U zbiegu ulic Świerkowej i Wspólnej w Mielcu, (Świerkowa 14) na osiedlu Borek znajduje się mogiła zbiorowa Żydów. Mogiła wpisana jest do Ewidencji Miejsc Pamięci Narodowej Wojewody Podkarpackiego. W mogile pochowanych jest około 240 osób narodowości żydowskiej. W dniu deportacji mieleckich Żydów, 9 marca 1942 r. część Żydów maszerujących do hangarów została rozstrzelana przez żandarmów z mieleckiego posterunku. Słabi i chorzy Żydzi byli wyciągani z kolumny i zostali rozstrzelani na pobliskim wzgórzu.
Tak relacjonował to Tadeusz Indyk, jeden ze świadków śledztwa prowadzonego w latach 60-tych:
Ja to obserwowałem
i widziałem, że Żydzi szli przez około 3 godziny czwórkami i piątkami. Szli
bardzo powoli. Konwojowali ich Niemcy w mundurach i z bronią. Niemcy szli w
odstępach około 300 m. Żydzi szli spokojnie. Widziałem taki przypadek, że
konwojujący Niemiec, widząc, że Żyd nie może iść, wyciągnął go z kolumny,
chwycił karabin za lufę i kolbą uderzył go w głowę, zabijając go. W pewnym
momencie zauważyłem, że niedaleko naszego domu zjawiło się trzech
umundurowanych Niemców, którzy z kolumny wyciągali na brzeg szosy słabych i
chorych Żydów, którzy nie mogli iść. Kiedy uzbierali ich około 100,
zaprowadzili ich na łąki znajdujące się koło naszego domu w odległości około
100 metrów. Żydzi nieśli ze sobą walizki, teczki i inne pakunki. Owi trzej
Niemcy zatrzymanym Żydom kazali składać kosztowności na rozłożoną chustę czy
koc, co Żydzi robili. Następnie owi trzej Niemcy ustawili na pagórku karabin
maszynowy i jeden z nich ostrzelał stojących w dwuszeregu Żydów. Żydzi padli na
ziemię i wówczas owi Niemcy chodzili między nimi i dobijali ich z rewolweru.
Zabitych Żydów było około 100. Po egzekucji owi trzej Niemcy w dalszym ciągu
wywoływali z kolumny starych i chorych Żydów, doprowadzali ich na łąkę, na
której poprzednio przeprowadzili egzekucję i rozstrzeliwali ich z rewolweru.
Zwłoki Żydów rozstrzelanych w godzinach rannych
leżały do późnego popołudnia. Po egzekucji żandarmi z Mielca wysłali gońca do
sołtysa wsi Złotniki Józefa Mojka, aby przysłał ludzi do pogrzebania
rozstrzelanych. Oto jego relacja z 1972 r.:
Po egzekucji
w Złotnikach przysłano do mnie z żandarmerii gońca, ażebym przysłał ludzi do
pogrzebania rozstrzelanych. Zabrałem ze sobą 32 mężczyzn, ja byłem 33-ci.
Ponadto przyprowadzili jeszcze Niemcy 54 Żydów – młodych z Chorzelowa
[chodzi o Żydów z hangaru, przyp. − A.K.]. Żydzi
ci wspólnie z Polakami, których ja przyprowadziłem, kopali groby, a raczej
jeden wspólny grób i chowaliśmy rozstrzelanych Żydów. Pochowaliśmy łącznie 240
ciał. Grzebaliśmy w ten sposób, że kładliśmy cztery ciała, jedno na drugim,
czyli cztery warstwy, a grób był szeroki na około 3 metry, tak że było dwa
rzędy. W czasie kopania grobu i chowania rozstrzelanych przyszedł żandarm
pijany, nazwiskiem Gwóźdź, i z gotowym pistoletem do strzału powiedział do nas,
że musi tu jeszcze jednego Żyda zastrzelić. Ja mu powiedziałem, że tu są i
Polacy, więc może zastrzelić Polaka, i żeby dał spokój, mówiłem do niego po
polsku i on mnie rozumiał. I dał spokój. W czasie grzebania zamordowanych Żydów
była straż – dwóch żandarmów i kilku policjantów granatowych. Jeden z żandarmów
był pijany, to odesłałem go furmanką na posterunek żandarmerii do Mielca. Drugi
żandarm z policjantami granatowymi stali do końca naszej pracy. Skończyliśmy
grzebać ciała gdzieś około trzeciej nad ranem. Przed przystąpieniem do kopania
grobu widziałem, że leżały stosy trupów po pięć ciał na kupie. Na spodzie jeden
z Żydów był nie zastrzelony, ranny, i krzyczał, wówczas podszedł jeden z
żandarmów, który nadzorował grzebanie ciał i zastrzelił tego Żyda. Poza tym
jednemu Żydowi ściągnięto włosy z czaszki, oskalpowano go. Widok był
makabryczny, dziś nie do opisania.
Miejsce masowej egzekucji nie było miejscem
masowego grobu. Wszystkie zwłoki przewieziono furmankami nieco dalej od szosy
(jest to dzisiejsza mogiła przy ulicy Świerkowej/Wspólnej). Teren grzebania w
godzinach nocnych oświetlały reflektory samochodów niemieckich. Do tego
wspólnego grobu zwożono także furmankami zwłoki pomordowanych w czasie
przemarszu, które leżały w przydrożnych rowach. Po zakończeniu grzebania, teren został
zrównany, w celu zatarcia śladów, a żandarmi spisali ilość pochowanych celem sporządzenia sprawozdania.
Przez cały okres okupacji miejsce to nie było oznakowane, zatarły się ślady grzebania zwłok, dopiero po wojnie wybudowano tam pomnik, a później ogrodzono niskim murem betonowym. Miejsce to odległe jest o około kilkaset metrów od cmentarza żydowskiego przy ul. Traugutta.
Rozstrzeliwań
w Borku dokonali żandarmi z posterunku w Mielcu, między innymi Josef Gwóźdź
oraz Karol Perschke. Po wojnie prowadzone było śledztwo przez Główną Komisję
Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce o/ Rzeszów (Archiwum IPN, Akta
śledztwa główne w sprawie zabójstw osób narodowości żydowskiej i polskiej
dokonywanych w latach 1942-1944 w Mielcu, Borku, Żarówce, Jaślanach i Janowcu
przez funkcjonariuszy żandarmerii niemieckiej, syg. S21/09/Zn).
Przesłuchano wielu naocznych świadków oraz uczestników grzebania zwłok, w tym sołtysa wsi Złotniki. W Niemczech prowadzone było też śledztwo przeciwko Karolowi Perschke, ale w trakcie śledztwa Perschke popełnił samobójstwo i śledztwo umorzono.
W miejscu zbiorowej mogiły, znajduje się betonowy pomnik w kształcie macewy z napisem: "Pamięci tysiąca Żydów ofiar barbarzyństwa hitleryzmu w latach 1939 - 1945"
(postawiony po wojnie).
W 1993 roku Rachela Sussman z domu Stroh, mielczanka, która wyjechała z Mielca przed II wojną światową, ufundowała macewę z czarnego marmuru, na postumencie poświęconą jej rodzicom i rodzeństwu.
Na macewie widnieje napis w językach polskim i angielskim: "Pamięci mojej kochanej rodziny ojciec Chanine matka Sara brat Lazar siostra Sosia STROCH, zawsze w mojej pamięci, córka Rachela".
Sara Stroh, jej dzieci Sosia i Lazar, przebywali w obozie firmy Baumer und Losch na Czekaju. Zostali rozstrzelani w 1943 roku w Lasku Berdechowskim.
Fundatorem drugiego pomnika postawionego w latach 90 ubiegłego wieku był Józef Rubin.
Józef Rubin, ocalały z Holokaustu, mielczanin, po wojnie zamieszkały w Montrealu, 9 marca 1942 roku - jak relacjonuje Stanisław Wanatowicz, który miał okazję z nim rozmawiać, szedł w marszu obok swojej babki, która została wyciągnięta z kolumny i rozstrzelana. Stało się to obok piaszczystego wzgórza na Borku, w okolicy dzisiejszego cmentarza na ulicy Traugutta.
Na pomniku widnieje napis w językach polskim, angielskim i hebrajskim:
" Pamięci obywateli miasta Mielca pochodzenia żydowskiego pomordowanych przez nazistów 9 marca 1942 roku spoczywających w tym miejscu".
Pomnik poświęcony jest również rodzinom Blasbalg i Rubin.
Do postawienie pomnika i ogrodzenia cmentarza namówił J. Rubina, Józef Witek, działający z ramienia Urzędu Miasta.
Józef Witek koordynował w tym czasie wiele przedsięwzięć mających na celu upamiętnienie żydowskiej społeczności Mielca.
Józef Rubin stracił w Holokauście całą swoją rodzinę.
Na cmentarzu znajduje się również nagrobek Tauby i Markusa Amsterdamów zastrzelonych w dniu 9 marca 1942 roku.
Dzisiaj napis na nagrobku nie jest już czytelny, można jedynie odczytać nazwisko Amsterdam.
Na powojennych zdjęciach widoczny jest napis:
Po egzekucji, powierzono Żydom pochówek w zbiorowym grobie. Mam pamiątkowe zdjęcie przedstawiające grób moich rodziców. Tych rozstrzelanych Żydzi musieli zanieść do grobu. Wielu ludzi jeszcze żyło. Nie można było udzielić im pomocy, bo Niemcy stojąc obok, nie pozwalali tym ludziom pomóc ani ukryć ich. Więc wkładano ich żywcem do grobu… Podam teraz opis dyrektora firmy lotniczej o nazwisku Kleinemeyer: mały, średniego wzrostu, otyły, blondyn, wiekowy jak na tamte czasy, około 40 lat. Nosił mundur SS lub SA, dokładnie nie pamiętam. Pochodził z Bawarii w Niemczech i mieszkał z żoną i dziećmi. Żonę znałem bardzo dobrze, spędziłem u nich kilka miesięcy pracując w ogrodzie. On sam nie brał udziału w rozstrzeliwaniu, ale wiem, że wydawał rozkazy ich rozstrzeliwania, a gestapo rozstrzeliwało.
Tauba i Markus, zdjęcie z archwium rodzinnego rodziny Amsterdam.
Więcej informacji na temat Szulima i jego rodziców, można znaleźć w tych tekstach:
https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2023/01/mieleccy-zydzi-schindlera.html
https://maynshtetelemielec.blogspot.com/2024/10/twarze-mieleckiego-sztetla-amsterdamowie.html
Obecnie powojenne, betonowe obramowanie mogiły, nie istnieje. Całość mogiły otoczona jest klinkierowym ogrodzeniem, którego fundatorem był Józef Rubin.
Mogiła jest wpisana do Ewidencji Miejsc Pamięci Narodowej Wojewody Podkarpackiego
pod nazwą Mielec – zbiorowa mogiła Żydów – ofiar terroru
https://mpn.rzeszow.uw.gov.pl/?s=Mielec&resting_place_category=zbiorowa-mogila-wojenna&p=17164
Tekst: Andrzej Krempa
Izabela Sekulska (uzupełnienie).
Tekst uzupełniono dnia 19 lutego 2023 roku.
Źródła:
Andrzej Krempa Zagłada Żydów mieleckich. wyd. II uzup. Mielec, 2013,
Andrzej Krempa Sztetl Mielec. Z historii Mieleckich Żydów, wyd. Muzeum Regionalne w Mielcu, Muzeum Getta Warszawskiego, 2022
303/V/425/H 8013/110448 (Szulim Hollander).
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, Zespół SAR, syg. 353/102 (stara syg. GK225/102), Protokół
przesłuchania Szulima Holländera, k. 104.
Der Bundesbeauftragte fur die Unterlagen des Staatssicherheitsdienstes der ehemaligen Deutschen
Demokratischen Republik, Akta w sprawie karnej Rudolfa Zimmermanna w Berlinie (wschodnim)
MfS HA IX/11, ZUV, 35/14, Protokół przesłuchania Szulima Holländera, s. 307-311.
Zdjęcia: Izabela Sekulska, Stanisław Wanatowicz
Kolekcja Mosze Borgera, instytut Yad Vashem
Napis: Pamięci Tysiąca Żydów Ofiar barbarzyństwa Hitleryzmu w latach 1939-1945
Egzekucje 9 marca 1942 r. odbywały się nie na wzgórzu, lecz na wyeksplorowanym, piaszczystym zboczu wzgórza. Idealne miejsce, niczym strzelnica. Moje informacje pochodzą od Idy Weisman, Józefa Rubina, Mariana Ryniewicza, moich rodziców i dziadków (podobnie, jak po spaleniu bóżnicy, wielu mielczan z ciekawości pielgrzymowało do tych miejsc, moi rozmówcy jednomyślnie twierdzili, że ofiary zostały pochowane na działce <"nowym cmentarzu"> przy Traugutta).
OdpowiedzUsuńGdzie to zbocze wzgórza było ?Niedaleko cmentarza na Wiśniowej? Na Złotnikach czy na Borku rozstrzeliwano?
UsuńWiem, że w tej sprawie macie odmienne zdania z Andrzejem Krempą. Tekst jest Pana Andrzeja.
UsuńJuż to wielokrotnie komentowałem, ale przypomnę po raz kolejny. To co ja napisałem w książce jest poparte kilkoma śledztwami prowadzonymi przez prokuratorów dawnej Głównej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich o/Rzeszów. Przesłuchano wielu świadków. Kilku z nich dożyło do wydania książki i z nimi też przeprowadziłem wywiady. Kluczowymi świadkami byli sołtys wsi Złotniki, grabarz, mieszkańcy Złotnik i Borku, którzy pracowali przy pochówku oraz Pan Tadeusz Indyk, który mieszkał/mieszka ze swoimi rodzicami około 100 metrów od miejsca egzekucji i wszystko obserwował ze strychu. Z ocalałych przesłuchano kilku uratowanych Żydów w tym Itę Weismann-Buś, która stwierdziła m. innymi, że przy egzekucji nie była, bo przebywała już w hangarze. Inni ocalali nie byli świadkami egzekucji. Po wojnie było wiele opowieści na ten temat, ale niezapisane wspomnienia często są modyfikowane i przyjmowane są nowe wersje. Takie relacje niestety nie są w pełni wiarygodne. Podam przykład. Zdjęcia Hipperta z deportacji też początkowo były interpretowane jako przemarsz Żydów do Mielca z hangarów, do czasu kiedy na zdjęciach odnalazłem zdjęcie z postumentem betonowym przy torach i kierunek przemarszu został precyzyjniej ustalony. Być może, że tych mniejszych rozstrzeliwań było więcej i o tym wspomina Staszek, ale to też napisałem w książce.
UsuńDziałka przy Traugutta ma nr 682/5, a przy Wspólnej 266/2 (teren do około 2004 r.) i 266/4.
OdpowiedzUsuńW tekście jest mowa o braku nadania numeru posesji, a nie numeru działki. Stąd chyba to ciągłe mówienie , na rogu Wspolnej/ Swierkowej.
Usuń