rodzina Feuerów z Trzciany, Tauba, Gimpel i jego żona Chawa. Gimpel był bratem Zachariasza, ojca żony L.S. Feuera, zdjęcie pochodzi z archiwum rodzinnego Ellen Portnoy
Zapamiętano go w Mielcu jako Leiba
Süssela Feuera.
Kiedy
zaczęłam interesować się historią mieleckich Żydów, usłyszałam to nazwisko, w
negatywnym kontekście. Jakieś niejasne interesy, sprzedawane kamienice.
Zapamiętano go jako czarny charakter. Czy na to zasłużył?
Dzisiaj po kilku latach wiem o Leibie
Süsselu znacznie
więcej. Pomyślałam więc, że może pora odczarować tę złą pamięć o nim?
Czy mamy
pamiętać o nim jedynie jako o czarnym charakterze?
A może wcale nim nie był? Nie mnie o tym rozstrzygać.
Mogę jednak spróbować opowiedzieć o nim nieco więcej. Więcej niż tylko to co wiemy z przekazywanej z pokolenia na pokolenie historii o kamienicach. Jego historia, jak każdego ocalałego z Holokaustu, była tragiczna.
Człowieka nie definiuje tylko jedno wydarzenie z jego życia.
Leib Süssel Feuer (prawdopodobnie przez znaczną część życia
posługiwał się drugim imieniem, w powojennym spisie Żydów w Mielcu
figuruje pod jednym imieniem – Süssel, w wykazie rolników wysiedlonych przez Niemców
z 1941 roku raz figuruje pod jednym imieniem, raz pod dwoma) urodził się 6
października 1905 roku w Starej Jastrząbce w powiecie dębickim. Przed 1975
rokiem wieś ta nosiła nazwę Jastrząbka Stara. Obecnie również znajduje się w
powiecie dębickim, w województwie podkarpackim. Położona jest pomiędzy Tarnowem
a Mielcem, 29 kilometrów od Mielca. Używał też imienia Zygmunt, polskiego
odpowiednika imienia Süssel, w Izraelu gdzie wyjechał po wojnie, imienia Zysel,
Ziessel.
Bez
wątpienia jednak Leib Süssel Feuer
i Süssel
Feuer to ta sama osoba.
Rodzicami
Leiba Süssela byli Matys i Lieba z domu Malc (Malz). Jeśli chodzi o imiona żydowskie, z imieniem
„Matys” spotkałam się po raz pierwszy. Sprawdziłam - Matys to jak można było
się spodziewać imię zdrobniałe od imienia Mateusz, Matysjahu i było nadawane Żydom w przedwojennej Polsce.
Süssel
ukończył 7 klas szkoły powszechnej. Można więc powiedzieć, że jak na czas przedwojenny był osobą nieźle wykształconą.
Ożenił się
z córką Zachariasza Feuera i Elki z domu Allweiss (być może była jego kuzynką). Jego żona
według Scotta Genzera, genealoga mieleckich rodzin żydowskich, miała na imię
Debora. Autor książki Sztetl Mielec. Z historii mieleckich Żydów Andrzej
Krempa wymienia zaś imię Chawa (jestem jednak pewna, że zaszła tutaj pomyłka,
być może w powojennych aktach sądowych wymieniane jest takie imię jeśli chodzi
o żonę Sussela, jednak raczej na pewno stopień pokrewieństwa został określony nieprawidłowo, Debora Feuer
miała ciotkę Chawę Feuer, Chawa była żoną brata jej ojca Gimpla, została ona
zadenuncjowana i doprowadzona do posterunku policji w Czerminie, gdzie została
zastrzelona, więcej na ten temat Chawy piszę w przypisach do tekstu). Debora
była siostrą Cerli Hollander, żony Szulima Hollandera, który ocalał dzięki znalezieniu się na Liście
Oskara Schindlera. Z książki Andrzeja
Krempy dowiadujemy się, że Süssela nazywano Białym,
z uwagi na jasne włosy.
Przed wojną Debora i jej mąż mieszkali w Trzcianie pod Mielcem, gdzie posiadali 10 morgowe gospodarstwo. W Trzcianie mieszkały żydowskie rodziny: Feuerów, Amsterdamów, Brennerów i Hollanderów. Rodziny były że sobą spokrewnione i skoligacone.
Süssel był przede wszystkim rolnikiem ale jak podaje
Andrzej Krempa trudnił się też handlem bławatnym w okolicznych wsiach. Ellen
Portnoy, której przodkowie pochodzili z Trzciany i która miała okazję spotykać
się z Süsselem w latach 70 XX wieku w Izraelu,
twierdzi, że przed wojną handlował również kukurydzą, uprawiał też ziemniaki.
W 1941 roku małżeństwo zostało
przesiedlone do wsi Wola Mielecka, a ich majątek został przejęty przez Niemców.
Spotkało to też rodziców Debory i wiele innych osób z jej rodziny. W wykazie
przesiedlonych żydowskich rolników z 1941 roku w jednym miejscu, przy
nazwisku S. Feuera figurują dwie osoby,
w innym trzy. Trudno powiedzieć więc ile
osób liczyła jego rodzina. Süssel opowiadał
Ellen, że miał dwoje dzieci. Być może jedno z nich urodziło się już po dacie sporządzania
spisu, czyli po 1941 roku. Bez wątpienia
Ellen zapamiętała z opowieści Süssela,
że stracił w czasie wojny żonę i dwójkę dzieci.
Wykaz wysiedlonych rolników, zbiory ŻIH
Andrzej Krempa podaje, że Süssel ukrywał się u Stanisława Wojtusiaka w Glinach Małych i Józefa Padykuły w Piątkowcu. Ukrywał się również w Lesie Piątkowskim, w okolicy wsi Piątkowiec. W Piątkowcu w kwietniu 1944 roku Niemcy zaczęli budować magazyny amunicyjne, więc niektórzy mieszkańcy wsi obawiali się represji w związku z ukrywającym się w pobliżu Żydem. Wkrótce Süssel został schwytany przez dwóch gajowych i doprowadzony do niemieckich wartowników. Udało mu się jednak zbiec. Wszystkie te wydarzenia dość szczegółowo opisał zeznając w powojennych procesach.
Wypełniając po wojnie ankietę w Powiatowym Komitecie Żydów w Mielcu Feuer, podał sporo danych osobowych. Dzisiaj dokument ten znajduje się w Żydowskim Instytucie Historycznym i jest dość charakterystyczny. Sussel w odróżnieniu od innych ocalałych, bardzo szczegółowo opisuje swoje wojenne losy i pragnienia co do dalszego życia. Pisze, że od 9 marca 1942 roku aż do 19 kwietnia 1944 roku tułał się po wsiach w okolicy Mielca.
Od 25 lipca
1942 roku przebywał w Połańcu, gdzie posiadał schronienie, ale po 25 października 1942 roku po
wysiedleniu Żydów z Połańca powrócił w okolice Mielca.
23 kwietnia
1943 roku poszukiwany przez gestapo, ukrył się w bunkrze w lesie. Dlaczego tak
dobrze zapamiętał akurat tę datę? Być może dlatego, że to również data śmierci
Chawy Feuer.
Chawa Feuer z domu Amsterdam, zwana Gimplową, zdjęcie pochodzi z archiwum rodzinnego Ellen Portnoy
W 1944 roku
został złapany przez polską administrację leśną (tak to określił w ankiecie) i oddany
w ręce Niemców, ale jak już wspominałam, uciekł im.
Wspomina
też, że w miejscowości Otałęż został odarty z odzieży i okradziony w drodze
powrotnej z Połańca do swojej wsi. Był też szantażowany przez swoich oprawców.
Pomagający
Leibowi Susselowi, Padykuła był oskarżony po wojnie o współudział w jego wydaniu
Niemcom. Pomogło mu zdecydowane pismo
skierowane do sądu przez wspomnianego już Szulima Hollandera, który twierdził, że
Padykuła pomagał nie tylko Susselowi, ale też jego kuzynowi Niesenowi
Amsterdamowi.
Treść listu
brzmi następująco:
Dowiedziałem
się, że Josef Padykuła i Władysław Węgrzyn przebywają w więzieniu pod zarzutem
brania udziału w ujęciu Sussela Feuera. Ponieważ zarzut ten nie odpowiada
prawdzie i ich krzywdzi, składam następujące wyjaśnienie, które jestem gotów
powtórzyć pod przysięgą.
Wiem, że
Padykuła Josef udzielał pomocy mojemu synowi [taki zapis znajduje się w książce
Sztetl Mielec. Z historii mieleckich Żydów, ale w mojej opinii chodziło o kuzyna, a nie syna – I.S.] Nisenowi
Amsterdamowi z Woli Mieleckiej, który ukrywał się w Piątkowskim Lesie. Przez
kilka dni i nocy był stale u Padykuły
Josefa, że zawsze kiedy tylko zjawił się u Padykuły to mu nie odmówił żywności
lub schronienia i też wiem, że Żydówka Chara Feuer (w mojej opinii tutaj
występuję błąd w zapisie imienia, powinno być „Chawa” – I.S) zyskała pomocy
żywnościowej i przytułku domowego od Padykuły Josefa, aż do czasu kiedy jeden
opryszek pod nazwiskiem Josef. S. ze Trzciany ujął i doprowadził ją do
sołtysa w Trzcianie, którzy ją odwieźli do Niemców do rozstrzelania i wiem od
Sussela dokładnie, bo to jest jedyny mój szwagier, że kilka razy Padykuła mu
szedł z pomocą. Nigdy go w lesie nie prześladował i że w ujęciu Władysław M. i
Wojciech S. dokonali z własnej inicjatywy i też mówił, że nigdy nie słyszał,
żeby sołtys Władysław Węgrzyn kazał urządzać łapanki na Żydów1.
Mieszkaniec
wsi Piątkowiec, Sebastian Pawelczyk twierdzi, że w Piątkowcu przez długi czas
Feuer był ukrywany przez Władysława C., ale ten w obawie przed represjami
poprosił go o opuszczenie kryjówki. W
Woli Mieleckiej ukrywał się między innymi u rodziny P. Ponieważ był zmuszany ukrywać się całymi dniami, nocą chodził ścieżką wzdłuż
rzeki Wiśnia i do lasu.
Mój
rozmówca twierdzi również, że Feuer został zadenuncjowany przez miejscowych
chłopów, którzy uprowadzili go z leśnej kryjówki i zaprowadzili do leśniczówki,
a stamtąd został odtransportowany na niemiecki posterunek.
Natomiast sam Feuer wspominając dzień kiedy został schwytany zeznał, że zdarzyło się to w kwietniu 1944 roku w Wielki Piątek. Znajdował się wówczas dwa kilometry od leśniczówki w Piątkowcu. Gdy się ściemniło, wyszedł do lasu by zebrać sobie suchą podściółkę bo w kryjówce była woda. W tym momencie został dostrzeżony przez dwóch gajowych w mundurach. Mężczyźni zatrzymali go i wyprowadzili z lasu. Feuer prosił ich aby go wypuścili, ale jego prośby były bezskuteczne. Po jakimś czasie nadeszli żołnierze niemieccy i jeden z gajowych po niemiecku zgłosił, że znaleźli Żyda w lesie. Feuera przetrzymywano obok wartowni niemieckiej, z której potem udało mu się zbiec. Składając zeznania najprawdopodobniej nie miał wiedzy, że gajowych na jego trop naprowadził ktoś kto wiedział, gdzie się ukrywał.
Jedna z osób, która stała za doprowadzeniem go, do niemieckiego posterunku, był człowiek z którym prowadził interesy przed wojną, między innymi dzierżawił mu ziemię.
Po zakończeniu wojny Süssel przez jakiś czas przebywał w Mielcu sprawując funkcję Prezesa mieleckiej Żydowskiej Kongregacji Wyznaniowej. Mieszkał przy ulicy Mały
Rynek 1 (pod takim adresem mieszkał przez jakiś czas również Szulim Hollander).
W późniejszym okresie mieszkał przy ulicy Sandomierskiej 41.
Spis ocalałych mieleckich Żydów, zbiory ŻIH
W ankiecie
napisał też, że chce wyjechać do brata do Stanów Zjednoczonych oraz pragnie ukarać tych, którzy
go szantażowali i chce opowiedzieć o swoich przeżyciach.
W 1947 roku
Kongregacja Żydowska, której przewodniczył, przystąpiła do grodzenia cmentarza
żydowskiego przy ulicy Jadernych w Mielcu. Decyzją Urzędu Wojewódzkiego prace
te zostały wstrzymane.
Jestem
przekonana, że kierowana przez niego Kongregacja stoi również za położeniem
czterech nagrobków ofiar Holokaustu na cmentarzu żydowskim w Mielcu przy ulicy
Traugutta. Wiele wskazuje na to, że spoczywające tam Cerla Kleinman i jej
siostra Sara Brenner były kuzynkami jego żony Debory, a ich matka Gitla Brenner
z domu Feuer była siostrą Zachariasza (teścia L.S. Feuera) i Gimpla, męża zamordowanej
Chawy Feuer.
L. S. Feuer napisał również pisma zaświadczające o tym, że
niektórzy Polacy pomagali Żydom, na przykład wydał zaświadczenie dla Leona
Wanatowicza i Stanisława Rębisia.
zdjęcie pochodzi ze strony internetowej Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. rodziny Ulmów w Markowej
z archiwum Stanisława Wanatowicza
Autor książki Sprawiedliwi i nie tylko ziemi mieleckiej i okolic Włodek Gąsiewski pisze, że Leib Sussel został uratowany przez Stanisława Rębisia. Rzeczywiście na stronie internetowej Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej przy opisie sylwetki Rębisia, możemy zobaczyć pismo podpisane przez Leiba Sussela zaświadczające o pomocy, której Polak udzielił Feuerowi2.
Nie był on jednak z pewnością jedyną osobą, która pomogła bohaterowi tekstu.
Włodek
Gąsiewski opisuje również sytuację kiedy postrzelono ukrywającego się się w
lasach w okolicach Wampierzowa i Trzciany Jakuba (Jankiela) Goldklanga. Wiosną
1943 roku Goldklang został postrzelony przez jednego z leśniczych. Widział to
Leib Sussel, który podszedł do rannego, ale ponieważ nie był w stanie udzielić
mu żadnej pomocy, wrócił do swojej kryjówki. Goldklang czołgał się przez las i
następnego dnia został znaleziony w stodole miejscowego chłopa. Kiedy pojawił
się granatowy policjant, ranny Żyd prosił go o skrócenie męki.
W powojennym procesie Sussel zeznał, że rozmawiał z rannym Jakubem, i ten wyraźnie wskazał swojego oprawcę. Był też mocno zawiedziony, że został wydany, bo dał jednemu z chłopów pieniądze na chleb, a zamiast niego pojawił się ktoś inny i go postrzelił. Feuer zeznał również, że nie był w stanie w żaden sposób pomóc rannemu (Goldklang został mocno zraniony w brzuch) i z obawy, że sam zostanie schwytany, zostawił Jakuba.
W 1947 roku Lejb
Sussel Feuer składał zeznania przeciwko zbrodniarzowi wojennemu, którego określił jako JEK (prawdopodobnie chodziło o Oskara Jecka). Zeznał, że osoba ta w 1941 roku znęcała się nad ludnością żydowską w
Czerminie. Jeck bił Żydów, upokarzał
żydowskie kobiety każąc się im rozbierać do naga. W getcie w Tarnowie Jek
zastrzelił Żyda pochodzącego z Czermina (Firsza Sztoka). W 1942 roku zastrzelił
Arona Nachemiego i jego brata w Staszowie.
Po wojnie, po kilku latach mieszkania w Mielcu,
L.S. Feuer wyjechał do Izraela, a w 1957 roku na 6 miesięcy pojechał do swojego brata w Stanach
Zjednoczonych (w powojennej ankiecie napisał, że ma brata Artura w USA i
Niesena, który ma 43 lata i mieszka w Berlinie). Ze Stanów Zjednoczonych powrócił do Tel
Awiwu.
Są to
wszystkie informacje, które udało mi się zebrać jeśli chodzi o „polskie” życie
Leiba S. Feuera.
A co z
pogłoskami? Krążą po Mielcu wiadomości,
że po wojnie Leib sprowadzał z różnych miast Żydów, którzy podawali się za
spadkobierców pomordowanych i przejmowali kamienice żydowskie, które potem
szybko sprzedawali Polakom. Nie znalazłam jednak jak dotychczas żadnego
potwierdzenia tego faktu w opracowaniach czy artykułach mieleckich regionalistów.
Być może
to prawda. Nie byłby to odosobniony proceder w Polsce. Spotkałam się z opisem takich
sytuacji.
Powojenne sprawy dotyczące odzyskania majątków w Polsce ułatwiało to, że
często księgi wieczyste były zniszczone. W takich okolicznościach postępowanie
o odzyskanie utraconego majątku odbywało się tylko na podstawie zeznań
świadków. Dochodziło do tego, że podstawione osoby podawały się za krewnych
zamordowanych, nieżyjących Żydów, prawowitych właścicieli. Często miały takie
same nazwiska. Kolejne podstawione osoby uwiarygadniały ich relacje i potwierdzały ich pokrewieństwo. Sąd na
podstawie dekretu z 8 marca 1946 roku o opuszczonych lub poniemieckich
majątkach, zwracał nieruchomość „krewnemu” prawowitego właściciela. W
powojennej rzeczywistości, cała procedura była uproszczona, a uczestnicy
zainteresowani byli jak najszybszym zakończeniem sprawy i przekazaniem
majątku „spadkobiercy”. Po uzyskaniu
prawa własności, nieruchomość była jak najszybciej sprzedawana. Pieniędzmi
dzielili się między sobą fałszywi spadkobiercy i świadkowie, potwierdzający ich
pokrewieństwo z nieżyjącymi, żydowskimi właścicielami.
Nie wiem, może to właśnie takie sytuacje miały miejsce również w Mielcu. Jak już jednak wspominałam, nie dotarłam do żadnego opartego na źródłach opracowania na ten temat. Jedynie co wiemy w tej kwestii pochodzi z pogłosek. Opowieści przekazywanych sobie przez tzw. starych mielczan, jak ich określają niektórzy z piszących o mieleckiej historii.
Niewykluczone, że do takich oszustw dochodziło w Mielcu. Z drugiej strony myślę, czy zawsze wyglądało to tak, że pojawiał się fałszywy spadkobierca? W sztetlach, małych miejscowościach jak Mielec prawie wszyscy byli ze sobą spokrewnieni lub skoligaceni. Być może w niektórych przypadkach nie zawsze byli to o fałszywi spadkobiercy jak sądzono? Biorąc pod uwagę fakt, że większość mieleckich Żydów zginęła, może więc niektóre z osób występujących przed sądem były jednak dalekimi krewnymi prawowitych właścicieli?
Jeszcze inaczej patrzy na to Ellen. Uważa, że być może Sussel chciał pomóc ocalałym
Żydom. Byli po wojnie zrujnowani nie tylko emocjonalnie.
Nie wiem czy w tej chwili możliwe jest jeszcze dotarcie do
prawdy.
Możemy jednak dowiedzieć się jeszcze
czegoś o powojennym o życiu bohatera
tego tekstu.
Jak już wspomniałam, po wojnie (musiało to się stać nie wcześniej niż wiosną 1949, ponieważ w kwietniu 1949 roku Feuer był jeszcze w Mielcu ale nie pożniej niż do końca 1950 roku, a to wynika z adnotacji w jednym z powojennych procesów, który toczył się w latach 1949-1950 a Sussel już w trakcie trwania procesu opuścił Polskę) wyjechał do Izraela, gdzie mieszkał aż do
śmierci.
Ellen Portnoy po raz pierwszy spotkała Ziessela (takim imieniem posługuje
się Ellen wspominając go) w 1974 roku w Izraelu, w Tel Awiwie. Wysłała ją do niego jej babcia, Thelma. W tym miejscu muszę
zaznaczyć, że pradziadkiem Ellen był Gimpel Feuer z Trzciany, a prababcią
wielokrotnie już wspominana Chawa Feurer z domu Amsterdam. Dziadek Ellen, Nissan
w 1918 roku wyemigrował do Ameryki i tam ożenił się właśnie z Thelmą (Tovą).
ślubne zdjęcie dziadków Ellen, zdjęcie pochodzi z archiwum rodzinnego Ellen Portnoy
Thelma w
1932 roku odwiedziła rodzinę w Polsce. Tu
spotkała ją niemiła sytuacja – skradziono jej sznur pereł. Zawsze podejrzewała kto to zrobił. Tym kimś
był Ziessel.
Ponad 40 lat później napisał do niej list.
Przeżył Shoah, ale cała jego rodzina została zamordowana, jego żona i dzieci.
Obwiniał o to siebie. Wierzył, że gdyby
nie ukradł pereł, żyliby.
Thelma poprosiła Ellen aby się z nim spotkała.
Miał jej przekazać równowartość około 100 dolarów. Takie zadośćuczynienie po latach.
Ziessel
opowiedział Ellen swoją historię. Był smutnym, starszym człowiekiem.
Opowiedział jak zginęła jego rodzina i jakie straszne rzeczy go spotkały.
Opowiedział jej też jak ukradł perły.
Twoja babcia poszła do łazienki, żeby się
wykąpać. Kiedy wyszła, perły były na umywalce. Pomyślałam, że mieszka w
Ameryce; jest bogata. Perły mogą bardziej się przydać mnie, niż jej. I je
wziąłem. Teraz wszyscy nie żyją, a to moja wina.
Kiedy opowiadał tę historię, oboje płakali.
Wierzył, że jeśli odda pieniądze, to pozbędzie się części poczucia winy.
Ellen zaczęła odwiedzać Ziessela regularnie. W
piekarni, w której pracował, kupowała ciastko i herbatę i rozmawiali.
Odwiedziła Ziessela również wraz ze swoimi rodzicami. Trudno było
się umówić na konkretne spotkanie bez możliwości zatelefonowania. W mieszkaniu
zastali współlokatora Ziessela, również ocalałego z Holokaustu. Poinformował
ich, że kuzyn jest w synagodze i powinni pójść i wywołać go.
- Mój
tata wstydził się, więc ten człowiek
poszedł z nami i głośnym szeptem zawołał: Ziessel, Ziessel, chodź tu, twoja
rodzina jest tutaj. W języku jidysz brzmiało to tak:
Ziessel, Ziessel, comen ous, eir mishpacha du.
Mój tata opowiadał tę historię przez lata.
Stał przed małą synagogą w Tel Awiwie, obserwując starszych mężczyzn modlących
się. Przeżywał ten zawstydzający moment. Ja jednak nie byłam zawstydzona. Nie
ja, po sześciu miesiącach mieszkania w Izraelu w latach 1974-75 nic mnie już
nie zaskoczyło. Konieczność wywołania kogoś z nabożeństwa nie była niczym
wielkim. Wiedziałam, że chciał zobaczyć moich rodziców. Rozmawialiśmy o ich
wizycie, kiedy poprzednio go widziałam, i obiecałam, że przyprowadzę ich do
jego mieszkania. Szczególnie nie mógł się doczekać, żeby zobaczyć moją matkę.
Ziessel opuścił nabożeństwo, gdy tylko nas
zobaczył. Wszyscy wróciliśmy do mieszkania. Tata i Ziessel rozmawiali w jidysz.
Mama dodała komentarz lub dwa. Opowiadali o Shoah i o tym, co mu się
przydarzyło. A moja mama płakała. Pamiętam, jak bardzo się cieszył, że
przyszliśmy go odwiedzić. Zjedliśmy ciasto i wypiliśmy herbatę, a potem
wyszliśmy. Dla mojej mamy było to szczególnie trudne.
Ziessel stracił rodzinę w
Shoah. Jego żona i dzieci zostali zamordowani. Nie mógł już mieć dzieci.
Powiedział mi, że naziści zrobili mu straszne rzeczy. Nie ożenił się ponownie.
Kiedy go poznałam, pracował w piekarni Shuk HaCarmel, niedaleko targu
Carmel w Tel Awiwie. Teraz wiem, że
jego żoną była Dvorah, kuzynka mojego dziadka. Córka Zachariasza.
Za każdym razem, kiedy go widziałam, pytał
mnie głównie, jak się czuję. Był mną bardziej zainteresowany, niż zdawałam
sobie z tego sprawę w tamtym czasie. Byłam dla niego rodziną przez rok.
Wiem, że to Ziessel skontaktował się z moim
dziadkiem po wojnie. To Ziessel powiedział mu, że wszyscy zginęli. Mój dziadek
miał tylko czterech kuzynów, którzy przeżyli. Ziessel był częścią mojego życia.
Chociaż nie mam jego zdjęć, naprawdę ich nie potrzebuję. Był tak bardzo podobny
do mojego dziadka. Mogli być braćmi.
Po raz ostatni Ellen widziała go w 1976 roku, kiedy
przyjechała jej babcia. Prawdopodobnie spotkanie z Thelmą przyniosło Ziesslowi
coś w rodzaju ukojenia.
Ellen
napisała, że nie był idealnym człowiekiem, ale napisała też:
Mam nadzieję, że jego smutna dusza znalazła spokój.
Dzięki historykowi Tomaszowi Frydlowi dowiedziałam się, że Leib Sussel Feuer był świadkiem pojmania przez Polaków Chawy Feuer celem odwiezienia jej na posterunek. Widział to przez szparę w swojej kryjówce. Kobieta nie chciała się już ukrywać. Była bardzo zmęczona i powtarzała, że wszystko jej jedno. Osoby, które zawiozły ją na posterunek w Czerminie, pytane po wojnie, czy zdają sobie sprawę, że wiozły ją na śmierć, odpowiadały, że tak, ale, że była to wspólna uchwała i wspólny czyn.
Jeden ze świadków zeznał:
Podczas okupacji niemieckiej w roku 1943 daty dokładnie
nie pamiętam, pewnego dnia przyszła do domu staruszka, moja teściowa która
obecnie liczy 84 lat życia, Paulina Sz., i opowiadała, że będąc przy drodze widziała
jak jacyś nieznani mężczyźni, których ona nie poznała wieźli Żydówkę na którą
we wsi mówili Gimplowa, mężczyźni ci przejeżdżali z tą Żydówką obok mej teściowej
w kierunku Czermina, Żydówka odezwała się do mej teściowej „ostańcie z Bogiem Szczurko.”
Dziękuję przede wszystkim Ellen
Portnoy za rozmowy, konsultację, dzielenie się wspomnieniami o rodzinie, ogromną otwartość i życzliwość oraz zdjęcia z jej rodzinnego archiwum. Ellen
do dzisiaj jest w posiadaniu naszyjnika, który babcia nakazała jej kupić za
część pieniędzy od Ziessela.
Dziękuję Monice Taras z Żydowskiego
Instytutu Historycznego, Stanisławowi Wanatowiczowi, Tomaszowi Frydlowi i
Sebastianowi Pawelczykowi.
Tekst: Izabela Sekulska, Tarnów,
listopad 2024
Tekst jest wyłączoną własnością
autorki, cytowanie i czerpanie z niego możliwe jest tylko za podaniem źródła.
Przypisy:
1 Fragment pisma Szulima Hollandera do Sądu Apelacyjnego dotyczącego pomocy udzielonej Żydom przez Józefa Padykułę z dnia 31 sierpnia 1950 roku pochodzi z książki Andrzeja Krempa Sztetl Mielec. Z Historii mieleckich Żydów, str. 331
Wspominana w liście Chara (wg mnie
Chawa) Feuer, to ta sama osoba, o której w części powiat Dębica, Dalej jest
noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski napisał Tomasz Frydel. Autor używa
imienia Chana, ale nadmienia też, że Żydówka nazywana była Gimplową, od imienia męża, a żona Gimpla Feuera z Trzciany bez wątpienia miała na imię Chawa.
Gimpel urodzony w 1870 roku, został wywieziony w
marcu 1942 roku z Mielca do Cieszanowa. Zginął w Cieszanowie 31 lipca 1942
roku.
Chawa Feuer z domu Amsterdam
urodziła się w 1880 roku. Ukrywała się w Trzcianie, u sąsiadów, rodziny Sypków.
Wystraszeni pacyfikacją wsi Podborze Polacy, chcieli się pozbyć Żydówki. Anna
Sypek zwołała sąsiadów, mówiąc im, że ukrywa się u niej Żydówka, która przyszła
i nie chce odejść, tylko mówi: róbcie ze mną co chcecie. Sypkowa uważała, że
trzeba coś z nią zrobić, zabić albo gdzieś wywieźć, w razie gdyby Niemcy
spalili wieś, żeby nikt nie miał do niej pretensji.
Chawa została zawieziona do
Czermina i tam rozstrzelana 23 kwietnia 1943 roku.
2 Stanisław
Rębiś urodził się 17 listopada 1922 roku w Trzcianie jako syn Juliana i Anny
Godek w rodzinie rzemieślniczej – rymarzy.
Leon Wanatowicz „Boruta”, „Dziki”
urodził się 31 października 1896 roku w Chodorowie, powiat Bóbrka, w 1910 roku
zamieszkał w Mielcu.
Źródła:
Gąsiewski
Włodek, Sprawiedliwi i nie tylko ziemi mieleckiej i okolic, wydawca: Agencja
Wydawnicza „Promocja” Mielec, Mielec 2021
Krempa
A., Sztetl Mielec. Z Historii Mieleckich Żydów, Samorządowe Centrum
Kultury, Muzeum Getta Warszawskiego, Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu,
2022.
Dalej
jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski, tom II Powiat
Dębica, autor: Tomasz
Frydel, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2008
Wanatowicz
S., Leon Wanatowicz ps. „Boruta”, „Dziki”, wyd. Szary Wilk, Mielec, 2021
Wspomnienia
Ellen Portnoy opublikowane na jej blogu zicharonot. com
AIPN
gk 164/4712 (zeznanie L.S. Feuera)
AŻIH
303/V/425/F8152/60848 Centralny Komitet Żydów w Polsce 1945-1951, wydział
ewidencji i statystyki. 1945-1950
AŻIH 348 zzs wykaz wysiedlonych Żydów rolników w powiecie mieleckim
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pogrom_w_Jedwabnem#cite_note-Akta_post%C4%99powa%C5%84_cywilnych-42 [dostęp:
12 listopada 2024r.]
https://zicharonot.com/2024/11/12/the-years-of-the-shoah-lieb-sussel-feuer-zissel-feuer-and-schulim-shalom-hollander/?fbclid=IwZXh0bgNhZW0CMTAAAR1LgiV77YmwtV6m2DcwL2lQMUgQLUVvmThbPnwjGGYpnBu5uGPPSE3hMGk_aem_Lu2a-IMFd7Fa8M_mUvDGIg [dostęp: 15 listopada 2024r.]
https://straty.pl/szukaj-osoby.php
[dostęp: 15 listopada 2024r.]
https://muzeumulmow.pl/pl/ratujacy/podkarpackie/rebis-stanislaw/
[dostęp: 15 listopada 2024r.]
W tym miejscu znajdowała się niemiecka wartownia, miejsce oznaczył Sebastian Pawelczyk