Archiwum bloga

środa, 17 września 2025

Tam gdzie była piekarnia... Wizyta rodziny Thalerów w Mielcu.

 


zdjęcie: Yad Vashem, Samuel Thaler przed wyjazdem do Ameryki.
Nie jest to dziadek Shmuela Thalera, jednego z bohaterów tekstu. Myślę jednak, że rodziny mogły być ze sobą spokrewnione.



Wyjeżdżając z Krakowa i wyruszając w dwugodzinną podróż do Mielca, byłem dobrze przygotowany – miałem aparat, kliszę, notes i długopisy. Kiedy zobaczyłem pierwszy znak drogowy wskazujący kierunek i z napisem „MIELEC”, serce podskoczyło mi do gardła. To było prawdziwe miasto, poczułem to z niepokojem, a nie tylko miejsce, o którym słyszałem od ojca. Wkrótce drugi znak potwierdził ponad wszelką wątpliwość, że rzeczywiście rodzinne miasto mojej rodziny znajduje się niedaleko. Jak długa była ta droga, wkrótce miałem się przekonać.

 

To początkowe zdania artykułu Alvina Thalera, w którym on, potomek mieleckich Żydów opisywał swoją podróż do Mielca.

 

               Kilka miesięcy temu otrzymałam wiadomość:

Cześć Izabela,

Dane kontaktowe do Ciebie dostałem od dr Rochelle Saidel. Mój dziadek Sam Thaler urodził się w Mielcu i wyemigrował do Stanów na początku lat 20 XX wieku. Sądzę, że jego rodzina mieszkała zapewne w Mielcu od wielu pokoleń. Wybieram się do Mielca z moją kuzynką i naszymi małżonkami aby oddać hołd naszej rodzinie i upamiętnić tamtejszą społeczność żydowską.

 

Kiedy otrzymuję takie wiadomości, pojawiają się silne emocje. Oto nawiązuje się kolejne połączenie między dawnymi i obecnymi mieszkańcami, szansa na opowiedzenie czyichś losów, szansa na jeszcze więcej pamięci. Każda wizyta potomków mieleckich Żydów jest dla mnie świętem.

Shmuel, który do mnie napisał, i który jak sądzę otrzymał imię po dziadku Samuelu, prosił o sugestie, dane kontaktowe, pomoc. Wymienialiśmy się mailami, wiadomościami, wysyłam Shmuelowi każdą informację jaką znalazłam na temat rodziny Thalerów. W końcu przypomniałam sobie o artykule Alvina Thalera. Wysłałam. Jakież było moje zdziwienie kiedy Shmuel odpisał mi, że autorem artykułu jest jego.... tata.

  

Według informacji, które uzyskałem od różnych krewnych, moja rodzina wyemigrowała do Mielca na początku XVI wieku z Alzacji, gdzie zaliczano ich do tosafistów (autorów dodatków do komentarzy Rasziego do Talmudu). Rodzina mieszkała w Mielcu do 1942 roku, kiedy to, według wszystkich dostępnych informacji, ci, którzy pozostali w Europie, zostali zamordowani przez nazistów

- napisał Alvin i kiedy po raz pierwszy przeczytałam te słowa uzmysłowiłam sobie, że przodkowie Alvina musieli być jednymi z pierwszych Żydów w Mielcu (pierwszy zapis dotyczący Żydów w Mielcu pochodzi z 1573 roku).

 

 Mój dziadek, Abram Eisig Thaler (1869-1922 – I.S.), miał tam sklep i sprzedawał delikatesy, słodycze i wypieki. (Kiedyś powiedziano mi, że to mniejsza mielecka wersja nowojorskiego Za-bar's). Kuzyni mieli piekarnię, a inni robili to, co Żydzi we wszystkich sztetlach: handlowali 

Nie wiem czy Alvin wiedział, że piekarzem był również jego pradziadek – Mojżesz Juda (1848-1923). Bez wątpienia był. Mam na to niezbity dowód. Koncesję na prowadzenie piekarni uzyskał 8 maja 1888 roku. Z dokumentu wynika, że prowadzi swój biznes z Bruchą (była żoną Mojżesza). Dokument datowany jest na 16 luty 1904 rok.



dokumenty pochodzą z archiwum krakowskiej Izby Przemysłowo - Handlowej

 

 

Shmuel, jego żona Kathy, kuzynka  Thaler Pekar i jej mąż Tom wizytę w Mielcu rozpoczęli od Muzeum Historii Regionalnej.  Przyjeżdżają z Krakowa w towarzystwie sympatycznego genealoga Daniela. Ciekawe czy mają podobne odczucia jak Alvin kilkadziesiąt lat wcześniej, kiedy widzą tabliczkę z nazwą " Mielec".

 Dlaczego wizyta w Muzeum poza prostym argumentem, że to miejsce warte odwiedzenia?

Chciałam aby zobaczyli, to co w zbiorach Muzeum pozostało po mieleckich Żydach. Alvin przed laty rozpoczął od miejskiego urzędu – chciał zapytać o dokumenty,  chciał dowiedzieć się czy zachowały się jakieś dokumenty dotyczące jego przodków. Dokumentów nie zostało zbyt wiele.  Urzędniczka nie wykazała się ani zrozumieniem, ani empatią.







Myślę, że Shmuel i jego towarzysze mają zupełnie inne doświadczenia po tym jak serdecznie przywitano ich w Muzeum.

Alvin zapytał towarzyszącego mu Polaka, gdzie stała ta piękna synagoga.  Poszli w to miejsce. Naprzeciwko straganów na zielonym rynku, według opisu Alvina stał niski supermarket, a z boku kiosk z gazetami. Po drugiej stronie rząd domów, zapewne jeszcze przedwojennych. Alvin nazwał je niemymi świadkami wydarzeń – spalenia synagogi wraz z Żydami. Za supermarketem był pusty plac, zarośnięty chwastami, z samotnym, chudym, pasącym się koniem. Tutaj znajdowała się łaźnia rytualna -poinformował Alvina jego polski towarzysz, pokazując miejsce.

 

Po wizycie w Muzeum Shmuel i jego towarzysze spotykają się na skwerze gdzie stała synagoga ze Stanisławem i Moniką. Dalej będą spacerować już z nimi.




To miejsce wygląda inaczej niż wtedy, kiedy widział je Alvin. Jest pomnik, jest tablica. Nie ma też chwastów, ani pasącego się konia.

Potem idą na Sandomierską. Czy próbują poczuć zapach chleba?

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj – tak brzmią słowa chrześcijańskiej modlitwy, ale chleb był jednakowo ważny dla katolików i żydów.

Piękny zawód mieli przodkowie Shumela – myślę.

zdjęcie: Wirtulany sztetl


 

Pamiętam z dzieciństwa zapach chleba roznoszący się wokół piekarni. Dzisiaj już takiego zapachu nie ma, ale ja go pamiętam. Tak musiało być na Sandomierskiej.

Alvin idzie pod dom dziadka.

 

 

zdjęcie pochodzi z artykułu Alvina Thalera

 

 Moi kuzyni powiedzieli mi, żebym poszukał jednego konkretnego punktu orientacyjnego, budynku "Dębicki", który znajdował się po drugiej stronie ulicy od sklepu mojego dziadka. Zastaliśmy go w stanie renowacji, ale wciąż mogliśmy odczytać nad drzwiami wyryte w kamieniu litery, które tworzyły napis „Dębicki:”. Po drugiej stronie ulicy stał szary, otynkowany, dwupiętrowy budynek z brązowymi, drewnianymi ramami okiennymi i dużymi, drewniano-szklanymi drzwiami wychodzącymi na większą z dwóch sąsiednich ulic. To właśnie w tym budynku mój dziadek i jego rodzina mieszkali i pracowali.

 

Alvin spaceruje przed budynkiem. Aby uchwycić trochę atmosfery, próbuje sobie wyobrazić swojego ojca jako młodego chłopaka biegającego tutaj. Nie może. Robi zdjęcia i odchodzi.

 

Nie ma mnie z Thalerami kiedy stają przed domem przodków. Monika opowiada mi potem, że byli bardzo wzruszeni. Potrafię sobie to wyobrazić.

Wiem co czułam, kiedy po wielu, wielu latach stanęłam przed domem moich dziadków.

               Potem spacerują po Rynku.





Spotykamy się na cmentarzu przy Jadernych.

Alvin zanim trafi  na cmentarz żydowski zostaje zaprowadzony na cmentarz parafialny. Widzi tam żydowską mogiłę. Jego towarzysz informuje go, że to mogiła spalonych w synagodze Żydów. Błędnie.

Mogiła to bowiem miejsce pochowania szczątek wykopanych z cmentarza na Jadernych, wtedy kiedy podjęto decyzję o likwidacji cmentarza.

 

Kiedy Alvin dociera na Jadernych, widzi tam park. W artykule wspomina drzewa i mały kiosk. Podczas obiadu, który jemy z Thalerami opowiadam, że w tym kiosku pracowała siostra mojej mamy. Chodziłam do niej nie wiedząc, że jestem na cmentarzu. Nic nie wiedziałam wtedy o Żydach w Mielcu.

Thalerowie widzą już inne miejsce niż Alvin. Ogrodzone, ze świeżą pomalowanym ogrodzeniem, czego udało się nam dokonać w ubiegłym roku. Z tabliczką informującą na ogrodzeniu, którą powiesiliśmy, z tablicą postawioną dzięki inicjatywie pracowników Muzeum Historii Fotografii, ale przede wszystkim z pomnikiem w centralnej części cmentarza i macewami wydobytymi z różnych miejsc w Mielcu. W latach 90. dzięki sfinansowaniu wielu prac przez Rachelę Sussman, dużo się tutaj zmieniło.





Długo chodzą po cmentarzu. Staram się nie przeszkadzać. Nie mówić za dużo. Odpowiadam na pytania. Widzę, że ten czas na cmentarzu jest dla nich ważny. Wyjątkowo.

Alvin w artykule wspomina pocztę postawioną na cmentarzu, kiedy przechodzimy obok niej, mówię, że stoi na cmentarzu.

 

Podczas obiadu dużo sobie opowiadamy. Pada sporo pytań. Shmuel, który jest dziennikarzem i fotografem, mówi mi, że ta wizyta będzie miała ciąg dalszy w postaci wystawy. Wspaniała wiadomość.




Shmuel Thaler

               Jedziemy na cmentarz na Traugutta.  Bardzo mi zależy, aby zobaczyli to miejsce. Dla mnie jest wyjątkowe. Trochę opowiadam, ale nie za dużo. Na pewno są już zmęczeni i informacje nie docierają tak łatwo, a przecież nie jest to dla nich takie zwykłe zwiedzanie. Są wzruszeni kiedy widzą zdjęcia na których są osoby z rodziny Thalerów (nie badałam tego, ale myślę, że są to osoby spokrewnione z nimi, Józef miał ojca o imieniu Samuel, który również w latach 20. XX wieku wyemigrował do USA, to zdjęcie Samuela przed wyjazdem otwiera ten wpis). Zdjęcia przygotowałam na rocznicę deportacji. Są to zdjęcia ofiar. Sabina (Sprinca) Thaler i jej mąż Józef. Zginęli w 1943 roku w getcie w Tarnowie, tak orzekł sąd po wojnie w sprawie o uznanie ich za zmarłych.

Jeśli chodzi o Józefa wydaje mi się, że zmarł na terenie Niemiec w jednym z obozów. Tak mówią same zawarte na stronie IPN straty.

Sabina Thaler




Thalerowie są wzruszeni kamykami z nazwiskami,  nowym upamiętnieniem Sary, Feli i Lusi Protter, które zrobilismy w 2023 roku, w 80. rocznicę ich śmierci.

Okazuje się, że Tom i jego żona byli tutaj w latach 90. Tom opowiada, że nie było drzew i że przeskoczyli przez ogrodzenie. Pokazuje mi zdjęcia.

Jedziemy na Świerkową. Kathy z grobu rodziny Amsterdamów podnosi kamyk z nazwiskiem „Cytryn”. Jest bardzo poruszona. To jej panieńskie nazwisko, które zachowała. Pyta kto robi te kamyki, skąd mam nazwiska.




Jest dużo pytań i odpowiedzi tego dnia.

Jedziemy jeszcze w okolice Lasku Berdechowskiego i w miejsce gdzie był obóz. Znowu są poruszeni słuchając o obozie.

 

               Moje słowa nie oddadzą w pełni tego, co czuję kiedy w moim życiu następują takie dni. Sens naszej kilkuletniej pracy nad podtrzymaniem pamięci, staje się bardziej namacalny niż kiedykolwiek.

Dziekuję wszystkim obecnym tego dnia. Za ten dzień.



Tekst Izabela Sekulska


Nie badałam dokładnie losów rodziny Thalerów, ale w Spisie Judenratu jest kilka osób o tym nazwisku. Osoby o tym nazwisku są również w kolekcji podań o wydanie dowodów osobistych Muzeum Regionalnego.

Wpisując kolejne osoby na listę ofiar zebrałam jednak nieco informacji o wspomnianych już Sabinie i Józefie Thalerach.



Józef (urodzony w 1897 roku) i Sabina (Sprinza z domu Singer urodzona w 1903 roku) Thalerowie mieszkali w Mielcu. W 1940 roku na ulicy Orlej (po wojnie ulica 22 lipca), potem na ulicy Kędziora.

Mieli trójkę dzieci: Jacoba, Chanocha, Natana.

W podaniu o wydanie dowodu osobistego Józef napisał, że jest brakarzem.

Dzisiaj to pojęcie mało nam znane (za Wikipedia: pracownik kontroli w fabryce oceniający jakość gotowych wyrobów, w przemyśle drzewnym osoba zajmująca się klasyfikacją jakościową i wymiarową surowca drzewnego). W Spisie Judenratu zawód Józefa to: manipulant drzewny (mniej więcej oznacza to samo co brakarz). Widocznie Józef pracował w którymś z tartaków.

Józef urodził się w Chorzelowie, Sabina w Tuszymie.

Cała rodzina straciła życie w czasie Holokaustu.

Sąd Grodzki w Mielcu przyjął jako datę śmierci Józefa i Sabiny 14 grudnia 1943 r. Wg świadków zostali rozstrzelani w Tarnowie.

Czy tak naprawdę było? Sabinę znalazłam na liście osób wywiezionych do Dubienki wraz z synem Natanem (rok urodzenia 1931).

Być może uciekła z Dubienki do Tarnowa. Mogła tu przebywać rodzina jej bratowej Rozali Ciser.

Józefa na listach nie znalazłam. Jego siostry w świadectwach Yad Vasehm podają, że przebywał w Majdanku i Pustkowie.

Bardziej prawdopodobna wydaje się jego śmierć na terenie Niemiec.

Na stronie IPN straty znajduje się informacja, że przebywał w obozie w Mauthausen, a 7 lutego 1945 roku był w transporcie do obozu w Neuengannce.











Zdjęcia: Yad Vashem, kolekcja Muzeum Regionalnego w Mielcu,  Wirtualny Sztetl, Krakowska Izba Przemysłowo - Handlowa,  zdjęcia uczestników spotkania w Mielcu.






Cytaty pochodzą z artykułu Alvina Thalera

https://kehilalinks.jewishgen.org/kolbuszowa/mielec/mielec5.html

Dziekuję Aronowi Halberstamowi.


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Mapa - śladami mieleckich Żydów. Wybrane obiekty.

 


 









Dear Friends, descendants of Mielec Jews. We are happy to share with you the Map of the Traces of Mielec Jews.


On this map, you will find marked locations connected with Jewish heritage in Mielec. Each spot comes with a description in English and Polish and pics.

You can explore by clicking on the points on the map or by choosing from the legend.

We hope this map helps you feel closer to the story of Mielec and its people
Enjoy it.


The map was created to help visitors to Mielec to follow valuable traces of Jewish heritage. We also hope that the city’s residents will find it useful.

The map includes existing sites. It has been designed so that the visitors can see the most significant locations within just a few hours.





Drodzy Przyjaciele, potomkowie mieleckich Żydów oraz osoby zainteresowane historią mieleckiego sztetla. Z przyjemnością dzielimy się z Wami mapą z wybranymi obiektami związanymi z żydowską społęcznością Mielca.

Na tej mapie zaznaczone są miejsca związane z dziedzictwem żydowskim w Mielcu. Każde miejsce posiada opis w języku angielskim i polskim oraz zdjęcia.

Możecie je zwiedzać, klikając punkty na mapie lub wybierając z legendy.

Mamy nadzieję, że ta mapa pomoże Wam bliżej poznać historię Mielca i jego mieszkańców.


Mapa powstała aby osobom odwiedzającym Mielec ułatwić podążanie żydowskimi śladami. Mamy nadzieję, że skorzystają z niej również mieszkańcy miasta.


Greta Pękała, Monika Wystepek, Izabela Sekulska, Mayn Shtetele Mielec


Mapa dostępna jest pod tym linkiem
the map is available here:

https://www.google.com/maps/d/u/0/viewer?mid=1VkBY3nRFJItPy91xeefk08LTjUJkYPQ&ll=50.28614269999998%2C21.41829809999999&z=12



Prezentujemy również mapę przygotowaną przez Scotta Genzera, która oprócz oznaczenia lokalizacji ważnych obiektów dla żydowskiej społeczności, zawiera również lokalizację niektórych domów, w których mieszkali żydowscy mieszkańcy.

We also present a map prepared by Scott Genzer which not only marks sites important to the Jewish Community that no longer exist today, but also includes several hundred addresses once inhabited by Jewish residents.

 

https://www.google.com/maps/d/viewer?mid=1TkjpQnbT3BYstsO9gMbgpFgy3efr9XSm&g_ep=CAISEjI1LjMyLjAuNzkwNzYzNDY1MBgAIN1iKmwsOTQyNTk1NTEsOTQyODQ0OTMsOTQyMjQ4MjUsOTQyMjcyNDcsOTQyMjcyNDgsOTQyMzExODgsNDcwNzE3MDQsNDcwNjk1MDgsOTQyMTg2NDEsOTQyODIxMzQsOTQyMDMwMTksNDcwODQzMDRCAlVT&skid=d2040aa3-bdec-4146-9766-f006b888cc26&g_st=ic&ll=50.289170311033644%2C21.412721912987774&z=14



Mapa wybranych miejsc związanych z żydowską społecznością Mielca. - Google My Maps

niedziela, 10 sierpnia 2025

Twarze mieleckiego sztetla: Borgerowie

 

Rodzina Borgerow, Hersch z żoną Esterą i synami.
Data zdjęcia: nieznana.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Tiny Borger.




zdjęcie pochodzi z kolekcji Mosze Borgera. Pierwszy z lewej strony u góry: Mundek (Jakob) Borger, pierwszy z lewej u dołu: Baruch Borger.
Stoją od prawej do lewej: Salek Ascheim,  Garden, Herman Korzennik, starszy Gardner.
Siedzą: w środku Felek Milgrom, Monek Strauss.

 




Napisał o nim „Mundziu”, używając skrótu od imienia „Mundek”. Nie było to prawdziwe imię. To nadane w synagodze, przy obrzezaniu brzmiało Jakob.

 

 

Na trzecim roku mój przyjaciel Mundziu (Mundek) Borger i ja uczyliśmy się razem, studiując fragmenty „Kapitału” Marksa i podręcznik ekonomii autorstwa naszego profesora, Krzyżanowskiego, który był jednym z czołowych polskich ekonomistów. Mundek, komunista, choć nie był członkiem partii, znał na pamięć wiersze polskiego komunisty Broniewskiego. Ale wydawało się, że nie jest w stanie pojąć podstaw marksizmu ani jakiejkolwiek odmiany teorii ekonomicznej.

W ostatnich dniach przed egzaminem uczyliśmy się do wczesnych godzin porannych. Ostatniego dnia około północy Mundek zasnął. Obudziłem go, ale on znowu zasnął. Oblałem go zimną wodą, ale to nie pomogło. Uczyłem się do szóstej, przespałem kilka godzin, zjadłem przekąskę i o dziesiątej byliśmy obydwaj na uniwersytecie.

 

Na ustny egzamin zostaliśmy wezwani losowo. Krzyżanowski zachowywał się  jak mój stary nauczyciel z gimnazjum, Kania. Zadawał szalone pytanie i błyskawicznie przeskakiwał od jednego kandydata do drugiego, aż uzyskał właściwą odpowiedź. Przy stole było nas sześciu. Pierwszym uczniem po jego prawej stronie był Mundek, a ja byłem ostatnim, siedzącym naprzeciw Mundka po jego lewej stronie.

 

Pytanie brzmiało: „Gdybyś wygrał milion złotych, co byś zrobił z pieniędzmi?” Mundek odpowiedział, że kupi kamienice w Krakowie. To zirytowało Krzyżanowskiego, który krzyknął: „Jesteś idiotą! Dobrze, że nie masz pieniędzy”.

 

Kamienice w Krakowie! Przyjdą bolszewicy i wszystko wam zabiorą.

 Pytanie krążyło między naszymi stołami, kiedy przyszła moja kolej, powiedziałem, że będę przestrzegał ekonomicznych zasad Talmudu: „Zainwestowałbym jedną trzecią pieniędzy w nieruchomość, jedną trzecią w akcje lub obligacje, a resztę będę trzymał w gotówce”.  Po chwili Krzyżanowski wyraził zdziwienie, że Talmud zajmuje się sprawami gospodarczymi i żałował, że nie byłem na jego seminariach. Potem zapytał, czy rozumiem jego podręczniki jak Talmud. Odpowiedziałem z szacunkiem, że je przestudiowałem i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby odpowiedzieć na jego pytania. „To mi wystarczy” – powiedział Profesor. „Według mnie egzamin zdałeś i możesz iść. Tutaj jesteś otoczony studentami, którzy nic nie rozumieją”. Nie marnowałem ani chwili, podziękowałem mu i wyszedłem za drzwi.

 

Mundkowi się to nie udało, ale przynajmniej miał satysfakcję, że profesor przyznał, że bolszewicy nadchodzą. Każdy inny zostałby zwolniony za to oświadczenie. Ale Krzyżanowski był znanym ekscentrykiem, szanowanym za swoje teorie ekonomiczne sprzeciwiające się marksizmowi i znane w Polsce jako „liberalna szkoła ekonomii z Manchesteru” (kolega i wykładowca Krzyżanowskiego, dr Zweig, który był przechrzczonym Żydem, został po wojnie faktycznie mianowany na katedrę ekonomii w Manchesterze).1




Kolekcja Mosze Borgera, Jakob z siostrą Mosze Borgera, Salą. Kraków.

 Skąd pewność, że Mark Verstandig wspominając Mundka, wspominał Jakoba Borgera, jednego z bohaterów tego tekstu?  Mam pewność, bo tak pisał o Jakobie jego kuzyn Mosze Borger, tak na Facebooku napisała o nim córka Tina. Poza tym sprawdziłam – Verstandig studiował prawo z Jakobem Borgerem na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 30. XX wieku.

Jakob Mojżesz zwany Mundkiem, w późniejszym poholkaustowym życiu będzie używał imienia Jack. Wojnę przeżyje  też jego brat Baruch, który uratuje się dzięki brawurowej ucieczce z transportu. Nie przeżyją wojny rodzice, nie przeżyje ciocia Chajcia i znaczna część jej rodziny, nie przeżyje wujek Szymon Salpeter i kuzynki: Feiga i Sala.

 

          Zaczęło się od karty meldunkowej na nazwisko Borger przysłanej mi przez Martę Wójcik. Karta pochodzi z rzeszowskiego Archiwum Państwowego i dotyczy jednej z rodzin zamieszkałych w Rzeszowie.






zdjęcia: AP Rzeszów


Borger…dobrze znane mi nazwisko, ale imię Wolf Hirsch nic mi nie mówiło. Światełko się zapaliło, kiedy przeczytałam imię matki Wolfa – Chana Padawer. To mówiło mi wiele – tak nazywała się babcia Mosze Borgera, którego losy zbadałam dość dokładnie. Dotarło więc do mnie, że mam do czynienia z jakimś krewnym Mosze Borgera. Sprawdziłam: Wolf Hirsch był bratem mamy Mosze – Pearl, tyle, że raczej nie używał imienia Wolf, a Hersch, Hirsch albo Herman..Historia otworzyła się jeszcze bardziej, kiedy odczytałam z karty meldunkowej imiona dzieci Wolfa Hirscha: Jakob Mojżesz i Baruch Chiel.

Chana  Borger z domu Padawer, zdjęcie: myheritage 


Informacja o pochówku Chany na nowym żydowskim cmentarzu (cholerycznym).


Jakob…kuzyn Mosze, który według relacji jego córki, wspólnie z Mosze w czasie wojny przebywał w ZSRR.

IPN straty


Wolf Hirsch Borger urodził się w Rozwadowie, 26 maja 1887 roku. Był synem Chany Friedy Padawer i Mojżesza Mendela. Jego żoną była Estera Sara z domu Koller, córka Israela Beera i Gefty z domu Zucker urodzona 15 października 1888 roku w Mielcu.

Małżeństwo posiadało dwóch wspominanych już synów: Jakoba Mojżesza (urodzonego 17 sierpnia 1913 roku w Dąbrowie Tarnowskiej) i Barucha Chiela (urodzonego 17 czerwca 1918 roku również w Dąbrowie Tarnowskiej)2.

Barucha, jego kuzyn Mosze będzie nazywał Benkiem.

Zastanawiam się czy czasem jego pradziadkiem nie był Baruch Borger, w 1886 roku przewodniczący kahału (gminy żydowskiej) w Rozwadowie.


Mapa Rzeszowa z zaznaczonym budynkiem, gdzie mieszkała rodzina. Zdjęcie: Marta Wójcik


Dom, w którym rodzina mieszkała w Rzeszowie, zdjęcie: Marta Wójcik


Moje dalsze poszukiwania przyniosły mi wiedzę, że Jakob w księgach izraelickiego okręgu metrykalnego w Dąbrowie został zarejestrowany na nazwisko Padawer, przypuszczalnie więc jego ojciec nosił panieńskie nazwisko swojej matki. Prawdopodobnie w momencie jego urodzin rodzice mieli jedynie ślub rytualny, nie był on zarejestrowany w  urzędzie.  Przy nazwisku Jakoba, wśród danych które znalazłam, jest też informacja o zamieszkiwaniu w Sędziszowie.

Jak już wiemy rodzina mieszkała również w Rzeszowie, dokładnie przy ulicy Naruszewicza 14, mieszkanie 20. 1 lutego 1933 roku wrócili do rodzinnego Mielca i mieszkali przy ulicy Kościuszki 923.

Z jakiego powodu tak często się przenosili? Być może chodziło o interesy.

Małżeństwo Borgerów jest w Spisie Żydów z 1940 roku. Mieszkali w Mielcu przy ulicy Hetmańskiej. Synów w tym Spisie nie ma.  W rubryce „zawód” przy nazwisku Hirscha Borgera figuruje: kupiec.

Faktycznie był kupcem. Jak się okazuje z książki Andrzeja Krempy Sztetl Mielec Z historii mieleckich Żydów możemy sporo się dowiedzieć o Hirschu.

W latach 20. XX w. prowadził wraz ze szwagrem Szulimem Blattbergiem spółkę handlującą pierzem. Spółka była zarejstrowana w 1924 roku w Londynie.  Pierzem handlował również drugi szwagier Hirscha Szymon Salpeter. Przypuszczam, że ściśle współpracował z Blattbergiem i Borgerem, bo o eksportowaniu pierza do Anglii wspomina w swoim dzienniku, jego syn Mosze Borger.

Pearl Borger, kolekcja Mosze Borgera

Feiga Borger, córka Pearl i Szymona, kolekcja Mosze Borgera

Sala Borger, córka Pearl i Szymona, kolekcja Mosze Borgera


Szymon Salpeter, mąż Pearl, kolekcja Mosze Borgera

Chaja Blattberg z domu Borger, siostra Hirscha, zdjęcie pochodzi z kolekcji Muzeum Historii Regionalnej w Mielcu
Szulim Blattberg mąż Chai, zdjęcie pochodzi z kolekcji Muzeum Historii Regionalnej w Mielcu


Chaja Blattberg, kolekcja Mosze Borgera

Od lewej: Szulim Blattberg z żoną Chają, kolekcja Mosze Borgera




W 1940 roku Hirsch na ulicy Kościuszki prowadzi sklep bławatny wraz z Gitlą Schubert (kiedy pisałam tekst dotyczący służącej prezesa Judenratu Józefa Finka, udało mi się ustalić, że Gitla Schubert była teściową Finka). To układa się w całość, to i wojenne losy Borgera – okazuje się bowiem, że był on jednym z członków Judenratu.  Berta Lichtig w swojej relacji złożonej dla Żydowskiej Komisji Historycznej wymienia nazwisko: Herscha Bergera. Jestem pewna, że chodzi o Wolfa Hirscha. W tym miejscu jestem winna czytelnikom wyjaśnienie, imię: Hirsch, ma swój odpowiednik w imieniu Hersch,  Herschel a także Herman.

Hirsch musiał więc dobrze znać Finka3.

Niewiele wiem o przedwojennych losach rodziny, trochę więcej o tych wojennych. Myślę jednak, że to co spisuję dzisiaj, to dopiero początek.

Mam prawo przypuszczać, że żona Hirscha była jedną z kobiet, która angażowała się w działalność Centosu, organizacji pomagającej w czasie wojny biednym żydowskim dzieciom. Jej prezeską była Netti Fink, żona Józefa Finka, a Berta Lichtig wśród kobiet, które pomagały Netti wymienia Bergerową. Była wśród nich również wspomniana już teściowa Finka, Gitla Schubert.

 

 

Jeśli chodzi o Jakoba… po raz pierwszy z jego imieniem stykam się badając historię Mosze Borgera. Podobnie jak nazwisko Mosze, tak i nazwisko Jakoba znajduje się w Indeksie Osób Represjonowanych Instytutu Pamięci Narodowej.

W 1940 roku Jakob jak i wiele innych Żydów został deportowany ze Lwowa. Trafił w głąb Związku Radzieckiego i tam prawdopodobnie przeżył wojnę.

Na stronie grupy Mayn Shtetele Mielec na Facebooku, córka Jakoba Tina Borger Beale napisała:

Jestem córką Jacoba Borgera. Mój dziadek Hersh Borger był bratem: Peniny, Chajci i Shayndel  z domu Borger. Mój ojciec i Morris (takiego imienia w Ameryce używał Mosze Borger - I.S.) przyjechali w 1947 roku do Ameryki dzięki rodzinie Zucker (Rickel Zucker była siostrą ich prababci Chany). Obydwaj poślubili kobiety z Ameryki. Ja i moje dwie siostry byłyśmy bardzo blisko z Pearl, córką Mosze, razem dorastałyśmy. Chociaż mój ojciec i Morris nigdy nie mówili o wojennych doświadczeniach, to  dominująca narracja mojej mamy była taka, że spędzili lata wojny na Syberii. Wyobrażcie sobie jaka byłam zdziwiona kiedy podczas sziwy (żałoba w judaizmie- I.S.) w 2014 roku w Jerozolimie, po śmierci Mosze, rozmawiałam z Rochelle Saidel (doktor Rochelle Saidel, amerykańska Żydówka zaprzyjaźniona z Mosze, autorka książki dotyczącej Mielca – I. S.), która powiedziała mi, że Morris nigdy nie podzielił się z nią tą wiadomością. To mnie naprawdę zszokowało.

 



zdjęcia: Arolsen Archives

 

A Baruch Chiel? Jego imię i nazwisko występuję w bazie Arolsen Archives. Przebywał po wojnie w obozie dla osób przesiedlonych.

Co wydarzyło się w czasie wojny?

 

Tego możemy dowiedzieć się z relacji, która znajduje się w zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Spisano ją 11 czerwca 1957 roku w języku polskim. Baruch przebywał wówczas w Monachium, prawdopodobnie starał się o odszkodowanie i potrzebował zaświadczenia wydanego w Polsce potwierdzającego o jego pobycie w obozie w Mielcu.

 

Baruch pisze, że 1 września 1939 roku mieszkał z rodzicami w Mielcu. Po tym jak zawiązał się w Mielcu Judenrat i był zmuszony dostarczać  młodych ludzi do przeróżnych prac, Baruch musiał przymusowo pracować.

Wraz z dwoma kolegami pracował w willii Komendanta.

Przed deportacją rodzina uciekła do Połańca (w tym mieście schroniło się wiele żydowskich rodzin mieleckich, w tym Józef Fink z rodziną, członkowie Judenratu prawdopodobnie wiedzieli lub przeczuwali co nastąpi i ratowali się ucieczką).

Po deportacji Baruch z rodzicami wrócili do Mielca i zostali przydzieleni do obozu pracy przy Zakładach Lotniczych. W obozie Baruch budował baraki mieszkalne, wykonywał również różne prace w mieszkaniach inżynierów zatrudnionych w fabryce, czasem w domach Polaków.

W chwili likwidacji obozu,  znalazł się w transporcie do Wieliczki. W okolicach Tarnowa udało mu się uciec. Do końca wojny dotrwał ukrywając się we wsi Wesołów, u chłopa o nazwisku Kluzik.

W końcowych zdaniach relacji wspomina o tym, że nie zna miejsca śmierci matki, a ojciec został zamordowany w Melk koło Wiednia.

Faktycznie nazwisko Hirsch Borger znajduje się na stronie IPN straty, wg tej informacji zmarł 22 października 1944 r w Mauthausen (Melk był podbozem Mauthausen, obóz usytuowano właśnie w tym mieście ponieważ tu mieściły się strategiczne dla przemysłu zbrojeniowego III Rzeszy zakłady Steyr- Daimler- Puch, większość więźniów została przywieziona z Polski– I.S.).

Jeśli chodzi o matkę, na tej samej stronie odnajduję nazwisko Estery Borger urodzonej w Mielcu. Z Auschwitz 20 września 1944 roku przetransportowana została do obozu Stutthoff. Ale nie zgadza się data urodzenia.

Męczy mnie to… czy to Estera, żona Hirscha? Data urodzenia się nie zgadza. Wchodzę na stronę Arolsen archives i znajduję potwierdzenie, że bez wątpienia chodzi o nią. Zgadza się panieńskie nazwisko.

Byłam w Stutthof kilka lat temu.


zdjęcie" Arolsen Archives



Wtedy wiedziałam zdecydowanie mniej o mieleckich Żydach niż dzisiaj. Zastanawiałam się czy na liście ofiar z Sttuthof jest ktoś z Mielca. Potem dowiedziałam się, że bez wątpienia tak. Między innymi dziewczynka Zosia Wachs. Przypuszczam, że i Estera została zamordowana właśnie tutaj.





zbiory ŻIH

 

Zdjęcia Mundka i Barucha znajduję w kolekcji zdjęć Mosze Borgera. Jak i wiele innych rodzinnych zdjęć. Ta kolekcja to wielki skarb.

Zastanawiam się czy gdzieś coś jeszcze mogę znaleźć. Wyjmuję z półki książkę Rochelle Saidel, bo przypominam sobie, że jest tam rodzinne zdjęcie mamy Mosze. Tak ...

Zatem mamy i Hermana (Hirscha)… Zdumiewające jest to, jak oni wszyscy… Pearl, Hirsch, Mosze, Jakob i Baruch byli do siebie podobni. Mieli ten borgerowski rys... Nie mogliby zaprzeczyć pokrewieństwu… Absolutnie.

 

Zdjęcie pochodzi z książki Rochelle Saidel, kolekcja Mosze Borgera udostępniona autorce.

Jakob zmarł w Nowym Jorku w wieku 64 lat.

O powojennych losach Barucha, jeszcze nie wiem nic. Wiem,  tylko tyle, że się ożenił, a jego żona miała na imię Helena.

 Ten rodzinny portret to zaledwie muśnięcie pędzlem.

Jednocześnie  wystarczająco dużo by zaistnieli w naszej świadomości jako dawni mieszkańcy Mielca.


 Pamiętajmy o Borgerach.

 

 

 

 

Tekst: Izabela Sekulska

Tarnów, 10 sierpnia 2025r.

iskabelamalecka@gmail.com


Tina Borger, córka Jakoba 17 sierpnia 2025r, w grupie Mayn Shtetele Mielec na Facebooku napisała o swoim tacie:




A brilliant, witty man with a gentle soul, our dad worked toward making this world a better place through his commitment to humanistic values and defending the dignity of all human beings.


He survived the Holocaust and after liberation he lived in Paris for 3 years. In 1948, relatives in NY sponsored him to come to the US on a student visa. 


Upon arriving in NY, immigration officials asked if he plans to return to Poland when his visa expired. He answered with an emphatic: “NO. I will never live in an authoritarian state again.” He was held for 2 weeks until he was finally allowed to enter.


He would undoubtedly be heartsick at the turn this country has taken toward abridging people’s rights and creating a climate of fear & hatred.


We miss him and think about him every day. Our only solace is that he’s not here to see how his adopted country is quickly moving towards authoritarianism. 


Rest in everlasting peace and power, Daddy. Your memory is forever a blessing.

 Błyskotliwy, dowcipny człowiek o łagodnej duszy, nasz tata pracował na rzecz uczynienia tego świata lepszym miejscem poprzez swoje zaangażowanie w wartości humanistyczne i obronę godności każdego człowieka. Przeżył Holokaust i po wyzwoleniu mieszkał w Paryżu przez 3 lata. W 1948 roku krewni z Nowego Jorku sponsorowali mu wyjazd do USA na wizę studencką. Po przybyciu do Nowego Jorku urzędnicy imigracyjni zapytali go, czy planuje wrócić do Polski po wygaśnięciu wizy. Odpowiedział stanowczo: „NIE. Nigdy więcej nie będę żył w państwie autorytarnym”. Przetrzymywano go przez 2 tygodnie, aż w końcu pozwolono mu wjechać. Bez wątpienia byłby zasmucony obrotem spraw, jaki obrał ten kraj, ograniczając prawa człowieka i tworząc atmosferę strachu i nienawiści. Tęsknimy za nim i myślimy o nim każdego dnia. Naszą jedyną pociechą jest to, że nie ma go tutaj, by mógł patrzeć, jak jego przybrany kraj szybko zmierza w stronę autorytaryzmu. Spoczywaj w pokoju i potędze, Tato. Twoja pamięć jest dla nas błogosławieństwem na zawsze.


 

Dziękuję: Marcie Wójcik, Tinie Borger i Tomaszowi Frydlowi.

 

Korzystałam z:

 

Drzew genealogicznych Scotta Genzera

Karty Meldunkowej AP Rzeszów

JRI. Poland

www.krakowjewishheritage.org

Arolsen archives

IPN straty

https://www.findagrave.com/memorial/256506246/hersch-borger#source

AŻIH 301/5487 - relacja Barucha Borgera

AP Rzeszów Spis Żydów w Mielcu sporządzony przez Radę Żydowską (Judenrat) 15 sierpnia 1940 (i 2 raporty o stanie zatrudnienia) zespół 752 sygn. 117

Verstandig Mark: I rest my case, Northwesteren Univestity Press 2002.

Krempa A. Sztetl Mielec. Z Historii Mieleckich Żydów, Mielec 2022 Biblioteka Muzeum Regionalnego w Mielcu

Saidel R. Mielec, the sthetl that became a nazi concentration camp, Jerusalem 2012


 

Przypisy:

1 zacytowany fragment pochodzi z książki Marka Verstandiga I rest my case

2 Wolf Hirsch posiadał siostry: Pearl urodzoną w 1884 roku w Rozwadowie, która wyszła za mąż za Szymona Salpetera, zmarła w 1924 roku, Chaję nazywaną przez rodzinę Chajcią, urodzoną w 1885 roku w Rozwadowie,  która wyszła za mąż za Szulima Blattberga (została zamordowana w 1942 roku, wg jej wnuczki  Zipi Neustadt przez granatowych policjantów), Scheindle która poślubiła Barucha Neumana i wg jej prawnuczki Miriam Lampart wyjechała do Anglii,  po I wojnie światowej wraz z piątką swoich dzieci, wg Scotta Genzera zmarła w Londynie w 1942 roku. Dlaczego ROZWADÓW? Z Rozwadowa pochodził ojciec Wolfa, Mojżesz. Mama Chana Padawer pochodziła z Mielca.

3 Rada Żydowska w Mielcu (Judenrat) została powołana jeszcze w 1939 roku. Była złożona z 12 lub 14 osób. Wśród jej członków byli: prezes, adwokat dr Józef Fink, wiceprezes Markus Friedman, Szymon Klagsbrun, kupiec Reuven Kurz, adwokat dr Joachaim Tafler, nauczyciel Joel Czortkower, adwokat dr Aleksander Atlas, szewc Izaak Kapłan, lekarz Norbert Obrowicz, Hersch Berger. Siedzibą Judenratu był budynek przy ulicy Legionów 8. Propozycję objęcia funkcji Prezesa otrzymał Tafler, ale jej nie przyjął a jedynie wszedł w skład Rady. Uważał on, że  pomimo  tego, że Judenraty  posiadały pewną autonomii, to skorzystanie z tej propozycji byłoby pewną formą kolaboracji.


Pod tym linkiem można przeczytać tekst dotyczący Mosze Borgera:

 

https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2022/11/twarze-mieleckiego-sztetla-mosze-borger.html






 

fragmenty książki Marka Verstandiga

 



Od lewej: Chaja Blattberg z dziećmi, po prawej, od lewej jej córka Sala, potem Rożka, z przodu Lala i jej matka Chana Borger z domu Padawer, kolekcja Mosze Borgera

Tam gdzie była piekarnia... Wizyta rodziny Thalerów w Mielcu.

  zdjęcie: Yad Vashem, Samuel Thaler przed wyjazdem do Ameryki. Nie jest to dziadek Shmuela Thalera, jednego z bohaterów tekstu. Myślę jedna...