Ponad rok temu napisałam opowiadanie o żydowskiej dziewczynce z Mielca. Estera jest postacią fikcyjną, ale dla mnie jest symbolem wszystkich mieleckich żydowskich dzieci, które "poszły" na śmierć. Dawida Horna, Dawida Kleinmana, Lusi Protter i tysiąca innych.
"Estera" ponadto przedstawia historię deportacji mieleckich Żydów.
„Jest czas lamentu i czas tańca,
Jest czas rozrzucania
kamieni
I czas zbierania
kamieni”.
Kohelet 3, tłum. Roman Brandstaetter
Estera
K
W fNad miastem unosiła się chmura czegoś
bardzo ciemnego. Estera pomyślała, że to „coś” musi bardzo gryźć w oczy wszystkich gojów w Mielcu,
podrażniać gardła.
Żydów w mieście już nie było. Od dawna.
Chmurę nad miastem Estera widziała ze
swojego drzewa przy ulicy Traugutta. Najwyższe drzewo na żydowskim cmentarzu
było domem Estery od 9 marca 1942 roku. To tutaj oczekiwała na przyjście
Mesjasza.
Siedziała
na najgrubszej gałęzi i machała nogami. Jej śliczne popielate buciki lśniły w
słońcu. Przyglądała się im z radością.
-
Dzisiaj w Mielcu, żaden goj już nie ma
takich butów - pomyślała.
Nagle zobaczyła, że ulicą idzie Dziewczyna.
-
To ciekawe ! - pomyślała Estera - Co ta gojka tutaj dzisiaj robi? Przecież mają
swoje święto, odwiedzają cmentarze, we wszystkich firmach na Traugutta dzisiaj
nie pracują.
Gojka zatrzymała się przed furtką
cmentarza. Estera zmrużyła oczy, zmarszczyła czoło. Pomyślała, że się zbliży i
przyjrzy jej. Sfrunęła z drzewa i
znalazła się tuż przy furtce.
-
Coś takiego! Ta gojka ma piękne zielone wysokie buty! Takich nawet tatuś by się
nie powstydził wypuścić ze swojego warsztatu. Niemożliwe! - Estera kręciła ze zdumieniem
głową.
Dziewczyna wyjęła z zielonej torebki
znicz.
-
Po co przyszła tutaj ta gojka? O co jej chodzi? – myślała Estera.
Tymczasem Dziewczyna zapaliła znicz,
postawiła go przed ogrodzeniem. Po chwili wyjęła z kieszeni kamyk i położyła na
ogrodzeniu.
- To naprawdę ciekawe - zdziwiła się
Estera.
Od dawna nie widziała tutaj nikogo.
Czasem przyjeżdżali chasydzi z Nowego Jorku. Pokręcili się, pokręcili,
powybrzydzali, że cmentarz taki zarośnięty, czasem zmówili jakąś modlitwę.
Estera próbowała nawiązać z nimi kontakt. Przecież nie miała okazji rozmawiać z
żywymi Żydami od lat. Nie było ich już tutaj. Wszystko skończyło się 9 marca
1942 roku.
- Ej ... jestem tutaj, ej ... – wołała. Na nic się to zdawało. Odchodzili.
Popatrzyła na Dziewczynę. Ta stała dość
długo, a w oczach miała łzy.
- Za kim płacze ta gojka? - myślała
Estera, fruwając nad furtką i bacznie przyglądając się Dziewczynie. Potem
Dziewczyna podniosła głowę, zmrużyła oczy, zmarszczyła czoło, jakby coś
usłyszała, albo zobaczyła.
-
No proszę .. łapiemy kontakt z gojką…
- Do zobaczenia - wyszeptała Dziewczyna
w zielonych butach i odeszła.
- Szalom alejchem! - odpowiedziała
Estera i skierowała się na swoje drzewo.
Ułożyła się wygodnie i zasnęła.
Przyśnił się jej dawny Mielec. Ten
sprzed marca 1942 r, a nawet sprzed wojny. Trochę pamiętała. Latem 1939 roku
miała 7 lat.
To było bardzo gorące lato i często
spędzała je z siostrami na Wisłoką. Estera miała przyjaciół wśród gojów. Mieszkali przecież w
jednym mieście, na jednej ulicy.
Rodzice Estery kupili dom przy ulicy
Sandomierskiej. Tate Estery był szewcem. Estera uwielbiała to przejście, którym
z Sandomierskiej można było dostać się wprost do Rynku. Niestety 9 marca 1942 r
musieli opuścić swój dom.
„ Z uwagi
na brak mieszkań musieli żydzi opuścić mieszkania, sklepy, oraz inne
zabudowania. Ktokolwiek w owych pomieszczeniach – obojętnie w jaki sposób
dopuszcza się rabunku, podlega na podstawie rozporządzenia przeciw zdrajcom z dnia
5 września 1939 r. karze śmierci”.
-
tak brzmiało obwieszczenie niemieckiego starosty dębickiego Schlutera o
przymusowym opuszczeniu mieszkań, sklepów i innych zabudowań przez mieleckich
Żydów, z zakazem zajmowania ich mieszkań pod karą śmierci.
Zanim to jednak się stało, zanim Niemcy
wkroczyli do Mielca, zanim spłonęła synagoga, Estera wiodła dobre i szczęśliwe
życie z Mame i Tate, oraz dwoma siostrami: Sale i Feige.
W Mielcu mieszkało bardzo dużo
mieszkańców wyznania mojżeszowego. Byli kupcami, krawcami, piekarzami.
Zamieszkiwali prawie cały teren Mielca. Była w Mielcu synagoga i mykwa, była
rytualna rzeźnia, był cheder.
Połowa mieszkańców miasta to byli Żydzi.
Kiedyś.
Potem nadszedł ten jeden dzień. Wszyscy
Żydzi zniknęli.
Słonce
świeciło mocno i kiedy Estera popatrzyła na koniec ulicy, trudno było jej
cokolwiek dojrzeć. A właśnie na końcu ulicy pojawiła się Dziewczyna.
- O … znowu Ona – szepnęła Estera.
Szybciutko sfrunęła z drzewa, aby
popatrzeć na Dziewczynę.
Ta znowu zapaliła znicz, położyła kamyk. Stała
przed ogrodzeniem. Uśmiechała się delikatnie.
Ten uśmiech otworzył Esterze drogę do duszy Dziewczyny. Przez uśmiechy
można bowiem zobaczyć najwięcej. Uśmiechy to wrota do duszy.
Zobaczyła w duszy Dziewczyny wiele;
zobaczyła serce i empatię, zobaczyła żal za żydowskimi mieszkańcami Polski,
zobaczyła kilka miesięcy z życia Dziewczyny, jej starania by niepamięć zamienić
w pamięć. Jej odwiedzanie cmentarzy i mogił, jej wieczory spędzane na pochłanianiu
lektur o tematyce żydowskiej. Zobaczyła też coś innego. Zobaczyła ciekawe
życie. Życie prowadzone z uważnością. I coś jeszcze. Zobaczyła, że Dziewczyna w
swoim kolorowym mieszkaniu jest sama.
- Jak to? – pomyślała Estera – ale
dlaczego? Przecież Ona jest całkiem fajna. No i ma te cudowne buty. Nie ma
nikogo kto chciałby jej potowarzyszyć? Kto zrozumiałby dlaczego jest taka jaka
jest? Dlaczego Pamięć to dla niej ważna sprawa? Estera postanowiła przyjrzeć
się sytuacji. Na jedną noc zdecydowała się opuścić swój dom na Traugutta.
Usiadła
Dziewczynie na ramieniu i w ten sposób odbywała podróż do mieszkania Dziewczyny. Kiedy
usiadła, Dziewczyna przystanęła, jakby coś poczuła.
Estera widziała smutek Dziewczyny tego dnia. Weszła w jej myśli. Dziewczyna zadawała sobie
pytania… dużo pytań, które natychmiast jednak od siebie odsuwała, wiedząc, że nie znajdzie
na nie odpowiedzi.
Dlaczego nikt nie chce mojej miłości?
Mam jej tyle… mogłabym kogoś nią obdarować. Ten ktoś byłby szczęśliwy.
Może to przez tę moją Pamięć? Przez tę
potrzebę przywracania pamięci? Przecież tak dużo Polaków odczuwa niechęć do
Żydów. Nie rozumieją mnie. Czasem nazywają
szabes – gojem, czasem wysyłają do Izraela, pytają czy jestem Żydówką.
A
może to przez książki? Może wydaje im się za mądra? Bywa, że ludzie nie lubią
kiedy ktoś wie za dużo….
Estera bała się o Dziewczynę.
Kiedy Dziewczyna zasnęła, jej dusza
opuściła ciało. Ciało bowiem musi w nocy
odpocząć od duszy. Muszą pobyć przez jakiś czas osobno.
Estera przypilnowała żeby rano z
powrotem się zjednoczyły. Żeby dusza czasem się nie pogubiła, nie weszła w
jakąś roślinę czy zwierzę i nie opuściła Dziewczyny. Kim byłaby Dziewczyna bez
swojej duszy?
Spokojna Estera wróciła na cmentarz.
Dziewczynę zobaczyła ponownie w któryś
szabas. Pomyślała nawet: no nie, ta gojka jednak jest bezczelna, czy ona nie
wie, że w szabas zmarłym się nie przeszkadza?
Gojka nie była sama. Były z nią jeszcze inne
osoby.
Próbowali wejść na cmentarz, ale od
dawna nieotwierana furtka pozostała nieubłagana. Ani drgnęła. Klucz nie zadziałał. Dziewczyna
zaczęła chodzić wzdłuż ogrodzenia. W końcu je przeskoczyła. Oglądała pomnik, płyty, które były gdzieś w trawie, a
upamiętniały zamordowanych. Rozmawiała z koleżanką. Estera krążyła gdzieś nad
ich głowami, chcąc usłyszeć o czym mówią. Wynikało z ich rozmów, że chcą zrobić
porządek na cmentarzu. Powycinać chwasty, pozbierać śmieci, oczyścić pomnik i
płytę.
Pomnik upamiętniał ofiary dnia 9 marca 1942 roku.
Estera pamiętała jak obudziła ją
zmartwiona Mame.
- Wstawaj dziecko, musimy szybko się
pakować, nie mamy czasu.
- Gdzie idziemy Mame? Gdzie?
- Nie wiem – powiedziała Mame, ale
Estera widziała, że Mame z trudem powstrzymuje łzy.
Estera nie wiedziała, że Mame właśnie
się dowiedziała, że zginęła ich
sąsiadka. Na ich ulicy, na Sandomierskiej, naprzeciwko ulicy Wąskiej
gestapowiec Rudolf Zimmermann pozbawił życia ich sąsiadkę, która poprzedniej
nocy urodziła dziecko. Nie mogła stawić się na zbiórkę na Rynku. Główkę nowo narodzonego niemowlęcia roztrzaskał o ścianę.
Estera dowiedziała się potem, że tego
dnia na terenie miasta rozstrzelono 54 Żydów, a potem w czasie wędrówki na
lotnisko kolejnych 240. Z wieloma z nich dzieliła potem miejsce na Traugutta. Tam spoczęły ich
szczątki.
Kolumna
Żydów szła od Rynku w kierunku Chorzelowa, na lotnisko. Był marzec i było zimno. Esterę bolały nogi. Bolały
coraz bardziej. Mieleccy sąsiedzi przyglądali się marszowi ze swoich okien w
milczeniu.
Niektórzy Żydzi próbowali uciekać z
kolumny. Niewielu to się udało. Estera patrzyła jak giną. Twarz zalewały jej łzy, strach dławił gardło. Mame
tuliła ją mocno. Szeptała słowa otuchy. Szli już dwie godziny, Esterę bardzo
bolały nogi. Było jej zimno. Przewróciła się w pewnym momencie. Taka była zmęczona… Podbiegł do niej nazista,
złapał za rękę, odciągnął od Mame. Mama przeraźliwie krzyknęła, Estera nie
zdążyła krzyknąć.
Poczuła ból… był krótki i przenikliwy.
Wyszeptała: Posłuchaj Izraelu, Pan Bóg
nasz jest Bogiem jedynym.
A
potem, potem zobaczyła Mame, Tate i siostry… gdzieś zupełnie w dole.
Odchodzili. Na zawsze. Estera unosiła się nad wszystkim. Było jej lekko i nie
czuła już strachu.
Mame, Tate, i siostry odchodzili w kierunku
śmierci jak i tysiące ich żydowskich braci i sióstr mieszkających w Mielcu.
Miasto stało się „wolne od Żydów”. W ciągu
jednego dnia opustoszało. Zmieniły się ulice i sklepy. Zmieniło się wszystko.
Nic już nigdy nie miało być takie samo.
Tego dnia Estera zamieszkała na
cmentarzu i przebywała w świecie prawdy.
Estera
dużo myślała o Dziewczynie. Odwiedzała ją. Widziała jej starania. Dla Pamięci.
Już wiedziała, że Dziewczyna chociaż gojka, ma w sercu wiele współczucia dla
jej żydowskich braci i sióstr. Że traktuje ich jak swoich, jak sąsiadów. Że
bardzo mocno pragnie, żeby inni czuli tak samo. Żeby zrozumieli, że tak właśnie
trzeba. Że to jest ważne.
Dziewczyna wciąż jednak była sama. Nie miała u
swojego boku, kogoś kto na co dzień, byłby przy niej i myślał podobnie.
Estera postanowiła coś z tym zrobić.
Bardzo bacznie przyglądała się ludziom w Mielcu. Któregoś dnia znalazła
rozwiązanie.
Z tą myślą zasypiała. We śnie zobaczyła
raz jeszcze to co stało się z jej rodzicami.
Mame, Tate i siostry doszli w kolumnie
na lotnisko. Spędzili kilka dni w zimnych hangarach. Leżeli na kamiennej
posadzce. Nie dostawali jedzenia. W nocy
włączano bardzo silne światło, aby ich oślepiało. 11 marca 1942 roku pierwszym
transportem, rodzina Estery opuściła Mielec. W wagonach dla bydląt jechali tam gdzie
czekała już tylko niedola. Na końcu tej niedoli była śmierć.
Do Mielca mieli nigdy nie powrócić.
Ostatnim ich miejscem na ziemi był Bełżec.
Wśród ludzi w Mielcu Estera szukała Kogoś kto
zrozumiałby Dziewczynę. Komu Dziewczyna nie musiałaby nadmiernie tłumaczyć
dlaczego należy przywracać Pamięć.
Fruwała czasem nad Mielcem bardzo
bacznie się przyglądając jego mieszkańcom. Któregoś Dnia zobaczyła Go.
Chłopak wyszedł z biblioteki i miał pod
pachą wielką książkę o żydowskich cmentarzach.
-
Być może będzie idealny – pomyślała Estera.
Obserwowała go przez wiele dni. Widziała
jak spacerował po mieleckim cmentarzu parafialnym. Jak pochylał się nad wieloma
nagrobkami. Zobaczyła go kiedyś na cmentarzu na Jadernych. Kładł kamyk.
Estera wytężyła wszystkie swoje siły. Na
jeden wieczór zamieszkała w domu Chłopaka. Siedział właśnie przed komputerem, a
Estera tak pokierowała jego myślami, by trafił w sieci na Dziewczynę. By
zobaczył co Ona robi, i by pomyślał o Dziewczynie z czułością.
Następnego dnia Chłopak napisał do
Dziewczyny. Zaoferował swoją pomoc, zaproponował spotkanie, bo miał Dziewczynie
wiele do opowiedzenia.
Dziewczyna tamtego dnia była bardzo
zajęta. Odpisywała wielu osobom, które zwracały się do niej w sprawie
żydowskiego cmentarza. Przywitała się z Chłopakiem i napisała, że na pewno się
odezwie. Później. Może za miesiąc?
To „później” nie podobało się Esterze.
Nie było zgodne z jej planem.
Trzeba było coś zrobić.
Trzeba było znowu pokierować myślami
Chłopaka w stronę Dziewczyny. Tamtego popołudnia Chłopak dopisał jakiś
komentarz do wpisu Dziewczyny.
Ona to zauważyła. Odpisała, ale
pomyślała też, że musi jutro odezwać się do Chłopaka już bezpośrednio. W
prywatnej wiadomośći.
„Jutro” było ważnym Dniem. To był Dzień
Pamięci Ofiar Holokaustu. Dziewczyna rano poszła zapalić światło pod obeliskiem
na placu gdzie stała Synagoga. I położyć kamyk.
Potem poszła do pracy. Nad jej głową krążyła Estera i przypominała:
napisz do Niego, napisz.. nie możesz zapomnieć, nie możesz go przegapić, nie
wolno ci.
Dziewczyna napisała.
A
potem pisała już zawsze. Codziennie i dużo. Mijały dni, tygodnie, miesiące.
Estera siedziała na swoim drzewie na
Traugutta. Zobaczyła jakieś duże zamieszanie. Przed cmentarzem gromadzili się
ludzie.
- Dużo gojów – pomyślała Estera – chcą
zrobić jakąś rewolucję?
Przygotowywali się do porządkowania
cmentarza.
Traugutta szła też Dziewczyna. Właściwie
szli … Dziewczyna i Chłopak. I trzymali się za ręce.
Estera uśmiechnęła się.
Mogła już być spokojna.
Wszystko działo się tak jak dziać się
powinno.
Zupełnie inaczej niż 9 marca 1942 roku.
Miłość zwyciężała.
Również nad niepamięcią.
Izabela Sekulska
iskabelamalecka@gmail.com