Archiwum bloga

piątek, 25 czerwca 2021

Estera

 Ponad rok temu napisałam opowiadanie o żydowskiej dziewczynce z Mielca. Estera jest postacią fikcyjną, ale dla mnie jest symbolem wszystkich mieleckich żydowskich dzieci, które "poszły" na śmierć. Dawida Horna, Dawida Kleinmana, Lusi Protter i tysiąca innych.

"Estera" ponadto przedstawia historię deportacji mieleckich Żydów.



 „Jest czas lamentu i czas tańca,

Jest czas rozrzucania kamieni

I czas zbierania kamieni”.

Kohelet 3, tłum. Roman Brandstaetter

 

 

Estera

 

 

K

 

W            fNad miastem unosiła się chmura czegoś bardzo ciemnego. Estera pomyślała, że ​​to „coś” musi  bardzo gryźć w oczy wszystkich gojów w Mielcu, podrażniać gardła.

Żydów w mieście już nie było. Od dawna.

Chmurę nad miastem Estera widziała ze swojego drzewa przy ulicy Traugutta. Najwyższe drzewo na żydowskim cmentarzu było domem Estery od 9 marca 1942 roku. To tutaj oczekiwała na przyjście Mesjasza.

 Siedziała na najgrubszej gałęzi i machała nogami. Jej śliczne popielate buciki lśniły w słońcu. Przyglądała się im z radością.

 - Dzisiaj w Mielcu,  żaden goj już nie ma takich butów - pomyślała.

 Nagle zobaczyła, że ulicą idzie Dziewczyna.

 - To ciekawe ! - pomyślała Estera - Co ta gojka tutaj dzisiaj robi? Przecież mają swoje święto, odwiedzają cmentarze, we wszystkich firmach na Traugutta dzisiaj nie pracują.

Gojka zatrzymała się przed furtką cmentarza. Estera zmrużyła oczy, zmarszczyła czoło. Pomyślała, że się zbliży i przyjrzy  jej. Sfrunęła z drzewa i znalazła się tuż przy furtce.

 - Coś takiego! Ta gojka ma piękne zielone wysokie buty! Takich nawet tatuś by się nie powstydził wypuścić ze swojego warsztatu. Niemożliwe! - Estera kręciła ze zdumieniem głową.

Dziewczyna wyjęła z zielonej torebki znicz.

 - Po co przyszła tutaj ta gojka? O co jej chodzi? – myślała  Estera.

Tymczasem Dziewczyna zapaliła znicz, postawiła go przed ogrodzeniem. Po chwili wyjęła z kieszeni kamyk i położyła na ogrodzeniu.

- To naprawdę ciekawe - zdziwiła się Estera.

Od dawna nie widziała tutaj nikogo. Czasem przyjeżdżali chasydzi z Nowego Jorku. Pokręcili się, pokręcili, powybrzydzali, że cmentarz taki zarośnięty, czasem zmówili jakąś modlitwę. Estera próbowała nawiązać z nimi kontakt. Przecież nie miała okazji rozmawiać z żywymi Żydami od lat. Nie było ich już tutaj. Wszystko skończyło się 9 marca 1942 roku.

- Ej ... jestem tutaj, ej ...  – wołała. Na nic się to zdawało. Odchodzili.  

Popatrzyła na Dziewczynę. Ta stała dość długo, a w oczach miała łzy.

- Za kim płacze ta gojka? - myślała Estera, fruwając nad furtką i bacznie przyglądając się Dziewczynie. Potem Dziewczyna podniosła głowę, zmrużyła oczy, zmarszczyła czoło, jakby coś usłyszała, albo zobaczyła.

 - No proszę .. łapiemy kontakt z gojką…

- Do zobaczenia - wyszeptała Dziewczyna w zielonych butach i odeszła.

- Szalom alejchem! - odpowiedziała Estera i skierowała się na swoje drzewo.

Ułożyła się wygodnie i zasnęła.

Przyśnił się jej dawny Mielec. Ten sprzed marca 1942 r, a nawet sprzed wojny. Trochę pamiętała. Latem 1939 roku miała 7 lat.

To było bardzo gorące lato i często spędzała je z siostrami na Wisłoką. Estera miała  przyjaciół wśród gojów. Mieszkali przecież w jednym mieście, na jednej ulicy.

Rodzice Estery kupili dom przy ulicy Sandomierskiej. Tate Estery był szewcem. Estera uwielbiała to przejście, którym z Sandomierskiej można było dostać się wprost do Rynku. Niestety 9 marca 1942 r musieli opuścić swój dom.

„ Z uwagi na brak mieszkań musieli żydzi opuścić mieszkania, sklepy, oraz inne zabudowania. Ktokolwiek w owych pomieszczeniach – obojętnie w jaki sposób dopuszcza się rabunku, podlega na podstawie rozporządzenia przeciw zdrajcom z dnia 5 września 1939 r. karze śmierci”.

 - tak brzmiało obwieszczenie niemieckiego starosty dębickiego Schlutera o przymusowym opuszczeniu mieszkań, sklepów i innych zabudowań przez mieleckich Żydów, z zakazem zajmowania ich mieszkań pod karą śmierci.

 

Zanim to jednak się stało, zanim Niemcy wkroczyli do Mielca, zanim spłonęła synagoga, Estera wiodła dobre i szczęśliwe życie z Mame i Tate, oraz dwoma siostrami: Sale i Feige.

W Mielcu mieszkało bardzo dużo mieszkańców wyznania mojżeszowego. Byli kupcami, krawcami, piekarzami. Zamieszkiwali prawie cały teren Mielca. Była w Mielcu synagoga i mykwa, była rytualna rzeźnia, był cheder.

Połowa mieszkańców miasta to byli Żydzi. Kiedyś.

Potem nadszedł ten jeden dzień. Wszyscy Żydzi zniknęli.

 

 

            Słonce świeciło mocno i kiedy Estera popatrzyła na koniec ulicy, trudno było jej cokolwiek dojrzeć. A właśnie na końcu ulicy pojawiła się Dziewczyna.

- O … znowu Ona – szepnęła Estera.

Szybciutko sfrunęła z drzewa, aby popatrzeć na Dziewczynę.

 Ta znowu zapaliła znicz, położyła kamyk. Stała przed ogrodzeniem. Uśmiechała się delikatnie.  Ten uśmiech otworzył Esterze drogę do duszy Dziewczyny. Przez uśmiechy można bowiem zobaczyć najwięcej. Uśmiechy to wrota do duszy.

Zobaczyła w duszy Dziewczyny wiele; zobaczyła serce i empatię, zobaczyła żal za żydowskimi mieszkańcami Polski, zobaczyła kilka miesięcy z życia Dziewczyny, jej starania by niepamięć zamienić w pamięć. Jej odwiedzanie cmentarzy i mogił, jej wieczory spędzane na pochłanianiu lektur o tematyce żydowskiej. Zobaczyła też coś innego. Zobaczyła ciekawe życie. Życie prowadzone z uważnością. I coś jeszcze. Zobaczyła, że Dziewczyna w swoim kolorowym mieszkaniu jest sama.

- Jak to? – pomyślała Estera – ale dlaczego? Przecież Ona jest całkiem fajna. No i ma te cudowne buty. Nie ma nikogo kto chciałby jej potowarzyszyć? Kto zrozumiałby dlaczego jest taka jaka jest? Dlaczego Pamięć to dla niej ważna sprawa? Estera postanowiła przyjrzeć się sytuacji. Na jedną noc zdecydowała się opuścić swój dom na Traugutta.

 

 Usiadła Dziewczynie na ramieniu i w ten sposób odbywała  podróż do mieszkania Dziewczyny. Kiedy usiadła, Dziewczyna przystanęła, jakby coś poczuła.

 Estera widziała  smutek Dziewczyny tego dnia.  Weszła w jej myśli. Dziewczyna zadawała sobie pytania… dużo pytań, które natychmiast jednak  od siebie odsuwała, wiedząc, że nie znajdzie na nie odpowiedzi.

Dlaczego nikt nie chce mojej miłości? Mam jej tyle… mogłabym kogoś nią obdarować. Ten ktoś byłby szczęśliwy.

Może to przez tę moją Pamięć? Przez tę potrzebę przywracania pamięci? Przecież tak dużo Polaków odczuwa niechęć do Żydów. Nie rozumieją mnie.  Czasem nazywają szabes – gojem, czasem wysyłają do Izraela, pytają czy jestem Żydówką.

 A może to przez książki? Może wydaje im się za mądra? Bywa, że ludzie nie lubią kiedy ktoś wie za dużo….

 Estera bała się o Dziewczynę.

Kiedy Dziewczyna zasnęła, jej dusza opuściła  ciało. Ciało bowiem musi w nocy odpocząć od duszy. Muszą pobyć przez jakiś czas osobno.

Estera przypilnowała żeby rano z powrotem się zjednoczyły. Żeby dusza czasem się nie pogubiła, nie weszła w jakąś roślinę czy zwierzę i nie opuściła Dziewczyny. Kim byłaby Dziewczyna bez swojej duszy?

Spokojna Estera wróciła na cmentarz.

 

Dziewczynę zobaczyła ponownie w któryś szabas. Pomyślała nawet: no nie, ta gojka jednak jest bezczelna, czy ona nie wie, że w szabas zmarłym się nie przeszkadza?

 Gojka nie była sama. Były z nią jeszcze inne osoby.

Próbowali wejść na cmentarz, ale od dawna nieotwierana furtka pozostała nieubłagana.  Ani drgnęła. Klucz nie zadziałał. Dziewczyna zaczęła chodzić wzdłuż ogrodzenia. W końcu je przeskoczyła. Oglądała  pomnik, płyty, które były gdzieś w trawie, a upamiętniały zamordowanych. Rozmawiała z koleżanką. Estera krążyła gdzieś nad ich głowami, chcąc usłyszeć o czym mówią. Wynikało z ich rozmów, że chcą zrobić porządek na cmentarzu. Powycinać chwasty, pozbierać śmieci, oczyścić pomnik i płytę.

 

 

Pomnik upamiętniał ofiary dnia  9 marca 1942 roku.

Estera pamiętała jak obudziła ją zmartwiona Mame.

- Wstawaj dziecko, musimy szybko się pakować, nie mamy czasu.

- Gdzie idziemy Mame? Gdzie?

- Nie wiem – powiedziała Mame, ale Estera widziała, że Mame z trudem powstrzymuje łzy.

 

Estera nie wiedziała, że Mame właśnie się dowiedziała, że  zginęła ich sąsiadka. Na ich ulicy, na Sandomierskiej, naprzeciwko ulicy Wąskiej gestapowiec Rudolf Zimmermann pozbawił życia ich sąsiadkę, która poprzedniej nocy urodziła dziecko. Nie mogła stawić się na zbiórkę na Rynku.  Główkę nowo narodzonego  niemowlęcia roztrzaskał o ścianę.

Estera dowiedziała się potem, że tego dnia na terenie miasta rozstrzelono 54 Żydów, a potem w czasie wędrówki na lotnisko  kolejnych 240.  Z wieloma z nich dzieliła  potem miejsce na Traugutta. Tam spoczęły ich szczątki.

            Kolumna Żydów szła od Rynku w kierunku Chorzelowa, na lotnisko.  Był marzec i było zimno. Esterę bolały nogi. Bolały coraz bardziej. Mieleccy sąsiedzi przyglądali się marszowi ze swoich okien w milczeniu.

Niektórzy Żydzi próbowali uciekać z kolumny. Niewielu to się udało. Estera patrzyła jak giną. Twarz  zalewały jej łzy, strach dławił gardło. Mame tuliła ją mocno. Szeptała słowa otuchy. Szli już dwie godziny, Esterę bardzo bolały nogi. Było jej zimno. Przewróciła się w pewnym momencie.  Taka była zmęczona… Podbiegł do niej nazista, złapał za rękę, odciągnął od Mame. Mama przeraźliwie krzyknęła, Estera nie zdążyła krzyknąć.

 

Poczuła ból… był krótki i przenikliwy.

Wyszeptała: Posłuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz jest Bogiem jedynym.

 A potem, potem zobaczyła Mame, Tate i siostry… gdzieś zupełnie w dole. Odchodzili. Na zawsze. Estera unosiła się nad wszystkim. Było jej lekko i nie czuła już strachu.

 Mame, Tate, i siostry odchodzili w kierunku śmierci jak i tysiące ich żydowskich braci i sióstr mieszkających w Mielcu.

Miasto stało się „wolne od Żydów”. W ciągu jednego dnia opustoszało. Zmieniły się ulice i sklepy. Zmieniło się wszystko.

Nic już nigdy nie miało być takie samo.

Tego dnia Estera zamieszkała na cmentarzu i przebywała w świecie prawdy.

 

            Estera dużo myślała o Dziewczynie. Odwiedzała ją. Widziała jej starania. Dla Pamięci. Już wiedziała, że Dziewczyna chociaż gojka, ma w sercu wiele współczucia dla jej żydowskich braci i sióstr. Że traktuje ich jak swoich, jak sąsiadów. Że bardzo mocno pragnie, żeby inni czuli tak samo. Żeby zrozumieli, że tak właśnie trzeba. Że to jest ważne.

 Dziewczyna wciąż jednak była sama. Nie miała u swojego boku, kogoś kto na co dzień, byłby przy niej i myślał podobnie.

Estera postanowiła coś z tym zrobić. Bardzo bacznie przyglądała się ludziom w Mielcu. Któregoś dnia znalazła rozwiązanie.

Z tą myślą zasypiała. We śnie zobaczyła raz jeszcze to co stało się z jej rodzicami.

Mame, Tate i siostry doszli w kolumnie na lotnisko. Spędzili kilka dni w zimnych hangarach. Leżeli na kamiennej posadzce. Nie dostawali jedzenia.  W nocy włączano bardzo silne światło, aby ich oślepiało. 11 marca 1942 roku pierwszym transportem, rodzina Estery opuściła Mielec.  W wagonach dla bydląt jechali tam gdzie czekała już tylko niedola. Na końcu tej niedoli była śmierć.

Do Mielca mieli nigdy nie powrócić. Ostatnim ich miejscem na ziemi był Bełżec.

 

             Wśród ludzi w Mielcu Estera szukała Kogoś kto zrozumiałby Dziewczynę. Komu Dziewczyna nie musiałaby nadmiernie tłumaczyć dlaczego należy przywracać Pamięć.

Fruwała czasem nad Mielcem bardzo bacznie się przyglądając jego mieszkańcom. Któregoś Dnia zobaczyła Go.

Chłopak wyszedł z biblioteki i miał pod pachą wielką książkę o żydowskich cmentarzach.

 - Być może będzie idealny – pomyślała Estera.

Obserwowała go przez wiele dni. Widziała jak spacerował po mieleckim cmentarzu parafialnym. Jak pochylał się nad wieloma nagrobkami. Zobaczyła go kiedyś na cmentarzu na Jadernych. Kładł kamyk.

Estera wytężyła wszystkie swoje siły. Na jeden wieczór zamieszkała w domu Chłopaka. Siedział właśnie przed komputerem, a Estera tak pokierowała jego myślami, by trafił w sieci na Dziewczynę. By zobaczył co Ona robi, i by pomyślał o Dziewczynie z czułością.

Następnego dnia Chłopak napisał do Dziewczyny. Zaoferował swoją pomoc, zaproponował spotkanie, bo miał Dziewczynie wiele do opowiedzenia.

Dziewczyna tamtego dnia była bardzo zajęta. Odpisywała wielu osobom, które zwracały się do niej w sprawie żydowskiego cmentarza. Przywitała się z Chłopakiem i napisała, że na pewno się odezwie. Później. Może za miesiąc?

To „później” nie podobało się Esterze. Nie było zgodne z jej planem.

Trzeba było coś zrobić.

Trzeba było znowu pokierować myślami Chłopaka w stronę Dziewczyny. Tamtego popołudnia Chłopak dopisał jakiś komentarz do wpisu Dziewczyny.

Ona to zauważyła. Odpisała, ale pomyślała też, że musi jutro odezwać się do Chłopaka już bezpośrednio. W prywatnej wiadomośći.

„Jutro” było ważnym Dniem. To był Dzień Pamięci Ofiar Holokaustu. Dziewczyna rano poszła zapalić światło pod obeliskiem na placu gdzie stała Synagoga. I położyć kamyk.

Potem poszła do pracy. Nad  jej głową krążyła Estera i przypominała: napisz do Niego, napisz.. nie możesz zapomnieć, nie możesz go przegapić, nie wolno ci.

Dziewczyna napisała.

 A potem pisała już zawsze. Codziennie i dużo. Mijały dni, tygodnie, miesiące.

Estera siedziała na swoim drzewie na Traugutta. Zobaczyła jakieś duże zamieszanie. Przed cmentarzem gromadzili się ludzie.

- Dużo gojów – pomyślała Estera – chcą zrobić jakąś rewolucję?

Przygotowywali się do porządkowania cmentarza.

Traugutta szła też Dziewczyna. Właściwie szli … Dziewczyna i Chłopak. I trzymali się za ręce.

Estera uśmiechnęła się.

Mogła już być spokojna.

Wszystko działo się tak jak dziać się powinno.

Zupełnie inaczej niż 9 marca 1942 roku.

Miłość zwyciężała.

Również nad niepamięcią.



Izabela Sekulska

iskabelamalecka@gmail.com



Twarze mieleckiego sztetla: Leib (Leon) Salpeter. Syjonista, farmaceuta uratowany przez Oskara Schindlera

    Zdjęcie pochodzi z książki K. Zimmerer Kronika Zamordowanego Świata           Po wpisaniu w internetową wyszukiwarkę imienia i nazwiska ...