Poeta języka jidysz Dawid
Sfard napisał:
A gdy opuszczę tę
ziemię-
Kto na złość
mordercom
Będzie śpiewał po
żydowsku
O cierpieniach i
radości pokoleń
I kto będzie dalej
kuł złoty łańcuch
Pokoleń wielkich,
wspaniałych Żydów?
Nieliczni ocalali wracali
po wojnie do domów. Część z nich, więźniowie obozów koncentracyjnych na terenie
Niemiec, nie wrócili nigdy.
Ci, którzy wrócili, po
pogromach, z obawy o życie szybko opuścili Polskę. Została ich tutaj garstka.
Nie ma już prawie nikogo
kto mógłby śpiewać po żydowsku.
W 2022 roku podczas
konferencji Forum Dialogu, w której miałam szczęście uczestniczyć, zmarły
niedawno Marian Turski, ocalały z Holokaustu
powiedział:
Nie macie pojęcia
jak bardzo jestem Wam wdzięczny. Posłuchajcie, jeśli pamięć o moich przodkach,
o moim pokoleniu, o moim narodzie przetrwa, to ona przetrwa tylko dzięki Wam.
Bo zanim odrodzi się życie żydowskie i tradycja żydowska, kto wie, czy wy nie
będziecie nosicielami tej tradycji dla moich potomków.
Podążając za słowami Mariana
Turskiego jesteśmy tutaj dzisiaj po raz kolejny w rocznicę deportacji
mieleckich Żydów. Żeby pamiętać.
Bardzo dziękuję wszystkim
za przybycie.
Spokojnie szli do
wagonów,
jakby im wszystko
zbrzydło,
Piesko patrzyli
szaulisom w oczy
Bydło!
Cieszyli się
oficerowie, że nic im nie działa na nerwy.
Że idą tępym
marszem hordy
I tylko dla werwy
Trzaskały pejcze:
W mordy!
Tłum milcząc padał
na placu
Nim się w wagonie
rozełkał,
Sączyli krew i łzy
w piaszczysty grunt
A „panowie” od niechcenia
rzucali na trupy pudełka-
„Warum, sind,
juno, rund”
Aż w ten dzień,
gdy na uśpione sztimungiem miasto
Wpadli o świcie,
jak hieny z porannej mgły.
Szanowni Państwo,
9 marca 2020 roku
spotkaliśmy się w tym miejscu po raz pierwszy aby oddać cześć ofiarom
Holokaustu z Mielca i okolic w rocznicę deportacji Żydów z Mielca. Od 2020 roku
spotykamy się w tę rocznicę albo w tym miejscu, albo na cmentarzu żydowskim
przy ulicy Traugutta.
Nie było w historii
Mielca dnia straszniejszego niż 9 marca 1942 roku i mam nadzieję, że taki dzień
nigdy się już nie powtórzy.
Czy może być dzień
straszniejszy niż taki kiedy na ulicach miasta ginie 54 osoby, a dalsze 240
mordowane są po drodze z Rynku na lotnisko i na samym lotnisku?
Kiedy ponad 5 tysięcy
obywateli tego miasta zostaje z niego wywiezionych, a potem ginie w obozach zagłady?
Nie, nie było
straszniejszego dnia w historii miasta.
Niedawno nasz kolega
Krzysztof odnalazł artykuł jednego z potomków mieleckich Żydów Alvina Thalera
pod tytułem The long road to Mielec. Długa droga do Mielca.
Autor opisywał w nim
swoje wrażenia z wizyty w mieście swoich przodków. Jedną z jej części była
wizyta w Urzędzie Miasta. Na pytanie o dokumenty metrykalne pozostałe po Żydach
usłyszał mniej więcej taką odpowiedź: Wszyscy
Żydzi, wyjechali z miasta. Nikt nie wrócił.
Ani
pierwsze ani drugie zdanie nie było prawdą – Żydzi nie opuścili miasta. Słowo
„wyjechali” sugeruje dobrowolny wyjazd – tak nie było.
Po
wojnie wróciło do Mielca niewielu ponad 100 Żydów z miasta i kolejnych 200 z
okolic Mielca.
Thaler
podsumowując swoje wspomnienie z gniewem
pisał o takim a nie innym sformułowaniu urzędniczki.
„
Dokąd myślała, że wyjechaliśmy?”.
Ponad
5000 tysięcy mieleckich Żydów nie opuściło miasta dobrowolnie – 9 marca 1942
roku nad ranem zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów.
300
z nich straciło tego dnia życie na ulicach miasta, w Borku, albo w Berdechowie.
Józef
Mojek, sołtys wsi Złotniki, zeznawał po wojnie:
Ta
egzekucja, którą opisuję, była pierwszą egzekucją na terenie Mielca i okolic,
jeśli chodzi o rozstrzeliwanie Żydów. W czasie wyprowadzania Żydów z Mielca
Maziarski Józef, który był grabarzem, a dziś już nie żyje, mówił do mnie, że na
terenie miasta zostało zastrzelonych 54 Żydów obojga płci, zazwyczaj osoby
starsze, dzieci nie były rozstrzeliwane. Wszystkich pochowano na terenie
Złotnik, na nowym cmentarzu żydowskim.
Mojek
wspominał również grzebanie ofiar w miejscu gdzie dzisiaj stoimy:
Zabrałem
ze sobą 32 mężczyzn, ja byłem 33-ci. Ponadto przyprowadzili jeszcze Niemcy 54
młodych Żydów z Chorzelowa. Żydzi ci wspólnie z Polakami, których ja
przyprowadziłem, kopali groby, a raczej jeden wspólny grób i chowaliśmy
rozstrzelanych Żydów. Pochowaliśmy łącznie 240 ciał. Grzebaliśmy w ten sposób,
że kładliśmy cztery ciała jedno na drugim, czyli cztery warstwy, a grób był
szeroki na około 3 metry, tak że było dwa rzędy.
Inny
świadek wydarzeń, mieszkaniec Złotnik, Tadeusz Indyk zeznał po wojnie:
Około
godziny 8 od Mielca w kierunku Chorzelowa rozpoczął się przemarsz Żydów na
lotnisko. Ja to obserwowałem i
widziałem, że Żydzi szli przez około 3 godziny czwórkami i piątkami szli bardzo
powoli. Konwojowali ich Niemcy w mundurach z bronią, szli w odstępach około 300
metrów, Żydzi szli spokojnie, widziałem taki przypadek, że konwojujący Niemiec widząc,
że Żyd nie może iść, wyciągnął go z kolumny, chwycił karabin za lufę i kolbą
uderzył go w głowę zabijając go. W pewnym momencie zauważyłem, że niedaleko
naszego domu zjawiło się trzech umundurowanych Niemców, którzy z kolumny
wyciągnęli na brzeg szosy słabych i chorych Żydów, którzy nie mogli iść. Kiedy
uzbierali ich około 100 zaprowadzili ich na łąki koło naszego domu w odległości
około 100 metrów. Żydzi nieśli ze sobą
walizki, teczki i inne pakunki. Ci trzej
Niemcy zatrzymanym Żydom kazali składać kosztowności na chustę czy koc, co ci
Żydzi robili. Następnie owi trzej Niemcy ustawili na pagórku karabin maszynowy
i jeden z nich ostrzelał stojących w szeregu Żydów. Żydzili padli na ziemię i wówczas
owi Niemcy chodzili między nimi i dobijali ich z rewolweru. W ten sposób
zostało zastrzelonych około 150 Żydów. Mężczyzn i kobiet.
100
Żydów trafiło do obozu pracy, który tego dnia rozpoczął działalność przy
mieleckich zakładach lotniczych, a 580 do obozu w Pustkowie, reszta została
wysłana w bydlęcych wagonach na teren dystryktu lubelskiego.
Tak wspominała tamte wydarzenia ocalała Miriam Gutman:
W
Polsce była zima. Bardzo zimna, śnieżna, wszystko zamarznięte. W środku nocy,
nie pamiętam dokładnie czy to była druga, czy trzecia czy czwarta rano, zaczęli
walić do drzwi, bardzo mocno walić.
„Jude
raus, Jude raus!” Mój ojciec otworzył drzwi, w chwili gdy otworzył, cofnął się
i zobaczył dwóch Niemców stojących w drzwiach i był trochę przestraszony, dlatego się cofnął. Gdy
to zrobił, to jeden z Niemców uderzył go kolbą karabinu i powiedział:
pospieszcie się i ubierzcie i wychodźcie. Zaczęliśmy płakać. Troje dzieci i
moja matka zaczęliśmy się szybko ubierać.
W tym czasie mój ojciec tam był. Nie wiedzieliśmy co się stało. Baliśmy
się, że Niemiec, który tam był zobaczył mezuzę na futrynie drzwi. Krzyknął po
niemiecku: Żydzie, co tu schowałeś? Zdejm to!”
Mój ojciec zdjął mezuzę i wtedy Niemiec rozkazał mu: „Otwórz, co tam
jest?” Ojciec odpowiedział: Dziesięć
przykazań.
Wtedy
Niemiec znowu uderzył go kolbą i zauważył piec w domu. Wrzuć to do pieca!
I
mój ojciec wrzucił mezuzę do pieca. Ubraliśmy się szybko, wszyscy po kolei.
Matka wzięła coś do ręki, nie pamiętam co. Każdy niósł coś w plecaku i
wyszliśmy na zewnątrz. Tam zobaczyliśmy tłum ludzi, krzyczących, to było
naprawdę cos niewiarygodnego. Nie mieliśmy pojęcia co się dzieje. Zobaczyliśmy
moją ciotkę, siostrę mamy, która mieszkała niedaleko nas, trzymała ona za rękę
swoją córkę i płakała histerycznie. Moja matka podeszła do niej i powiedziała:
: chodź tu, chodź, wszyscy tu jesteśmy”.
Opuściliśmy
dom i poszliśmy drogą. Wszyscy Żydzi.
Było wielkie zamieszanie, naprawdę wielkie.
Staliśmy
w grupach, po czworo, każda po cztery kobiety… Szliśmy do Berdechowa, gdzie był
las. Lasek Berdechowski, tak go nazywano.
Doszliśmy tam, ten marsz był bardzo trudny. Była zima, śnieg, zimno i doszliśmy.
Tam
były hangary, tam trzymali samoloty. Niedaleko było lotnisko. Hangary były w
środku lasu. Były ogromne, miały bramy i
były oszklone. Była wielka brama i małe drzwi. Wchodziliśmy do jednego z
hangarów przez małe drzwi. Przy wejściu było dwóch Niemców stojących po obu
stronach i każdy, kto był chociaż trochę
chory lub słaby albo miał chustę przykrywającą rany na twarzy albo było w nim
coś co się Niemcom nie spodobało był kierowany na bok. Na bok kierowano też
starych ludzi. Ci ludzie nie wchodzili do hangarów. Było bardzo zimno i my
usiedliśmy tam w kącie W nocy – to już mogła być noc, w każdym bądź razie było
ciemno – kazali przez głośniki wszystkim mężczyznom zgłosić się do bramy. Mój
ojciec również poszedł. Całą noc nie wiedzieliśmy co się z nim dzieje, gdzie go
zabrali. Bardzo się martwiliśmy. Przed
świtem ojciec wrócił wraz z innymi Żydami. Szeptał mojej mamie, że pochowali
wszystkich ludzi, których naziści zabili
w lesie.
Nie
znam liczb.. z pewnością setki, bo powiedział, ze dotyczyło to wszystkich
starych ludzi i wielu innych. Wśród nich była matka mojego ojca. I ich
pogrzebano – mój ojciec grzebał – tak przeszła cała noc”.
Rudolf
Zimmerman, niemiecki kolonista z Czermina 9 marca 1942 roku prowadził selekcję
na Rynku. Zeznający w procesie przeciwko Zimmermannowi świadek zeznał:
Tego
samego dnia, między pierwszą, a drugą po południu, świadek widział oskarżonego
na ulicy Kilińskiego w Mielcu. Oskarżony prowadził głuchoniemego Żyda znanego w
Mielcu jako „Tulu z kijem” i zauważył, kiedy się odwrócił czterech Polaków
stojących od strony budynku straży pożarnej, po tym jak oskarżony oddał kilka
strzałów w kierunku Polaków, popchnął głuchoniemego Żyda do przodu i popychał
go dalej z krzykiem „szybko, szybko”, poniewierał go, a potem oddał kilka
strzałów w jego plecy. Po tym jak Żyd upadł, a oskarżony zmienił magazynek w
swojej broni, strzelił jeszcze kilka razy w leżącego na ziemi mężczyznę, a
następnie wrócił na ulice Kilińskiego. W kierunku oskarżonego podeszli esesmani
eskortujący żydowską rodzinę. Oskarżony przyspieszył kroku, zatrzymał tę grupę
i nakazał Żydom, parze z dwójką dzieci, stanąć przy ogrodzeniu z podniesionymi
rękoma. Oskarżony zabił mężczyznę, i
kobietę strzałami w tył głowy, po czym dzieci rzuciły się na ciała swoim
rodziców i oskarżony zastrzelił także dzieci. Ze względu na to, że mieli oni
opaski z gwiazdą Dawida świadek stwierdził, że byli Żydami.
Zimmerman
z gestapowcem Petersonem na rozkaz od Hensela
morduje parę starych Żydów, którzy pozostali w domu. Obaj udali się do
miejskiej policji aby dowiedzieć się, gdzie ci starzy Żydzi mieszkali i jeden z
tych milicjantów ich poprowadził. W trakcie marszu Zimmerman zapytał Petersona
w jaki sposób najlepiej kogoś zastrzelić, bo ten wspominał dzień wcześniej
przed obiadem, że zastrzelił dwóch Żydów na moście na Wisłoce. Peterson
powiedział Zimmermannowi, że najlepszy skutek osiąga się strzelając w głowę i ważne
jest aby broń trzymać blisko głowy.
Po
wejściu do mieszkania żydowskiej pary oskarżony skierował się do łóżka, w
którym był mężczyzna a Peterson do łóżka z kobietą. Mężczyzna modlił się i
jęczał i kiedy odwrócił głowę Zimmermann strzelił mu raz w głowę i po krótkiej
chwili, drugi raz. W tym czasie Peterson zastrzelił kobietę.
Prawdopodobnie
zarówno Tulu jak i żydowska rodzina, jak i stare małżeństwo pochowani są na
cmentarzu na Traugutta, gdyż to tu pochowano 54 ofiar z terenu miasta
zamordowanych 9 marca 1942 roku.
Wśród ofiar z dnia 9
marca 1942 roku są małżonkowie Tauba i Markus Amsterdam. Z całą pewnością
spoczywają właśnie w tym miejscu.
Tauba z domu Hollander urodzona w 1975 lub 1880
roku w Dąbrowie Tarnowskiej. Markus urodzony w 1872 roku.
Mieli dzieci: Szulima
(ocalałego dzięki Oskarowi Schindlerowi, Szulim stracił w Holokauście całą
swoją rodzinę, żonę i kilkoro dzieci,
Natana i Mosesa, którzy przed wojną wyjechali do Ameryki, córkę Chaję, po mężu
Wiener, która zamieszkała w Tarnowie. Ani ona, ani jej mąż Pinaks nie przeżyli
wojny. Ocalała ich córka Ellen, więźniarka obozów w Płaszowie, Hindenburg i
Bergen – Belsen.
Ellen twierdziła, że
nagrobek, który Państwo tu widzicie ufundował jej wujek Szulim, około 1956
roku.
Tauba i Markus posiadali
gospodarstwo w Trzcianie , z którego w 1941 roku zostali wysiedleni przez
Niemców. Zamieszkali wówczas w swoim domu w Mielcu.
W ubiegłym roku miałam
kontakt z rodziną Tauby i Markusa, ich prawnuczką Daną i prawnukiem Dormanem.
Ofiarą dnia 9 marca 1942
roku jest również Chanina Stroh. Na tym cmentarzu widzą Państwo macewę
poświęconą rodzinie Stroh.
Chanina był kupcem
bławatnym, urodził się w 1888 roku, mieszkał wraz z rodziną w Rynku. W czasie
wojny została zamordowana jego żona Sara (miała w chwili śmierci 51 lat), 17
letnia córka Sosia i syn Lazar. Zostali zamordowani latem 1943 roku w Lasku
Berdechowskim.
Dzisiaj przeczytamy
nazwiska 105 osób, które przez ostatni rok dopisałam do listy Ofiar, którą
tworzę.
Spośród tych 105 nazwisk,
przeczytam Państwu teraz dane kilku osób, tych, których zdjęcia możecie Państwo
obejrzeć.
Trompeter Sara, córka Jakoba Izaka i Gitli Blimy, urodzona 15 września 1919 roku, zmarła
w obozie Bergen - Belsen 23 kwietnia 1945 roku, więźniarka obozów: w Płaszowie,
Auschwitz i Bergen - Belsen.
Horowitz Juda urodzony 12 grudnia 1879 roku,
syn Jakowa, rabin, mąż Blimy, która zmarła w 1925 roku, następnie ożenił
się z Riwką, w 1940 roku był wdowcem, mieszkał na ulicy Sandomierskiej,
zamordowany w Mielcu, w 1942 roku
Gottdenker Feiga urodzona w 3 maja 1913 roku w Hołyniu, nauczycielka, córka
Arona Mozesa i Dwory niezamężna, w czasie wojny mieszkała w Mielcu. Ciotka Joe
Gottdenkera, ocalałego, który odwiedził niedawno Mielec.
Goldblum Chawa Ryfka urodzona 10 października 1888 roku w Dąbrowie
Tarnowskiej, córka Natana i Nechy, żona Sachera, matka Gitli, Szyfry,
Nissena, Mili, Sary, Samuela Isaka, mieszkała w Mielcu przy ulicy Kilińskiego,
wywieziona do Sosnowicy, zginęła 31.03.1942 roku
Thaler Józef urodzony
29 marca 1897 roku w Chorzelowie, brakarz, syn Samuela i Chawy, mieszkał na
ulicy Orlej w Mielcu, mąż Sabiny, został rozstrzelany 14 grudnia 1943 roku w
Tarnowie
Thaler Sabina (Sprinza) z domu Singer, córka Joela i Rosy, żona Józefa,
urodzona 5 lutego 1903 roku w Tuszymie, mieszkała przy ulicy Orlej w Mielcu,
zastrzelona 14 grudnia 1943 roku w Tarnowie
Wiener
Chaja Sara z domu Amsterdam córka Tauby i Markusa, urodziła się w Mielcu 8 lutego 1904 roku, przed wojną
mieszkała z mężem Pinkasem w Tarnowie, w czasie wojny ukrywała się posiadając
aryjskie papiery, zamordowana w Bełżcu.
Gewurtz Rachela z domu Weintraub
Neumann Malka
Neumann
Sabina
Korzennik
Salomea
Blattberg
Mundek
Blattberg
Tośka
Blattberg
Sala
Blattberg
Ruśka
Trompeter
Chana,
Trompeter
Rela Debora,
Trompeter
Izak
Trompeter
Estera,
Trompeter
Jakob Isak,
Trompeter
Miriam
Trompeter
Rafael (Kopel)
Trompeter
Rysia (Roza, Reizel)
Trompeter
Sara
Trompeter
Sara
Trompeter
Moses
Majer Józef
Kurz
Majer Mosze
Reich
Majer
Reich
Sara
Bram
Chawa
Trompeter
Israel
Trompeter
Szindla
Trompeter
Berisch
Glicksman
Erna
Korn
Gitla
Korn
Haskiel
Steuer
Ryfka
Geschwind Israel
Lansdorf Ruchla
Mandsdorf Róża
Komito Abraham,
Komito Benjamin,
Bohrer Estera Etel
Komito Frieda
Komito Hena
Komito Josef
Komito Leser
Komito Moses,
Komito Moses,
Komito Róża
(Rosa),
Komito Ryfka
Komito Sussel
Feuer Chawa
Feuer Tauba
Feuer Gimpel
Hermele Kalman
Gettniger
Estera
Gettinger
Moses
Gettinger
NN
Gettinger
NN
Zuckerbrodt
Lieba (Lotta)
Zuckerbrodt
Szymon
Zuckerbrodt
Blima
Zuckerbrodt
Debora
Zuckerbrodt
Eliasz
Zucekrbrodt
Lea
Zuckerbrodt
Majer
Gottdenker
Dwora
Gottdenker Feiga
Recht
Regina
Reich
Elias
Reich
Feiga
Goldblum
Chawa Rifka
Tänzer Beila Chaja
Tänzer Cyrla
Tänzer Izrael Mendel
Tänzer Moses
Tänzer Riwka
Tänzer Szaja
Sprin Feiga
Seiden Mozes
Haber Feiga
Thaler Sabina
Thaler Jakob
Thaler Chanoch
Thaler Natan
Thaler Józef
Waldman Benjamin
Cytryn Regina XXX
Susskind Emanuel
Cytryn Józef (Josel)
Balsam Lea
Hiller Chana
Friedman Riwka
Schöffer Lipa
Schöffer Itta
Baum Rachela Ella
Baum Abraham
Keil Chana
Keil Malka
Amsterdam Cirla
Wiener Chaja Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz