Archiwum bloga

poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Mapa śladami mieleckich Żydów

 









Dear Friends, descendants of Mielec Jews and English .We are happy to share with you the Map of the Traces of Mielec Jews.


On this map, you will find marked locations connected with Jewish heritage in Mielec. Each spot comes with a description in English and Polish and pics.

You can explore by clicking on the points on the map or by choosing from the legend.

We hope this map helps you feel closer to the story of Mielec and its people
Enjoy it.






Drodzy Przyjaciele, potomkowie mieleckich Żydów oraz osoby zainteresowane historią mieleckiego sztetla. Z przyjemnością dzielimy się z Wami mapą z wybranymi obiektami związanymi z żydowską społęcznością Mielca.

Na tej mapie zaznaczone są miejsca związane z dziedzictwem żydowskim w Mielcu. Każde miejsce posiada opis w języku angielskim i polskim oraz zdjęcia.

Możecie je zwiedzać, klikając punkty na mapie lub wybierając z legendy.

Mamy nadzieję, że ta mapa pomoże Wam bliżej poznać historię Mielca i jego mieszkańców.


Mapa powstała aby osobom odwiedzającym Mielec ułatwić podążanie żydowskimi śladami. Mamy nadzieję, że skorzystają z niej również mieszkańcy miasta.


Greta Pękała, Monika Wystepek, Izabela Sekulska, Mayn Shtetele Mielec
Mapa dostępna jest pod tym linkiem
the map is available here:




Mapa wybranych miejsc związanych z żydowską społecznością Mielca. - Google My Maps

niedziela, 10 sierpnia 2025

Twarze mieleckiego sztetla: Borgerowie

 


zdjęcie pochodzi z kolekcji Mosze Borgera. Pierwszy z lewej strony u góry: Mundek (Jakob) Borger, pierwszy z lewej u dołu: Baruch Borger.
Stoją od prawej do lewej: Salek Ascheim,  Garden, Herman Korzennik, starszy Gardner.
Siedzą: w środku Felek Milgrom, Monek Strauss.

 




Napisał o nim „Mundziu”, używając skrótu od imienia „Mundek”. Nie było to prawdziwe imię. To nadane w synagodze, przy obrzezaniu brzmiało Jakob.

 

 

Na trzecim roku mój przyjaciel Mundziu (Mundek) Borger i ja uczyliśmy się razem, studiując fragmenty „Kapitału” Marksa i podręcznik ekonomii autorstwa naszego profesora, Krzyżanowskiego, który był jednym z czołowych polskich ekonomistów. Mundek, komunista, choć nie był członkiem partii, znał na pamięć wiersze polskiego komunisty Broniewskiego. Ale wydawało się, że nie jest w stanie pojąć podstaw marksizmu ani jakiejkolwiek odmiany teorii ekonomicznej.

W ostatnich dniach przed egzaminem uczyliśmy się do wczesnych godzin porannych. Ostatniego dnia około północy Mundek zasnął. Obudziłem go, ale on znowu zasnął. Oblałem go zimną wodą, ale to nie pomogło. Uczyłem się do szóstej, przespałem kilka godzin, zjadłem przekąskę i o dziesiątej byliśmy obydwaj na uniwersytecie.

 

Na ustny egzamin zostaliśmy wezwani losowo. Krzyżanowski zachowywał się  jak mój stary nauczyciel z gimnazjum, Kania. Zadawał szalone pytanie i błyskawicznie przeskakiwał od jednego kandydata do drugiego, aż uzyskał właściwą odpowiedź. Przy stole było nas sześciu. Pierwszym uczniem po jego prawej stronie był Mundek, a ja byłem ostatnim, siedzącym naprzeciw Mundka po jego lewej stronie.

 

Pytanie brzmiało: „Gdybyś wygrał milion złotych, co byś zrobił z pieniędzmi?” Mundek odpowiedział, że kupi kamienice w Krakowie. To zirytowało Krzyżanowskiego, który krzyknął: „Jesteś idiotą! Dobrze, że nie masz pieniędzy”.

 

Kamienice w Krakowie! Przyjdą bolszewicy i wszystko wam zabiorą.

 Pytanie krążyło między naszymi stołami, kiedy przyszła moja kolej, powiedziałem, że będę przestrzegał ekonomicznych zasad Talmudu: „Zainwestowałbym jedną trzecią pieniędzy w nieruchomość, jedną trzecią w akcje lub obligacje, a resztę będę trzymał w gotówce”.  Po chwili Krzyżanowski wyraził zdziwienie, że Talmud zajmuje się sprawami gospodarczymi i żałował, że nie byłem na jego seminariach. Potem zapytał, czy rozumiem jego podręczniki jak Talmud. Odpowiedziałem z szacunkiem, że je przestudiowałem i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby odpowiedzieć na jego pytania. „To mi wystarczy” – powiedział Profesor. „Według mnie egzamin zdałeś i możesz iść. Tutaj jesteś otoczony studentami, którzy nic nie rozumieją”. Nie marnowałem ani chwili, podziękowałem mu i wyszedłem za drzwi.

 

Mundkowi się to nie udało, ale przynajmniej miał satysfakcję, że profesor przyznał, że bolszewicy nadchodzą. Każdy inny zostałby zwolniony za to oświadczenie. Ale Krzyżanowski był znanym ekscentrykiem, szanowanym za swoje teorie ekonomiczne sprzeciwiające się marksizmowi i znane w Polsce jako „liberalna szkoła ekonomii z Manchesteru” (kolega i wykładowca Krzyżanowskiego, dr Zweig, który był przechrzczonym Żydem, został po wojnie faktycznie mianowany na katedrę ekonomii w Manchesterze).1




Kolekcja Mosze Borgera, Jakob z siostrą Mosze Borgera, Salą. Kraków.

 Skąd pewność, że Mark Verstandig wspominając Mundka, wspominał Jakoba Borgera, jednego z bohaterów tego tekstu?  Mam pewność, bo tak pisał o Jakobie jego kuzyn Mosze Borger, tak na Facebooku napisała o nim córka Tina. Poza tym sprawdziłam – Verstandig studiował prawo z Jakobem Borgerem na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 30. XX wieku.

Jakob Mojżesz zwany Mundkiem, w późniejszym poholkaustowym życiu będzie używał imienia Jack. Wojnę przeżyje  też jego brat Baruch, który uratuje się dzięki brawurowej ucieczce z transportu. Nie przeżyją wojny rodzice, nie przeżyje ciocia Chajcia i znaczna część jej rodziny, nie przeżyje wujek Szymon Salpeter i kuzynki: Feiga i Sala.

 

          Zaczęło się od karty meldunkowej na nazwisko Borger przysłanej mi przez Martę Wójcik. Karta pochodzi z rzeszowskiego Archiwum Państwowego i dotyczy jednej z rodzin zamieszkałych w Rzeszowie.






zdjęcia: AP Rzeszów


Borger…dobrze znane mi nazwisko, ale imię Wolf Hirsch nic mi nie mówiło. Światełko się zapaliło, kiedy przeczytałam imię matki Wolfa – Chana Padawer. To mówiło mi wiele – tak nazywała się babcia Mosze Borgera, którego losy zbadałam dość dokładnie. Dotarło więc do mnie, że mam do czynienia z jakimś krewnym Mosze Borgera. Sprawdziłam: Wolf Hirsch był bratem mamy Mosze – Pearl, tyle, że raczej nie używał imienia Wolf, a Hersch, Hirsch albo Herman..Historia otworzyła się jeszcze bardziej, kiedy odczytałam z karty meldunkowej imiona dzieci Wolfa Hirscha: Jakob Mojżesz i Baruch Chiel.

Chana  Borger z domu Padawer, zdjęcie: myheritage 


Informacja o pochówku Chany na nowym żydowskim cmentarzu (cholerycznym).


Jakob…kuzyn Mosze, który według relacji jego córki, wspólnie z Mosze w czasie wojny przebywał w ZSRR.

IPN straty


Wolf Hirsch Borger urodził się w Rozwadowie, 26 maja 1887 roku. Był synem Chany Friedy Padawer i Mojżesza Mendela. Jego żoną była Estera Sara z domu Koller, córka Israela Beera i Gefty z domu Zucker urodzona 15 października 1888 roku w Mielcu.

Małżeństwo posiadało dwóch wspominanych już synów: Jakoba Mojżesza (urodzonego 17 sierpnia 1913 roku w Dąbrowie Tarnowskiej) i Barucha Chiela (urodzonego 17 czerwca 1918 roku również w Dąbrowie Tarnowskiej)2.

Barucha, jego kuzyn Mosze będzie nazywał Benkiem.

Zastanawiam się czy czasem jego pradziadkiem nie był Baruch Borger, w 1886 roku przewodniczący kahału (gminy żydowskiej) w Rozwadowie.


Mapa Rzeszowa z zaznaczonym budynkiem, gdzie mieszkała rodzina. Zdjęcie: Marta Wójcik


Dom, w którym rodzina mieszkała w Rzeszowie, zdjęcie: Marta Wójcik


Moje dalsze poszukiwania przyniosły mi wiedzę, że Jakob w księgach izraelickiego okręgu metrykalnego w Dąbrowie został zarejestrowany na nazwisko Padawer, przypuszczalnie więc jego ojciec nosił panieńskie nazwisko swojej matki. Prawdopodobnie w momencie jego urodzin rodzice mieli jedynie ślub rytualny, nie był on zarejestrowany w  urzędzie.  Przy nazwisku Jakoba, wśród danych które znalazłam, jest też informacja o zamieszkiwaniu w Sędziszowie.

Jak już wiemy rodzina mieszkała również w Rzeszowie, dokładnie przy ulicy Naruszewicza 14, mieszkanie 20. 1 lutego 1933 roku wrócili do rodzinnego Mielca i mieszkali przy ulicy Kościuszki 923.

Z jakiego powodu tak często się przenosili? Być może chodziło o interesy.

Małżeństwo Borgerów jest w Spisie Żydów z 1940 roku. Mieszkali w Mielcu przy ulicy Hetmańskiej. Synów w tym Spisie nie ma.  W rubryce „zawód” przy nazwisku Hirscha Borgera figuruje: kupiec.

Faktycznie był kupcem. Jak się okazuje z książki Andrzeja Krempy Sztetl Mielec Z historii mieleckich Żydów możemy sporo się dowiedzieć o Hirschu.

W latach 20. XX w. prowadził wraz ze szwagrem Szulimem Blattbergiem spółkę handlującą pierzem. Spółka była zarejstrowana w 1924 roku w Londynie.  Pierzem handlował również drugi szwagier Hirscha Szymon Salpeter. Przypuszczam, że ściśle współpracował z Blattbergiem i Borgerem, bo o eksportowaniu pierza do Anglii wspomina w swoim dzienniku, jego syn Mosze Borger.

Pearl Borger, kolekcja Mosze Borgera

Feiga Borger, córka Pearl i Szymona, kolekcja Mosze Borgera

Sala Borger, córka Pearl i Szymona, kolekcja Mosze Borgera


Szymon Salpeter, mąż Pearl, kolekcja Mosze Borgera

Chaja Blattberg z domu Borger, siostra Hirscha, zdjęcie pochodzi z kolekcji Muzeum Historii Regionalnej w Mielcu
Szulim Blattberg mąż Chai, zdjęcie pochodzi z kolekcji Muzeum Historii Regionalnej w Mielcu


Chaja Blattberg, kolekcja Mosze Borgera

Od lewej: Szulim Blattberg z żoną Chają, kolekcja Mosze Borgera




W 1940 roku Hirsch na ulicy Kościuszki prowadzi sklep bławatny wraz z Gitlą Schubert (kiedy pisałam tekst dotyczący służącej prezesa Judenratu Józefa Finka, udało mi się ustalić, że Gitla Schubert była teściową Finka). To układa się w całość, to i wojenne losy Borgera – okazuje się bowiem, że był on jednym z członków Judenratu.  Berta Lichtig w swojej relacji złożonej dla Żydowskiej Komisji Historycznej wymienia nazwisko: Herscha Bergera. Jestem pewna, że chodzi o Wolfa Hirscha. W tym miejscu jestem winna czytelnikom wyjaśnienie, imię: Hirsch, ma swój odpowiednik w imieniu Hersch,  Herschel a także Herman.

Hirsch musiał więc dobrze znać Finka3.

Niewiele wiem o przedwojennych losach rodziny, trochę więcej o tych wojennych. Myślę jednak, że to co spisuję dzisiaj, to dopiero początek.

Mam prawo przypuszczać, że żona Hirscha była jedną z kobiet, która angażowała się w działalność Centosu, organizacji pomagającej w czasie wojny biednym żydowskim dzieciom. Jej prezeską była Netti Fink, żona Józefa Finka, a Berta Lichtig wśród kobiet, które pomagały Netti wymienia Bergerową. Była wśród nich również wspomniana już teściowa Finka, Gitla Schubert.

 

 

Jeśli chodzi o Jakoba… po raz pierwszy z jego imieniem stykam się badając historię Mosze Borgera. Podobnie jak nazwisko Mosze, tak i nazwisko Jakoba znajduje się w Indeksie Osób Represjonowanych Instytutu Pamięci Narodowej.

W 1940 roku Jakob jak i wiele innych Żydów został deportowany ze Lwowa. Trafił w głąb Związku Radzieckiego i tam prawdopodobnie przeżył wojnę.

Na stronie grupy Mayn Shtetele Mielec na Facebooku, córka Jakoba Tina Borger Beale napisała:

Jestem córką Jacoba Borgera. Mój dziadek Hersh Borger był bratem: Peniny, Chajci i Shayndel  z domu Borger. Mój ojciec i Morris (takiego imienia w Ameryce używał Mosze Borger - I.S.) przyjechali w 1947 roku do Ameryki dzięki rodzinie Zucker (Rickel Zucker była siostrą ich prababci Chany). Obydwaj poślubili kobiety z Ameryki. Ja i moje dwie siostry byłyśmy bardzo blisko z Pearl, córką Mosze, razem dorastałyśmy. Chociaż mój ojciec i Morris nigdy nie mówili o wojennych doświadczeniach, to  dominująca narracja mojej mamy była taka, że spędzili lata wojny na Syberii. Wyobrażcie sobie jaka byłam zdziwiona kiedy podczas sziwy (żałoba w judaizmie- I.S.) w 2014 roku w Jerozolimie, po śmierci Mosze, rozmawiałam z Rochelle Saidel (doktor Rochelle Saidel, amerykańska Żydówka zaprzyjaźniona z Mosze, autorka książki dotyczącej Mielca – I. S.), która powiedziała mi, że Morris nigdy nie podzielił się z nią tą wiadomością. To mnie naprawdę zszokowało.

 



zdjęcia: Arolsen Archives

 

A Baruch Chiel? Jego imię i nazwisko występuję w bazie Arolsen Archives. Przebywał po wojnie w obozie dla osób przesiedlonych.

Co wydarzyło się w czasie wojny?

 

Tego możemy dowiedzieć się z relacji, która znajduje się w zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Spisano ją 11 czerwca 1957 roku w języku polskim. Baruch przebywał wówczas w Monachium, prawdopodobnie starał się o odszkodowanie i potrzebował zaświadczenia wydanego w Polsce potwierdzającego o jego pobycie w obozie w Mielcu.

 

Baruch pisze, że 1 września 1939 roku mieszkał z rodzicami w Mielcu. Po tym jak zawiązał się w Mielcu Judenrat i był zmuszony dostarczać  młodych ludzi do przeróżnych prac, Baruch musiał przymusowo pracować.

Wraz z dwoma kolegami pracował w willii Komendanta.

Przed deportacją rodzina uciekła do Połańca (w tym mieście schroniło się wiele żydowskich rodzin mieleckich, w tym Józef Fink z rodziną, członkowie Judenratu prawdopodobnie wiedzieli lub przeczuwali co nastąpi i ratowali się ucieczką).

Po deportacji Baruch z rodzicami wrócili do Mielca i zostali przydzieleni do obozu pracy przy Zakładach Lotniczych. W obozie Baruch budował baraki mieszkalne, wykonywał również różne prace w mieszkaniach inżynierów zatrudnionych w fabryce, czasem w domach Polaków.

W chwili likwidacji obozu,  znalazł się w transporcie do Wieliczki. W okolicach Tarnowa udało mu się uciec. Do końca wojny dotrwał ukrywając się we wsi Wesołów, u chłopa o nazwisku Kluzik.

W końcowych zdaniach relacji wspomina o tym, że nie zna miejsca śmierci matki, a ojciec został zamordowany w Melk koło Wiednia.

Faktycznie nazwisko Hirsch Borger znajduje się na stronie IPN straty, wg tej informacji zmarł 22 października 1944 r w Mauthausen (Melk był podbozem Mauthausen, obóz usytuowano właśnie w tym mieście ponieważ tu mieściły się strategiczne dla przemysłu zbrojeniowego III Rzeszy zakłady Steyr- Daimler- Puch, większość więźniów została przywieziona z Polski– I.S.).

Jeśli chodzi o matkę, na tej samej stronie odnajduję nazwisko Estery Borger urodzonej w Mielcu. Z Auschwitz 20 września 1944 roku przetransportowana została do obozu Stutthoff. Ale nie zgadza się data urodzenia.

Męczy mnie to… czy to Estera, żona Hirscha? Data urodzenia się nie zgadza. Wchodzę na stronę Arolsen archives i znajduję potwierdzenie, że bez wątpienia chodzi o nią. Zgadza się panieńskie nazwisko.

Byłam w Stutthof kilka lat temu.


zdjęcie" Arolsen Archives



Wtedy wiedziałam zdecydowanie mniej o mieleckich Żydach niż dzisiaj. Zastanawiałam się czy na liście ofiar z Sttuthoff jest ktoś z Mielca. Potem dowiedziałam się, że bez wątpienia tak. Między innymi dziewczynka Zosia Wachs. Przypuszczam, że i Estera została zamordowana właśnie tutaj.





zbiory ŻIH

 

Zdjęcia Mundka i Barucha znajduję w kolekcji zdjęć Mosze Borgera. Jak i wiele innych rodzinnych zdjęć. Ta kolekcja to wielki skarb.

Zastanawiam się czy gdzieś coś jeszcze mogę znaleźć. Wyjmuję z półki książkę Rochelle Saidel, bo przypominam sobie, że jest tam rodzinne zdjęcie mamy Mosze. Tak ...

Zatem mamy i Hermana (Hirscha)… Zdumiewające jest to, jak oni wszyscy… Pearl, Hirsch, Mosze, Jakob i Baruch byli do siebie podobni. Mieli ten borgerowski rys... Nie mogliby zaprzeczyć pokrewieństwu… Absolutnie.

 

Zdjęcie pochodzi z książki Rochelle Saidel, kolekcja Mosze Borgera udostępniona autorce.

Jakob zmarł w Nowym Jorku w wieku 64 lat.

O powojennych losach Barucha, jeszcze nie wiem nic. Wiem,  tylko tyle, że się ożenił, a jego żona miała na imię Helena.

 Ten rodzinny portret to zaledwie muśnięcie pędzlem.

Jednocześnie  wystarczająco dużo by zaistnieli w naszej świadomości jako dawni mieszkańcy Mielca.


 Pamiętajmy o Borgerach.

 

 

 

 

Tekst: Izabela Sekulska

Tarnów, 10 sierpnia 2025r.

iskabelamalecka@gmail.com

 

Dziękuję: Marcie Wójcik i Tomaszowi Frydlowi.

 

Korzystałam z:

 

Drzew genealogicznych Scotta Genzera

Karty Meldunkowej AP Rzeszów

JRI. Poland

www.krakowjewishheritage.org

Arolsen archives

IPN straty

https://www.findagrave.com/memorial/256506246/hersch-borger#source

AŻIH 301/5487 - relacja Barucha Borgera

AP Rzeszów Spis Żydów w Mielcu sporządzony przez Radę Żydowską (Judenrat) 15 sierpnia 1940 (i 2 raporty o stanie zatrudnienia) zespół 752 sygn. 117

Verstandig Mark: I rest my case, Northwesteren Univestity Press 2002.

Krempa A. Sztetl Mielec. Z Historii Mieleckich Żydów, Mielec 2022 Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu

Saidel R. Mielec, the sthetl that became a nazi concentration camp, Jerusalem 2012


 

Przypisy:

1 zacytowany fragment pochodzi z książki Marka Verstandiga I rest my case

2 Wolf Hirsch posiadał siostry: Pearl urodzoną w 1884 roku w Rozwadowie, która wyszła za mąż za Szymona Salpetera, zmarła w 1924 roku, Chaję nazywaną przez rodzinę Chajcią, urodzoną w 1885 roku w Rozwadowie,  która wyszła za mąż za Szulima Blattberga (została zamordowana w 1942 roku, wg jej wnuczki  Zipi Neustadt przez granatowych policjantów), Scheindle która poślubiła Barucha Neumana i wg jej prawnuczki Miriam Lampart wyjechała do Anglii,  po I wojnie światowej wraz z piątką swoich dzieci, wg Scotta Genzera zmarła w Londynie w 1942 roku. Dlaczego ROZWADÓW? Z Rozwadowa pochodził ojciec Wolfa, Mojżesz. Mama Chana Padawer pochodziła z Mielca.

3 Rada Żydowska w Mielcu (Judenrat) została powołana jeszcze w 1939 roku. Była złożona z 12 lub 14 osób. Wśród jej członków byli: prezes, adwokat dr Józef Fink, wiceprezes Markus Friedman, Szymon Klagsbrun, kupiec Reuven Kurz, adwokat dr Joachaim Tafler, nauczyciel Joel Czortkower, adwokat dr Aleksander Atlas, szewc Izaak Kapłan, lekarz Norbert Obrowicz, Hersch Berger. Siedzibą Judenratu był budynek przy ulicy Legionów 8. Propozycję objęcia funkcji Prezesa otrzymał Tafler, ale jej nie przyjął a jedynie wszedł w skład Rady. Uważał on, że  pomimo  tego, że Judenraty  posiadały pewną autonomii, to skorzystanie z tej propozycji byłoby pewną formą kolaboracji.


Pod tym linkiem można przeczytać tekst dotyczący Mosze Borgera:

 

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2022/11/twarze-mieleckiego-sztetla-mosze-borger.html






 

fragmenty książki Marka Verstandiga

 



Od lewej: Chaja Blattberg z dziećmi, po prawej, od lewej jej córka Sala, potem Rożka, z przodu Lala i jej matka Chana Borger z domu Padawer, kolekcja Mosze Borgera

wtorek, 24 czerwca 2025

Historia jednego dnia (w Mielcu i Czerminie)

 





Jesteście po raz pierwszy w Polsce? – zapytałam i usłyszałam odpowiedź twierdzącą.

Dlaczego chcieliście tutaj przyjechać? – drążę.

Podczas tej kilkugodzinnej podróży, zadajemy sobie mnóstwo pytań. Pytania, które słyszę od członków rodziny Jacobs są ciekawe, czasem zaskakujące.

Chciałam wiedzieć skąd pochodzą moi przodkowie. Poznać te miejsca. Poczuć więź. Potrzebuję tego. To moje korzenie – odpowiada Arleene, która mieszka w okolicach Nowego Jorku. Rozumiem to. Też mam podobne potrzeby. Całkiem niedawno zaczęłam budować drzewo genealogiczne mojej rodziny. Nie znam wielu miejscowości skąd pochodzili moi przodkowie, ale chciałabym je poznać.

 

               Witamy się u mnie pod blokiem, w Tarnowie. Arleene i Ben to małżeństwo w średnim wieku, mieszkają w Stanach Zjednoczonych, ich syn Evan mieszka i pracuje w Londynie. Przyjeżdżają z Krakowa wraz z Jolą. Dalej  wszyscy jedziemy już razem. W czasie tej godzinnej podroży do Mielca dużo sobie opowiadamy nawzajem. Jestem pytana o to dlaczego zajęłam się tematem żydowskim. Uśmiecham się, to niby takie proste pytanie na które odpowiadałam wielokrotnie, jednak zawsze sprawia trochę kłopotu, tak trudno słowami wyrazić te wszystkie emocje, uczucia, potrzeby.

Zbliżamy się do Radomyśla Wielkiego. Proszę Jolę, aby nie jechała obwodnicą, a przejechała przez miasteczko. Podejrzewam, że widok galicyjskiego Rynku w małym mieście, będzie dla gości ciekawy. Opowiadam nieco. Że dużo Żydów tu mieszkało, że miasto Tory, że zachował się cmentarz i to co przy okazji radomyskich Żydów pada zawsze: Artur Miller, pisarz, mąż Marilyn Monroe, jego przodkowie są stąd.

 

Nareszcie mam klientów, którzy chcą jechać do Mielca – przeczytałam  w mailu sprzed dwóch miesięcy. Pisała do mnie Jola, moja znajoma, która prowadzi biuro turystyczne, specjalizujące się w obsłudze klientów, którzy chcą podążać śladami polskich Żydów.

 

Bardzo to miłe – pomyślałam.

Jola poprosiła mnie o pomoc, chciała abym towarzyszyła jej  i jej klientom w tej jednodniowej podróży. Zgodziłam się. Sprawa okazała się nieco trudniejsza niż się spodziewałam – odwiedzająca Polskę żydowska rodzina miała przodków pochodzących nie tylko z Mielca, ale przede wszystkim   z Czermina, miejscowości położonej 16 kilometrów od Mielca, a o Czerminie wiedziałam niewiele. Miałam zatem lekcję do odrobienia.

               Najpierw jedziemy do Czermina. Nigdy tutaj nie byłam, nie wiem czego się spodziewać.

To bardzo stara miejscowość, pierwsze informacje o niej  sięgają XII wieku.  W okolicach Czermina znaleziono najstarsze ślady pobytu człowieka na ziemi mieleckiej (8000 lat p.n.e). Odkryte zostały też ślady z czasu średniowiecza (jamy mieszkalne, ceramika).

 W 1190 roku zanotowano wzmiankę o osadzie Wisłok. W 1211 roku w dokumentach miejscowość występowała pod nazwą Cirmino. W 1257 roku książę sandomierski Bolesław V Wstydliwy podarował wieś siostrom klaryskom z Zawichostu. W 1238 roku krakowski kanonik Michał z Pacanowskich ufundował kościół parafialny pod wezwaniem św. Klemensa, przy którym od 1595 roku funkcjonowała szkoła, zaś od 1721 roku szpital.

W 1783 roku do Czermina przybyli osadnicy z Niemiec. Wybudowali ewangelicką świątynię, cmentarz i szkołę. Kolonia niemiecka nosiła nazwę Hohenbach. Około 50 lat później zawitali do Czermina Żydzi.

Hohenbach, szkoła. 
Zdjęcie: Internet


               Evan właściwie nie wypuszcza telefonu z rąk. Wszystko dokumentuje. Robi zdjęcia tablicy z nazwą miejscowości,  uwiecznia stare domy. Fotografuje nawet nowoczesny budynek Urzędu Gminy w Czerminie, co mnie nieco rozbawia, bo budynek niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale po chwili dociera do mnie, że na fasadzie jest duży napis Czermin i to dla Evana z pewnością ma wielkie znaczenie. Ciekawość amerykańskich gości budzi wszystko co może pochodzić sprzed wojny, a więc głównie budynki. W Czerminie zachowało się trochę starych domów, w tym drewnianych. One cieszą się największym zainteresowaniem.

Wysiadamy z samochodu. Stajemy na niewielkim skwerze z pomnikiem (widnieje  na nim napis: W hołdzie poległym w I wojnie światowej i około 400 ofiarom drugiej wojny światowej, podobno w 1939 roku pomnik zniszczyli niemieccy koloniści, zatem ma ciekawą i złożoną historię) i opowiadam to co wiem o Czerminie. W pobliżu rośnie czereśniowe drzewo. Jola zrywa owoce, Ben, jego żona i ich syn również. Pada pytanie jak brzmi nazwa owoców po polsku.

To centrum wsi, sporo mieszkańców nas mija. Przyglądają się z ciekawością.

Żydzi zamieszkali w Czerminie około 1830 roku. Pół wieku później było już ich we wsi 139. Mieli bejt ha-midrasz i mykwę.  O tej mykwie zapomnę powiedzieć moim gościom, a przecież to bardzo ciekawe, że we wsi gdzie mieszkało kilka rodzin żydowskich była mykwa.

 Rzeczywiście ocalali Żydzi z okolicznych wsi na przykład Trzciany czy Rzędzianowic, wspominali po wojnie, że chodzili do synagogi w Czerminie. Kiedy rozmawiam na  temat Czermina z Włodzimierzem Gąsiewskim, mieleckim historykiem, mówi mi: nie było synagogi w Czerminie. No tak, zapewne nie było wielkiego budynku, ot chociażby takiego jak w Mielcu, ale pojęcie „synagoga” jest dość szerokie. Żydzi zapewne mieli swoje miejsce do modlitwy, sztibl. Może w jakimś prywatnym domu? Z całą pewnością informacja o miejscu do którego przychodzili modlić się Żydzi z okolic, zachowała się w powojennych przekazach. Ita Hollander z domu Rosenbaum przed wojną mieszkała w Rzędzianowicach. Wspominała, że w jej wsi nie było synagogi, ale w święta chodzili modlić się do synagogi w Czerminie, który był dość oddalony.

 Jak to na wsi przed wojną, w Czerminie była duża bieda. Żydowscy i nieżydowscy Polacy mieszkali głównie w drewnianych domach, niemieccy koloniści w murowanych.

(…) Grochy były, kapusta też, no i najprędzej to te twoje placki, proziaki, nieraz matka poszła, po Wielkanoc, kawał drogi był do Mielca, taki kawał, że było to szesnaście kilometrów, no jak poszła to kupiła jakie bułki razowe, to obrobiła, mleka podgrzała i już…no bo co było zrobić?(…)

(…) to się patrzyło, kiedy ta kura puści jajko, i złapało się te trzy jajka… to te Żydy sklepy mieli, to żeby kupić dwadzieścia czy trzydzieści deko ryżu, bo taka bieda był…(…) taka bieda była, i to nie tak, że u nas, tylko w każdym jednym domu (…) nie było chleba, to my piekli jakiś podpłomyk, to my byli tacy głodni, to niczym tego, te, te placek z tego ciasta, no niczym się nagrzał dobrze piec, to myśmy sobie z rąk wyrywali, jedlimy, bo my byli tacy głodni1.

W opowieściach o przedwojennym Czerminie dominuje motyw biedy, tej zaś symbolem był... brak obuwia. Obuwie dzielono z innymi domownikami.

Polacy z Czermina zatrudniali się u kolonistów. Przychodzili też na niemieckie pogrzeby.

Czy Żydzi również zatrudniali się u kolonistów?

Nie znalazłam opowieści, relacji o Żydach z Czermina. Mogę jednak wyobrazić sobie ich życie, ot chociażby na podstawie opowieści wspomnianej już Ity Rosenbaum.

Żydzi w Rzędzianowicach byli w mniejszości. Wioska była biedna. Żydowskie rodziny utrzymywały się również z roli (ale nie posiadali wiele ziemi), niektórzy prowadzili sklepy, niektórzy karczmy. Nie było prądu, nie było bieżącej wody, czerpało się  ją ze studni, które były bardzo głębokie więc woda nie zamarzała w zimie), używało się lamp naftowych. Wszyscy ciężko pracowali.

Bogaci mieli murowane domy, biedni drewniane, my mieliśmy drewniany dom – wspominała Ita.

W 1921 roku mieszkało w Czerminie 44 osób narodowości żydowskiej, ale w 1939 roku już około 100. Według Włodzimierza Gąsiewskiego - dokładnie  123 osoby.

W czasie II wojny światowej, większość Żydów zginęła (a może wszyscy?).  Próbuję dowiedzieć się czegoś więcej o wojennych losach czermińskich Żydów. Szukam.

W 1941 roku   spotyka  ich ten sam los co ich sąsiadów z innych podmieleckich wsi, zostają wysiedleni ze swoich gospodarstw. Podobno musieli to zrobić natychmiast. Dostali godzinę czasu na spakowanie się. Ich domy zajmują głównie koloniści niemieccy ale chyba też i Polacy.

O to pyta mnie Arleene kiedy jesteśmy w Czermnie: Kto zamieszkał w tych domach?

7 lipca 1941 roku spisano protokół z doktorem Józefem Finkiem, przewodniczącym mieleckiego Judenratu:

Wymieniony podaje, że odbywa się obecnie akcja wysiedlenia Żydów rolników z gospodarstw w powiecie dębickim, obejmującym dawne powiaty: Mielec, Dębica i Tarnobrzeg. Akcją tą kieruje Reicheumsiedlunggessllscheft w Mielcu na podstawie orzeczenia starostwa w Dębicy o konfiskacie majątku na rzecz G.G. Konfiskata obejmuje majątek nieruchomy wraz z przynależnościami a.m. inwentarzem żywym i martwym z wyłączaniem ruchomości i sprzętów domowych, które wysiedlony ma prawo ze sobą zabrać. W praktyce komisja zezwala wysiedlonym na zabranie sobie jednej krowy. Zasadniczo wysiedleni nie mają prawa zostać w tej samej wsi, tylko ostatnio zezwala komisja w jednym osiedlu gdzie jest większe skupienie żydowskie a.m. w Borowej koło Mielca mieszkać wysiedlonym. W innych wypadkach wysiedleni mają opuścić daną wieś i wolno im mieszkać w oddaleniu 10 km od dawniejszego miejsca zamieszkania, Ostatnia akcja objęła 2 gminy zbiorowe w powiecie mieleckim a.m. Borowa i Czermin. Poprzednio została przeprowadzono w powiecie dębickim a.m.  Pustków, Brzeźnica itd. w okolicy Ropczyc.

Akcja ma iść w dalszym kierunku i osobista prośba z mej strony u szefa  Reichsumsiedlugeselischaft o odroczenie akcji po żniwach, by rolnicy mogli zebrać sobie plony, nie odniosła skutku.

 

 Z Czermina wysiedlone zostały rodziny: Apfelbaumów, Chrząszczów,  Messingerów, Furstenzeltów, Storchów, Rosenbluthów, Wiesenfeldów, Ladnerów, Samborów, Kochane.

Wykaz wysiedlonych rolników, zbiory ŻIH 
Zbiory ŻIH 

Na liście jest imię i nazwisko głowy rodziny, a nawiasach podana liczba osób z danej rodziny, ilość mórg pola jakie posiadali i gdzie zamieszkali po wysiedleniu.

Mając te dane,  udaje mi się odnaleźć niektóre rodziny na listach osób wywiezionych z mieleckiego lotniska do dystryktu lubelskiego (Żydzi z okolic Mielca "dołączyli" do  deportowanych Żydów mieleckich w marcu 1942 roku), dzięki temu poznaje ich imiona2. To ważne. Może to jedyny ślad po nich?

Nie wiem czy ktokolwiek z czermińskich Żydów przeżył. Pyta mnie o to Arlene, ale na w spisie osób ocalałych zarejestrowanych po wojnie w Mielcu, gdzie podane są nazwy miejscowości,  nie znalazłam osoby z Czermina. Inne spisy nie zawierają nazw miejscowości.

Nie tylko Żydzi zostali wysiedleni z Czermina. Dotyczyło to też ich polskich sąsiadów. Według różnych relacji wozy, którymi wywożono ludzi ze wsi, były „podstawione” przez Niemców. Można było wziąć tylko minimalne wyposażenie bez inwentarza żywego, może jedną krowę…to co można było zabrać, zależało od wprowadzających się Niemców.

Utrata domu jest głębokim emocjonalnym przeżyciem. Wysiedlona ludność „obsadza się” na pustych pożydowskich gospodarstwach, określanych najczęściej jako bardzo biedne – tak pisze Jacek Skrzypek w artykule dotyczącym pamięci o niemieckich kolonistach.

Wiosną 1942 roku miejscowi koloniści niemieccy mordują w lesie 12 Żydów. W kolejnych egzekucjach 5 i 6 osób. Większość miejscowych Żydów została zgładzona najprawdopodobniej 17 lipca 1942 roku w Borowej, w Lasku Pławskim, tak twierdzi Andrzej Potocki autor książki Żydzi w Podkarpackiem, ale jak już wspomniałam, jak udało mi się ustalić, znaczna część Żydów z Czermina została wywieziona wraz z mieleckimi Żydami na teren dystryktu lubelskiego. Podejrzewam, że większość nie przeżyła wojny.

 Wiosną 1943 roku Niemcy zamordowali w Czerminie 6 osobową rodzinę Kalhamnów. W Czerminie  wiosną 1943 roku zamordowano też Chawę Feuer z Trzciany.

Wiosną 1943 roku zamordowano również dwóch Żydów: Mendela Messingera (był krawcem) i drugą osobę o tym samym nazwisku.

Wiosną 1944 roku Niemcy zastrzelili Jakuba Jochnowicza, który uciekł z aresztu. Zastrzelono go na okolicznym polu. Zwłoki zakopano w miejscu zbrodni.

Myślę: czy w jakikolwiek sposób miejsce to oznaczono?  Czy kogoś to obchodziło po wojnie?

Hohenbach, 1960 rok, zdjęcie Internet


 

               W Czerminie pod czereśnią, w upalny czerwcowy dzień opowiadałam Jacobsom, że czermińscy Żydzi mieli pecha. Mieszkali we wsi, gdzie była niemiecka kolonia. Było im trudniej. Niemieccy koloniści utworzyli V kolumnę. Zwalczali miejscowych, Żydów i Polaków. Chociaż zapewne nie wszyscy.

Podobno byli i tacy, którym to wszystko bardzo się nie podobało.

Ale to z Hohenbachu pochodzili niemieccy zbrodniarze: Rudolf Zimmermann i Oskar Jeck. Zimmermann, podczas nauki w mieleckim gimnazjum był spokojnym, nieśmiałym chłopcem, podczas wojny wykazał się wyjątkowym okrucieństwem. Własnymi rękami zamordował wielu ludzi, w tym swoich szkolnych kolegów.

Przodkowie Jacobsów urodzeni w Czerminie nosili nazwiska Storch i Schreck. Bardzo trudno znaleźć cokolwiek na ich temat. Czermin należał do gminy żydowskiej w Radomyślu Wielkim. Kilka dni przed wyjazdem z rodziną Jacobsów na prośbę kolegi z Będzina, poszukuję informacji o osobie urodzonej w Radomyślu, i już wiem, że nie zachowały się żadne dokumenty z radomyskiej gminy. Evan przysyła mi zdjęcie swoich przodków wykonane w Tarnowie (mieszkali w Czerminie, Mielcu, a potem zamieszkali w Wiedniu). Mówi mi, że nie przypuszcza aby mieszkali w Tarnowie, wydaje mu się, że może pojechali  tam żeby zrobić zdjęcie. Nie sądzę,   to byłoby trochę dziwne, aby chęć wykonania fotografii była pretekstem do  wyjazdu do Tarnowa, jeśli już, to została tam zrobiona przy okazji, przecież w Mielcu był dobry fotograf – August Jaderny.



Regina i Hersch, zdjęcie wykonano przed 1914 rokiem


W zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego znajduję dokument – sprawozdanie SS dotyczące wykorzystania broni w Czerminie. Między innymi ile i jaką amunicję wykorzystano do akcji przeciwko… Żydom. Przerażający dokument.


 Na stronie Centralnej Biblioteki Judaistycznej  odnajduję Gitel Hirschfeld urodzoną 29 maja 1912 roku w Czerminie (nie badałam jednak czy to jej nazwisko panieńskie, czy po mężu). Mieszkała w czasie wojny w Krakowie. Przypuszczam jednak, że było to nazwisko  po mężu. Znajduję informację, że 18 grudnia 1941 roku w Krakowie urodziła się Alma Hirschfeld, córka Izraela i Gitli z domu Fortgang (być może córka Gitli z Czermina).

zbiory ŻIH, centralna biblioteka judaistyczna


W kolekcji podań o wydanie dowodów osobistych znajdującej się w mieleckim Muzeum Historii Regionalnej, jest podanie urodzonej w Czerminie 1 lipca 1907 roku Ity  Perli Jochnowicz.

zbiory MHR w Mielcu


To wszystko co udaje mi się odnaleźć  na temat czermińskich Żydów. Czy to wszystko co po nich zostało? Mam nadzieję, że nie.

 

               Niemieccy koloniści opuszczają Czermin wraz z końcem wojny. W pamięci mieszkańców wsi pojawia się wspomnienie o zniszczeniu własności Niemców (szkoły, cmentarza, kościoła) przez Rosjan. Ale są też inne narracje, nieśmiało wspominające o zniszczeniu cmentarza przez Polaków.

Podobno potem, w latach 90. Polacy pracowali nad tym stan tego miejsca uległ poprawie. Jest też opowieść o Niemce ukrywającej się na cmentarzu, której pomagali Polacy, ale ostatecznie nakazali jej wyjechać ze wsi.

 

 

               Opuszczamy Czermin i kierujemy się do Mielca. Mijamy most na Wisłoce i już widać samolot z napisem Witamy w Mielcu. Evan oczywiście robi fotografię, ja opowiadam o fabryce samolotów i o obozie pracy, który powstał przy niej w marcu 1942 roku. Mijamy dom, w którym mieszkał Mosze Borger, pokazuję gościom ten budynek, bo o Mosze opowiadałam kiedy byliśmy w Czerminie, tam pada nazwisko Rochelle Saidel. Te historie się łączą.

 Na prawo park i muzeum, Jola mówi: Ładny park.

Wjeżdżamy do Rynku, Joli się bardzo podoba. Gościom chyba też. Jakiś czas potem Jola mówi, że jest zaskoczona jakim dużym miastem jest Mielec, jakim rozległym.

Prawie jak Tarnów.

Śmieje się i mówię, że jak pół Tarnowa. 

Parkujemy auto na parkingu, tym który znajduje się w miejscu mykwy. Pokazuję stary dom kryty papą, pamiętający czasy przedwojenne. Dla mnie jest absolutnie niezwykły.  Kiedy na niego patrzę, czuję się jakbym przeniosła się w czasie.

 Idziemy pod skwer im. Abby Fenichela, opowiadam o całej utalentowanej rodzinie, pokazuję domek na Wąskiej. Opowiadam też o pewnym zdarzeniu: kiedy kończę pisać swoją książkę o mieleckim cmentarzu, piszę fragment o synagodze. Wspominam Jisroela Fenichela, jednego z braci, który malował polichromie w synagogach. Na drugi dzień otwieram maila… a tam wiadomość od nieznanej osoby o imieniu Paul. Paul jest prawnukiem Jisroela. Nie mogę uwierzyć! Od Paula dostaje niezwykły dokument – ślubne zaproszenie z 1938 roku. Żenił się syn Jisroela – Pinkas.



Opowieść o tym nieprawdopodobnym mailu jest też odpowiedzią na pytanie Arlene w jaki sposób nawiązuję kontakt  z potomkami mieleckich Żydów. Bywa różnie, na ogół ich szukam, ale czasem to oni znajdują mnie.

Podchodzimy do pomnika upamiętniającego ofiary spalenia synagogi i do tablicy. Widzę, że zdjęcie synagogi i sama tablica budzą entuzjazm. Wtedy dociera do mnie ze zdwojoną siłą, jak ważną rzecz zrobiliśmy dwa lata temu, kiedy  ta tablica stanęła. Zresztą nigdy nie miałam wątpliwości, że zdjęcie synagogi powinno się znajdować właśnie w tym miejscu,   powinno przypominać…








 Potem spacerujemy ulicą Sandomierską, to właśnie tutaj przodek Jacobsów: Abraham Leib Storch prowadził swój biznes. Był chyba krawcem. Pokazuję dom rabinów, pokazuję moje ulubione przejście do Rynku, a potem wchodzimy na podwórko domu Haliny.  Znowu muszę użyć słowa ulubione. Ulubione moje. I nie tylko moje. Takie klimatyczne, takie nienowoczesne, takie pachnące przedwojennym czasem. Jakby ten czas zatrzymał się ...



 Opowiadam o rodzinie Salpeterów, która tutaj mieszkała, o Leibie uratowanym dzięki Schindlerowi (tego dnia dużo jest opowieści o mielczanach uratowanych dzięki Schindlerowi)3.



Pod tablicą poświęconą Akcji Reinhard opowiadam o wojennych losach żydowskich mielczan. Jeszcze w Czerminie Arlene pokazuje mi okładkę książki Rochelle Saidel i mówi, że autorka pisała o czymś nadzwyczajnym co wydarzyło się w Mielcu: Co to jest? O co jej chodziło? – pyta Arlene. Mówię, że o wszystkim opowiem kiedy będziemy w Mielcu. Opowiadam zatem o pierwszym wysiedleniu Żydów w ramach Akcji Reinhard na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Opowiadam o pierwszym mieście Judenfrei.  Opowiadam o moim mieście. Mielcu. Mówię, że jeszcze kilka lat temu w ogóle nie miałam o tym wszystkim pojęcia, że nikt o tym nie opowiadał, że szkoła milczała. Kręcą z niedowierzaniem głowami.

Przechodzimy pod kamienicę przed którą 9 marca 1942 roku odbywała się selekcja. Mała, wąska, ładna, niebieska kamieniczka.

 Proszę ich by usiedli na ławce. Opowiadam o tym jak wyglądał tamten straszny marcowy dzień. Jak było zimno, jak stali z tymi swoimi tobołkami…Jak część musieli zostawić. Jak potem poszli…Jak było im zimno i ciężko. Ilu po drodze zostało zamordowanych.

Im było zimno.

Nam jest gorąco, słońce mocno ogrzewa mielecki Rynek. Kilkadziesiąt lat po.

 Idziemy dalej. Pokazuję dom, w którym mieszkała rodzina Stroh, opowiadam o  Racheli, której Mielec tak dużo zawdzięcza. Pokazuję zdjęcie Racheli z lat 90. Jak stoi na balkonie swojego rodzinnego domu4.  Jacobsom podoba się balkon. Balustrada. Przyglądają się domom. Myślę, że czują tamten czas. Przedwojenny. Myślę, że próbują sobie wyobrazić swoich przodków.

Evan na wystawie pasmanterii zauważa emblemat Stali Mielec, pyta co to, czy to jakiś klub. Uśmiecham się. Opowiadam o Stali Mielec. Zapominam jak jest „mistrz” po angielsku. Mówię: master, Ben mnie poprawia: champion.

No jasne, champion.

Jest niedziela, sklep jest zamknięty, ale obiecuję Evanowi, że „załatwię” mu tę pamiątkę. Myślę, że nie tylko tę.

Jola zauważa kebabownię, którą tak skutecznie reklamował kilka dni temu na Facebooku Scott Genzer, potomek mieleckich Żydów (Scott poszedł tam a córką i przyjacielem zjeść  kebaba, a że lokal prowadzą Jemeńczycy, jego córka znająca język arabski, rozmawia z nimi po arabsku, dość niezwykła historia jak na Mielec).

Wchodzimy do lokalu, goście też chcą spróbować tak chwalonego przez Scotta kebaba. Czekamy na zamówienie, a Evan biega po Rynku i robi zdjęcia. Patrzę na niego przez szybę i uśmiecham się do siebie. Jakoś tak ciepło robi się na sercu, że ktoś jest tak zainteresowany Mielcem.

Wreszcie można jeść…

Smakowało.


Zdjęcie: Scott Genzer 


Idziemy jeszcze pod dom Verstandigów. Opowiadam krótko o historii rodziny. Mówię też, że to był pierwszy w Mielcu dom z kanalizacją. Lubię ten Rynek z tymi żydowskimi domami.  Mój kolega Stah mówi: Starówka – Żydówka.

Mam nadzieję, że i oni  ją polubili.

Czas jechać dalej. Kolejny przystanek to mogiła zbiorowa na Wspólnej. Widzę jakie wrażenie na gościach robi cała historia,  oglądają wszystkie pomniki. Słuchają uważnie, zadają pytania.





Czas na zasłużoną przerwę na kawę u Marii i Stanisława Wanatowiczów. Największe zainteresowanie budzi „miejscowy” żółw. Evan mówi, że nigdy nie widział żółwia na smyczy.

Maria podaje ciasto z rabarbarem i kawę. Swojsko. Domowo. Myślę, że to jest bardzo ważne. Takie zaproszenie do domu.

Stanisław pyta jakie zdjęcia chcą zobaczyć. Old town – pada odpowiedź. Wcale się nie dziwię, bo jak inaczej poczuć klimat tamtych lat… jak inaczej wyobrazić sobie swoich przodków w okolicznościach, w których przyszło im żyć.

Oglądana przez godzinę kolekcja zdjęć to  też mnóstwo pytań i ciekawość.

Żegnamy się.  Czas nagli. Jacobsowie nazajutrz jadą do Auschwitz i muszą wstać bardzo wcześnie.

Zostały nam jeszcze dwa cmentarze: Traugutta i Jadernych. Z dumą mogę pokazać drogowskaz wskazujący drogę na cmentarz. Bardzo marzyłam o tym, aby powstał. Nie wszystkim mielczanom to się podoba. Przeszkadza drogowskaz prowadzący na żydowski cmentarz.

Kiedy podjeżdżamy pod ogrodzenie i widzę jakie piękne kwiaty wyrosły tuż za nim, zdobywam się na głośny okrzyk zachwytu. Znowu z  dumą opowiadam o naszej drodze do doprowadzenia cmentarza do obecnego stanu. Opowiadam też o osobach spoczywających na nim. Dużo pytań, dużo odpowiedzi. Wszyscy dostają w prezencie moją książkę o cmentarzu, myślę, że będzie to dobra pamiątka po tym dniu i uzupełnienie wiadomości.






               Jeszcze Jadernych. Na chwilę wchodzimy też do Muzeum Historii Fotografii, do Jadernówki. To jest miejsce warte pokazania.

 Niestety służby miejskie nie dotarły jeszcze na cmentarz z tegorocznym koszeniem. Trochę mi wstyd i zastanawiam się czy prowadzić gości na cmentarz, czy odpuścić. Nie odpuszczam, bo to ważne miejsce w historii Mielca, a nie wiem czy oni kiedykolwiek tutaj wrócą.  Może już nie. Mieszkają przecież daleko.






Opowiadam o malowaniu ogrodzenia przez członków naszej Grupy Mayn Shtetele Mielec. Opowiadam o tym jak w latach 60. urządzono tu park, jak wybudowano pocztę na cmentarzu. Pokazuję pozostałości po ławkach. Widzę zdumienie.

 

Przedzieramy się przez wysoką trawę. Nie jest łatwo.

Trochę jak przedzieranie się przez niepamięć…  To trudne, ale  jednak trzeba i warto.

 

Warto było spędzić ten dzień z ludźmi, dla których ważne jest to, skąd pochodzili ich przodkowie.

Wyjeżdżamy z Mielca. Żegna nas  napis na samolocie: do zobaczenia. Evan robi zdjęcie.

Kto wie…. Kilka do po wizycie w Mielcu, Evan pisze mi, że będzie chciał wrócić do Polski.




Tarnów, 24 czerwca 2025 roku

Tekst: Izabela Sekulska

Zdjęcia: Jolanta Kozioł https://eltours.com/

 Izabela Sekulska 

iskabelamalecka@gmail.com

Dziękuję  Evanowi Jacobsowi za zgodę na napisanie tego tekstu i wykorzystanie zdjęć i materiałów z rodzinnej kolekcji. Dziekuję za pomoc Aronowi Halberstamowi.

Wizyta miała miejsce 15 czerwca 2025 roku.


SUPLEMENT

26 czerwca 2025 roku


Jest pierwszy odzew.

Alma rzeczywiście była córką Gitli z Czermina.

Poza tym dostałam mnóstwo dokumentów dotyczących Żydów z Czermina.

Będę uzupełniać tekst.


28 czerwca 2025 roku

Po raz kolejny przekonałam się jak skuteczne mogą być ogłoszenia zostawione w sieci. Kiedy proszę o odezw, jeśli chodzi o czermińskich Żydów, piszą do mnie dwie osoby.

Jedna z nich przysyła mi najpierw potwierdzenie faktu, że Alma urodzona w Krakowie, był córką Gitli z Czermina, druga przysyła swoje wspomnienie z rodzinnej wsi, którą jst Czermin. Po kilku godzinach dostaję dodatkowe informacje.


akt ślubu Gitli i Izraela 

Alma urodziła się w szpitalu żydowskim w Krakowie, jej rodzicami byli Izrael syn Mendla Hirschfelda i Idesy Himel urodzony 9 września 1913 roku (mieszkali w Podgórzu, matką była Gitel Fortgang urodzona 29 maja w Czerminie, córka Gabryela Fortfanga i Chai z domu Spira.

Grażyna, która urodziła się w Czerminie wspomina: 

Być może przedszkole do którego chodziłam, to był żydowski dom. On był podzielony wzdłuż, z przodu było przedszkole, a z drugej strony tego budynku był dom, w którym mieszkała pani Getinger, nie wiem czy dobrze zapamiętałam nazwisko. Z jednej strony tego domu bardzo dziwny dom i tam chyba była bożnica, z drugiej też taki charakterstyczny dom. To było zaraz obok pomnika obok, którego byliście.

To jest naprzeciwko domu pogrzebowego.

Próbowałam się czegoś dowiedzieć o Żydach w Czerminie, ale nikt nic nie mówił. O Niemcach tak, ale o Żydach nie.


Ale ja już wiem, wiem znacznie więcej o czermińskich Żydach niż spodziewałam się dowiedzieć...


Oto zapisy z Krakowskiej Izby Przemysłowej - Handlowej (zachowałam oryginalną pisownię imion i nazwisk):


Raska Sambor - zajmowała się krawiectwem damskim, Schyja Sambor (być może jej mąż) posiadał kram towarów mieszkanych i bławatnych, Markus Apfelbaum urodzony w 1887 roku w Woli Zdakowskiej prowadził kram towarów mieszanych i bławatnych, mieszkał w Czerminie pod numerem 129, zapis pochodzi z 12 września 1932 roku, Jakób Wiensenfeld uordzony w Piątkowcu w 1893 roku, mieszkał w Czerminie pod numerem 168 w 1927 roku,  handlował bydłem i cielętami, miał również kram towarów mieszanych,  wg zapisu z 21 kwietnia 1936 roku mieszkał w Czerminie pod numerem 175,  Berl Kohane urodzony w 1862 roku w Izbiskach, zapis pochodzi z 4 sierpnia 1931 roku, zajęcie: wymiana zboża na mąkę, Bernard Messinger był krawcem, Kiwa Messinger również był krawcem, Mojżesz Mendel Spiza urodzony w 1868 roku w Tarnobrzegu, handlował towarami bławatnymi, zapis pochodzi z 18 marca 1928 roku, Mojżesz Spierer prowadził handel towarów bławatnych, Hirsch Storch urodzony w 1892 roku w Czerminie, rzeźnik, zapis pochodzi z 15 maja 1924 roku, Markus Storch kramarstwo drobne i sprzedaż towarów spożywczych w tym soli, Ryfka Stroch kramarstwo towarów mieszanych i bławatnych, Rudolf Weinbrenner mieszkał w Czerminie pod numerem 12, urodozny w 1898 roku w powiecie Nowy Targ, był masarzem, zapis pochodzi z 31 lipca 1926 roku, Jakób (nazwisko nieczytelne, prawdpodobnie Guc, Gerc lub Gross) mieszkał w Czerminie pod numerem 160, urodzony w 1886 roku w Stryju, był kowalem, Izak Wiesenfeld zamieszkały w Czerminie Kolonii numer domu 159, urodzony w 1856 roku w Piątkowcu, zajęcie: urąb mięsa w jatce, zapis pochodzi z 1930 roku.





Ale to nie wszystko, niespodziankę dostaję również od Evana. To wspomnienia jego kuzynki Pauli Schreck, urodzonej w 1905 roku w Czerminie.


Paulina Schreck


Moi rodzice osiedlili się w Czerminie po ślubie w Tarnowie, w którym mieszkaliśmy do początku I wojny światowej, w sierpniu 1914 r. Następnie przeprowadziliśmy się do Wiednia. Kiedy Hitler wkroczył do Austrii w marcu 1938 r., nasze życie się zmieniło, mieliśmy mnóstwo zmartwień. Byliśmy tymi błogosławionymi, ponieważ wszyscy mogliśmy wyjechać. Moim rodzicom udało się wyjechać do Argentyny w maju 1940 r., mój brat już tam był i udało mu się zdobyć dla nich wizy. Byli tymi błogosławionymi, ponieważ mogli opuścić Europę. Mieli wielkie szczęście, że tam dotarli, ponieważ statek zatonął w drodze powrotnej do Triestu we Włoszech. 


Czermin to wieś położona 12 km od Mielca (przed II wojną światową nazywanego Mielitz, tak brzmi nazwa Mielca po żydowsku -I.S.). Aby tam dotrzeć, trzeba było jechać wozem konnym. Zajmowało to godzinę lub więcej i nie było zbyt wygodne. Około 12 rodzin osiedliło się tam, w samym centrum rozległej wsi. Jeden z Żydów  był szewcem, był mleczarz, krawiec, rzeźnik,  był sklep z narzędziami, karczma i dwóch sklepikarzy. 

Był tam dom modlitwy. Był oczywiście również kościół, plebania, szkoła. W niedzielę przychodzili się modlić Polacy i robili zakupy; to samo robili Niemcy.


Moi dziadkowie byli jednymi ze sklepikarzy, moja babcia  sprzedawała materiały na męską i damską odzież, tekstylia itp., a także niektóre artykuły spożywcze. Zatrudniała również krawcową, mój dziadek był rolnikiem. Posiadał dużo ziemi, którą sam uprawiał. Do zbiorów zatrudniał ludzi. Mieli służącą.


Niektórzy Żydzi mieszkali w dobrze zbudowanych, parterowych domach, w zabudowie bliźniaczej, wliczając dziadków. Ich dom został zbudowany w 1906 roku, data wyryta była na jednej ze ścian. Mieszkali na dole,  mieli 2 pokoje, dużą kuchnię-piwnicę i tak zwany sklep, który był dużym pokojem frontowym, z wejściem od ulicy. Na górze znajdowało się pomieszczenie na  Pesach, które było ładnie umeblowane,  sypialnia, jadalnia, z balkonem, salon i kuchnia. To były  pokoje, które zajmowaliśmy podczas naszych letnich wakacji. Kuchnia była zamknięta. Była też kuczka 5, z której wchodziło się na strych.


Jako dzieci byliśmy tam dość często i świetnie się bawiliśmy, szczególnie w czasie zbiorów. Nie było bieżącej wody, prądu, tylko lampy naftowe i świece, nie było toalety w środku; ale była pompa wodna w kuchni i studnia wodna na zewnątrz domu oraz kuchnia opalana drewnem. Nawet ze wszystkimi tymi niedogodnościami zawsze czekaliśmy na spędzenie tam lipca, sierpnia. Z Wiednia jechaliśmy tam szlakiem, była to dość długa podróż z noclegiem i w tamtych czasach nie było to zbyt wygodne. Nasz dziadek czekał na nas swoim koniem i wozem (przypuszczam, że czekał na dworcu kolejowym w Mielcu -I.S.).








Wiadomości dodatkowe:

Nazwisko Storch było popularnym nazwiskiem w Mielcu i okolicach.

W książce Andrzeja Krempy Sztetl Mielec znajduje się wzmianka o Markusie Storch, który w 1876 roku zasiadał w Radzie Gminnej w Mielcu.

W Borowej, w Lesie Pławskim  w 1942 roku zginęli: Abraham Storch, Joachim Storch, Wolf Storch (nie wiem skąd pochodzili).

W Spisie Żydów z Mielca sporządzonym przez Judenrat w Mielcu w sierpniu 1940 roku są dwie osoby o nazwisku Storch : Hena Storch z domu Brenner (urodzona 20 marca 1901 roku) i jej mąż Leib (urodzony  15 maja 1899 roku). Obydwoje zginęli w czasie wojny, Leib w obozie w Pustkowie. Leib był furmanem i rolnikiem, mieszkali na ulicy Kościuszki w Mielcu.


Ponadto na listach osób wywiezionych znajdują się następujące osoby o nazwisku Storch (nie wiem skąd pochodziły)

 Na liście  wywiezionych do Sosnowicy są:

 Laja Storch   urodzona 22 grudzień 1922 rok

 Chaja Storch   w 1898

 Feiga Storch   w urodzona w 1925 roku

 

Na liście osób wywiezionych do   Dubienki są:

Mendel Storch urodzony w 1886 roku

Sofia Storch urodzona w 1887 roku

Bronia Storch urodzona w 1897 roku

Gerda Storch urodzona w 1922 roku

Wiktor Storch urodzony w 1931 roku

Anna Storch urodzona w 1900 roku

Matylda  Storch urodzona w 1929 roku

Berta Storch urodzona w 1923 roku

Cesia Storch urodzona w 1925 roku

Józef Storch urodzony w 1934 roku


Nie znalazłam żadnych wzmianek o osobach o nazwisku Schreck.

 



Przypisy:

1 cytat pochodzi z artykułu Jacka Skrzypka „Pamięć” relacji polsko-niemieckich. Przykład wsi Czermin

2 Spis rodzin  żydowskich wysiedlonych z Czermina przez Niemców w 1941 roku, w nawiasach podaję liczbę osób z danej rodziny, które zostały wysiedlone

Markus Apfelbaum (5 osób) – zamieszkał w Otałęży (cała jego rodzina znajduje się na liście osób wywiezionych z mieleckiego lotniska do Cieszanowa, Niemcy zgromadzili w marcu 1942 roku całą ludność żydowską z Mielca i okolic na lotnisku i wysyłali na teren dystryktu lubelskiego, a stamtąd do obozów zagłady w Bełżcu, Sobiborze, Majdanku i Treblince)

Rodzina Apfelbaum

Markus – urodzony w 1887 roku

Chaja – urodzona w 1899 roku

Pesia – urodzona w 1921 roku

Fajga urodzona w 1933 roku

Moses urodzony w 1937 roku

 

Josef Chrząszcz (2 osoby) – jego nazwisko znajduje się na liście wywiezionych do Cieszanowa – rok urodzenia 1878, jest też nazwisko Cypy Chrząszcz urodzonej w 1939 roku.

Chaskiel Furstenzelt (6 osób) – zamieszkał w Radomyślu Wielkim

Chana Kochane (1 osoba)

Berl Messinger (4 osoby)

Kiwa Messinger (6 osób) – ich nazwiska znajdują się na liście osób wywiezionych do Cieszanowa

Rodzina Messinger:

Kiwa urodzony w 1880 roku

Regina urodzona w 1885 roku

Rozalia urodzona w 1910 roku

Mendel urodzony w 1908 roku

Rachela urodzona w 1914 roku

Mala urodzona w 1920 roku

Leib Rosenbluth (4 osoby)

 Hersch Storch  (6 osób) – zamieszkał w Otałęży, jego nazwisko znajduje się na liście osób wywiezionych do Cieszanowa

Rodzina Storch

Hersch urodzony w 1892 roku

Schendla urodzona w 1898 roku

Hania urodzona w 1923 roku

 Feiga urodzona w 1931 roku

 Gizela – bez daty urodzenia

Reschka Sambor (1 osoba)

Wiesenfeld Jakob (5 osób) – wysiedlony ze swojego domu, ale dalej mieszkał w Czerminie, może u jakiejś polskiej rodziny, osoba o tym nazwisku znajduje się na liście osób wywiezionych do Międzyrzeca

Izrael Ladner (5 osób)

Ryfka Storch – zamieszkała w Mielcu, przy Rynku

Takie nazwisko znajduje się na liście osób wywiezionych do Dubienki.

Ryfka Storch urodzona w 1870 roku.

3 Leib (Leon) Salpeter urodzony w Mielcu, farmaceuta, uratowany przez Oskara Schindlera, więcej w tekście:

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2024/04/twarze-mieleckiego-sztetla-leib-leon.html

4 o Racheli Sussman z domu Stroh i jej rodzinie  można przeczytać w tym tekście:

 

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2023/03/twarze-mieleckiego-sztetla-rodzina-stroh.html

5 kuczka - szałas budowany w święto Sukkot, także altanka lub drewniany ganek z otwieranym dachem, Żydzi ortodoksyjni mieszkają w szałasie przez cały czas trwania święta Sukkot

 

 

 

 

 

Korzystałam z:

Andrzej Krempa Sztetl Mielec Z Historii Mieleckich Żydów

Andrzej Potocki Żydzi w Podkarpackiem

Jacek Skrzypek „Pamięć” relacji polsko-niemieckich. Przykład wsi Czermin, Zeszyty naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, Prace etnograficzne 2016, tom 44

https://ejournals.eu/czasopismo/prace-etnograficzne/artykul/pamiec-relacji-polsko-niemieckich-przyklad-wsi-czermin

 Lista rolników wysiedlonych w powiecie mieleckim w 1941 roku (zbiory ŻIH)

Listy osób wysiedlonych z Mielca (zbiory ŻIH)

Rejestr Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Rzeszowie

 Opracowanie Dalej jest noc ( powiat Dębica)

Wspomnień Ity Hollander z domu Rosenbaum

Kolekcji podań o wydanie dowodów osobistych, zbiory MHR w Mielcu

Zbiorów Centralnej Biblioteki Judaistycznej

 Spisu Żydów sporządzonego przez Radę Żydów w 1940 roku - AP Rzeszów.

 


 

 





zdjęcie: Centralna biblioteka judaistyczna 

Mapa śladami mieleckich Żydów

  Dear Friends, descendants of Mielec Jews and English . We are happy to share with you the   Map of the Traces of Mielec Jews . On this map...