkam się z jednym z krewnych z rodziny dziadka, a nie z jednym z jej krewnych. I że nie znała go zbyt dobrze. Pamiętam przytłaczające poczucie bólu, które z niego emanowało, gdy rozmawiali. Moja babcia rozmawiała z nim w sposób, którego nigdy wcześniej nie słyszałam. Była przy nim tak delikatna. Prawie szeptała do niego, gdy rozmawiali. Łagodnie wydobywała z niego słowa.

Pamiętam, że babcia i ja byłyśmy wyczerpane po tej wizycie. Pamiętam, że babcia poszła spać, jak tylko wróciłyśmy do hotelu.

Szulim w filmie Lista Schindlera



Szulim po lewej
Szulim z żoną Itą i dziećmi, Izrael

Czy Szulim odnalazł w Izraelu chociaż trochę spokoju? Ukojenie? Izraelska pisarka i poetka, Irit Amiel, urodzona w Częstochowie, która po wojnie wyjechała do Izraela wspominała:

Jednak izraelska rzeczywistość nie zachęcała ocalałych do snucia wspomnień. Myśleliśmy, że będzie tak, jak mówili posłańcy, czyli że Izrael na nas czeka. (...) Łudziliśmy się, że ludzie wiedząc, że przypłynęliśmy, przestaną pracować, wyjdą nam naprzeciw. Potem były różne spotkania z ludźmi i powracające pytanie: a jak to zostałaś przy życiu? Była podejrzliwość. Ich święci byli zaduszeni. Więc co my w ogóle tu robiliśmy?

  

I po raz kolejny oddajmy głos Ellen Wiener Dorman:

W 1995 roku mój wujek Shulim zmarł spokojnie. Miał wszystko przygotowane, nawet macewę. A na macewie jest napisane Toby i Mordechaj (jego rodzice, moi dziadkowie), Cerele (jego pierwsza żona) i imiona trójki ich dzieci, imię mojej matki i imię mojego ojca. To naprawdę jedyna macewa, jaką mam jeśli chodzi o moich rodziców.

  

    A jakie były wojenne losy Ellen, jedynej ocalałej z Holokaustu wnuczki Amsterdamów, która mieszkała w Polsce?

Jeszcze przed wojną jej ojciec Pinkas, chcąc uchronić swoje dziecko przed powszechnym antysemityzmem, wysyła Ellen do hebrajskiej szkoły o nazwie Safa Berura. Tam dziewczyna uczy się hebrajskiego, który ma się jej przydać, kiedy w końcu Pinkas spełni marzenie o wyjeździe do Palestyny. Wszystkie plany pokrzyżuje wojna. W Tarnowie, gdzie populacja żydowska jest znacząca,  Niemcy dość szybko zaczynają nękać Żydów. Od listopada 1939 roku wszyscy muszą nosić opaskę z gwiazdą Dawida.  Obowiązek ten dotyczył osób powyżej 12 roku życia, przy czym rozporządzenie określało, że: „Żydem jest ten, który był lub jest wyznania mojżeszowego i każdy, którego ojciec lub matka byli wyznania mojżeszowego. Niemcy przejmują największe i najpiękniejsze domy, wyłapują Żydów na ulicy i zatrudniają ich przy ciężkich fizycznych pracach, Ellen wspomina, że któregoś dnia przez cały dzień sprząta dom oficera gestapo.

Niemcy zabierają im wszystkie kosztowności.

Ellen wspomina: Zawsze czułam, że mój ojciec miał szósty zmysł. Kupił mi specjalne buty i chciał abym nosiła je przez cały czas. Były ciężkie i ciepłe, że opierałam się przed ich noszeniem, ale on bardzo nalegał. W końcu buty stały się nieodzowną częścią mojego stroju, nawet w lecie. Ostatecznie uratowały mi życie. Ojciec czuł również, że muszę nauczyć się zawodu. Jeden z naszych sąsiadów uczył krawiectwa w getcie. Ojciec zapłacił mu, żeby nauczył mnie szyć.

Życie w getcie stawało się coraz trudniejsze. Niemcy sprowadzili ogromne ilości Żydów z innych miast. Panowała duża bieda. We wrześniu 1943 roku Ellen i jej ojciec byli wśród ostatnich osób deportowanych z Tarnowa do obozu w Płaszowie. W płaszowskim obozie Ellen będzie do 6 sierpnia 1944 roku. Pracuje w warsztacie krawieckim, co jest wielkim szczęściem, bo przy niskich temperaturach, praca wewnątrz ratuje życie.

Pewnego wieczoru Ellen dostaje ataku wyrostka robaczkowego i zostaje przewieziona do szpitala w Płaszowie. Udaje jej się wyjść cało z tej opresji pomimo poważnej infekcji, która wda się po operacji. Po wojnie, już w Stanach Zjednoczonych Ellen spotyka lekarza, który ją operował.

Z Płaszowa zostaje wysłana do Auschwitz, który to obóz wspomina jako piekło na ziemi. Wtedy po raz ostatni widzi ojca, wysłanego potem do Gross – Rosen.

Buty, do których noszenia zmusił ją ojciec…  nosi w getcie w Tarnowie, w obozie w Płaszowie, przez chwilę nawet je traci, kiedy dostaje nakaz przebrania się, ale odnajduje swój skarb i zakłada je z powrotem.

W Auschwitz przebywa do listopada. Jako jedną z najgorszych chwil wspomina wydarzenie, kiedy przez 24 godziny muszą stać na zewnątrz za karę, w odwecie za próbę wysadzenia jednego z krematoriów przez cztery kobiety.

 Z Auschwitz Ellen trafia do Hindenburga, który był zupełnie innym obozem.  Więżniowie regularnie dostają jedzenie.

 Tam słyszą ogień artyleryjski i pojawiają się głosy, że wojna nie potrwa już długo.

I znowu Ellen ratują buty, w marszu w którym idzie przez kilka dni są niezastąpione. Może iść w śniegu. Dochodzą do Gross – Rosen, a potem do Bergen – Belsen. Tam zachoruje na tyfus, ale przetrwa, chociaż po latach trudno jej w to uwierzyć. Siła, którą miałam przez tamte dni była niewiarygodna. Walczyłam ze śmiercią przez kilka nocy. Każdego ranka wstawałam i myłam się zimną wodą. Wychodziłam na słońce tak często jak tylko mogłam. Po prostu czekałam na wyzwolenie. Mój umysł już nie pracował, ważyłam około 67 funtów – same kości.

 

15 kwietnia 1945 roku przychodzi wyzwolenie z rąk Brytyjczyków. Ze względu na epidemię tyfusa Ellen musi zostać w Bergen – Belsen przez kilka tygodni.

Kiedy kończy się kwarantanna Ellen, wymienia swoje zużyte buty, na parę nowych. Po latach napisze, że patrząc na to z perspektywy czasu, żałuje, że wymieniła buty. Buty, które uratowały jej życie.

Ellen nie chciała opuścić Bergen – Belsen. Czekała na swojego ojca. W końcu  jednak poddała się i wyjechała do pobliskiego miasta. Warunki życia były bardzo skromne, ciągle była głodna i miała tylko jedną sukienkę. Potem przyszła świadomość, że jej bliscy zginęli. Że została sama. Niektóre z koleżanek odnalazły członków rodziny, ona nie.

Po jakimś czasie wraz z koleżanką o imieniu Sisha wyjedżają do miasta Bad Nauheim. Ellen nareszcie dostaje pracę, pracuje w obozie wojskowym Amerykanów.  Odrobina szczęścia... Pewnego dnia wraz z Sishą idą do obozu dla dipisów (przesiedleńców, byłych więźniów obozów oczekujących na wyjazd) o nazwie Zalchiem w poszukiwaniu miejsca do mieszkania. Przebywali tam uchodźcy z całej Europy. W tej ogromnej masie ludzi Ellen widzi znajomego z Tarnowa Victora Dormana.  Cud. 

W 1946 roku  Victor zostaje mężem Ellen.  Małżeństwem pozostaną przez 65 lat.

Victor Dorman

Ellen i Victor

     

Ellen i Victor

      
W 1946 roku dzięki pomocy wujka Natana Amsterdama, Ellen i Victor opuszczają Niemcy i wypływają do Stanów Zjednoczonych. Młoda para początkowo mieszka z wujkiem Natanem i jego żoną.

Nie opuszcza ich jednak wojenna trauma. Ellen płacze bezustannie i potrzebuje dużo miłości oraz pomocy lekarza . Za każdym razem kiedy widzą policjanta, czują strach.

To było bolesne, pamiętać.

Pomimo tego Ellen już w 1957 roku podzieli się swoimi wspomnieniami w jednej z amerykańskich szkół. O swoich doświadczeniach będzie opowiadać wiele, wiele razy.

Ellen i Wiktor doczekali się dwóch synów: Stevena i Howarda. Mieli pięcioro wnucząt. Z dziesięciorga prawnucząt, Ellen zdążyła poznać trójkę.

Ellen w bluzce, którą otrzymała tuż po wojnie jako dar w amerykańskiej paczce

Ellen i jej bluzka w muzeum w Stanach Zjadnoczonych

Jej syn Howard wspomina ją jako bardzo wyjątkową osobę, ogromnie empatyczną. Cierpiała podobnie jak jej mąż na zespół stresu pourazowego. Pomimo tego kiedy tylko miała okazję mówić o wojnie, robiła to. Nie chciała by to co stało się jej udziałem, zdarzyło się ponownie. Uczestniczyła bardzo aktywnie w programie edukacyjnym dotyczącym Holokaustu stanu New Jersey.

Howard twierdzi, że to jaka była jego mama, zdecydowało o jednym z jego życiowych wyborów; jest dzisiaj w zarządzie Change – Centrum Edukacji o Holokauście, Prawach Człowieka i Ludobójstwie. Edukujemy, wzmacniamy i inspirujemy do edukacji o Holokauście i ludobójstwie. Nasi ocaleni umierają, to na nas i naszych dzieciach będzie spoczywał obowiązek opowiadania o tym.

 

W 1997 roku Howard wraz z mamą i bratem odwiedzili Polskę. Byli nie tylko w Tarnowie, Mielcu, Trzcianie ale także w Płaszowie i Auschwitz. Ellen była bardzo silna. Victor nie chciał z nimi przyjechać. Jego przyjaciele z Tarnowa odwrócili się od niego. Kiedy wrócił tu po wojnie nie został przyjęty z otwartymi ramionami, wręcz przeciwnie. Szybko więc opuścił nie tylko Tarnów, ale i Polskę.

Howard wspomina, że wizyta w Tarnowie była dla jego mamy pewnym rodzajem zamknięcia. Poszli na podwórko, gdzie bawiła się jako dziecko, wzięła głęboki oddech i zaczęła płakać.

Wizytę w Mielcu Howard  wspomina tak:

W 1939 roku Niemcy spędzili wiele osób do synagogi i spalili ją doszczętnie, mordując wszystkich. Wujek mojej matki Shulim, który przeżył i mieszkał w Izraelu po wojnie, przyjechał do Mielca w 1956 roku, postawił niski płot wokół ziemi, na której stała synagoga i postawił kamień pamiątkowy dla wszystkich Żydów w Mielcu oraz kolejny mały kamień pamiątkowy dla moich dziadków. Kiedy dotarliśmy do Mielca, zapytaliśmy o to i o to, gdzie się znajduje. Kiedy dotarliśmy na miejsce, nie było żadnego ogrodzenia, jedynie kamień pamiątkowy dla Żydów, a nie dla moich dziadków. Byliśmy zdenerwowani, że nie mogliśmy go znaleźć. Kiedy szukaliśmy kamienia, zauważyliśmy tam inną rodzinę robiącą zdjęcia. Rodzina  młodej kobiety pochodziła z Mielca, a ona i jej partner mieszkali w Hoboken, w Nowym Jorku. Ona również przyjechała tutaj, aby dowiedzieć się czegoś o swoich korzeniach. Mały świat, w którym dwie rodziny z Nowego Jorku stały nad pomnikiem poświęconym ich rodzinom i innym zamordowanym mieszkańcom miasta w małym miasteczku w Polsce, w którym nie mieszkają już Żydzi11.

 

 

Ellen zmarła  19 lipca 2014 roku, miała 87 lat. Victor zmarł 5 kwietnia 2010 roku, również w wieku 87 lat. Z wielkim smutkiem myślę o tym, że wówczas w 1997 roku nie odnalazła grobu swoich dziadków…grobu, którym dzisiaj opiekują się mieszkańcy miasta, w którym nie mieszkają już Żydzi.

Zdjęcie: www.findgrave.com


 Tekst: Izabela Sekulska

Tarnów,  październik 2024 r.

Zachęcam do zapoznania się z całością wspomnień Ellen Wiener Dorman:

https://www.chhange.org/personal-histories/stories/ellen-dorman

 

 

Dziękuję z całego serca Scottowi Genzerowi i Witoldowi Stachnikowi, bez nich nie odnalazłabym potomków żydowskich rodzin z Trzciany. Dziękuję Danie Simons, praprawnuczce Tauby i Markusa Amsterdamów i Howardowi Dormanowi ich prawnukowi, dziękuję Ellen Portnoy, prawnuczce Chawy i Gimpela Feuerów. Za wszystko: za wspomnienia, zdjęcia, otwartość, życzliwość.


Zdjęcia rodziny Amsterdam, Wiener i Dorman pochodzą z prywatnego archiwum Howarda Dormana i Dany Simons.

 

 

W ubiegłą sobotę poszłam odwiedzić grób Tauby i Markusa. Ich wnuczka w 1997 roku nie mogła go odnaleźć, bo zapewne niewielu mieszkańców miasta  wiedziało o jego istnieniu. Myślę, że dzisiaj wiedza ta jest bardziej powszechna. Myślę, że jeszcze bardziej upowszechni ją niniejszy tekst napisany ku pamięci rodziny Amsterdamów i Wienerów.

Grób znajduje się  miejscu mogiły zbiorowej:

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2021/05/zbiorowa-mogia-zydow-ofiar-terroru.html


 Howard i Dana do niedawna nie mieli pewności w jaki sposób zginęła Tauba i Markus, myśleli że mogli być ofiarami spalenia synagogi.

 



Zdjęcia: S.Wanatowicz

 

 Przypisy:

 

 1 cytat pochodzi ze wspomnień  Ellen Wiener Dorman umieszczonych na stronie https://www.chhange.org/personal-histories/stories/ellen-dorman

 2 informacje o rodzinie Amsterdamów przekazane mi przez praprawnuczkę Tauby i Mordechaja Danę Simons:

Około 1800 roku w Mielcu urodził się Natan Amsterdam . Poślubił Chaję. Z pewnością mieli syna o imieniu Szaje.  Szaje dorósł i poślubił Gitlę Feuer i mieli ośmioro dzieci. Jeden z ich synów, Szmaja, dożył 113 lat, a drugi, Lazer, przeżył swoją pierwszą żonę, z którą miał ośmioro dzieci, a następnie w wieku siedemdziesięciu lat poślubił dwudziestoletnią kobietę, z którą miał jeszcze czworo dzieci. Synem Szai i Gittli był Mordechai (Markus) Amsterdam. Marcus poślubił swoją pierwszą żonę, gdy miał zaledwie szesnaście lat, a gdy zmarła, został z małą córeczką o imieniu Frieda. Również urodzeni na początku XIX wieku byli Abraham Hollander z Dąbrowy i Szulem Shnuptabac z Tarnowa. Syn Hollandera, Pschaje (1842-1918), poślubił córkę Shnuptabaca, Etel (1846-1922), i mieli córkę o imieniu Tauba. Tauba Hollander została drugą żoną Markusa Amsterdama i razem mieli czworo dzieci: Mosesa (Morissa), Natana (urodzonego 31 marca 1900 roku), Chaję i Szulima (urodzonego 8 lutego 1906 roku).

3 Szulim używał panieńskiego nazwiska matki, prawdopodobnie rodzice posiadali jedynie rytualny ślub religijny, a swojego związku nie zarejestrowali w urzędzie.

4 Szmuel i Chana mieli dwóch synów: Mosesa i Barucha, i pięć córek Esterę, Rachelę, Kreindlę, Serkę i właśnie Rose (Reizel) urodzoną 15 czerwca 1901 roku.

5 większość potomków Natana i Rose Amsterdam mieszka dzisiaj w Nowym Jorku i New Jersey.

6 imiona dzieci Mosesa i Hani uzyskałam z drzewa genealogicznego sporządzonego przez Scotta Genzera. Z całą pewnością syn Amsterdamów miał na imię Bernard, ponieważ kuzyna Berniego wspomina po wojnie Ellen podając również informację, że mieszka w Queens, w Nowym Jorku. Portal geni zawiera informację o  czwórce dzieci: Hermanie, Reizel (Rose), Dorothei i Stanleyu (Bernim).

7Cerla Feuer urodziła się 18 listopada 1904 roku i pochodziła z Trzciany. Powojenny Prezes Żydowskiej Kongregacji Wyznaniowej w Mielcu, Süssel Feuer (znany również pod imieniem Lieb i Zygmunt – imię Zygmunt jest polskim odpowiednikiem imienia Süssel) był mężem jej siostry (wg Scotta Genzera  miała na imię Debora - Dwora), Scott Genzer podaje, że imiona rodziców Cerli to: Zachariasz i Elka z domu Allweiss. Imiona rodziców S. Feuera to: Matys i Lieba. Mianem „szwagra” określa S. Feuera w różnych dokumentach – Szulim Hollander. L. S. Feurer urodził się 6 października 1905 roku w Starej Jastrząbce. Po wojnie przez jakiś czas mieszkał w Mielcu, po czym wyjechał do Izraela.

według świadectw Szulima złożonych w Yad Vashem daty urodzenia jego dzieci były następujące: Eliasz Petakia – 5.10.1932, Etla – 28. 10.1935, Itta – 10.02. 1939 r., Gilta – 1939 rok, Motel (Mordechaj) Tila – 20.07.1937, wg Szulima wszystkie dzieci przebywały w getcie w Tarnowie i zginęły w Auschwitz. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Przede wszystkim na liście wywozowej do Bełza, figuruje trójka dzieci (trzy dziewczynki), poza tym wg wspomnień Ellen Wiener ciocia Cerla w Tarnowie przebywała z dwójką dzieci. Jeśli chodzi o Eliasza, nazwisko Eliasz Hollander znajduje się w wykazie osób pochowanych na cmentarzu cholerycznym w Mielcu z bardzo podobną datą urodzenia jaką podał w świadectwie Szulim (4.10.1935), o synu małżeństwa zmarłym przed wojną wspomina również Ellen. Jeśli dziecko faktycznie zmarło przede wojną ciężko wyjaśnić w tej chwili dlaczego Szulim wymienił je w świadectwie złożonym w Yad Vashem. Być może chciał je w ten sposób upamiętnić. W powojennym liście do sądu, Szulim wspomina o ukrywającym się w lesie koło Piątkowca synu Nisenie.

Wykaz zmarłych pochowanych na cmentarzu cholerycznym dostępny jest na stronie: http://cmentarze-zydowskie.pl/mielec.htm

9 Grupa Amsterdama funkcjonowała w tzw. Lasach Duleckich

Lasy te rozciągały się od wschodniej granicy powiatu dąbrowskiego, kilka kilometrów na wschód od miejscowości Radgoszcz, i dalej na południe aż po Tarnów (dzisiaj nie jest to tak duży obszar).

W tych lasach już w 1942 roku pojawiły się grupy uciekinierów z Dąbrowy Tarnowskiej, Radomyśla, Tarnowa, Mielca. Żydom udało się zbudować serie schronów i kryjówek, w której przetrwali zimę 1943/1943 roku. Takie obozy zwane były „obozami rodzinnymi” i często budowane były na terenie Białorusi czy Ukrainy, w Polsce praktycznie nie były znane.

Dowodzenie grupą ukrywających się w Lasach Duleckich wzięli na siebie bracia Johanan i Abraham Amsterdamowie. Mieli oni spore doświadczenie ponieważ służyli w Wojsku Polskim przed wojną. Johanan sporządził listę „dziesięciorga przykazań leśnych”, zawierających instrukcje postępowania dla grup będących pod jego opieką.

Ukrywający się w bunkrach zdobywali broń zazwyczaj kupując ją od chłopów, a także zdobywając w walkach z policją niemiecką. Większe grupy dzielono na mniejsze, ponieważ obecność większej ilości ludzi w jednym miejscu niosła za sobą niebezpieczeństwo.

Trzon grupy stanowiły osoby pochodzące ze wsi Trzciana.

Więcej na temat Grupy Amsterdama można przeczytać w opracowaniu Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski, tom II Powiat Dębica, autor: Tomasz Frydel, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2008 oraz w moim tekście

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/search?q=Chaja+Rosenblatt

 10 Druga żona Szulima Ita z domu Rosenbaum córka Izaka i Rozali z domu Korn, urodziła się 20 grudnia 1923 roku w Rzędzianowicach, obydwoje z Szulimem w listopadzie 1949 roku byli świadkami w procesie przeciwko jednemu z mieleckich granatowych policjantów podejrzanemu o spowodowanie śmierci trzech Żydów z Mielca: Mechela Lichtiga, Mosesa Komito i Majera Rottmana (IPN rz 357/148)

11 prawdopodobnie Szulim nie wyjaśnił szczegółowo swojej rodzinie, że nagrobek poświęcony jego rodzicom znajduje się przy ulicy Świerkowej, tam gdzie są pochowani, a nie w miejscu gdzie stała mielecka synagoga. Nie udało mi się ustalić czy w latach 50 XX wieku w miejscu gdzie stała, bożnica istniało jakaś forma upamiętnienia. Niewielkie ogrodzenie jest widoczne na zdjęciach znajdujących się w zbiorach Muzeum Historii Fotografii Jadernówka z lat 60 XX wieku.

 

 

 

 

Bibliografia

Materiały internetowe:

https://instytutksiazki.pl/aktualnosci,2,zmarla-izraelska-poetka-i-pisarka-irit-amiel,6081.html

(dostęp 22 października 2024)

https://zicharonot.com/2018/06/07/the-sorrow-of-shalom-hollander/

(dostęp 23 października 2024)

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/search?q=Mieleccy+%C5%BBydzi+Schindlera

(dostęp 21 października 2024)

https://czermin.pl/solectwa/solectwo-trzciana/

(dostęp 28 października 2024)

http://dir.icm.edu.pl/Slownik_geograficzny/Tom_XII/

(dostęp 28 października 2024)

https://www.chhange.org/personal-histories/stories/ellen-dorman

(dostęp 25 października 2024 roku)

Drzewa genealogiczne zbudowane przez Scotta Genzera – Myheritage (dostęp w dniach 20 października – 25 października 2024 roku)

straty.pl  (baza strat Instytutu Pamięci Narodowej)

(dostęp 24 października 2024 roku).

 

Opracowania książkowe:

Halisz J., Krempa A. Mielec 1939-1945. Tajemnice militarne i historie wojenne, Mielec 2019, Wyd. Muzeum Regionalne w Mielcu, Muzuem Historii Fotografii Jadernówka.

Krempa A., Sztetl Mielec. Z Historii Mieleckich Żydów, Samorządowe Centrum Kultury, Muzeum Getta Warszawskiego, Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu, 2022.

Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski, tom II Powiat Dębica, autor: Tomasz Frydel, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2008.

Wierzcholska A. Wspomnienia i kamienie. Życie i śmierć polsko-żydowskiego miasta Tarnów 1918-1956, Austeria, Kraków, 2023.

 Wspomnienia:

Wspomnienia Natana Amsterdama przekazane mi przez jego praprawnuczkę Danę Simons.

Wspomnienia Howarda Dormana, syna Ellen Wiener Dorman.

Wspomnienia Kazimierza Busia.

Wspomnienia Ellen Dorman.

 

Materiały archiwalne:

 AŻIH 143 zzs Spis Żydów listy wywozowe – Mielec - Bełz – zbiory ŻIH

AŻIH 303/V/425/H8013/110448 Centralna Kartoteka Żydów w Polsce. CKŻ w Polsce, wydział ewidencji i statystyk

 AŻIH 348 zzs wykaz wysiedlonych Żydów rolników w powiecie mieleckim 

 

 

 

 


Mieleccy bieżeńcy. Wojenne ucieczki i zesłania.

  Wicher wyje, pędzą chmury, ocieniają ziemię. A z Sybiru śle ci, synku, tato pozdrowienie. Tylko wiatr je nam przynosi z ziem, gdzie wieczn...